09.05.2025, 13:11 ✶
Hogwart potrafił obalać mity. Wiedza, którą nabywało się w tej szkole sprawiała, że niemożliwe stawało się możliwe. Świat rozszerzał się z każdymi kolejnymi zajęciami. Czy to były kolejne żyjące gdzieś na świecie potworności, czy dziejowe wydarzenia z historii magii, czy symboliczne znaczenia ułożenia gwiazd. Jednak jednym z największych mitów, które obalał Hogwart był ten, że zmarli głosu nie mają. Wprost przeciwnie: duchy uwielbiały używać swojego głosu. Śpiewały podczas szkolnych uroczystości, wyły po korytarzach, ucinały z uczniami długie pogawędki. Bywały też te, które chciały się ukrywać. Szara dama nie była zainteresowana uczniami, którzy zdawali się zakłócać jej spokój. Nie wiadomo, czy aby jedyną osobą, z którą rozmawiała, nie był Albus Dumbledore.
Henry Lockhart podjął próbę rozmowy z duchem. Zirytowana Helena Ravenclaw przestraszyła się i przeniknęła przez niego, powodując, że wieczór musiał spędzić pod kocem i z ciepłą herbatą. Jedna opcja wywiadu została stanowczo wykreślona z jego listy możliwości. Nie mógł jednak porzucać nadziei na utworzenie gazetki szkolnej. Zebrał już kilka chętnych osób (których naczelną reakcją były słowa: "no, mogę spróbować"), musiał tylko przekonać opiekunkę domu, że taka jakże krukońska inicjatywa była czymś, co warto wcielić w szkolne życie. Może nie miała to być żadna czwarta władza, ale warto było, by ktoś zbierał informacje z życia szkoły w jednym miejscu.
Planem B był duch z jednej z damskich toalet. Na szczęście nikt tam nie chodził, dlatego Henry nie martwił się, że naruszy czyjąś prywatność. Oczywiście w razie czego był gotowy na wylewne przeprosiny i szybką ucieczkę. Tyle, że planu C nie było. Kto by chciał wywiadu z Sir Nicholasem, który znowu miał rozprawiać o Bractwie Bezgłowych. Nikogo nie interesowało to, o czym wszyscy wiedzieli. Postać Marty była zaś owiana tajemnicą. Zginęła przecież w tajemniczych okolicznościach, a znana była z tego, że zalewała się łzami przy każdej możliwej okazji. Musiała przeżyć ciężką traumę, przecież zginęła tu, w szkole.
Henry ostrożnie wszedł do łazienki. Nikt go chyba nie widział. Chłopak aż poczuł się dziwnie przez to, że tak się wkradał. A przecież nie był tam w żadnym zdrożnym celu. Wprost przeciwnie: chciał wnieść prawdę na korytarze Hogwartu. Dobra, na razie nikogo nie było. Chłopak stanął przed umywalką, spojrzał na siebie w lustrze. Czy budził zaufanie? Nie był w stanie tego powiedzieć.
Nagle zobaczył w lustrze damską sylwetkę. Stała w drzwiach, ubrana była w szkolny mundurek. Nie była duchem, lecz uczennicą.
O jasna cholera...
— Przepraszam, to... nie tak jak myślisz — uniósł ręce do góry, jakby dziewczyna miała zaraz go zastrzelić. W sumie, co mogła sobie myśleć? Co miałoby potencjalnie tłumaczyć to, że wlazł do opuszczonej damskiej toalety. — Jeśli nie czujesz się komfortowo, czy coś, to zaraz sobie pójdę.
Henry Lockhart podjął próbę rozmowy z duchem. Zirytowana Helena Ravenclaw przestraszyła się i przeniknęła przez niego, powodując, że wieczór musiał spędzić pod kocem i z ciepłą herbatą. Jedna opcja wywiadu została stanowczo wykreślona z jego listy możliwości. Nie mógł jednak porzucać nadziei na utworzenie gazetki szkolnej. Zebrał już kilka chętnych osób (których naczelną reakcją były słowa: "no, mogę spróbować"), musiał tylko przekonać opiekunkę domu, że taka jakże krukońska inicjatywa była czymś, co warto wcielić w szkolne życie. Może nie miała to być żadna czwarta władza, ale warto było, by ktoś zbierał informacje z życia szkoły w jednym miejscu.
Planem B był duch z jednej z damskich toalet. Na szczęście nikt tam nie chodził, dlatego Henry nie martwił się, że naruszy czyjąś prywatność. Oczywiście w razie czego był gotowy na wylewne przeprosiny i szybką ucieczkę. Tyle, że planu C nie było. Kto by chciał wywiadu z Sir Nicholasem, który znowu miał rozprawiać o Bractwie Bezgłowych. Nikogo nie interesowało to, o czym wszyscy wiedzieli. Postać Marty była zaś owiana tajemnicą. Zginęła przecież w tajemniczych okolicznościach, a znana była z tego, że zalewała się łzami przy każdej możliwej okazji. Musiała przeżyć ciężką traumę, przecież zginęła tu, w szkole.
Henry ostrożnie wszedł do łazienki. Nikt go chyba nie widział. Chłopak aż poczuł się dziwnie przez to, że tak się wkradał. A przecież nie był tam w żadnym zdrożnym celu. Wprost przeciwnie: chciał wnieść prawdę na korytarze Hogwartu. Dobra, na razie nikogo nie było. Chłopak stanął przed umywalką, spojrzał na siebie w lustrze. Czy budził zaufanie? Nie był w stanie tego powiedzieć.
Nagle zobaczył w lustrze damską sylwetkę. Stała w drzwiach, ubrana była w szkolny mundurek. Nie była duchem, lecz uczennicą.
O jasna cholera...
— Przepraszam, to... nie tak jak myślisz — uniósł ręce do góry, jakby dziewczyna miała zaraz go zastrzelić. W sumie, co mogła sobie myśleć? Co miałoby potencjalnie tłumaczyć to, że wlazł do opuszczonej damskiej toalety. — Jeśli nie czujesz się komfortowo, czy coś, to zaraz sobie pójdę.