• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[08/09-09-1972] La casa in fiamme

[08/09-09-1972] La casa in fiamme
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#1
25.04.2025, 11:46  ✶  
Niecałe dwa lata.
Niecałe dwa lata temu zapytała Longbottoma “czy oni kiedyś po nią przyjdą.” Stwierdził, że nie będą musieli. Dopiero teraz zrozumiała, że miał rację. Tkwili w gotującym się kociołku, pod którymi zwiększano temperaturę na tyle powoli, by nie dało się zauważyć, że się gotują. A dzisiejszej nocy, wreszcie zaczęło kipieć. Gotująca się woda zalewała kuchenkę, brudząc i niszcząc wszystko po drodze. Ktoś zostawił niedopilnowany obiad na gazie, więc gdy woda już się wygotowała - płonąć zaczęło wszystko dookoła.

Tuż przed wyjściem z ministerstwa wypiła podwójną porcję przepisanego jej przez lekarza eliksiru na uspokojenie. Nie chciała ryzykować, że strach i emocje wezmą górę. Jeszcze nie teraz. Może dzięki temu nie zastanawiała się co się dzieje z jej rodziną? Czy rodzice byli bezpieczni? Co z Philomeną? Alexandrem? Wszystkie te wątpliwości i obawy zepchnęła w głębokie odmęta podświadomości, skupiona na swoim własnym przetrwaniu. Nie wiedziała czy płonął tylko Londyn. Czy atak przeprowadzono tylko i wyłącznie na magiczne części miasta?
Nie chciała dłużej siedzieć w Ministerstwie Magii. Nie mogła patrzeć na tych wszystkich ludzi. Na rannych mugoli, którym udzielano schronienia, na uwijających się jak w ukropie urzędników.
Pozwoliliśmy na to, swoją opieszałością.

Dlatego wyszła na ulicę, żeby zobaczyć ogrom zniszczeń. Świat płonął, a palący się czystokrwiści cuchnęli zapewnie tak samo jak mugole. Kamienica. Przez moment nawet chciała zobaczyć jak wygląda posiadłość Mulciberów, ale tak szybko jak pomysł się pojawił - tak szybko umarł. Nie powinna być tam dziś widziana. Nie chciała, żeby ją posądzano o cokolwiek. Wzięła głęboki oddech i natychmiast tego pożałowała. Zgięła się wpół plując przez moment popiołem, dymem i kurzem. I diabli wzięli jej plany o spacerze po Londynie. Nie w takich warunkach. Dlatego teleportowała się w jakiś zaułek dużo bliżej swojej kamienicy. Gdy jednak wyszła na główną ulicę, zamarła. Płonęło. Wszystko kurwa płonęło. Jej dom, kilka innych dookoła. Wiedzieli, że należy do niej? Liczyli, że tu mieszka? Czy to tylko przypadkowy traf? Nie wiedziała.
Zdążyła dotrzeć do strażaków przed resztą spanikowanych rodzin.
- Przepraszam ja…- Zaczęła, ale jeden ze strażaków z łatwością ją od siebie odsunął.
- Nie teraz!
Prychnęła oburzona. Zacisnęła usta w wąską kreskę. Odnalazła wzrokiem tego, który wyglądał na najważniejszego w hierarchii, początkowo zbyt zajętego, żeby zwrócić na nią uwagę. W końcu jednak spojrzał w dół, trafiając wzrokiem na zezłoszczoną, dość przestraszoną czarownicę.
- Pan tu dowodzi?- Zapytała ostro. Strach, stłumiony przez eliksiry nadal huczał jej w głowie. Z jednej strony znajdowała się zbyt blisko wody. Z drugiej otaczał ją ogień. Chciała stąd iść. Ale nie mogła.  Nieco rozpaczliwie chwyciła mężczyznę za poły munduru, wskazując wolną ręką na swoją kamienicę pożeraną przez płomienie. Szlag. Czy ubezpieczenie obejmowało zmasowane ataki terrorystyczne spowodowane przez fanatyków ze świata o którym ubezpieczalnia nie ma pojęcia? Pojęcia nie miała, ale mogła się domyślić.- Ratujcie mój dom!- Wręcz zażądała, puszczając jego mundur, ale tym razem wbijając czubek różdżki w klatkę piersiową mugola.
- Pani się uspokoi, robimy co moż…
- Nie. Nie robicie, ale moglibyście.- Zniżyła nieco głos. Żądanie przestało brzmieć jak żądanie, a raczej jak miłe polecenie, wydane przez kogoś, kogo wypadało posłuchać. Przez moment nawet poczuła lekki wyrzut sumienia, gdy urok ewidentnie zadziałał. Widziała to w jego oczach, pustych i skorych do kooperacji.- Nie wydaje ci się, że tamta kamienica jest warta twojej uwagi najbardziej? To mój dom! Bardzo ładnie proszę...
Strażak pokiwał niemrawo głową. Pewnie nawet nie wiedział dlaczego się zgodził. Biedny, nieszczęsny mugol wysłany na misję ratowania świata, choćby za cenę własnego życia. Odstąpiła od niego; schowała różdżkę z powrotem w głąb rękawa, udając że nic się nie stało. Mężczyzna otrząsnął się jak z nieprzyjemnego snu.
- ROZWIJAĆ WĘŻE! ZACZNIEMY OD TAMTEGO DOMU!
Z niemą satysfakcją obserwowała jak drużyna spogląda po sobie skonfundowana, ale posłusznie łapią za węże i pompy, żeby zacząć przepompowywanie wody z rzeki.

Dopiero teraz odsunęła się od całej zbieraniny. Krok do tyłu, kolejny. Jeszcze jeden. Tak by trzymać się z dala od wody. I płomieni. I najlepiej to tłumu, który zaczął się formować - ot zbiorowisko rozkrzyczanych, przepychających się mieszkańców okolicy. Wcale to nie było najprostsze zadanie.

// Storytellingowo ogrywam swoją klątwę krwi. Lorien jest świadoma, że większe emocje (skądinąd zasadne w tych warunkach) mogą spowodować przemianę, więc zawczasu przedsięwzięła odpowiednie kroki, aby do tego nie doszło.
// Pojawia się zalążek jej lęku przed wodą (zawada)
// Do wysokich rzutów na zauroczenie strażaka we wskazanej kości dorzucam jeszcze charyzmę ◉◉◉◉○. No ciężko jej odmówić.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
03.07.2025, 17:22  ✶  
W Ministerstwie panował istny młyn. Atrium było całkiem zapchane ludźmi, tak samo pracownikami, jak i cywilami czy nawet mugolami. On sam miał do tego faktu dość neutralne uczucia, bo każda jedna osoba przeszkadzała mu tam dokładnie tak samo, kiedy przeciskał się przez tłum razem z Jackie. Teraz wszyscy potrzebowali pomocy, ale potem będzie trzeba tym mugolom wyczyścić pamięć i mimo wszystko nie mógł się nie zastanawiać, ile z nich uniknie tych konsekwencji i ruszy w kolejny dzień ze świadomością, ze za ścianą jest inny świat.

Ale mimo tego tłoku i bałaganu na piętrach, nie można było z czystym sercem powiedzieć, że w jakimś kontekście było tam gorzej jak na ulicach. Kiedy na nowo opuścił ministerialne mury, przywitał go dokładnie ten sam krajobraz nędzy i rozpaczy, może nawet gorszy jak za pierwszym razem, bo im dalej w noc, tym więcej miejsc zdawało się mieć problemy, jakby lawina wydarzeń tylko rozkręcała się, poczynając sobie coraz śmielej.

Dziewczyna w szarym mundurze brygadzistów, która stała przy punkcie teleportacyjnym, przekazując wytyczne kolejnym bumowcom i aurorom, wskazała mu kolejny już raz niemagiczny Londyn, jako miejsce ostatnich, bardziej rozpaczliwszych zgłoszeń.

Wszystko płonęło. Niby nic odkrywczego, ale Atreus miał wrażenie, że o wiele za często ta realizacja jakoś mu ciążyła. Niemagiczny, Pokątna, Horyzontalna, Nokturn - wszystko stało w ogniu i wiedział, ze Dolina czy Little Hangleton miały się w podobnej sytuacji. A co dalej? Reszta kraju też stała w ogniu? Tam też wisiały te dziwaczne kłęby dymu, które nie pozwalały wiele przez siebie przejrzeć, a ludzie się w nich zwyczajnie dusili?

W końcu jego uwagę zwróciła grupa strażaków i nagle uświadomił sobie, gdzie właściwie się znalazł. Bliskość wody mogła mu to wcześniej podpowiedzieć, ale w pewnym zaaferowaniu, niezbyt zwrócił na nią uwagę poza pragmatyczne - łatwiej byłoby coś ugasić. Ale znał tę ulicę, znał ten kanał i znał kamieniczkę, która stała w ogniu, a przy której właśnie uwijali się mugole. Znał też postać drobnej i niziutkiej kobiety, która robiła kolejny i kolejny krok do tyłu.

Atreus pochwycił ja w ręce, łapiąc za ramiona, jakby bojąc się że zaraz rozwinie skrzydła i uleci ku niebu, kiedy całkiem już zdejmie ją panika.
- Lorien - rzucił miękko, ale z uwagą przyglądając się jej, jakby chcąc ocenić czy była cała. - Lorien, nic ci nie jest?
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#3
22.07.2025, 21:33  ✶  
Na całej liście rzeczy, których pani Mulciber doświadczyć za chuja pana nie chciała - pochwycenie przez kogoś za ramiona było w czołówce. Zaraz obok noszenia golfów i braniu wolnego w długi weekend.
Zwłaszcza, że nie mogła wyciągnąć różdżki, nie mogłaby się w żaden sposób bronić. Nie, kiedy dookoła było tylu mugoli. Mało, że jej dom płonął? Miała jeszcze wydrapać jakiemuś randomowi oczyska udając silną i niezależną i jakże bojową czarownicę, która niczego się nie boi? To było nie fair. Gdzie ten patriarchat, gdy był potrzebny?
Nic więc dziwnego, że w pierwszej chwili zaskrzeczała zaskoczona (i odrobinę przerażona), próbując się nieco bezskutecznie wyrwać.
- Oy! Trzymaj łapska przy s…- Burknęła, dopiero wtedy podnosząc wzrok na domniemanego “porywacza”, próbując być przy okazji szalenie groźną. Na tyle na ile ledwo odrośnięte od ziemi, zmęczone dziewczę groźne być potrafi.
Frustracja ustąpiła jak ręką odjął, a na jej twarzy pojawił się niemal wyraz ulgi.
Atreus.
Tak. Skoro Atreus tu był to znaczy, że Ministerstwo miało wszystko pod kontrolą, prawda? Zabezpieczali teren, na pewno Reagowali. Kierowali ruchem. Mieli jakiekolwiek plany na to całe szaleństwo. Nie wyobrażała sobie nawet, że mogło być inaczej.
Odetchnęła. Czuła jego dłonie na swoich ramionach - ciężar znajomy, realny. Był tutaj. Ona tutaj była. Nie było powodu do paniki. No może poza szalejącymi pożarami i psychopatami czającymi się w zaułkach. Nie chodziło o to, że nagle, jakimś magicznym sposobem przestała się bać chaosu. Strach wciąż był. Przyczajony gdzieś głęboko pod skórą. Oddychała nierówno, mimo wszystko starając się ich odciągnąć od wody. Nienawidziła jej równie mocno co ognia ślizgającego się po murach budynków.

- Nie. Jest…- Zamilkła, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Dobrze? No nie było dobrze za cholerę. Nie było nawet w porządku jakby się nad tym bardziej zastanowić.- Jakoś się trzymam.- Poprawiła się lekko, odwracając głowę. Spojrzała znów na swoją kamienicę. Albo to, co z niej zostało. Ot zwykły szkielet drewna, cegły i rozbitych okien. Strażacy robili co w ich mocy, żeby to cholerstwo ugasić. Posłuszni urokowi, którego rzucać pod żadnym pozorem nie powinna była, ale z jakiej racji to ona miała stracić swoje miejsce? Chciała tylko pomóc przeznaczeniu, a w tym nie było żadnego wielkiego przestępstwa. Nikt nic nie udowodni poza ich dobrą wolą.
- Powiedz mi co się dzieje.- Poprosiła Atreusa, zaciskając palce na jego nadgarstku. Tłum gęstniał, łatwo było się w tłoku zgubić.- Te pożary… To tylko te dzielnice prawda? Nie zaatakowano… naszych, prawda? - Przygryzła zestresowana dolną wargę, ale za nic nie mogła się skupić. No nie były to zbyt dobre warunki do opracowywania wielkiego planu odwetu na śmierciożercach.
Parę kolejnych kroków i wreszcie znaleźli się na tyle daleko od Regal Canal, że mogła przestać trzymać się Bulstrode’a tak kurczowo.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
07.10.2025, 03:42  ✶  
Atreusowi, niestety, przez myśl nie przeszło, że jego próby mogły okazać się bardzo nie na miejscu. Gdzieś w całym zamieszaniu i zwyczajnej uldze umykało mu, że mógł zostać wzięty za kogoś innego; za przypadkowego przechodnia, nieznajomego, kogoś o złych intencjach. Kogoś gorszego.

Nie minęło wcale tak wiele czasu od momentu, kiedy zapłonęły pierwsze budynki, a popiół zaczął brudzić ubrania i uliczki Londynu, ale od samego początku, gdzieś na dnie żołądka, związywał mu się niepokój. Ten o najbliższych, rodzinę i znajomych, bo pal licho budynki, które wznosiły się dookoła. Je można było odbudować. I nawet jeśli nie było tego po nim doskonale widać, to za każdym razem gdy faktycznie rozpoznawał czyjąś twarz, całą i zdrową, ten niepokój rozwiązywał się nieco.

Cofnął ręce szybko, jak na rozkaz, odrobinę tylko skonsternowany tym nagłym żądaniem i burkliwym tonem. Chyba bardziej by się zmartwił, gdyby przywitałaby go tutaj uśmiechem i spokojem.

Nic jej nie było - to najważniejsze. Reszta nie była już aż tak istotna, nawet jeśli panowie strażacy uwijali się właśnie pod kamieniczką, która należała do Lorien. Atreus rzucił spojrzeniem w tamtym kierunku, uważnie przeczesując tak samo budynek, jak i kłębiących się pod nim funkcjonariuszy, ale ci wydawali się mieć wszystko pod kontrolą - przynajmniej większą niż mógł mieć samotny auror z różdżką, wobec rozszalałemu żywiołowi.

Kiwnął głową, spoglądając na nią i ujmując ją lekko za ramię, chcąc odrobinę odsunąć ich od tłumu i niepowołanych słuchaczy. Dookoła mógł dziać się chaos, ale często tak było że wystarczyło jedno nieodpowiednie wypowiedziane słowo, albo nieodpowiedni odbiorca.
- Nie. To wszystkie dzielnice. Płonie cały Londyn, Lorien. Tak samo magiczne, jak i niemagiczne dzielnice. Wszędzie jest chaos, wszędzie jest ogień. Ale to nie tylko Londyn, zgłoszenia podobno dochodzą także z innych miejscowości, więc to co się dzieje jest o wiele gorsze i daleko sięgające. Z nieba sypie się popiół, po niektórych ulicach nosi się gęsty, nienaturalny dym, a na ulicach znajduje się coraz więcej szaleńców. Otworzyli Ministerstwo, wpuszczając do Atrium tak samo czarodziei jak i mugoli, którzy potrzebowali schronienia. Pełno tam przypadkowych ludzi, ale jest tam zdecydowanie bezpieczniej niż na ulicach. Jeśli jest taka możliwość, to radziłbym ci tam wracać. Tam będziesz bezpieczna.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (732), Lorien Mulciber (1167)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa