• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[11.1951] Me and My Husband

[11.1951] Me and My Husband
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#1
04.04.2025, 16:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.04.2025, 15:01 przez Jolene Bletchley.)  
11.1951
dom Bletchleyów w Dolinie Godryka
Jolene zastanawiała się, czy nie postradała zmysłów.
Nawet nie chodziło o objawy ciąży, bo patrząc wstecz, były one raczej oczywiste. Ciągłe zmęczenie, mdłości, częstsze wizyty w toalecie... Brak okresu drugi miesiąc z rzędu tylko potwierdził jej domysły. Tym, co zaskoczyło Jo, była jej własna reakcja na tę sytuację.
Od samego początku planowali mieć z Julianem jedno dziecko i nie czuli potrzeby dalszego powiększania swojej rodziny. Być może dlatego, że opieka nad dzieckiem okazało się o wiele trudniejszym zadaniem, niż się spodziewali. Nawet zajmowanie się tak grzeczną i inteligentną dziewczynką jak Alice czasami stanowiło nie lada wyzwanie (w takich momentach przydawała się umiejętność aurowidzenia i odczytywania nastrojów). A nie chcąc powtórzyć błędów własnych rodziców, Jolene wolała poświęcić całą swoją uwagę córce, by ta nigdy nie czuła się zaniedbana.
To był jej plan na życie, więc kiedy okazało się, że znowu jest w ciąży Jo… Nie czuła się z tym faktem źle? Wbrew temu, co do tej pory sądziła, naszła ją myśl, że w sumie mogliby spróbować drugi raz? Fakt, byłoby ciężej, niż do tej pory, ale przecież Alice urodziła się tuż po zakończeniu wojny i jakoś dali radę...
Ta nagła zmiana podejścia zaskoczyła ją do tego stopnia, że nie do końca wiedziała jak się zachować. Oczywiście, w pierwszej kolejności musiała powiedzieć Julianowi, ale z jakiegoś irracjonalnego powodu, obawiała się jego reakcji. Była to głupia myśl, bo dobrze wiedziała, że niezależnie jaką decyzję by podjęła, mąż zawsze będzie po jej stronie. Jednak nawet mimo tej świadomości, trochę się stresowała.
Uznała, że powie Julianowi, kiedy ten wróci z pracy. A że dzisiaj miał zmianę do późna, czekała na niego na kanapie, owinięta w kocyk. Na szczęście Alice już smacznie spała w swoim pokoju.
– Hej. – gdy drzwi się otworzyły, przywitała się, nie wstając z kanapy. – Jak ci minął dzień? – starała się brzmieć zupełnie normalnie.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#2
05.04.2025, 12:31  ✶  
Julian wszedł do środka z tym charakterystycznym, zmęczonym westchnieniem, które rejestrowały tylko drzwi i podłoga, a dom pachniał Jo. Czyli tak jak miało być. Zrzucił buty jak żołnierz broń, odwiesił płaszcz na haczyk i przeczesał dłonią zmierzwione włosy.
— Dzień jak co dzień — rzucił w stronę kanapy, gdzie majaczył kształt jego żony owiniętej w swój ulubiony koc. — Trzy pożary, dwie bijatyki i pani Halinka z czwartego znowu uznała, że jestem idealnym materiałem na drugiego męża — bo dobry mąż zawsze spowiadał się swojej kobiecie o innej kobiecie. Parsknął śmiechem i pokręcił głową z niedowierzaniem, ale zmęczenie czaiło się na jego twarzy jak cień, ale wystarczyło jedno spojrzenie na Jo, aby jego ramiona nieco się rozluźniły. — A u was? Kto sprawił, że nie widzę pani swojego serca uśmiechniętej? Robota skowronka czy obyło się bez wojny o mycie zębów? A może znowu trafił się pacjent z różdżką w tyłku? — podjął, bo niemałą gadułą był. Jedna jednakże rzecz właściwie wybiła go z rytmu. Julek zmarszczył brwi, nie tyle z niepokoju co z lekkiego dysonansu. Zdziwiło go, że Jo nie podniosła się na powitanie, nie objęła go jak zawsze, więc zwinął się bezceremonialnie zaraz przy niej i wyciągając od niej jej połowę koca pod siebie, przylgnął do kobiety obok całym sobą: ramieniem, biodrem, policzkiem wtulonym w jej ramię w celu uzupełnienia w nim tego, czego brakowało przez cały dzień. — Mówiłem żebyś na mnie nie czekała — mruknął łagodnie, ale niech ją szlag, jak cudownie, że to robiła. Złożył leniwy pocałunek na jej skroni. Potem jeszcze jeden. I jeszcze. Och, jak czasami żałował, że nie miał tej całej umiejętności aurowidzenia. Nawet jego własny umysł chroniony był warstwą zaklęć, ale z nim było inaczej. Przed nim nie ukrywała się aż tak skutecznie, więc stąd naszło jego ciche pytanie:
— Wszystko w porządku?
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#3
08.04.2025, 16:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.04.2025, 16:52 przez Jolene Bletchley.)  
– Cóż, pani Halince na pewno nie można odmówić dobrego gustu. – rzuciła z przekąsem. Jolene nie obawiała się o wierność męża, więc takie sytuacje zazwyczaj ją bawiły. Dobrze było jednak wiedzieć, że aurorowi nic się nie stało w pracy, choć nie umknął jej cień zmęczenia na jego twarzy. Jo ani trochę nie wątpiła w umiejętności Juliana, ale zawsze kiedy opuszczał dom, czuła głęboko w sercu obawę, że już nie wróci. Najwyraźniej takie były wady związku z najodważniejszym mężczyzną na świecie.
– Ach... – westchnęła. Oczywiście, od razu zauważył, że coś było nie tak. W końcu po latach małżeństwa i wspólnego mieszkania, nie potrzeba było aurowidzenia, by wyłapywać takie szczegóły. – Tym razem na szczęście obyło się bez wojny o mycie zębów, ale z bajką na dobranoc już nie było tak łatwo. Ostatnio kiedy czytam małej, ona zamiast zasypiać tylko bardziej się nakręca i zaczyna opowiadać, jak inaczej mogłaby się potoczyć historia. Coś czuję, że niedługo to Alice będzie nam wymyślać opowieści do poduszki. – mówiąc to, Jolene uśmiechnęła się delikatnie. Była bardzo dumna z córki i dalej nie mogła się nadziwić jak bujna była jej wyobraźnia. – Dzięki Matce, nie trafił dziś do nas żaden gagatek z różdżką w odbycie, ale był jeden dziwny przypadek z animagiem, który zmienił się w konia i ktoś założył mu worek na głowę... Czyli typowy dzień w tym wariatkowie znanym jako szpital.
Kiedy mąż wtulił się do niej pod kocem, nie protestowała; również stęskniła się za jego dotykiem. Bliskość Juliana zawsze ją uspokajała, a dzisiaj potrzebowała ukojenia bardziej niż zwykle.
– Na twoje nieszczęście, mam na ten temat odmienne zdanie. – wymruczała, gdy ukochany łaskotał jej skroń pocałunkami (ach, ten wąs). A może nie musi mu na razie o niczym mówić? Czuła się teraz tak dobrze, tak bezpiecznie...
"Wszystko w porządku?"
A niech cię szlag, spryciarzu.
W tym momencie nie miała już innej opcji; musiała powiedzieć, co ją męczyło. Przesunęła się więc na kanapie tak, by móc spojrzeć mu w oczy i wzięła głęboki oddech. Przecież nie ma się czego bać, to mój Julian.
– A więc, ostatnio zaczęłam podejrzewać, że... Z dużym prawdopodobieństwem znowu jestem w ciąży. – wyrzuciła to z siebie na jednym wydechu i spojrzała na reakcję męża.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#4
20.04.2025, 20:59  ✶  
— Pozostało nam tylko czekać i wypatrywać na kogo nasza pannica wyrośnie — mruknął czule z myślą o jego małym skowronku. — Mówiłem ci w ogóle, z czym wczoraj wyskoczyła? Dostałem elaborat sześciolatki dlaczego powinniśmy nabyć białego persa. Na papierze, Jo. Na papierze. Był lepiej napisany niż większość wniosków, jakie dostajemy w biurze i niech mnie piorun jebnie, jeśli nie był to najlepiej napisany wniosek, jaki miałem w rękach. A trzymałem w rękach raport Jenkinsowej, który wyglądał jakby pisała go po pijanemu i to lewą stopą. Nie mam pojęcia skąd w niej taka humanistyczna smykałka. Na pewno nie po mnie.
Po tobie, Jo. Oczywiście, że po tobie.
— Na bogów… Że co? — wyrwało mu się jeszcze na wieść o animagu, który ewidentnie nie radził sobie w swojej końskiej formie. — Ty mu pewnie ten worek założyłaś, podstajenna Bletchley — ciało Julka bezwiednie podążyło za ciałem kobiety zupełnie bez udziału rozumu, gdy się odsunęła. Zmarszczył brwi i zrobił minę jak zbity pies. Dlaczego się odsunęła? Jak mogła go tego pozbawiać? Jak mogła nagle zabrać ze sobą cały sens tej kanapy, tego koca, tego późnego wieczoru?
Nie chciał jej tego mówić, nie w momencie, gdy wyglądała tak niepewnie. Nie umiał jednakże tego dobrze ukryć. Tej niecierpliwej tęsknoty, która pojawiła się ledwie w sekundę po jej odsunięciu. Jeszcze moment i pewnie by fuknął, bo to był jego sposób na radzenie sobie z niepokojem, ale nie zdążył. Może coś źle zrozumiał. Może to był żart? Albo… Sen? Miał za sobą trzy pożary, dwie bójki i panią Halinkę z czwartego piętra, która znowu robiła aluzje o jego biodrach. Był zmęczony. Wyczerpany. Niedotleniony?
— I przez duże prawdopodobieństwo rozumiesz… — zaczął bardzo niepewnie. — No to by tłumaczyło parę rzeczy. Na przykład to, że ten obiad, który zrobiłem parę dni temu nie był wcale paskudny, a ty i tak twierdziłaś, że ci zaszkodził. Po co mnie wtedy lałaś łyżką? — spojrzał na nią cieplo i teatralnie przyłożył dłoń do klatki piersiowej. — Przemoc domowa, moja droga. I to wobec kucharza — tyle że jego żona nie wyglądała jakby żartowała. Wydała się wystraszona. Dlaczego jego Jo była wystraszona?
— Zaraz. Mówisz poważnie?
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#5
01.06.2025, 22:03  ✶  
Alice już od małego była niesamowicie kreatywna, cały czas wymyślając nowe historie i robiąc przedstawienia dla rodziców. Jo zawsze z dumą słuchała pochwał od opiekunów z magiprzedszkola, o tym jak utalentowana jest jej córeczka (oczywiście, sama dobrze o tym wiedziała, ale komplementy od osób spoza rodziny tylko potwierdzały jej obserwacje). Czasami tylko zastanawiała się, jakim cudem coś tak wspaniałego jak Alice mogło powstać z niej. Z Jolene Bletchley, która kiedyś była pośmiewiskiem całego Hogwartu. Co prawda, dzięki Julianowi i Tessie już od dawna tak o sobie nie myślała, ale wciąż nie mogła uwierzyć, że naprawdę była mamą tak wspaniałego dziecka. Bo niby po kim Alice miała odziedziczyć swoją radość i wrażliwość?
Po tobie, Julek. Oczywiście, że po tobie.
Czuła się okropnie, widząc jego minę zbitego psa i przez sekundę pomyślała, czy faktycznie nie lepiej byłoby odłożyć tego na później. Jednak nie mogła skłamać mężowi w twarz a gdyby nic nie powiedziała, tylko bardziej by się o nią martwił. Musiała więc wyznać, co jej leżało na sercu.
— Nie byłam jeszcze u lekarza, ale od paru dni zauważam podobne objawy co przy Alice... — przełknęła ślinę. — Jeszcze raz przepraszam cię za tamto z łyżką. Może to przez hormony. — wiedziała, że Julian żartował i chciał rozluźnić sytuację jak zawsze, ale sama była w tym momencie zbyt zestresowana by się śmiać. — Tak, mówię poważnie. I przepraszam, że nie powiedziałam ci od razu, kiedy się domyśliłam. Po prostu... — spuściła wzrok. Jakaś jej część bała się, że zrani męża swoimi słowami. Że od teraz będzie wiedział, że ona w niego zwątpiła. — N-nie wiedziałam, jak zareagujesz, b-bo planowaliśmy tylko jedno dziecko a-a ja teraz... Chyba chciałabym też d-drugie? Nie w-wiem... — ostatnie słowa ledwo wydukała, zanim z jej oczu prosto na koc poleciały łzy.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#6
07.06.2025, 19:56  ✶  
Mężczyzna patrzył na swoją żonę jeszcze przez chwilę. Czuł to znajome, rozgrzewające mrowienie gdzieś pod mostkiem. Podobne kiedy pierwszy raz zobaczył ją jako kobietę, której świat zupełnie niesłusznie nie nauczył się jeszcze wielbić.
— Kiedy się domyśliłaś? — spytał łagodnie. Kiedy kobieta opuściła wzrok, jego własna głowa powędrowała niżej automatycznie. Dłonie powędrowały do jej policzków, aby nie pozwolić jej zbyt długo patrzeć w dół. — Nie uciekaj mi, Jo — dodał ciszej.

Kiedyś by się zawahał. Kiedyś myślał, że na nią nie zasługiwał, ale czasy kiedy Jolene Bletchley nie dostrzegała Julka, już dawno minęły. Obecnie miał przywilej nosić jej nazwisko zamiast swojego.
— Hej, hej, moja ty mądra, cudna czarownico — przesunął się z powrotem bliżej niej. Mężczyzna nie znał się na kobietach, ale znał się na Jo. Wszystkie wcześniejsze żarty traciły sens, kiedy jego Jo płakała. Czuł się jakby dostał w pierś. Jego palce od razu otarły spływające łzy. — Nie płacz, błagam. Nie masz za co przepraszać. Nigdy za takie rzeczy. To… — urwał, bo nie chciał powiedzieć to mnie boli, więc zamiast tego narodziło się: — Czy naprawdę… Dałem ci powód żebyś się bała? — przytulił ją do siebie mocniej, a następnie przesunął dłonią po plecach aż do karku. Robił tak zawsze, kiedy był zmęczony, zakochany i bardzo, bardzo pewny, że nie potrzebował niczego więcej. I prawdę mówiąc, obawiał się sam spytać o dziecko — jeszcze się nie odważył, jego głowa nie zakodowała, że niedługo będzie ojcem po raz drugi, nie wiedział, czy wszystko będzie dobrze. Nie miał pojęcia, jak zareagować, ale jej własny ból wbijał mu się pod skórę.
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#7
15.06.2025, 15:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.07.2025, 16:10 przez Jolene Bletchley.)  
Myślała, że już dawno przepracowała swoje problemy związane z odrzuceniem w dzieciństwie; przecież była żoną, matką, pracownicą szpitala i całkiem dobrze sprawdzała się w tych rolach. A jednak czasami, w bardzo stresujących sytuacjach, miała ochotę się schować albo uciec od problemów. Zupełnie jak ta zraniona dziewczynka, którą wciąż nosiła głęboko w środku.
Na szczęście teraz miała u swojego boku człowieka, który zawsze był dla niej wsparciem w tych chwilach słabości. Za każdym razem kiedy się oddalała, Julian wyciągał do niej rękę, pokazując, że zasługuje na miłość i troskę. Nie uciekaj mi, Jo. Nie chciała od niego uciekać, nie po raz drugi.
Podniosła wzrok, spoglądając na niego załzawionymi oczami. Kontury męża rozmywały się przed nią, ale jego ciepłe dłonie dodały jej otuchy. Płakała jeszcze przez jakiś czas, a on z czułością ocierał każdą łzę. Jakiś głosik wewnątrz Jolene szeptał "Jak można poświęcać tyle uwagi komuś takiemu jak ja?" ale zepchnęła te natrętne myśli na bok. Wiedziała, że jest kochana i że nie musiała hamować przed nim swoich emocji. Jedyne, czego Julek od niej oczekiwał, to szczerość.
Kiedy ją przytulił, przylgnęła do niego mocno. Dotyk męża działał na nią uspokajająco, tak, że po chwili była już w stanie odpowiedzieć.
— Ach... Nie, nie dałeś mi żadnego powodu do strachu. — mówiła, wtulona w jego ramię. Musiała zaprzeczyć, bo jej reakcja absolutnie nie była wywołana jego zachowaniem. — Jakoś nagle bardziej emocjonalnie reaguję na wszystko i nachodzą mnie irracjonalne myśli. To właśnie był jeden z symptomów. Plus teraz powinnam mieć okres, ale tak się nie stało, więc no... — pociągnęła nosem. Wyglądało na to, że po dzisiejszym wieczorze koc i koszula Julka będą całe w jej smarkach. — Pewnie nic co mówię nie ma sensu, ale to nie jest twoja wina Julian. Po prostu... No zaskoczyło mnie to.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#8
20.06.2025, 23:26  ✶  
— To dobrze, bo żem się zmartwił przez chwilę, wiesz?
Kompleksy nigdy nie były wdzięcznym tematem. Julek, który zwykle reagował na cudze dramaty wzruszeniem ramion, w przypadku Jo był gotów stanąć między nią a całym niebem, ziemią i tymi wszystkimi chędożonymi bogami, gdyby tylko powiedziała słowo, ale Jo czasami była, jaka była i właśnie dlatego miał ochotę potrząsnąć ją za ramiona. Jakim cudem ona tego nie widziała? Jakim cudem Jolene Bletchley, która wzięła na siebie całą ciężkość własnych demonów i jeszcze nauczyła się śmiać z nich na głos, mogła w ogóle pomyśleć, że Alice nie miała po niej tej iskry?
— Nawet jeśli to są tylko „irracjonalne myśli”, to masz do nich prawo, bo są twoje — zawyrokował. Odchylił się delikatnie do tyłu, żeby spojrzeć na nią uważniej. — Jesteś cudem, kobieto — czasem mówił to spojrzeniem, gestem, pocałunkiem albo uśmiechem podszytym zdziwieniem, że wciąż go wybrała. Słowa natomiast wypłynęły same. Czuł, że musiał jej to powiedzieć. — Więc nie płacz już, Jo. Domyślam się, że musiałaś być zaskoczona. Nie planowaliśmy dwójki — mruknął i jeszcze raz cmoknął jej skórę pod okiem.
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#9
06.07.2025, 18:13  ✶  
— A ja martwiłam się, że ty się zmartwisz i przez to jeszcze bardziej się stresowałam. — tak to już właśnie było, kiedy zamiast szczerze o wszystkim porozmawiać, hodowało się w głowie paranoiczne myśli. Na szczęście po latach małżeństwa, Jolene potrafiła już rozpoznawać tego typu sytuacje, zanim przeistoczyły się w awanturę (nie, żeby mieli z Julkiem wiele takich kłótni). Wiedziała też, że może powiedzieć mężowi o wszystkim co jej leży na sercu, bez obawy, że on się na nią obrazi.
Bo Julián Bletchley był nie tylko miłością jej życia, ale też najlepszym przyjacielem oraz człowiekiem, przed którym nie musiała niczego ukrywać. Który akceptował ją taką jaka jest, nawet jeśli wiązało się to z powracającymi co jakiś czas irracjonalnymi myślami. Masz do nich prawo, bo są twoje. Jak zawsze ten głupek miał rację. Zresztą, były to tylko durne myśli, które nie odzwierciedlały ich miłości oraz zaufania. Powinna skupić się na tym, co naprawdę się liczyło, czyli na reakcji męża. A ten, mimo chwili zmarwienia, zapewniał ją teraz, że była cudem.
Jo odetchnęła głęboko. Czuła się już znacznie lepiej, ale Julian poruszył kolejną kwestię, którą musieli obgadać.
— Nie, nie planowaliśmy. — odpowiedziała, kładąc głowę na ramieniu męża. — Dlatego na początku trochę się wystraszyłam, ale... Ale potem naszła mnie myśl, że w sumie czemu nie? — dopiero kiedy wypowiedziała, te słowa, zrozumiała jak absurdalnie brzmiały. Czemu nie, mówiła o powiększeniu rodziny z taką lekkością, jakby rozmawiali o tym, co zjeść na obiad. To skojarzenie sprawiło, że Bletchley zaśmiała się cicho. — Nie wiem... Powinniśmy to jeszcze przemyśleć.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#10
28.09.2025, 17:10  ✶  
— Cokolwiek zdecydujesz, to już wiem, że będzie dobrze. Ja się nigdzie nie wybieram, więc sama na pewno nie będziesz — skwitował i przyciągnął ją bliżej do siebie tak żeby jej głowa spoczęła na jego klatce.

Mężczyzna nie wyobrażał sobie życia bez tej kobiety. Była połową jego duszy, echem myśli i serca. Każdy drobny gest, uśmiech Jolene sprawiał, że świat stawał się jaśniejszy, a problemy mniejsze. Z tego pwoodu myśl o tym, że mógłby kiedykolwiek wstać z łóżka i nie zobaczyć jej twarzy, wywoływała w nim dosłowny ból.

„W sumie czemu nie…”, te słowa brzmiały dziwnie, nie na miejscu, kiedy dotarło do niego, że rozmawiali o drugim dziecku. Julian jednak nie mógł w sobie znaleźć cienia sprzeciwu. Przynajmniej jeśli chodziło o Jolene, ponieważ była jego punktem odniesienia, stałą, która nie wymagała pytań ani wątpliwości. Który mógłby go powstrzymać, więc w istocie… czemu nie?

Jedyna czerwona lampka, obawa, gryząca i wredna niepewność, wkradła mu się do głowy. Tego samego rodzaju, która towarzyszyła mu, kiedy opiekował się jego malutką Alice. Czy był w ogóle dobrym ojcem? Czy potrafił zapewnić dziecku bezpieczeństwo, miłość i spokój, których potrzebowała? Myśl o tym ściskała mu serce, mimo że wiedział, że jego miłość do Jolene oraz Alice była bezwarunkowa.

Rozważania zakończyły się naturalnie, kiedy życie samo wprowadziło decyzję w czyn — dziewięć miesięcy później na świat przyszła druga Bletchyówna.
Koniec sesji


you've
taken your rightful place
at the table of kings

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Jolene Bletchley (1537), Julián Bletchley (1341)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa