Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Conic Hill było wzgórzem, które od zawsze przyciągało turystów. Ostry, mały szczyt dumnie wznosił się nad linią drzew, oferując niezliczone szlaki i fantastyczne widoki na na jezioro Loch Lomond i jego liczne wyspy. Od lat miasteczko przy Loch Lomond w Szkocji żyło w zgodzie z naturą, chłonąc piękno Conic Hill i pagórków wokół. Przyszedł jednak czas, gdy natura postanowiła zwrócić się przeciwko nim…
Ludzie w miasteczku obok jeziora Loch Lomond do tej pory wiedli niemal idylliczne życie. O świcie wstawali do pracy, oddawali się swoim zajęciom, a wieczorem wracali do domów, w których czekała na nich rodzina, a na stole: ciepła strawa. Życie w takim miejscu nie było specjalnie ciężkie, a bliski kontakt z naturą i masą szlaków, które biegły przez wzgórze Conic Hill przyciągały tłumy turystów. Śmierć na szlaku w górach nigdy nie była zaskoczeniem dla miejscowych, lecz w Conic Hill było inaczej. Wzgórze nie było niebezpieczne, nie było tutaj także krwiożerczych bestii, takich jak niedźwiedzie czy wilki. Szlaki były odpowiednio wytyczone, nie istniały tu urwiska czy przepaście, które mogłyby zagrażać życiu nieostrożnych mugoli czy czarodziejów. To zmieniło się dopiero, gdy zaginęła pierwsza para.
Ella oraz Thomas Thompson, obywatele Anglii na urlopie - dumni przedstawiciele magicznej społeczności, którzy kochali naturę. Zapaleni miłośnicy gór, którzy zdobywali okoliczne szczyty dużo trudniejsze niż Conic Hill. Gdy nie wrócili do zajazdu, wysłano ekspedycję ratunkową, na którą składała się profesjonalna górska straż oraz chętni i doświadczeni mieszkańcy miasteczka. Poszukiwania trwały niemal cały dzień, przerwano je tuż przed zmrokiem. Ciał nie odnaleziono. To wtedy zaczęły się dziać niepokojące rzeczy - gwizdy, śmiechy oraz zaginięcia. Ludzie w miasteczku czuli się ospali, co zrzucali na karb nieprzespanych nocy. Lecz gdy dwa dni później zaginął Angus McKin, również czarodziej, na na szlaku zaczęto odkrywać rozszarpane, martwe ciała okolicznych mieszkańców, na miasto padł blady strach. Ludzie zaczęli zamykać się na noc w domach - nikt nie wychodził po zmroku. Szlak został zamknięty, a do Ministerstwa Magii dotarła informacja o trójce zaginionych czarodziejów. Patrol z Biura Aurorów przysłał list z prośbą o wsparcie - to, co działo się przy Loch Lomond, z pewnością nie było normalne nawet na standardy czarodziejów.
Conic Hill, przy jeziorze Loch Lomond
Atreus, Rodolphus i Nicholas dotarli do miasteczka o świcie 2 lipca. Z pozoru wszystko tu wyglądało normalnie: aportowali się na skraju lasu, w ustalonym punkcie spotkania, tuż przy jeziorze. Natura żyła - ptaki ćwierkały, przerywając tylko na chwilę, wystraszone trzaskiem, towarzyszącym teleportacji trzech czarodziejów z Ministerstwa Magii. Jezioro było piękne: wiatr delikatnie marszczył taflę wody, w której odbijało się wschodzące na nieboskłon słońce. Conic Hill górowało nad zbiornikiem wodnym, wcale nie wyglądając złowieszczo, tak jak opisywano to w liście do Ministerstwa. Wszystko tu było w najlepszym porządku. Oprócz tego, że w ustalonym miejscu nie było pary Aurorów, którzy mieli na nich czekać. Otaczała ich cisza, przerywana odgłosami przyrody.
Lestrange rozejrzał się, mrużąc oczy, by odzyskać wyraźne widzenie. Stali przy brzegu, na polance, wyrwie wśród drzew i krzaków. Gdzieś w oddali zakwakała kaczka, ale nie był to dźwięk, którego nasłuchiwał. Szukał jakiegokolwiek sygnału, potwierdzającego, że w okolicy byli ludzie, z którymi mieli się spotkać.
Rzut na percepcję
Sukces!