30.06.2025, 13:48 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.07.2025, 12:40 przez Keyleth Nico Yako.)
13.09
Keyleth spaloną noc zniosła zaskakująco dobrze. Właściwie była prawdziwą szczęściarą bo nic jej się nie stało, a że cały swój dobytek nosi na plecach, zaś Rejwach nie został sprowadzony do stanu jednego krzesła stojącego na pogorzelisku, to w sumie też za bardzo nic nie straciła. I wszyscy fajni ludzie, których poznała po przyjeździe też mieli się dobrze. Wszyscy?
No nie wiedziała co z Electrą, musiała też koniecznie zajrzeć do Eliasa. Może i zamienili ze sobą kilka słów jedynie, spędzili miłe popołudnie na zalewaniu siebie wzajemnie historiami własnego życia, ale Key dobrze się czuła w jego towarzystwie, nawet jeśli to była głównie intuicja i nie potrafiła do końca wyjaśnić co ich prawdziwie łączy, gdzie leży ten wspólny mianownik.
Dlatego trzynastego, niepomna na zachodnioeuropejskie przesądy związane z tą datą, wyruszyła sprawdzić czy lustrzanemu chłopcu nic nie jest. Oczywiście przybrała właściwą skórę - Nico żeglarz był tym, który sprawiał, że Elias uśmiechał się bardziej, więc był w sumie naturalnym dla niej wyborem.
Kiedy tylko zobaczyła, że zakład stoi, niemal podskoczyła od entuzjazmu i nie czekając dłużej wparowała przez drzwi wejściowe szukając swojego ulubionego sprzedawcy szkła.
– Elias nic Ci nie jest! – niski głos hinduskiego żeglarza uderzył w jej uszy i przypomniała sobie jaką tożsamość ukradła tym razem. – Wybornie! – męski chwyt na ramionach i nieco niezręczne odsunięcie się od zapewne skonfundowanego mężczyzny, z którym właściwie oficjalnie rozmawiali ledwie kilka minut o portalach do innego świata, a potem nieoficjalnie już jako Keyleth gadała z nim kilka godzin. Może nie przemyślała tego jakoś tak... najrozważniej.
– Z Key martwiliśmy się bardzo, że Cię zmiotło, ale widać, że umiesz igrać z ogniem. – próbowała wybrnąć nieco niezręcznie, odsunęła się o krok od niego dopiero teraz zdając sobie sprawę, że rzemieślnik z pewnością był w połowie jakiejś roboty, myśli i działania, które zostało brutalnie przerwane jej najściem. Żeglarz Nico rozejrzał się po wnętrzu zakładu i pokiwał głową w zamyśleniu drapiąc się po karku jak pies z natrętnymi pchłami – Dużo sprzątania hę? Może pomogę? Nie mam w sumie za wiele teraz do roboty – zaproponował w ramach zadośćuczynienia za nadmiar własnego entuzjazmu.