• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[26 VIII 1972] Jak niebo bez gwiazd | Ula & Morpheus

[26 VIII 1972] Jak niebo bez gwiazd | Ula & Morpheus
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#1
02.07.2024, 14:22  ✶  
26 VIII 1972, Opuszczony Zameczek
Ula Brzęczyszczykiewicz & Morpheus Longbottom

Zgodnie z umówionym czasem, Morpheus zabrał Ulę przez kominek do opuszczonej posiadłości. Wymagało to odrobiny wcześniejszych planów, na przykład podłączenia opuszczonego zameczku do sieci fiuu, ale po krótkiej batalii z papierologią, wymianą zgód i innych bardzo ważnych dokumentów, cieszył się podłączeniem przez bardzo rozsypujący się i tylko z umocniony na szybko kominek. Buchnął zielony ogień i on oraz Ula znajdowali się w ogromnym, pustym hallu zameczku, którego kopuła ziała ogromną dziurą, tworzącą kałużę na środku zniszczonej posadzki, którą ktoś niedawno zwandalizował. Czy to były ślady krwi i spalenizny? Zdecydowanie ktoś niechlujnie posprzątał tutaj po rytuale. 

W przeciwieństwie do ich poprzedniego spotkania, tym razem odzienie pasowało do niego całego. Powłóczyste szaty w kolorze głębokiego palisandru, czerwonego brązu, z haftami u dołu i na rękawach w dość duże rybki Koi, wykonanymi ręcznie, pływającymi czarną ozdobą. Przydługie loki trzymały się idealnego ułożenia, pomimo podróży, zaczesane do tyłu. Najbardziej oszałamiający był jednak zapach, gdy wziął pannę Brzęczyszczykiewicz pod rękę, aby pomóc jej wyjść z kominka, kurtuazyjnie, lub wcześniej, gdy pomagał jej do niego wejść. Mogła poczuć go od początku, bo zdejmowanie cudzej twarzy i podróże w czasie sprawiły, że przebrał się na ostatnią chwilę i spryskał, aby stłumić zapach niczego. Nie lubił pachnieć mydłem i spotykać się z innymi, było to zbyt intymne. Zapach zaczynał się z charakterystycznym zapachem mokrego drewna, bardzo ziemistym, deszczowym, jakby wdychanie zimowego powietrza. Powoli przechodził w cytrusy, opanowane i stłamszone nieco przez głęboki len i przyprawy. Zimny zapach boga.

Zameczek wywoływał w nim różne uczucia, których nie planował nazywać. Miał sobie dać spokój.

— Tutaj będzie hol, w stylu neoklasyki, na biało, rzeźby greckich bogów. Tutaj jest główne wejście, proszę za mną — wskazał jej obwieszone na zawiasach, przegniłe w połowie skrzydła drzwi. Echa ich kroków pobrzmiewały w pustych salach możnowładców, którzy przeminęli, a ich imiona zostały zapomniane. Obrócił się na pięcie i szedł tyłem, aby móc opowiadać i mieć Ulę twarzą do siebie. — Naprzeciwko wejścia będzie stała marmurowa Atena z włócznią i księgą. Myślę mniej więcej o czterech metrach i włóczni na sześć.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#2
06.07.2024, 23:55  ✶  

Sierpień był pełen intensywnych przeżyć. Nie zauważyłam, kiedy zbliżał się do końca. Ale nastał i on — ostatni weekend
miesiąca. Zgodnie z pierwotnym planem, byłabym już teraz w Polsce, ale miałam powód, by odroczyć podróż. Bardzo ważny powód.

Spotkanie to wiązało się z wieloma trudnościami. Po pierwsze, musiałam zebrać się na odwagę i zapukać do drzwi domostwa pana Longbottoma. Po drugie, stanęłam z nim twarzą w twarz: ja, prosta farmerka w ogrodniczkach oraz przypadkowej koszuli, i on, odziany w książęce szaty przybysz ze świata poezji. Na dodatek (to "po trzecie") złapał mnie pod ramię, jak na dżentelmena przystało, paraliżując mnie przy tym tajemniczymi zapachami odległych krain (ja pachniałam mydłem — o ile jeszcze nie zalałam się cała potem).

Jak dotarłam żywa do Little Hangleton? Tego nie wiem. I wcale nie byłam pewna, że to się faktycznie stało. Cały czas wyobrażałam sobie wspominany w listach "zameczek" jako uroczy, niewielki domek z wieżyczką. Ale to wcale nie była metafora. Po opuszczeniu kominka, stałam w scenerii powieści o herosach. Ewidentnie osłupiałam na widok miejsca akcji, a plany pana Longbottoma mogły brzmieć jak odległe fantazje, z których powinnam się zaśmiać, ale po tym, co już widziałam, wiedziałam, że on mówi to na poważnie.

Idąc za nim, czułam się jak skrzat domowy. Wiele się od nich nie różniłam — brzydka, różowa skóra, wystraszone spojrzenie, niewolnicze odzienie. A przede mną Pan.

Nie mogłam nawet odetchnąć podczas zwiedzania. Spoglądał na mnie, unosząc się między przestworzami i snując opowieści o niedalekiej przyszłości. A gdy bogaty jasnowidz mówi, że coś się stanie, to to się stanie. Nie ma innej opcji.

Przy czterometrowej Atenie zakrztusiłam się śliną.

— Uhm, tak, to bardzo... pięknie będzie wyglądać — wyjąkałam po uprzednim odkaszlnięciu. Oby marmurowa bogini nie stała się moim kamieniem nagrobnym.

Przytłoczona tym bogactwem, nie byłam jeszcze w stanie wzbudzić sobie lęku dotyczącego mojej roli w tym wszystkim. Miałam mu wyhodować pięciometrowy żywopłot i wyrzeźbić z niego popiersia wszystkich członków rodziny? Zasadzić kwiaty z całego świata na wzór mapy? Przygotować klomby, które na wiosnę zakwitną Mona Lisą, a latem przejdą w portret papieża?

Już rozumiałam, czemu nie chciał zapłaty za wróżbę. Nie potrzebował pieniędzy, albo wiedział, że mnie i tak nie będzie stać. Albo przewidział moją chęć odwdzięczenia się i teraz spędzę całe swoje życie spełniając jeden z jego planów dotyczących zameczku.



???
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#3
30.07.2024, 17:09  ✶  

Wyszli na zewnątrz i Ula mogła ujrzeć stary, zrujnowany budynek w całej okazałości. Jedna wieżyczka, wybite okna z potencjałem na witraże, zapadnięta kopuła, ale poza tym najłatwiej było opisać budynek jako mały wiktoriański zameczek. Prawdopodobnie został zbudowany na podstawie warowni z czasów Tudorów.

— Tak na prawde najważniejsze są dla mnie dwie kwestie — uniósł w górę prawą dłoń i wyliczył je małym i serdecznym palcem, unosząc je w górę, pozostawiając trzy pozostałe zwinięte w dłoni. Na małym błysnął sygnet z czymś, co wyglądało jak koślawa literka A. Jeżeli jednak panna Brzęczyszczykiewicz przyjrzała się błyskotce, rozpoznała emblemat jako zwykłą kosę do cięcia siana, jakiej często używano na wsiach w czasach preindustrialnych, a nawet i teraz do mniejszych poletek czy terenów zachwaszczonych.

— Po pierwsze wyślę pani, jak już się pani zgodzi, wzory ze świętej geometrii, aby zabezpieczyć przestrzenie ogrodu przed nieproszonymi gośćmi, chcę aby zabezpieczenia były wkopane w glebę i ukryte odpowiednim nasadzeniem. Drugą sprawą jest gaik... Proszę tędy.

Ogród był bardziej niż zaniedbany. Wszędzie pleniły się byliny i chwasty, dziki bez, połowicznie uschnięty straszył, a nie ozdabiał, stara jabłonka zdziczała. Gdzieniegdzie wystawały jakieś zapomniane liliowce, uschnięte po tegorocznym kwitnieniu. Ogród wymagał generalnego porządku i nowego zaplanowania. Wycięcia uschniętych drzew i nowych nasadów. Potrzebował wiele miłości.

Już idąc tylko krok przed Ulą, Morpheus, do którego czepiały się wszystkie listki, gałązki i chwasty, upewniając dziewczynę, że jest materialny i rzeczywisty, poprowadził ją szerszą ścieżką, którą ktoś wyciął w krzakach, krzywo, nierówno, ale do celu. Na to miejsce był idealny widok z wieżyczki i okna głównej sypialni, ale tego już nie musiała wiedzieć.

Najdziwniejsze jednak w miejscu było to, że kawałek trzy metry na trzy został przekopany, a w pięciu miejscach, na narożnikach i w centrum, wkopano jakieś granitowe plytki. Morpheus pospieszył z wyjaśnieniami.

— Filary, wkopane na dwa metry wgłąb. Tutaj stanie rzeźba Apollina. Chciałbym, żeby dookoła powstał gaik persymonowy, tak aby cały rok rzeźba była wyeksponowana, ale i cieszyła cieniem. Będę tu spędzał sporo czasu.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#4
04.08.2024, 16:05  ✶  

Każda kolejna chwila owocowała odkryciem kolejnych pięknych widoków. Ogólny obraz był oszałamiający, a co dopiero powolne przesuwanie wzrokiem po detalach. Pierwszy właściciel był tak samo bogaty jak obecny. Chociaż kto wie, czy nie bardziej.

Uważnie słuchałam pana Longbottoma. Czułam potężną potrzebę spisania wszystkich jego słów, jednocześnie byłam zbyt onieśmielona na gwałtowny ruch sięgnięcia do plecaka. Mężczyzna nosił nawet sygnety, co jeszcze dobitniej wskazywało na głęboką przepaść znajdującą się miedzy nami. Bliżej mi do skrzatów domowych... właściwie teraz pewnie nim byłam dla niego. Wiejską dziewuchą, która posiadała ten jeden gram ogłady więcej, co wystarczało, by przydzielić jej trudniejsze zadanie niż skrzatu.

Chyba się przeliczył. "Wzory ze świętej geometrii" zaczęły doprowadzanie mojego umysłu do wrzenia w ułamek sekundy. "Zabezpieczenia wkopane w glebę", "odpowiednie nasadzenie"... Czyżbym przypadkiem nie dała mu do zrozumienia, że nie jestem profesjonalistą? Że moje dotychczasowe doświadczenie to koszenie trawy, zbieranie owoców i wyrywanie chwastów? W co ja się wplątałam! Panika ogarniała mnie coraz bardziej z minuty na minutę, z kroku na krok. Przepięknego gaiku nie dało się w pełni podziwiać, gdy krew odpływała z palców. Czułam się znów jak w Durmstrangu.

Persymony? Tak, na szczęście wiedziałam, co to. Tego lata nauczyłam się sporo nowych roślin, a co najważniejsze — ich angielskich nazw. Ten jeden moment posiadanej wiedzy dał mi chwilę spokoju. Nawet mogłam wyobrazić sobie pana Longbottoma "spędzającego sporo czasu" w tym miejscu, gdy zostanie ono doprowadzone do porządku. To znów wzbudziło we mnie poczucie ekscytacji. Oddał mi w ręce tak bardzo istotne miejsce. Mogę przygotować je specjalnie dla niego...

Mętlik emocji i myśli kotłujących się w środku, pozostawiał mój wyraz wewnętrzny nieco nieprzytomny. Zdecydowanie widać było, że słucham, ale entuzjazm ewidentnie pokrywał jakiś dystans spowodowany lękiem lub oszołomieniem. Lewa dłoń nerwowo oplatała palce wokół warkocza, a wzrok leniwie spoczywał na gaiku i postaci Longbottoma.

— Gaik persymonowy, tak, rozumiem — odpowiedziałam z nieprzyjemnym opóźnieniem, gdy na moment zapadła przeszywająca mnie cisza. Opuściłam sferę marzeń i czekałam na kolejne instrukcje.



???
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#5
23.08.2024, 22:39  ✶  

Morpheus spojrzał na Ulę z delikatnym uśmiechem, dostrzegając jej niepewność, a także cichy entuzjazm skrywany pod warstwą lęku, typowy, gdy ktoś jest aż tak widocznie zmieszany powierzonym zadaniem. Na jego twarzy wyglądało to niemal jak troskliwe spojrzenie mentora wobec swojego ucznia. Było jasne, że dziewczyna była przytłoczona ogromem jego wizji, jednak zauważył też iskrę determinacji w jej oczach, co w jakiś sposób go ujęło. Nie ułatwiał jej zadania, wręcz przeciwnie, cieszył się, widząc, jak stara się nadążyć za jego rozbudowanymi planami. Zresztą, nie były aż tak ogromne, jak mogło się to zdawać. Dużo więcej było w tym sprzątania i czyszczenia.  Z każdym krokiem w stronę kolejnych ruin ogrodu czuł, jak nadchodzące przedsięwzięcie stawało się coraz bardziej realne. Zamyślił się na chwilę, patrząc na zarośniętą ścieżkę, gdzie planował posadzić pierwsze drzewka.

— Właściwie oprócz tego nie mam preferencji co do roślin —  zaczął cicho, tonem, który miał uspokoić jej rozedrgane myśli, bardzo widocznie malujące się na jej oszpeconej twarzy. Może też dlatego, że umiał czytać ludzi, aż za bardzo. — Chciałbym kilka drzew owocowych, jest tu raczej wilgotno, więc rośliny, które to lubią. Oczywiście trzeba to wszystko posprzątać, oczyścić i nawieźć ziemię. Wszystko, co znajdziesz w ziemi i nie jest magicznym artefaktem, możesz zatrzymać, jeśli ci się spodoba. Właśnie tak jest z całą posiadłością, za trzy dni rozpocznie się gruntowny remont w środku, więc sugeruję zacząć tutaj właśnie.

Schylił się i podniósł z ziemi kamyk, zwykły, polny, o szaro-czerwonym kolorze i wręczył go dziewczynie. Jego powierzchnia była zaokrąglona i delikatnie wypolerowana przez naturalne procesy erozji, co nadało mu przyjemny w dotyku, niemal aksamitny charakter, a gdy przyjrzało się mu, było widać subtelne przebarwienia i wzory. Kamyczek miał nieco nieregularny kształt, wynikający z wieloletniego toczenia po powierzchni ziemi.

— Każdy taki kamyk nosi w sobie historię miejsca, z którego pochodzi, będąc cichym świadkiem upływu czasu. A to potrzebuje twojej cierpliwości i serca.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#6
24.10.2024, 11:20  ✶  

Brak preferencji roślinnych dawało nadzieję na pomyślne ukończenie zlecenia. Drzewa owocowe na wilgotnej glebie? Idealnie. Muszę się tylko dobrze zastanowić, które najbardziej pasowałyby do tego mistycznego otoczenia.

"Wszystko co znajdę w ziemi?" Czy to sugerowało możliwość wykopania czegoś więcej niż robaka i kawałka cegły? Jeśli tak, to napełniło mnie zewem przygody. Może wykopię jakieś stare guziki albo srebrną łyżeczkę? Jeśli poprzedni właściciele mieli dzieci lub zwierzęta, jest to bardzo możliwe.

Wzięłam do ręki kamień. Przyjemny w dotyku i kolorze. Powinnam się spodziewać poetyckich słów pana Longbottoma otwierających nową misję dla mnie. Wciąż czułam się przytłoczona nadchodzącym zadaniem, ale skoro cierpliwość gra tu dużą rolę, to oznacza wystarczającą ilość czasu na przemyślenie każdego kolejnego ruchu.

— Bardzo dziękuję za zaufanie przy tak delikatnym projekcie.

Spoglądałam wciąż na kamyk, nie śmiałam go po prostu upuścić na ziemię, jakby to wiązało się ze świętokradztwem.

— Ile czasu mi pan daje na ukończenie ogrodu?

Im więcej konkretów poznam teraz, tym lepiej.



???
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#7
04.11.2024, 08:48  ✶  

Potarł podbródek w zastanowieniu, przyglądając się niewidzącym spojrzeniem zniszczonej przestrzeni. Żartobliwie mówili z Antoniuszem, że Morpheus planuje karierę mistyka i starego filozofa, zatrudnionego pustelnika, niczym w modzie sprzed prawie dwóch wieków, gdy był to element prestiżu, mieć takiego mieszkańca na swojej posiadłości. W domku ogrodnika niemal. Nie było to dalekie od prawdy. Morpheus coraz częściej zaglądał w przyszłość i żył czasem który minął i który nadejdzie, niż chwilą obecną.

Patrzył na Ulę i czuł niepokój, wdzierający się w jego ciało. Widział jej blizny od poparzeń i zastanawiał się czy gdy jesień zapłonie swoją czerwienią liści i on będzie tak wyglądał, tak odrzucająo. Przypomniał sobie, jak wyglądał sam na koniec wizji, całkowicie zwęglone truchło, w którym próżno było szukać podobieństwa do niego samego, skóra stopiona, tkanina spalona na ciele.

— Chciałbym, aby persymony były przygotowane jak najszybciej, powiedzmy... Do połowy października ten teren, dookoła rzeźby, ma mieć sens. Reszta w rytmie, który pani sama preferuje — Ton jego głosu przygasł, jak skręcona lampka oliwna, pozornie zupełnie bez powodu. Szaleństwo niepewności, na stałe wkomponowane w jego jestestwo, wydawało się płonąć jaśniej tego sierpniowego wieczoru niż jeszcze miesiąc temu, gdy widziała go po raz pierwszy, na polu lawendy. Jego umysł był jak ten ogród, przestrzeń, gdzie natura wymknęła się spod kontroli, tak jak rozszalałe myśli, które plączą się i zapętlają bez żadnego porządku. Ścieżki, kiedyś wyraźne, są teraz niemal niewidoczne, zasłonięte przez gąszcz splątanych pędów i kolczastych krzewów, które uniemożliwiają przejście, zupełnie jak dawne, klarowne ścieżki rozumu, teraz zatracone w chaosie. W każdym zakątku kryją się cienie, dziwne kształty i zarośla tak gęste, że światło z trudem przenika przez ich liście.

Tylko oczy były przerażająco obecne w danej chwili, nieruchomo świadome nadchodzących horrorów.

Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego od różdżki. Iskra bez ognia. Zaproponował drugiego kobiece, chociaż coś mu podpowiadała, że należała do tych hipisów, którzy palą tylko halucynogenne grzybki. Nikt, kto się tak ubierał, jak ona, nie mógł mieć równo pod sufitem.

Z drugiej strony, on na pewno nie miał, a ubierał się normalnie.

— A, i jeszcze, jak najwyższy żywopłot w stronę tamtego domostwa, tylko z małą bramką, która będzie do niego przechodzić. Chcę odwiedzać sąsiada, ale bardzo nie chcę widzieć przez przypadek, co się wyprawia na jego terenie.

Zwłaszcza, że mogło się to wiązać z nagimi pośladkami jego bratanka, a tego by psychicznie nie wytrzymał. Jego dzikie myśli o porzuceniu Doliny Godryka spaliły na panewce, bo Dolina Godryka śledziła go w każdym momencie. Miecz, wpychany mu do ręki, proroctwo, które musiało w końcu się spełnić. W końcu był Hiacyntem, księciem Sparty.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#8
09.11.2024, 19:16  ✶  

Nie wiedziałam, że spojrzenie pana Longbottoma padające na mnie tak bardzo skanuje wszelkie pomarszczenia i przebarwienia z mojej twarzy. Brzydził się tym, podczas gdy ja zachwycałam się jego dobrodusznością.

— Dobrze. — Skinęłam głową, zapisując sobie instrukcje. Dał mi bardzo dużo czasu, więc wszelki stres opuścił mnie. Przez to udało mi się dojrzeć, że coś jakby się zmieniło w panu Longbottomie. Tylko co?

Zgodnie z jego przewidywaniami, podziękowałam za papierosa. Płynie we mnie halucynogenna krew Lovegoodów, ale sama po tego typu używki nie sięgam. Nawet nie wiem, skąd miałabym je dostać.

— Z małą bramką... Dobrze. — Kolejne notatki. Wysoki żywopłot... Może po prostu zasadzę mu tuje w standardowy, polski sposób?



???
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#9
11.11.2024, 18:30  ✶  

Ula widziała go jako taką piękną figurę, lecz w rzeczywistości był pełnym wątpliwości, słabym człowiekiem, który wątpił w swoje możliwości, biegł przed czasem i żałował wyborów, których nie mógł już cofnąć. Nawet Little Hangleton był spóźnione, dwadzieścia lat. Mógłby zanucić, kochanie, nie bój się, niedługo tu będę, ale nie było już nikogo, kto mógłby to usłyszeć.  Droga była niebezpieczna, droga, którą wybrał, między Scylllą i Charybdą. Nie miał pojęcia czy ujrzy Atenę, czy ujrzy gaik persymonowy. Koniec lata nie przynosił mu złota radosnych wieczorów. 

Longbottom zanotował w głowie, aby przesłać Urszuli eliksir ochrony przed ogniem.

— Zostawiam panią z ogrodem, mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia tego wieczoru, proszę się czuć swobodnie, na kominku jest proszek fiu. Jeśli zobaczy pani staroświeckiego, wysokiego mężczyznę, proszę pozwolić mu wędrować, to mój sąsiad, wyjątkowa persona — wyjaśnił Morpheus, uśmiechając się do kobiety i kłaniając jej dość zamaszyście, co wzmocniła jego szata, obfita w drapowania i fałdy, zbytek odpowiedni dla bóstwa. Pasował do kielichów i boskiej ambrozji. Do fig napęczniałych słońcem. Pasował jednak też do mglistej atmosfery Little Hangleton, stalowo-szarego nieba i wrażenia nieśmiertelności w kontekście zmarłych poetów, których imiona znają wszyscy.

Po skłonie po prostu się teleportował, bogowie wiedzą gdzie, pozostawiając za sobą tylko kadzidlany zapach świec i chryzantem, kojarzący się Uli jednoznacznie ze świętem Wszystkich Świętych.


Postać opuszcza sesję


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Ula Brzęczyszczykiewicz (969), Morpheus Longbottom (1643)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa