• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[03.07.72, bardzo rano] Czy to twoje zwłoki?

[03.07.72, bardzo rano] Czy to twoje zwłoki?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
22.02.2024, 20:57  ✶  
Przygoda zaczęła się dla Hadesa i Kim tego ranka, kiedy Brenna Longbottom wpadła do Biura Brygady i spojrzała prosto na nich.
– Cześć, zbierajcie się, ukradli nam zwłoki – oświadczyła na powitanie.
Dwadzieścia minut później ich trójka i dwójka „techników” (chociaż w ich świecie tak takich nie określano) była już na cmentarzu w Little Hangleton.
*

Jak się okazało zwłoki, i to nie jedne, a sztuk kilka, ukradziono z rodzinnego, czarodziejskiego grobowca, w Little Hangleton. „Kradzież” odkryła czarownica, luźno z tym rodem – wymarłym już w linii męskiej – spokrewniona, która zauważyła, że kłódki i pieczęcie naruszono. A gdy zajrzała do środka, zauważyła, że w środku nie ma ani ciała jej wuja, pochowanego zaledwie pół roku temu, ani znacznie starszych kości.
Można by się sprzeczać, że sprawa nie jest tak poważna. Mieli na głowie Voldemorta, śmierciożerców, przedziwne anomalie po Beltane i poważniejsze sprawy. A w końcu te kości nie były już właścicielom potrzebne. Problem polegał na tym, że jedyny powód, jaki zdaniem Brenny można by mieć do wykradania szczątek ludzkich z cmentarza, to zapewne jakieś paskudne, nekromantyczne rytuału, zaklęcia i eliksiry. (Tak naprawdę nie była pewna: nie znała się w końcu na nekromantycznych rytuałach i nie miała pojęcia, czy faktycznie trzeba przy nich do kociołka wrzucać ludzkie palce albo włos z głowy nieboszczyka.) Sprawa czarnoksiężnika z Mokradeł uczyniła niektórych w Departamencie jeszcze bardziej przeczulonymi na tego typu wydarzenia w miasteczku, słynącym z dziwnych wydarzeń, ostatecznie więc zgłoszenie potraktowano poważnie.
Grobowiec leżał w jednej ze starszych części cmentarza, a jego wejście było dotąd skryte pod zaklęciami przed ciekawskim wzrokiem mugoli. Nie potrzeba było specjalnych zdolności, aby zbliżając się zauważyć, że kłódka została zniszczona… a przez drzwi, na których umieszczono pieczęcie, niemożliwe do łatwego usunięcia standardowymi zaklęciami, biegło długie pęknięcie.
– Nie wiadomo, kiedy doszło do kradzieży. W teorii widać od razu, że coś jest nie tak, ale zgłaszająca rzadko odwiedza cmentarz, a nikt poza nią nie miałby powodu podchodzić bliżej do grobowca – stwierdziła Brenna, zatrzymując się w pobliżu wejścia obserwując drzwi – trochę uchylone, pewnie tak zostawiła je kobieta, która odkryła kradzież.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#2
11.08.2024, 16:56  ✶  
Dopiero kilka dni miałem fatałaszki kinderBUMowca, a już się działo. Myślałem, że BUMowiec to nuda cipa, co łazi po mieście i się nudzi, coś w stylu krawężnika, ale najwyraźniej nie. Nie tylko aurorom przypisane były przygody i walki z czarnoksiężnikami, więc stałem sobie przed tym grobowcem, słuchałem pierdolenia, które było oczywistą oczywistością. Wpatrywałem się w drzwi tego grobowca jedynie z powodu niewyspania. Przeklęte wąskie alejki śniły mi sie za każdym razem, kiedy chociażby na chwilę zamknąłem oczy, więc... pal licho. Nie miałem cierpliwości, a dziś nie miałem jej podwójnie. Rozdrażniony byłem. Może nie przez głód, bo zjadłem przynajmniej dobre, obfite śniadanko, ale rozdrażniony byłem. A rozdrażnienie było rozdrażnieniem.
A jeszcze na domiar złego, na misję szukania nieboszczyków szedłem z Brenną i tą Kimberley. Czy jak jej tam. Może do Brenny nic nie miałem, ale nie podobało mi się, że znalazła mnie w tamtej ciemnej alejce kompletnie otumanionego. Dałem się podejść. Bolała męska duma, mimo że starałem się o tym nie myśleć. Już wysłałem zresztą wici za tymi mątwami. Dorwę i rozszarpię. Złodzieja zwłok też dorwę i rozszarpię. Myślałem, że będę sobie dziś ślęczał w biurze i udawał, że uzupełniam raporty.
- Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - stwierdziłem, przeciskając się między kobietkami. Niech no zrobią miejsca prawdziwemu szpecowi od brudnej roboty. Rzuciłem sobie zaklęcie na drzwi, żeby zbadać, co też tu się zadziało, a zaraz potem wparowałem do środka grobowca, żeby tam również rzucić to samo. Do oglądnięcia nie używałem jedynie zaklęć, ale również oczu. Ciekawy, czy może jednak wpadniemy na trop jakichś Voldemortów? A może to coś w klimacie Niewymownych? Taaa... Ta robota to ciekawość goniąca ciekawość.
- Zobaczmy, czy będzie miło zamieszkać w takim grobowcu... Może trza sobie takie kamyczki machnąć...? - pomyślałam sobie głośno, wznosząc ręce ku niebiosom i oceniając robotę. Wydurniałem się. Niezbyt się znałem na takich sprawach budowniczych, ale kiedyś przez przypadek z siostrą zrobiliśmy nowe wejście do Podziemnych Ścieżek, bo nam się komórka na miotły nieco wzięła przesunęła w przestrzeni przez nieudane zaklęcie. Może jednak miałem zadatki na budowniczego?

Rzucam na percepcję x2
Rzut Z 1d100 - 13
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 8
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
12.08.2024, 21:02  ✶  
Byli ludzie – przede wszystkim brat – którzy lubili mówić Brennie, że jest nadmiernie narwana, nieostrożna, że lekceważy sobie niebezpieczeństwa i niepotrzebnie ryzykuje. Sama Brenna uważała, że robi absolutnie co się da, aby to ryzyko zminimalizować, ale po prostu gdy jest to niemożliwe, to i tak je podejmuje. I w tej chwili utwierdziła się w przekonaniu, że jest osobą wręcz niesamowicie rozważną.
– McKinnon!!! Stój!
Tylko tyle zdążyła krzyknąć, rzucając się w ślad za nim, usiłując pochwycić go za ramię, ponieważ wśród tych oczywistości, o których nie zdążyła powiedzieć, znajdowały się na przykład takie, że w grobowcu mogły być pułapki – czarodzieje lubili czasem takie zakładać w miejscach pochówku – albo że nie chodziło tylko o prostą kradzież szczątków i w środku ktoś odprawił na przykład jakieś czarnomagiczne rytuały. Niestety, poruszyła się o pół sekundy za późno. Może zdołałaby go zatrzymać, gdyby nie był tak wielki i tak silny fizycznie, w obecnych okolicznościach jednak nie miała na to szansy.
Hades w pośpiechu przegapił, że z podłogą grobowca zdecydowanie coś jest nie tak. Nie zdołał rozejrzeć się, zobaczyć, w jakim stanie są poszczególne komory, co z nich zabrano, ponieważ ziemia pod jego stopami dosłownie się rozpadła, a on zaczął zsuwać się w dół.
Palce Brenny zacisnęły się na jego ubraniu i uzyskała tylko tyle, że poleciała zaraz za nim.
Uderzyli oboje o ziemię, parę metrów niżej. Na całe szczęście – nie upadli bezpośrednio, a raczej zsunęli się po usypie, w efekcie nabijając sobie sporo siniaków, brudząc ubrania, ale nie łamiąc żadnych kości. Otaczała ich absolutna ciemność, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach – zapewne nie będący niczym nowym dla Hadesa, który dość często poruszał się po Nokturnie, gdzie też cuchnęło zgnilizną, czarną magią i innymi rzeczami, których nawet nie chciało się identyfikować. Brenna zakasłała i wyciągnęła zza pazuchy różdżkę, a lumos rozświetliło okolicę słabym blaskiem. Byli w podziemiach, w ciasnym korytarzu, nie wyglądającym, jakby powstał naturalne – żadna niespodzianka. Niespodzianką był fakt, że nad nimi nie znajdowała się żadna dziura, przez którą mogliby tutaj wpaść.
A kolejną to, że gdy Brenna zadarła głowę, ziemia nad nimi rozwarła się na moment i wyrzuciła młodą Kimberley, która upadła pomiędzy nimi, wydając z siebie cichy krzyk.
Świetnie, pomyślała Brenna, głęboko wciągając powietrze.
Przynajmniej tym razem owszem, wpadła do dziury, ale mogła powiedzieć, że to ani trochę jej wina.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#4
14.08.2024, 21:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.08.2024, 21:25 przez Hades McKinnon.)  
Chyba niepotrzebnie kierowałem swoje modły do niebios, bo to ziemia się pode mną rozstąpiła. Tak się poznawało nieznane - włażąc butami tam, gdzie się nie powinno włazić. Nie spodziewałem się, że jednak odnajdę pierwsze tajemnice grobowca tak po prostu, od razu, z buta wjeżdżając, praktycznie na patelni podane.
I że Brennie będzie aż tak zależało, aby mały wróbel nie skończył źle z mamą na wyprawie...
- Twoja troska o moje dupsko jest niewiarygodnie wzruszająca - stwierdziłem leniwie, leżąc sobie na stercie gruzu. Udawałem, że wszystko było zamierzone. Nawet to sklepionko nad nami jak od nowości... Zabawne, bo nad nami wszystko grało, żadnego osuwiska nie było, więc tak jakby nie narobiłem szkód, a jednak narobiłem, ale nie było dowodów, więc... miałem więcej szczęścia niż rozumu? Najwyraźniej. Albo byłem tak inteligentny, że aż za mądry do tej roboty. Tak również mogło być.
Ale dobrze. Brenna wstała, to ja też się podniosłem. Zdecydowanie bardziej groźnie wyglądałem, kiedy stałem, a nie kiedy się wylegiwałem na gruzach, więc postanowiłem dalej sobie nad nią pogórować, o ile miałem na to miejsce... Bo to taka fajna wysoka piwnica była czy raczej będę musiał się garbić...? Zapewne zakląłem, jeśli głową miałem szurać po suficie.
Zebrałem się, żeby obejrzeć to i owo. Było tu całkiem przytulnie, tak swojsko jak na grobowiec, a właściwie podziemia grobowca albo też na tajną komnatę pod grobowcem. Z czymś mi się ten klimat kojarzył, ale jeszcze nie ustaliłem z czym. Może z zasyfionym mieszkaniem mojej siostry...? Niewykluczone. Trochę jak w domu, trochę jak u mamy.
- Kim... - zacząłem, ale się zawahałem i nie dokończyłem, bo już słyszałem jak leciała do nas ta nasza najmłodsza bohaterka. - ...berley jednak nie wezwie pomocy - zauważyłem, kiedy wylądowała pod moimi nogami. Kopnąłbym ją z pogardą, ale Brenna patrzyła, a ona miała oczy dookoła głowy. Nikt inny by mnie nie znalazł w tych wąskich alejkach, a ona znalazła. Może była wilkołakiem? W pełnię wyła do księżyca? I miała jakiś nadprzyrodzony węch...? Niewykluczone. Czuła, że śmierdzą mi stopy?
- Durna jesteś, Kimberley. Od kiedy przyjmują cheerleaderki do BUMu? - zapytałem ją i machnąłem ręką, bo z pewnością nie wiedziała, co to cheerleaderka, a w świecie czarodziei nie było wystarczająco godnego porównania dla tej kategorii ludzi. Ewentualnie mogłem ją określić mianem tępej pizdy, ale nie spotkałoby się to raczej z aprobatą dziewczyn, więc przemilczałem to i owo, szczególnie że miałem z nimi spędzić jeszcze trochę czasu.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie powinnaś być taka porywcza, żeby pchać się w niezbadane dziury? - zapytałem, wiedząc, że to samo mogła mi właśnie wyrzucać Brenna. Ale nie wyrzucała, więc wykorzystałem sytuację dla szczypty specyficznego humoru. Mnie bawiło.
- To co...? Tym razem panie przodem czy mam robić za worek treningowy dla zjaw i pułapek? - podjąłem po chwili. Wyciągnąłem sobie w międzyczasie paczkę papierosów i, cóż, zamierzałem sobie chyba zapalić, skoro czekał nas spacer. - Żartowałem. Idę przodem, a wy się rozglądajcie po ścianach za czymś ciekawym. Ja dziś nic nie widzę. Nie wyspałem się - stwierdziłem, zaciągając się i ruszając w przód.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
14.08.2024, 23:06  ✶  
– Nic ci nie jest? – spytała Brenna, pochylając się nad Kimberley, by pomóc zebrać się jej z ziemi. Oszołomiona dziewczyna pokręciła głową, i mocno zacisnęła palce na dłoni Longbottom, a gdy Hades zaczął gadać… w pierwszej chwili spojrzała na niego z niezrozumieniem, w drugiej: jak na robaka. Nie odważyła się jednak niczego powiedzieć, może dlatego, że miała ledwo dwadzieścia lat, dobre trzydzieści centymetrów wzrostu mniej niż Hades i jakieś pięćdziesiąt kilo wagi mniej.
Brenna odetchnęła i wyplątała dłoń z uścisku Kimberley.
Wpadnięcie pod ziemię samo w sobie było czymś nieprzyjemnym, trzydzieści sekund wystarczyło jednak, aby jej uświadomić, że gdyby wpadła tutaj w pojedynkę, to byłaby prawdopodobnie w najmniej o połowę mniejszych kłopotach niż znalazła się teraz. Nie była tylko pewna, co będzie problemem większym – nieopierzona, przerażona dziewczyna, która nie tak dawno ukończyła wstępne szkolenie, i z jakichś powodów wskoczyła do tej dziury za nimi, może tak dla towarzystwa, czy może raczej Hades, który z niejednego pieca chleb jadł, ale dożył do tej pory to chyba tylko cudem.
Ewentualnie…
Ewentualnie był ghulem i zaraz spróbuje je zeżreć. McKinnonom podobno się to zdarzało. I tak, trochę ulegała stereotypom, ale że w stereotypach na temat jej rodziny było trochę prawdy, a o słynnym cukierniku mówiło się w towarzystwie bardzo dużo, to miała wrażenie, że jednak z powietrza one się nie brały…
– Stój, do cholery – zażądała, po raz kolejny wyciągając rękę, by złapać Hadesa. Tym razem miała tę przewagę, że akurat nie spadał gdzieś w jakiś otwór w ziemi. – Skoro była tutaj jedna pułapka, mogą być inne. I skoro ktoś rozwalił drzwi do grobowca, możemy nie być tu sami. Daj mi to z łaski swojej najpierw sprawdzić, albo przysięgam, powiem w kafeterii, że mają wydawać ci wyłącznie lunch wegetariański – oświadczyła, marszcząc czoło, w nadziei, że jeśli nie zadziała ani głos rozsądku, ani to, że zasadniczo to była wyższa stopniem, to Hades zechce się zatrzymać choćby z czystej nienawiści wobec zieleniny. Sprawdziła krótko jego papiery, gdy został przyjęty i wynikało z nich, że miał już za sobą pracę w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, co zaskoczyło ją mocno, bo kojarzyła go głównie z Departamentu Tajemnic… i miała wrażenie, że McKinnon miał duży problem z wszelkimi autorytetami, a akurat w Biurze Brygady to bywało kłopotliwe.
Nie wiedziała, kto odpowiadał za jego szkolenie, ale chyba mocno spieprzył sprawę przy lekcji „jak należy zachowywać się na miejscu potencjalnej zbrodni”.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#6
20.08.2024, 20:59  ✶  
Dobra, ta groźba na temat wpierdalania zieleniny w pracy podziałała. Zatrzymałem się nawet gwałtownie, bo paplanina paplaniną, szczególnie taka na temat bezpieczeństwa, ale paplanina o zieleninie... A wręcz groźba. To była groźba.
Odwróciłem się, żeby spojrzeć jej w oczy. Papieros w takiej sytuacji poszedł w odstawkę. Spalał się samotnie w mojej dłoni.
- Blefujesz czy serio masz takie znajomości? I tak podły charakter...? - zapytałem, choć od razu sobie odpowiedziałem, że to pierwsze pytanie mogłem sobie darować. Brennę wszyscy znali, Longbottomów wszyscy znali również, a na domiar złego Brenna to była taka BUMowczyni, co można ją było spotkać w każdej chwili w lodówce za sałatą, bo była dosłownie wszędzie, jakby używała zmieniacza czasu... Wiele raportów było opatrzonych jej nazwiskiem, jak gdyby nie miała własnego życia, więęęc... Pytanie, czy potrafiła być tak podła, żeby pozbawiać mnie mięcha...? Była kobietą, więc najpewniej tak.
Zostałem niechybnie przeklęty.
- Chciałem z czystej kultury iść przodem - usprawiedliwiłem się ponownie. Miałem same dobre intencje pod tą skórą. - Rozglądam się. Wiesz, zawsze łatwiej coś wypatrzyć, wpadając niż stojąc i się patrząc, no nie? - zapytałem, wskazując papierosem w kierunku dziury, która była, ale której nie było widać. Tym samym też przypomniało mi się o fajku, więc zaciągnąłem się z lubością, patrząc jak nam hula dym po grocie. Czasami warto było zwracać uwagę na takie szczegóły. Niech mnie prowadzi mistyczny dym zwykłego papierosa.
- Akcja i reakcja. Jak w coś wdepniemy, to różdżka w pogotowiu...? - zaproponowałem, chociaż obstawiałem, że zaraz się odbiję od ściany słów na temat procedur albo ostrożności. DLATEGO to była żmudna praca. Zamiast sobie ułatwiać, szkolić się w zakresie zręczności, oni ślęczeli i patrzyli, i rzucali zaklęcia, i obserwowali, i umierali, badając otoczenie.... Chociaż moje ostatnie eskapady po Pokątnej i wdychanie randomowego dymu wcale nie przyniosło mi sukcesu. Wręcz przeciwnie.
- Dobra, zobaczmy - zmieniłem zdanie, rzucając zaklęcie mające nam ukazać jakieś niebezpieczne ustrojstwa może.

Rzucam na percepcję. Zamiast się rozwinąć, zapewne się zwinę XD
Rzut Z 1d100 - 39
Slaby sukces...
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
21.08.2024, 16:01  ✶  
– Sprawdź mnie – odparła Brenna, spoglądając Hadesowi prosto w oczy. Nie próbowała przy tym wyglądać groźnie, bo i zwyczajnie ni cholery by jej to nie wyszło: była kobietą wysoką, ale i tak o dobre dwadzieścia centymetrów od niego wyższą, jej oczy miały ciepłą barwę, a twarz była typowa dla „dziewczyny z sąsiedztwa”, tak dość sympatycznie ładna, ani trochę straszna. Uśmiechnęła się od niego nawet lekko, bo przecież ani myślała go straszyć.
Ona tylko poinformowała, tak?
Ale przynajmniej podziałało.
– Można też na nic nie wpadać, a to wywąchać – powiedziała łagodnie, puszczając jego rękę, gdy się zatrzymał, całkiem zadowolona z takiego stanu rzeczy. I nie zarzucała go informacjami o procedurach, bo obawiała się, że jak zacznie to robić, to on się po trzydziestu sekundach znudzi i jednak podejmie ryzyko z ta zieleniną. Zamiast tego jej ciało przemieniło się nagle, i w jednej chwili pomiędzy nim a Kimberley stała Brenna, w kolejnej – na cztery łapy opadła ogromna, czarna wilczyca.
– W-wilk – szepnęła młoda Brygadzistka, najpewniej nieświadoma, że współpracuje z angimagiem. Tymczasem Brenna zaczęła obwąchiwać podłogę i powietrze, próbując pochwycić trop: nie było to łatwe w obliczu innych woni, unoszących się w powietrzu, sposób których najbardziej intensywna była…
– No, trochę to tu jedzie czarną magią – oświadczyła, zmieniając się z powrotem i potarła odruchowo nos. – Ktoś tutaj był. Czuję jakiegoś człowieka. I jakiegoś… trupa? Tyle że takiego hm, dość świeżego, a w tym grobowcu powinny być same kości… Trop nie prowadzi przed nas, w ten tunel.
Hades rozglądając się nie dostrzegł żadnych pułapek, ale jego magia sprawiła, że pobliska ściana zafalowała i… znikła. Najwyraźniej ktoś zostawił tutaj czar maskujący. Widoczne przejście przed nimi było jednym, możliwe że jakąś niebezpieczną podpuchą – a to prawdziwe kryło się za zaklęciem.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#8
15.09.2024, 17:20  ✶  
Nie chciałem jej sprawdzać. Była kobietą, co już ustaliłem, wpływową kobietą, więc nie zamierzałem jeszcze uruchamiać jej upartości. Wtedy byłbym pogrążony, zapewne do usranej śmierci skazany na sałatkę w robocie.
- W dniu, kiedy skażesz mnie na jedzenie zieleniny, przystąpię do tych Śmieciojadów żebyś miała więcej roboty - odparłem lekko, jakbym serio to rozważał i był do tego zdolny. Nie, żebym miał zamiar się słuchać jakiegoś typa i zabijać w jego imieniu, ale mogłem zabijać dla przyjemności albo dla pieniędzy, albo dla chwały. No nie wiem. Jakiś powód by się znalazł... A, zapomniałem.Fakt, zabijałbym, żeby Brenna miała co robić w robocie i nie miała czasu zjeść nawet sałatki.
Szybko pożałowałem własnych pogróżek, bo Brenna okazała się być animagiem. A mogłem z ciekawości przeczytać jej akta, to wolałem czytać o widmach... No kto by pomyślał, że mogła mnie złapać za kostkę zębiskami i nieźle popieścić. Jeszcze brakowało, żeby mi się za rogiem wyłonili urażeni Śmierciożercy! Może jednak nie powinienem tyle myśleć, bo przyciągałem kłopoty swoimi mrocznymi żarcikami. To co, że zostały w obrębie mojej głowy? Ewidentnie działały.
No i teraz się nie dziwiłem, że mnie wywęszyła w tej okropnej uliczce. Aż się wzdrygnąłem na wspomnienie tych okropnych, ściskających mnie ścian.
- Tak, to wilk - odparłem naukowym tonem do Kimberley. - A ty też potrafisz w takie bajery, bo ja z kolei to... - zacząłem, ale się powstrzymałem od dalszych wyznań, bo coś przykuło moją uwagę bardziej od niuchającego wilka, choć to właśnie ten wilk mnie nieco zainspirował do szukania poszlak w powietrzu. Może właśnie dlatego wpatrywałem się w dziwnie wirujący dym z mojego papierosa? A czary tylko potwierdziły tę poszlakę.
- To trochę słabe, że metamorfomagowie nie wyskakują z ubranek przy przemianie... Nie, że bym chciał zobaczyć twoje cycki... - zacząłem, ale nie dokończyłem, bo jednak chciałem. Persephona by tego nie pochwalała, a ja zresztą też, gdybym zaczął się do nich ślinić, więc odchrząknąłem i wskazałem na ścianę. - Ja to bym jednak poszedł w zaparte jednak tu. Zabawne, że ktoś użył tak ulotnego zaklęcia, żeby zamaskować swoją drogę. Nawet nie musiałem niczego rozpraszać... Tylko sprawdzałem z ciekawości, co mnie otacza. Niebywałe - stwierdziłem, dotykając ściany w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu była teoretycznie ściana. Powąchałem ją.
Faktycznie, cuchnęło czarną magią. Co prawda, to zaklęcie ze ścianą nijak się imało zaklęć zakazanych, nawet obok nich nie leżało. Prędzej zakrawało na uczniowski żart z umiejętnościami, ale... Czasami najprostsze rozwiązania były najlepsze. Czasami, właśnie. Czasami to było po prostu ułatwienie dla magicznej policji.
- Wolisz pierwsza czy mam jednak robić za tarczę? - zapytałem Brenny nim się ruszyłem. Skoro rozdawała karty i zamierzała mnie karać za nieposłuszeństwo, to mogłem być betą w jej stadzie. Albo nawet i omegą, bylebym nie musiał żreć trawy. - Chociaż... Może jak na osobę kradnącą zwłoki, to jednak nie powinno być wcale takie proste...? - zapytałem powietrza przed sobą, czyli Brenny stojącej obok mojej osoby. Gdybym ukradł zwłoki i spierdalał z nimi, to bym się nie bawił w przedszkole.
Wzniosłem papierosa, zaciągnąłem się głęboko, po czym postanowiłem raz jeszcze dmuchnąć dymem, żeby się przekonać, czy aby na pewno mieliśmy dwie drogi do wyboru. Może istniała jakaś trzecia?

Na stosowanie papierosa przy percepcji, hehe. Na co komu zaklęcia?
Rzut Z 1d100 - 35
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
19.09.2024, 17:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2024, 17:01 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna uśmiechnęła się tylko, tak naprawdę niezbyt wesołym uśmiechem na jego uwagę. Prawda była taka, że McKinnonowie byli półkrwi, ale o żonie Hadesa mówiło się różne rzeczy, pochodziła z rodu Borginów i prowadzili interesy na Nokturnie – może nie zakładała, że Hades nosi pod rękawem mroczny znak, ale brała pod uwagę, że już ze śmierciożercami współpracuje.
Ale nie zamierzała ani o tym informować, ani mu grozić, co to się nie stanie, jeśli dołączy do śmierciożerców. Co to niby by dało? Poza szczerze wątpiła, by Hades McKinnon bał się kogokolwiek albo czegokolwiek poza swoją żoną.
Kimberley za to spojrzała na niego z mieszaniną przestrachu i przerażenia i cofnęła się jeszcze bardziej. Nie odrywała od Brygadzisty spojrzenia, jakby uważała, że to on w tych podziemiach jest potencjalnie największym zagrożeniem.
– Animagowie – sprostowała odruchowo. – Osobiście bardzo się z tego cieszę. I z tego, że nie muszę biegać bez ciuchów, i że nie chcesz mnie bez nich oglądać.
Jej spojrzenie powędrowało ku ukrytemu korytarzowi, ujawnionemu zaklęciem Hadesa. Wcale nie była pewna, czy zagrywka była aż tak dziecinna: drugi tunel rzucał się w oczy od razu, łatwo było bez namysłu pójść „jedyną” drogą, nie sprawdzając dokładnie ścian.
– Tak naprawdę nie wiemy, czy ukradli zwłoki – mruknęła. – Nie zdążyliśmy sprawdzić.
Powód włamania – czyli kradzież szczątek, zapewne w jakichś nieprzyjemnych celach – zdawał się dość oczywisty, ale zakładając go, nie brali pod uwagę, że pod grobowcem kryje się podziemny korytarz. A Brenna pomyślała teraz, że chyba powinna to zakładać. W tym cholernym kraju większość czarodziejów nie dawała się po prostu pochować, ich groby musiały być w jakiś sposób specjalne, przynajmniej te sto albo dwieście lat temu.
Miała nadzieję, że nic takiego nie kryje się w rodowej krypcie Longbottomów na cmentarzu w Dolinie Godryka.
– Pójdę pierwsza – zdecydowała, po momencie krótkim jak mgnienie. Wahała się, bo Hades zaiste nadawał się idealnie do wpadania w pułapki jako pierwszy, ale do licha, on na pewno nie będzie uważać, a ona przynajmniej się postara. Przeszła obok niego, ostrożnie wchodząc do wąskiego tunelu, po czym machnęła różdżką – chcąc transmutować najbliższe kamienie w bandę szczurów.
Rzut Z 1d100 - 48
Sukces!

Kamienie przekształciły się i kilka długonogich zwierzaków pobiegło przed nimi, ale jak na razie - nie aktywowały żadnych pułapek. Brenna znów machnęła różdżką, tym razem próbując rozproszyć ewentualne ochronne czary.
Rzut Z 1d100 - 56
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#10
23.09.2024, 21:21  ✶  
- A nie czujesz trupa tym swoim psim nosem? - zapytałem Brenny. Jednak w moich oczach traciła na uroku osobistym, skoro była kundlem w pełnym tego słowa znaczeniu, nawet z wielu punktów widzenia. Nie przepadałem za owłosionymi wilkołakami, kapało im z pyska, a takiej Brennie niedaleko było do wilkołaka. Nie chciałbym ich obojga obok siebie przede mną, ale pewnie jak pomyślałem, to zaraz tak się stanie. Miałem ten swój urok śpiewającego przyszłość lamenciarza.
- Zresztą, wszędzie tu śmierdzi zgnilizną... I KIMBERLEY, NA LITOŚĆ BOSKIEJ MATKI, NIE JA TU GRYZĘ, TYLKO BRENNA - skomentowałem te jej obawy względem mojej osoby. Nie dało się nie zauważyć, w jaki sposób na mnie patrzyła. Jakbym mógł jej przypierdolić. Może faktycznie mógłbym jej przypierdolić, ale musiałaby bardziej na to zasłużyć. Z byle powodu po mordzie nie dawałem... Przynajmniej nie wtedy, kiedy byłem trzeźwy. - Wiesz, co to jest poczucie humoru? - zapytałem ją, ale najwyraźniej przerażona nie miała zamiaru mi odpowiadać. I jej sprawa. W dupie miałem, co tam sobie myślała w głowie. Ja wiedziałem jedno - z pewnością dłużej popracuję w BUM niż Kimberley. Hah!
Przyjąłem decyzję Bren na klatę i ruszyłem tuż za nią, obserwując jej wyczyny. Można było i tak, ale... co ja poradzę na to, że byłem leniem, jeśli chodziło o rzucanie zaklęć? Już wolałem wyjmować strzały ze swoich przedramion niż machać różdżką. To, w pewien sposób, hartowało.
- Gdybyś jednak chciała skorzystać z usług Hadesa-Żywej-Tarczy, to nie krępuj się poprosić o pomoc - napomknąłem, gdyby jednak zmęczyła się machaniem różdżką. Sam zaś dla własnego treningu próbowałem zdeptać jednego zagubionego szczura, który pobiegł w przeciwną stronę, czyli moją... Zobaczmy, jak umiejętny był mój szczególnie niepotrzebny ruch. Może niepotrzebny, a może mający utrzymać zdrowe zmysły u lękliwej Kimberley.

Depczę szczura za pomocą AF, bo jestem mocno niepomocny
Rzut PO 1d100 - 82
Sukces!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3207), Hades McKinnon (3257)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa