• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 09.09 Księżycowy Staw | Basilius, Millie & Thomas] Let's play

[Jesień 72, 09.09 Księżycowy Staw | Basilius, Millie & Thomas] Let's play
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
12.09.2025, 16:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.09.2025, 19:25 przez Millie Moody.)  
09.09 wieczór

Księżycowy Staw - pokój Miles i nie tylko

– Dobra kocie jesteśmy! Już doniosłam naszemu nadwornemu lekarzowi jaki byłeś niegrzeczny, więc mam nadzieję, że teraz nie będzie więcej powodów, żeby na Ciebie frąchać! – powitała go od progu, przynosząc ze sobą swój zwyczajowy, lekko zjebany blask, zapach świeżego jedzenia, ciepłej herbaty, oraz bardzo zmęczonego lekarza.

– Pod drodze załatwialiśmy jeszcze kilka formalności, mam nadzieję, że nie umarłeś z nudów Tomuś? W ogóle Liszek narzeka, że nie chce się przebierać w spandeks, weź mu coś powiedz! – dodała odstawiając tacę na czysty stolik w bardzo czystym pokoju.

To miejsce wyglądało obecnie zupełnie inaczej, lekko przeorganizowane, znajdowało się w nim zdecydowanie mniej ubrań. Właściwie wcale ubrań. Pomieszczenie podzielone zostało na trzy strefy: pracowo artystyczną w miejscu w którym wcześniej tez były płótna, ale leżały tak zwaną kupą wszystkie na jednoosobowym łóżku, ot zwykła rama z materacem. Teraz ładnie ułożone obrazy stały w kąciku. Jeden niewysoki regalik miał poupychane na sobie wszelkie farby i inne artystyczne szpargały. Na podłodze był nawet dywan, którego wcześniej żaden z nich nie widział z powodu ubrań.

Druga część to taka garderobiana, duża szafa z lustrem spoglądająca na nich gdy oni spoglądali na nią. Na niej powciskane były miotły i płótna również ale zwinięte. Komoda miała odgruzowany blat, na którym obecnie stał bukiet calkiem świeżo ciętych kwiatów od Tomcia (gdy jeszcze go ciął to wszystko było zarówno z jego oczami jak i Londynem) oraz kilka książek. No i był stolik z lekami, opatrunkami w pudełku, a teraz również z tacą.

Okno było wciąż otworzone, w środku było rześko i przyjemnie. Brakujące łóżko przystawione było do drugiego, pościel pokołtuniona gdzieś przy oknie poddasza.

I Thomas. Gdzieś w tym całym widoku, w tym nienaturalnym wręcz dla Miles porządku był jeszcze Thomas, czyż nie?

!Strach przed imieniem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
15.09.2025, 17:43  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#3
19.09.2025, 00:43  ✶  
Nie miał pojęcia ile czasu minęło, ale zostawiła mu bardzo dużo czasu, a może aż za dużo? Na pewno dość dużo go "zmarnował" kiedy tak siedział nadl w szoku po "pożegnaniu" jakie mu zgotowała nim popędziła do Basiliusa. A on siedział dotykając swoich warg opuszkami palców. To Niue był sen? To była jawa, prawda?! Ta krótka podróż, od "nie rucham się z zakoniarzami", przez "to odchodzę z zakonu", aż do tego pocałunku. Czy to już jego zwariowany umysł mu tylko to podsunął? Nie, jej zapach był tak intensywny w tamtej chwili, że mógłby go kroić nożem...
Wydał z siebie niewyartykułowany dźwięk, coś pomiędzy warknięciem i okrzykiem radości. Zostawiła go z jeszcze większym mętlikiem w głowie niż miał wcześniej. Wszystko to było ulotne, jak liść który musnął taflę stawu nim wiatr poderwał go dalej do lotu, a jednak było tak prawdziwe, że nie mógł temu w żaden sposób zaprzeczyć czy udawać, że to tylko wymysł jego wyobraźni - skutek zbyt mocnego uderzenia się w głowę wczorajszej nocy.

Bawi się tobą, jesteś użyteczny więc nie chce cię przepłoszyć

Głos jak zwykle nie czekał ani chwili na to aby uderzyć, ale teraz? Thomas dwa psie go nie słuchać. Ciężki kamień, który zalegał  mu w brzuchu zniknął i zastąpiła go dziwna lekkość. Nie zdawał sobie nawet z tego sprawy, ze odkąd tylko poczuł na swoich wargach jej dotyk to uśmiecha się niczym głupi do sera.
- I co ja mam teraz zrobić z tym niby co? - zapytał sam siebie, bo nikt nie mógł mu pomóc. Odzierała go z jego wszystkich warstw, które trzymał na sobie w celu ochrony, żeby tylko nie pozwolić innym za bardzo się zbliżyć. A ona wpadała jak do siebie, wyrywając go zza murów - puff, pozbawiając go wszystkich masek i zostawiając w kompletnym nieładzie, bezbronnego jak kociaka, który pierwszy raz wyszedł z domu. Tak jak cisza była jego przyjaciółką, tak teraz jej nie znosił, miał ochotę krzyczeć, rozmawiać, śmiać się, cokolwiek...

Ale był przecież grzecznym chłopcem, nie pozwoli innym się martwić o siebie. Opadł na łóżko z głębokim westchnięciem, teraz już świadom, że usta cały czas ma rozciągnięte w szerokim uśmiechu. Sekund zdawały się być godzinami, kiedy tak na nich czekał.

~~~***~~~

Nie leżał co prawda tak znowu grzecznie przez ten czas, kiedy sam był w pokoju. Gdyby obrazy namalowane przez Millie mogły mówić to opowiedziałyby jak to wychodził niemal dystans maratonu kręcąc się w kółko po pomieszczeniu. Na szczęście kiedy weszli od dłuższego czasu leżał na łóżku, na chwilę nawet przysnął. Gdzieś w tej trapiącym go półsnie do środka wpadła Millie wraz towarzyszącym jej Basileusem rozbudzając Figga.

Poderwał się do pozycji siedzącej na tak dobrze znajomy głos. Gdzieś tam po drodze doszedł do wniosku... W sumie to do niczego nie doszedł, uznał, że nie jest w stanie rozgryźć tego co się dzieje i jedyną opcją, żeby nie zwariował jest fakt poddaniu się temu co się dzieje. Zresztą nie był w sytuacji gdzie mógłby czegokolwiek oczekiwać, po prostu zaakceptuje to co zostanie mu dane. Chyba tak... Ale jak do jasnej cholery miał się zachować? Nie miał bladego pojęcia, chociaż z drugiej strony po głosie kobiety nie wyczuwał nic złego.

- Mówisz tak jakbym pobiegł odbudowywać Londyn po pożarze, a ja tylko teleportowałem się do kuchni po coś do jedzenia - powiedział nadymając policzki w udawanym oburzeniu, ale długo tak nie wytrzymał. - I nie, nigdzie się już stąd nie ruszałem, przecież obiecałem być grzeczny

Przez chwilę starał się wyśledzić za pomocą słuchu. - Nudzić? Oczywiście, że się nie nudziłem, przecież sama o to zadbałaś, żebym miał o czym myśleć - odpowiedział i nie mógł powstrzymać (nie żeby w ogóle chciał) szerokiego uśmiechu, który wkradł się mu na usta.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#4
21.09.2025, 19:37  ✶  
Gdy tylko drzwi się otworzyły Basilius zatrzymał się w progu, próbując zrozumieć czemu coś nagle tak bardzo nie pasowało mu w tym pokoju. Ah no tak. Był tutaj porządek. Zapewne normalnie w jakiś sposób by to skomentował, ale... Gdyby ktoś się go o to spytał po prostu powiedziałby, że był zmęczony. Prawda jednak była taka, że poza zmęczeniem, był wciąxż zdecydowanie zbyt oszołomiony informacjami o własnych uczuciach, aby skupić się na innych rzeczach niż pomoc Thomasowi.

– Bo przebieranie się w spandeks jest głupie – odpowiedział, jednocześnie kładąc torbę ze swoimi rzeczami na podłodze, obok ściany. – A skoro jest głupie to będzie również tak samo głupie dla każdego potencjalnego klienta i skończy się tak, że nikt nie pozwoli nam nawet na złamanie klątwy płytek paznokciowych.

Wyszedł na chwile aby umyć ręce, a potem zaczął wystawiać wszystko co miało mu się przydać przy opatrywaniu Thomasa. Na chwilę tylko, gdy sięgnął po jeden z flakoników, aby ponownie przemyć ręce tym razem eliksirem, jego spojrzenie powędrowało to do Thomasa, to do Millie.

Przecież sama o to zadbałaś, żebym miał o czym myśleć.

W jakim kontekście to mówił? Na pewno nie... Bo przecież rozmawiali z Millie i z tego co zrozumiał nic nie łączyło jej poważniejszego z Thomasem poza przyjaźnią. Zresztą nie ważne. Może lepiej by było aby zeszła sie z Figgiem. Na pewno pomogłoby to... Zakończyć pewne myśli.

– Możliwe, że już jutro nie będziesz musiał jedynie myśleć ‐ oznajmił i przysiadł się do Thomasa. – Zdejmę ci teraz opatrunek, dobrze? Możliwe, że coś zaczniesz widzieć, więc nie zdziw się jeśli nagle stanie się bardzo jasno. Coś się jeszcze działo? Ból? Pieczenie? Zawroty głowy? Krew?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#5
21.09.2025, 19:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.09.2025, 20:08 przez Millie Moody.)  
– Serio? A o czym? – To nie było tak, że Miles była okrutna. To znaczy... bywała i była okrutna, ale nie celowo. Była tym niesfornym kociakiem, który przechodzi przez stół zastawiony różnymi duperelami i co rusz przewraca je, to zrzuca ze stołu. Czasem dla zabawy, czasem przez nieuwagę. Ten raz nie był intencjonalny. Jej głos pozostawał podobnie rozbawiony i nieświadomy, jak w chwili gdy pytała Basiliusa, czy jego gadające konie kopulują przy świadkach. Była o krok, żeby nie zapytać co tez takiego mówią. Rżą? Czy preferują instrukcję w stylu "pieprz mnie mocniej ogierze"?

– No to dwa medale, jeden dla mnie i jeden dla Tomcia, że był grzeczny i nigdzie już nie łaził. Liszek Ty też powinieneś dostać jakiś, chyba za to, że poszedłeś dzisiaj do pracy. Ja wiem, że misja, ale kurwa mać, widać że jesteś podziębiony i ten dym Ci wszedł w płuca. – Jak inaczej tłumaczyć bladość i przekrwione oczy?

– W ogóle w szpitalu okazało się, że jedna lekarka umarła. – Spoważniała nieoczekiwanie mówiąc to do Thomasa, który jeszcze o tym nie wiedział. – Ja nie miałam okazji jej poznać, ale też była no... była jednym z nas. Tak jak Ty teraz – dodała ciszej w stronę Basiliusa, który z kolei nie posiadał tego kawałeczka układanki. Florence dołączyła, gdy Miles była złożona śpiączką albo czasową niepoczytalnością, ale zakonniarzowi należał się moment ciszy. Jej gwiazdozbiór nie zalśni nad głowami odwiedzających Księżycowy Staw i Moody było z tego powodu wbrew pozorom przykro.

– Proponowałam picie, ale Liszek się twardo trzyma. Może... może w takim razie zagramy trochę? Tak żebyś odświeżył sobie głowę – zdejmowanie opatrunku? Kto by na to zwracał uwagę. Miło było położyć dłoń na jego kręconych kosmykach i pogładzić ten umęczony, chwiejący się łeb. Prewett z pewnością był najmądrzejszy z nich wszystkich. Że karty go odprężały wiedziała od dawna. – Tomuś, jak nie będziesz nic widział, to będziemy razem w drużynie. Gdzieś no miałam takie inne karty niż tarotowe, czekajcie... – ruszyła do nocnej szafki przetrzepywać szufladę. Oczywiście gdyby nie posprzątała to by wiedziała gdzie leżą. Ale że posprzątane to zagubione na wieki. Nie trzeba było długo czekać, by soczyste kurwy zaczęły spływać z jej ust, gdy kolejne talie okazywały się nosić okultystyczne obrazki zamiast standardowych kierów i pików.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#6
22.09.2025, 20:09  ✶  
- Głupie to będzie jak jako jedyny nie będziesz przebrany. To ma być część naszego wizerunku jako grupy - jakże rezolutnie zauważył - na pewno będziemy się tym wyróżniać, co dodatkowo pozwoli nam zapaść im w pamięć. Poza tym, ludzie którzy chcą się pozbywać klątw nigdy nie przejmowali się tym jak wyglądam im chodzi o efekt, a nie żeby ratował ich ktoś z niczym z wystawy Madam Malkin czy okładki Czarownicy - postanowił podważyć słowa Basiliusa faktami i cóż, nomen omen doświadczeniem. Gdyby faktycznie wygląd miał być wyznacznikiem tego czy ktoś dostanie zlecenie, to on miałby z tym mocny problem nie jeden raz, patrząc na to jak niedbale podchodził do własnego ubierania się. Miał jeszcze coś dodać, kiedy pytanie Millie bardzo skutecznie zamknęło mu usta. Szczególnie, że nie mógł spojrzeć na nią, rzucić spojrzenia mówiącego więcej niż tysiąc słów. Ale no nie miał jak, dodatkowo obecność Prewetta nie ułatwiała sytuacji. Nie to że go krępował, ale jednak... Thomas nie był nigdy wylewny, dlatego rozmawianie o swoich uczuciach nie było dla niego łatwe dla tych, którzy nie dostali się na stałe za jego mury samotności.

- Wiesz, o byciu w zakonie i z czym to jest związane - powiedział po chwili ciszy, kiedy wreszcie udało mu się jakoś wykaraskać z tego impasu czymś innym niż wykrzyczeniem jej "o tym pocałunku na do widzenia". O tak, zdecydowanie poczuł się z siebie dumny, aż pokazał jej język. Czasami zachowywał się nad wyraz infantylnie jak na ponad trzydziestoletniego faceta. Wydobywała z niego tego figlarnego, małego dzieciaka, który jak zakładał Figg już dawno przestał istnieć, a jednak...

Tylko ogólne rozbawienie nie trwało długo. Kolejna śmierć, osoby, która nie stała z boku bezczynnie. Czy umarła z powodu tych podpaleń? Pewnie tak, skoro pracowała z Zakonem. Pewnie nie ona jedna i nie ostatnia - dobrze wiedział, że nie każdy zapewne wyjdzie bez szwanku z tej nocy, sam był dobrym przykładem, ale nie mógł porównywać się do innych, on wyślizgnął się z tego praktycznie bez szwanku, a inni? Nie poczuł smutku, to co się w nim zakotłowało to wściekłość. Śmierć niewinnych bolała najbardziej. Zacisnął pięści tak mocno, ze paznokcie znaczyły krwawe ślady wewnątrz dłoni - tyle niepotrzebnych śmierci, tyle cierpienia niewinnych. Jedynymi, którzy powinni cierpieć i ginąć to poplecznicy Voldemorta.

Tak, dobrze, użyj tej nienawiści, idź i siej cierpienie!

Głos wbrew pozorom sprowadził go na ziemię, bo faktycznie myślał już o tym, żeby ruszyć na poszukiwania śmierciożerców, aby się z nimi "rozprawić". Delikatnie potrząsnął głową, jak kot, któremu na uchu usiadła mucha.

- W kuchni są ziemniaki, możemy sobie z nich zrobić ordery - rzucił dla rozluźnienia, choć teraz już nie niosło to aż tak zabawnej nuty jak powinno.

- Mam nadzieję, bo wykorzystam limit myślenia na całą dekadę w przód i potem będę takim warzywem bezmyślnym - zażartował z cichym chichotem. Ale faktycznie wolałby szybciej niż później odzyskać możliwość widzenia. Jeden dzień był niewidomy, a już rozmyślał nad tym czy nie można stworzyć jakiejś protezy, która pomaga innym patrzeć mimo utraty wzroku? Będzie musiał się temu przyjrzeć później.
- Dobra, obiecuje nie krzyczeć nawet jak kłamałeś i okaże się, że siedzisz tu teraz w spandeksie - uśmiechną się niewinnie po tej uwadze i jeszcze odpowiedział na pytania. - Zawroty głowy tak, ale to przez nią a nie rany - chciał wskazać paluchem na Millie, ale jedyne co zrobił to dźgnął w ramię Basiliusa. - Ah, przepraszam. Tak naprawdę poza swędzeniem to nic nie czułem - złożył potulnie raport przed magomedykiem.

- Wczoraj wszyscy padliśmy jak kawki, ale po wczorajszych wydarzeniach szklanka czegoś mocniejszego nie byłaby złym pomysłem, moglibyśmy też wypić za tych... no za tych, którzy odeszli - zakończył nieco kulawo, nie musieli przecież chlać na umór, ale choć trochę przytępić zmysły, żeby łatwiej było zapomnieć o koszmarach wczorajszych. Mimo, że dobrze wiedział, że nijak to m się tak nie uda.
- A to nie będzie dla niego wymówka, że przegrywa bo jest dwóch na jednego? - zapytał półgębkiem Millie, ale Prewett przecież idealnie mógł to usłyszeć, przecież siedział tuż obok niego mając mu zdjąć opatrunek.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#7
25.09.2025, 00:13  ✶  
– Nie przejmowali się tym jak wyglądasz, bo nigdy wcześniej nie wyglądałeś jak emerytowany cyrkowiec z depresją, który ubiera się w pozostałości po upadłych akrobatach – mruknął, a zamiast kropki na końcu zdania po prostu westchnął ciężko, licząc że to załatwi całą sprawę.
Nie przeszkadzał im w dalszej rozmowie (o czymkolwiek by ona nie była, ale hej przecież na pewno nie są razem, więc czemu w ogóle o tym myślał), a zamiast tego dalej przygotowywał się do oględzin poszkodowanego.

– Tak, trochę tak – mruknął na diagnozę Millie, nie chcąc wchodzisz w szczegóły i mówić, że dzisiejsze podrażnienie nosa zawdzięczał raczej lekkiemu krwotokowi w pracy, niż przeziębieniu. Dym jednak na pewno nie pomagał mu w samopoczuciu co podrażnione płuca zaznaczyły cichym kaszlem, a potem niemal nie wypuścił z rąk flakoniku z eliksirem. Słowa Millie sprawiły, że cały się spiął i spojrzał na przyjaciółkę z oczami jeszcze bardziej zmęczonymi niż wcześniej.
– Flo była z wami? – wyszeptał zapominając na chwilę co miał zrobić.  Zabrzmiało to bardzo głupio. Niemal dziecinnie wręcz, jakby nagle wraz z tą informacją lata powagi i dorosłości gdzieś  na chwilę się zgubiły, a on znowu był małym chłopcem, który pytał się o coś starszej kuzynki. Oczywiście, że do nich dołączyła. Jakżeby inaczej? Jakaś cząstka jego samego, ta która nie dopuszczała do siebie informacji o jej śmierci, już szykowała się na to, że kuzynka na niego nakrzyczy za pójście w jej ślady. Wszystko inne co było w nim racjonalne jedynie patrzyło się na te durne myśli z politowaniem. Odchrząknął i ponownie skupił się na Thomasie, próbując nawet parsknąć śmiechem na jego ziemniaczany żart, ale chyba nie dał rady. 

– Gdybym siedział teraz w spandeksie mógłbyś to łatwo spr... Nie ważne. Nie słuchaj mnie. To znaczy słuchaj ale nie w tej sekundzie. Może się jednak czegoś napiję – mówił powoli skupiając się ponownie na opatrunku. – Poradzę sobie z waszą dwójka. Albo ja mogę być z Thomasem. Millie powinienem mieć jakieś karty.  – A dokładniej to dwie talie, jak i nie trzy. – W torbie.
Tak. Karty mu dobrze zrobią. Zdecydowanie wtedy się uspokoi. Skupi się na grze, a w jego głowie przestanie grać milion głosów, narzekających na zmęczenie, myślących o Florence, Londynie, ranach Thomasa czy uczuciu do Millie.

Wreszcie powoli zaczął zdejmować cały opatrunek. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku, a przynajmniej nie tak aby coś miało go niepokoić.
– I jak? – spytał Thomasa, obserwujac jego reakcję. – Jest jaśniej? Widzisz jakieś kształty?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
27.09.2025, 13:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 13:29 przez Millie Moody.)  
– On ma większe doświadczenie, ale nam we dwoje po prostu ciężej się oprzeć. Będziemy czynnikiem rozpraszającym. Dywersja for the win! – oznajmiła teatralnie, znad hałdy wszystkiego co wysypało się z nocnej szafki i co zdradzało, że porządek w tym pokoju był ekstremalnie kwestią umowną. W duchu zaś cieszyła się, że Tomuś tak zawzięcie broni jej pomysłu ze spandeksem, chociaż w sumie nie mogła sobie przypomnieć czemu w ogóle go powiedziała. Zależało jej, żeby na coś się przydać, a praca w terenie z dwoma klątwołamaczami, z czego jeden specjalizował się w ludziach a drugi w ścianach, zdawała się idealnym pomysłem.

Coś mogło z tego wyniknąć dobrego, prawda?

Butelka taniej whisky z łoskotem uderzyła o blat nocnej szafki.

– Picie mamy, ale żeby rozlać, to musimy najpierw osuszyć herbatę. Chyba, że z gwinta, mi jakby co nie robi. – Dodała, podejrzewała, że Thomasowi też nie, ale chuj wiedział francuskiego pieseczka Prewetta, który owszem pił z nią z gwinta, ale jak już był mocno najebany.

Nagle w dłonie wpadła jej wyjątkowa talia, która równie wyjątkowo ją rozbawiła w kontekście Figga. Z każdej karty patrzyła na nich kot. No może czasem to była kocia czaszka. Niewiele myśląc przetasowała ją i sięgnęła po jedną. Tak tylko dla zabawy.

Rzut Tarot 1d78 - 58
Paź Pucharów


Zbladła. Usta zamieniły się w wąską linię. Czarny jebany kot zaglądał do akwarium w której pływała rybka. Jego złote oko śledziło każdy jej ruch. Rybeczka nie mogła czmyhnąć ograniczona szklaną ścianą. Ograniczona okolicznościami. Wypuściła krótkie spojrzenie w stronę siedzących mężczyzn. Potem znów spojrzała na kartę. Pierdolone. W papierową dupę. Karty.

Pospiesznie ukryła kartę w talii i cisnęła ją między swoich współlokatorów. Znaczy w stronę swoich gości, przecież oczywiście że była to sytuacja przejściowa.

– A weźcie sobie pociągnijcie co? Chce popatrzeć – umilkła nagle może raz na ruski rok ogarniając mózgiem co też kurwa mówi. – Z tali w sensie. Pociągnijcie kartę. Jedną. Chce zobaczyć czy... – nie wyjebać jej przez okno? Czy taka wróżba w ogóle ma sens? W głowie lekko jej się zakręciło, a nerwy na ten krótki moment, nerwy minionej nocy, nerwy zamartwiania się o Alastora, o Eden, o Peregrinusa, o Zakon i o tych dwóch debili loczkowanych złamasów pieprzonych dały o sobie znać, więc właściwie było to całkiem naturalne, że odkręciła butelkę z whisky i przepłukała nią gardło.

– Mam nadzieję, że nie nabawiliście się padaki przed ogniem. Będę musiała zapalić. Ale nie wiem czy tu, czy lepiej wyjść na dach.. – przyznała się z wzrokiem utkwionym w szybie okna. Wyjście na dach oznaczało wylezienie przez okno obviously. No przecież musiała słuchać o czym napierdalają za jej plecami.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#9
28.09.2025, 12:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.09.2025, 13:00 przez Thomas Figg.)  
- Jesteś pewien? To dość odważne stwierdzenie jak na kogoś kto przez pełną dekadę widział mnie tyle razy, ze na palcach jednej ręki można by policzyć - odpowiedział, bo teraz bronienie pomysłu ze spandeksem nabrało też drugiego wymiaru. Na początku było to tylko dotrzymywanie danego słowa, bo przecież się na niego już zgodził - nawet nie wiedząc czym rzeczony spandeks jest, ale skoro był lepszy niż skóra to nic nie tracił. Ale teraz miało to też zrobić na złość Basilowi, który bronił się przed tym jakby kazali mu zakładać gacie na spodnie.

Kiedy opatrunek znikał i całą twarz otoczył mu przyjemny chłód aż odetchnął z ulgą. Już tak bardzo nie swędziało nawet. Ale...
- Nic nie widzę! - odezwał się nieco wyższym głosem niż można się było spodziewać i z wyraźną paniką w głosie. -Oh, no tak, mam zamknięte oczy... - dodał po chwili i zaczął uchylać powieki. Czuł się jak po wyjściu z grobowca, jakby spędził w ciemności dobrych kilka dni, a nie kilkanaście godzin. Musiał intensywnie zamrugać przez kilka sekund nim przyzwyczaił się do otaczającego światła i "jasności" jaka go nawiedziła. - Nie świeć mi latarką po oczach! Mam problem ze złapaniem ostrości, chyba.. - przetarł palcami oczy jakby liczył, że to pomoże, no ale poprawy znacznej nie było. - Tragedii nie ma, widzę... Chyba muszę się po prostu przyzwyczaić - dodał jeszcze rozglądając się po pokoju, aby móc zorientować się w tym co się tutaj dzieje. Faktycznie czuł się dziwnie, wszystko było takie nieostre, w większości widział tylko kontury jeżeli coś znajdowało się dalej... Pomachał sobie ręką przed twarzą, nie było źle.


Jak dobrze było móc teraz patrzeć, nawet jeśli w tak upośledzony sposób jak teraz. Powiódł wzrokiem od rzuconej talii do Millie.
- Chcesz sprawdzić kto ma największego farta i wyciągnie największą kartę? - zapytał całkowicie nie świadom tego, że to nie są wcale takie zwykłe karty. Owszem zdażyło mu się zobaczyć znajdujące w pokoju Millie te jej karty tarota, ale jakoś nigdy nie zwracał na nie większej uwagi. Może teraz by je rozpoznał? Ale bez marudzenia sięgnął do talii po jedną z kart.

- Pytasz nas co możesz robić w swoim pokoju? Pal na spokojnie, w sumie też bym nie odmówił. Przez cały dzień nie chciałem tu palić, żeby przypadkiem czegoś nie spalić. Pożarów już mieliśmy dość jak na całą dekadę - dodał dopiero teraz patrząc na kartę, którą wyciągnął. Musiał ją prawie pod sam nos sobie podsunąć.

Rzut Tarot 1d78 - 14
Śmierć


Zmrużył intensywnie oczy, próbując dowiedzieć się co u licha się tu dzieje.
- Ej, Millie, dałaś nam dobrą talię? Nie rozpoznaje tej karty, to jakiś dziwny joker z czaszką? - obracała przez chwilę kartę, może ją zobaczył od rewersu, ale no z drugiej strony znajdował się rewers. - Głupia karta, przecież mam jeszcze siedem, a nie jedno życie - prychnął odkładając na stos kartę.

Kto mówił o twojej śmierci

Odezwał się nieznośny głos i zamarł z dłonią w połowie odkładania karty. Tak szybko odwrócił głowę w stronę jedynej kobiety w towarzystwie, że aż poczuł nieprzyjemny skurcz w karku. Nie był w stanie przyjrzeć się jej twarzy, ale teraz czuł zaniepokojenie. Nie pozwoli ,żeby jej się coś stało, po jego trupie.
Ale czy taka czeka ich przyszłość? Usiana trupami - najbliższych i śmierciożerców? Tych drugich ani trochę nie żałował, wręcz przeciwnie chętnie pomógłby im jak najszybciej znaleźć się po drugiej stronie. Tak, wróżba śmierci dla popleczników Voldemorta to była dobra wróżba.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#10
28.09.2025, 18:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.09.2025, 18:25 przez Basilius Prewett.)  
– Dobrze. Jeśli chcecie możecie chodzić w spandeksie, ale mnie to tego nie mieszajcie – powiedział w końcu, uznając że dzisiaj ta dyskusja nie przyniesie już nic sensownego. 

Zanim jednak zdążył zbadać rany na twarzy Thomasa, szybko zerknął na wyciągniętą przez Millie kartę i zmarszczył brwi. Karta wyglądała... Jak każda inna karta tarota, którą kiedykolwiek widział w swoim życiu. Millie natomiast wyglądała...  Dziwnie.
– Wszystko w porządku? – spytał kontrolnie, patrząc to na narysowanego kota, to na przyjaciółkę, a potem skrzywił się nieco. – Jeśli chcesz palić to proszę otwórz okno.
A potem bardzo się ucieszył, że nic właśnie nie pił i szybko powrócił do swojego pacjenta, usilnie próbując przekonać samego siebie, że w pierwszej chwili wcale nie pomyślał o czymś innym wyciąganiu kart.

Thomas powinien zobaczyć nieostrą, ale jednak wyraźnie zirytowaną twarz Basiliusa. Zirytowaną wcześniejszą rozmową o spandeksie jak i jakże genialnym żarcie o zamkniętych oczach. Taki był plan. Prewett naprawdę świadomie przybrał minę, która jasno wskazywała co myślał o takich głupich żartach, a jednak... A jednak z jakiegoś powodu żart był tak idiotyczny, że aż śmieszny i uzdrowiciel rozbawiony prychnął krótkim śmiechem. Zaraz potem jednak ponownie przyjął postawę poważnego magimedyka.
– Nie, nie rób nic. Nie trzyj ich. – Jego ręka odruchowo poleciała do dłoni Thomasa, aby go powstrzymać, ale Figg zdążył ją opuścić. – Jutro powinno być jeszcze lepiej. Oczy powrócą do stanu sprzed wypadku, więc nie musisz się nawet za bardzo przyzwyczajać.

Szybko upewnił się, czy na pewno wszystko było dobrze, zakropił Thomasowi jeszcze jedne krople, a potem odsunął się nieco pozwalając mu wziąć jedną z kart.
– Naprawdę? Tyle kart, a ty wylosowałeś Śmierć? – mruknął. I dlatego właśnie wolał zwykłe karty. Zwykłe karty były zdecydowanie spokojniejsze. – Ale to chyba nie jest zła karta. Millie? – Zerknął na Moody, próbując zebrać z tych szczątkowych informacji jakie miał na temat tarota, jakąś bardziej składną myśl, a potem uznając, że nie miał na co czekać sam sięgnął po jedną z kart.
Było w tym uczuciu coś dziwnego. Basilius nie lubił wróżb, nie lubił przepowiadania jego przyszłości, czy nawet niejasnych wskazówek dotyczących własnego życia. Nie powinien więc w ogóle chcieć sięgać po tarota. Z drugiej jednak strony... Ta losowość wybrania karty, za którą mogło czaić się wszystko w pewien sposób przemawiała do niego i karmiła tę pozornie zakopaną bardzo głęboko cząstkę, która wpuszczała radość do krwi Prewetta przy takich właśnie okazjach.

Rzut Tarot 1d78 - 40
Dziewiątka Denarów


– Kot w wianku z pentagramami – skomentował przyglądając się karcie. – Brzmi jak... – Coś co miałyby zrobić koty Figgów. – Nie wiem. To pentagramy czy pieniądze?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (29), Thomas Figg (3207), Millie Moody (2754), Basilius Prewett (1836)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa