• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[07.08] Fat Bottomed Girl

[07.08] Fat Bottomed Girl
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#1
23.05.2024, 20:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:08 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Poranek z Brenną nastroił ją pozytywnie.

Czuła się dziwnie dobrze, dziwnie bezpiecznie, choć jej brat był tak daleko. Dziwne, tyle nocy w Lecznicy marzyła o tym, żeby wrócić do domu, żeby podczas bezsennych nocy wsłuchiwać się w jego oddech, sycić się jego spokojnością. Ale Alastor nie był spokojny. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, być może złudne, że jego czujność przerodziła się w obsesje. To było miłe, ale nie aż tak miłe jakby tego sobie życzyła. Chciała żeby odpoczął, a przy niej nie mógł, bo czuł się odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo. Musiał na moment odsapnąć. ONA musiała na moment odsapnąć, co było... unikatową myślą. Czyżby leki działały?

A więc wieczór i poranek spędziła nie u Bertiego Botta, ale właśnie u Longbottomów, próbując nie myśleć o koszmarach mieszkańców Warowni. Tu była bezpieczna.

A więc poranek... był pozytywny. Reszta przygotowań poszła zaskakująco gładko i zgodnie z planem. Nosiła ciasta i ciasteczka, napoje, jeże były już dawno zawieszone na gałęziach, a drewniane pałki o kształcie flamingów czekały oparte na zabawę. Weszła do kuchni ubrana cała na czarno, z kocimi uszkami przyklejonymi do opaski rozpuszczonych kruczych włosów, weszła po mchowe babeczki z cukrowymi grzybami i wtedy wpadła na niego, gdy wypakowywał tort.

Trochę się spięła na widok blondyna, który górował nad nią, choć umówmy się, nie było to takie trudne, jak się miało metr sześdziesiąt w szpilkach. Bertie zawsze był przyjaźnie do niej nastawiony, miał miły i szczery uśmiech. To było dziwne. To wzbudzało w niej dziwne uczucie niepewności. Szybko jednak jej uwaga rozproszyła się, gdy zobaczyła dumny, trzypiętrowy posąg cukierniczej zajebistości. Był czarny tak jak prosiła. Niesamowite.

– Bałam się...– wychrypiała zapatrzona w tort czekoladowy – Bałam się, że jebniesz tutaj róż i jednorożce rzygające tęczą... – przyznała, a blade policzki zaróżowiły się lekko. – Mmmm... jak Alik? Pogadaliście sobie tak no... po męsku? – zapytała lekko zmieszana, przygryzając sobie policzek. Choć oczywiście Alastor w pogardzie miał wszystko co gejowe, Millie od lat była zazdrosna o Bertiego. O to jak się rozumieli, jak śmiali się z czegoś, czego ona w ogóle nie potrafiła zrozumieć. Była zazdrosna o to, jak Alastor uśmiechał się, gdy byli u Botta. Bywały dni, że tęskniła za tym uśmiechem. Bywały takie, że nienawidziła siebie, że nie potrafi tak zadziałać na brata. Że nie potrafi być kimś, przy kim odpoczywa.
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#2
08.06.2024, 01:08  ✶  
Może to dobrze, że Millie postanowiła spędzić czas w Warowni zamiast u niego w domu, bo dzięki temu był w stanie doprowadzić szykowane przez siebie ciasto do perfekcji. Na czarnej masie piętrzyły się dekoracje, nadając całości tym pyszniejszego wyrazu, ale przede wszystkim, dokładnie tak jak mogła zauważyć Moody, brakowało różu czy rzygających tęczą jednorożców. Bott drgnął trochę nerwowo, kiedy na niego wpadła, bo pochylał się właśnie nad swoim dziełem, poprawiając jakąś jagódkę, ale kiedy uświadomił sobie że nic przecież się nie stało, uśmiechnął się do kobiety wesoło.
- Nie żartuj sobie ze mnie. Chciałaś taki, no to proszę. To przecież twoje święto i każdy dzisiaj powinien ci przychylić nieba. Mam nadzieję, że ci się podoba - zrobił krok w bok, żeby lepiej mogła się przyjrzeć dziełu, które dla niej stworzył, samemu odkładając gdzieś na bok pudełko, w którym przywiózł ciasto.
- Alastor? Myślę, że dobrze. Nie masz się czym martwić - odpowiedział jej po chwili zastanowienia. Po prawdzie jednak sam nie był pewien, jak sprawy się miały. Powrót Millie z lecznicy zdawał się cieszyć, ale jednocześnie też niezwykle martwić i poruszać paranoidalną stronę Alastora. Bertie doskonale pamiętał kiedy pierwszy raz znaleźli się nad szpitalnym łóżkiem kobiety. Jakie było to wstrząsające dla wszystkich, którzy ją znali. Wiedział, jak wszystko to uderzało w jego przyjaciela, ale był gotowy zapewnić ją że wszystko było dobrze. Żeby przynajmniej ona się odrobinę mniej zamartwiała. Szczególnie dzisiaj.
- Mam nadzieję, że zje śniadanie, które mu zostawiłem, bo nie zdążyłem go w tym zakresie przypilnować. Ale tam, jak tam przygotowania? Wszystko dobrze czy może potrzebujecie z czymś jeszcze pomocy?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#3
20.06.2024, 23:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.08.2024, 16:19 przez Millie Moody.)  
– Słuchaj ja często o coś proszę, ostatnio na przykład prosiłam żeby mnie wypuścili z tego białego kicia zwanego lecznicą, ale nie wiem chyba dopiero coś Alik zachachmęcił ten tydzień temu, żeby podpisano papiery. Prosiłam o kawę. O fajki. O inne jedzenie. Ok? Odzwyczaiłam się dostawać to o co proszę. – Powiedziała mu bardzo wprost, choć to nie był wyrzut, to były raczej te rzeczy, o których nie chciała mówić Alastorowi, żeby go nie martwić dodatkowo, żeby nie myślał, że jest źle traktowana. I rzeczywiście, gdy wypowiedziała te słowa, jej czarne brwi ściągnęły się nad złocistymi ślepiami w zaniepokojeniu.

– Nie mów mu ok? Nie mów mu o tym, on i tak za dużo dźwiga. – Mildred mimo że była chodzącym problemem, bardzo nie chciała dokładać bratu. Tylko po prostu czasem życie bolało ją tak kurewsko, że nie dawała sobie z nim rady, nie dawała sobie rady ze sobą i zwyczajnie, najzwyczajniej chciała zniknąć. Odlecieć. Przestać być.

No tylko to niebycie skończyło się całkiem niefajnie, więc teraz ganiła się bardzo za te myśli, kiedy wracały, bo przecież to nie jest tak, że te kurwie jak raz się już przylepią do głowy, to odchodzą tak łatwo.

– Tak sobie pomyślałam... masz jeszcze odrobinę złotej spożywczej? Ten czarny to jednak trochę jak na pogrzeb, a to nie jest pogrzeb co nie? No bo ja żyje. Co myślisz? Jebniemy jakimś takim artystycznym chlustem przez em...fundant? fondant? – obróciła się ku niemu próbując zmienić temat.

– A tak to wszystko gotowe, mam nadzieję, że zostaniesz? – upewniła się tylko, choć nie potrafiła sobie przypomnieć czy w ferworze przygotowań go rzeczywiście zaprosiła czy tylko zalała fantazjami na temat czekoladowego tortu z czekoladą, oblanego czekolada i najlepiej jeszcze dżem czekoladowy na przełamanie smaku i w ogóle to czarny z zewnątrz jak kolor jej włosów. – Mmm... mógłbys już zostać, pochlapiemy tort i powróżę Ci z fusów, będzie fajnie. – Obecność kogoś obok gwarantowała zawsze, że jak pojawią się jakieś zwidy, to druga osoba szybko je zweryfikuje. Win-win! No i zapach, jaki miały sny Bertiego były... słodkie. Pozbawione goryczy żałoby, niepokojów wojny. Był kojący. Za słodki na dłuższą metę, ale teraz, po nocy spędzonej w Warowni idealny
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#4
19.07.2024, 01:40  ✶  
Bertie bardzo rzadko nie wiedział co powiedzieć, albo raczej nic nie mówił, bo często zdarzał się zwyczajnie zapchać ciszę czymkolwiek. Ale wyznanie Millie w pierwszej chwili pozostało bez odpowiedzi. W bezdźwięku słów przelatujących przez jego głowę dało się słyszeć tykanie kuchennego zegara, czy odległe głosy innych osób, dobiegające gdzieś z głębi posiadłości lub ogrodu.

Pobyt Millie w lecznicy był ciężkim tematem. Nie chodziło tylko o nią. Tą, która przecież ucierpiała najbardziej, sponiewierana podczas Beltane, a potem zaklęta w śnie z którego nie wiadomo czy miała się kiedykolwiek obudzić. A kiedy wreszcie otworzyła oczy, reszta z nich została postawiona przed jedną wielką niewiadomą - jak powinni sobie z tym poradzić i jak zachować przed nią. To jej należało się najwięcej ciepła i troski, ale Bott był dogłębnie świadomy tego, jak jej niemoc wpłynęła na tych, którzy ją kochali. Nic im nie było, przeżyli Beltane w większości cali i zdrowi, a mimo to też byli poszkodowani. Ranni, ale gdzieś w środku, w rozdzierający i bezradny sposób. A przez to że nie było tego widać, miał wrażenie że czuli się dogłębnie zawstydzeni na myśl by jakkolwiek pokazać swój ból. Wiedział, że on się tak czuł.

Przez moment przez jego twarz przebiegł szybki, dziwny skurcz. Grymas jakiegoś pokrętnego bólu, który szybko rozpogodził się, znikając w mgnieniu oka.
- Nic mu nie powiem - uśmiechnął się do niej ciepło, zapewniając ją o tym, że oto była ich mała tajemnica. Kolejna. Bo Millie lubiła ukrywać przed Alastorem te drobne rzeczy, które gotowe były martwić go dogłębnie. Jej brat robił przecież dokładnie to samo, zobligowany by przed nią być najlepszy starszym bratem. A Bertie był pośrodku tego, jak jakaś skrzyneczka na te wszystkie sekrety.

- O, jasne. Noszę sobie ze sobą ten taki swój zestaw podręczny do dekoracji i tam go mam. Wiesz, na wszelki wypadek gdyby trzeba było dokonać wszelkich poprawek - odsunął się od stołu i pogrzebał w torbie, porzuconej do tej pory na postawionym w kącie taborecie. Wyciągnął stamtąd puzderko, w którym były farbki, barwniki czy inne zdobniki którymi bezpiecznie można było udekorować słodycze.

- Oczywiście, że tak - zapewnił ją znowu, stawiając podróżny zestaw dekoratora tortów na stole obok ciasta. - Mam tylko nadzieję, że wywróżysz mi coś fenomenalnego. Sobie w sumie może też byś chciała? Można sobie samemu wróżyć?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#5
05.08.2024, 16:29  ✶  
Uśmiechnęła się do Bertiego, takim dziwnym uśmiechem osoby nieprzyzwyczajonej do tego, że ktoś mógłby jej mówić miłe rzeczy. Oczywiście, bardzo dużo ludzi mówiło jej bardzo dużo miłych rzeczy, ale skostniały przekonaniami umysł miał zdecydowanie problem, żeby przepuszczać je głębiej do świadomości. Poczucia bycia niekochanym nie miało nic wspólnego z tym ile osób realnie Cię kochało. To nigdy nie działało w ten sposób.

Gdy wyciągnął swoje zabawki rozpogodziła się od razu. Dopadła do torby i wyciągnęła złoty barwnik. Trochę jak sroka ciągnęło ją do świecidełek, chociaż może lubiła po prostu jak jasność przełamywała mrok.

– Wiesz nawet nie musimy czekać, do imprezy, nastaw herbatę, a ja zajmę się resztą. To działa jak akwarela? Wystarczy woda, czy lepiej dać nie wiem? Mleko? Jajko? – dopytywała zaciekawiona jak artysta artystę. – W ogóle dziękuję, że pozwoliłeś mi przenieść część moich zabawek do siebie na chatę. Londyn jest... strasznie głośny i śmierdzący o tej porze roku, a na tym dusznym poddaszu nic kurwa nie da się namalować. Nie tak jak u Ciebie w ogródku. Nawet jak te małe wampiry w ogóle zobacz! – podciągnęła nogawkę od swoich skandalicznie ciasnych jeansów na tyle na ile to było możliwe, żeby pokazać konstelacje czerwonych kropek po ugryzieniach. – Ja nie wiem, nie mam pojęcia czemu miałabym jakkolwiek smakować tym robalom, jak Ty sobie z nimi radzisz? Czarujesz je jak pszczoły? – dopytywała szykując farbkę i badając pędzle które były dostępne. Badając okiem znawcy. Nagle już wiedziała, że Bertie nie będzie miał finalnego "dotyku" na tym czarnym fondancie, tylko ona. Najwyżej wszystkim będzie tłumaczyć, że to było absolutnie celowo.

Powstrzymywała się przed myślą, żeby jemu nie namalować czegoś na twarzy tak przy okazji.

– Znaki lepiej i skuteczniej widzi się dla kogoś niż dla siebie. Wiesz.. stawiam sobie tarota, ale wróżenie to też trochę relacja, wchodzenie w interakcje z osobą której się wróży. Dwie głowy, dwa serca, dwie wrażliwości. Ja powiem Ci symbol i co myślę, ale to Twoje skojarzenia muszą popłynąć, by odnaleźć prawdę w swoim życiu na ten temat. By była to dla Ciebie wskazówka. Jak ze sztuką. Możesz malować tylko dla siebie, ale jaki jest tego sens? – wzruszyła ramionami po czym... przejechała kciukiem po szczecinie i pierwsze złociste zacieki pojawiły się na czerni. Zachichotała oblizując kciuk.

– Więcej!
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#6
04.09.2024, 04:14  ✶  
Bertie widział, ale nic nie mówił. Znaczy, nic nie mówił na temat tego, w jaki sposób Millie się do niego uśmiechała, a czego nie mógł nie dostrzegać. Bo nawet jeśli z lubością gadał dużo, jakby chcąc usilnie zapełnić każdy kawałek ciszy, tak równie zgrabnie był w stanie pominąć niektóre elementy, jakby ich zignorowanie miało pomóc w przepędzeniu ich raz na zawsze. Trochę wierzył w to, że jeśli pośle w jej stronę wystarczająco dużo wesołych, ciepłych uśmiechów, to ona wreszcie do tego przywyknie. Wreszcie nauczy się sama i posyłać tego typu miny, i że ludzie ze szczerością byli dla niej życzliwi.

- Tak, tak, to są wodne farbki. W sumie chyba wszystkie takie do jedzenia rzeczy i farbujące są na bazie wody bo to chyba najmniej szkodliwe wtedy może być, chociaż w sumie to się nie znam aż tak na tego typu zależnościach, bo to chyba bardziej podchodzi pod jakieś eliksiry? Maści? Inne mikstury? - zastanowił się przez chwilę, ale w końcu machnął ręką. To nie było teraz ważne. - Oj, ale nie ma za co Mills. Mój dom jest waszym domem. Twoim domem. Cokolwiek tylko chcesz, serio - zapewnił ją ciepło. - O słodka Matko, przez chwilę się już przeraziłem, że się jakiś wampir do ciebie przyssał - i faktycznie, odrobinę chyba pobladł, kiedy podciągnęła tę nogawkę. - Wiesz, są na to maści i eliksiry, które to odstraszają. Nie pomyślałem o tym wcześniej, nie wiem czemu. Zostawię ci ich trochę, żeby cię tak nie zżerało nic, bo komary to może być najmniejszy problem. A jakby cię tak kleszcz ugryzł? Nie chciałbym wiedzieć co by się stało - westchnął, troszkę chyba niepewny przez wizję, którą z resztą sam przytoczył. Przysunął sobie jednak zaraz stołek i przysiadł na nim przy stole, pozwalając jej samej bawić się w wybieranie pędzli, jak i mieszanie i wybieranie farbek. Absolutnie też mu nie przeszkadzało, ze od teraz miała się stać główną artystką. W końcu to był jej tort.

- A sens nie jest tego taki, że dzięki temu lepiej widzisz co masz w środku? - zapytał ją, odrobinę może niepewny. - Ale w każdym razie, zawsze mnie to trochę zadziwiało, bo jak to tak stawiać takie rzeczy obcej osobie? W sensie no wiesz, jak kogoś zupełnie nie znasz to jak to dobrze zinterpretować i w ogóle. Albo jak ktoś zupełnie nie wie co myśli i jak to co mu pokazujesz ma się do jego skojarzeń. Zawsze mi się wydawało, że lepiej stawiać bliskim bo wtedy już coś wiesz i możesz im bardziej pomóc?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#7
08.09.2024, 22:47  ✶  
– Kleszcz? W sensie... co to jest? Jakiś inny robal? – Choć kiedyś częściej przyjeżdżała z Alastorem na ryby, tak w ostatnich latach robiła to bardzo rzadko. Terminy się nie zgrywały. Najprawdopodobniej. Wiedza przyrodnicza Moody była żałośnie niska, oczywiście kojarzyła podstawowe pojęcia, ale kleszcze jakoś wypadły ze słownika, w którym więcej było kurew z jednej strony, ale też ciężką półkę zajmowały sprawy związane z malarstwem i szkicowaniem. Dużo pojęć.

Nabrawszy nowej porcji farbki i chlapiąc dalej (teraz nieco bardziej świadomie, w chaosie ale Bertie mógł zobaczyć pewien cel i kompozycję kolejnych chlapnięć), Moody podjęła temat kart w którym w sumie czuła się bardzo dobrze.
– Wiesz i tak i nie. Różni karciarze mówią różnie. Jedni - tak jak Ty, zalecają wcześniejszą rozmowę, zalecają stałych klientów i regularne odwiedziny. Trochę jak w wariatkowie, każdy klient ma swoją teczkę i wiesz, notatki po sesjach. – wzbiła oczy w sufit kuchni Longbottomowej i pokiwała głową na boki "ohoho wielka sprawa, poważny zawód". – Ale wiesz, inni mistrzowie fachu powiedzą Ci, że chuja powinieneś wiedzieć, bo wtedy sobie sam projektujesz swoje dobre rady na kogoś. Inaczej zinterpretujesz czwórkę mieczy... ee... wiesz, to karta odpoczynku, takiego sprawiedliwego, że leżysz i po prostu się regenerujesz– dodała, wiedząc, że Bott nie jest za bardzo w temacie. – No to inaczej powiesz komuś kto wiesz, że odpoczywa co to znaczy, a inaczej komuś kto na przykład odpoczywa chujowo, a jeszcze inaczej komuś kto nie odpoczywa wcale. Albo taka odwrócona Cesarzowa. To taka.. no najgorsza kobieta jaką możesz sobie wyobrazić. Któraś poprzednia żona? – podsunęła – No i to może być złośliwa kurwa, a może być nadopiekuńcza dupa, która śledzi Twój każdy krok. I jak wiesz cokolwiek o tym drugim człowieku, to łatwo można wpaść w koleiny. Bo powiedzmy jest to złośliwa kurwa i dostaje odwróconą cesarzową. I co? Mówisz jej "przestań być kurwa taką jędzą", a to może przecież znaczyć, że jej na drodze pojawi się jakaś trzęsąca się nad jej życiem babcia, która przetrzepie jej listy czy coś. – Nagle umilkła w tym słowotoku. Choć przez ostatnie miesiące miała wielu gości w lecznicy, w sumie nie mówiła im wcale tak dużo. A jakoś w stronę Bercisława słowa leciały potokiem.

Dlaczego?

Dlaczego wcześniej tak nie było?

Może z powodu zazdrości. Może dlatego, że uważała, że woli rozmawiać z Alastorem. Może dlatego, że uważała, że Alastor woli rozmawiać z nim, że w ogóle lepiej by się czuł jakby miał starszego brata, a nie zjebaną młodszą siostrę. Może...

Stała w miejscu z galopadą myśli, zapatrzona w jeden punkt z farbą kapiąca na ziemię.

Czy Alastor przyjdzie?
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#8
27.09.2024, 05:15  ✶  
- No... kleszcz... - powiedział powoli, niemal podejrzliwie, przypatrując się jej przez dłuższą chwilę, czy może nie zebrało jej się w tym momencie na żarty, ze się go o to dopytuje. Ale zaraz oczy mu się nieco szerzej otworzyły, kiedy coś w jego głowie kliknęło, że to chyba było na poważnie i ona faktycznie nie wiedziała co to kleszcze. - Kleszcz to tak, taki robak. Bardzo małe, jak się chodzi w trawie to można je nałapać. W sensie wchodzą na człowieka, wbijając się w ciało i pijąc jego krew. Na zwierzęta z resztą też i warto niektóre z nich po spacerach sprawdzać, żeby nic się nie stało, bo takie kleszcze nawet jeśli malutkie, to mogą być zabójcze. Przenoszą różne choroby, więc jak nie wiesz co to kleszcz to może i lepiej bo to znaczy ze żaden cię nigdy nie ugryzł. Ale gdyby tak zrobił to nie można ich zwyczajnie wyrwać, bo wtedy im główka może i tak zostać w człowieku i zatruwać organizm. Trzeba go złapać o tak - Bertie oczywiście zaraz gestem zaczął jej demonstrować jak tego kleszcza należy łapać, żeby nie miała wątpliwości. - A potem go wykręcasz jak śrubkę. Warto go też spalić, utopić, albo jakoś inaczej zabić. NIE WYRZUCAĆ, broń Matko bo wtedy się do kogoś znowu przyczepi.

Po podzieleniu się z nią rozległą wiedzą na temat kleszczy, chociaż w sumie wcale nie było tego tak dużo, jak o tym pomyśleć, bo mógł jej jeszcze powiedzieć jakie najłatwiej spotkać w okolicy, gdzie, czy w ogóle w tym roku był ich wysyp i co zrobić, kiedy się źle poczujesz, poświęcił jej już swoją niepodzielna uwagę, nie przerywając jej nawet na momencik. Jak chciał, to był bardzo dobrym słuchaczem i umiał siedzieć cicho, chłonąc każde kolejne słowo, szczególnie kiedy były wypowiadane przez bliskie mu osoby. W końcu też pokiwał głową, że no ogarnia co mu właśnie wytłumaczyła.

- Hm, rozumiem. W sumie mogłem się tego spodziewać, że istnieją różne szkoły. To tak jak z gotowaniem, niektórzy robią tak, drudzy inaczej, a pod koniec można powiedzieć że efekt jest taki sam albo bardzo podobny. Ja bym chyba wolał rozmawiać z kimś kto mnie zna... Bo to zawsze lepiej móc pogadać z kimś od serca i to jego rad wysłuchać. Rozmawianie o rzeczach niezwykle intymnych, jakiekolwiek by one nie były wydaje mi się niezwykle krępujące na dłuższą metę. A może nie krępujące, ale takie puste, wiesz? Zero emocji, bo to jakby się szło do specjalisty, który ma cię zbadać, ogłosić diagnozę i odesłać do domu z lekiem. Puste takie i bez życia. Ah, wiesz w sumie to nie żony, ale rozumiem co masz na myśli - uśmiechnął się do niej ciepło. Bo Bertie kochał wszystkie swoje żony, nawet po śmierci i złego słowa by o nich nie powiedział. - W sumie jakbyś nie miała nic przeciwko, to bardzo bym chciał, żebyś mi kiedyś postawiła tarota. Ooo, tak sobie teraz pomyślałem też, że może ten tarot to i mnie by coś podsunął odnośnie fasolek? To by było cu-do-wne! - klasnął niemal w dłonie, a potem objął Millie ramieniem i przyjrzał się jej dziełu.

- No, powiem ci Mills, całkiem ładnie ci to wszystko wyszło. Jest bardzo ekspresyjny i moim zdaniem - pasuje do ciebie. Jestem absolutnie przekonany, że wszystkim się spodoba i będą zachwyceni, jak im powiem że to ty go malowałaś. Szczególnie Alastor. No, to teraz tylko posprzątać - uśmiechnął się do niej dobrotliwie, specjalnie wspominając o Alastorze bo coś czuł, że znowu to on jej chodzi po głowie. Dał jej chwilę na pomyślenie czy ochłonięcie z gonitwy myśli, samemu biorąc się za sprzątanie farbek i chowanie ich na miejsce. Zabrał też pędzelki, umył je i też umieścił w torbie, na koniec przecierając podłogę tam gdzie ją poplamiła, podobnie jak blat stołu. Na temat tego małego bałaganu nie powiedział nic, bo to przecież był szał twórczy i jak najbardziej pożądany przy takim malowaniu.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bertie Bott (1702), Millie Moody (1548)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa