Fantasmagoria
Najlepsze dni lata już minęły. Oh, Flynn wiedział to jak nikt inny. Aż ciężko było mu uwierzyć, jak szczęśliwym człowiekiem był jeszcze w czerwcu, kiedy ogół jego spleśniałego wydawał się układać nawet mimo debilnych decyzji... a teraz? Teraz leżał w ich ulubionej przestrzeni wypoczynkowej, w tym samym miejscu co zawsze i chociaż bardzo tego chciał, nie miał pojęcia, czy Alexander usiądzie obok niego. No dobrze, on nawet nie siedział. Leżał na plecach, z nogami zadartymi wysoko i wspartymi o drewniany pal podtrzymujący biały materiał i morze światełek zawieszonych na srebrnym łańcuchu. Ulubionym miejscem wypoczynkowym Bellów był szereg prostokątnych, kolorowych gąbek rozłożonych wokół niskiego, dębowego stolika. Nad nimi - zaklęty... cóż to było - baldachim (?), dzięki któremu ani siedziska, ani znajdująca się pod nimi trawa nie mokły od nawet najbardziej ulewnych deszczy. Nie umiał tego wszystkiego nazwać, ah... on nawet nie wiedział, że te gąbki były kolorowe. Ale lubił tu siedzieć, póki nie robiło się zbyt tłoczno.
Na blacie stolika znajdowało się jagodowe wino, które przyniósł z Dziurawego Kotła oczarowany jego smakiem. Był niemal całkowicie pewien, że Fiery i Al polubiliby bardziej cydr - on jednak cydru nie lubił (nie był tak słodki jak wino) i podszedł do tego samolubnie - czyli jak zawsze. Obok wina - gotowana kukurydza z masłem, posypana odrobinę za małą ilością soli, ale wciąż dobra - wcinał ją nawet Flynn, chociaż powoli miał już dość. Nie dlatego, że nie był głodny - po prostu myślał o absolutnie wszystkim, co go tak wymęczyło niemożebnie, a wtedy całkowicie tracił i tak znikomy apetyt.
Tak, zasłużył sobie na to wszystko, ale to nie zmieniało nic w tym, że absolutnie i dogłębnie cierpiał. To ile spraw go teraz dusiło - jeden człowiek nie powinien tego sam dźwigać - a on to dźwigał, chociaż należał do grupy tych najbardziej emocjonalnych.
- Oooh, przyszłaś - powiedział, kiedy Beast pojawiła się obok i opadła na jedną z poduszek, a później odłożył na wpół obgryzioną kolbę na papierowy talerzyk. - Będziesz jutro na tym kiermaszu? - Tym pytaniem chciał przykryć inne, o wiele bardziej osobiste: czy przyjdziesz jutro mnie oglądać? - Kupiłem zioło, ale nie wiem, czy powinienem dzisiaj palić.
you think you know how crazy I am.
My mind is a hall of mirrors.