• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 13.09 Keyleth & Elias] Mirror mirror on the wall

[Jesień 72, 13.09 Keyleth & Elias] Mirror mirror on the wall
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#1
30.06.2025, 13:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.07.2025, 12:40 przez Keyleth Nico Yako.)  
13.09

Keyleth spaloną noc zniosła zaskakująco dobrze. Właściwie była prawdziwą szczęściarą bo nic jej się nie stało, a że cały swój dobytek nosi na plecach, zaś Rejwach nie został sprowadzony do stanu jednego krzesła stojącego na pogorzelisku, to w sumie też za bardzo nic nie straciła. I wszyscy fajni ludzie, których poznała po przyjeździe też mieli się dobrze. Wszyscy?

No nie wiedziała co z Electrą, musiała też koniecznie zajrzeć do Eliasa. Może i zamienili ze sobą kilka słów jedynie, spędzili miłe popołudnie na zalewaniu siebie wzajemnie historiami własnego życia, ale Key dobrze się czuła w jego towarzystwie, nawet jeśli to była głównie intuicja i nie potrafiła do końca wyjaśnić co ich prawdziwie łączy, gdzie leży ten wspólny mianownik.

Dlatego trzynastego, niepomna na zachodnioeuropejskie przesądy związane z tą datą, wyruszyła sprawdzić czy lustrzanemu chłopcu nic nie jest. Oczywiście przybrała właściwą skórę - Nico żeglarz był tym, który sprawiał, że Elias uśmiechał się bardziej, więc był w sumie naturalnym dla niej wyborem.

Kiedy tylko zobaczyła, że zakład stoi, niemal podskoczyła od entuzjazmu i nie czekając dłużej wparowała przez drzwi wejściowe szukając swojego ulubionego sprzedawcy szkła.
– Elias nic Ci nie jest! – niski głos hinduskiego żeglarza uderzył w jej uszy i przypomniała sobie jaką tożsamość ukradła tym razem. – Wybornie! – męski chwyt na ramionach i nieco niezręczne odsunięcie się od zapewne skonfundowanego mężczyzny, z którym właściwie oficjalnie rozmawiali ledwie kilka minut o portalach do innego świata, a potem nieoficjalnie już jako Keyleth gadała z nim kilka godzin. Może nie przemyślała tego jakoś tak... najrozważniej.

– Z Key martwiliśmy się bardzo, że Cię zmiotło, ale widać, że umiesz igrać z ogniem. – próbowała wybrnąć nieco niezręcznie, odsunęła się o krok od niego dopiero teraz zdając sobie sprawę, że rzemieślnik z pewnością był w połowie jakiejś roboty, myśli i działania, które zostało brutalnie przerwane jej najściem. Żeglarz Nico rozejrzał się po wnętrzu zakładu i pokiwał głową w zamyśleniu drapiąc się po karku jak pies z natrętnymi pchłami – Dużo sprzątania hę? Może pomogę? Nie mam w sumie za wiele teraz do roboty – zaproponował w ramach zadośćuczynienia za nadmiar własnego entuzjazmu.

ᴀʟᴄʜᴇᴍɪsᴛ ᴏꜰ ɢʟᴀss
what is the point
in having a mind
if you do not use it
to make judgements
178cm wzrostu; zielone oczy; ciemnobrązowe kręcone włosy; trzydniowy zarost na twarzy; dołeczki w policzkach; lekko przygarbiona postura; chód opieszały, nieco niezgrabny

Elias Bletchley
#2
01.07.2025, 21:26  ✶  
Pobyt na wsi przysporzył Bletchleyowi tyle samo radości ile problemów: z jednej strony zdołał trochę odpocząć po horrorze jakim okazała się noc pożarów w Londynie, a z drugiej dręczył go wątpliwości. Zarówno te związane z losem jego bliskich, jak i tym, jak miał ruszyć z... pomocą w rozkręceniu lokalu na nowo. Nie żeby narzekali na brak zamówień. Gdyby nie chaos panujący dalej w mieście, pewnie szefostwo zaczęłoby się rozglądać za nowym szklarzem. Ludzie dobijali się drzwiami i oknami, żeby załatwić sobie w miarę szybki termin remontu po tym, jak połowę okien w magicznej dzielnicy trafił szlag. Ale sam lokal zdecydowanie mógł... Eliasz wzdrygnął się, gdy nagle usłyszał obok znajomy głos.

— Co... A hej! — Poklepał mocno Nicholasa po plecach w ramach powitania, pozwalając się nawet krótko objąć. — Tak, jakoś to wszystko przetrwałem. Względnie — próbował wytłumaczyć, szybko dochodząc jednak do wniosku, że tłumaczenie się z tego, czego doświadczył podczas Spalonej nie miało dużego sensu.

Po tamtej nocy chyba każda osoba obecna w mieście miała swój bagaż doświadczeń. Cieszył się z tego, że miał szansę zobaczyć znajomą twarz, jednak w tej chwili głowę zaprzątały mu dość poważne problemy. A jednak komentarz mężczyzny wybił go na moment z rytmu, co zasygnalizował dość jawnie, marszcząc mocno brwi. Wybornie?, powtórzył w myślach, próbując przetrawić te słowo.

Zdziwienie przekształciło jego rysy twarzy w minę zbliżoną do tej ukazywanej na co dzień raczej nie przez ludzi, a koty srające po nocach przy bocznym wyjściu z pracowni na tyłach lokalu. Przekrzywił lekko głowę w bok, przyglądając się koledze, aby zaraz omieść spojrzeniem wnętrze Alchemii. Czy on miał jakieś problemy ze wzrokiem? Nie było wybornie! To była katastrofa. Apokalipsa wręcz! Zwłaszcza dla kruchego bletchleyowego serca, które cierpiało na nerwice natręctw. Sprzątanie po Spalonej Nocy...

To była trauma. Metafizyka. Manifestacja chaosu i nieporządku w czystej postaci. Gdyby nie to, że trzymał się z daleka od kłopotów, to chyba pourywałby łby osobom, które były odpowiedzialne za straty poniesione przez lokal. Na Merlina, to niby było tylko jego miejsce pracy, ale przez te wszystkie miesiące zdążył przywiązać się do swojej pracowniczej rutyny. Miał klientów. Miał okazy z ekspozycji o które dbał. Miał projekty, które chciał zrealizować. A teraz? Eliasz wzruszył ciężko ramionami, rozglądając się na prawo i lewo.

— Jeśli mam być szczery, to pył był gorszy. A ludzie to już w ogóle... Do dupy — skomentował, krzywiąc się na wspomnienie napadu na sąsiadkę. Chrząknął parokrotnie, jakby dym ze Spalonej dalej łaskotał go w gardle. — Cóż, pomocy nie odmówię. Jakiś widzisz, jest tragedia. Chlew po prostu. Tylko stado świń tu wpuścić.

To nie był pierwszy dzień sprzątania w lokalu. Rzadcy goście mogliby nawet stwierdzić, że było tu całkiem czysto. Regały i półki zostały doprowadzone do stanu używalności, szklane eksponaty już cieszyły oczy, a okna zostały wymienione w trybie ekspresowym po tym, jak część z nich popękała lub została wybita przez wandali szukających fantów. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł, żeby okraść pracownię z oprzyrządowania znajdującego się na zapleczu. W każdym razie: dla większości osób lokal był... w stanie używalności. Eliasz widział tutaj jednak mnóstwo uchybień pomimo tego, że ciskał chłoszczyść na wszystkie strony.

— Jak dobrze jesteś zapoznany z zaklęciami czyszczącymi?
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#3
03.07.2025, 12:54  ✶  
Czasami tak było, że kradziona tożsamość stawała się silniejsza, niż jej własna. Nie miała co prawda problemu z rozróżnieniem siebie od... siebie, ale rzeczywiście można było zauważyć, że w zależności od tego jaką twarz miała Nico, tak potrafiła mieć osobowość... nieco inną.

Nico marynarz był lekkoduchem i absolutnie chciał przecież, by wszyscy dobrze wokół niego się czuli (nie żeby Keyleth nie miała takich marzeń i aspiracji, o nie!). Zobaczył ten dyskomfort Eliasa, zobaczył jak ucieka wzrokiem w stronę zdewastowanego zakładu i aż nim potrząsnął (oczywiście w przyjacielski i niegroźny sposób).
– Och dajże spokój! Przecież chodzi mi o to, że wybornie, że Ty żyjesz, że jesteś cały! Tak się cieszę! Jesteś dobrą duszą i to miasto, cóż... nie wiem jak dla innych, ale dla mnie straciłoby wiele, gdyby wiesz, gdyby Ciebie w nim zabrakło! – uśmiech nie schodził z jego twarzy, dłoń powędrowała ku włosom, które zostały ochoczo zmierzwione, naruszając wszelkie zasady poszanowania przestrzeni osobistej. Z drugiej strony, czyż skali nie wyznaczał popiół z niebios palący wszystko i wszystkich? Nico pozostawał ślepy i głuchy na to, że tego typu gesty byłyby niemile widziane. Gdyby weszła do tego zakładu te kilka dni temu Nico absolwentką Hogwartu, ta interakcja zapewne wyglądałaby zupełnie inaczej. Ale tak się nie stało...

Na wzmiankę o świniach podparł się pod boki i chrumknął próbując (tylko troszkę, troszeńkę desperacko) rozśmieszyć kolegę. Zaraz potem jednak dodał jowialnie:
– Ja i sprzątanie? Mój drogi urodziłem się z miotłą w ręku! – rozpostarł ręce jak sztukmistrz magik iluzjonista, jakby gotów do czarowania, ale szybko, szybciutko przypomniał sobie że ups - przecież różdżka jest do tego działania niezbędna. Szybko więc wyciągnął swoje hebańkowe cudo. – Rozkazuj mi, razem szybciej się z tym na pewno uporamy.
ᴀʟᴄʜᴇᴍɪsᴛ ᴏꜰ ɢʟᴀss
what is the point
in having a mind
if you do not use it
to make judgements
178cm wzrostu; zielone oczy; ciemnobrązowe kręcone włosy; trzydniowy zarost na twarzy; dołeczki w policzkach; lekko przygarbiona postura; chód opieszały, nieco niezgrabny

Elias Bletchley
#4
06.07.2025, 00:13  ✶  
Bletchley też na co dzień starał się zachować pogodę ducha. Z uporem maniaka walczył o to, żeby nie dać się wciągnąć w te wszystkie problemy targające miasto. Konflikt Ministerstwa Magii ze Śmierciożercami. Odpały arcykapłanki z lokalnego kowenu. Napady na sabaty. A jednak wychodzi na to, że kiedy ktoś bierze sobie na cel twoje rodzinne miasto, to jednak nie da się tak łatwo z tego wycofać, pomyślał przelotnie. Czy tak samo czuli się mieszkańcy Doliny Godryka, gdy Śmierciożercy przypuścili atak na obchody Beltane parę miesięcy temu? Elias pokręcił gwałtownie głową, odsuwając od siebie tę myśl.

— Taak, ja też się cieszę — przyznał z niejakim rozrzewnieniem. — Zdecydowanie wolę żyć niż nie żyć. A podejrzewam, że akurat tamtej nocy miałem dość równe szanse na to, aby wylądować z obydwoma wynikami.

Skrzywił się lekko. Może jednak temu brygadziście należały się jakieś podziękowanie? I tej kobiecie, która stanęła w obronie sąsiadki? Bądź co bądź, wprowadziła tyle chaosu do sytuacji, że koniec końców jakoś im to wszystko pomogło. Ech, ciekawe ile mu zajmie powrót do normalności. Tydzień? Dwa? Miesiąc? Więcej? Sporo raczej zależało od tego, jak reszta miasta poradzi sobie z tą sytuacją. Jeśli Ministerstwo Magii zostawi ich samych sobie, to mogło to się przeciągnąć nawet do początku przyszłego roku... Wzdrygnął się na samą myśl, wracając spojrzeniem do Nico.

— Świetnie — odparł z ulgą w głosie, uśmiechając się szeroko. — Bo tak się właśnie składa, że Szklana Alchemia pilnie potrzebuje specjalisty, który będzie w stanie przywrócić ją do dawnej świetności. To znaczy... Do stanu sprzed paru dni.

W sumie doprowadzenie lokalu do stanu używalności było w dużej mierze obowiązkiem właściciela i innych pracowników, jednak... Prawda była taka, że po Spalonej Nocy sprzątanie było na szarym końcu listy priorytetów. Bądź co bądź, należało sprawdzić sytuację pośród dostawców składników rzemieślniczych operujących na terenie miasta. Skontaktować się z urzędami czy innymi pośrednikami, co by upewnić się, czy oficjalne łańcuchy dostaw do Londynu nie zostaną przerwane.

Jakby tego było mało inni pracownicy byli też delegowani do obsługi klientów o wysokim priorytecie. Nic dziwnego, że pośród tego wszystkiego to właśnie Eliasz zwrócił uwagę na tego, że wypadałoby, żeby wnętrze Szklanej Alchemii jakkolwiek się prezentowało, biorąc pod uwagę okoliczności. I to jak w ogóle wyglądały teraz magiczne dzielnice Londynu. Ciesz się, że teraz masz pomoc, skomentował bezgłośnie, przeskakując wzrokiem między Nikosiem, a poszczególnymi regałami.

— No dobra, to... Spróbuj wywabić jakoś to gówno z podłogi, co? — Uniósł lekko but i stuknął czubkiem o osmolony kawałek podłogi. — Moje chłoszczyść jakoś nie chciało zadziałać, ale może tobie się uda. Na statkach pewnie bywają gorsze rzeczy do sprzątnięcia, co? — Zmarszczył czoło, przesuwając się w stronę głównej lady sprzedażowej. — Jak czasem bywam na przystani, to na tych okrętach non-stop ktoś się kręci. Po długich podróżach pewnie trzeba je jakoś eee odnowić?
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#5
10.07.2025, 14:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.07.2025, 14:52 przez Keyleth Nico Yako.)  
Nico uśmiechnął się szeroko, widząc w końcu zrozumieniu w oczach kamrata. – No ja też zdecydowanie wolę tę opcję, chociaż już słyszałem, że niektórzy kiedy już nieżyją, to jednak potem żyją i to nie z powodu voodoo, a całkiem sprytnie poprowadzonej linii genetycznej. Zastanawiam się zawsze jak to działa, nie jestem zbyt lotny w sprawach przyrodniczych, ale jestem ciekaw, czy czarodzieje decydujący się na związki biorą pod uwagę również magiczne właściwości swoich rodzin i wiesz... duchów, które czynią tą krew wyjątkową. – Genetyka? Nie znam. Nie uważałam na lekcjach. Paplał cokolwiek rad z towarzystwa, też - nie uszło mu to uwadze - Elias zdawał się szczęśliwszy z powodu jego obecności tutaj w męskiej formie, niż kiedy spotkali się w Kotle kiedy był dziewczyną. Oczywiście mężczyzna zarzekał się że po prostu kocha towarzystwo kobiet, ale może to była jakaś bolesna miłość, bo teraz więcej w nim było swobody. Swobody, która Keyleth bardzo lubiła, więc absolutnie nie zamierzała porzucać swojej maski rezolutnego żeglarza.

Dla takiego szerokiego uśmiechu warto było nim pozostać.

– Aye aye kapitanie! Się robi! – zasalutował wesoło, kilkukrotnie jednak machając różdżką "tak na próbę". Odzwyczaić się można było, gdy moc szła tak prostą drogą skumulowaną w dłoni. – Jest wywabić gówno z podłogi! – powtarzała zasłyszane na statkach odpowiedzi załogantów, czyniąc niejako Eliasa kapitanem tego statku, nawet jeśli jego pozycja w sklepowej hierarchii była na tyle niska, że owe gówno było jego zmartwieniem. Zaraz potem Nico jednak zmarszczył czoło w powadze i skupieniu, splatając moc, która mogłaby wydobyć czernidło z podłoża, nie uszkadzając przy tym rzeczonego podłoża.

Na trzy czte i...

Translokacja ◉◉◉○○, wyciąganie brudu z ziemi
Rzut Z 1d100 - 72
Sukces!


...RY!

Czarne muldy zaczęły sączyć się ku górze i bezczelnie lewitować sobie czekając na dalsze rozkazy, a powierzchnia, którą udało objąć się tą zabawą w sprzątanie pokładu była... całkiem zacna. W porównaniu z porażkami, które odnosił punkt za punktem podczas pożaru, teraz Nico aż promieniował mało subtelną męską dumą, że nie zawiódł kompana i rzeczywiście coś tam jednak potrafił.
ᴀʟᴄʜᴇᴍɪsᴛ ᴏꜰ ɢʟᴀss
what is the point
in having a mind
if you do not use it
to make judgements
178cm wzrostu; zielone oczy; ciemnobrązowe kręcone włosy; trzydniowy zarost na twarzy; dołeczki w policzkach; lekko przygarbiona postura; chód opieszały, nieco niezgrabny

Elias Bletchley
#6
19.07.2025, 22:18  ✶  
— Trudno mi na to odpowiedzieć — odparł z kwaśną miną, ledwo powstrzymując się przed tym, żeby nie podrapać się czubkiem różdżki po potylicy. Zupełnie jakby gest ten miał jakoś rozbudzić jego rozleniwione szare komórki, które zdawały się nadal dochodzić do siebie po koszmarze Spalonej Nocy. — Musiałbym popytać siostry, tak myślę. Ona częściej zajmuje się truposzami ode mnie. Można by wręcz powiedzieć, że to jej konik.

Wzdrygnął się na brzmienie własnych słów, mimowolnie zerkając w stronę witryny wychodzącej na główną ulicę. Jeszcze parę dni temu mógłby z dumą rozpowiadać, ze zmarłych widywał co najwyżej na pogrzebach i starych zdjęciach z albumów lub gazet. No i w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie w formie duchów, ale to raczej nie do końca się liczyło, skoro rozmawiali o trupach trupach. Tak było do niedawna i ten stan rzeczy całkiem mu odpowiadał.

A potem podczas pożarów był świadkiem tego, jak jeden przypadkowy facet dokonał samozapłonu. Czy właściciele okolicznych lokali znaleźli jakiś martwych ludzi, kiedy przybyli do magicznej dzielnicy, aby sprawdzić straty po Spalonej Nocy. Elias pokręcił gwałtownie głową. Nie powinien się teraz na tym skupiać. Miał inne rzeczy do roboty. Poza tym nie był medykiem. Nie był nekromantą. Był tylko szklarzem, więc tak naprawdę jego ingerencja na nic dobrego by się nie zdała, gdyby wylądował w takiej sytuacji.

— Chociaż nie przypominam sobie, żeby krew miała cokolwiek wspólnego z nieśmiertelnością lub wracaniem z martwych — dodał na koniec dość niepewnym tonem. Reszta rodziny wyrażała duże większe zainteresowanie naukami przyrodniczymi od niego. — Co... hmm… ty o tym myślisz? Albo słyszałeś?

Zasalutował krótko mężczyźnie, gdy ten nazwał go kapitanem.

— Jeśli kiedyś znudzi ci się pływanie na otwartych wodach, to przynajmniej wiesz, ze zawsze możesz otworzyć firmę od sprzątania i remontów — pochwalił Nicholasa, wychylając się zza lady, co by przyjrzeć się efektom rzuconego zaklęcia. — Oby tylko z całą resztą poszło tak łatwo... Cholera wie, co było w tym dymie i pyle. — Westchnął żałośnie. — Ministerstwo powinno zorganizować jakąś swoją ekipę od tego wszystkiego. Skoro ten ogień był na tyle dziki, że rozlał się po całym kraju, to kto wie, czy nie ma w tym jakiegoś zagrożenia...biologicznego. Albo epidemiologicznego!

Elias bywał podatny na sugestie w kwestii tego rodzaju historii. Może to wszystko był jakiś spisek, a głównym celem ataku na Londyn wcale nie było spalenie części magicznej dzielnicy, a zaaplikowanie czegoś mieszkańcom? Dymu halucynogennego? A może chodziło o testowanie jakiejś choroby i zarażenie jak największej ilości osób z tego regionu kraju? Gdzieś z tyłu głowy Bletchleya zaczynała palić się czerwona lampka...
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#7
28.07.2025, 10:57  ✶  
– Ale nieźle! Siostra robiąca w trupach! Zawsze chciałem mieć rodzeństwo, ale no... matula mówiła, że mnie tyle, że czuje się jakby miała co najmniej piątkę. Więc się nie złożyło. – mówił lekko, nie poświęcając wiele czasu na żałobę po zmarłej, choć w sumie miało to miejsce dość niedawno temu. Razem z mamą wierzyły w krąg materii, ducha, w niekończący się przepływ energii. A to znaczyło, że może i była martwa, ale wcale nie.

– Nie? Krew oczywiście że ma! Podobnie jak woda. Czasem jakieś kamienie. Alchemicy się na tym bardziej znają, ale hej, to Tobie bliżej alchemika niż mi! Widziałem cuda które robisz ze szkiełkami i jak je kolorujesz za pomocą czegoś, co wcale nie ma tego koloru wcześniej! Dla mnie to totalnie wiedza tajemna wiesz... na statku robimy bardziej w drewnie i tej no... powietrzu. Ale to też ja nie ogarniam jak to jest, że ten statek płynie, od tego są mądrzejsze głowy. Ja tylko wybieram i popuszczam żagle jak mi każą. Ot, cała filozofia. – Co prawda Nico - ten prawdziwy, który też miał na imię inaczej, ale jego obcobrzmiące imię wyleciało jej z głowy - opowiadał jej z całkiem niezłym detalem o aerodynamice żagli, nawet w pasji namalował jej to wszystko na serwetce, tłumacząc jakie siły działają na napięte płótno. Tylko że ją z tego wszystkiego najbardziej interesowała energia, pasja, to jak świeciły mu się oczy, gdy przedstawiał jej pracę na statku, a nie jakieś tam... fakty.

Firma do sprzątania! Ha! Czy tak mogliby się ogłaszać włamywacze?
– Już mi się znudziło, wiesz przybyłem tutaj do Londynu i to mój pierwszy raz w tej metropolii i jest bardzo ciekawie. Bardzo kolorowo. No teraz czarno, co nie? – poprawił się speszony, również faktem, że pożar w którym zginęło setki, może tysiące ludzi (setki tysięcy?) stanowił dla niego w pewnym sensie atrakcję turystyczną. Spoważniał dopiero na wzmiankę o tym co było w dymie i pyle. – Tak myślisz? Och... o nie... wiesz co, moja matka miała kryształy na oczyszczenie organizmu i koniecznie musimy sobie załatwić kadzidła, które przeganiają złe duchy z płuc. – pokiwał z przekonaniem głową. – Na Nokturnie jest taki jeden sklep w którym mogliby to nam ulepić. Tak mi się wydaje. – na Nokturnie było wszystko i energia tam przepływała lepiej według Key niż gdziekolwiek indziej (jak również cudza własność przepływała... z rąk do rąk...), ale teraz zdawało jej się to bardzo dobrym pomysłem. – Dobra Elias, co jeszcze jest do roboty? Gadaj, jedna podłoga to nie czysty zakład, a wiesz, jak razem szybciej skończymy, to szybciej przyjdzie przerwa na lunch – zachęciła go tym, czym sama zachęcała się najlepiej. Może chłopak miał coś dobrego na drugie śniadanie? Trochę głupio było węszyć za jego torbą już teraz...

ᴀʟᴄʜᴇᴍɪsᴛ ᴏꜰ ɢʟᴀss
what is the point
in having a mind
if you do not use it
to make judgements
178cm wzrostu; zielone oczy; ciemnobrązowe kręcone włosy; trzydniowy zarost na twarzy; dołeczki w policzkach; lekko przygarbiona postura; chód opieszały, nieco niezgrabny

Elias Bletchley
#8
28.07.2025, 16:24  ✶  
Przynajmniej nigdy nie przyprowadziła żadnego truposza na rodzinną kolację, pomyślał przelotnie, wzdrygając się na myśl o tym, że siostra mogła w pewnym momencie zacząć spotykać się z jakimś ghoulem. Albo wampirem. Cholera, nie wiadomo, co gorsze. Jedno cuchnie zgnilizną, a drugie pewnie nawet nie może się najeść i napić tym co wszyscy. Czy krwiopijcy faktycznie nie mogli spożywać ludzkich posiłków? A może była to tylko plotka... Eliasz zmarszczył lekko czoło.

— Chyba prędzej zaufałbym kadzidłom twojej matki niż współczesnej medycynie — odparł przyciszonym głosem. — Jak na mój gust medycy zdecydowanie zbyt często chcą przeprowadzać jakieś magiczne ''naświetletnia''. A cholera wie, co ta magia robi z naszymi ciałami. Równie dobrze mogą nam zaszczepiać jakieś choroby, żeby potem nas zmuszać do wydawania kasy na rehabilitacje albo kupowanie leków i szczepionek!

Bletchley już otwierał usta, aby mówić dalej, jednak wtedy Nicholas spytał o ich wspólną robotę.

— Hmm… Teoretycznie mam jeszcze do sprawdzenia część magazynową. Jeśli to coś, co się interesuje. — Zerknął pytająco w stronę Nicholasa. Ostatnio wyrażał spore zainteresowanie wytworami ''Szklanej Alchemii', a raczej nie zapowiadało się, aby miał w najbliższym czasie zobaczyć zaplecze. A tak można było upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. — Wprawdzie główna pracownia zbytnio nie ucierpiała, ale kto wie, czy ta okropna sadza i tam się nie wdarła. Mam tam parę pudeł z niedokończonymi lub porzuconymi przez klientów zamówieniami, więc dobrze  y było to przejrzeć. Więc... Zapraszam?

Ruszył niepewnie w stronę drzwi oznaczonych plakietkami ''Nieupoważnionym wstęp wzbroniony'' i ''Tylko dla pracowników''. Teoretycznie dalej było sporo do zrobienia na sali sprzedażowej, ale nie chciał za bardzo wykorzystywać Nicholasa do tego typu robót. Nie był tutaj oficjalnie zatrudniony, a jednak gruntowne prace remontowe znacznie różniły się do zwykłego popylania między półkami z różdżką i miotełką. Zwłaszcza, że jedyne co mógł zaproponować w zamian za pomoc, to własne towarzystwo i dość standardowy obiad.

— Wnętrze na szczęście zbytnio nie ucierpiało, jeśli chodzi o główną pracownię — wyjaśnił Eliasz, uchylając drzwi i puszczając Nicholasa przodem. — Budynek i tak był stworzony z myślą o tym, aby wytrzymać wysokie temperatury, chociaż... Patrząc na to, co spotkało inne lokale, to gdyby pożar nie został opanowany przed świtem, to i z tego miejsca mogłaby zostać kupka kamieni.

Ściany warsztatu były wykonane z grubego kamienia, choć przy bliższych oględzinach można było zauważyć, że czas i codzienna długotrwała praca zdołała już odcisnąć na nim swoje piętno. Na wysokości stołów formierskich widać było odbarwienia od żaru, zacieki po eliksirach, a tu i ówdzie niewielkie pęknięcia. W rogach pomieszczenia znajdowały się plamy, których nie udało się jak dotąd nikomu usunąć. Ba, większość pracowników pewnie nawet nie pamiętała, co je wywołało. Ogień? Zaklęcia? A może po prostu nieostrożna praca i nieskalibrowane maszyny? Okna też nie należały do najczystszych: widać było na nich zadrapania, odpryski i ślady sadzy.

— Tam znajduje się nasz główny piec hutniczy — zagaił, wskazując rozbudowaną konstrukcję pod jedną z bocznych ścian. — Oprócz tego mamy tutaj stanowiska z palnikami, stoły formierskie... Wykorzystujemy też maszyny do srebrzenia, piaskarki i urządzenia do cięcia szkła. W zależności od potrzeb jesteśmy w stanie hmm odsunąć na bok czarodziejskie składniki rzemieślnicze i pójść w bardziej standardowe wyroby. Niższa cena. I tak dalej.

Przez pewien czas pewnie będzie to dla nas nowa norma, pomyślał przelotnie Bletchley. Wątpił, aby wszystkich w Londynie było stać na korzystanie z ich usług. Ceny pójdą w górę, gdy tylko mieszkańcy miasta zorientują się w jak złym stanie znajdują się ich lokale. Nie wspominając o właścicielach większej ilości mieszkań, które były wykorzystywane pod wynajem. Landlordzi będą chcieli jak najszybciej przywrócić lokale do stanu używalności. Na samą myśl o tym Eliasza rozbolała głowa.

— A tam — wskazał na pół-otwarte pomieszczenie zabudowane z trzech stron, a więc otwarte z jednej strony na resztę warsztatu. — Mamy część magazynową. Regały pełne świecidełek i szkiełek.
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#9
18.08.2025, 16:31  ✶  
Nico miał obszerną wiedzę o świecie. Ze względu na swoje podróże, na fascynacje odmienną kulturą, na wymuszone programem szkoły opanowanie magii bez różdżki mógł się popisać specjalistyczną wiedzą o której wielu uczonych nie miało pojęcia.

Mógł też wykazać się absoutną ignorancją jeśli chodzi o dziedziny z któymi nigdy zbyt wielkiej styczności nie miał, albo którego styczność opierała się na... byciu córką szamanki.

Wzdrygnął się na wzmiankę o naświetlaniach i żarliwie zapewnił Eliasa, że myśli tak samo, po czym zaproponował, że w następnym miejscu odpali kadzidła, bo akurat ma ich w torbie kilka.
— To na złe duchy. Boją się tego zapachu. — zaproponował, ale och nie tu nie tu! z trudme powstrzymał się by nie pociągnąć rzemieślnika we wskazaną stronę. PORZUCONE I NIEOPŁACONE ŚWIECIDEŁKA! CHAOS POŻARU! To było miejsce idealne dla niej ponieważ kochała świecidelka. Zwłaszcza takie niekochane, które ona mogła ukochać. Ciemne oczy hindusa świeciły się z ekscytacji, gdy dalej był oprowadzany po sklepie i części teraz dedykowanej do pracy. Uśmiechał się przyjaźnie i machał wszystkim, jeśli kogokolwiek mieliby spotkać.
— Wspaniale, to najszybciej nam pójdzie jeśli się rozdzielimy co myślisz? Te pudła och, one byłyby łatwopalne, dobrze że macie takie grube ściany totalnie. — zezował na pudła i już wyobrażał sobie te cudne figureczki, które będzie mógł potem postawić na swoim okienku w Rejwachu.

Nie potrzeba było większej zachęty, żeby Nico poszedł buszować między regałami, próbując być możliwie najzłodziejszym złodziejem.

A wszystko tak pięknie błyszczało... Krew szumiała w uszach. Być może zakochała się. Nawet znalazła w jednym pudełku kryształowe serce.

Szkoda tylko, że w ferworze okradania sklepu czyszczenia z ładniejszych zabawek półek, nie zauważyła, że jej forma rozmyła się, a kędzieżawa głowa hinduskiego żeglarza, powróciła do stanu kędzieżawej owszem głowy przemiłej afrykanki lubiącej dobrze zjeść.
ᴀʟᴄʜᴇᴍɪsᴛ ᴏꜰ ɢʟᴀss
what is the point
in having a mind
if you do not use it
to make judgements
178cm wzrostu; zielone oczy; ciemnobrązowe kręcone włosy; trzydniowy zarost na twarzy; dołeczki w policzkach; lekko przygarbiona postura; chód opieszały, nieco niezgrabny

Elias Bletchley
#10
24.08.2025, 11:54  ✶  
— A... Czemu tego konkretnego zapachu? — zapytał z nutką zainteresowania w głosie, przyglądając się kadzidle. — To jakaś specjalna mieszanka ziołowa, które ma... eee… przeciwdziałać działaniom duchów? — Podrapał się na głowie. Nie znał się zbytnio na zjawach, a jego dotychczasowe doświadczenia ograniczały się raczej do nielicznych spotkań ze zmarłymi nawiedzającymi szkolne mury Hogwartu. — Słyszałem, że niektórzy próbują pieczętować swoje domy lub otulać je siatkami zaklęć przeciw zjawom... Nie wiem na ile jest to efektywne, ale o kadzidłach na duchy jeszcze nie słyszałem.

Z tyłu głowy kołatała mu myśl, że kowen Whitecroft na pewno posiadał podobne specyfiki. Bądź co bądź, co poniektórzy kapłani i kapłanki specjalizowali się w komunikacji z duchami lub wypędzaniu ich z tego świata. Na pewno potrzebowali do tego jakichś akcesoriów, żeby złagodzić cały proces. Albo jakoś przyciągnąć dusze zza zasłony, aby wzięły pod uwagę powrót na ten świat? Ciekawe, czy duchy są wrażliwe na zapachy, pomyślał niespodziewanie. Czy fanatyk herbaty owocowej zareagowałby jakoś szczególnie, gdyby próbowano go wywołać kadzidłami na bazie słodkich suszonych owoców?

Zmarszczył czoło, przyglądając się pudłom, którymi mieli się zająć. Faktycznie było ich nieco zbyt wiele, aby każdy przedmiot sprawdzali razem po kilka razy. Poza tym, to nie była pełna inwentaryzacja towaru. Na takową przyjdzie jeszcze czas, kiedy cały ten burdel po Spalonej Nocy w końcu zostanie uprzątnięty, a miasto wróci do swojego dawnego rytmu życia. Generalny remont, wymiana osprzętowania i ewidencja towarów obecnych na sklepie... Eliasz zaczynał odnosić takie dziwne wrażenie, że wszystkie te elementy reorganizacji pracowni przypadną na najgorszy możliwy okres w roku, czyli Yule. Kiedy połowa czarodziejskiej społeczności nagle zorientuje się, że chcą jakichś ozdób lub zmian w domach.

— Dobry pomysł — podjął Bletchley, wsuwając dłoń do kieszeni spodni i wyciągając z nich cały bloczek kolorowych znaczników w dwóch kolorach: zielonym i czerwonym. — Zielony na produkty, które nie ucierpiały, czerwone na te uszkodzone. Jeśli coś kompletnie nie nadaje się do oceny... Jeśli jesteś w stanie rozpoznać, co to było, odłóż na bok. Jeśli kompletnie rozwalone... Cóż, raczej i tak nie dojdziemy do tego, co to właściwie było.

Wręczył mężczyźnie pół bloczka i sam przeszedł na drugą stronę regału. Sam zamierzał zacząć do dołu i sukcesywnie piąć się po kolejnych półkach.

— Zawsze chciałeś być marynarzem czy to raczej kwestia przekwalifikowania się do innego zawodu? — zagaił, zaglądając do jednego z pudeł, aby zaraz zerknąć w stronę swego towarzysza.

Towarzysza, który nagle wcale nie wyglądał jak hinduski żeglarz... A ciemnoskóra kobieta. Elias rozchylił usta, pochylając się do przodu i wgapiając w kobietę ze skołowanym wyrazem twarzy.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Keyleth Nico Yako (2529), Elias Bletchley (3311)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa