• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[4 czerwca 1972, Posiadłość Longbottomów] Czy wam też myli się w głowie?

[4 czerwca 1972, Posiadłość Longbottomów] Czy wam też myli się w głowie?
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#1
16.09.2023, 01:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:58 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange (Otwarty na nowe doznania).
Rozliczono - Victoria Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Spotkanie z pozostałymi Zimnymi było czymś, co Victoria wzięła właściwie na priorytet, kiedy już otrząsnęła się z wiadomości, jakie uzyskała na seansie spirytystycznym. Wierzyła, że każdemu z ich czwórki obecny stan wcale nie ułatwiał życia, a wręcz przeciwnie i właściwie każda informacja była na wagę złota. Lestrange wcale nie zamierzała robić tajemnicy z tego, co się dowiedziała – a troszkę się nazbierało przez ostatni miesiąc. Dlatego tak ważne było, by tego spotkania nie odkładać, a zebrać się jak najprędzej i skonfrontować to, co wiedzieli. To, co doświadczali. Victoria uznała, że pora wyłożyć swoje karty i po prostu powiedzieć jak jest, bez kręcenia, przynajmniej z jej strony, bo niczemu to nie służyło.

Dlatego też kiedy skreśliła wiadomości do Atreusa, Mavelle i Patricka, i wysłała je, czekała na odpowiedź – chciała wiedzieć, czy w ogóle byli chętni się spotkać. Byli. Żadne się nie wykręcało, każdy coś zaproponował. Wybór wcale nie był prosty, ale ostatecznie uznała, że najlepiej gdyby spotkali się gdzieś, gdzie będą całkiem sami, padło więc na propozycję Mavelle: Victoria znała wielką posiadłość Longbottomów, można się tam było zgubić, albo zostać całkiem samemu. Skończyło się na tym, że umówionego dnia spotkali się na przerwie, owszem, porównać grafiki, i nawet udało się trafić na konkretną godzinę po pracy, by mieli wystarczającą ilość czasu na spokojną rozmowę. By nie musieli się z niczym spieszyć i skonfrontować ze sobą wszystko.

I tym sposobem wylądowali w Dolinie Godryka, prowadzeni przez Mavelle tam, gdzie zaproponowała, by mogli zamknąć się w czwórkę, nie niepokojeni przez nikogo i niczego. Bez gumowych uszu przyklejonych do drzwi gabinetu, próbujących podsłuchać co też czwórka Zimnych kombinuje najlepszego.

– Mam dla was kilka wiadomości – zaczęła Victoria. – Przez cały miesiąc szukałam różnych informacji, ale większość to ślepa uliczka. Zanim zacznę… Czy wy też odczuwacie skutki spotkania z duszami w Limbo? Nie będę przed wami tego kryć i powiem wprost. Czasami myli mi się czy to co widzę i wspominam, to moje wspomnienie, czy mojej babci – była pewna, że Mavelle też odczuwa… czyjeś wspomnienia. Nie wiedziała czyje i nie wiedziała jak mocno, ale Brenna powiedziała coś w stylu, że dało to Victorii do myślenia. Nie zamierzała jednak zdradzać, że to wie. – Nawet wybiegłam na Nokturn w środku dyżuru, do tego stopnia to jest… Na szczęście Brenna pobiegła za mną – Lestrange urwała, pokręciła głową i westchnęła, dopiero później dokończyła zdanie.

broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#2
16.09.2023, 15:09  ✶  
Sama już jakiś dobry miesiąc temu myślała o zebraniu zimnych w jednym miejscu, żeby omówić to, co się z nimi stało, ale jakoś tak… wszystko się rozmyło. Albo raczej: dała się pochłonąć innymi sprawami, głównie pracą, i ostatecznie myśl ta umknęła.
  Do czasu, kiedy najwyraźniej Lestrange wzięła sprawy w swoje ręce. Ba, mało tego, wyglądało na to, że udało jej się czegoś dowiedzieć, zatem tym bardziej nie widziała żadnych powodów, żeby się w jakikolwiek sposób wyłamać – w końcu ta zmiana dotyczyła nie tylko bezpośrednio jej samej, ale i też, w pewnym stopniu, wpływała na najbliższych. Nie mówiąc już o tych cholernych wspomnieniach – wprawdzie już zemdlenie się nie przytrafiało ani te nie odczuwała już takiego bólu jak wtedy – jaką jednak mogła mieć pewność, gwarancję tego, że to się nie powtórzy w żaden sposób?
  Że nie zagrozi przez to nikomu. Bo, z której strony by nie patrzeć, nie miała łatwej, prostej pracy polegającej na przerzuceniu papierów z jednego stosu na drugi. Nie. Pojawiała się w terenie, a w terenie bywało naprawdę przeróżnie.
  Zasugerowanie Warowni jako miejsca spotkania zdawało się być czymś wręcz naturalnym – zwłaszcza że wcale nie musieli zamykać się w jednym z jej pokoi, a… poprowadziła całe towarzystwo do domku ogrodnika, obecnie mającego za zadanie zapewnienie większej prywatności, nie zaś dachu nad głową. Skoro zaś już o dachu mowa – tak, ten już został naprawiony, a śladów po okołobeltanowej wichurze nie dało się znaleźć; chyba że wiedziało się, czego dokładnie szukać.
  Znaleźli się w czymś w rodzaju salonu; do wyboru mieli fotele i kanapę, zaproponowała też zebranym kawę (bądź herbatę) – niby spotkanie nie miało trwać specjalnie długo, niemniej nie znaczyło to, że miała całkiem zapomnieć o zasadach gościnności.
  Sama przysiadła na fotelu; z uwagą wysłuchała słów Victorii. Tak, coś słyszała o tym myleniu, ale mimo wszystko, nie znała każdego szczegółu. Nic dziwnego; Brenna ją po prostu ostrzegła na wypadek, gdyby miało się się przytrafić coś podobnego, uszanowała jednak samą Victorię i nie zdradziła detali. Te, najwyraźniej, zarysowały się właśnie teraz.
  - Owszem – stwierdziła krótko. Patrick wiedział, zdawała sobie również sprawę z tego, że Lestrange też to i owo coś usłyszała, nie było zatem powodów, by się zapierać rękoma i nogami i próbować zaprzeczać. Po co? - Aczkolwiek… czuję, jakby to były moje własne wspomnienia, czuję, jakbym była tam i wtedy, ale jak na razie byłam w stanie zdać sobie sprawę z tego, że to nie mogłam być ja – przyznała, nie planując jednak dzielić się tym, co widziała.
  Bo te wspomnienia nie były jej.
  Bo te wspomnienia należały do bliskiej jej osoby.
  Bo zawierały w sobie sekrety.
  I w końcu – bo nie czuła, że ma prawo nimi dysponować. Nie jej życie, nie ona je przeżyła, nawet jeśli miewała wrażenie, że owszem, to wszystko było jej udziałem.
  Zerknęła krótko na Patricka. Wtedy, gdy rozmawiali, twierdził, że nie ma cudzych wspomnień. Może jeszcze ich nie zauważył, może pojawiły się później. A może jednak mu tego oszczędzono?
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#3
20.09.2023, 19:11  ✶  
Tak naprawdę Patrick wcale nie chciał rozmawiać o Limbo, o spotkanych tam duchach i o wspomnieniach ojca, które przywlókł ze sobą. Może gdyby sytuacja była inna, gdyby te wspomnienia były jakieś takie bardziej inwazyjne, gdyby przenikały przez jego życie w inny sposób, gdyby zmusiły go do stanięcia przed Mavelle, Victorią lub choćby Atreusem i powiedzenia na głos: tak, ja też je mam; może wtedy nie wahałby się. Nie zastanawiałby się nad tym, czy powinien im o nich powiedzieć.
Ale były inne. Ciągle pozostawały niechcianymi prezentami, bardziej jak kukułcze jaja, podrzuconymi do jego umysłu, ale przy tym pozostawały bardzo… osobiste. Sprawiały, że musiał przełknąć gorycz uświadomienia sobie, że ojciec naprawdę był otumaniony ideologią Grinewalda i nawet po śmierci nie żałował, że opowiedział się po jego stronie.
Steward nie do końca wiedział, czego powinien spodziewać się po spotkaniu z Victorią, Mavelle i Atreusem. Rozumiał, że chodzi o stan, który dotknął ich czwórkę po wizycie w limbo i w sumie zależało mu na tym, żeby przestać być zimnym. Ale czy myślał o tym, że mogą porozmawiać o cudzych wspomnieniach tkwiących w ich głowach? Chyba nie. Nie do końca.
Rozsiadł się wygodnie na fotelu. Wsłuchiwał w słowa Victorii, usilnie zastanawiając się nad tym ile powinien im powiedzieć. Bo coś na pewno. Brenna wysłała mu wiadomość o Lestrange. Od Mavelle wiedział, że i ona miała cudze wspomnienia w głowie. On też. A Atreus?
Wzruszył ramionami, gdy podłapał spojrzenie Bones.
- Mam. Nie mam. Coś mam, ale to takie… - zamyślił się na krótki moment. – Tak, one rzeczywiście wyglądają jak moje. Trudno je rozdzielić i pewnie, gdyby nie rozmowa z tobą – tu spojrzał w stronę Mavelle. – Długo nie zrozumiałbym, że nie są moje. Wiecie, coś w rodzaju: siedzę z rodzicami na plaży i patrzę na morze – opisał jedno ze wspomnień. Nic nadzwyczajnego. Nawet nie załapał, że to nie jest jego. – I dowiedziałaś się czy to minie? – zapytał Victorię.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
20.09.2023, 22:53  ✶  
Kiedy Victoria wydała ostateczny werdykt co do miejsca, gdzie mieli się spotkać, nie narzekał. A przynajmniej nie do niej i nie listownie, wszelkie uwagi na ten temat zachowując dla siebie. Bo przecież nie mógł nie posiadać wątpliwości, skoro mieli spotkać się w posiadłości Longbottomów. Nie, kiedy gdzieś za ścianą mogła siedzieć Brenna i podświadomie już przeczuwał, jak skręcałoby go w środku, ale tym razem przynajmniej nie dlatego, że robiła coś czego o mało nie przypłacała życiem. Chociaż kto wie tak naprawdę, co robiła kiedy siedziała w domu.
Kiedy pojawił się na miejscu, z pewną dozą ulgi i jednocześnie rozczarowania przyjął fakt, że poprowadzono ich do oddzielonego od posiadłości domku. Zajął jedno z miejsc na fotelu, w odpowiedzi na propozycję Bones prosząc o kawę.
W spokoju słuchał co mieli kolejno do powiedzenia, trzymając w dłoniach swój napój, by upić z niego parę łyków, zanim odchrząknął krótko i spojrzał na każdego z osobna, jakby doskonale zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo nie na miejscu tutaj był.
- Niestety, ale nie przywlekły się za mną z Limbo żadne wspomnienia - odpowiedział, cały czas przeskakując spojrzeniem to od jednego to do drugiego, jakby chcąc wyłapać każdą reakcję. - W przeciwieństwie do was, nie spotkałem tam żadnego ducha. Przyszedłem do was prosto ze strumienia, zaczepiony tylko przez jakąś martwą kobietę, ale wyglądała bardziej jak stały element Limbo, niż jakaś błąkająca się tam dusza. - może też ją spotkali i wiedzieli o kim mówił. W sumie spodziewał się tego, bo przecież to ich śladami podążał, kiedy się na nią natknął. - Rozmawiałem parę dni temu z jednym spirytystą i zapewnił mnie, że nie jest to permanentny stan. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni sposób na pozbycie się go. - wzruszył ramionami, popijając dalej kawę. Spojrzał mimowolnie na Victorię. Laurent powiedział mu, że rozmawiał z jednym z zimnych, a to właśnie ona zaproponowała spotkanie, twierdząc że dowiedziała się czegoś, nie zdziwiłby się więc gdyby to faktycznie z nią Prewett przeprowadzał jakieś seanse.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#5
21.09.2023, 19:16  ✶  

Victoria przycupnęła na kanapie, chociaż miała przemożną ochotę pokrążyć trochę po saloniku (co dla większości osób, które ją znały musiałoby być nie lada zadziwiające, bo zwykle prowadziła prawdziwie nieruchliwy tryb życia) – ale zwalczyła to i założyła nogę na nogę, spoglądając na swoich towarzyszy kiedy mówiła, a później kiedy mówili inni. Herbata okazała się być bardzo dobrym pomysłem tak po prawdzie, bo Lestrange zdawała sobie sprawę, że to nie był dla nikogo z nich prosty temat. Natomiast… Być może łatwiej było o tym wszystkim rozmawiać w gronie ludzi, którzy doświadczali czegoś podobnego. Albo chociaż połowy tego samego. Nie zamierzała od nich wyciągać zaznać, spowiedzi ani niczego takiego. Wyszła sama z tym co się jej dzieje, chcąc pokazać, że nie ma wiele do ukrycia. Że mogą ją postrzegać jak wariatkę – nic to nie zmieni. Ale znała trochę ludzi. Łatwiej było się otworzyć kiedy usłyszałeś, że druga osoba przeżywa coś podobnego. Jak to… z tymi wspomnieniami.

– Tak, mi też się wydawało, że to moje wspomnienia – potwierdziła słowa Mavelle i Patricka. – Jakiś czas temu na Pokątnej natknęłam się na ducha, który wciągnął mnie i mojego towarzysza w moje wspomnienia. W trzy różne kawałki mojego życia… Tylko że to trzecie nie mogło być moje. Dla osoby trzeciej było to oczywiste… Wtedy zaczęłam to analizować. To nie jest nasze na pewno – potwierdziła im, gdyby mieli jakąkolwiek wątpliwość. Dobrze… Odetchnęła. – Nie, nie dowiedziałam się – odpowiedziała Patrickowi. Dowiedziała się za to czegoś innego, ale o tym za chwilę, bo spojrzała na Atreusa.

– W takim razie się ciesz, naprawdę – i wcale nie był tutaj nie na miejscu. Skąd miała wiedzieć, że kogokolwiek (oprócz Mavelle…) dotknęło coś podobnego co ją? Nie mogła. – Martwa kobieta… Była martwa kiedy weszliśmy do Limbo. Była powodem, dla którego wbiegliśmy w ogień – i zdaje się, że żadne z  nich nie mówiło o tym nigdzie. Ale w tym gronie… Byli tam. Wszyscy. Widzieli to samo. – Ale prawdę mówiąc nie sądzę, że umarła naprawdę. Widziałam ją. Voldemorta. I trzech jego przydupasów kiedy zaczął się atak. I poczułam… że muszę wejść w ogień i jej pomóc – ona była powodem, dla którego tam weszli. Rudowłosa kobieta i Victoria, która podzieliła się tym z Mavelle i Patrickiem. – Myślę, że ona nie tyle wróciła do cyklu, co nim jest – Victoria była przekonana, ze ta kobieta to było jakieś… uosobienie Matki. A później spojrzała… niemalże wymownie na Atreusa. Rozmawiał ze spirytystą, tak? Była przekonana, że z tym samy, co ona, znając ich relację… Czy była zła? Nie, niekoniecznie. – Co do spirytysty. Też się z jednym spotkałam. Myślałam, że zwariuję przez te wspomnienia, a później bałam się, że w jakiś sposób pochłonęłam własną babcię – wspomniała im już, że ma wspomnienia swojej babci – i nie uważała by w tym wypadku było to coś, co było jakąś wrażliwą informacją, więc się tym podzieliła. – Spirytysta był w stanie się z nią skontaktować w Limbo, tylko, że wychodzi na to, że ma dziury w pamięci. Tak jakby… Coś co mam głowie ja… nie ma już ona. Łapiecie? Zapytałam ją przy okazji, czy nie wie co się nam stało. Moja babcia twierdzi, że straciliśmy energię, która była częścią nas i uzupełniliśmy ją czymś innym. Wciąż żyjemy swoją drogą, nie jesteśmy żadnym nowym gatunkiem żywych trupów czy coś w tym rodzaju – jeśli się o to bali… to mogli przestać. – Moja babcia twierdzi to samo – kiwnęła głową do Atreusa dając znać, że mówi w odpowiedzi do jego słów. – Że powinnam już zrozumieć, że nie ma rzeczy niemożliwych – teraz była już pewna, że Bulstrode rozmawiał z Laurentem. Tylko ile mu powiedział? Miała nadzieję, że inne rzeczy zostawił jednak dla siebie.

broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#6
23.09.2023, 14:46  ✶  
Siedziała na fotelu, obracając naczynie w dłoniach. Tak, nie było mowy, żeby obeszła się bez kawy – niby napojem bogów była ambrozja, lecz Mavelle niekoniecznie zgadzała się z tm stwierdzeniem. No, chyba że ambrozja to po prostu inna nazwa kawy, to może. Moooże. Bo, jakkolwiek by nie patrzeć, kawa była nieodłączną częścią życia i niejako również paliwem do niego potrzebnym, zwłaszcza gdy siedziało się nad papierami wszelkiej maści.
  Nieco na dłużej zawiesiła spojrzenie na Bulstrode, kiedy ten się przyznał, że nie ma żadnych wspomnień. Miała je ona, Victoria, miał w końcu i Patrick – a on jeden się wyłamywał ze schematu, jaki najwyraźniej zarysowywał. Ciekawe, co z tymi gadzinami – też wyciągnęli jakieś wspomnienia z Limbo? Czy może jednak uniknęli mętliku w głowie? A w zasadzie to najlepiej, żeby się najzwyczajniej w świecie udławili. Każdy jeden, skurwysyny.
  Zamilkła na dość długo, przetrawiając to, co usłyszała. Nie był to permanentny stan.
  Nie był to permanentny stan.
  Dawało to iskierkę nadziei, że jeszcze będzie jak kiedyś, że pozbędzie się tego nieznośnego chłodu; zdążyła już do niego w pewnym stopniu nawyknąć, żyć z nim, ale… to wciąż uwierało. Uwierało nieznośnie, gryzło i drapało. Bo nie chciała innym oferować chłodu bliskości, chociażby; to powinno być… ciepłe.
  Skinęła lekko głową, zgadzając z Victorią. Tak. Ciesz się, Bulstrode. Nie wiesz, czego uniknąłeś, słowa nie oddadzą tego w pełni. Ale ciesz się – bo mogłeś dostać jeden z najpaskudniejszych prezentów w swoim życiu.
  - ”Nie możecie pomóc czemuś, co krąży w cyklu” – mruknęła cicho, cofając się pamięcią do feralnego dnia. Może nie tyle była cyklem, co jego ważną częścią? Zresztą. Nie wyznawała się jednak na takich sprawach, nie badała Limbo, koncetrowała się na czymś zgoła innym. Może i jednak była jakimś uosobieniem tego całego cyklu, może… zresztą, czy to robiło jakąś różnicę, kim tak naprawdę była?
  Czy jej tożsamość miała znaczenie dla stanu, w jakim się znaleźli, co się z nimi stało?
  - Utracenie i zastąpienie tego czymś innym, to chyba ma sens – wyrzekła powoli – Tam, w Limbo, pamiętam ten moment, kiedy miałam wybór. I potem napływ wspomnień. To było... – skrzywiła się, nie kończąc zdania. W jednej chwili traciła siebie, rozmywała się w Limbo, a drugiej, gdy odwróciła przepływ…
  … co straciła? Pamiętała, jak odzyskiwała wspomnienia. Czyżby najwyraźniej jakieś fragmenty jej życia przepadły… na zawsze? A może jednak nie, skoro nie był to permanentny stan.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#7
25.09.2023, 00:04  ✶  
Patrick uśmiechnął się krzywo pod nosem. O, wiele by dał, żeby razem z nim nie przywlekły się żadne wspomnienia z limbo. Atreus nie miał pojęcia jakim był szczęściarzem, że mu ich oszczędzono. Przynajmniej w oczach Stewarda. Choć może akurat auror nie był w tej materii szczególnie obiektywny. Z pewnością inaczej spoglądałby na całą sprawę, gdyby przyszło mu przeżywać wspomnienia kogoś, kto nie był zagorzałym poplecznikiem Grinewalda.
- My we trójkę mamy raczej podobne wspomnienia z limbo – zauważył, myśląc o sobie, Victorii i Mavelle. Zresztą, Lestrange miała rację – weszli tam, bo powiedziała im o kobiecie, która potrzebowała ich pomocy. – A jak u ciebie wyglądał etap samego przejścia? – zaciekawił się, rzucając szybkie spojrzenie w stronę Bulstrode’a.
Czy było im to tak naprawdę do czegokolwiek potrzebne? Nie. Ale Patrick pamiętał kąpiel w jeziorze, tonięcie i brnięcie przez zarośla. Nawet jeśli wszystko to działo się tylko w ich głowach, były to – mimo wszystko – wizje, które dzielili wspólnie. Interesowało go, czy objęły również Atreusa.
Dotknął palcami nasady nosa. Potarł ją lekko, myśląc o zamordowanej kobiecie z limbo, o tym że gdy ją zobaczył, nawiedziło go przeczucie, że się spóźnili i Voldemort zdążył przed nimi. To nie były dobre myśli, ale skoro Bulstrode później rozmawiał z nią… o ile to oczywiście była ona, to przemyślenia Victorii co do natury boginki mogły być słuszne. Patrick pamiętał jedynie własny brak zgody na to, co się tam stało. No i zawsze wydawało mu się, że nie można zabić boga. Nikt nie mógłby być aż tak potężny, prawda? Ale wspomnienia aurora nieco straciły na wyrazistości. Coraz więcej mieszało mu się w nich i coraz bardziej wyostrzała mu się pamięć tylko na konkretne szczegóły.
- Rozmawiałaś z babcią tylko o Beltane? – zaciekawił się, gdy Victoria wspomniała o sesji ze spirytystą. I tak, pytanie to, choć zadanie uprzejmie grzecznym tonem, miało w sobie również drugie dno. Jakaś część Patricka zastanawiała się, jakby to było porozmawiać z ojcem. Czy wypadało krzyczeć na ducha? A ciskać w spirytystę obliviate?
Ostatecznie to co powiedzieli Atreus i Victoria było pocieszające. Jeszcze tylko, gdyby wiedzieli, co właściwie należało zrobić, i problem zostały rozwiązany.
- A macie jakieś pomysły? – zapytał, czując się absolutnie zbędnym w całej rozmowie. – Tak w zasadzie, kiedy teraz o tym myślę, to w chwili w której zaczęły wracać mi wspomnienia poczułem... - zamyślił się na parę sekund. Tak, istniała szansa, że sobie teraz to dopowiedział, ale może jednak nie? Może zapowiedź tego, co się stanie, mieli już wtedy? - Poczułem się tak, jakby wróciło mi za dużo? zaryzykował.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
28.09.2023, 00:57  ✶  
Cieszył się, bo czemu miałby nie. Nie wyobrażał sobie, jak wszystko to mogło być jeszcze bardziej skomplikowane tylko dlatego, że spotkał w limbo jakiegoś ducha i przejął jego wspomnienia. I tak już się gubił, a tracić kontakt z samym sobą i robić rzeczy, których nie był w stanie kontrolować? To byłoby ponad jego siły.
- Też tak myślę. Wyglądała, jakby była częścią miejsca, w którym byliśmy. Pogrzebana, ale wciąż żywa, kierująca swoje słowa do mnie i nakazująca mi zawrócić, bo to jeszcze nie mój czas.
Uśmiechnął się do niej lekko, kiedy przeniosła na niego wymowne spojrzenie. Ale to przecież nie było tak, ze poszedł do Laurenta ze swoimi problemami, bo to Prewett sam wyszedł z inicjatywą co do powiedzenia mu co i jak na temat tego, co ustalił podczas sesji spirytystycznej z Victorią. Nie mówił też o niej z imienia, a większość detali zachował dla siebie, mówiąc tylko o tym, co mogło wydawać się dla sprawy zimnych ważne. Bulstrode więc nie sądził, by cokolwiek złego się wydarzyło.
- Przejścia od portalu do was? - zerknął na Patricka, chcąc upewnić się, że dobrze rozumiał o co pyta. - Kiedy wszedłem w ognisko spadałem i wylądowałem w strumieniu. Potem przez cały czas szedłem po waszych śladach, więc zakładam, że mogliśmy mieć podobne doświadczenia, przynajmniej jeśli chodzi o krajobraz. Po drodze była ta kobieta, o której już wspomniałem, i stały przy niej trzy dziwne... basiory? Ciężko mi to określić, ni to wilczur, ni to co innego. Kazała mi zawrócić, albo śpieszyć się przed ostatnią próbą. Twierdziła, że ta sprawi, że nigdy nie powrócę do tego co zostało za mną, cokolwiek to znaczy - wzruszył ramionami, upijając łyk kawy. - Potem to już była prosta droga tak naprawdę. Szczególnie że pojawiły się te błyskawice. - a potem przecież był już przy nich. Potem był też gorejący krzew i jego usilna chęć by ruszyć w jego stronę i całkowicie zanurzyć się w spełnieniu, które zdawał się oferować. Może nie przyniósł z limba wspomnień, ale towarzyszyło mu to dziwne uczucie. Ta dziwna tęsknota za tym, jak dobrze mógł się czuć, gdyby tylko Lestrange go nie zatrzymała.
- Cóż... przekazanie zimnemu energii niewiele daje - powiedział jak gdyby nigdy nic, wierząc że każdy uzna, że wszystko odbywało się za obopólną zgodą i zaraz któreś nie pobiegnie zgłosić praktyk nekromantycznych. - Trochę jak to teraz ująłeś, Patrick. Było jej za dużo. Ale zacząłem myśleć, jeśli straciliśmy energię i dostaliśmy coś w zamian, to co jeśli ktoś odebrałby nam tę część z limbo i zastąpił ją inną? - pochylił się nieco w fotelu, podpierając dłonią brodę w zamyśleniu. - Nie zrozumcie mnie źle, zdaję sobie sprawę z tego, że to wątpliwy pomysł, bo z żonglowaniem energią nie możemy pogrywać. Zakładam, że jeśli zrobiłby to człowiek to wtedy on sam stałby się zimnym, a tego nie chcemy. Powiedziałbym więc, że musielibyśmy znaleźć sposób, żeby wymienić się z limbo energią bez ponownego wchodzenia do niego? Oddać to co otrzymaliśmy i zabrać to, co utraciliśmy.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#9
03.10.2023, 09:53  ✶  

Tak naprawdę wiedzieli wystarczająco mało, żeby każda informacja mogła okazać się być przydatna. Nie było tak naprawdę wiadomo co może im się przydać – to jak się tam dostali, jaką wędrówkę odbyli, z kim rozmawiali, co zostało im powiedziane, co widzieli, co czuli. Wszystko mogło być wskazówką tak naprawdę. Każde usłyszane tam słowo, o którym właśnie nie pamiętali. Wymiana doświadczeń z wejścia tam też mogła być ważna. Mieli tak mało informacji, książki były tak ubogie w jakiekolwiek konkretne wiadomości, że Victoria była gotowa chwytać się tak naprawdę wszystkiego. I chwytała się, jak widać.

- Nam też mówiła żebyśmy zawrócili – czego oczywiście nie zrobili, biegnąc za Voldemortem i tym co było widziane w oddali. Słuchała w ciszy tego, co po drodze doświadczył Atreus i zmarszczyła brwi. Sama nie pamiętała żadnych wilków, chociaż też mogła już źle pamiętać, natomiast… - Czułam się tam jakbyśmy byli obserwowani. Jakby coś czaiło się za linią drzew – jakieś… potwory? Wilki? Kim byli? Strażnikami? Czymś jeszcze innym? - Do teraz nie wiem o jakie próby chodziło. Chyba że… – zamyśliła się i spojrzała na Mavelle. Chyba, że o to, o czym mówiła Bones. O tym, że mieli wybór, kiedy duchy ich złapały, wspomnienia zaczęły się mieszać. Teraz też jej to przyszło do głowy: czy skoro coś stamtąd zabrali, nadmiarowe wspomnienia, to czy by mieć na nie miejsce stracili coś swojego? Czy oddali tym duchom… własne? Przeraziła ją ta myśl i aż zadrżała. - Chyba że próba zatrzymania nas tam nią była – dokończyła swoją myśl.

- Och, nie. Głównie rozmawiałyśmy o jej wspomnieniach, czy raczej koło tego. Chciałam się upewnić, że to ona i że to jej wspomnienia. O Beltane zapytałam przy okazji – odpowiedziała Patrickowi. Nie była to żadna tajemnica w końcu. Powiedziała im zresztą że wystraszyła się, że mogła swoją babcię w jakiś sposób pochłonąć. Tak się na szczęście nie stało.

- Pomysły? Tylko jeden prawdę mówiąc i oczywiście nielegalny – nie uśmiechnęła się, tak samo jak nie zwróciła większej uwagi na uwagę Atreusa… ona w końcu też była badana przez kogoś, kto się na nekromancji zna. - Energia jest związana z nekromancją czy tego chcemy czy nie. Jedyne co mi przychodzi do głowy to współpraca z jakimś nekromantą, co rzecz jasna nie będzie proste przez prawo jakie mamy i dlatego, że legalnie się u nas tego nie naucza – zresztą podejrzewała że większość stróżów prawa miała na ten temat podobne zdanie: że to totalnie głupie i utrudnia im pracę, bo nie mogą nawet głupiego patronusa wyczarować legalnie. - Permanentna wymiana tej energii może się okazać najbardziej kłopotliwa do wykonania – wyglądało na to, że ona i Atreus myśleli bardzo podobnie. Sama coś tam znała się na nekromancji, żadnym asem nie była, ale wiedziała więcej niż być może powinna. - Ale jedyny sposób jaki wydaje mi się sensowny to współpraca z ekspertem - mruknęła i westchnęła. - W Wielkiej Brytanii niełatwo znaleźć specjalistę z tej dziedziny, ale poza granicami nie patrzą na nekromancje tak negatywnie jak tutaj – sama znała jedną osobę, była badana, ale nie zamierzała zdradzać jej tożsamości, przynajmniej na tym etapie. I tak się składało, że ta osoba studiowała w Ameryce…

broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#10
06.10.2023, 11:42  ✶  
Wzdrygnęła się wewnętrznie. Odebranie części ich energii i zastąpienie jej czymś innym? To brzmiało, brzmiało… Nie, co by to oznaczało, gdyby właśnie tak się stało? Wiedziała, że traciła siebie, w tamtej chwili naprawdę traciła siebie, wszystko, co się na nią składało, rozmywała się w cyklu. Cyklu, który jakoś odwróciła, żeby…
  … żeby odzyskać siebie.
  Poza tym cholernym chłodem i wspomnieniami, których mieć nie powinna, nie zauważyła nic więcej, nic, co by wskazywało na to, że utraciła jakąś część siebie. A to była bardzo niepokojąca myśl. Bo co, jeśli faktycznie coś zgubiła i do tego nie miała świadomości, że tak się stało? Jeśli zgubiła – to co dokładnie? Wspomnienia? Coś innego?
  Czy w takim razie na pewno była Mavelle, a nie… czymś innym?
  Obracała kubek w dłoniach, w milczeniu się przysłuchując. Relacja Atreusa generalnie pokrywała się z tym, co sama z Limbo pamiętała; tu nie było żadnej niespodzianki. Ale wnioski… przekazanie energii niewiele dawało? Skupiła na Bulstrode spojrzenie pełne namysłu.
  Może powinna była spytać, poprosić o wyjaśnienie, co dokładnie kryło się pod tymi słowami. Z drugiej strony… czasem lepiej było nie wiedzieć, zwłaszcza w świecie, w którym pewne praktyki pozostawały zakazane. Czy słusznie – to już inna sprawa, niemniej odwrócenie wzroku i puszczenie rzeczy mimo uszu bywało bezpieczniejsze niż pociągnięcie za język.
  Wiedza bywała niebezpieczna.
  A ponowna wymiana energii z limbo, bez wchodzenia do niego? Brzmiało w tej chwili jak coś z kosmosu. Czy to było w ogóle możliwe? I jakby… wyglądało na to, że w ten czy inny sposób, ścieżki Zimnych – niezależnie od siebie – obierały dość podobny kierunek. Kiedyś może by się uśmiechnęła, dochodząc do takiego wniosku, teraz zaś – pociągnęła łyk kawy, rozważając swoje słowa.
  - Owszem, poza Brytanią jest inaczej w tych kwestiach – zgodziła się z Victorią – Niebawem wyjeżdżam za granicę na konsultację – przyznała, myśląc o czekającej na nie („nie” – bo nie była to podróż w pojedynkę; ba, nawet jeśli by tego chciała, to nie mogła być, biorąc pod uwagę, że przewidzenie, czy znowu nie powtórzą się wszelkie „atrakcje”, jakich doświadczyła, stanowiło w zasadzie niemożliwość. A to już ryzyko, na którego podjęcie nie mogła sobie pozwolić) wyprawie. Generalnie to też frustrowało – powinni mieć możliwość znalezienia pomocy bez konieczności spoglądania poza granice Brytanii, a wychodziło, jak wychodziło. Czyli chujowo.
  - Dam wam znać, jeśli dowiem się czegoś sensownego – dodała po chwili. Podzielenie się odkryciami z Patrickiem było akurat oczywistością; Victoria i Atreus już do takiej oczywistości nie należeli. Niemniej wszyscy siedzieli w jednym dołku i… raczej mieli ten sam cel.
  Wrócić do normalności.
  Jakakolwiek by ona nie była.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (1765), Atreus Bulstrode (1538), Patrick Steward (1699), Victoria Lestrange (1983)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa