Wymiana listów z Mavelle i Brenną była szybka, ale też żadnym problemem nie było dla Victorii wygospodarowania wieczora dla panny Bones. Nie było co ukrywać, że była zwyczajnie ciekawa, czego kuzynki dowiedziały się na swoim wyjeździe, a sądząc po tonie listów, jakie od nich otrzymała – czegoś się dowiedziały. I była to sprawa raczej poważna, bo inaczej pewnie napisałyby jej w liście nieco więcej.
Ale nie miała nic przeciwko wizycie. Poinformowała skrzata w domu, że będzie się spodziewać gościa i kogo, i żeby wpuścić Mavelle do małego saloniku, gdzie się pewnie zamkną. Victoria swoich znajomych wolała przyjmować tam, było to znacznie bardziej kameralne miejsce, gdzie byle członek rodziny nie mógł wtargnąć ot tak, a teraz jeszcze była w domu jej młodsza, dwunastoletnia siostra… Więc tym lepiej było się pozamykać i w spokoju porozmawiać. Tego popołudnia Victoria postanowiła poćwiczyć trochę nowych rzeczy odnośnie translokacji, spędzała więc czas w ogrodzie na tyłach domu, próbując przenosić różne obiekty na większy dystans, niż się to udawało dotychczas.
Kiedy więc Bones zapukała do drzwi, to dość szybko otworzyła jej skrzatka, ubrana w schludny fartuszek. Zaprosiła ją do środka, zaprowadziła do mniejszego salonu, do którego prowadziło dwoje drzwi. W środku były regały zapełnione książkami, fotel i stolik obok niego przy jednej ze ścian, ale też większa kanapa i wygodne fotele przy niższym stoliku.
– Z-z-zaraz z-zawołam p-panienkę V-Victorię. Cz-czy chce p-panienka coś do p-p-picia? – skrzatka zwróciła się do Mavelle i zresztą gdy dostała odpowiedź, to zaraz zniknęła i Bones na chwilę została sama.
Niedługo później drugie drzwi się otworzyły i to Victoria się pokazała; w spodniach, a nie spódnicy, brązowej koszuli i spiętych wysoko w kucyk włosach, które w niektórych miejscach odrobinę się zmierzwiły. Panna idealna wcale nie była taka perfekcyjna jak widać.
– Cześć. Mam nadzieję, że długo nie czekasz – przywitała się i opadła na jeden z foteli. – I jak podróż? Pozwiedzałyście coś, czy jak zwykle przy Brennie bujałyście się od kłopotów po tarapaty? – uśmiechnęła się nawet do Mav odrobinę, ale był to krótki i ulotny uśmiech.