• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[2.07.1972, Szkocja, Conic Hill] Obsydianowy Krąg

[2.07.1972, Szkocja, Conic Hill] Obsydianowy Krąg
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#1
22.04.2024, 09:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:56 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Conic Hill było wzgórzem, które od zawsze przyciągało turystów. Ostry, mały szczyt dumnie wznosił się nad linią drzew, oferując niezliczone szlaki i fantastyczne widoki na na jezioro Loch Lomond i jego liczne wyspy. Od lat miasteczko przy Loch Lomond w Szkocji żyło w zgodzie z naturą, chłonąc piękno Conic Hill i pagórków wokół. Przyszedł jednak czas, gdy natura postanowiła zwrócić się przeciwko nim…


Ludzie w miasteczku obok jeziora Loch Lomond do tej pory wiedli niemal idylliczne życie. O świcie wstawali do pracy, oddawali się swoim zajęciom, a wieczorem wracali do domów, w których czekała na nich rodzina, a na stole: ciepła strawa. Życie w takim miejscu nie było specjalnie ciężkie, a bliski kontakt z naturą i masą szlaków, które biegły przez wzgórze Conic Hill przyciągały tłumy turystów. Śmierć na szlaku w górach nigdy nie była zaskoczeniem dla miejscowych, lecz w Conic Hill było inaczej. Wzgórze nie było niebezpieczne, nie było tutaj także krwiożerczych bestii, takich jak niedźwiedzie czy wilki. Szlaki były odpowiednio wytyczone, nie istniały tu urwiska czy przepaście, które mogłyby zagrażać życiu nieostrożnych mugoli czy czarodziejów. To zmieniło się dopiero, gdy zaginęła pierwsza para.

Ella oraz Thomas Thompson, obywatele Anglii na urlopie - dumni przedstawiciele magicznej społeczności, którzy kochali naturę. Zapaleni miłośnicy gór, którzy zdobywali okoliczne szczyty dużo trudniejsze niż Conic Hill. Gdy nie wrócili do zajazdu, wysłano ekspedycję ratunkową, na którą składała się profesjonalna górska straż oraz chętni i doświadczeni mieszkańcy miasteczka. Poszukiwania trwały niemal cały dzień, przerwano je tuż przed zmrokiem. Ciał nie odnaleziono. To wtedy zaczęły się dziać niepokojące rzeczy - gwizdy, śmiechy oraz zaginięcia. Ludzie w miasteczku czuli się ospali, co zrzucali na karb nieprzespanych nocy. Lecz gdy dwa dni później zaginął Angus McKin, również czarodziej, na na szlaku zaczęto odkrywać rozszarpane, martwe ciała okolicznych mieszkańców, na miasto padł blady strach. Ludzie zaczęli zamykać się na noc w domach - nikt nie wychodził po zmroku. Szlak został zamknięty, a do Ministerstwa Magii dotarła informacja o trójce zaginionych czarodziejów. Patrol z Biura Aurorów przysłał list z prośbą o wsparcie - to, co działo się przy Loch Lomond, z pewnością nie było normalne nawet na standardy czarodziejów.

2 lipca 1972
Conic Hill, przy jeziorze Loch Lomond

Atreus, Rodolphus i Nicholas dotarli do miasteczka o świcie 2 lipca. Z pozoru wszystko tu wyglądało normalnie: aportowali się na skraju lasu, w ustalonym punkcie spotkania, tuż przy jeziorze. Natura żyła - ptaki ćwierkały, przerywając tylko na chwilę, wystraszone trzaskiem, towarzyszącym teleportacji trzech czarodziejów z Ministerstwa Magii. Jezioro było piękne: wiatr delikatnie marszczył taflę wody, w której odbijało się wschodzące na nieboskłon słońce. Conic Hill górowało nad zbiornikiem wodnym, wcale nie wyglądając złowieszczo, tak jak opisywano to w liście do Ministerstwa. Wszystko tu było w najlepszym porządku. Oprócz tego, że w ustalonym miejscu nie było pary Aurorów, którzy mieli na nich czekać. Otaczała ich cisza, przerywana odgłosami przyrody.

Lestrange rozejrzał się, mrużąc oczy, by odzyskać wyraźne widzenie. Stali przy brzegu, na polance, wyrwie wśród drzew i krzaków. Gdzieś w oddali zakwakała kaczka, ale nie był to dźwięk, którego nasłuchiwał. Szukał jakiegokolwiek sygnału, potwierdzającego, że w okolicy byli ludzie, z którymi mieli się spotkać.

Rzut na percepcję
Rzut O 1d100 - 85
Sukces!


wiadomość pozafabularna
Rzućcie proszę na koniec posta na percepcję
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#2
24.04.2024, 09:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.04.2024, 09:15 przez Nicholas Travers.)  

Nie często zdarzało się, a może i nawet bardzo rzadko, żeby Departament Tajemnic otrzymywał prośby o wsparcie w dochodzeniach spraw związanych z zaginięciami obywateli ich kraju, bądź sąsiedniego z wyspy. Szczególnie, jeżeli chodziło o Szkocję. Zwykle aurorzy dawali radę ogarniać tematy. Tutaj, sytuacja była inna. Biorąc pod uwagę szkockie pochodzenie Nicholasa, poproszono więc jego o towarzyszenie Lestrange’owi podczas przeprowadzania badań na terenie Conic Hill. Zgodził się od razu bez zastanawiania. Po zapoznaniu ze sprawą, zastanawiał się, czy nie stałby za tym jakiś wilkołak z jego rodziny, czy zaś drugiej, naznaczonej klątwą lykantropii jak jego. Takie w pierwszej chwili naszły go myśli, które też szybko odrzucił. Nie potwierdzi swoich przypuszczeń, nie dowie się co za tym stoi, jeżeli tego nie sprawdzi. A że zależało mu także na awansie w Komnacie Śmierci, zgodził się na udział w tej sprawie i zapoznał głębiej z tematem sprawy zaginięć, oraz rozszarpanych ciał. Zdecydował się udzielić wsparcia. Pomocy w swojej wiedzy i zdolnościach. A może znajdzie też coś, co zainteresuje jego wydział do badań.

Zjawił się danego dnia o wyznaczonej porze, w towarzystwie Lestrange’a i Bulstrode. Znajome tereny. Nic obcego. Dawniej tutaj przychodził, kiedy jeszcze mieszkał w Szkocji. Natura zapierała dech w piersiach. Lecz teraz, można było czuć zapach śmierci. Jeżeli nie zaginięcia to zgony. Trupy.

Panująca cisza, była ”muzyką” dla jego uszu. Nawet jeżeli mówiła tylko natura. Pomagało to w skupieniu się na celu i działaniu. Zachowując czujność, skupienie. Nie mówiąc nic, Travers także się rozejrzał. Chcąc dostrzec coś, co może przykuć jego wzrok, uwagę. Na ziemi, po lewej, prawej stronie. Przed sobą, czy nawet nad głowami. Na sobie miał czarną szatę pracowniczą Departamentu Tajemnic, Komnaty Śmierci. Przystąpił krok przed siebie.


Rzut na percepcję
Rzut N 1d100 - 26
Akcja nieudana
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
26.04.2024, 01:37  ✶  
W głowie Atreusa przewijało się jedno dość ważne, zasadnicze pytanie; czemu kurwa tak wcześnie? To nawet nie tak, że jakoś specjalnie mu to zaburzało cały tryb dzienny, ale czy komuś by się coś stało, gdyby dla przykładu spotkali się o takiej dziewiątej? Możnaby dla przykładu na spokojnie wypić wcześniej kawę, albo przeczytać poranne wydanie Proroka, a tak? Stali we trójkę na kompletnym wypizdowie, słuchając ćwierkania ptaków i rozkoszując się przewijającym przed nimi krajobrazem.

- Zajebiście - rzucił, wyraźnie zachwycony faktem, że miejsce wyznaczone na spotkanie okazało się utożsamiać idylliczne aspekty samotności - to znaczy, byli tutaj absolutnie sami i pierwszym co rzuciło im się w oczy nie była obecność dwóch aurorów, którzy powinni tutaj na wsparcie z Ministerstwa czekać. Dlatego też zrobił jedyną rozsądną rzecz, która w tym momencie przyszła mu do głowy, to jest poklepał się po kieszeniach ubrania, w poszukiwaniu papierosów.

Na spokojnie wyciągnął jednego i odpalił, tak na dobre rozpoczęcie dnia i ustabilizowanie mentalne, bo już oczami duszy widział, że coś się spierdoliło i zaraz to w całą trójkę nie będą jak ta spokojna tafla jeziora, co się przed nimi rozpościerała. Zaspokoiwszy rozdrażnienie nałogu, wywołane brakiem komitetu powitalnego, rozejrzał się drugi raz, już o wiele uważniej i czujniej. Nie tak dawna wizyta na statku sprawiła, że mimowolnie stroszył się na wszelkie przeciwności, ze zblazowanego przechodząc w stan większej gotowości. Alastor byłby pewnie dumny, rechocząc pod nosem stała czujność!

Rzut Z 1d100 - 93
Sukces!
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#4
26.04.2024, 21:33  ✶  
Rodolphus drgnął, gdy ciszę przerwał Atreus, który pojawił się razem z nimi. Jego głos przecinał odgłosy natury, które były dla niego obce. Nigdy nie przepadał za spacerami po lesie czy chodzeniu po parkach. Gubił się, nie potrafił odczytywać subtelnych wskazówek w ułożeniu słońca, kierunku wiatru oraz mchu. Gdy przychodziło mu szlajać się po terenach takich jak te, czuł dreszcz obrzydzenia, wspinający się wzdłuż kręgosłupa jak obrzydliwy robak, tkwiący pod skórą. Po części był więc wdzięczny Bulstrode'owi za to, że przerwał ten marazm, w który wpadł na kilka chwil.
- Twoi współpracownicy często każą na siebie czekać? - zapytał bez cienia irytacji czy niepokoju w głosie, chociaż sam doskonale wiedział, że to było do Aurorów raczej niepodobne. Zależało im na tym, by rozwikłać tę zagadkę, sami również poprosili o wsparcie. Z jakiegoś jednak powodu nikt na nich nie czekał.

Lestrange rozejrzał się, powoli przyzwyczajając oczy do słońca. Z początku nie dostrzegł nic. Jeno drzewa, krzewy, taflę jeziora... I brzeg. A potem powrócił wzrokiem do linii drzew, od której stali dobrych kilkanaście kroków, i zmarszczył brwi.
- Gdyby to był pożar, spaliłby całą okolicę. Gdyby piorun, to wyglądałoby to inaczej - powiedział, wskazując na skupisko drzew. Gdy zogniskowali na nich wzrok, dostrzegli osmolone i wyżłobione miejsca na pniach. Gdy podeszli bliżej, mogli ocenić że z całą pewnością nie powstały naturalnie. Kora na kilku pniach została zerwana, jakby potężną siłą, a w wielu miejscach: zwęglona. Nie było tu jednak śladów podpalenia. - Zaklęcia?
Lestrange przejechał opuszkami palców po czarnych śladach. W niektórych miejscach faktycznie wyglądało, jakby ktoś postanowił spróbować podpalić kilka drzew. Z jakiegoś jednak powodu te nie zajęły się ogniem. Spojrzał na Nicholasa, jakby szukał w nim potwierdzenia swoich przypuszczeń, chociaż właściwie te pytania powinien kierować do Bulstrode'a.

Atreusowi coś mignęło w trawie. Gdy się schylił, dostrzegł prosty, gładzony kształt. Ciemnobrązowy, podłużny, z prostą rękojeścią. Na oko jedenaście cali. Różdżka. Im dłużej się przyglądał otoczeniu, tym więcej dostrzegał. Ślady walki, nadpalenia. Rozchylona i wyrwana z korzeniami trawa. Połamane gałęzie, prowadzące nie w głąb lasu, jak można by się spodziewać, a wzdłuż brzegu. Być może ślady ciągnięcia czegoś ciężkiego. Nie było tu odcisków butów, mech, liście i trawa skutecznie uniemożliwiły zostawienie wyraźnych odbić obuwia.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#5
28.04.2024, 13:11  ✶  

Faktycznie. Przybywając na wskazane miejsce, nie było oczekujących ich aurorów. A przecież to oni wezwali wsparcie. Być może przenieśli się o paręnaście kroków gdzie indziej, badając coś, co mogło wzbudzić ich zainteresowanie. Ale, czy nie powinni wtedy i tak na nich poczekać?

Bulstrode odezwał się, jakby nie za bardzo uradowany tym faktem. Do jego słowa dodał swoje kilka Lestrange. Nicholas z kolei nadal milczał. Skupiając się na ich rozmowie jak i otoczeniu. Choć on nic nie dostrzegł, towarzysze dostrzegli więcej.
Travers podążył wzrokiem za kierunkiem wskazanym przez Rodolphusa, gdzie znajdował się w innym ułożeniu drzewa? Podchodząc bliżej, Nicholas przyjrzał się ich ułożeniu i stanie, w jakim się znajdowały. Zaklęcia. Skinieniem głowy potwierdził słowa współpracownika Departamentu Tajemnic.

- Zgadza się. Drzewa najwyraźniej mogły stanowić za mur obronny. Pytanie tylko, dla kogo?
Przedstawił swoje przypuszczenia. Równie dobrze ktoś mógł specjalnie je tak ustawić, chcąc podpalić i stworzyć żywą ognistą ścianę. Nicholas przyjrzał się dokładniej, jaki gatunek drzew ściągnięto, gdyż nie każdy nadawał się na dobrą rozpałkę. Lecz, czy to było w tej chwili istotne?

Przeniósł spojrzenie w kierunku Atreusa, jakby ciekaw temu, co on ze swojej strony zobaczył. Co znalazł. Co sam może sądzić o tej sytuacji z punktu aurorskiego widzenia.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
28.04.2024, 20:59  ✶  
Przeniósł spojrzenie na Lestrange'a i tylko skrzywił się w odpowiedzi, nie kwapiąc się zbytnio do odezwania. Wyglądał na sprytnego, więc równie dobrze mógł rozruszać swoje szare komórki i samemu dojść szybko do wniosków, że tego typu sytuacja była raczej nietypowa.

Podążył spojrzeniem w stronę drzew, kiedy Rodolphus znowu się odezwał, lustrując granicę drzew i faktycznie, wyłapując wśród nich osmolone elementy. Zbliżenie się, tylko potwierdziło te obserwacje, a swąd spalenizny nagle wydał mu się o wiele bardziej podejrzany. Kolejne rozejrzenie się dookoła, w poszukiwaniu dalszych wskazówek, poskutkowało wypatrzeniem w trawie charakterystyczny kształt różdżki, po którą szybko schylił się i podniósł.
- Mamy różdżkę - uniósł ją nieco w ich kierunku, nie patrząc jednak na towarzyszących mu mężczyzn, ale gdzieś dalej, wzrokiem wodząc po podłożu i dalej, wzdłuż brzegu, jakby samo podniesienie przedmiotu nagle pozwoliło mu podchwycić więcej szczegółów. Zaraz też z resztą wskazał w stronę charakterystycznych śladów ciągnięcia, które wiły się przy jeziorze. - Doszło do walki i wydaje się, że ktokolwiek to był, przeniósł się w tamtą stronę. Wyrwana trawa, osmalone drzewa. Ślady połamanych gałęzi też prowadzą w tamtą stronę - schował znalezioną różdżkę do kieszeni, mając nadzieję że jej właścicielem nie był auror, który miał ich tu spotkać, albo że nawet jeśli rozbrojony, wciąż był cały. - Idziemy? - zapytał, chociaż nie oczekiwał od nich odpowiedzi, samemu ruszając po śladach i wyciągając swoją własną różdżkę.

W drugiej ręce wciąż trzymał papierosa, ćmiąc go leniwie, kiedy poruszali się do przodu. Myśli jednak na moment odbiegły, bo próbował przypomnieć sobie, czy aurorzy którzy mieli ich tu spotkać byli w stanie porozumiewać się falami i czy w razie czego mógł ich w ten sposób próbować wywołać.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#7
29.04.2024, 17:40  ✶  
Na skrzywienie się Atreusa tylko uniósł lekko kącik ust. Te grymasy twarzy mówiły więcej, niż tysiąc słów i chociaż doskonale wiedział, że zadał pytanie retoryczne, ciężko mu było się powstrzymać przed tym, by przerwać ten trel ptaków, które przeniosły się kilka drzew dalej. To nie tak, że nie lubił zwierząt latających, w końcu sam korzystał z sów, ale w takim miejscu jak to po prostu wydawały mu się nie na miejscu. Zupełnie tak, jakby nic tu się nie stało. A przecież stało się, co widzieli wyraźnie, gdy podeszli do drzew.

Nicholas zdążył zauważyć, że niewielka część drzew leżała na ziemi. Część była spiłowana, tak jakby mugole z pobliskiej wioski ich potrzebowali. W sumie to nic dziwnego, bo przecież musieli czymś palić w piecu, prawda? Ale kilka było jakby złamanych. Jakby potężna siła po prostu złamała je jak zapałkę. Były to jednak bardziej drzewka, niż drzewa - cieńsze od tych nadpalonych, które stały twardo, korzeniami w ziemi. Za mało na ewentualną barykadę, prędzej wypadek przy rzuceniu jakiegoś potężnego zaklęcia. Chyba.

Gdy Atreus wspomniał o różdżce, Lestrange tylko na nią zerknął. Potem przeniósł wzrok na Traversa i bez słowa wyciągnął swoją różdżkę, tak jak to zrobił auror. Nie trzeba było być tytanem intelektu, żeby połączyć dwa do dwóch - mieli tu na nich czekać, ale ich nie było. Były za to ślady walki, na dodatek na polu bitwy została bezpańska różdżka. Całość nie malowała się w jasnych barwach. Rodolphus ruszył za Atreusem w milczeniu, rozglądając się jeszcze raz, tak na wszelki wypadek. Ale wyglądało na to, że okolica była (już?) bezpieczna.

Im dalej szli, tym więcej szczegółów wychwytywali. Kolejne połamane gałęzie, kolejne wyrwane kłęby trawy. Nie było tu ścieżki, którą mogli swobodnie iść - przez pewien czas udawało im się iść bardziej brzegiem jeziora, ale kilkukrotnie musieli iść przez krzaki, które w ewidentny sposób były rozgarnięte. Tak, jakby ktoś się przez nie przedzierał, nie bacząc na nic: swój ubiór czy wygodę. Atreus nie był pewien, czy oboje aurorów potrafili używać fal, ale jeden na pewno. Chyba wysłali na to miejsce Jamesa, który na pewno posługiwał się tą umiejętnością. Warto było spróbować, zwłaszcza że udało im się wyjść z podstępnej natury na coś w rodzaju dzikiej plaży. Atreus niemal od razu dostrzegł skrawek ubrania, kolorystycznie i materiałem pasujący do munduru aurorów. Z kolei Nicholas zauważył kilka metrów dalej rozkopaną ziemię i odciski butów oraz gołych, zdeformowanych stóp i coś na kształt krzywej strzałki, która wskazywała w kierunku góry Conic Hill. Jeśli mieliby tam iść pieszo, straciliby pół dnia. Jeśli mieliby się teleportować, zajmie im to chwilę.

Mogliby też pewnie użyć łódki, którą widzieli w oddali, ale w zasadzie widzieli ją niewyraźnie, prawie na środku jeziora, na wpół zatopioną, z wystającym dziobem i zatopioną rufą.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#8
30.04.2024, 15:43  ✶  

Na słowa Atreusa, który najwyraźniej znalazł coś więcej niż oni obaj, Nicholas skierował w jego kierunku uważne spojrzenie niebieskich oczu, dostrzegając w jego dłoni różdżkę. To nie było wszystko. Jak sam auror powiedział, mogło dojść tutaj do walki. Nie wykluczone. Te ślady, wyrywanie trawy. Musiało dziać się tutaj coś większego. Poważny i skupiony wzrok skierował w kierunek, jaki najprawdopodobniej podążał cel, jaki poszukują. Czy to byli aurorzy, czy ktoś inny, muszą to sprawdzić.

Raz jeszcze Nicholas spojrzał na ułożone drzewa, zastanawiając się tym samym na co mogły zostać wykorzystywane. W między czasie, wyjął z kieszeni czarne rękawice i je założył na dłonie. Drewno pozyskiwane było na opał przez mieszkańców. Ale inna została zwyczajnie złamana, połamana. Jakby usilnie rękoma próbowano tego dokonać, lub jakaś siła mogła na nie upaść.

Dłużej nie było co się zastanawiać nad ich sytuacją, kiedy przed sobą mieli spacer, wyrobioną ścieżką. A skoro miejsce miała tutaj walka, trzeba było się zabezpieczyć w swoją broń. Travers na spojrzenie Lestrange’a, skinął głową w porozumieniu i także wyjął swoją, dzierżąc mocno w lewej dłoni. Ruszył za nimi. Jako ostatni, obserwując i pilnując także tyłów. Nauczony tego przez rodzicielkę, kiedy nie wiesz jak i kiedy może zaatakować się magiczne stworzenie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Okolica cicha, ale ślady pozostawione po jakiejś walce, ucieczce kogoś, były najbardziej widoczne. Ślady nie uprzątnięte. Jakby ktoś się tym nie przejmował. Nicholas również posługiwał się zdolnością Fali, ale nie uważał w obecnej sytuacji, że powinien z tego korzystać. Mieli aurora. Jeżeli potrafił się tak samo komunikować, może szybciej otrzyma odpowiedzi. Choćby wołanie o pomoc? Szybciej dowiedzieliby się, gdzie ostatecznie się kierować.

Ich aurorski towarzysz, natrafił na kawałek materiału, z kolei Nicholas dostrzegł coś więcej interesującego. Rozkopana ziemia. Wyminął kolegów i skierował tam, aby przystanąć na chwilę, wzrokiem lustrując odcisk butów. Następnie wielkość tego rozkopu, czy był miejscem pochówku czy też nie. Po chwili wzrok przeniósł na zdeformowaną stopę. Podszedł bliżej, ostrożniej, kucnął aby lepiej się temu przyjrzeć. Jak ta stopa wyglądała. Zdeformowana w jaki sposób? Odcięta? Urwana? Wyglądała na męską czy kobiecą? Uwagę przeniósł po chwili na dziwnie wyglądającą strzałkę. Obejrzał się za chłopakami, po czym znów na strzałkę i wyżej na górę Conic Hill. Wstał prostując się i spojrzał tym razem na nich.

- Jeżeli to są pozostałości jednego z tych, których szukamy, to reszta powinna być na tej górze.
Wskazał na stopę, a następnie przeniósł spojrzenie na miejsce docelowe. Na które prowadziła jakaś strzałka.
- Pytanie tylko, czy to nie będzie pułapka.
Zastanawiał się, zanim podjęliby wspólnie decyzję. Na tę strzałkę też Nicholas wskazał różdżką. Może ktoś próbował tamtędy już iść i tak skończył. Lecz czy mieli jakieś inne wyjście? Spojrzał na Lestrange’a, a następnie na Bulstrode’a. Jeżeli byli zgodni udać się tam, teleportacja byłaby najlepszym środkiem transportu.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#9
02.05.2024, 02:16  ✶  
Atreus dość szybko uchwycił się tej myśli, że przynajmniej jeden z aurorów, którzy mieli czekać na nich na miejscu, umiał posługiwać się falami. Jak jemu tam było? Jim? Jeff? Jonathan?

James. Syknął w myślach Bulstrode, koncertując się na moment na komunikacji. Gdzie was kurwa wywiało?

Ale nie był do tego wszystkiego jakoś zbytnio optymistycznie nastawiony. Podejrzewał, że gdyby James i jego towarzysz mogli się skontaktować, to pewnie już dawno by to zrobili. Albo więc byli nieprzytomni, albo zwyczajnie martwi. Obie te opcje w jednakowym stopniu nie napawały optymizmem.

Cała trójka dotarła do swoistej dzikiej plaży, która powitała ich kolejnymi wskazówkami. Spojrzenie Bulstrode'a niemal natychmiast zatrzymało się na strzępkach materiału, więc mężczyzna zaraz podszedł i kucnął, pochylając się na moment nad znaleziskiem. Nie było wątpliwości, że był to kawałek munduru, który aurorom zdarzało się nosić. Rozejrzał się jeszcze, szukając ewentualnych innych pozostałości po uniformie, ale szybko pozbierał się do pionu, kierując w stronę Traversa, który też chyba coś znalazł.

- Mamy skrawek munduru - rzucił głucho, przyglądając się śladom butów i stóp, które wiodły w stronę Conic Hill. Doniesienia z miejsca, już wcześniej wspominały o rozczłonkowanych ciałach mieszkańców, znajdowanych na szlaku i w sumie teraz auror zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem ktoś nie powinien tutaj wysłać kogoś z Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami.

- O ile w ogóle zostali zaciągnięci w całości na samo wzgórze - wzruszył ramionami, spoglądając na moment w stronę samotnego szczytu. Obawiał się, że jeśli zwyczajnie się teleportują, zgubią ślad, ale z drugiej strony piesza wycieczka mogłaby im tylko zabrać cenny czas. Łódki tkwiącej na środku jeziora nawet nie brał w tym momencie pod uwagę. - Potraficie posługiwać się falami? W razie czego gdyby coś poszło nie tak po teleportacji?
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#10
05.05.2024, 21:18  ✶  
Atreusowi odpowiedziała niestety cisza. Być może James próbował się z nim skontaktować wcześniej, gdy ich jeszcze nie było na miejscu. Lecz teraz po drugiej stronie była pustka, nikt nie odpowiadał. Może nie żył albo był po prostu nieprzytomny? Albo... Znajdował się w miejscu, które blokowało Fale? Innej opcji chyba nie było, tylko te trzy.

Rozkopana ziemia nie skrywała w sobie żadnych tajemnic. Nicholas nie dostrzegł niczego, co mogłoby przypominać pochówek. Jeżeli ktoś ciągnął ciała przez całą tę drogę, a wszystko na to wskazywało, to nie zostawił ich tutaj. Odcisk stopy jednak był zastanawiający. Zdecydowanie męskie obuwie, dość duże, co mogło sugerować, że właściciel był wysoki. Albo miał duże stopy. Odcisków było kilka i ginęły wśród błota przy wodzie. Zdeformowane odciski z kolei były nagie, ale przypominały ludzką stopę. Z tym, że były nierówne - wgłębienia były nierówne, brakowało chyba też części palców. Na dodatek wydawało się, że właściciel tych stóp kulał lub cierpiał na schorzenie, które kazało mu co któryś krok ciągnąć jedną z nóg, jakby była nie do końca sprawna.

Lestrange zerknął na odciski, które zauważył Nicholas. Przeniósł wzrok na strzałkę, a potem: na wzgórze. Zmarszczył brwi, bo "pułapka" chyba najlepiej określała to, co przyszło mu do głowy niemal od razu. Z tym, że aurorzy musieliby powiedzieć napastnikowi, że na kogoś czekali. A może sam ich podsłuchał? Wiedział, że się zjawią, więc próbował zapędzić ich w kozi róg, na znany sobie teren.
- Nie - nie wiedział jak Nicholas, więc mówił za siebie. Nie posiadł tej umiejętności, nigdy nie uważał, żeby była mu potrzebna. Wpatrywał się w łódkę, która kołysała się miast na boki, to w przód i w tył. Leniwie, nieznacznie, powoli się zatapiając. - Ale wygląda na to, że nie mamy wyjścia. Nie znam się na śladach, ale jeżeli spadnie deszcz a my będziemy szli pieszo, to znikną. Teleportacja to jedyny sposób, żeby je znaleźć po drugiej stronie jeziora.
Spojrzał na towarzyszy poważnie - nawet nie rozważał pieszej wycieczki. Zajęłoby im to zdecydowanie zbyt wiele czasu.
- Spotkamy się przy brzegu, po drugiej stronie - bardziej stwierdził, niż zapytał. I gdy tylko uzyskał potwierdzenie od ich obojga, teleportował się na drugi brzeg.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (5350), Nicholas Travers (5876), Rodolphus Lestrange (7828), Mirabella Plunkett (1747)


Strony (9): 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa