• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[06.06 Aurélie & Anthony] Rano myszy biegają

[06.06 Aurélie & Anthony] Rano myszy biegają
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
25.06.2024, 14:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.11.2024, 22:41 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Anthony Shafiq - osiągnięcie Badacz tajemnic I

—06/06/1954—
Anglia, Londyn
Aurélie Delacour & Anthony Shafiq

Rano myszy biegają
po głowie
na podłodze głowy
strzępy rozmów
odpadki poematu
wchodzi
pokojowa muza
w niebieskim fartuchu
zamiata



Gabinet szefa Oddziału Międzynarodowych Standardów Handlu Magicznego był przestronny i jasny. Prawdopodobnie jego rozmiar uzasadniony był dwoma, umiejscowionymi na przeciwko siebie biurkami, zza których wpadało przez ogromne okna rozbite dzienne światło, absolutnie magiczne biorąc pod uwagę fakt, że znajdowali się 5 pięter w głąb ziemi. Na środku, znajdowała się złota linia udająca południk zerowy, a złociste tabliczki na przestronnych biurkach informowały petentów czy na wschód czy na zachód znajduje się miejsce tego, z którym miała być przeprowadzona rozmowa. Pod regałami z książkami pysznił się globus, mieniący się magicznymi pinezkami umieszczonymi dwa cale nad swoją płaszczyzną. Siedzący po lewej stronie Anthony czekał.

Jego biurko było czyste, jak zawsze, z pedantyczną starannością pozbawione wszelkich dokumentów. Żeby do niego dotarło cokolwiek, musiało się przebić przez jego, nieobecnego w tym momencie, a zajmującego stół na przeciwko, zastępce, a potem dodatkowo, przez Lisę – białogłową francuskę o szwedzkich korzeniach, która swoim lodowatym spojrzeniem i niezbyt przyjaznym usposobieniem skutecznie odstraszała petentów i urzędników.

Teraz jednak Aurélie zjawiła się na wezwanie, a Shafiq powitał ją promiennym uśmiechem i wskazał fotel ustawiony na przeciwko swojej katedry. Ubrany był w służbową szatę, choć pod nią pewnie znajdował się perfekcyjnie skrojony garnitur Rosiera. Odkąd stał się twarzą tej marki magicznych krawców, nawet w pracy nosił się tak, jakby za moment miał się znaleźć na jakimś oficjalnym party.

– Moja droga, jak samopoczucie? Napijesz się czegoś? – w swoje podłużne palce ujął bladą, zdobioną podłużnym ornamentem cisową różdżkę, w gotowości do przyzwania wody, czy czajnika ze stale zaparzoną herbatą. Godzina była wczesna, jeszcze przed lunchowa.

Kiedy zajęła miejsce przysunął w jej stronę gazetę na otwartym już artykule.

– Czytałaś już? – zapytał swobodnie, rozsiadając się w fotelu, zupełnie tak, jakby ten paskudny paszkwil nie rujnował jego planów utrzymania kambodżańskiej dyplomatki jak najdłużej w tajemnicy.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#2
25.06.2024, 17:44  ✶  
Wezwanie z samego rana do biura szefa z reguły nie było czymś miłym. Co prawda znała mężczyznę od wczesnych lat młodzieńczych, kiedy to odwiedzał rodziców, swoich przyjaciół, w rezydencji. Teraz, jako urzędniczka w jego oddziale, nie mogła sobie pozwolić na tyle radosnej swobody, co wcześniej. Zanim w ogóle ruszyła w kierunku gabinetu, kilka razy sprawdziła, czy jej ubiór spełnia wszelkie wymogi i czy prezentuje się odpowiednio do swojej pozycji. Spodziewała się spotkania z przedstawicielem innego kraju, kolejną batalią tłumaczki pomiędzy dwoma twardymi stanowiskami, nie chcącymi odpuścić ani jednego ze swoich oczekiwań. Ze swojego biurka zabrała notes oraz samopiszące pióro, tak dla spokoju ducha. Tuż przed samymi drzwiami zaczerpnęła parę razy głębszy wdech, próbując jak najskuteczniej uspokoić swoje rozpędzone serce. Trzykrotny stukot kostek o odrzwia oznajmił, że jest gotowa do wejścia.

Po uzyskaniu zgody, powoli otworzyła drzwi i szybkim ruchem gałek ocznych objechała gabinet. Widząc samego Shafiq'a, na jej mimice twarzy zabłąkała się nuta zaniepokojenia. Przyszła za szybko, czy może się spóźniła? - Dzień dobry, Panie Wujku. - przywitała się po zamknięciu drzwi. To określenie, jakie nadała mężczyźnie w wieku dziesięciu lat, dość dobrze oddawało bliskość relacji. Jako nastolatka faktycznie traktowała go jako wujka, niekiedy stanowiącego lepszą podporę niż faktyczna rodzina. Swoją obecność zawdzięczała właśnie jemu, jako osobie, która pomogła przetrwać bardzo trudny okres. - Dziękuje, u mnie wszystko w porządku, a u Pana? - skłoniła się lekko w podzięce i obdarzyła mężczyznę uśmiechem. Co prawda faktyczny stan jej samopoczucia był inny, ale nie zwykła dzielić się błahymi problemami. Szczególnie, kiedy zapowiadało się na coś poważniejszego. - Jeżeli bym mogła, to poproszę herbatę. - odpowiedziała, po czym usiadła na wskazanym miejscu.

Sięgnęła po podsuniętą gazetę i przeleciała po niej wzrokiem. Zawalona stosem papierów nie miała zbytnio czasu na czytanie gazet, nawet kiedy jakiś zabłąkany egzemplarz lądował na jej biurku. Niejednokrotnie była zacofana z bieżącymi wydarzeniami, tak jak w chwili obecnej. - Obawiam się, że nie. - odparła, po czym wczytała się w artykuł. Już sam tytuł wywołał w niej widoczne zmieszane uczucia, a im dalej czytała, tym jej mimika stawała się co raz bardziej twórcza. Zdecydowanie nie tego się spodziewała. Podniosła wzrok znad gazety na swojego szefa, a w jej oczach można było dostrzec widoczne zaniepokojenie. Póki co milczała, próbując sobie poukładać wyczytane rzeczy w głowie. Ktoś ich sprzedał, ale kto?
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
26.06.2024, 11:02  ✶  
– Aurelio, mon petit tournesol.. – odpowiedział jej na powitanie z miękkim uśmiechem dobrego, nieco ekscentrycznego wujka, który kochał podróże i wino. Do pełni wizerunku brakło mu tylko jedwabnego szaliczka. Przy innych zachowywali profesjonalny dystans, teraz, za zamkniętymi drzwiami mogła nazwać go panem wujkiem i mile rozsiadać się w fotelu nie jako urzędniczka, a protegowana Shafiqa. Była pięknym kwiatem w jego bukiecie, lubił jej precyzję i wiedzę wykraczającą poza ściany Ministerstwa. Ale ponad wszystko cenił sobie zaufanie, którym mógł ją obdarzyć. Była to waluta cenniejsza niż złoto. Machnął od niechcenia różdżką sprowadzając przed nią imbryczek z wrzącą wodą i filiżankę. Sam zaspokoił pragnienie szklanką chłodnej wody.

– Widzę po Twojej minie, że rozumiesz problem. Nic jeszcze nie zostało ustalone, a już szarańcza rzuciła się na nas jak na padlinę. – Dobrze, może i nie było go w biurze przez ostatnie dwa miesiące, może i rzeczywiście całość połączenia z Kambodżą realnie była kaprysem, który chciał zrealizować dla swoich celów, ale zaiste nikt nie musiał o tym wiedzieć. Ostatecznie umowa miała być też zawiązana z pożytkiem dla kraju, podburzanie opinii publicznej mogło jednak namieszać mu w szykach i na dłuższą metę zagrozić jego reputacji. Ale nie o tym chciał z nią pomówić...

– Wiem, że w biurze pewnie bzyczy jak w ulu, ale to nie ważne. Musimy uformować zespół i siłą rzeczy starszy inspektor Bumfuzzle będzie tym zawiadywał, ale chcę abyś stała się jego cieniem i przedłużeniem myśli, a przede wszystkim kontaktem z Mungiem. Strona kambodżańska przesłała nam obszerną dokumentację dostępnych leków i ziół w języku francuskim, nasi magimedycy będą musieli ustalić czego konkretnie potrzebujemy i w jakich ilościach, ale to Ty porzypilnujesz, żeby wszystko było zgodne z bieżącym prawem. Z naszymi normami i standardami. Na dniach będę widział się z panią Dolohov, która najprawdopodobniej zostanie delegowana przez dyrektorę szpitala do zarządzania tym projektem. Myślałem... sądziłem, że mamy na to więcej czasu, ale niestety strona Kambodżańska chce mieć komplet dokumentów już we wrześniu. – Odwrócił głowę zamartwiony, kłamiąc bezczelnie, ale któż tam będzie go rozliczał z dobrego umotywowania pracowników. Podejrzewał kilka zarwanych nocy. Kilka tygodni zarwanych nocy by dopiąć wszystko w tak obłąkańczym tempie.

– Niemniej, chcę żebyś Ty się tym zajęła, ale też żebyś miała oko... na wszystko i wszystkich. Nie wiem kto dał te informacje Stanhope, ale nigdzie nie było wiadomo o przyjeździe córki Saetann'a. Zależało jej na pobycie na wyspach incognito, zbyt wiele czasu teraz będę musiał poświęcić na odkręcanie tego... – westchnął ciężko i upił znów wodę. Brak lojalności był dotkliwą zadrą. Nie szkodziło mu to jeszcze aż tak, ale kto wie jaki artykuł pojawi się za miesiąc?
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#4
26.06.2024, 21:57  ✶  
Po zostaniu nazwaną słonecznikiem, przystawiła rękę do ust w próbie zakrycia parsknięcia. Tak, już na samym wejściu zdołał nieco poprawić jej humor. Rozbawione iskierki zagościły w oczach i na moment, na tę jedną chwilę, wróciła do lat młodzieńczych. Cztery sekundy później cały urok minął, a dusza Aurélie przypomniała sobie o niezaleczonych ranach. - Ça te va bien, monsieur oncle. Une nouvelle vêtement? - skoro mówił po francusku, to w ten sam sposób go pochwaliła. Była to bardziej gra słowna, bo doskonale wiedziała, że szata Anthonego nie opuściła tyle co sklepu krawieckiego. Te miłe słowa potrafiły nieco rozładować atmosferę i przygotować na to, co miało nadejść. Szkoda tylko, że sytuacja miała się okazać o wiele bardziej upiorna, niżby sobie wcześniej wyobrażała.

Cała ta sytuacja była mocno niepokojąca. Sama do tej pory wiedziała bardzo niewiele, jedynie małe strzępki wiadomości jakie docierały i to bardziej na zasadzie, że mają sprawdzić, co się będzie opłacało. Zero szczegółów, zero konkretnych poleceń czy zadań, a tu nagle jakaś redaktorka wie więcej niż pracownik oddziału. - Ale...jak? Mówił wujek komuś o tym? - zdecydowała się na bardziej bezpośrednie pytanie, chociaż nie spodziewała się do końca szczerej odpowiedzi. Nawet jeśli komuś by powiedział, to na dobrą sprawę mogła być to osoba, z którą lepiej nie zaczynać. Jeśli był to ktoś spoza ich działu, to można by było mówić tu o próbie zszargania reputacji i jakiejś chorej politycznej wojnie. Jeśli natomiast mieli kreta wewnątrz swojego kręgu, to mieli wtedy o wiele większy problem. - Inspektor Bumfuzzle... - w jej głosie dość dobrze było słychać niezadowolenie. Niezbyt przepadała za mężczyzną, niejednokrotnie zamiast pomóc w pracy to jeszcze bardziej ją utrudniał. Obdarzyła Shafiq'a wzrokiem niezadowolonej panny, co w jej sytuacji było największą formą sprzeciwu, na jaką mogła sobie pozwolić. Ten przydział to nie była prośba, a oficjalne polecenie, w cholernie ważnym temacie. - Francuski? Myślałam, że jako stara francuska kolonia będą stronili od tego języka. - nutka kąśliwości wkradła się w jej melodyjny ton, po czym cicho prychnęła. Dla niej nie stanowiło to żadnego problemu, jednak z uwagi na kraj w jakim przebywali, wysyłanie dokumentacji w obcym języku zakrawało o nieprofesjonalność. - Na wrzesień... - zrobiła kolejną przerwę, podczas której upiła nieco herbaty. Gorący, nieco gorzkawy napój, w idealny sposób opisywał ich obecną sytuację. - No dobra, załatwię to. - odparła, kiwając krótko głową. Otrzymała właśnie kolejną ogromną kolumnę papierologii i zawalony spotkaniami grafik na następne dwa miesiące, ale dobrze wiedziała, że skoro mężczyzna przyszedł z tym do niej, i tylko do niej, to wymagało to pewnego stopnia dyskrecji i możliwości wejścia w wiele miejsc bez przyciągania uwagi dziennikarzy.

Wysłuchawszy mężczyznę do końca, zrobiła krótką przerwę na przemyślenia. Przez cały czas patrzyła się w okolice jego twarzy, na zmianę przymrużając i otwierając szerzej oczy. Niezależnie od odpowiedzi, jaką usłyszała wcześniej, postanowiła zapytać się po raz drugi, jednak w inny sposób. - Jakie jest prawdopodobieństwo, że to strona Kambodżańska puściła informację do redakcji? - zakrawało to o teorię spiskową, co nie oznaczało, że taki scenariusz nie mógł wchodzić w grę. Wystarczyło, że któryś z przeciwników arcymaga dowiedział się o tej misji dyplomatycznej i postanowił napsuć krwi obydwu stronom. - W razie czego mogę ją przenocować u siebie w rezydencji. Mamy nieużywany pokój gościnny. - zaproponowała, co by te szuje z gazety nie miały kolejnej gorącej sensacji, jakby księżniczka zatrzymała się u Shafiq'a.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
16.10.2024, 23:00  ✶  
– Żadna.– odpowiedział jej momentalnie, siedząc wygodnie w swoim eleganckim fotelu. Mógł sprawiać wrażenie człowieka zrelaksowanego. Wyglądał jak ktoś, kto właśnie zakończył udane negocjacje, gotów w pełni cieszyć się owocami swojego sukcesu, a nie jak osoba szykująca się do walki. Ale za tą maską kryła się mieszanka chłodnej kalkulacji i ukrytych przed światem planów. Jego wzrok spoczywał na Aurélie, jego lojalnej podwładnej, która siedziała naprzeciw niego, z filiżanką herbaty w dłoni. Wiedział, że czuje się zaszczycona, że została wezwana przez samego szefa. W końcu nie każdego dnia Anthony Shafiq, szef Organu Międzynarodowych Standardów Handlu Magicznego, prosił o prywatną rozmowę w swoim przestronnym, pedantycznie czystym gabinecie.

Aurélie była młoda, zdolna, i przede wszystkim lojalna, co Anthony bardzo cenił. Spoglądał na nią z delikatnym uśmiechem, typowym dla kogoś, kto widzi w młodszej osobie potencjał. Ale ten uśmiech był jednocześnie częścią jego gry – ciepła, protekcjonalna fasada miała ukryć fakt, że nie zamierzał powierzać jej zadań, które mogłyby zagrozić jego większym planom. Była dla niego użytecznym narzędziem, ale nie kimś, komu mógłby powierzyć swoje sekrety. A jeden z tych sekretów siedział teraz jak ołowiana kula w jego umyśle.

Nie chodziło o to, że Aurélie nie była kompetentna. Wręcz przeciwnie, jej precyzja i oddanie były godne podziwu. Ale były pewne sprawy, które wykraczały poza jej zrozumienie i które musiały pozostać ściśle w jego rękach. Pani Saetann, kambodżańska dyplomatka, była jedną z tych spraw. Oficjalnie miała być po prostu kolejną osobą z zagranicy, z którą Ministerstwo musiało nawiązać współpracę. Ale prawda była znacznie bardziej skomplikowana. Saetann nie była zwykłą dyplomatką – była jego mistrzynią, nauczycielką magii bezróżdżkowej, którą szkolił się w tajemnicy przed światem. Była częścią umowy, którą zawarł z jej bratem, a przez rozmowę z nim, z samym kambodżańskim arcymagiem.

Anthony zerknął na rozłożone przed nim dokumenty, z pozoru skupiony, choć myślami był daleko. Musiał zająć się tą sprawą osobiście, zadbaniem o swój wizerunek, o wizerunek biura. Saetann nie mogła mieć do czynienia z kimś innym niż on, nie mógł pozwolić, by cokolwiek wymknęło się spod kontroli. Był świadomy, że Aurélie liczy na ważniejsze zadanie – jej ambicja była wyczuwalna, podobnie jak delikatne napięcie w jej spojrzeniu, gdy rozmawiali o kambodżańskim dyplomacie. Wiedział, że czekała na ten moment, by dowieść swojej wartości, by pokazać, że jest gotowa na coś większego.

Musiał jednak trzymać ją z dala od tego tematu. Saetann była niebezpieczna, ale nie w sposób, którego Aurélie mogła się spodziewać. Nie była to dyplomatka, która wpisywała się w zachodnie standardy. A jednym z jej wymagań, było nie mieszanie jej w blichtr i blask dziennikarskich fleshów, ale o tym Aurélie nie mogła się dowiedzieć.

– Aurelio, mon petit tournesol – zwrócił się do niej z typową dla siebie protekcjonalną czułością, wykorzystując jej dziecięcy przydomek, który zawsze wywoływał na jej twarzy uśmiech, przywoływał dziecięce wspomnienia z czasów, gdy był tylko wujkiem, gościem w winnicy jej rodziców. Wiedział, jak manipulować emocjami swoich ludzi, jak sprawić, by poczuli się wyjątkowi, nawet gdy planował dać im zadania znacznie mniej istotne, niż mogli się spodziewać. – Wiem, że oczekiwałaś więcej od tej sytuacji, ale to, co teraz musisz zrobić, jest kluczowe dla naszego sukcesu. Dla uszczelnienia przepływu informacji.

Aurélie, jak zawsze, słuchała go uważnie, nie dając po sobie poznać, że spodziewała się większego wyzwania. Jej lojalność była nieoceniona, a Anthony doskonale wiedział, jak sprawić, by czuła się doceniona, nawet jeśli zamierzał trzymać ją z dala od prawdziwego jądra sprawy.

– Sprawa z kambodżańską dyplomatką jest oczywiście ważna – kontynuował, zerkając na nią spod przymrużonych powiek. – Ale... delikatna. Chcę, żebyś w pełni skupiła się na naszym gnieździe. Ten artykuł, o którym mówiliśmy wcześniej... to nie przypadek. Ktoś sabotuje naszą pracę, a przecieki z naszego departamentu mogą mieć katastrofalne skutki.

Przysunął w jej stronę teczkę z dokumentami. Daty, dane i lista osób, które miały do nich dostęp. Aurélie sięgnęła po nie i zaczęła przeglądać je w skupieniu. Dla niej, każde zadanie od Anthony’ego było kolejnym krokiem na drodze do wyższych szczebli w ministerstwie. A on to rozumiał. Wiedział, jak pokierować jej ambicją, by w odpowiednim momencie okazała się użyteczna. A teraz potrzebował, by skupiła się na zadaniu, które nie groziło ujawnieniem jego sekretów.

– Chcę, żebyś poświęciła całą swoją energię na znalezienie źródła przecieku – powtórzył spokojnie, choć w jego słowach była wyraźna nuta stanowczości, aby nie pozostawić cienia wątpliwości. – Musimy zrozumieć, skąd te informacje wyciekają. Zaufanie jest podstawą naszej pracy, a ktoś je nadużywa. Jeśli uda nam się znaleźć źródło, będziemy mogli to ukrócić i wrócić do pracy bez obaw.

Wiedział, że Aurélie może czuć się nieco rozczarowana, że nie została zaangażowana bezpośrednio w opiekę nad kambodżańską dyplomatką. Ale nie mógł jej na to pozwolić. To zadanie było dla niego zbyt osobiste, zbyt delikatne. Saetann była jego nauczycielką, kimś, kto mógł zmienić jego życie, jego przyszłość.

– Co do dyplomatki... – powiedział, gdy Aurélie wydawała się być gotowa podjąć zadanie, które jej powierzył. – Zajmę się nią osobiście. To delikatna kwestia, którą trzeba załatwić z wyjątkową precyzją. Ale twoje zadanie jest równie ważne. Ktoś w naszym ministerstwie gra nieczystą grę, a musimy być pewni, że nikt nie dowie się o naszych dalszych krokach. Polegam na Tobie. Nie pozwól mi siebie dłużej zatrzymywać – zakończył spotkanie, sięgając po inną teczkę i skupiając na jej zawartości uwagę. Spotkanie było zakończone.

Aurélie kiwnęła głową, nieświadoma, jak wiele jeszcze działo się za kulisami tej sytuacji. Anthony patrzył na nią, zadowolony, że udało mu się przekierować jej ambicje. Nie zamierzał pozwolić, by zbliżyła się do sprawy, którą musiał trzymać pod ścisłą kontrolą. Była potrzebna gdzie indziej – w miejscu, gdzie nie mogła zaszkodzić, a mogła się na cokolwiek przydać.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (930), Anthony Shafiq (1694)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa