• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[jesień, 17.09.1972] Tea is a ritual, an art that nourishes the soul | Brenna & Nora

[jesień, 17.09.1972] Tea is a ritual, an art that nourishes the soul | Brenna & Nora
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
17.09.2025, 21:17  ✶  
– Czy ja wiem? Wydaje mi się, że tym razem wybrał przypadkową datę, gdy był po prostu gotowy. Nie sądził może, że będziemy oczekiwać ataku tak szybko?
A oni i oczekiwali go, i nie, jednocześnie. Nie na taką skalę, to na pewno. Myśl o Samhain zaś napełniała Brennę niepokojem, bo to święto było jak… koniec jakiegoś terminu. Dla Zimnych, dla nich, dla Anglii. Ciężko było nie spodziewać się, że coś się wtedy stanie: pytaniem pozostawało tylko co konkretnie.
– W takim razie spytać babcię, czy miałaby ochotę być nianią Mabel w zamian za opłacenie jej wyjazdu do Hiszpanii, a ja pogadam z naszymi… współlokatorami – stwierdziła, nie chcąc wypowiadać nazwiska Crawleyów w przestrzeni publicznej. Nawet przyciszonym głosem, i gdy rozglądała się przecież, upewniając, że nikt nie siadł akurat w zasięgu słuchu. Ulżyło jej trochę, że Figgówna nie protestowała, a po głowie zaczęła krążyć myśl, by to samo zasugerować Robertowi Crouchowi. Był czystokrwisty, w teorii jego córka powinna być bezpieczna, ale czy w Spaloną Noc tak było? Nie tylko śmierciożercy stanowili zagrożenie. Ogień, dym i szaleńcy, chcący skorzystać z okazji, też stali się problemami.
Puściła dłoń Nory, sięgając po jej filiżankę. Gdy spoglądała na dno, widziała… po prostu fusy. Dokładnie zaścielające dno naczynia.
– Hm, może to miało by być koło fortuny? – zasugerowała. Kojarzyła je i jego symbolikę głównie dlatego, że pojawiało się często w jej układach, które stawiał choćby Morpheus. – Wujek nawet kiedyś wspomniał, że to moja karta. Wiesz, to takie koło się obraca, raz pod wozem, raz na wozie… tylko w filiżance to nie stwierdzimy, czy jest odwrócone, czy nie. A może to… no… po prostu fusy. Bez żadnych symboli – dokończyła, a potem znów spojrzała do własnego filiżanki i zmarszczyła lekko brwi.
– Nie jestem pewna. To sznurek…? Chociaż jak spojrzę pod kątem to… przypomina trochę…
Urwała. Milczała przez chwilę, a później westchnęła i odstawiła filiżankę. Nie znała się na symbolach dostatecznie dobrze, aby chociaż podejrzewać, że to gad, oznaczający fałszywego przyjaciela: że gdyby zobaczył go ktoś z prawdziwym talentem, powinna uważać na intencje ludzi wokół.
– Najwyraźniej moja filiżanka zamiast daty pokazuje mi albo jakiegoś Ślizgona, albo Mroczny Znak.
Ewentualnie oba. Brenna szła o zakład, że Voldemort był w Slytherinie. Nie dlatego, że miała o nich złe zdanie, w końcu jej najlepszy przyjaciel był w Slytherinie, i miała ogromną słabość do paru Ślizgonów, a dlatego, że tylko ten Dom względnie do niego pasował. Salazar Slytherin, zostawiający według legend potwory w zamku, na pewno byłby z niego dumny.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#12
17.09.2025, 22:15  ✶  

- Kto wie, co mu właściwie siedzi w głowie. - Norka mówiła cicho, aby przypadkiem ktoś nie usłyszał o czym dyskutowała ze swoją przyjaciółką, bez sensu by było, aby ktoś nieodpowiedni zaczął się interesować tematem ich rozmowy, nie powinny zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi.

- Wiesz, że babcia rzadko kiedy mi odmawia, ale ktoś będzie musiał zająć się u Lizzy, nie wiem, czy uda mi się ogarnąć Norę i karczmę, może zaangażuje w to jeszcze mamę. - Nie wydawało jej się, by matka sama sobie z tym poradziła, ale mogłaby jej doglądać i nieco w tym pomóc, w ten sposób uda im się jakoś w miarę zaopiekować dwoma biznesami, dla chcącego nic trudnego, czyż nie?

- Mam nadzieję, że uda Ci się namówić Twoich współlokatorów do podobnej wycieczki, dobrze by było mieć pewność, że będą bezpieczni. - Nie było sensu ryzykować, że po raz kolejny staną się celem ataku Voldemorta, wybitnie chciał się ich pozbyć, byli okropnie zagrożeni, więc to naprawdę było chyba najlepszą możliwością.

- Kto wie, koło fortuny nie brzmi najgorzej, chyba? - Przynajmniej z tego, co mówiła Brenna, może los miał się do niej uśmiechnąć? Nie miałaby nic przeciwko temu, zważając na to, że ostatnio nie było u niej zbyt kolorowo. Wierzyła, że to się kiedyś odmieni, chociaż ostatnio miała wrażenie, że zdarzy się to raczej w dalekiej przyszłości. Ogarnął ją raczej drobny pesymizm związany z tym, co się wydarzyło, chcąc nie chcąc miało to na nią niezbyt pozytywny wpływ, przynajmniej tymczasowo, chociaż starała się nie dawać tego po sobie poznawać. Musiała być silna, dla swoich najbliższych.

Spojrzała w filiżankę Brenny, faktycznie była to jakaś linia, sznurek, wąż... kto wie. Te fusy można było intepretować na wiele sposobów, w zależności od tego kto w nie zaglądał. Uśmiechnęła się dość nienaturalnie, bo przewidywała, co może skojarzyć się Brennie. Oczywiście się nie myliła.

- Może lepiej trzymajmy się w tej wersji, w której jest to sznurkiem? - Tak, niby rozmawiały o tym, że może uda im się ujawnić kolejną datę ataków śmierciożerców (ta, jasne), ale nie spodziewała się, że faktycznie zobaczą coś z tym związanego, a jej zdaniem to, co znalazło się w filiżance Brenny faktycznie miało coś z węża. Co za niefart. Na szczęście, nie były prawdziwymi wróżbitkami, czy tam jasnowidzkami, więc pewnie to wszystko miało nic nie znaczyć.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
18.09.2025, 08:27  ✶  
– Hm… podejrzewam, że śmierć innych, własna nieśmiertelność, coś, co mugole nazywali… zaraz… cholera, nie mogę sobie przypomnieć słowa… hodowlą eugenową? I podatki. Na pewno podatki – stwierdziła z pewnym zamyśleniem. Podatki nakładane na osoby półkrwi, oczywiście, bo mugole mieliby zginąć, a czystokrwiści stać się rasą panów. Ale na pewno w tym wszystkim były. – Koło fortuny jest po prostu zmienne, nieprzewidywalne… i przede wszystkim w ciągłym ruchu. Millie kiedyś nawet żartowała, że to moja karta – powiedziała Brenna. Nie znała znaczeń większości małych arkanów, a z wielkich tylko niektóre, ale ten akurat pojawiał się często w dotyczących ją rozkładach, więc musiałaby być tępakiem, żeby nie zapamiętać, co mówił o nim na przykład Morpheus.
– Może to miałoby po prostu znaczyć, że nie będziesz się nudzić? – rzuciła, bo to brzmiało w miarę nieszkodliwie. Uśmiech losu też byłby mile widziany, chociaż Brenna pomyślała mimowolnie, że ten uśmiech często bywał ironiczny.
Poruszyła własną filiżanką, fusy przesunęły się na jej dnie. Wąż, gad, sznurek, cokolwiek to było: znikło.
Nie wierzyła przecież szczególnie w symbole. W to, że Morpheus ma dar spoglądania w przyszłość… tu nawet nie potrzeba było wiary, po prostu to wiedziała. A jednak oddzielała to od pewnych rzeczy i dlatego postarała się zdusić ziarenko niepokoju, jaki motyw z dna filiżanki zasiał w jej duszy.
Jeżeli nawet się spełni, wróżba nie powiedziała jej przecież niczego, o czym by nie wiedziała, prawda?
– Nie mam pojęcia, co oznacza sznur, ale on też nie brzmi dobrze. Wiesz, taki sznur to eee… wiązanie – powiedziała, gryząc się w ostatniej chwili w język, przed wypowiedzeniem „wieszanie”, co było jej pierwszym skojarzeniem. – Mroczne Znaki, Ślizgoni i wiązanie w mojej filiżance. Chyba po prostu poproszę o drugą herbatę bez fusów – stwierdziła, posyłając Norze uśmiech, jakby niewiele sobie z tego robiła. A i po prawdzie, chociaż same Mroczne Znaki nie były czymś, co można traktować lekko, tak nie zamierzała rozmyślać o symbolach z herbaty.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#14
18.09.2025, 09:06  ✶  

- Trudno jednak przewidzieć wiesz, gdzie i kiedy urodzi się kulojny mugolak, być może na to też znajdzie jakiś spoób... - Oczywiście, nie wydawało jej się to możliwe, nawet ktoś taki jak Voldemort nie był w stanie stwierdzić na kogo akurat padnie, magia sama wybierała tych szczęśliwców, chociaż z drugiej strony aktualnie naprawdę im współczuła. Oni w końcu byli najbardziej zagrożeni, bo jakimś idiotom przeszkadzało to, że zostali obdarzeni darem.

- To akurat jest bardzo prawdopodobne, ja się nigdy nie nudzę. - Można było o niej powiedzieć wiele, ale na pewno nie to. Figgówna miała wiele obowiązków związanych z prowadzeniem własnej działalności, dochodziła do tego pomoc zakonowi... powodowało to, że jej doba była naprawdę krótka, brakowało jej czasu, ale nie narzekała na to, robiła po prostu to, co było potrzebne, często pomijając takie drobne potrzeby organizmu jakimi był chociażby sen, czy jedzenie, ale nie zamierzała jęczeć i mówić, że ma zbyt wiele na głowie, w końcu to kiedyś minie, czyż nie? Na pewno musiało minąć.

Sznur nie brzmiał dobrze, Nora miała z nim kilka skojarzeń, podejrzewała, że Brenna ma podobnie, więc nie sądziła, aby dzielenie się tymi jej było potrzebne. Zresztą nie były wróżbitkami, symbole które zobaczyły w swoich filiżankach nie musiały nic znaczyć, to była tylko i wyłącznie zabawa.

- To co, po jeszcze jednej? - Odparła z uśmiechem na twarzy, nie był to taki głupi pomysł, mogły spędzić tu razem jeszcze chwilę i nadrobić braki, dowiedzieć się więcej o tym, co aktualnie się u nich działo.



Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2163), Nora Figg (2324), Pan Losu (40)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa