• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[02.09 Arsena Bez R & Keyleth] Czy możesz mnie adoptować?

[02.09 Arsena Bez R & Keyleth] Czy możesz mnie adoptować?
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#1
17.03.2025, 22:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.03.2025, 22:39 przez Keyleth Nico Yako.)  
Prowadził ją do naprawdę fajnej miejscówki. Na pewno była to fantastyczna miejscówka. Była podekscytowana i głodna, a on miał worek pełen jedzenia i nie potraifła za bardzo myśleć o niczym innym, niż o tym, że najprawdopodobniej ten chłopak również potrafi nieźle gotować i ją nakarmi. Ale u progu ulicy ludzie łypali na nią nieco dziwnie i się zestresowała. Lewis jednak zapewnił ją, że razem są bezpieczni, więc polazła za nim mając oczywiście palce w pogotowiu, żeby pospiszenie spierdolić jako ten przerośnięty szczur w śmieci.

Jej rude włosy i jasna skóra co jakiś czas zaskakiwały ją, to było nowe ciało jakiejś podejrzanej wczoraj dziewczyny bardziej pasującej do kolorytu lokalnego. Ktoś nazwał ją Wesleyówną, ale nie miała pojęcia o co chodzi.

W końcu dotarli do Rejwachu i od progu tej knajpki Keyleth poczuła się dość komfortowo. Kojaryzła jej się z portowymi knajpeczkami gdzie można było sobie przysiąśc przy kuflu piwa i posłuchać żeglarskich głupotek. To było miłe miejsce i przede wszystkim miejscem z potencjałem ofiarowania jej pożywienia. Chłopak z szarmanckim uśmiechem zniknął za kontuarem pozostawiając ją przy ladzie oko w oko z. Kimś. Kobieta była od niej zdecydowanie większa i chyba groźniejsza.

Pachniała dziwnie.

- Nie zjesz mnie prawda? - zapytała w pewnym momencie Keyleth, która jednak zwyczajowo przedstawiła się jako Nico, i tak jąprzedstawił Lewis od progu bo chuj, nie mogoby być za łatwo. Przypatrywała się czujnie nieznajomej, ale chyba pracownicy, wyglądając na przyjemnie granatem od szkoły oderwaną niedawną absolwentkę Hogwartu, szkoły o której przeczytała bardzo dużo w ramach swoich lekcji angielskiego. Buńczuczne spojrzenie, postrzępione marchewkowe włosy i przyduża szata koloru spranego jeansu. Ach i wór - najważniejszy atrybut - płócienny worek, który zajął należne miejsce obok, obszyty obficie kolorowymi paciorkami, włóczkami, patyczkami, bardoz niewprawnie i chaotycznie w hipnotyzujące wzory będące dziełem szlaeństwa albo geniuszu. Albo kogoś zdeko przyćpanego.
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#2
18.03.2025, 07:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.03.2025, 18:54 przez Asena Greyback.)  
Niektórzy twierdzili, że jebało od niej mokrym psem, chociaż ona była przekonana, że im się myliło z jednym z naturalnych aromatów, które można było uświadczyć na Nokturnie. Póki jednak ktoś otwarcie nie kręcił na nią nosem, to nie mogła z tym nic zrobić. Dziewczynę, którą przyprowadził ze sobą Lewis, przywitała więc ładnym uśmiechem, takim nieco bardziej szczerym i przyjaznym niż ten, który rezerwowała dla klientów. Kolegę natomiast pożegnała pełnym nastoletniego zadęcia, zajmę się twoją dziewczyną, Lewis, kiedy ten znikał w kuchni, chcąc przygotować coś do jedzenia.

Przetarła ostatnią szklankę, z właściwą dla Rejwachowych standardów niedbałością i odstawiła ją na miejsce, szmatę odkładając na blat i obdarzając nagle Kayleth całą swoją uwagą.
- Zjadam tylko małe, niegrzeczne dziewczynki. Jak w bajce o czerwonym kapturku - uśmiechnęła się wesoło, jakby każda jej komórka ciała walczyła z tym, żeby wyzbyć się tej jakiejś groźności, którą można było w niej wyczuć. Sama nie była pewna o co chodziło, ale może była to jakaś osobliwa mieszanka pewności siebie i nonszalancji, zmieszanej z latami pracowania w... wszędzie i z naturalną szczyptą wilczego pierwiastka. Coś, co jej samej nieco umykało, głównie dlatego że nie mogła oglądać się non stop w lustrze i roztrząsać nad tym jak się prezentowała. Z całą tą wilkowatością i speluniarską atmosferą Rejwachu kontrastował też sam jej ubiór. Jej koszulka błyszczała. Dosłownie, bo ktoś postanowił wyszyć na niej jakiś tandetny napis z cekinów, które połyskiwały wesolutko przy każdym ruchu, zdobiąc jakiś melanż pudrowego różu i pastelowej żółci. Slogan należał do jakiegoś tandetnego, dziewczyńskiego zespołu popularnego dekadę temu w magicznych społecznościach o którego aktualnej wartości kulturowej dobitnie świadczył fakt, że ktoś jego merch oddał na wagę do szmaciaka.

- Jestem Asena - pochyliła się swobodnie nad blatem, opierając o niego łokciami i opierając brodę na splecionych palcach dłoni. - Lewisowi pewnie troszkę tam zejdzie, więc co powiesz na tour de Rejwach? - zagaiła, zgrabnie przesuwając akcent tak, by nazwa lokalu wybrzmiała odpowiednio do poprzedzających, obcojęzycznych słów. - I tak jest dzisiaj mały ruch.

fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#3
22.03.2025, 21:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.03.2025, 13:20 przez Keyleth Nico Yako.)  
Key szczęśliwie wiedziała o co chodzi w czerwonym kapturku. Była bardzo uważna na zajęciach z angielskiego i jedną z pierwszych książek, którą przeczytała po angielsku był właśnie zbiór bajek. W sumie bardzo chętnie z Aseną porozmawiałaby o tym, jak to jest kogoś zjeść i czy już kiedyś ktoś jej rozerwał brzuch od środka. Czy to w ogóle dałoby się przeżyć? Pytania gnębiły ją gdy była dzieckiem, w bajkach opowiadanych przez mamę było zwykle zdecydowanie więcej duchów niż wilków. Była ciekawa ich anatomii, niekoniecznie w celach wróżbiarskich.

Mimowolnie pochyliła się ku nieznajomej i zaciągnęła nieco mocniej zapachem. To był dziwny zapach. To było dziwne miejsce. Podobało jej się to.
– Jestem Nico – odpowiedziała rezolutnie. – Jestem Nico i nie jestem dziewczyną Lewisa – dodała i od razu pogryzła się w język, żeby nie zapytać, czy może jednak jest i nie ogarnęła jakiś lokalnych zwyczajów erotyczno-związkowych. Książka książką, zajęcia zajęciami, a życie... życie życiem. Magowie byli dziwni, obracała się wśród mugoli podczas swoich podróży i wiedziała, że może być.. bardzo różnie. Szok kulturowy na każdej szerokości geograficznej. Zmarszczyła brwi. – Czytałam kiedyś o takim zwyczaju, że jak facet zrobi facetce jedzenie, to tak jakby ślub a potem pieprzyli się bez przerwy dwa tygodnie, bo magia ziemi ich wypełniała czy coś. – zmarszczyła nos, patrząc niepewnie w stronę kuchni – To nie jest ten przypadek prawda?

Zaraz potem zaś poderwała się entuzjastycznie na propozycję oprowadzenia.
– Super. Bardzo chętnie. Macie tu coś więcej poza kubryk? Macie... macie piwnicę ze zmutowanymi szczurami? W ogóle... macie tu dziwki?– zapytała niezdrowo zaaferowana sytuacją i możliwościami tego typu miejsca. Lewis w sumie nie zdążył jej o nim zbyt wiele opowiedzieć.
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#4
26.03.2025, 16:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.03.2025, 18:54 przez Asena Greyback.)  
Wilczyca nie była ekspertem w zakresie tego, jak to było kiedy ktoś ci rozrywał brzuch od środka, ale pewnie mogłaby już powiedzieć parę słów na temat tego, jak to było komuś ten brzuch rozerwać od zewnątrz. Na pewno nie było to przyjemne, jeśli miałaby to ubrać w swoje własne, pełne dziwnej lekkości słowa. Pod spodem jednak zawsze krył się jakiś ból i niechęć. Zawahanie, kiedy drobna myśl wystrzeliwała się przed szereg, czy oto właśnie znowu odtworzy się kalejdoskop przebłysków tego, co robiła z człowiekiem klątwa.

- Nico, bardzo ładnie - uśmiechnęła się do wesoło. Równie dobrze mogłaby teraz rozmawiać z zasmarkanym dzieciakiem, którego znalazła w pobliskim zaułku, ale brakowało jej jakiegoś protekcjonalnego tonu właściwego dla zbyt wielu dorosłych. Była w niej jednak wyraźna przyjacielskość pieska, który właśnie machał ogonem na widok nieznajomego, który mógł być w posiadaniu bardzo smacznych przekąsek. - Każdy jest trochę dziewczyną Lewisa - westchnęła, rozkładając na boki ręce, jakby to była prawda objawiona w tym miejscu. Oczywista oczywistość, nawet jeśli nie wszyscy godowi byli się do tego przyznać.

- Bardzo ciekawe - nie mrugnęła nawet, słysząc tę szaloną rewelację. To było trochę jak słuchanie młodszego rodzeństwa, które przychodziło pochwalić się nowo zdobytą wiedzą z jakże wątpliwych źródeł, a akurat w tym Asena miała pełno doświadczenia. Bracia i Scylla zrobili swoje, każde na swój sposób i do momentu, kiedy zwyczajnie ciężko było ją czymkolwiek zdziwić. - Trochę jest. W końcu za jego jedzenie wielu zrobiłoby bardzo dużo. Jakby mi kazał zrobić sztuczkę za talerz obiadu, to bym się nad tym musiała porządnie zastanowić. Ale jestem pewna że nie każe ci się pieprzyć bez przerwy dwa tygodnie. Nie wiem czy by to wytrzymał.

Podejrzewała nawet, że mogłoby go to zabić, ale to chyba akurat nie było aż tak dużym problemem.

- Mamy piwnicę. Nawet dwie. Szczury też mamy. W sumie to szczuroszczety. Dziwki, hm, w sumie to mamy Lewisa, ale nie wiem czy by się zgodził. To trochę skomplikowane, rodzinne sprawy. Mogę ci pokazać te szczury, skoro już od nich zaczęłaś, chcesz?

fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#5
26.03.2025, 18:10  ✶  
Parskneła rozbawiona tym stwierdzeniem traktując je bardzo, bardzo dosłownie. Jej bladość i rudość idealnie pasowała do zblazowanej panienki, bo wiadomo że rude to wredne, choć w gruncie rzeczy kolor włosów w żaden sposób nie wpływał na jej sposób myślenia. Gorzej jak zamieniała się w faceta, to wtedy jakoś ciężej było je się skupić, ale to nie była kwestia włosów tylko tego jak to wszystko było inne. Łącznie ze światem. Zostawał tylko zapach.

– No ja nie jestem – podkreśliła dosadnie, bo nie miłości przyjechała szukać w Anglii tylko ojca. – A Ty jesteś? – zdziwiła się trochę wyobrażając sobie, że chłopak którego poznała mógłby być chłopakiem właśnie tej potężnej szamanki, rozważając czy to może dlatego, że tak dobrze gotuje. Może to było tylko złudzenie, ale Asena zdawała się być wyższa od niego. Jakby miało to znaczenie dla kogoś kto mógł być niski a potem nagle wysoki, jeśli mu się zachciało. – Ciesze się w takim razie, że chce i pewnie mm nie wiem, pewnie gotuje teraz coś dla mnie? – Key miała szczerą nadzieję, że będzie tego dużo - jakość nie miała dla niej w tym momencie aż takiego znaczenia. Zaciągnęła się mocno smrodeczkiem Rejwachu i uśmiechnęła błogo. Bardzo możliwe, że będzie i dużo i dobrze. Uspokajało ją to.

Zastanawiała się czy nie mogłaby pójść do kuchni i podejrzeć jego pracy, ale trochę się bała, że jednak wpadnie z "fajna dziewczyna do pogadania" w kategorię "fajna dziewczyna do zjedzenia" więc grzecznie siedziała na swoim miejscu. No może nie tak grzecznie, bo w sumie była ciekawska i gdy padła propozycja oglądania szczurów to od razu się poderwała.
– Chce! Widziałam kilka na statku i jestem bardzo ciekawa tych tutaj lądowych czy rzeczywiście są takie inne od tych morskich. Chcę bardzo! Chodźmy. – rzuciła, nie wiedząc dokąd mają iść a bardzo. Trochę wolała rozmowę o tym niż o pytaniu kłębiącym się jej pod obecnie rudą czupryną czemu Lewis jest trochę dziwką, a troche nie da rady się pieprzyć dwa tygodnie. I co do tego ma jego rodzina?! Szczury były zdecydowanie bezpieczniejszym tematem.

she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#6
26.03.2025, 19:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.03.2025, 18:54 przez Asena Greyback.)  
Pokiwała głową, bo niech jej będzie, że nie była. Ale w tym geście tkwiła jakaś ugodowość i pewna doza wątpliwości, jakby Asena przez grzeczność tylko nie chciała nowo poznanej dziewczynie narzucać w tym momencie zbyt wiele.
- Może jestem. Musisz go o to sama zapytać - parsknęła, prostując się za barem i wybijając palcami delikatnie krótki rytm, melodię do swojej głupiej zaczepki i próby siania ogólnie pojętej dezinformacji. - Oh, na pewno. Gdyby nie gotował, to by cię ze mną nie zostawił. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo sama się robię powoli głodna i chętnie bym się załapała.

Rozejrzała się po wnętrzu Rejwachu kontrolnie, czy aby nie była teraz potrzebna do czegoś innego, ale widząc Woodiego w zasięgu wzroku, bez zawahania chwyciła Nico za dłoń, żeby poprowadzić na zaplecze. Skoro kapitan był na statku, to kim ona była by bronić mu kapitanować?
- Na statku? - zainteresowała się grzecznie, przepuszczając dziewczynę w progu do zejścia do piwnicy. Z boku dolatywał przyjemny zapach jedzenia, które przygotowywał McKinnon, co Greyback przyjęła ze zwyczajną ulgą. Nie będzie musiała umierać z głodu do końca zmiany. Chociaż nie tak, żeby ktokolwiek kogokolwiek był w tym przybytku zdolny powstrzymać przed wyjadaniem zapasów. - Skąd przypłynęłaś? - podjęła dalej rzucone przez rudą słowa. Skoro trafiła na podróżniczkę, to równie dobrze mogła posłuchać co tam ciekawego w świecie.

Dziewczyny zeszły po schodach do piwnicy numer jeden, gdzie atmosfera zdawała się nieco bardziej przytłumiona. Było tu spokojniej, bardziej ustronnie i przez to pusto. Większość klientów siadała na górze, o ile nie miała do załatwienia nieco bardziej dyskretnych biznesów. Nikt więc nie obserwował ich, kiedy Sena otworzyła przed Keyleth kolejne drzwi, prowadzące jeszcze niżej, tym razem do pomieszczeń dla samych mieszkańców Rejwachu i jego obsługi.

- Proszę bardzo, oto właściwa piwnica. Piwnica numer dwa? Szczurza piwnica? - zamknęła za nimi drzwi, żeby szczuroszczety nie dały nogi. - Trzy Lewis zabrał do domu, jeden... świeć Matko nad jego duszą - wykonała świątobliwy gest. - Więc zostały się pięć. Mogło być gorzej. Tego martwego wypchamy i gdzieś postawimy tylko potrzebny nam dobry taksydemista. Chcesz jednego? Żywego w sensie.

fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#7
26.03.2025, 19:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.03.2025, 19:50 przez Keyleth Nico Yako.)  
Kurwa

Dlatego właśnie wszystkie jej twarze miały jedno imię. Przecież to NICO pływał, a ona była teraz NICO, który skończył Hogwart i przyjechał do babci, bo mama go wysłała, znaczy ją i dała koszyk łakoci eee... nie, sierota biedna tralalala, potrzebuję znaleźć ojca, ale on wcale nie musi być rudy w sumie nie wiem jak wygląda. Ta NICO była świeża, bo ludzie dziwnie reagowali na jej kolor skóry i Key bardzo chciała wyglądać możliwie lokalnie. Ale przecież rudowłosa dziewczynka nie pływała. I na pewno widziała szczura wcześniej. W Anglii jest ich pełno.

Kurwa

– Jak umarła moja mama, to zaciągnęłam się na statek. Ściełam włosy i udawałam chłopaka. Głównie zajmowałam się szorowaniem pokładu i klarowaniem lin. Nic wielkiego. Pływałam trochę na północy, ale tam było za zimno, potem robiłam kursy w cieśninie Giblartarskiej. Tam w ogóle to jest dziko, bo pomiędzy Hiszpanią a Afryką jest wyjebana w kosmos dziura w wodzie. Taka wyrwa. Dlatego tam jest prom a nie most. No i ee, tam robiłam na kutrze, ale mi strasznie śmierdziało. Ryby... totalnie, nie wiem jak ktokolwiek może to jeść. Znaczy pewnie jak Lewis zrobi... to byłoby dobre? – zasugerowała, próbując przyłączyć siędo fanclubu Lewisa, żeby jednak Asena jej nie wyrzuciła na zbity pysk z tego jakże miłego miejsca.

Piwnica. Jeden dwa, szczury jako lokalna atrakcja. Było w tym coś przeuroczego.
– Nie dziękuje, raczej zbieram kamienie, a nie zwierzęta. Chociaż... myślisz... skoro widźma może zakląć kogoś w zwierze. To czy może zakląć zwierzę w człowieka? W sensie... wiesz... szczura w stangreta czy coś? – gdzieś o tym czytała i nie była pewna. – Wasze szczury sa normalne czy uczone? Chodzą gołe czy w kamizelkach? W sumie, kamizelki mało praktyczne chyba lepiej jakieś pasy z kieszeniami? Co myślisz? – paplała sobie radośnie, próbując odwrócić uwagę od wtopy ze statkiem i rozpaczliwie usiłując zapamiętać historyjkę, którą sprzedała Asenie minuty temu.

she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#8
27.03.2025, 05:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.03.2025, 18:53 przez Asena Greyback.)  
Była cudownie nieświadoma tego, jak jej pytania działały na Nico, chociaż może gdyby się upadła to dałoby się zauważyć tę odrobinę zdenerwowania u rudowłosej. To jednak łatwo było zrzucić na nowe otoczenie, zwiedzanie piwnic i obserwację szczuroszczetów. No i próbę wmówienia jej relacji z Lewisem. Wilkołaczyca jednak zbyt była zajęta zaciąganiem się przyjemnym zapachem zastanej stęchlizny, która w dobrym stężeniu działała czasem jak narkotyk. W drugiej piwnicy w sumie blisko było już do Podziemnych Ścieżek i kobieta twierdziła, że w sumie to już były Podziemne i na ten dodatkowy poziom musieli komuś zabrać coś z dołu.

- O, no to pozwiedzałaś nieco tego świata - rzuciła lekko, zgrabnie omijając temat matki. Rodzicielki, martwe czy nie, zawsze działały na nią nieco drażniąco, wywołując z pamięci ducha jej matki. Kobiety nieobecnej i pustej, która ostatecznie porzuciła swoje obowiązki wobec dzieci. Sena nigdy jej nie wybaczyła, chociaż sama nie była pewna czego i czy miała do tych uczuć pełne prawo, szczególnie kiedy podobną rzecz zrobiła parę lat później swojemu rodzeństwu. Ale to chyba nie o samo odejście chodziło, a o obecność która nie odciskała żadnego piętna. O bierność i nijakość. - Oczywiście, że dobre. Nie jebią wtedy mułem. Jadłam aż za dużo ryb, które smakowały i pachniały dnem zatęchłego jeziora, albo ktoś źle je rozroił i zepsuł mięso wnętrznościami - skrzywiła się mimowolnie, czując wspomnienie smaku na języku.

- A skąd jesteś, tak ogólnie? Z Londynu, czy może mieszkałaś gdzieś indziej? Ja na przykład całe życie spędziłam w jednym miejscu, tutaj. Znaczy oprócz Hogwartu i może Little Hangleton.

Policzyła szczury. Pięć to ona miała właśnie miała przed oczami - zaciekawione mordki, które właśnie wyjrzały spomiędzy regałów i skrzynek tymi martwymi, guziczkowymi oczami. Nigdy nie przepadała szczególnie za gryzoniami i nie dlatego, że miała coś do zwierzątek, a dlatego że ich oczy wydawały jej się lalkowate. To nie były psy czy koty, które przyswoiły sobie albo bardziej zrozumiałe dla ludzi zachowania, albo znaczące wywracanie oczami i ruszanie brewkami.
- Może może. Chociaż takie zwierzę w człowieku raczej za dużo nie pomyśli. Ta bajka chyba nie ma w sobie za dużo prawdy, przynajmniej w tej kwestii. Ale taka dynia w karetę już czemu nie. Wiesz co, ostatnio próbowałam je nauczyć żeby nie gryzły i prawie mi się to udało. O ten nazywa się Maddy, bo jest turbo wściekły, więc na niego uważaj - wskazała jednego palcem. Nie różnił się od innych absolutnie niczym. - Niepotrzebne im kamizelki raczej. Pasy chyba też? Może co najwyżej takie ubranko, ale żeby było im ciepło, a nie żeby funkcjonalne było. No bo co one z kieszeniami zrobią? Dobra słuchaj, ja ci je w sumie przedstawię; Warłam, Gajto, Iwan, Cynamonka... tego imienia nie pamiętam, a to jest reszta. Reszta, to jest Nico - szczuroszczety wyglądały dokładnie tak samo jak parę chwil temu, zero myśli głowa pusta. Asena natomiast ustawiła przed sobą rudowłosą, jakby właśnie przedstawiała ją ekipie najlepszych ziomków. - Możesz sobie jednego nazwać, co ty na to?

fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#9
27.03.2025, 08:22  ✶  
Wszystko pływało, również głowa małej Key. Znaczy małej Nico. Bajka siadła i dobrze, nie chciała za bardzo wnikać w detale. Na pytanie o miejsce pochodzenia rzuciła:
– Edynburg – bo to miasto zapamiętała z książki. Było duże, tam na pewno było dużo ludzi i nikt się nie będzie czepiał. To, że nie mówiła jak ludzie urodzeni w Edynburgu to już kompletnie inna rzecz. Dla niej wszyscy ludzie na wyspach brytyjskich mówili po angielsku (oczywista sprawa) dialekty, gwary, akcenty, wpływy języków rodzimych umykały jej jeszcze. Kto wie jednak co przyniosą nadchodzące dni. Podróżowała wystarczająco dużo, żeby zauważyć, że każdy mówi trochę inaczej.

– O to nawet kiedyś próbowałam! Ale to też jest bardzo trudne, z powodu kół. Nie mogłam ogarnąć jak zrobić, żeby się toczyły i bardziej to przypominało karocę taką eee... dekoracyjną, a nie prawdziwą co może jechać mimo że materiał był dobry. Irytujące. I jeśli miałabym kogokolwiek zamieniać w człowieka to raczej kota. Zawsze mnie ciekawiło, czy wtedy pachniałby tak samo jak kot, czy jednak trochę jak człowiek, bo ludzie transmutowani w zwierzęta jednak trochę śmierdzą ludźmi. Przynajmniej tam skąd pochodzę. W Edynburgu. – Dodała tak na wszelki wypadek, pocieszając się, że dużo jest dziwaków i dużo będzie, może wpasuje się w tłum w ten sposób. Albo może powinna bardziej wczuć się w pochmurną Nico? Burczeć pod nosem "co Cię to obchodzi" albo "polej mi piwa kobieto i zawrzyj twarz"... eee.... będzie musiała pozbierać twarze i opowieści a Rejwach wydawał jej się DOSKONAŁYM miejscem do tego.

– Reszta szczurów to Nico? – zdziwiła się nie rozumiejąc zwrotu, przyjmując za oczywiste, że ktoś wpadł na to, jak wygodne jest to imię. Ale mogła je nazwać sama? To było... niezrozumiałe trochę. – Ten Moody mi się podoba, jest taki największy chyba. Jak je rozróżniacie w ogóle? Te pozostałe? Wydają się wszystkie takie same. – Przeciskając głowę przez szparę tak żeby zobaczyć resztę Nico czekających na zmianę imienia, wypatrzyła tego najbardziej płowego, który możliwe, że nie był jej przedstawiony inaczej. – O tamten. Miyale. Wygląda jak promyczek słońca, myślę, że się polubimy.

she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#10
27.03.2025, 23:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.03.2025, 23:40 przez Asena Greyback.)  
Asena to chyba nawet nie wiedziała, jak właściwie w Edynburgu się mówiło. Londyn był jednym wielkim kotłem, jeśli chodziło o dialogi, gwary czy subtelne zmiany w akcentach. Wszyscy przyjmowali chyba tutaj taktykę, że o ile się rozumieli, to nie było sensu wnikać skąd się pochodziło. Szczególnie kiedy o wiele większą wagę miała tutaj sama krew, a nie geograficzne miejsce urodzenia.

- A zrobiłaś je okrągłe? - zapytała lekkim tonem, jakby było to najszczersze pytanie, bez żadnego sarkastycznego podtekstu. - Kota? Ciekawe. Gdybym mogła, to chyba transmutowałabym psa. Mam wrażenie, że pachną trochę jak zwierzę które po prostu dużo przebywało z człowiekiem. Jak takie udomowione. Przynajmniej tak słyszałam - krew jednak, krew była zupełnie inną kwestią. Smaku krwi, nawet zmienionej istoty, nie dało się tak zwyczajnie oszukać, ale w te detale akurat nie zamierzała się zagłębiać. - Ale musisz mieć niezły nos, skoro rozróżniasz takie detale. Zapach animagów w sensie.

- Nie przedstawiałaś kogoś nigdy komuś innemu? - podjęła swobodnie, odpowiadając na jej pytanie. - Mówisz wtedy na przykład; Lewis to jest Nico. A potem w drugą stronę. Nico to jest Lewis. A jako że reszta szczurków była i wciąż jest bezimienna, no to reszta to Nico. - poklepała ją przyjacielsko po ramieniu. - Maddy, nie Moody. Od Maddox. Czy ja wiem czy największy, mnie zawsze wydawał się trochę wypierdkiem. Przecenia też trochę siły na zamiary. Rozróżniamy je po oczach i długości czułek. Lewis na przykład je liże, podobno każdy z nich ma inny smak. Korzysta póki może. - czuć smak w sensie. - Tarp wizualizuje sobie, który wygląda dobrze w jakim kapeluszu. Ja wolę raczej według zasady uderz w stół, a nożyce się odezwą, czy jakoś tak. Znaczy wołam po imieniu i sprawdzam który zareaguje. Ewentualnie jak - lekki, przyjemny uśmiech nie schodził z jej warg. To było gadanie głupot w najczystszej formie, tej przeznaczonej przede wszystkim dla młodszego rodzeństwa, bo Sena chyba po trochu traktowała tak cały świat. - Miyale, ładnie. Po jakiemu to?


« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Asena Greyback (2752), Keyleth Nico Yako (2692)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa