Dolina Godryka
Panna Mildred Moody szła na bal.
I czuła się absurdalnie.
To nie był bal. To w sumie miała być jakaś śmieszna mała impreza, może nawet mugolska, nie wchodziła w detale. Napowietrzna, na polanie w lesie zasadzonym na tyłach jednej z rezydencji. Skąd Isaac wytrzasnął zaproszenia? Nie wnikała. Sierpniowa, mimo problemów z roślinnością, które dawały się we znaki wszystkim. No ale, nie wchodziła w detale, bo była przejęta jednym prostym faktem. Szła w sukience. Na bal. Jak jakaś dziewczyna czy coś.
W sumie mogła napisać do Isaaca że go pojebało (absolutna prawda), że była pijana jak się zgadzała (nie do końca prawda), a już na pewno że to NIE jest randka (tu tez nie do końca prawda niestety). Isaac wkurwiał ją tak samo jak w szkole, ale jednak miała kilka Bardzo Miłych Wspomnień związanych z tą wyszczekaną mordą (zwłaszcza takich w których nie mówił, ciekawe czy ludzie tak samo podchodzili do związków z nią?) no i jego wizyta w lecznicy była po prostu miłą odmianą. Isaac jaśniał jak jebane słońce, prosto w ryj, a ona może potrzebowała trochę więcej optymizmu w swoim życiu? No i sukienka... myślała, że nigdy jej nie założy.
![[Obrazek: 618f29afe5cc36aedca3ebef155fc9a9.jpg]](https://i.pinimg.com/564x/61/8f/29/618f29afe5cc36aedca3ebef155fc9a9.jpg)
Pewną pociechę niosła myśl, że jej autor nie będzie na tej potańcówce obecny. Na pewno nie, bo przecież nie zniżyłby się do poziomu Doliniarzy. Była ciekawa, ile spojrzeń skupi na swoich odsłoniętych nogach, jak szybko ufafluni bufiaste, półprzezroczyste rękawy, czy drobna maska imitująca sploty gałęzi szybko jej spadnie. Zastanawiała się czy ostrzenie swoich uszu u Potterów to nie była przesada, ale w końcu była faeńską księżniczką, krwiożerczym potworem porywającym dzieci, który teraz, bosonogi ruszy pośród ludzi roztaczać swój urok. Krytycznie przyglądała się odbiciu w lustrze, po czym ujęła różdżkę i...
...przeniosła się do Doliny, w miejsce w którym ten cały event miał się odbyć. Zamrugała kilkukrotnie, dawno nie czarowała, wciąż teleportacja pozostawiała jej dziwne uczucie w żołądku. Nieprzyjemne uczucie. Rozejrzała się po okolicy, szczęśliwie łatwo było wypatrzeć wysokiego Isaaca, pomimo jego przebrania.
– To co... idziemy? – jej głos był lekko zachrypnięty, niepewny zupełnie surrealistyczną sytuacją. Może jednak powinna mieć buty? Jakieś szklane pantofelki czy inne gówno. Wsunęła dłoń pod ramię Bagshota i pociągnęła go ku ludziom, rozglądając się za drinkami. Szlag! Nie za drinkami, przecież nie wolno było jej pić. Kurwa, wygląda na to, że całą imprezę będzie musiała ogarnąć na trzeźwo.