26.03.2025, 09:58 ✶
Jakie to było piękne morderstwo.
Dokładnie takie, jakie Charlotte lubiła - w tajemniczych okolicznościach, z dziwnymi zapiskami, zostawionymi przez zmarłego, podejrzanymi artefaktami, wiadomością wysłaną już po tym, jak nie żył i całym mnóstwem innych szczegółów, przez które aż wzdychała, że nie pracuje w Departamencie Przestrzegania Prawa: chociaż to było tylko chwilowe westchnięcie, takie lekkie, które zaraz miało przejść, bo oczywiście, że to Departament Tajemnic był najwspanialszy. Był tak wspaniały, że kiedy okazało się, że to jeden z tych artefaktów mógł zabić denata, dostała go całego dla siebie… artefakt, nie denata – a szkoda, bo właściwie to chętnie przygarnęłaby oba, bo podobno stan ciała tegoż denata był interesujący i wprawił w konsternację pracowników kostnicy. Musiała rozwijać swoją wiedzę w takim miejscu pracy, a lekcje anatomii były najskuteczniejsze w praktyce, nie na podstawie książek. Przynajmniej zdaniem Charlotte.
Artefakt w każdym razie był na tyle intrygujący, że Charlotte nawet za tym denatem jakoś szczególnie w duchu nie płakała.
– Tutaj ma pan pełny raport, panie Bulstrode – oświadczyła słodkim tonem, gdy wyszła z sali, w której zajmowała się… tym, czym zwykle zajmują się Niewymowni, absolutnie o tym nikomu nie wspominając. Jak niemal zwykle w pracy uśmiechała się miło, jasne włosy miała ułożone w misterną fryzurę, twarz zdobił makijaż, który mógłby wydawać się lekkim i zrobionym bez dużego nakładu pracy, a w istocie wymagał bardzo wiele pracy, by wyglądał właśnie w ten sposób. Podobnie jak ta pozornie niedbała fryzura. Szatę miała na sobie zwykłą, taką, jak większość Niewymownych, za to rzecz jasna buty były drogie, na obcasach – oszczędzała na nie jakiś czas i traktowała niemalże z nabożną czcią. – Wszystkie możliwe efekty, jakie przedmiot mógł wywrzeć na denacie, zostały opisane na stronie trzeciej. Mam nadzieję, że moje spostrzeżenia będą pomocne podczas śledztwa. Sam artefakt będzie musiał być poddany jeszcze szeregowi badań. Sklasyfikowano go wstępnie kolorem czerwonym, co oznacza, że wciąż stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia, i musi być we właściwy sposób przechowywany.
I że Departament Tajemnic nigdy, nigdy nikomu go nie odda. Charlotte była osobą bardzo pazerną, zwłaszcza gdy szło o tego typu rzeczy i aż się paliła do przeprowadzenia kilku kolejnych eksperymentów. Jej uśmiech w tej chwili wyjątkowo nawet nie był udawany… no dobrze, trochę był, bo był miły, a nie maniakalny: opanowała wyraz twarzy zanim wyszła na korytarz, w końcu nie chciała, aby po Ministerstwie Magii rozeszło się więcej plotek, że jest psychopatką. (Nie żeby wcale takich nie było, ale Charlotte zwykle bardzo ładnie umiała je zbywać, robiąc minę urażonego niewiniątka, a poza tym jednak od Niewymownych nie oczekiwano, że będą tak całkowicie zdrowi na umyśle.)
Gdzieś na górnych piętrach ktoś coś wołał, ale Charlotte na razie nie zwróciła nawet uwagi na te odgłosy. W Ministerstwie Magii, zwłaszcza w Departamencie Tajemnic, działy się w końcu od czasu do czasu jakieś dziwne rzeczy. Może w czyimś gabinecie znowu rozpętała się burza. Albo Kayla z Brygady odkryła wreszcie, że jej chłopak Niewymowny zdradza ją z jedną z sekretarek. Nie wpadła nawet na to, że w tej chwili w Londynie wybuchł chaos, a siły Ministerstwa właśnie się organizują...
Dokładnie takie, jakie Charlotte lubiła - w tajemniczych okolicznościach, z dziwnymi zapiskami, zostawionymi przez zmarłego, podejrzanymi artefaktami, wiadomością wysłaną już po tym, jak nie żył i całym mnóstwem innych szczegółów, przez które aż wzdychała, że nie pracuje w Departamencie Przestrzegania Prawa: chociaż to było tylko chwilowe westchnięcie, takie lekkie, które zaraz miało przejść, bo oczywiście, że to Departament Tajemnic był najwspanialszy. Był tak wspaniały, że kiedy okazało się, że to jeden z tych artefaktów mógł zabić denata, dostała go całego dla siebie… artefakt, nie denata – a szkoda, bo właściwie to chętnie przygarnęłaby oba, bo podobno stan ciała tegoż denata był interesujący i wprawił w konsternację pracowników kostnicy. Musiała rozwijać swoją wiedzę w takim miejscu pracy, a lekcje anatomii były najskuteczniejsze w praktyce, nie na podstawie książek. Przynajmniej zdaniem Charlotte.
Artefakt w każdym razie był na tyle intrygujący, że Charlotte nawet za tym denatem jakoś szczególnie w duchu nie płakała.
– Tutaj ma pan pełny raport, panie Bulstrode – oświadczyła słodkim tonem, gdy wyszła z sali, w której zajmowała się… tym, czym zwykle zajmują się Niewymowni, absolutnie o tym nikomu nie wspominając. Jak niemal zwykle w pracy uśmiechała się miło, jasne włosy miała ułożone w misterną fryzurę, twarz zdobił makijaż, który mógłby wydawać się lekkim i zrobionym bez dużego nakładu pracy, a w istocie wymagał bardzo wiele pracy, by wyglądał właśnie w ten sposób. Podobnie jak ta pozornie niedbała fryzura. Szatę miała na sobie zwykłą, taką, jak większość Niewymownych, za to rzecz jasna buty były drogie, na obcasach – oszczędzała na nie jakiś czas i traktowała niemalże z nabożną czcią. – Wszystkie możliwe efekty, jakie przedmiot mógł wywrzeć na denacie, zostały opisane na stronie trzeciej. Mam nadzieję, że moje spostrzeżenia będą pomocne podczas śledztwa. Sam artefakt będzie musiał być poddany jeszcze szeregowi badań. Sklasyfikowano go wstępnie kolorem czerwonym, co oznacza, że wciąż stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia, i musi być we właściwy sposób przechowywany.
I że Departament Tajemnic nigdy, nigdy nikomu go nie odda. Charlotte była osobą bardzo pazerną, zwłaszcza gdy szło o tego typu rzeczy i aż się paliła do przeprowadzenia kilku kolejnych eksperymentów. Jej uśmiech w tej chwili wyjątkowo nawet nie był udawany… no dobrze, trochę był, bo był miły, a nie maniakalny: opanowała wyraz twarzy zanim wyszła na korytarz, w końcu nie chciała, aby po Ministerstwie Magii rozeszło się więcej plotek, że jest psychopatką. (Nie żeby wcale takich nie było, ale Charlotte zwykle bardzo ładnie umiała je zbywać, robiąc minę urażonego niewiniątka, a poza tym jednak od Niewymownych nie oczekiwano, że będą tak całkowicie zdrowi na umyśle.)
Gdzieś na górnych piętrach ktoś coś wołał, ale Charlotte na razie nie zwróciła nawet uwagi na te odgłosy. W Ministerstwie Magii, zwłaszcza w Departamencie Tajemnic, działy się w końcu od czasu do czasu jakieś dziwne rzeczy. Może w czyimś gabinecie znowu rozpętała się burza. Albo Kayla z Brygady odkryła wreszcie, że jej chłopak Niewymowny zdradza ją z jedną z sekretarek. Nie wpadła nawet na to, że w tej chwili w Londynie wybuchł chaos, a siły Ministerstwa właśnie się organizują...