• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[28 maja 1970, Londyn] Przyjęcie z (nie)spodzianką || Hjalmar & Pandora

[28 maja 1970, Londyn] Przyjęcie z (nie)spodzianką || Hjalmar & Pandora
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#1
12.02.2024, 22:22  ✶  
29 maja 1970, Londyn
Hjalmar Nordgersim & Pandora Prewett

Lato zbliżało się w nieubłagalnym tempie. Wraz z przeprowadzką do Wielkiej Brytani, życie Nordgersima nabrało takiej prędkości, której nie doświadczył do tej pory nigdy. Mała wioska, gdzieś na odludziu i tak mało zasiedlonej Islandii, nie pozwalała na podobną ilość wrażeń chociażby w jednym procencie. Teraz jednak nie rozchodziło się o nadejście przepięknej pogody i beztroskich chwil w akompaniamencie jeziora czy morza, a o maj... A dokładnie końcówkę maja - urodziny Pandory. Islandczyk zdawał sobie sprawę, że nie może ot tak pominąć tego wydarzenia, wszak Prewettówna się całkiem napracowała dla prezentem dla niego. Z drugiej zaś strony nie bardzo wiedział co sam mógłby jej podarować - szczerze wątpił, że cokolwiek byłoby w stanie przebić łańcuszek z literą "P", który podarował jej na początku roku.

Hjalmar nie wiedział jeszcze, że pomoc z zaplanowaniem tego dnia nadejdzie szybciej, niż się spodziewał... Co więcej, to wsparcie już dotarło kiedy Brynjólfur przyniósł mu list od niejakiej Akane - przyjaciółki Pandory. Powiedzieć, że był zaskoczony to jak nie powiedzieć nic. Niedźwiedź siedział sobie spokojnie i przyglądał się urodzinowej pozytywce, starając się wpaść na jakiś genialny pomysł kiedy zobaczył znajomego maskonura, którego był przecież właścicielem. Odebrał od niego list i zabrał się czym prędzej do czytania. Gdyby miał strzelać to spodziewałby się jakiegoś zamówienia na kolejne - dziwne - rzeczy w których Azjatka się kochała. To co było w środku, przebiło jednak wszelkie oczekiwania i jak się okazało, było pomocną dłoń, wyciągniętą w jego stronę - Akane postanowiła urządzić przyjęcie niespodziankę... Chociaż czy z jej gadatliwością i otwartością była jakakolwiek mowa o niespodziance?

A więc impreza? No niech będzie... Pomyślał podchodząc do pieca w kuźni. Hjalmar zdawał sobie sprawę, że jedną rzecz może już odhaczyć, uznać jako gotową. Pozostawała więc kwestia prezentu oraz wystrojenia się. O ile druga sprawa nie była w ogóle trudna, tak ta pierwsza jak najbardziej. Nie miał zielonego pojęcia co mogłoby być idealnym podarunkiem - takim z którego byłaby szczęśliwa. W ostateczności chciał po raz kolejny sięgnąć za swój sprawdzony fach kowalstwa i jubilerstwa, wykonując dla niej jakąś ozdobę... Chociaż czy to nie byłoby uznane za pójście na łatwiznę w jego przypadku?

Mimo swoich największych chęci, nie był w stanie wymyślić nic ciekawszego od biżuterii. Na tym się jednak znał i był w stanie się wykazać. Postawił na coś małego ale zarazem oryginalnego i tym postanowił wykonać dla Pandory złotą broszkę w kształcie orła - czyli symbol jej domu do którego przynależała za czasów pobierania nauki w Hogwarcie. Od teraz będzie mogła nosić na piersi i pokazywać wszystkim, że jest dumną krukonką. Pomysł może i nie był zbyt ambitny ale Hjalmar nie mógł wymyślić nic lepszego i wierzył, że Pandora doceni po prostu fakt, że wykonał dla niej coś własnoręcznie zamiast pójść na łatwiznę kupując jakiś syf na Carkitt Markett. Aby przypieczętować swój cały projekt, postanowił wykorzystać dwa błękitne szafiry, które od tej pory stanowiły oczy orła i były w kolorze domu Krukonów. Podobnie jak wcześniej, na odwrocie zamieścił małą i prostą inskrypcję - Sto lat!

Cały projekt może i nie był bardzo ciężki do wykonania ale spowodował, że Nordgersim nie mógł usiedzieć w jednym miejscu. Łaził jak na szpilkach, odliczając dni do 28 maja. Bez problemu można było powiedzieć, że po prostu go nosiło. Był tak dumny ze swojego dzieła - zresztą jak zawsze - że nie wiedział co ze sobą zrobić. I o ile inne przedmioty, które wykonywał dla pozostałych klientów budziły w nim podziw i radość, tak ten budził coś więcej - w końcu rozchodziło się o Pandorę, a nie jakiegoś losowego Adama z ulicy Pokątnej.

Długo wyczekiwany dzień w końcu nadszedł. Impreza była pieczołowicie zaplanowana na wieczór tegóż dnia. Poranek wyglądał tak jak zawsze - najpierw kilka godzin ciężkiej harówki w kuźni, a dopiero później mógł pozwolić sobie na jakaś zabawę. Broszkę zapakował w ładne, satynowe pudełko, a następnie schował do niedużej torebki na prezent. Nie omieszkał również załatwić na tę okazję trójniaczka miodowego, który przywiózł mu Ivar z Njalą na specjalne zamówienie. Postawił na miód pitny, uznając, że podarowanie Prewettównie wódki czy spirytusu może ją urazić lub być po prostu uznane jako faux pas, a tego chciał przecież uniknąć. Ubrał błękitną koszulę do jasnych, eleganckich spodni. Postawił też na pantofle jako, że nie wypadało raczej przyjść w ubraniach roboczych. Pieczołowicie zawiązał swoją wikińską kitę, chociaż zdawał sobie sprawę, że Turczynka lubi go w rozpuszczonych włosach - ta wersja była dostępna tylko i wyłącznie dla niej. Nie omieszkał również skorzystać z najlepszych perfum jakie tylko miał i tym samym pachniał teraz lasem - drzewami.

Tym razem skorzystał z pomocy sieci Fiuu aby szybko znaleźć się w Londynie. Nie miał ani chwili do stracenia, zwłaszcza, że zebrał się do podróży bardzo późno. Przybył na miejsce na czas, a przynajmniej miał taki wrażenie - w końcu na zegarku miał jeszcze kilka minut do 19 - Hej, cześć - przywitał się od razu z Akane, którą akurat złapał przed wejściem - Mam nadzieję, że się nie spóźniłem ale sama wiesz jak to jest tu dotrzeć z Doliny Godryka. Nie ma lekko - zauważył, a następnie podniósł swoją torebkę z prezentem do góry - Zostawiamy gdzieś te prezenty aby je później dać czy jak z nimi robimy? - dopytał głównej organizatorki. Nie chciał psuć jej planu. No i przede wszystkim był wdzięczny, że również został tutaj zaproszony.

Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#2
26.02.2024, 19:55  ✶  
Dni uciekały szybko, przemykały pomiędzy palcami i Pandora bardzo często traciła poczucie czasu. Jak to ona, robiła wszystko i nic. Znajdowała czas na swoje zlecenia, uczyła się, popołudnia poświęcała znajomym i oczywiście, gdy tylko miała możliwość, starała się również widywać z Hjalmarem, co przy natłoku jego obowiązków i ilości zleceń w kuźni, było trudne. Czasem więc wpadała na chwilę z kawą, byle go tylko zobaczyć, a czasem udało się jej wyciągnąć go na jakiś spacer. Dużo lepiej zdawał się czuć w Dolinie, niż w stolicy Wielkiej Brytanii, chociaż w razie potrzeby wciąż dysponował otrzymanymi od niej kluczami. Była przekonana, że wciąż jednak serce wyrywało mu się w stronę Islandii, gdzie miał swoich najbliższych przyjaciół i ulubione miejsca.
Nim się obejrzała, nastał maj i zbliżały się jej urodziny. Pandora nigdy ich nie lubiła, wbrew jej osobowości, wcale nie była fanką niespodzianek (chyba że to ona je organizowała) i tkwienia w centrum wydarzeń. Dzień ten kojarzył się również z jej matką, która z racji posiadania tylko jednej córki, przesadzała z przepychem i ludźmi na przyjęciu, które wydawała dla niej każdego roku. Było okropne, nudne i przepełnione intrygami, głównie matrymonialnymi, bo Ayday bardzo chciała wyprawić wesele — chyba bardziej dla siebie, niż dla Pandory. Odmówić jednak nie mogła, głównie przez ojca, bo tyle o ile zwykle umiała zdobyć jego wsparcie, gdy tego najbardziej potrzebowała, to jej urodziny lubił obchodzić. Z nieba spadła jej Akane z jakimś bardzo ważnym projektem, kwestia życia i śmierci, dzięki czemu Turcję odwiedziła na godzinę lub dwie — chciała zabrać ze sobą Islandczyka, jej kuzynki by się ucieszyły i sama jubilatka by się lepiej bawiła, ale miał już jakieś plany, co przyjęła z drobnym grymasem niezadowolenia. Wciąż nie bardzo rozumiała tego, na jakich zasadach działa ich relacja, ale w ostatnie prawie pół roku, stała się dla niej bardzo ważna. Niezastąpiona? Wolałaby ten wieczór spędzić przed książką lub nawet przy teleskopie i z myślą tą tkwiła w niebotycznie wysokich szpilkach oraz drogiej sukience, przytakując kolejnym ludziom, których nie znała, a którzy składali jej życzenia, zerkając co jakiś czas tęsknie w stronę wiszącego na ścianie zegara.

Oparła się o ścianę domu pod adresem, który wysłała jej przyjaciółka, zaciskając w dłoni zużyty świstoklik. Po teleportacji zawsze pozostawało przez kilka sekund to nieprzyjemne uczucie wirowania, drobne zawroty głowy. Odchyliła głowę do tyłu, przesuwając dłonią po ciemnych pasmach włosów, wywiniętych w subtelne fale i z niezadowoleniem stwierdziła, że niebo było zachmurzone, więc na próżno szukać gwiazd. Znała Kanę na tyle, aby w głowie mieć świadomość, że mały gremlin mógł przygotować coś okropnego, więc mentalnie była przygotowana do “prawdziwej” radości z ewentualnej niespodzianki, bo Azjatka nigdy nie zapominała o jej urodzinach. Sięgnęła do torebki, grzebiąc chwilę w magicznie powiększonym przedmiocie, wyjmując małą fiolkę, w której zostało jeszcze trochę eliksiru na pobudzenie. Niewiele myśląc, wypiła ją, a potem poprawiła szminkę na ustach, wygładziła tę nieznośną sukienkę i z promiennym uśmiechem wyszła zza muru, ruszając w stronę schodów.

Posiadłość była duża, nie miała pojęcia, czy należała do rodziny dziewczyny, czy może ją wynajęła, czy należała do któregoś z jej starszych i bogatych kochanków, będących w dużej mierze sponsorami jej wystaw, o ile te dochodziły do skutku. Dom miał piętro, wielkie okna w brązowych ramach i wykonany był z czerwonej cegły. Brukowana ścieżka prowadziła do kamiennych schodów, otoczonych kwiatami i drzewkami, a dróżka biegnąca pod oknami i na tyły sugerowała, że miał również basen oraz inne atrakcje. Miała tylko nadzieję, że Akane nie utknęła w jakiejś niezręcznej sytuacji z żonatym facetem w sypialni, która wymagała jej nagłej interwencji. Złapała za klamkę, łapiąc głęboki oddech, bo żadne światło nie paliło się w środku.

Chwilę wcześniej, czarnowłosa dziewczyna ubrana w czerwoną sukienkę — krótko ścięta, wymalowana, potwornie zgrabna i o atrakcyjnej buzi dostrzegła blondyna, przeciskając się do niego przez tłum, co oznajmiał stukot obcasów na drewnianej podłodze. Przywitała go na powitanie, dając również buziaka w obydwa policzki, a potem zlustrowała wzrokiem i zagwizdała.- Dobrze Cię widzieć, przystojniaku! Ale się wystroiłeś, Pandzia będzie zachwycona — przerwała na chwilę, unosząc ręce w obronnym geście, wywracając oczami. - Wiem, wiem, to nic takiego. Hmmm, tam jest stolik na prezenty, ale jeśli chcesz, możesz jej później sam dać.- wskazała palcem na jeden ze stołów pod ścianą, gdzie było kilka pakunków i torebek.
Wnętrze było dość eleganckie, ale też nowoczesne, nie było tu typowo londyńskich kwiatów i z łatwością można było zauważyć, że zamieszkujący je człowiek nie pochodził z tego kraju.Akane postawiła na jak największą ilość przestrzeni, meble odsunęła na bok, a pod ścianami tkwiły właśnie stoły z przekąskami, alkoholem oraz słodyczami, gdzie widniała karteczka, że niektóre mogą wywołać niespodziewane efekty. Podwójne drzwi na ogród tkwiły otwarte, dobiegał z niego blask podświetlanego błękitnymi diodami basenu oraz jacuzzi. Było miejsce dla osoby zajmującej się muzyką, łatwy dostęp do toalet, a na gorze było kilka udostępnionych pokoi, bo dziewczyna uznała, że może komuś się przydadzą. Zaprosiła mnóstwo ludzi, ale z zaskoczeniem stwierdziła, że cześć z nich nawet dla niej była obca, jakieś osoby towarzyszące, czy co. Uciszyła wszystkich, a tłum posłuchał, jakby była stworzona do roli charyzmatycznego przywódcy. Rozdano szampana, ale kieliszek, który dostał Hjalmar, podała mu Akane, puszczając oczko. Oczywiście żadne z nich nie miało pojęcia o jej diabelskim planie i o tym, że poniekąd to blondyn miał być prezentem dla jej przyjaciółki. Udzieliła mu krótkich instrukcji, a potem wyciągnęła go na przód, bo zdawała sobie sprawę, że obydwoje byli ważni dla Prewettówny na tyle, aby mogła ich pierwszych zobaczyć.

Oczywiście, że nie mogła odpuścić. Zacisnęła tylko na chwilę oczy, gdy usłyszała huk i poczuła na ramieniu chyba balona oraz konfetti, któremu wtórowały jakieś krzyki z życzeniami urodzinowymi. Nie mogła ludzi zawieść, rozczarować, zwłaszcza że Akane od razu wzniosła toast. Roześmiała się, kręcąc z niedowierzaniem głową i zamykając za sobą drzwi, oparła jedną dłoń na biodrze. Miała długą sukienkę z rozcięciem na udzie, które ułatwiało jej chodzenie.
- Ty wariatko! Mówiłam Ci, żebyś nie robiła sobie kłopotu! - rzuciła w jej stronę, gdy Azjatka kilkanaście sekund później rzuciła się jej na szyję, składając życzenia i całując ją po policzkach, kącikach ust i chyba nawet w same usta, wyznając miłość z charakterystyczną dla niej dramaturgią. Brązowe ślepia Pandory, okraszone ciemnym makijażem wędrowały jednak w stronę wysokiego blondyna, który był właściwie pierwszą osobą, którą zauważyła. Nie mogła stłumić nieco innego uśmiechu, niż dla pozostałych, czując ulgę, że jego plany wcale nie były tym, czym czasem malowały się w jej głowie, odkąd napisał, że nie ma czasu. Nie pamiętała większości imion, ludzie przytulali ją i całowali, czasem gładzili po plecach czy w okolicy bioder, dusząc jak sardynkę. A ona po prostu dziękowała, uśmiechała się i starała się nie zemdleć, tym razem od ciepła i ilości damskich perfum.
- A więc to były te Twoje plany? - zapytała, gdy udało się jej odzyskać nieco przestrzeni i znaleźć obok niego, łapiąc w palce wciśnięty przez kogoś kieliszek. Zlustrowała go wzrokiem, koszula podkreślała jego ramiona, ale przede wszystkim oczy, na których ostatecznie zatrzymała swoje spojrzenie. - Nie spodziewałam się, że dasz się wciągnąć w intrygę tego małego potwora!
- Umiem być przekonywująca. - stwierdziła czarnowłosa, pojawiając się obok i obejmując ją w talii, musnęła wargami jej ramię. Była trochę wstawiona, Pandora podejrzewała też, że skorzystała również z innych środków, ten typ tak miał. - Prezent ode mnie masz w różowej torebce, jestem przekonana, że Hjalmar też będzie z niego zadowolony, ale powinniście go obejrzeć i przetestować, jak będziecie sami. Zaufaj mi, ja się znam.
Dodała dumnie, puszczając oczko Islandczykowi. Nie miała pojęcia, czego po dziewczynie mogłaby się spodziewać, ale przeczucie jej mówiło, że to nic przyzwoitego. Ktoś ją zawołał, więc powiedziała tylko ruchem warg w ich stronę, że przeprasza, ale to jej chłopak i zniknęła w tłumie. Prewettówna pokręciła głową z niedowierzaniem, mimowolnie zerkając w stronę mężczyzny — starszego od nich, ubranego w elegancki golf, który zaraz zgarnął Kanę na kolana na jednym z foteli. Znów ją ktoś zaczepił, ucałował w policzek i zamienił z nią kilka słów, ale już wcale nie oddalała się od niego, mając nadzieję, że uda im się trochę porozmawiać.
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#3
28.02.2024, 23:40  ✶  

A więc to była impreza tego typu. Piękne włości, piękni ludzie... Przepych, bogactwo, pełno nadętych ludzi - typ imprezy, których Hjalmar nie lubił, nie rozumiał. Mieszkał już trochę czasu w Wielkiej Brytania ale nadal pozostawało to dla niego jedną, wielką niewiadomą - "po co?". Dlaczego Ci wszyscy ludzie nie mogli żyć chwilą? Cieszyć się ładną pogodą i bawić pod gołym niebem? Dlaczego każdy (a przynajmniej większość) starał się pokazać, że jest lepszy od innych.

Uniósł zdziwione brwi na buziaki w policzki. Wy już tak chyba po prostu macie... - Od razu, że się wystroiłem... - machnął dłonią aby zaprzeczyć jej słowom. To przecież nie było "nic specjalnego", "okazja jak każda inna" - Po prostu założyłem koszulę.. Bo tak wypada - przyznał, nie wspominając o fakcie nienagannie przystrzyżonej brody i równie elegancko związanej kity - ot taki przypadek - Tak zrobię ale odstawię go aby z nim nie chodzić - zakomunikował i ruszył aby zostawić swój podarek. Rozglądał się po okolicy widząc dziesiątki, o ile nie setki osób o których istnieniu nie miał pojęcia. Prawdę mówiąc nikogo tutaj nie znał - nikogo po za główną prowodyrką całego wydarzenia oraz solenizantką.

Zostawił swój prezent pod jedną z nóżek stolika. Nordgersim wolał nie ryzykować postawienia torby na stoliku - nie miał pojęcia czy któryś z gości pod wpływem zbyt dużej ilości alkoholu nie wpadnie na jakiś dziwny pomysł, który mógłby zniszczyć podarki. Przed krótką chwilę zastanawiał się co ma począć ze sobą dalej... Ale los chciał, że coś, a raczej ktoś, miał już wobec niego pewnego plany. Dojrzał jak Akane uciszyła cały tłum - zupełnie jakby była jakimś generałem, a wszyscy goście jej armią. Nikt nie odważył się podważyć jej rozkazu. Chwilę później podeszła i wręczyła Hjalmarowi kieliszek szampana - Dzięki - odparł z uśmiechem na ustach. Nie rozumiał po co było to całe oczko ale nie miał zamiaru tego dochodzić. To przecież był tylko miły gest Azjatki... I wcale nie miała złych zamiarów? CZYŻ NIE?

Kiedy odebrał od Akane kieliszek z szampanem, chciał oddalić się gdzieś na tył sali, jednak - jak zawsze - los chciał inaczej. Został wyciągnięty na sam przód tej całej zgrai, co najmniej jakby był jakkolwiek powiązany z nimi wszystkimi. Nie, nie, nie... Chciał się zatrzymać, zaprzeć i wrócić pod ściąne ale było już za późno. Sekundę później wszystko się rozpoczęło - jakieś konfetti, balony i Merlin jeden wie co jeszcze, wyleciało w powietrze.

I wtedy weszła ona - gwiazda wieczoru. Dosłownie i w przenośni. Hjalmar, aż uniósł brwi z wrażenia, wszak Pandora wyglądała niczym milion galeonów albo co najmniej jakaś aktorka z wybiegu. Był w takim szoku, że jedyne na co mógł sobie pozwolić to przejechanie dłonią po brodzie - jakby był zaślepiony czy otumaniony. Zauważył, że Prewettówna go zauważyła, co wcale nie było takie dziwne... No bo jak mogłaby go nie zauważyć kiedy mistrzyni planowania i taktu - Akane - wystawia prawie dwumetrowego faceta do pierwszego rzędu. Odwzajemnił uśmiech w jej kierunku, czekając kulturalnie w kolejce, pozwalając wszystkim innym aby brali udział w najeździe życzeniowej hordy - No wiesz... Nie mogłem Ci przecież powiedzieć, że wybieram się na Twoje przyjęcie niespodziankę - wzruszył ramionami jakby chciał powiedzieć "przepraszam". Szybko pozbył się takiego nastawienia - w końcu nie zrobił nic złego, a jedynie dochował tajemnicy aby nie zepsuć jej prezentu.

Hjalmar też nie sądził, że da się wrobić w jakaś intrygę. Gdyby tylko Azjatka powiedziała, że to "zwykła" impreza to najpewniej by się nie pojawił. Sytuacja jednak miała się całkowicie inaczej jeżeli rozchodziło się o urodziny Prewettówny. Prezent w różowej torebce? Przeniósł zdziwiony wzrok z Pandory na Akane, nie mając pojęcia o co może chodzić, wszak widział taką torebkę przy stoliku. W głębi duszy obawiał się na co ten diabeł mógł wpaść. Z drugiej strony cieszył się, że zawartość prezentu to problem Turczynki, a nie jego.

Odczekał swoje w kolejce, pozwalając chyba już wszystkim na złożenie życzeń. Teraz Ty Dodał sobie otuchy i zrobił dwa kroki bliżej aby znaleźć się tuż przy Pandorze - Wszystkiego najlepszego... Zdrowia, szczęścia i słodyczy - powiedział ze spokojem w głosie - Umm... Nie wiem czy ktoś Ci mówił... Ale bardzo ładnie wyglądasz - przyznał przejeżdżając palcem po swoim karku w znany dla siebie sposób. Tym razem było to jednak tylko jednorazowe przesunięcie, a nie kilkukrotnie - zupełni jakby był pewien postęp w procesie "oswajania" - Jakbym się za bardzo wciął to mój prezent jest w błękitnej torebce... Ale i tak byś go pewnie rozpoznała bez mojej pomocy - oznajmił, unosząc kieliszek do góry - No to co... Twoje zdrowie. Sto lat! - wzniósł toast za jubilatkę, a następnie jednym, szybkim łykiem wypił całość do dna... I wszystko się zaczęło...

W ułamku sekundy poczuł wywar z ziół z porostem islandzkim na czele. Hjalmar miał wrażenie jakby ktoś podał mu jakiś lek na chorobę... Ten sam, przepyszny, który zawsze podawała mu matka. Przymknął na moment oczy, biorąc oddech. Kiedy je otworzył, nie wierzył. Nie wierzył w to co widział - oto stała ona, najpiękniejszy twór tego wszechświata - Ja... - zaczął, przekręcając głowę na bok, robiąc maślane oczy. Nordgersim był spokojny, nienaturalnie spokojny jak na siebie. Czuł aurę szczęścia, która go w tym momencie otaczała, a raczej wpływała na niego - Pójdę po coś do picia bo zrobiło się gorąco... - odparł i ruszył szybkim krokiem pod ścianę aby móc zgarnąć jakiś kolejny kieliszek z trunkiem. Drugim powodem dla którego to zrobił była chęć odpoczęcia i przyglądania się Pandorze z boku, wyczekując na odpowiedni moment do ataku.

Jak powiedział, tak też zrobił. Zgarnął drugi kieliszek szampana, a zaraz po nim trzeci. Obydwa wypił od razu - potrzebował tego. Hjalmar wziął czwarty i przysiadł się do stolika przy jakiejś losowej osobie, której nie znał i nawet nie bardzo chciał znać. On miał swój cel - był niczym drapieżnik, który widział swoją ofiarę - Czy ona nie jest przepiękna? - zapytał siedzącej obok osoby. Nie oczekiwał jednak odpowiedzi na swoje pytanie, ponieważ ją znał - tą odpowiedzią było "tak" albo "jeszcze jak". Każdy krok, któy wykonywała sprawiał, że Islandczyk wzdychał, aż musiał się oprzeć o własną dłoń aby móc panować nad głową - Spojrzała na mnie? Widziałeś? Spojrzała na mnie. Musiała na mnie spojrzeć, nie ma innej opcji - przyznał, będąc całkowicie pewnym, że brązowe tęczówki zatrzymały się na chwilę na jego twarzy, co oczywiście skwitował ciężkim westchnięciem... Piękna istota...

Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#4
04.03.2024, 22:05  ✶  
Pandora, chociaż zdawała się należeć do takiego świata, również takowych nie lubiła. Była przyzwyczajona, nauczona odpowiednich zachowań i przeżywania udawanych zachwytów nad przepychem, ale dobra materialne oraz pieniądze nigdy nie robiły na Prewettównie większego wrażenia, chociaż jej ród był jednym z najbogatszych w Wielkiej Brytanii. Zarabiała sama na siebie, nie brała od rodziców pieniędzy, chociaż ojciec mógłby kupić jej wszystko — jedyne co, to uparli się na mieszkanie, z którego korzystała. W inny wypadku więcej rozdawała, niż wydawała na siebie. Lepiej wspominała Lithę na Islandii i to, co wtedy pokazał jej Hjalmar, niż te wszystkie bale i przyjęcia.
Akane bardzo go lubiła, ba, nawet miała na niego chrapkę, to też nie mogła odmówić sobie przelotnego całusa. Uniosła brwi z niedowierzaniem na jego słowa, kręcąc głową. - Mhmm tak sobie wmawiaj. Ahh mój Drogi, musisz zaakceptować swoje egoistyczne zachcianki, myśli, uczucia, a nie być ciągle takim uroczym i nieśmiałym facetem. Chociaż nie powiem, to też działa. - czarnowłosa puściła mu oczko pełne sympatii. Nie była wredna, nie brzmiała złośliwe, chciała po prostu dla niego, jak najlepiej. Nie omieszkała przy tym trochę z nim flirtować, nawet jeśli przez swoją przyjaciółkę, nie mogła go tak otwarcie podrywać lub zaciągnąć do sypialni. A może właśnie ta sypialnia byłaby dobrą metodą? Zlustrowała go wzrokiem, zwilżając wargi, stukając paznokciami o bladą skórę. Azjatka zerknęła na zegar, czas naglił, więc wzięła się za dopięcie niespodzianki do końca, uciszając ludzi, a potem idąc po dwa kieliszki szampana, dodając do jednego kilka kropel eliksiru, który trzymała w biustonoszu. Wcisnęła go oczywiście Islandczykowi z niewinnością na twarzy. Musiała też go zaciągnąć na przód, bo wiedziała, że on będzie głównym powodem uśmiechu u Pandory, często nim bywał..

No tak, musiała przesadzić — to była pierwsza myśl, która pojawiła się w głowie brunetki na całe to zamieszanie, gdy konfetti i brokat wpadły jej we włosy i na ubranie. Uśmiechnęła się jednak, nie mogąc przecież sprawdzić tym wszystkim ludziom zawodu — nawet jeśli marzyła o tym, aby uciec z poprzedniego przyjęcia i trafiła chyba na jeszcze gorsze. No, nie takie gorsze, bo gdy uniosła powieki i dostrzegła znajomą sylwetkę, uśmiechnęła się promiennie, jakby był najlepszym gościem i prezentem. Pierwsze co, to chciała do niego podejść, ale zasypali ją ludzie, którzy notorycznie przekraczali jej strefę osobistą, składając życie, dając całusy i najczęściej ją przytulając lub nawet odrobinę zbyt nachalnie obejmując, ale nie miała okazji na to wszystko reagować. Trwało to przecież sekundy. Poczuła się znacznie spokojniej, gdy miała go w zasięgu swoich rąk, niemalże od razu skupiając na nim całą swoją uwagę. - Mogłeś! Oczywiście, że mogłeś. - droczyła się, wzruszając delikatnie ramionami. To cholerne obcasy nie były takie złe, wyjątkowo nie musiała tak wysoko zadzierać głowy. - Jestem szczęśliwa, że przyszedłeś, naprawdę, szczególnie że nie lubisz takich imprez.
Doceniała to poświęcenie, chociaż intuicja mówiła, że Kana nie zdradziła mu wszystkich szczegółów dotyczących przyjęcia. Nie tylko blondyn posłał czarnowłosej zdziwione spojrzenie, gdy wspomniała o swoim prezencie. Ona mogła wymyślić absolutnie wszystko.
- Znasz się na czym…? - zapytała z zaciekawieniem, lustrując twarz przyjaciółki wzrokiem. Ta rozpromieniła się, jakby na to pytanie właśnie czekała.
- Na sprawach sypialnianych Pandziu! Już nie grajcie takich niewiniątek! Nie powiem wam, co tam jest, ale jestem pewna, że będziecie za-chwy-ce-ni. - przyłożyła palec do ust, puszczając im oczko, a potem uciekła do swojego partnera, ładując mu się na kolana, na co ten objął ją w pasie. Brunetka wywróciła oczami, śmiejąc się jedynie, nauczona latami doświadczeń, że nie było sensu akurat na Akane się denerwować, bo mały sukkub był niereformowalny. Potem znów ktoś ją objął, ucałował, życzył pieniędzy i szczęścia, jakby jedno zależało od drugiego. Mignęła gdzieś jej Katie, Eliza i chyba nawet Oliver, ale tego ostatniego nie była pewna.
Zarumieniła się zaskoczona komplementem, nie uciekając od niego spojrzeniem jednak, nie wykonując też żadnego z gestów, na który nabrała ochoty. Mimowolnie poprawiła cienkie ramionko dopasowanej, długiej sukienki z subtelnie wyeksponowanym dekoltem, gdzie kołysała się złota literka “P” - owszem, wcale jej nie zdejmowała. Jeśli już naprawdę było to koniecznie, owijała ją dookoła nadgarstka i robiła z niej bransoletkę. Ucieszyła się na jego słowa, radosne iskierki zatańczyły w brązowych oczach, których wielkość i głębie podkreślał odpowiedni makijaż. Przesunął palcami po karku, więc nie udawał, nie kłamał, bo tak wypadało. Zgarnęła pasmo włosów za ucho, owijając niesforny lok dookoła palca. - Dziękuje.. Cieszę się, że Ci się podoba. - nie mogła mu przecież powiedzieć tego, co przemknęło przez jej głowę, bo za nic nie chciało zmienić się w słowa przez jakąś nieuzasadnioną obawę. - Nawet jak się bardzo upijesz, to się Tobą zajmę, więc się nie martw i baw dobrze, okay? - zapewniła go na wszelki wypadek, a chwilę później zerknęła w stronę stołu, zaintrygowana niebieską torebką bardziej niż różową. Miał jednak rację, jego prezent zapewne poznałaby zawsze. Uniosła kieliszek, który ktoś jej wcisnął i również opróżniła, słodkawy szampan wchodził lekko. Nie palił gardła, jak wódka i nie był cierpki, jak whisky lub burbon.
Rozmawiała z tłoczącymi się gośćmi, chociaż jej spojrzenie co jakiś czas wędrowało w stronę blondyna, który zdawał się chyba oszołomiony szampanem. Może mu akurat ten wyjątkowo posmakował? Zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową na jego słabości do procentowych trunków, obejmując zaraz Katie, która śpiewnie złożyła jej życzenia. Była zdecydowanie niespełnioną piosenkarką. Dźwięk jego głosu sprawił, że przeniosła na niego karmelowe tęczówki, posyłając pytające spojrzenie. - Jak tak Ci smakuje ten szampan, to podpytam Kanę o nazwę. - odparła pogodnie, odprowadzając go wzrokiem, ale zaraz wróciła do obejmującej ją ramieniem dziewczyny.

Czuła na sobie spojrzenie mężczyzny, głównie też przez to, że sama zerkała w jego kierunku, ale nie widziała w tym nic podejrzanego, bo zawsze jej przecież pilnował.
Koło Hjalmara pojawiła się drobna Azjatka w swojej odważnej, dopasowanej sukience. Przyjrzała mu się z błyskiem w oczach, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Hmmm? Wyglądasz na zadowolonego! - stwierdziła niewinnie, pozwalając sobie na podążenie za jego wzrokiem w stronę przyjaciółki, jednak zaraz wróciła do niego uwagą. - Jak chcesz, to mogę Ci trochę pomóc. - jej palce prześlizgnęła się nieco bliżej jego szyi, jakby celowo chciała o nią zahaczyć. - Bo ja znam sekrety Pandorki, wiem, co by się jej spodobało..
Nachyliła się konspiracyjnie z błyskiem w oczach, zerkając ukradkiem w stronę brunetki. Pandora już wcześniej dostrzegła dłoń przyjaciółki na ramieniu blondyna, co sprawiło, że trudno było skupić się jej na prowadzonej akurat konwersacji. Widząc nachylenie się, uniosła brwi i przeprosiła, kierując się oczywiście impulsywnością.
- Jejku, ale mnie nogi bolą od tych butów. - rzuciła z westchnieniem, rozglądając się w poszukiwaniu wolnego krzesełka, którego oczywiście obok niego nie było ( nie, żeby nie wykalkulowała sobie tego wcześniej. Wzruszyła ramionami, przysiadając na jego kolanach i zsunęła na chwilę szpilki ze stóp, kładąc je na zimnych panelach. Podniosła wzrok na przyjaciółkę, uśmiechając się ślicznie. - A co to za plotkowanie beze mnie? Wykluczasz mnie!
- Ja tylko chciałam zaproponować Hjalmarowi, żeby poszedł ze mną na górę, bo muszę z nim coś załatwić. - wyjaśniła z westchnieniem, przenosząc wzrok między brązowymi tęczówkami Pandory a niebieskimi oczami miłośnika szampana.
- Ah.. Na górę. - powtórzyła, przesuwając dłoń na jego ramiona tak, że go objęła, zsuwając nieco rękę przyjaciółki, przez zaciśnięcie jej palców we własnych. - Obawiam się, że jest aktualnie trochę zajęty.
Wyjaśniła z delikatnym wzruszeniem ramion, ruchem głowy odgarniając do tyłu włosy, na co Azjatka skrzyżowała triumfalnie ręce na piersiach, lustrując ją wzrokiem.
- No właśnie widzę, jak bardzo nie jesteś zazdrosna.
Pandora rozchyliła usta w zaskoczeniu na to, jak łatwo dała się złapać i prychnęła, odwracając spojrzenie gdzieś na bok. Los chciał, że zauważyła trzymany przez niego kieliszek, który wyjęła mu z dłoni, upijając trochę zawartości, aby na coś zrzucić rumieńce. - To wcale nie jest tak.. - mruknęła po ugaszeniu wymyślonego pragnienia, przenosząc na nią wzrok. Teraz to jej zrobiło się gorąco, bo przecież nie mogła i nie powinna być zazdrosna, a jej głupia impulsywność i temperament jawnie pokazywały, że była. Przeniosła wzrok na blondyna, cofając dłoń z jego ramienia i spojrzała w dół, wsuwając buty na stopy, aby się podnieść. - Chyba Eliza mnie wolała, pójdę sprawdzić.
Rzuciła pogodnie, starając się zachować naturalną i dobrą minę do obecnej sytuacji, a Akane wybuchnęła śmiechem.
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#5
14.04.2024, 23:35  ✶  

Egoistyczne zachcianki? Zdziwił się co nie miara na słowa Akane. Hjalmar w końcu chciał po prostu dobrze wyglądać i nie było za tym żadnych egoistycznych przesłanek. Przede wszystkim wypadało dobrze wyglądać na takich imprezach i koniec kropka. Nie zamierzał się przed nikim tłumaczyć, a już na pewno nie przed szurniętą Azjatką, która to na pewno nie miała równo pod sufitem. Gdyby go jakimś cudem uśpiła i zabrała do sypialni to rano byłby dopiero niekontrolowany atak paniki. Próba ucieczki nie powiodła się, a on został wyciągnięty na środek z kieliszkiem w ręku. Nie pozostało mu nic innego jak stanie i ładne wyglądanie - ot taka reprezentatywna rola.

Na wszystko przyjdzie czas - taką zasadę wyznawał Nordgersim. Skoro inni się rzucili pierwsi aby złożyć życzenia solenizantce, proszę bardzo - droga wolna. Hjalmarowi się nie śpieszyło, więc mógł poczekać na swoją kolej - Nie mogłem - zapewnił kiedy w końcu mogli zamienić kilka słów - No wiesz... Urodziny ma się raz w roku, jak mogłem odpuścić? - dodał. Co by nie mówić, był jej to po prostu dłużny, wierzył, że jest jest to po prostu winny. Wsłuchiwał się w krótką wymianę między Pandorą, a Akane i tym bardziej nie dowierzał w to co słyszy. Sprawach sypialnych? Nie był w stanie już bardziej unieść brwi w zdziwieniu. Przeniósł spojrzenie na Prewettównę, chcąc zobaczyć jej reakcję, chociaż ta była raczej niespodziewana. Turczynka była szczęśliwa zamiast zszokowana, więc to nie mogło być coś nowego dla niej. Zupełnie jakby to była stara śpiewka czy zagrywka w wykonaniu tej dwójki.

Pandora nosiła literkę, a Hjalmar nosił rzemykowego niedźwiadka. Wilk syty i owca cała - dosłownie i w przenośni. Kiedy solenizantka zakręciła niesforny lok, uniósł kącik ust do góry jeszcze bardziej - Dobrze ale i tak się postaram za bardzo nie porobić - zapewnił. Nie chciał zrobić tutaj afery stulecia, która skończyłaby się na pobiciu jakichś mord, mniej lub więcej niewinnych osób, a alkohol miał tylko mu w tym pomóc. Szampan może i nie był ulubionym trunkiem Nordgersima ale był alkoholem, który tak bardzo lubił - w każdej jego formie. Bąbelkowy napój wprawił go w szok i oszołomienie, nie był to zwykły, ot tak dostępny szampan. W tym było coś więcej, coś niespotykanego. Pokiwał tylko głową na słowa Pandory o podpytanie o nazwę i ruszył trochę ochłonąć... i przy okazji zająć taktyczne miejsce do podglądania swojego obiektu westchnień.

Po zajęciu doborowego miejsca, wdał się w krótką - jednostronną - rozmowę z jakimś gościem. Sprawny obserwator mógłby zauważyć, że to jednak było swego rodzaju przekazanie własnych opinii dotyczących jubilatki aniżeli jakakolwiek próba dyskusji o tym. Poczuł dotyk na swoim ramieniu i od razu odwrócił się w tym kierunku, licząc, że to może przybył jego obiekt zainteresowań dzisiejszego wieczora - Ja? Chyba tak. Chyba jestem zadowolony... Ale mi ciężko... - przyznał, spoglądając na twarz Azjatki przez sekundę swoimi rozmarzonymi oczami, a później wrócił ponownie do Pandory - Pomóc? Jak mogłabyś mi pomóc? - zapytał, nie cofając wzroku z Turczynki. Na prześlizg palców zareagował tylko małym wzruszeniem, ponieważ był zbyt zajęty - Tak? Co by jej się spodobało? - zwrócił się do Akane, tym razem spoglądając na nią swoim niewyraźnym wzrokiem. Hjalmar zdawał sobie sprawę, że to może być jego szansa. Że to co powie mu czarnowłosa, może mu pomóc - O ja... Ona tu idzie... Widzisz to? - zapytał organizatorki kiedy dojrzał nadciągającą Prewettównę. Jego prośby i nawoływania właśnie zdawały się zostać wysłuchane - Merlin musiał mieć go w swojej opiece.

Kiedy Pandora zajęła honorowe miejsce na jego kolanach, nie dowierzał. Przeniósł swoje niebieskie tęczówki na Akane jakby chciał jej zapytać "widzisz to co ja"?. Przysłuchiwał się ich rozmowie, nie chcąc przerywać Turczynce. Nie mógł sobie pozwolić aby przez jego zachowanie, obiekt westchnień uciekł - Tak.. Jestem zajęty - przyznał chwilę po tym kiedy poczuł TEN dotyk na swoich ramionach. Dużo przyjemniejszy, aksamitszy i po prostu lepszy od dotyku Azjatki. Zazdrosna? Ja jestem zazdrosny Pomyślał, dalej wsłuchując się w ich rozmowie. Pozwolił sobie zabrać kieliszek szampana - kim był aby jej odmówić - Przyszłaś do mnie? Dojrzałaś mnie w tym tłumie? Jestem zaszczycony - wtrącił się w końcu i zapytał, przenosząc swoje całkowite zainteresowanie na twarz Prewettówny.

Zaśmucił się kiedy Pandora cofnęła swoją dłoń z jego ramienia. Nie mógł tego tak zostawić. Musiał jakoś zareagować - Dlaczego mi to robisz? Przysłaś i teraz mnie opuszczasz? Co nie tak zrobiłem? Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę... - odparł niemal błagalnym tonem kiedy oznajmiła, że chyba Eliza jej wołała. Hjalmar nie rozumiał co zrobił źle. Nie odzywał się, uśmiechał, oddał swój szampan... dlaczego chciała go teraz zostawić? Dlaczego po tym całym poświęceniu? Na Merlina dlaczego teraz, kiedy udało mu się ściągnąć ją wzrokiem do siebie.

Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#6
26.05.2024, 19:36  ✶  
Trudno było za Akane nadążyć, miała jeszcze bardziej wyraźny, ognisty charakter niż Pandora, zupełnie też inny, chociaż na pierwszy rzut oka można było uznać je za podobne. Nic bardziej mylnego, Azjatka uwielbiała przecież być w centrum uwagi, błyszczeć i wieść prym. No i zawsze miała rację, kolorowała sobie historie. Pomimo wielu wad, była jednak sympatyczna i łatwo doprowadzała ludzi do śmiechu, co brunetka bardzo w niej ceniła. Jawnie upatrzyła sobie Islandczyka, zaczepiając go i starając się wchodzić z nim często w interakcje, zaskakiwać. Zupełnie, jakby ta jego nieśmiałość i dystans były w jej typie lub raczej były czymś nowym, bo nie miała żadnego problemu ze zdobyciem partnera lub partnerki, zwłaszcza gdy chodziło tylko o seks. Powszechnie było wiadomo, że zakazany owoc smakował najlepiej.

On się nie śpieszył, ona natomiast dużo bardziej wolałaby z nim porozmawiać, niż słuchać kolejnych życzeń i dostawać buziaki. Oczywiście była za to wszystko wdzięczna, cieszyła się i nie miała wątpliwości, że ludzie życzyli jej dobrze, ale była już tłumem trochę przebodźcowana, przechodząc podobne rzeczy trzy godziny temu z rodziną i gośćmi, których zaprosiła. - No nie wiem, czy Ci teraz wybaczę! Deniz o Ciebie pytała, a moja mama była zaskoczona, że nie przyszedłeś. - odparła wciąż tym samym, figlarnym głosem, lustrując go wzrokiem spod wachlarza długich i ciemnych rzęs. Dziewczyna trochę opowiedziała na temat ich relacji, nie wdając się jednak w szczegóły, bo wiedziała, jakie mogły być tego konsekwencje. - A tutaj to akurat prawda, nie mogłeś, bo byłoby mi smutno. To znaczy, wiesz, nie musisz pamiętać o moich urodzinach, żaden szczególny dzień, ale ciesze się, że możemy się dziś zobaczyć. W końcu spędza się je z bliskimi. - wyjaśniła, unosząc na chwilę ręce w obronnym geście, jakby usilnie chciała uprzedzić tym gestem, że niczego mu nie miała zamiaru narzucać. Gdyby miała jak, szturchnęła by przyjaciółkę, jednak nie pozostało jej nic innego, jak roześmiane się i wywrócenie oczami. Sekret był taki, że Akane bardzo nie lubiła, gdy reakcja była inna, niż przewidywała. Odwzajemniła spojrzenie Hjalmara, wzruszając ramionami, sugerując, aby się w ogóle małym demonem nie przejmował. - Ona się irytuje, gdy nie traktuje się jej poważnie lub gdy zamiast zawstydzenia, reagujesz przychylnie.- szepnęła w jego stronę przelotnie, gdy miała ku temu okazję i tak, aby czarnowłosa nie mogła usłyszeć. Nie była to może złota rada, jak te które rozdawała Kana, ale może trochę mu ułatwi radzenie sobie z nią.
Z pewną nutą zawstydzenia zawinęła na palcu pasmo włosów, a głębszy oddech poruszył złotą ozdobą, która pięknie mieniła się w blasku kandelabrów. Wspominała Niedźwiadkowi nie raz, że literka podobała się każdemu, kto miał okazję ją zobaczyć i pytano, skąd jest i chociaż Prewettówna podawała nazwę kuźni, tu uprzedzała, że takich literek nie robił — było to odrobinę egoistyczne, ale chciała, aby ozdoba pozostała unikalna. - Mhmmmm obawiam się, że jak trafisz na jakiegoś zmiksowanego drinka, to weźmie Cię szybciej, niż czysta gorzałka, mój Drogi. - odparła pogodnie, wzruszając delikatnie ramionami. Wiedziała, że Londyńskie towarzystwo lubi takie alkoholowe eksperymenty, które później kończyły się paskudnym kacem, urwanym filmem lub ciężką głową. - A to Ci amator szampana.. - mruknęła pod nosem, kręcąc głową z zadowoleniem, zanim skupiła się na gościach. Musiała, chcąc nie chcąc, bo przecież przyjaciółka zorganizowała to dla niej.

- Dlaczego Ci ciężko? -
zapytała Akane, stojąc blisko niego z diabelskim błyskiem w ciemnych oczach, stukając palcami o jego ramię. Cel uświęcał środki, zawsze to sobie powtarzała. Zerknęła na Pandorę i przez chwilę nawet poczuła coś na wzór wyrzutów sumienia, ale te zniknęły równie szybko, co się pojawiły. - Mogłabym Ci podpowiedzieć, co zrobić, żebyś miał ją w garści. To w gruncie rzeczy bardzo proste. - wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Ile razy ona sobie owijała Turczynkę dookoła palca, aby robiła tak, jak sobie tego życzyła? Nie miała jednak na myśli aż takiej manipulacji, chodziło raczej o coś innego. Widziała przecież, jak dookoła siebie krążyli, a nawet nie byli razem, chociaż jedno drugiego pilnowało wzrokiem. Zupełnie jak zagubione nastolatki. - Zrób coś, czego się nie spodziewa i na co nie będzie wiedziała, jak zareagować. Ewentualnie spraw, żeby była zazdrosna i jak chcesz, to mogę Ci pomóc! - puściła mu oczko, chcąc kontynuować zaraz wypowiedź, ale osiołek zdawał się złapać rzuconą przez Kanę marchew. Zamilkła więc, poruszając palcami z niewinnym uśmiechem. Przecież to było oczywiste, że ich tak samych nie zostawi, wystarczyło dolać odrobinę oliwy do ognia.

Bijące od Hjalmara ciepło trochę ją rozpraszało, ale musiała przecież robić dobrą minę do złej gry i liczyć na Merlina, że jej blond włosy towarzysz wcale tej wywołanej przez Akane fali egoizmu i zazdrości nie zauważy. Nie lubiła wychodzić na chciwą, ale jednak myśl o tym, że czarnowłosa porwałaby go do jednego z pokojów na górze, była nieznośna. Słysząc potwierdzenie swoich słów, nieco się zdziwiła, odwracając twarz w jego stronę i przyglądając się badawczo błękitnym oczom, zaraz jednak posyłając mu krótki uśmiech. Współpracował z nią, bo miała urodziny i postanowił sobie, że będzie miły i wyjątkowo, odrobinę bezwstydnie (jak na jego standardy) uległy? Bo przecież była pewna, że podrapie się po karku w momencie, gdy usiadła mu na kolanach lub znajdzie pretekst, żeby wstać. - Widzisz? Jest zajęty.
Wróciła wzrokiem do przyjaciółki, ale ziarno niepewności zostało zasiane. Zupełnie, jakby coś krążyło w powietrzu, jednak nie umiała znaleźć rozwiązania. Może po prostu była przewrażliwiona? Prychnęła na przyjaciółkę, oburzona jej podstępem, czując falę różu na policzkach i już miała coś błyskotliwego jej powiedzieć, gdy usłyszała słowa wypowiadane przez Islandczyka oraz poczuła na sobie jego spojrzenie, kolejny raz tego wieczora. Odwróciła w jego stronę twarz, unosząc na chwilę brwi. - Oczywiście, że przyszłam do Ciebie. Skąd pomysł, że bym Cię ignorowała lub nie zauważyła? Czybyś już wypił za dużo szampana, Niedźwiadku? - zapytała z troską, uważnie przyglądając się jego twarzy. Przecież zawsze poświęcała mu uwagę i starała się dbać o jego komfort, szczególnie gdy przebywał w Wielkiej Brytanii, to czuła się za niego odpowiedzialna.
Chciała wstać, ale zastygła w bezruchu — trudno stwierdzić, czy znów przez jego dziwne zachowanie, czy może przez gwizdnięcie i chichot przyjaciółki. Coś było nie tak.. Ściągnęła brwi, patrząc badawczo na jedno i na drugie. Nie wstała, chociaż szpilki miała wsunięte na nogi. - Nie rozumiem.. Co robię? Przecież… Jaką drugą szansę? - zapytała zbita z tropu, kręcąc głową, przez co burza brązowych włosów zakołysała się, rozsypując się falami po ramionach i dekolcie. I znów ten diabelski chichot. Przymknęła oczy, czując rosnącą w nią złość, która mieszała się ze zmartwieniem, policzyła do dziesięciu, a potem, wciąż nie przestając się uśmiechać, spojrzała na swoją przyjaciółkę. Ta chciała uciec, ale Pandora złapała ją za nadgarstek, zaciskając palce.
- Kanuś skarbie.. Jest coś, o czym powinnam wiedzieć? Może ja pójdę z Tobą na górę, omówić pewną sprawę? - zapytała słodko, pozwalając sobie nawet kilkukrotnie mrugać. Jej mina jawnie wskazywała, że maczała palce w zachowaniu jej Islandczyka i coś przeskrobała.
- Nie wiem, o czym mówisz.. Widzisz, że po prostu go oczarowałaś tą sukienką..
- Kana? Nie chcesz, chyba żebym się wściekła, prawda? - zapytała kolejny raz uprzejmie i miło, nie przenosząc spojrzenia z nieco bledszej twarzy Azjatki. Ta tylko wywróciła oczami, cofając się półkroku.
- Wielkie mi halo, kilka kropel amo pomoże wam pójść w prawo albo w lewo, czy to nie jest najlepszy prezent urodzinowy?
Pandora poczuła fale stresu, złości, bezradności i zirytowania, a także, jak miękną jej nogi i kręci się jej w głowie, jak serce uderza szybciej. Była na nią tak zła, że gdyby mieli pod nosem jakiś klif, to z pewnością by Akane z niego zrzuciła. Przyciągnęła ją do siebie blisko, nie chcąc robić scen.
- Nie można tak robić! Co Ty sobie wyobrażasz? Przecież to okropne. Radzę Ci to odkręcić.. - syknęła cicho, nie wiedząc, na co się bardziej wściekła, a co gorsza, jak ona mu to wszystko potem wytłumaczy. Już w ogóle odechciało się jej tych głupich urodzin. Nie słuchała nawet odpowiedzi przyjaciółki, odwracając głowę w jego stronę i westchnęła ciężko, przyglądając się z troską w oczach jego twarzy. - Może chcesz już wrócić do domu, co? Pewnie szampan i ludzie Cię zmęczyli.. - zasugerowała ostrożnie, starając się w głowie ułożyć jakiś sensowny plan działania. Najbezpieczniej byłoby zdobyć eliksir, który wyłączyłby amortencję i miała nadzieję, że z tego powodu, aby go pozyskać, Akane zniknęła w tłumie. Mogłaby też dać mu z wodą kilka kropel eliksiru nasennego, a gdy wstanie, będzie jak nowo narodzony. Tylko co on sobie o niej potem pomyśli? Uniosła dłoń, ostrożnie przecierając oczy palcami. Magiczny makijaż nie rozmywał się jednak łatwo. - I znów masz przeze mnie kłopoty..
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#7
03.06.2024, 18:48  ✶  

Deniz o mnie pytałą? Twoja mama była zaskoczona? Nie dowierzał w to co słyszał. To wszystko brzmiało co najmniej jakby miał dostać jakieś zaproszenie na urodziny Pandory w Turcji, a ktoś za wszelką cenę postarał się aby to zaproszenie nie dotarło do jego własnych rąk. Gdyby dostał ów zaproszenie to przecież nie odmówiłby Prewettównie i pojawiłby się na miejscu aby celebrować jej święto - A miałem przyjść? - dopytał z widocznym zaskoczeniem na zaistniałą sytuację. Narracje przedstawiona przez Turczynkę wyzwalała chęć na zadanie kilku jak nie kilkunastu pytań. Hjalmar musiał się jednak powstrzymać - to były jej urodziny. Nie należało psuć humoru głupimi pytaniami - Tak, nie pamiętałbym o nich, a później zostałbym zamordowany przez sen albo Twoje abraksany... Podziękuje bardzo. Już wolę pamiętać te kilka cyferek, niż podjąć takie ryzyko - zaśmiał się. Nie mógł jej tego zrobić. Może i twierdziła, że nie musiał pamiętać ale prawda była zupełnie inna - każdy lubił jak ktoś pamiętał o ich urodzinach. Sam Nordgersim był również zadowolony kiedy do jego rąk trafił pakunek przyniesiony przez Brynjólfura - Postaram się zapamiętać - zapewnił i pokiwał głową na znak zrozumienia. Nie chciał jakoś wykorzystywać haków na innych ludzi ale dobrze było je znać na wszelki wypadek. Zwłaszcza kiedy rozchodziło się o kobiety, gdzie argument siły i prawej pięści był nie do użycia.

Co by nie mówić, Prewettówna mówiła prawdę. Nie robili takich literek dla każdego, a już na pewno nie takie z grawerem gdzie nie było ani grama magii użytego do jej stworzenia. Bez dwóch zdań można było określić jej złote "P" jako coś unikatowego - biały kruk pośród jubilerstwa. Nordgersim spędził przecież kilkanaście godzin, próbując dojść do perfekcji w stworzeniu tego łańcuszka. Bo o ile sam łańcuszek był prosty do wykonania, tak grawer na literce był prawdziwą udręką - Mhm... - rzucił jakby chciał powiedzieć "nie strasz, nie strasz"... ale jak się miało za chwilę okazać, były to prorocze słowa. Z Hjalmara nie był żaden koneser, a jedynie pomniejszy alkoholik. I co by nie mówić to Azjatka sobie dobrze to wymyśliła, że dodała akurat do szampana, wszak tego pił najmniej i aż tak dobrze nie znał smaku tego trunku. Gdyby rozchodziło się o wódkę, bimber czy cokolwiek innego, byłby w stanie wyczuć jakiś niecodzienny smak. A tak to nie pozostało mu nic innego jak zaakceptować swój los. Los o którym nie miał pojęcia.


- Bo Pandora jest tam, a nie tutaj... Ciężko tak się wzdycha na odległość - przyznał, pozostając w swojej bańce nieświadomości na otoczający go świat. Było mu bardzo przyjemnie. Ignorował wszystko co było wokół. Liczyła się tylko Prewettówna i Akane, chociaż ta druga trochę mu przeszkadzała w obserwacji - Tak? Proste? Powiedz... Proszę - poprosił tak ładnie jak tylko potrafił. To mogły być informacje, których właśnie potrzebował! To mogło przechylić szalę zwycięstwa na jego stronę. Czuł w głębi duszy, że to jest ten brakujący element układanki - Coś czego się nie spodziewa? - powtórzył po niej, wydając głośny pomruk zastanowienia - Czy jeżeli zdejmę koszulę to tego się nie spodziewa? - zaproponował, spoglądając na błękit swojego odzienia. Momentalnie jednak, widząc guziki, przypomniał sobie jak ciężko się walczy z tym cholerstwem i że najchętniej to by ją rozerwał, zamiast je rozpinać - A jakbyś mogła mi pomóc? - powrócił do Azjatki, łapiąc się za swoją brodę. W końcu miał kogoś kto grał z nim do jednej bramki... Szkoda, że nie wiedział o jednym, małym fakcie - to była gra Akane, w której ona rozdawała karty i zmieniała zasady wedle własnego uznania. Nie było mowy o honorowej i uczciwej rozgrywce.

Jak Hjalmar miał reagować szybciej kiedy jego gwiazda przybyła do niego samego i siedziała obok, a wręcz na nim? Gotował się po prostu w środku, co powodowało, że musiał gdzieś oddać nadprogramową ilość ciepła, która przy jego rozmiarach była po prostu ogromna. Na spokojnie byłby w stanie ogrzać jakieś nieduże pomieszczenie, stając w nim w takim stanie jak teraz. Czy w takim razie można było uznać go za przenośny grzejniczek? - Mhmm - potwierdził po raz kolejny słowa Pandory aby Akane miała pewność, że tak rzeczywiście jest. Bo przecież było. Był zajęty, ponieważ na jego kolanach siedziała Prewettówna - więc nic nie mógł z tym faktem zrobić ale prawdę mówiąc to nawet nie chciał. Stan Nordgersima nie pozwalał mu na zbyt dużą percepcję, a przynajmniej na taką, dzięki której byłby w stanie zauważyć jej zaróżowione policzki - Widzisz... - zwrócił się do czarnowłosej - Mówiłem, że do mnie przyszła... Wiedziałem to. Nie po to ją tyle wzrokiem ściągałem... - powrócił do wzrokiem do swojej gwiazdki - Nie... Tylko kilka lampek.. Czuje... Czuję się świetnie. Po prostu tak długo siedzę i czekam... A Ty nawet nie reagujesz na mnie - przyznał zaraz po tym kiedy został zapytany. Mówił wszystko jak na jakiejś świętej spowiedzi. Zupełnie jakby to było coś normalnego.

Widząc jak Pandora wsunęła swoje gazele nogi w szpilki, wiedział, że musi reagować szybko. Lada moment, lada chwilę, wstanie i ucieknie od niego... Pogrążając go w rozpaczy - No próbujesz mnie opuścić... A dopiero przyszłaś... Co nie tak zrobiłem? Powiedz mi proszę - powtórzył, błagając wręcz o tą drugą szansę. Hjalmarowi naprawdę zależało aby otrzymać chociaż cień szansy. Chichot Akane nie robił na nim żadnego wrażenia. Prawdę mówiąc nawet go nie słyszał, po prostu go ignorując - A co ze mną? Nie zostawiaj mnie... Proszę... Może być nawet trzecia szansa - przechylił głowę na bok, starając się przechylić szalę na swoją stronę. Jego kita również opadła mu ramie. Tak. Sukienka przepiękna Pokiwał głową na zgodę - Nie wściekaj się... To moja wina - przyłożył dłoń do piersi, a następnie opuścił głowę w dół. Islandczyk starał się odpokutować swoje winy, kiwając ją raz do przodu, raz do tyłu - jakby był w jakimś transie albo w trakcie modłu. Wsłuchiwał się dalej w rozmowę dwójki kobiet, wyłapując po trochu sens ich zdań, chociaż to przychodziło mu z wielkim problemem. Pójść w lewo albo prawo? Ale ja nie chcę nigdzie iść. Tu mi dobrze Podniósł głowę chcąc sprawdzić czy jego gwiazda zamierzała dać mu rzeczywiście kolejną szansę.

Słysząc, że trzeba coś odkręcić, wiedział, że to jest jego szansa. To był ten moment, którego potrzebował. Okazja, która pozwoli mu zabłysnąć przed Pandorą - Dajcie tę butelkę... Ja ją odkręcę - zapewnił obie damy, czekając aż do jego rąk trafi obiekt ich rozważań. Butelka to był dla niego pikuś, a on nie mógł pozwolić aby któraś z nich - zwłaszcza Prewettówna - pokaleczyła sobie dłonie, próbując nierównej walki z korkiem od szampana. Kiedy poczuł brązowe tęczówki na swojej twarzy, odwrócił się w jej kierunku, pozwalając aby i jego niebieskie - choć zmęczone i zamglone - tęczówki spojrzały na nią - Nie.. Tu mi dobrze. Po co mam iść do domu jak jesteś tutaj Ty? - zapytał, nie oczekując żadnej odpowiedzi. Widząc jednak jej reakcje, zaczął rozumieć, że musiał ją bardzo zirytować swoim zachowaniem. Ale ja przecież nie chciałem źle... Próbował to z siebie wykrztusić ale nie dał rady - otworzył po prostu usta i wydał z siebie bezgłośny dźwięk - Jakie kłopoty? Nie ma żadnych kłopotów tak długo jak się na mnie obrażasz i ze mną rozmawiasz - zapewnił Pandorę. Nie robiła mu żadnych problemów czy kłopotów. Świetnie się bawił! Wypił kilka lampek szampana jak prawdziwy dżentelmen. Miał swoją gwiazdę, która dawała mu atencję. Czego mógł chcieć więcej od życia? - Nie przejmuj się. Przednia impreza - dodał, wstając po chwili i łapiąc ją za rękę - Chodź, zobaczymy na prezent skoro już jesteś. Bardzo się napracowałem... I to specjalnie dla Ciebie - powiedział, a natępnie spojrzał na jej buty - Dasz radę w tym iść czy mam Cię zanieść? - zapytał, wzdychając ponownie na jej widok kiedy po raz kolejny spojrzał na jej twarz.

Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#8
11.02.2025, 23:13  ✶  
Przekręciła głowę na bok, lustrując go wzrokiem z odrobiną rozbawienia, jak i niedowierzania. Tak właśnie czasem jej słuchał. Zwilżyła usta, kiwając głową, aby zaraz jednak dodać komentarz werbalny, a nie tylko skupić się na gestach. - No pytałam, czy wyskoczysz ze mną dziś do Turcji, jakieś dwa lub trzy tygodnie temu? Jak zajrzałam do Ciebie do pracy. - wzruszyła ramionami, chcąc tym samym zasugerować, żeby zupełnie się nie przejmował tym, że nie pamiętał. Ona dużo gadała, a Islandczyk, gdy pracował, mógł przecież tylko przytakiwać lub po prostu wpuszczać jednym uchem, lub wypuszczać drugim. Istniała jednak jeszcze jedna możliwość. - Pewnie powiedziałam coś pokrętnie, ale nic się nie stało. Możemy tam jechać w każdym momencie. Wszyscy się na pewno ucieszą, gdy Cię spotkają.
Nie tylko Deniz, Ismet czy jej pozostałe kuzynostwo, ale nawet mama Pandory o niego pytała. Czy istniała szansa, żeby popsuł urodziny komuś, kto niezbyt przykładał do nich uwagę? Raczej nie. Nie było też złych pytań, wystarczyło spojrzeć na brunetkę, która zadawała ich tak wiele, nie zwracając uwagi na to, czy wypada, czy też nie. - Znów mnie podejrzewasz o takie brzydkie rzeczy! Przecież trzeba celebrować każdy dzień, każdą chwilę, a nie tylko urodziny. Od Maja zeszłego roku zapewniłeś mi tyle dobrych momentów, że to tak, jakbym ciągle je obchodziła.
Wyjaśniła mu zgodnie z prawdą, pozwalając sobie na puszczenie mu oczka. Zdradziła też mały sekret Azjatki, licząc, że trochę lepiej ją zrozumie. Zdawała sobie jednak sprawę, że Akane od Hjalmara różniła jeszcze bardziej, niż ona sama. To były dopiero dwa różne światy.
Mogłaby się obrazić, gdybyś ktoś poza nią miał taką literkę, która dumnie dopełnia jej urodzinowej kreacji, znacznie lepiej niż medalik lub typowa błyskotka by to zrobiła. Nie znała się na kowalstwie, ale była szczerze zachwycona dokładnością i delikatnością łańcuszka, jak i samej literki.

Los małemu gremlinowi sprzyjał, nie mogła przecież wiedzieć, że Hjalmar nie pijał szampana zbyt często. A alkohol ten był najpopularniejszy do wznoszenia toastów urodzinowych, przynajmniej w Wielkiej Brytanii. Czarnowłosa wydała z siebie ciche mruknięcie, będące zrozumieniem, jak i współczuciem jednocześnie. Jej plan działał, nawet lepiej niż się spodziewała. Nie dała amortencji dużo, nie powinna trzymać go długo, zwłaszcza jeśli wziąć by pił lub coś przekąsił, ale to musiało wystarczyć, aby jej plan wszedł w życie. Z odrobiną rozczarowania pomyślała sobie, że nawet jeśli mogliby się doskonale na górze bawić, nie mogłaby tego zrobić Pandorze.
- Zobaczysz, że zaraz przyjdzie. Przecież zawsze zerka w Twoją stronę. - rzuciła konspiracyjnym szeptem, chcąc go nieco uspokoić, ale i nachylić się, aby podstęp zadziałał. Zazdrość na wszystkich działała dobrze, trzeba było tylko znaleźć granicę w jej ilości do danej sytuacji i przypadku. Zdradziła mu prostą sztuczkę, pozostawiając tym samym wolną interpretację. Jego słowa sprawiły, że Azjatka zaśmiała się figlarnie, wzruszając ramionami. - Na pewno się tego nie spodziewa, ale musiałbyś to zrobić, jak będziecie sami. W bardziej, no wiesz, intymnych warunkach. Gdybyś rozebrał się tutaj, pewnie nie byłaby zadowolona. I Ty ostatecznie też nie.
Tu miała oczywiście na myśli jego świadomość, gdy dotrze do niego, jak spędził wieczór i co mógł potencjalnie zrobić lub powiedzieć. Zdawała sobie sprawę, że pewnie będzie na nią zły, ale gra była warta świeczki, przynajmniej w jej mniemaniu.O tym, co mogłaby zrobić, aby mu pomóc, powiedzieć już nie zdążyła, ale może to lepiej.

Pandora kolejny raz złapała się na tym, że przez jej głowę przebiegła luźna i pozornie niewinna myśl, że naprawdę, zwyczajnie lubiła mieć go obok. Ciepło, poczucie bezpieczeństwa, szerokie ramiona — wszystko to tworzyło jakąś niewytłumaczalną strefę komfortu. Była trochę zawstydzona swoją śmiałością, zwłaszcza przy tych wszystkich ludziach, ale zamiast skupiać się na tym, bardziej zastanawiał ją brak odpowiednich reakcji u Islandczyka. Instynktownie czuła niepokój, bo nawet jeśli tak często na nią patrzył i był tak uległy, to przecież robił to w zupełnie inny sposób, gdy się widywali, uzupełniał to innymi gestami. I nie mogła za nic znaleźć przyczyny. Nie mógł się tak szybko upić szampanem, bo przecież znała jego możliwości i wysoką tolerancję na procentowe trunki.
Posłała mu uśmiech, jednak słowa skierowane do Akane sprawiły, że kolejna, rażąco czerwona lampka rozbłysnęła w jej głowie. Coś było nie tak.
- Czekasz na co? I jak to, nie reaguje? - zapytała z nutą niedowierzania, bo chyba każdy mógłby powiedzieć, że większość jej uwagi skierowana była na niego. Przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, zatapiając się na chwilę w błękitnych oczach, ale zupełnie pozbawionych charakterystycznego dla nich wyrazu, maleńkich iskierek, które teraz zdawały się przysłonięte mgłą. Nie odpowiadał nigdy wprost, gdy przychodziło do spraw dotyczących jego opinii lub relacji z drugim człowiekiem, gdy przychodziło do komplementów, jakiejkolwiek formy zażyłości. Poczuła, jak ściska dłonie w pięści, bo chociaż było to miłe, całkiem inne od tego, co znała, to nie był przecież on.
- Nie zamierzam Cię opuścić.. - westchnęła, wędrując spojrzeniem pomiędzy Kaną a nim, bezradna i zła. Nie na niego oczywiście. Ciężko było objąć jej umysłem bezmyślność przyjaciółki, chociaż jej wewnętrzny altruizm i miłość do świata już szukała wymówek dla jej działań, żeby nie być taką złą. Uniosła dłoń, znów kładąc ją na ramieniu Hjalmara, jednak palce powędrowały dalej. Zgarnęła mu kitkę na plecy, a potem ułożyła je na karku, głaszcząc go delikatnie, żeby się uspokoił. Nie miała pojęcia, czy ta sztuczka będzie działała, zainspirowana jego głaskaniem jej głowy i faktem, że kark miał wrażliwy, a do tego zawsze dodawał sobie otuchy, gdy powiedział coś, co go zawstydza, przesuwając po nim palcami.
To nie była kwestia sukienki, tylko okropnego, otumaniającego eliksiru, czego nie omieszkała w stronę przyjaciółki bezgłośnie wysyczeć, posyłając jej nieco zbyt jadowite spojrzenie, jak na siebie. - To nie Twoja wina, spokojnie. No już, już.
Głaskała go dalej, trzymając blisko siebie, myślała nad tym, co powinna zrobić — poza unikaniem go do końca życia, bo pewnie sobie pomyśli, że to był jej pomysł.
- Naprawdę Pandziu, dodałam kilka kropel… - Kana uniosła ręce w obronnym geście, gdy ten wspomniał o butelce, powstrzymując z trudem chichot. - Sama powiedz, czy nie jest uroczy? I chociaż mówi, to, co chce powiedzieć!
- Nie pogrążaj się i idź, załatw mi eliksir niwelujący, bo przysięgam, trafię przez Ciebie do Azkabanu. - uśmiechnęła się w stronę przyjaciółki, wolną dłonią chcąc ją jeszcze chyba strzelić, ale ta uciekła, pół przestraszona i pół rozbawiona. Pandora westchnęła kolejny raz, wracając uwagą do blondyna.
- Możemy iść do domu razem, nie pójdziesz sam. Powiedz tylko, jak będziesz zmęczony, dobrze? Może chcesz się przewietrzyć? Albo przyniosę Ci coś do jedzenia? - zaproponowała łagodnie, starając się panować nad głosem i wyrazem twarzy, żeby się tak nie przejmował. Nie było w tym absolutnie jego winy. Jej dłoń na zastygła w bezruchu na jego karku, a drugą ułożyła na swoich kolanach, nerwowo wbijając paznokcie w materiał, jednak tak, aby nie zauważył.
Był uroczy, naprawdę — Akane miała trochę racji. Jednocześnie zupełnie nieświadomy i to było najgorsze, bo przemawia przez niego eliksir.
- Ojjj, obawiam się, że jutro zmienisz zdanie i nie będziesz chciał mnie widzieć.- westchnęła z delikatnym wzruszeniem ramion, nawet nutą rozbawienia w głosie na własną bezradność. Nie uciekała od niego spojrzeniem, a palce znów wprawiła w ruch w obawie, że jej słowa jeszcze go zdenerwują. - Niech będzie, że Ci wierze..
Dodała, przytrzymując się go, gdy wstał, aby złapać równowagę na obcasach. Owszem, była trochę ciekawa prezentu, którym się tak podekscytował, ale jednocześnie nie mogła pozbyć się wyrzutów sumienia, chociaż to Kana dała mu miłosną mieszankę. Musiała sobie ciągle o tym przypominać, bo gdy sam z siebie złapał ją za rękę, poczuła, jak przez ułamek sekundy całe ciało jej sztywnieje, a potem mięknie, rozgrzane szybszym uderzeniem serca. To eliksir, nie on. Szeptała to w myślach, jak mantrę, nie mogąc się jednak powstrzymać przed zaciśnięciem dłoni na jego palcach. Niedobrze, nie powinna mu dawać eliksiru, kiedy Pandora miała do niego taką słabość. Chcąc złapać głębszy oddech, wygładziła wolną dłonią materiał sukienki, zaprzeczając szybkim ruchem głowy, przez co loki znów roztańczyły się dookoła jej ramion i twarzy, przecinając ze świstem powietrze. - Dam radę, możemy iść tak! Specjalnie dla mnie? Jest tak wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju, jak moja literka? Bo zrobiłeś to sam? - nie mogła powstrzymać odrobiny podekscytowania w głosie, gdy wlepiała w niego spojrzenie, wciąż oczywiście powtarzając kluczowe słowa wieczoru. Jak patrzył na nią w taki sposób, wzrokiem tak maślanym, jak miały nie mięknąć jej nogi i nie uginać się jej wola? Przygryzła dolną wargę, odwracając spojrzenie gdzieś na bok, gdy szli w stronę prezentów. Przez te splecione dłonie i fakt, jak dużo uwagi jej poświęcał i jak bezpośrednio do niej mówił, nie mogła się zupełnie na niczym skupić.
- Może pójdziemy otworzyć to na zewnątrz?- zapytała, gdy miała już właściwą torebkę w dłoniach, jednocześnie robiąc unik przed tańczącą dziewczyną, która jednak zdążyła w biegu kolejny raz złożyć jej życzenia. Miała do wyboru ogród lub pokoje na górze, ale wolała z tym drugim nie ryzykować. I to wcale nie dlatego, że obawiała się czegokolwiek z jego strony, raczej ze swojej. Złapała za kieliszek, który znajdował się na tacy przechodzącego obok kelnera i duszkiem wypiła zawartość, mimowolnie i krótko rozglądając się po ludziach w poszukiwaniu przyjaciółki, a potem znów spojrzała na Hjalmara. - Na pewno nie masz na nic ochoty? Niedaleko są przekąski. - wskazała ruchem głowy w stronę jednego ze stołów.
Ulfhednar
a wolf will never be a pet
Hjalmar mierzy koło metra osiemdziesięciu ośmiu wzrostu i jest dobrze zbudowany dzięki ciężkiej harówce w kuźni. Przeważnie nosi swoje jasne włosy spięte w wikiński warkocz z wygolonymi lub krótko obciętymi bokami. Ma zadbany zarost w postaci wąsa i brody, chyba że akurat złapie go chęć na powrót do Islandzkich korzeni i pozwoli mu żyć własnym życiem. Jak na nordyckiego człowieka przystało - ma niebieskie oczy. Mówi w sposób spokojny i powolny z północnym akcentem - jego głos jest dosyć donośny. Na pierwszy rzut oka wydaje się być przyjemnym rozmówcą, który nie wykazuje agresywnych zachowań chociaż jego aparycja może niektórych pomylić.

Hjalmar Nordgersim
#9
12.02.2025, 20:10  ✶  

Całkowicie mu umknęło w takim razie. Może nawet myślał, że Pandora nie mówiła wcale do niego? Z drugiej strony do kogo innego miała mówić? Czy powinien zwalić całą winę na harmider, który panował w kuźni? Tak. To była bardzo dobra wymówka, której jednak nie użył. Uznał, że pokiwanie na zgodę będzie odpowiednim wytłumaczeniem, a może lekkim przeproszeniem za ignorancję - Mogło tak być - uśmiechnął się mimo wszystko, ponieważ to była najprawdopodobniejsza wersja wydarzeń. Prewettówna mogła przyjść, zacząć osiemnaście tematów na raz, rzucić losowe zdanie o imprezie urodzinowej w Turcji, przejść do kolejnych dziesięciu, a potem się dziwiła, że on nie przyjeżdzał na jej urodziny organizowane przez rodzinę. Mówi się no trudno... - Nie tyle co podejrzewam co się po prostu zabezpieczam. Wolałbym jednak przeżyć - odparł. Nie to żeby ją o to podejrzewał, wszak nie miała morderczych zapedów, a przynajmniej dopóki nie próbował jej utopić.


Akane nie musiała dodawać dużo amortencji aby to na niego zadziałało aż tak dobrze. To było trochę jak z kofeiną - jeżeli ktoś na co dzień nie obcował z tą substancją, był dużo bardziej podatny na jej działanie.  Na słowa czarnowłosej, Hjalmar przyłożył ręke do swojej piersi, a usta otworzył jakby chciał powiedzieć o... ja.... W końcu na tym mu przecież zależało, a upewnienie go w tym, że tak właśnie było - tylko podnosiło go na duchu. Ale i na zazdrość Islandczyk miał swoje sposoby. Te nazywały się odpowiednio - prawy sierpowy i lewy podbródkowy. Gdyby tylko odnalazł się jakiś odważny jegomość to najpewniej zakończyłby swoją imprezę w tym momencie - Jak będziemy sami... - powtórzył po Azjatce. Mówił powoli i spokojnie jakby starał zapamiętać - Nie byłaby zadowolona? Szkoda... - dodał po chwili. W takim razie nie mógł tego zrobić i po prostu poczekać na bardziej "intymny" moment. Czy wyjście na dwór się do takich należało? Być może.

Jej uśmiech był jak prawdziwa nagroda za ten poniesiony trud dnia codziennego. Za walkę z samym sobą i całym wszechświatem - No na Ciebie czekam przecież - powiedział z lekkim westchnięciem - oczywiście na jej widok, zresztą ponownie. Czy zdążyła już zapomnieć o tym? To było pewne, że chodziło o nią. No bo o kogo innego miało chodzić? - No nie reagujesz... Zerkasz, a nie zerkasz - rzucił z lekkim poruszeniem ramion. Nie bardzo wiedział jak jej miał to wytłumaczyć. Powtórzył po prostu to co przekazała mu Akane. Komplementowanie czy bycie "pluszowym miśkiem" w tym stanie było dużo prostsze, niż bez tego specyfiku. Może więc i nie było tak źle, że szurnięta przyjaciółka Pandory wpadła na taki pomysł?

Pokiwał głową na zgodę. Wszystko było jasne - nie chciała go opuścić i tu przyszła. Czego mógł chcieć więcej od życia w tym momencie? Chyba niczego. Można było powiedzieć, że był teraz w siódmym niebie... albo na Islandi, wszak tam się czuł właśnie jak w jakimś błogim miejscu. Nie zorientował się nawet kiedy poprawiła mu warkocz, całkowicie go to nie obchodziło. Zapewne nawet gdyby ktoś go teraz pozbawił długich włosów, Hjalmar mógłby się nie zorientować... A jutro byłaby afera stulecia. Inną kwestią było posmyranie go po karku. Tylko Nordgersim zareagował trochę... Inaczej? Jak kot? Oparł głowę na jej dłoni niczym zwierzę, które się drapie po futrze. W teorii był takim zwierzęciem ale nie w tym momencie - Spokojnie... - dodał po kilku sekundach po Prewettównie. Teraz nie dosyć, że go głaskała - co się jak najbardziej podobało - to dodatkowo nie było w tym żadnej jego winy.

- Nie prawda - nie zgodził się z Azjatką - W szampanie było dużo więcej kropel - odparł, chociaż prawdę mówiąc nie chodziło mu raczej o ilość amortencji, a o fakt, że do nalania kieliszka szampana potrzeba co najmniej kilkuset jak nie kilku tysięcy kropel - Dlaczego do Azkabanu? - zapytał swój obiekt zainteresowań. Nie rozumiał tego - dlaczego mieliby zamknąć Pandorę w więzieniu za to, że siedzi mu na kolanach. Czy prawo się zmieniło w ostatnim czasie? Czy to stało się nielegalne? Nie wiedział i w zasadzie to nie znał się za bardzo na prawie, więc nawet jeżeli zaszła taka zmiana to i tak by się o niej niedowiedział - Nie.. Dopiero się zaczeła impreza.. Nie możesz tego zrobić swoim gościom... Ale powiem. Dobrze - odpowiedział, a następnie zaczął rozglądać się za zegarkiem. Hjalmar chciał sprawdzić która godzina jest na osi. Niestety nie odnalazł żadnego urządzenia, które mogłoby mu wskazać panującą teraz porę. Nie zamierzał zmienić zdania. Dlaczego miałby w ogóle zmienić zdanie? Nordgersim i tak zapewnoe nie będzie jutro za dużo pamiętał z całego zajścia.

To był najlepszy moment aby pokazać jej prezent... i koszulę? A raczej jej brak? W końcu Akane powiedziała, że powinien tę sztuczkę zrobić jak będą sami. Islandczyk chciał ją zaprowadzić do prezentu, ponieważ mogłaby przecież nie trafić. Musiał jej wskazać jej prezent i to TEN jedyny bo był od niego. To blisko... Prawdę mówiać to był on, a nie eliksir... Trochę tylko odważniejszy, nie przejmujący się za dużo, mówiący więcej co myśli i po prostu taki przyjemniejszy. Z drugiej strony bardzo podobny - choć trochę okrojony - efekt dawał w jego przypadku alkohol. Bez dwóch zdań można było uznać amortencję za taki alkohol na sterydach, a przynajmniej w przypadku Hjalmara - Oczywiście, że sam. Chyba jedyny... - odparł, prowadząc ją dumnie przez całą salę. Zupełnie jakby była największa nagrodą tejże loterii, a Nordgersim był jej zwyciężcą - tym, który trafił wygrany bilet i teraz chwalił się przed wszystkimi tym co udało mu się ugrać. Kiedy znaleźli się przy stoliku, odnalazł swoją torebkę, która następnie przekazał w dłonie solenizantki - Możemy. Jasne - zgodził się po raz kolejny spoglądając na nią tymi maślanymi oczami. Kim był aby jej odmówić?

Ruszyli na dwór. Pozwolił Pandorze na odebranie życzeń i kiedy uznał, że starczy już tych miłych gestów od drugiej kobiety, lekko ją pociągnął. To moje. Znajdź sobie własne - Nie chcę... Jest okej - zapewnił, a następnie otworzył drzwi na zewnątrz. Mimo iż lato było za pasem z dworu zaatakowała ich przyjemna bryza chłodu. W środku mimo wszystko było gorąco zwłaszcza przy takiej ilości gości i lekkiego tłoku, który tam panował - Może tutaj? - zapytał, wskazując wolną dłonią na jakąś ławkę w ogrodzie. Sprawnym krokiem podszedł do ławki i obrócił lekko Pandorę tak aby mogła sobie usiąść - Jestem ciekaw co powiesz... - rzucił z westchnięciem, a następnie zatopił swój wzrok w jej tęczówkach. W końcu był bardzo zainteresowany jej reakcją na złotą broszkę w kształcie orła z dwoma błękitnymi szafirami w miejscu oczu.

Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#10
04.05.2025, 20:44  ✶  
Nie miała mu za złe, wiedziała przecież, że gadała za dużo, zresztą przyjęcia organizowane przez jej matkę były nudne i zupełnie nie w stylu Islandczyka. Nie uznała tego za ignorancję, za przejaw bycia niegrzecznym. Na słowa o tym, że się zabezpiecza i wolałby przeżyć, prychnęła, wywracając oczami. - Jeśli nadszedłby dzień, w którym chciałabym celowo zrobić Ci krzywdę, mógłbyś uznać go za koniec świata. - wyjaśniła mu dla pewności, wzruszając ramionami. Nie miała w zwyczaju mieć chęci zamachu na czyjekolwiek życie, raczej była typem ratująco — altruistycznym. Nawet w momentach, gdy ją próbował utopić, była zbyt przestraszona, aby zrobić coś z tym na poważnie.

Nie miała pojęcia, że siła naparu była uzależniona od tak wielu czynników. Dodała go przecież w dobrych intencjach, chcąc najzwyczajniej w świecie zrobić Pandorze przyjemność, może dodać Hjalmarowi trochę odwagi. A on był, jakby wypił całą fiolkę, którą wciąż miała schowana w górnej części bielizny. Przyglądała mu się z rozbawieniem, ale i zaciekawieniem. Był trochę jak chłopiec, który odkrywał poważny i dorosły świat flirtów oraz uniesień, a przecież Kana była przekonana — sugerując się wyglądem — że wcale nie miał problemu z takimi sprawami, gdy już przełamał nieśmiałość.
- Tak, wtedy będzie dużo skuteczniej i bardziej wyjątkowo. Ona jest porywcza, łatwo daje się ponieść chwili. - puściła mu oczko, jednocześnie kiwając głową. Już nie miała pomysłu, jak go bardziej podpuścić. A gdyby tak jej dać eliksiru? Na ułamek sekundy czarne, błyszczące oczy pomknęły w stronę brunetki, lustrując ją wzrokiem. Wtedy na pewno by ją zabiła, gdyby się wydało. Tylko czy pomimo konsekwencji, nie było to najlepszym rozwiązaniem? Palcami stuknęła w czerwone usta, unosząc ich kąciki w diabelskim uśmiechu.

Nie był przyzwyczajony? Łatwiej było wymienić chwilę, gdy Prewettówna się nie uśmiechała, niż gdy to robiła, zwłaszcza jeśli chodziło o przebywanie w jego towarzystwie lub wśród ludzi, których lubiła. Poczuła kolejną falę ciepła na twarzy i na chwilę uciekła wzrokiem, zaskoczona śmiałością wypowiadanych przez niego słów. Owszem, wiedziała, że to eliksir, ale to niewiele zmieniało. To nie było przecież to, do czego ją przyzwyczaił. - Co Ty wygadujesz, przecież zawsze poświęcam Ci uwagę.. - mruknęła w odpowiedzi, przesuwając wzrokiem niby celowo po swoich dłoniach, poprawiając palcami materiał sukienki i pozbywając się z niego niewidzialnych okruszków. Nie trwało to jednak długo, bo brązowe oczy znów pomknęły w stronę jego twarzy i dwóch zamglonych, wciąż intensywnie niebieskich punkcików. Nie chciała sprawiać mu przykrości, nie chciała go denerwować, nie chciała mącić sobie w głowie i musiała pamiętać, że to eliksir, a nie on. Eliksir. To jednak nie przeszkodziło jej w odnalezieniu drogi do jego karku, co zresztą zrobiła z szybko uderzającym w piersi sercem. - Spokojnie. - powtórzyła, wciąż nie mogąc się nadziwić jego reakcjom, a ów punkt okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. - Kark masz naprawdę wrażliwy, co? - mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż do niego, patrząc jednak na przesuniętego wcześniej warkocza, a nie jego twarz. Trochę się bała, że jak za często będzie mu patrzyła w oczy, to zwyczajnie przepadnie i jeszcze się nakręci, a potem tylko rozczaruje, jak amortencja przestanie działać. A to niosło ze sobą szereg konsekwencji, które również Islandczykowi mogłyby sprawić przykrość.

Akane zaśmiała się na jego komentarz, starając się rozładować napięcie. Zupełnie nie zgadzała się z Pandorą, nie zrobiła niczego złego. Niegroźny eliksir miłości, a do tego się znali, więc co to był za problem? Zerkała w stronę brunetki, powstrzymując się jednak od wypowiedzenia tego na głos, bo jeszcze by ją rozjuszyło.
- Widzisz? Nawet on wie, że to więcej kropel. - westchnęła Prewettówna do Azjatki, odprowadzając ją wzrokiem. Oby znalazła rozwiązanie problemu, który sama stworzyła. Gdy przeniosła uwagę i spojrzenie na mężczyznę, przygryzła na kilka sekund dolną wargę. Zdawała sobie sprawę, że to pewnie pierwszy i ostatni raz, gdy zachowywał się w taki swobodny i lekki spokój, a mimo to nie mogła w pełni z tego skorzystać, bo potem ciężar wyrzutów by wbił ją w drewnianą posadzkę z hukiem.
- Ah, za narkotyzowanie, zamach na życie i działanie z premedytacją, czy coś, ale zapewniam Cię, nie miałam z tym nic wspólnego i okrutnie mi głupio, że to zrobiła. - wyjaśniła mu cicho, kręcąc głową, jakby cokolwiek miało to zmienić. I tak teraz nie wiedział, o co jej w ogóle chodziło. Wolną dłonią przesunęła po kaskadach włosów, zgarniając je na plecy. Będzie pamiętał, jeśli się nie upije lub jeśli Kana załatwi właściwe antidotum. Na dobrą sprawę, Pandora sama nie wiedziała, czy chciała, aby pamiętał, czy może wolałaby, aby ten wieczór, jak tamta randka, odeszły w zapomnienie i jedynie ona byłaby świadkiem tych wydarzeń. Przytaknęła, przyjmując do wiadomości jego niechęć do opuszczenia domostwa, miał trochę racji, nie powinna wychodzić tak wcześnie, chociaż to przyjęcie trochę przestało ją obchodzić. Starała się jednak uśmiechać, odwzajemniać spojrzenia i przesyłać buziaki w podziękowaniu za wykrzykiwane dobre słowa.

Nawet jeśli chciała, nie umiała odzyskać kontroli przez stanowczość jego gestu. Zwyczajnie i grzecznie, milcząc, szła za nim, spoglądając na ich splecione palce, szepcząc sobie pod nosem przypomnienie o tym, aby nie brała tego na poważnie. Bo skąd miała wiedzieć, że to był on? Nie pokazywał się jej od takiej strony. Niektórzy goście posyłali im rozbawione uśmiechy, inni klasnęli w dłonie czy palcami zrobili serduszko, rzucali jakiś komentarz. Nie przejmowała się tym zupełnie, miała ważniejsze rzeczy na głowie. Na słowa o tym, że sam zrobił jej prezent, nie umiała powstrzymać dziecięcego wręcz uśmiechu, jakby usłyszała najlepszą wiadomość dnia. Jej kciuk przesunął po jego dłoni. - Nie mogę się doczekać, co tym razem przyszło Ci do głowy. - odpowiedziała szczerze, próbując w myślach zgadnąć, ale pomysłów miała tyle, że była przekonana, że żaden nie będzie tym właściwym. Zawsze umiał ją zaskoczyć — czy to literką, czy wyborem kwiatów do wianka i tym razem pewnie nie będzie inaczej. Gdy palce zacisnęły się na rączkach od torebki, a on zgodził się wyjść na zewnątrz, poczuła trochę ulgi. Cała ta atencja ze strony ludzi była miła, ale paskudnie męcząca, zwłaszcza gdy martwiła się o niego i ewentualne konsekwencje ludzkiej głupoty. Zrobił ją przysługę, odciągając ją od koleżanki, chociaż nie miała świadomości, że towarzyszyły temu takie myśli. Nigdy by go o takie nie podejrzewała.

Podmuch wiatru był przyjemnie chłodny, sprawił, że przymknęła oczy i pozwoliła mu przemknąć po skórze, rozgrzanych policzkach. Tu będzie spokojniej, łatwiej i kto wie, może orzeźwienie sprawi, że efekt eliksiru szybciej minie? Nie zauważyła, jak palce zaciskają się jej mocniej na sznurkach. Nim się spostrzegła, znalazła się koło ławki, a stukot szpilek umilkł. Obrócił ją, sugerując, aby usiadła, co zresztą zrobiła. Położyła torebkę na kolanach i spojrzała na niego z dołu, czując, że na nią patrzy i chcąc to po prostu odwzajemnić. Pandora nie potrzebowała wiele do szczęścia, cieszyła się z uśmiechu, kubka, czy wspólnie spędzonego czasu, nic więc dziwnego, że po wyjęciu pudełeczka i otworzeniu go, wydała z siebie głośniejsze westchnienie zachwytu, uwieńczone krótkim “oh”. Z niedowierzaniem wędrowała wzrokiem pomiędzy jego twarzą a broszką, która na myśl przywodziła tak wiele dobrych wspomnień. - Naprawdę zapamiętałeś, że to był orzeł? Jesteś niesamowity! Jest przepiękna. - zaczęła z odrobiną wzruszenia w głosie, unosząc pudełeczko nieco wyżej, aby uważniej przyjrzeć się detalom, które jak zwykle zadbał. I te oczy — wcale nie kojarzyły się jej z barwą domu, a z jego oczami, co sprawiło, że rozczuliła się jeszcze bardziej. Nieśmiało przesunęła po biżuterii palcem, jakby bała się ją wziąć w rękę, bo jeszcze odleci. - Zawsze dajesz mi takie piękne prezenty.. - mruknęła cicho, podnosząc na niego spojrzenie, kręcąc głową, bo jedynie to jej zostało, aby się powstrzymać przed rzuceniem się mu na szyję w podziękowaniu. Nie chodziło tylko o te materialne, a o całokształt. Nie mogła, bo amortencja. - Ma oczy jak Twoje! Niebieskie. - zauważyła mimowolnie, nie mogąc z kolei zachować tej uwagi dla siebie. Zawsze miał na nią oko, pilnował jej, obserwował, żeby nic złego się nie stało. Wybór był aluzją również do tego. Nie patrzyła na niego długo, bo doskonale wiedziała, do czego to doprowadzi. Klepnęła więc dłonią miejsce obok siebie, żeby usiadł.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pandora Prewett (6904), Hjalmar Nordgersim (6040)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa