Wiedziała, że czas ją nagli. Bardzo szybko załatwiła sprawę u Rabastana. Zdawała sobie sprawę, że nie może pojawić się wśród spiskujących mugoli we własnej osobie. Mogło ją to zdradzić. W tym miejscu aktualnie znajdowała się większość pracowników Minsterstwa Magii, co jeśli ktoś poza nią nie spał? Jeśli ktoś jeszcze usłyszał ich dyskusję. Było to zbyt ryzykowne. Dlatego też najpierw, nim zaczęła realizować swój plan teleportowała się do swojego przyjaciela, bo wiedziała, że może on coś na to zaradzić. Nie było to dla nich nic nowego. Przygotowali się do podobnych okoliczności. Już dawno temu stworzyli swoje nowe osobowości, które mogły im się przydać podczas sytuacji jak ta. Przezorność popłacała, przynajmniej nikt jej nie powiąże z tymi mugolami, którzy knuli tutaj po nocy.
Sama Trixie najchętniej by się ich wszystkich pozbyła, wiedziała jednak, że nie jest to jedyne słuszne rozwiązanie. Mogli jej się oni przydać później, jeśli dobrze wykorzysta sytuację. Musiała ich podbuntować, pomóc im stąd uciec i zachęcać do zrobienia zamieszania. Nie brzmiało to specjalnie trudno, aczkolwiek wiedziała, że plan może się posypać. Mugole nie byli przewidywalni, kto wie, czy będą w ogóle chcieli z nią dyskutować.
Była gotowa. Rabastan zamienił ją w Mary Sue, jej alter ego. Niezbyt ładną blondynkę, o ulanej buzi, z brązowymi oczami. W tych rysach brakowało szlachetności - nie przypominała zupełnie idealnej Bellatrix Black. Nawet po ciemku nikt nie pomyślałby, że to może być ona. Świetna robota, doskonale to wymyślili. Była naprawdę dumna z tego pomysłu, wydawało jej się, że był bardzo błyskotliwy, co tylko powodowało, że jej ego rosło, a i tak było już przecież ogromne.
Wyszła zza budynku, mugole nadal stali tutaj w grupie. Przez dłuższą chwilę obserwowała ich z daleka. Zastanawiała się, jak zacząć rozmowę. Obrzydzenie wzbudzało w niej w ogóle integrowanie się z nimi, jednak miała świadomość w jakim celu to robi. Liczyło się większe dobro i to, że może ich wykorzystać w przyszłości, aby pomóc Czarnemu Panu zdobyć świat. Nic inne nie miało znaczenia.
Słyszała, że nadal żywo dyskutowali o tym, że czarodzieje mają wyczyścić im pamięć. Zastanawiała się kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby ich o tym informować, było to przecież zupełnie zbędne i samo prosiło się o kłopoty. Idiotyzm, jeden z wielu, które ostatnio popełniło Ministerstwo. Czarodzieje tracili swoją wyższość właśnie przez takie niepotrzebne akty miłosierdzia wobec mugoli.
Trixie nie zamierzała tracić czasu. Ruszyła w stronę tej dosyć głośnej grupy, która znajdowała się przed nimi. - Ekhem, ekhem. - Zakaszlała, a raczej udawała, że to robi, żeby zwrócić ich uwagę na swoją obecność. - Dyskutujcie jeszcze głośniej, a obudzicie wszystkich mieszkańców Doliny. - Zdecydowanie przydałoby się, żeby byli ciszej, szczególnie, że znajdowali się pod oknami pracowników Ministerstwa.
- Chcąc, nie chcąc udało mi się podłuchać o czym państwo debatują. - Jakby w ogóle ktoś pytał ją o zdanie, musiała jednak jakoś zacząć z nimi rozmowę. Ten sposób wydawał się jej być najbardziej odpowiedni. - Mogę pomóc. - Od tego wypadało zacząć, musieli zdać sobie sprawę, jaka wielkoduszna osoba się przed nimi znajdowała. Różdżkę, w razie ewentualnych kłopotów trzymała mocno zaciśniętą w prawej dłoni, schowaną w rękaw ciemnej szaty.