Jonathan wyszedł dzisiaj z biura w naprawdę dobrym nastroju, jak na to, że jego szef dalej pojawiał się w biurze jedynie okazjonalnie, a sprawa Kambodży nieszczególnie mogła im na te jego nieobecności pozwolić, nawet jeśli, Selwyn zapytany o to, powtarzał z uśmiechem na ustach, że Shafiqa nie ma w biurze, bo załatwia sprawy związane z wyjazdem, które wymagają jego obecności gdzie indziej, ale oczywiście pozostają w stałym kontakcie. A jak ktoś będzie miał dalsze zażalenia to najwyżej zaciągnie tu jakiegoś ghoula, przebierze za Anthony'ego i wmówi wszystkim, że to ich szef, ale z lekką migreną. Na całe szczęście właśnie zakończył swój dzień pracy i nie miał zamiaru myśleć o tym za bardzo, aż do rana, kiedy będzie musiał pojawić się tutaj znowu. Wiedział, jednak że prędzej, czy później będzie musiał złożyć Shafiqowi wizytę. Może jednak nie dzisiaj. Szybko spakował swoje rzeczy i zjechał windą, by opuścić budynek Ministerstwa Magii.
– Rita! – zawołał, widząc młodą Kelly w atrium, do którego właśnie wszedł. Szybko podszedł do czarownicy z uśmiechem na ustach, wdrażając w życie plan, o którym myślał od kilku dni. – Spieszysz się dzisiaj gdzieś? Nie miałabyś ochoty dać się zabrać na kawę i chwilę pogadać? Ja stawiam.
Już od jakiegoś czasu chciał porozmawiać z córką Charlotte na temat tego, jak odnajduje się w tej pracy (i czy przypadkiem ktoś nie jest dla niej za bardzo złośliwy, bo jeśli tak to… To nic, bo pewnie sama by sobie poradziła z tą osobą w końcu wiadomo kto był jej matką) ale jakoś nigdy nie miał na to czasu, a też nie chciał przypominać wszystkim w biurze, że Rita nie miała jednego wspaniałego wujka za szefa, a całych dwóch. A to według niektórych było najwyraźniej o całych dwóch wspaniałych wujków za dużo.