• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[02.05.72, pod wieczór] Las nie chciał się bać

[02.05.72, pod wieczór] Las nie chciał się bać
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#1
09.07.2023, 18:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.07.2023, 18:34 przez Florence Bulstrode.)  
Florence Bulstrode wpatrywała się w ścianę lasu takim wzrokiem, jakim obdarzała studentów Akademii Munga, którzy oblali egzamin. Niestety, zimne spojrzenie nie zadziałało na Knieję, ba, nie zadziałało na ani jedno drzewko: las stał jak stał, całkowicie obojętny na wzrok uzdrowicielki.
Która, po prawdzie, wcale nie próbowała zmusić spojrzeniem niebieskich oczu drzew do zwinięcia się ze wstydu, płaczu albo błagania o przebaczenie. Nie obchodziło jej, że las nie chciał się jej bać. Florence patrzyła na okolicę w ten sposób, bo po prostu nie lubiła leśnych spacerów. Mogła chadzać po parku, ale las, taki prawdziwy las, uparcie był pełen robaków, węży, gałęzi zahaczających o ubranie, pajęczyn, wplątujących się we włosy i korzeni, czających się na nieostrożnych. Ten konkretny las był też, z dużym prawdopodobieństwem – sądząc po tym, w jakim stanie trafiali do niej pacjenci – pełen potworów.
Wcale nie chciała tam wchodzić. Nie pomyślała o tym nawet, zbyt zajęta w namiotach medyków. Ale mijały kolejne godziny, ogarnęli wszystkich rannych przyniesionych z polany, a w końcu przestali napływać i ci z grup poszukiwawczych. Przybyli też uzdrowiciele z Munga, a tych co bardziej rannych przetransportowano. Miała nawet czas odpocząć i doprowadzić do porządku fryzurę oraz ubranie.
Z kolei ogromne, ogromne części Kniei nie zostały przeszukane. Niektórych dostarczano tutaj za późno – magia szwankowała, rannych niesiono na rękach albo transportowano czarami i docierali na polanę w gorszym stanie niż gdyby mogli, jeśli dotarłby do nich uzdrowiciel. Część uzdrowicieli leciała z nóg. Część się bała. Część odpadała ze względu na drobną budowę – a Florence, chociaż mało wysportowana, miała metr siedemdziesiąt wzrostu i nigdy się nie głodziła, na wolontariuszkę przy namiotach mogła więc patrzyć z góry, kiedy ta zastanawiała się, czy magomedyczka może wejść do lasu.
Wolałaby odpocząć albo dotrzymywać stanowiska Patrickowi. Lub pojechać do kowenu, gdzie miał trafić jej brat. Poczucie obowiązku jednak zwyciężyło.
W pewnym sensie ona także cierpiała na kompleks bohatera, nawet jeżeli nieco inny niż ten wielu Brygadzistów i aurorów. Nie umiała zostawić potencjalnie rannych, nie próbując im pomóc.
– Florence Bulstrode, uzdrowicielka – poinformowała rzeczowym głosem mężczyznę, którego jej podesłano jako partnera. Przelotnie zastanowiła się, czy uznano, że kobieta nie powinna iść do Kniei z drugą kobietą i stąd dostał się jej czarodziej. A potem, czy przypadkiem tego z kolei nikt nie uzna za niemoralne.
Nie to, by ją to specjalnie interesowało. Florence sama przywykła osądzać, co jest odpowiednie, a co nie, i zdanie innych nic jej nie interesowało. Mogły to być wpływy rodziny matki.
– Dotarcie do tej części lasu tutaj, gdzie nikt nie był, powinno zająć maksymalnie godzinę – podjęła, równie rzeczowo, wskazując na okoliczne drzewa. – Tyle mogę poświęcić. Nie więcej. Nie jestem sportowcem ani miłośniczką pieszych wycieczek, a po tym czasie chcę urządzić obchód rannych. Jeśli jest pan zainteresowany spędzeniem na przeszukiwaniach paru godzin i chciałby zapuścić się bardziej w głąb, będzie lepiej, jeśli poszuka pan innego partnera – uprzedziła lojalnie, zwracając na Samuela Carrowa badawcze spojrzenie jasnych oczu. Wolała postawić sprawę uczciwie: nie planowała, przynajmniej na razie, pchać się do samego serca tej głuszy.
Dopiero jeśli mężczyzna nie oświadczył, że życzy sobie wejść z kimś innym, ruszyła w las. Z różdżką w dłoni. Nieśpiesznie, z tą samą, kamienną miną, z jaką go przywitała. I bardzo starając się nie wejść w żadną pajęczynę ani nie wpaść w krzak kolczastych roślin, który mógłby sponiewierać jej ubrania, i tak jak na wyśrubowane gusta Florence nieco nadmiernie wymięte (choć to wymięcie ledwo było widać).
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#2
10.07.2023, 08:09  ✶  

Sam wrócił z lasu z Brenną Longbottom. Sporo widzieli tam razem. Nie do końca tego się spodziewał. Widok dziecka, które chwilę wcześniej straciło życie był mocno przygnębiający. Odprowadził swoją wcześniejszą partnerkę do namiotu, żeby zdała relację z tego, co udało im się znaleźć. Czuł, że Brenna zrobi to lepiej. Z tego żyła, była pracownikiem BUMu, kto jak nie ona opowie lepiej o tym, co widzieli. Wiedziała, które szczegóły są istotne dla sprawy, nie to co on. Miał jeszcze trochę siły, więc postanowił udać się na kolejną wędrówkę do lasu.

Nim jednak to zrobił zaczął wypatrywać Danielle. Czuł, że wczoraj była w niebezpieczeństwie, chciał ją zobaczyć, niby napisała, że wszystko u niej w porządku, ale miał ochotę się upewnić. Na samą myśl o tym, że może ją gdzieś tutaj spotkać serce biło mu szybciej. Zawsze bardzo ją lubił, ale po tym pamiętnym Beltane chyba zrozumiał, że to coś więcej niż zwykła przyjaźń i bardzo chciał jej przekazać to, co czuje. Pewnie gdyby stanął przed nią, to nie byłby w stanie się odezwać... no ale miał nadzieję, że ją zobaczy, później będzie się martwił resztą.

Dosyć szybko został sprowadzony na ziemię, bo miła pani z namiotu znalazła mu kolejne towarzystwo do wyjścia w las. Zmierzył kobietę wzorkiem, krótko, po czym wyciągnął rękę w jej kierunku, aby uścisnąć ją na przywitanie. - Samuel Carrow. Pracownik ministerstwa. - Odparł trochę lakonicznie, bo nie do końca wiedział jako kto powinien się przedstawić. Nauczyciel teleportacji? Nie brzmiało to dobrze, jeszcze gorzej przynajmniej w jego opini wyglądała jego druga profesja - wynalazca. Mało kto traktował to poważnie. Zapamiętał jednak, że Florence jest uzdrowicielką, będzie musiał zapewnić jej bezpieczeństwo, bo w przeciwieństwie do Brenny, która radziła sobie w lesie lepiej od niego, to ona była przyzwyczajona raczej do leczenie ludzi, a nie walki z ewentualnym niebezpieczeństwem. Carrow był dżentelmenem, nie miał nic przeciwko temu, żeby obronić ją swoją piersią, gdy przyjdzie na to pora.

- Mamy więc plan. Ja już spędziłem w lesie trochę czasu od rana, nie chciałbym przeliczyć swoich sił i później marnować czasu kolejnych poszukujących na wyciąganie mnie z lasu, także idealnie się składa. Ruszajmy więc. - Całkiem szybkim tempem ruszył przed siebie, u boku kobiety, której nie znał, ale w takim nieszczęściu było mu to obojętne. Ważne, że również chciała pomóc.

Trzymał w dłoni różdżkę, gotowy na każdą ewentualność. Rozglądał się uważnie po Kniei, ciekaw, co znajdzie tym razem.


!A1
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#3
10.07.2023, 08:09  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


Na swojej drodze natrafiliście na oderwane kończyny. Ręka, oderwana od tułowia i zmasakrowana, leżała pomiędzy krzewami. Noga, z podobnym stanie, leżała kilkanaście metrów dalej, w głębokiej dziurze w ziemi. Ktokolwiek to był, należał mu się pochówek - wypadało więc schować te kończyny do worka i zabrać je ze sobą.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#4
10.07.2023, 12:55  ✶  
Florence Bulstrode nie była delikatnym kwiatkiem.
Mogła za takiego uchodzić – jakieś dziesięć lat temu, tuż po dwudziestce, kiedy była jeszcze młodą, zawsze dobrze ubraną dziewczyną z dobrego domu. Choć już wtedy pewna surowość jej obejścia (utrzymująca się tak długo, jak długo w pobliżu nie było młodszego kuzynostwa albo najlepszych przyjaciół) łagodziła jednak to wrażenie. A teraz Florence nie była już taka młoda i miała za sobą lata praktyki w Mungu. Trudnych przypadków, ludzi umierających powoli na oddziale, rodzin pogrążonych w rozpaczy albo niezadowolonych z postępowania magomedyków, nierzadko też pacjentów o paskudnych charakterach, odreagowujących na uzdrowicielach albo tych gasnących cicho, przy których serce podwójnie się łamało.
Dlatego kiedy znaleźli w trawie oderwane kończyny, nie zemdlała, nie rozpłakała się, zbladła tylko trochę – co było ledwo widoczne, bo rzadko wychodziła na słońce, więc i cerę miała z natury bladą. Widywała już paskudne rzeczy, owszem. Ale oderwane od siebie kończyny jednak dość rzadko przywożono jej na oddział. Wstrząsał ją do pewnego stopnia ten widok i świadomość bezsensowności tej śmierci. Przez głowę przeszło Florence i to, że ciężko będzie ustalić, kim był ten człowiek, a jeżeli nawet to się uda – jak cierpieć będzie rodzina wiedząc, że ich krewny nie tylko zginął, ale nie doczeka się nawet porządnego pochówku. Stała więc tak parę sekund, zanim wzięła się w garść.
Ktoś, kto ją znał, może nawet zorientowałby się, że ten widok zrobił na niej pewne wrażenie. W oczach obcego jednak niekoniecznie było to widoczne. Szpital uczył noszenia maski spokoju, w czym pomagał naturalnie zrównoważony charakter.
- Cóż. Miałam nadzieję, że znajdziemy kogoś żywego. Możliwie w całości. Niech pan ich przez chwilę nie rusza, proszę – powiedziała, po czym ruszyła w stronę ręki. Przyklękła, starając się, by przypadkiem nie ubrudzić sobie spódnicy krwią. Zlustrowała uważnym spojrzeniem palce i paznokcie. Próbowała ocenić wiek oraz płeć osoby, do której należała. A potem jej spojrzenie skupiło się na obrażeniach: co zabiło (albo rozerwało już po śmierci?) tę osobę? Zaklęcie? Uderzenie w drzewo? Jakieś potwory? Zwracała uwagę na wszystko, także na to, jak leżało. Na to, czy pod paznokciami, jeśli te ocalały, ostały się jakieś ślady.
Potem wstała. Wciąż z tym samym wyrazem twarzy, spokojnym krokiem, przeszła na skraj dołu, w którym spoczywała noga. Znów się pochyliła, powtarzając procedurę. Próbując przede wszystkim stwierdzić, czy noga i ręka mogą być… częściami… tej samej osoby. Rozejrzała się wreszcie, uniosła nawet różdżkę, szepnęła lumos, a potem oświetliła wszystkie zakamarki wokół nich. Sprawdzając, czy nie zobaczy innych fragmentów ciała. Albo śladów tego czegoś lub kogoś, kto mógł doprowadzić te zwłoki do takiego stanu.
– Jak dobry jest pan w translokacji? – spytała po tym czasie uprzejmie, wyciągając ze swojej torby worek, by go rozłożyć. Magia nieco szwankowała i nie chciała ryzykować, że wydobywając nogę z tego dołu, upuści ją i doprowadzi do jeszcze większych uszkodzeń. Ostrożność w transporcie była wskazana. Mogła zadecydować o tym, czy zdołają potem ustalić, do kogo należały te fragmenty. Wydobywanie ich ręcznie z kolei… miała wprawdzie w kieszeni rękawiczki, ale mimo wszystko, wolała zrobić to, nie dotykając kończyn. – Nie chciałabym ich upuścić – przyznała, spoglądając na Samuela. Jeżeli wydał się jej nazbyt wstrząśnięty widokiem, aby zabrać się za umieszczanie nogi i ręki w worku, Florence była gotowa zrobić to samodzielnie.
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#5
03.08.2023, 14:22  ✶  

Carrow nie był osobą, która była przyzwyczajona do takich sytuacji. Wiedział jednak, że każda pomoc jest potrzebna, jako mieszkaniec Doliny musiał się zaangażować. Potrzebowali wsparcia, straty były ogromne. Czuł, że to jego obywatelski obowiązek. Jakieś tam umiejętności posiadał, mógł przydać się w lesie.

Jako, że nie było to jego pierwsze wejście dzisiejszego dnia zdawał sobie sprawę z tego, że może tutaj zastać wszystko. Przecież rano znalazł ducha, nawet dwa, ale to dziecko duch zrobiło na nim większe wrażenie. Umarło w Beltane, musieli mu przekazać z Brenną te okropne wieści. Krew na drzewie świadczyła o tym, że spotkała je bardzo nieprzyjemna śmierć, jakby jakakolwiek mogła być przyjemna. Jednak to wszystko było niespodziewane i zdecydowanie dużo większe wrażenie robiła śmierć niewinnego dziecka. Szczególnie, że Carrow nie był przyzwyczajony do takich widoków.

Będzie myślał o tym wszystkim pewnie przez długi czas, póki jednak miał siłę i możliwości zamierzał pomagać dalej. Wtedy dostrzegł trupa, a raczej części ciała. Nie wyglądało to dobrze. Odwrócił wzrok na chwilę, jednak nic to nie dało. Florence mogła dostrzec, że jest nieco wystraszony. Był wynalazcą, nie BUMowcem, czy lekarzem. Robiło to na nim ogromne wrażenie. Nie zamierzał jednak stąd uciec, przecież nie po to się tutaj znaleźli.

- Nie zamierzałem nawet... - Odparł nieco zmieszany. W sumie dobrze, że znalazł się tutaj z kimś, kto miał z tym jakieś doświadczenie. Florence jako medyk na pewno widziała już trupa, przynajmniej Samuel tak zakładał.

Obserwował uważnie kobietę. Pozwolił jej przejąć pałeczkę i nie widział w tym nic złego. Nie był typowym samcem alfa, który zawsze musiał wieść prym. Szczególnie, że kobieta w tym przypadku była profesjonalistką. Nawet mu to było na rękę zważając na całą sytuację. Z rozmyślań wyrwało go pytanie kobiety.

- Myślę, że dobry, bardzo dobry. - Akurat w tej dziedzinie był specjalistą i nie były to niepotrzebne przechwałki z jego strony. - Słyszałem, że teleportacja tutaj nie działa, mam nadzieję, że z translokacją nie będzie problemów. - Nie chciał jeszcze bardziej poturbować tego nieszczęśnika, jakby to mogło jeszcze coś zmienić.

Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#6
04.08.2023, 09:02  ✶  
Reakcja Samuela jej nie zdziwiła. Sama w końcu była nieco wstrząśnięta widokiem i myślą o tym, jak ten człowiek zginął. Nie pokazała tego po prostu po sobie, bo zarówno stoickość charakteru, jak i przyzwyczajenia ze szpitala pomagały ukryć emocje za grubą szybą i zacząć działać.
- To dziwne obrażenia – mruknęła po oględzinach, chyba bardziej do siebie niż do Carrowa. Florence nie wierzyła, że powstały w wyniku działania magii. Były zaklęcia, które mogły rozsadzić człowieka, nawet rozerwać na strzępy, ale te nie do końca na coś takiego wyglądało. Wichura? Zwykły wiatr nie rozdarłby kogoś na strzępy… tyle że w powstaniu tego tutaj maczał palce Voldemort. A może tylko magia Beltane?
Lub w Kniei naprawdę były jakieś potwory.
Tutaj niemniej nie mogła więcej orzec. Poza tym skupiała się przede wszystkim na urazach pozaklęciowych. To na takie nie wyglądało. Przydałby się specjalista z wydziału obrażeń powstałych w wyniku kontaktu z magicznymi zwierzętami. Patolodzy w Ministerstwie będą mieli pełne ręce roboty…
– Ja nie jestem w tym najlepsza, w takim razie będę wdzięczna, jeśli pan spróbuje. Można najpierw przetestować działanie na tej gałęzi. – Florence ruchem głowy wskazała na leżący w pobliżu konar. Chociaż miała wielką nadzieję, że translokacja zadziała. Owszem, w razie potrzeby była gotowa podnieść obie kończyny rękami. Ale wolała tego nie robić. Nieważne, że już widywała umarłych, że musiała badań ludzi w różnym stanie, to wciąż były szczątki. Poza tym nie chciała ich w żaden sposób bardziej uszkodzić czy utrudnić pracy patologom.
– Przytrzymam worek, jeżeli zechce mi pan pomóc – dodała, spoglądając na niego. Może okazywała za mało altruizmu, prosząc, aby pomógł w tej dość makabrycznej czynności, ale ostatecznie wszedł do lasu razem z nią. A Florence była już dziś zmęczona, wciąż zmartwiona, bardzo chciałaby być nie tu, a u boku Patricka lub brata. Wyczerpała swoje pokłady empatii na zajmowanie się pacjentami, często zranionymi nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, wyprowadzanymi z lasu.
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#7
04.08.2023, 09:36  ✶  

Samuel nie znał Florence. na pierwszy rzut oka jednak wydawało mu się, że to, co znaleźli w lesie nie zrobiło na niej takiego wrażenia jak na nim. Zakładał właśnie, że wynika to z wieloletniego doświadczenia jako medyk, musiała już przywyknąć do pewnych widoków, chociaż czy coś takiego i dla medyka nie było czymś nienautralnym? Nie zamierzał jej pytać, jak się z tym czuje, nie po to się tutaj znaleźli. Mogli spodziewać się, że w kniei nie będzie kolorowo. Mogli tu znaleźć dosłownie wszystko po tym festiwalu, jaki urządzili sobie w nocy śmierciożercy.

Zbliżył się do Bulstrode, gdy wspomniała o tym, że obrażenia są dziwne. Stanął za jej plecami, aby przyjrzeć się temu bardziej, jakby miał jakąkolwiek wiedzę, by móc stwierdzić, że faktycznie obrażenia są dziwne. - Dlaczego dziwne? - Zadał to pytanie, bo nie znał się zupełnie na temacie, a dobrze by było wiedzieć, co ona o tym myśli. Czy ktoś, kto je zadał nadal był w tym lesie? Jeśli tak, mogło tu być jeszcze bardziej niebezpiecznie niż myśleli na początku. Oby nikt z przeszukujących las nie natrafił na to coś, co tak sponiewierało tego biednego człowieka.

- Tak właściwie, to świetny pomysł. Lepiej spróbować na rzeczach martwych... - Po chwili dotarło do niego, że ten nieszczęśnik też nie był żywy. - Znaczy... - Podrapał się po głowie, bo nie brzmiało to specjalnie dobrze, ale już to powiedział, więc musiał jakoś z tego wybrnąć. - Wie Pani o co mi chodzi. - Przynajmniej miał taką nadzieję. Samuel nie do końca ogarniał to, co działo się wokół. Widać było, że jest nieco roztrzepany, ale nie było to spowodowane jedynie sytuacją w lesie, po prostu zawsze taki był.

Zgodnie z pomysłem Florence wyciągnął różdżkę, mruknął pod nosem zaklęcie, żeby spróbować na kłodzie, czy uda mu się ją podnieść do góry. Jeśli chodzi o translokację, to była to jego dziedzina magii, w niej czuł się najlepiej, także czuł, że nie znalazłaby się tutaj osoba, która nadawała by się do tego bardziej. Całe swoje życie spędził na zajmowaniu się magicznymi środkami transportu, uczył teleportacji, no musiało to pójść po jego myśli. Jedyną obawą było to, że magia w tym miejscu mogła nie działać do końca przez to, co się wczoraj wydarzyło. Jego obawy szybko zostały rozwiane, bo gdy tylko mruknął zaklęcie to kłoda uniosła się w powietrze dokładnie tak, jak chciał. Mógł więc zająć się ciałem.

- Oczywiście, że pomogę, przecież dlatego się tutaj znalazłem. - Skoro Bulstrode przytrzymała worek, to on ponownie mruknął zaklęcie pod nosem, żeby podnieść oderwane kończyny. Skierował je do worka, było to zdecydowanie prostsze od przenoszenia ich własnymi rękoma, zresztą nie ma co ukrywać brzydziłby się ich dotknąć. Nie trwało to długo, kiedy znalazły się w worze.

Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#8
04.08.2023, 10:08  ✶  
- Nie widzę typowych śladów, jakie zostają po zastosowaniu czarnomagicznych zaklęć. Nie mogę być tego pewna, nie mając dostępu do całego ciała, ale powiedziałabym, że jego śmierć nie była rezultatem czaru – powiedziała Florence rzeczowym tonem. Odsunęła się nieco, nie chcąc przeszkadzać Samuelowi w próbach z konarem i odruchowo wygładziła spódnicę. Niestety, ubranie wciąż nie wyglądało tak, jak powinno.
To nie był czas na takie zmartwienia, a jednak Bulstrode wciąż z tyłu głowy miała, że nosiła je przez cały dzień, całą noc i kolejny dzień. To było odrobinę irytujące.
– Rozpętała się wichura, ale żaden wiatr i żadne uderzenie nie powinno zostawić takich obrażeń. Powiedziałabym, że coś albo ktoś rozerwało go na strzępy. Większość zwykłych zwierząt nie postępuje w ten sposób. Nawet pośród magicznych – dodała.
Kiedy wspomniał, że lepiej spróbować na czymś martwym, zwróciła na niego chłodne spojrzenie jasnych oczu. Trudno było powiedzieć, co chodzi jej po głowie, bo wyraz twarzy niewiele zdradzał.
– Rozumiem – odparła jedynie beznamiętnie, a potem poczekała czy magia zadziała bez problemów. Tego dnia w namiocie uzdrowicieli parę razy przekonała się, że niestety, czary lubiły dziś robić drobne figle. Miała wielką nadzieję, że nie będzie to stałym procesem, bo jeżeli tak, Voldemorta należałoby rozerwać na strzępy. Chciał walczyć w imię czystej, magicznej krwi… niszcząc samą magię?
Otworzyła worek, kiedy do środka wpadły kończyny. Wcale nie podobało się jej, że muszą transportować je w taki sposób. To nie było właściwe. Normalnie na miejsce należałoby wezwać Brygadzistów oraz uzdrowiciela specjalizującego się w takich przypadkach. Problem polegał niestety na tym, że i Brygadziści, i uzdrowiciele, sami biegali teraz po Kniei. A jeżeli grasowałyby tutaj jakieś potwory, pozostawienie ich „na później” mogło sprawić, że coś te kończyny pożre.
Florence bardzo ostrożnie odłożyła worek na miejsce, a potem podeszła do pobliskiego drzewa, by zawiesić na nim czerwoną wstęgę, wskazującą na to, że ten obszar został przeszukany.
– Ściemnia się, a dalej na prawo widzę wstążkę. Sądzę, że możemy wracać i zabrać tego nieszczęśnika do namiotu, gdzie gromadzą ciała – powiedziała, odwracając się do Samuela. Ktoś poza nią musiał ocenić te obrażenia. I może podjąć próbę identyfikacji, chociaż o bogini – Florence nie miała żadnego pomysłu, w jaki sposób tej dokonać.
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#9
04.08.2023, 10:26  ✶  

Samuel słuchał uważnie tego, co miała do powiedzenia Florence. Widać było, że zna się na rzeczy. Jej słowa jednak nieco go zaskoczyły. Jakie musiały być to stworzenia, że ten nieszczęśnik skończył wyglądając w ten sposób? Wolał sobie tego nie wyobrażać, bo zaczynał panikować. - Nie słyszałem jeszcze o czymś takim, jeśli mam być szczery. Zwierzęta raczej unikają konfrontacji, chyba, że ktoś powoduje ich niebezpieczeństwo, przynajmniej tak mi się wydawało. Nie sądzę, żeby ludzie podczas sabatu należeli do takich, którzy ścieraliby się ze zwierzętami. - Próbował zrozumieć też skąd takie stwory mogły się tutaj wziąć. Wcześniej Knieja była bezpieczna. Nie słyszał o podobnych wydarzeniach, a mieszkał w Dolinie niemalże trzydzieści lat. Voldemort musiał mieć z tym coś wspólnego. Pozostawało jeszcze jedno ważne pytanie, gdzie aktualnie znajdowały się te stwory. - Powinniśmy chyba ostrzec innych o tym, że w lesie można się natknąć na takie potwory, może warto by było zabezpieczyć Knieję po tym wszystkim, chociaż właściwie nie mamy pewności, że one w niej pozostały. - Co jeśli wyruszyły dalej? Może nigdzie nie było już bezpiecznie i czarodzieje, ale przecież nie tylko czarodzieje, a również mugole powinni mieć się na baczności.

Na całe szczęście Bulstrode nie skomentowała tego, w jaki sposób się wypowiedział. Spowodowałoby to, że poczułby się nieco niezręcznie, a w takim wypadku zachowywał się, jakby nic się nie stało.

Współpraca popłacała, bo udało im się razem całkiem zgrabnie umieścić kończyny w worze. Problem rozwiązany, przynajmniej tymczasowo. Teraz inni będą się tym zajmować, osoby które faktycznie się na tym znały, bo on jak widać na załączonym obrazku był tu jedynie rękoma, które mogły zapakować to do wora. Nic więcej nie mógł zrobić ze znalezionym ciałem, bo się zwyczajnie na tym nie znał.

- Ma Pani rację, wołałbym nie szlajać się po tym lesie w nocy. - Kto wie, co może czaić się w ciemnościach? Nie chciał tego sprawdzać, były od tego odpowiednie organy. Samuel rzucił kolejne zaklęcie, które miało unieść wór z częściami człowieka do góry, nie zamierzał go nieść na plecach, nie po to całe życie ćwiczył zaklęcia translokacyjne, nie sądził jednak, że kiedyś przydadzą mu się one do tego, żeby przenosić trupy. Życie jak widać lubi zaskakiwać. Poczekał, aż Bulstrode zawiesi czerwoną wstążkę na drzewie, po czym ruszył w stronę polany.

Udało im się wrócić na miejsce bez zbędnych komplikacji. Poszli do namiotu, w którym były składowane ciała. Położył tam wór, aby mogli zająć się i ich znaleziskiem. Pożegnał się jeszcze z Florence, po czym ruszył do domu. Zrobił, co mógł, aby pomóc w miejscu tragedii.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Florence Bulstrode (1778), Samuel Carrow (1603), Pan Losu (55)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa