• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[15.07.1972] Vampires don't sparkle | Astaroth & Victoria

[15.07.1972] Vampires don't sparkle | Astaroth & Victoria
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#1
14.07.2024, 19:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.11.2024, 17:40 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono osiągnięcie - Piszę więc jestem - Astaroth Yaxley


15 lipca 1972, trochę czasu przed północą
– Astaroth & Victoria –



Te ciche dni z matką były jej właściwie całkiem na rękę, bo prócz tego, że nikt nie patrzył jej na dłonie, że rzeczy z jej własnej sypialni znikały, to też nikt nie zadawał żadnych dziwnych pytań w stylu „a kto to ma przyjść o tej godzinie”. Bo o tym, że Victoria spodziewa się gościa oczywiście w domu poinformowała, chociaż głównie to rodzinną skrzatkę, Strzałkę, która jak zwykle się jąkając przyjęła to do wiadomości. Została poinformowana dokąd zaprowadzić tego późnego gościa, ale też żeby była w gotowości, gdyby coś wymknęło się spod kontroli; skrzatka raczej szybko połapała się, że to bardziej biznesowe niż prywatne spotkanie.

Dobrze, że to było dzisiaj – tak sobie myślała – bo im szybciej porozmawiają, tym szybciej będzie mogła sobie poukładać sprawy w głowie, a fakt, że za dwa dni miała wyjazd też mógł tylko wszystko niepotrzebnie spowolnić. Czy denerwowała się tym spotkaniem? Nie, nieszczególnie. Może powinna, Astaroth przecież napisał jej, że się nie kontroluje, ale zwyczajnie nie potrafiła wykrzesać z siebie żadnego strachu czy nerwów. Czy to przez to, jak wiele czasu spędziła z innym wampirem? Jego zdolność samokontroli mogłaby być wręcz legendarna, biorąc pod uwagę, że zastał ją nawet zalaną własną krwią i w tych żelaznych nerwach zdołał się powstrzymać i na nią nie rzucić; a może to była kwestia więzi, jaka wtedy ich łączyła i górę brał jego strach o nią, bo wiedział, że jest w niebezpieczeństwie? Czy to może dlatego, że już dawno poukładała to sobie wszystko w głowie i obiecała sobie, że nie może się bać wampirów, bo w jakim świetle by to ją stawiało? A może dlatego, że dzieliła wspomnienia z wampirem, że jej życie najwyraźniej kręciło się wokół nich, że pamiętała doskonale, jakby to ona sama chciała się rzucić na swoją ofiarę – czuła te wszystkie emocje, jakie były z tym związane tak namacalnie… Ludzie boją się tylko tego, czego nie rozumieją, a to przecież rozumiała aż za dobrze. Nie bała się. Nie denerwowała. Chciała pomóc, skoro nikt inny nie chciał…

To ona, a nie skrzatka, otworzyła drzwi, kiedy już Astaroth w nie zapukał. Pewnie mógł kojarzyć Victorię z gazet, zwłaszcza z ostatniego czasu, o ile w ogóle je czytał, czego wcale nie była pewna, zwarzywszy na to, że miał inne zmartwienie na głowie, niż jakieś tam czary-mary związane z Beltane. Lestrange nie była zbyt wysoka, zwłaszcza musiała się wydawać malutka przy samym Yaxleyu; bardzo ciemne, prawie czarne włosy miękko opadały na jej ramiona i plecy, na czarną, dość elegancką, ale wcale nie oficjalną koszulę, wpuszczoną w równie czarne, materiałowe spodnie. Pomimo tego, że była niewysoka i szczupła, trudno byłoby ją nazwać wiotką, zdecydowanie miała czym oddychać, zaś koszula i spodnie nie były w stanie ukryć mocnego wcięcia w talii.

Victoria dość krótko zmierzyła Astarotha wzrokiem, nim wyciągnęła do niego dłoń na przywitanie. Zimną. Była równie trupio zimna jak i on.

– Dobry wieczór, Victoria Lestrange. Miło mi poznać – przedstawiła się krótko, by nie było żadnej wątpliwości. Rozpoznała go, bo znała się z Geraldine, a w pewnym sensie było widać jakieś podobieństwo… – Zapraszam – wpuściła go do ciemnego korytarza na krótką chwilę, bo za chwilę, miast prowadzić w głąb domu, po prostu otworzyła drzwi na lewo, by zaprosić go do mniejszego salonu, do którego prowadziło dwoje drzwi (te, którymi weszli, ale znajdowały się tam jeszcze jedne). W środku były regały zapełnione książkami, fotel i stolik obok niego przy jednej ze ścian, ale też większa kanapa i wygodne fotele przy niższym stoliku. Victoria wolała tutaj zapraszać swoich gości, bo można się było tutaj zamknąć i było dość kameralnie, a jakiś członek rodziny nie natykał się na te spotkania przypadkowo. To były zdecydowanie bardziej kontrolowane warunki, tym bardziej że chodziło o dyskrecję. – Proszę sobie usiąść – wskazała mu kanapę, a sama zajęła fotel i uśmiechnęła się lekko do Astarotha. W pokoju paliło się przytłumione światło, tak, że nie musieli siedzieć w ciemności, ale też nic nie raziło. – Coś do picia? Czy nie jest pan w stanie przełknąć? – i wbrew pozorom wcale nie pytała tego sarkastycznie. Jej wampir co prawda z piciem nie miał problemu, ale z jedzeniem normalnego jedzenia przeprosił się dopiero niedawno, bo wcześniej wymiotował – chociaż jak sam twierdził, był to efekt psychologiczny, a nie to, że nie mógł ich przyjmować.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#2
16.07.2024, 22:13  ✶  
Tak, kojarzyłem Victorię Lestrange. Nie spodziewałem się jednak, że któregoś razu, szczególnie o tak bezlitosnej porze jak na śmiertelnika, los przyśle mnie do niej w sprawach służbowych. Nawet się zastanawiałem, czy to wypada nawiedzać ją tak późno w jej domu rodzinnym i to o tej porze, ale nie mogłem sobie pozwolić na wybrzydzanie. Teraz albo wcale - decyzja musiała zostać podjęta szybki i sprawnie. I nawet nie obchodziło mnie, czy ostatecznie nie skończę może z jakimś rogami w zanadrzu albo ogonem... jako efektem ubocznym, a przynajmniej nie obchodziło mnie, póki nie stanąłem przed drzwiami posiadłości. Mały krok dla człowieka, ale ogromny dla wampira?
Drzwi się otworzyły, a w nich pojawiła się ciemnowłosa czarownica. Była niska, a przy moim standardzie to nawet bardzo niska. Wyobrażałem ją sobie zdecydowanie wyższą. Talia, szczególnie biust mnie nie zawiodły; podobne jak w moich wyobrażeniach... Cóż, ostatecznie miałem nadzieję, że miała naprawdę potężne pierdolnięcie, jeśli chodziło o zaklęcia defensywne, bo nie chciałem jej gryźć, nie chciałem przelewać siłą krwi, a przede wszystkim nie chciałem podpadać Lestrange’om. I jej narzeczonemu? Czy była zaręczona?
Uśmiechnąłem się delikatnie, grzecznie skinąłem głową.
- Dobry wieczór... Astaroth Yaxley - odparłem na powitanie i na chwilę się zawahałem, bo zaskoczyła mnie z tym, że zdecydowała się podać rękę wampirowi, poza tym wytrąciła mnie nieco temperatura jej ciała. Spodziewałem się poczuć hipnotyzujące ciepło, a tu... niewielka różnica, a właściwie jej brak. Mylnie się zamyśliłem, czy przypadkiem nie borykała się z tą samą przypadłością co ja, na chwilę oddając wszelkie plotki o Zimnych w zapomnienie. Szybko mi jednak wróciło olśnienie, więc nie powiedziałem niczego głupiego.
Zrobiłem krok, może półtorej, znajdując się w ciemnym korytarzu. Zestresowany. Byłem zestresowany. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Czy będzie chciała odciąć mi rękę, żeby sprawdzić, czy ta odrośnie???
- Nie-e... Dziękuję, obejdzie się - odpowiedziałem jej, za bardzo nie wiedząc, jak bardzo być wylewanym, jak żartobliwym. Raczej niecodziennie człowiek przychodził, brał udział... w czymś takim, będąc króliczkiem doświadczalnym. Właśnie, czy mogłem skończyć z białym futrem?! Tyle niewiadomych. Od czego w ogóle zacząć?!
Salon wydawał się być normalny. Za normalny. Usiadłem niepewnie na kanapie. Nieco sztywno. Przez myśl mi przyszło, czy się nie położyć... Czy może pierwsze spotkanie będzie czymś w stylu wywiadu z wampirem? Terapii polegającej na rozmowie? Jak u magidoktora duszy?
Ostatecznie jednak usiadłem. Tylko usiadłem. Poprawiłem nieco marynarkę, bo chciałem wyglądać profesjonalnie, ale też się nie wyróżniać, więc ubrałem się raczej ciemno. Na ciemnym nie było tak widać krwi, hehe. Dobre sobie.
- Rozumiem, że skrzatka jest w pogotowiu? - zapytałem... niepewnie, bo raczej to było oczywiste, ale bardziej chciałem tym pytaniem przerwać ciszę niż faktycznie pytać, czy Victoria nie jest w ciemię bita. - Jak wspominałem, nie ufam sobie... i lepiej mi nie ufać, pomimo mojej czarującej osobowości - dodałem, próbując zażartować. Zaraz miało się okazać, czy mam do czynienia z czarodziejem poważnym, czy może takim, co uchował w sobie poczucie humoru. Oby miała poczucie humoru - zacząłem się modlić do Bogini Matki.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#3
20.07.2024, 19:52  ✶  

Victoria siedziała w fotelu całkowicie rozluźniona, nie miała na żadnym palcu pierścionka ani zaręczynowego, ani jakiegokolwiek innego, nigdzie nie było też widać jej różdżki, ale raczej pewne, że trzymała ją gdzieś w pogotowiu – nie ruszała się bez niej, zaś materiałowe spodnie spokojnie mogły skrywać ją w kieszeni. Widziała za to, jak spięty był Astaroth – bał się jej? Tego co mogłaby mu zrobić? Czy tego, że rzuci się na nią? Sama nie wiedziała, czy jej krew jest ciepła, czy może raczej równie lodowato zimna co reszta ciała, a to chyba mało zachęcające dla wampira… tak czy siak, Victoria przyglądała się Astarothowi przez moment, dając mu czas, by oswoić się z tą dziwną dla niego sytuacją. A w końcu się odezwał, na co Victoria lekko uniosła kąciki ust w delikatniutkim uśmiechu.

O tak, miała poczucie humoru. Dość gówniane, bo często żartowała sobie z całkowicie kamienną twarzą, ale dało się z niej wyczytać, że nie jest wcale taką sztywniarą.

– Tak, oczywiście, panie... – Victoria zawiesiła się i zmarszczyła brwi na drobną chwilę, ale zaraz jej czoło się rozpogodziło. – Możemy przejść na ty? – tak im się będzie łatwiej rozmawiało… a przynajmniej tak sądziła. – W każdym razie tak, jest w pogotowiu… Strzałko! – rzuciła i zaraz z trzaskiem koło jej fotela pojawiła się skrzatka ubrana w schludny fartuszek. – Przyniesiesz mi filiżankę herbaty? – zwróciła się do niej i skrzatka zaraz kiwnęła głową i zniknęła z takim samym trzaskiem. – Zaraz się przekonamy jak bardzo czarującej – przymrużyła oczy w leciutkim uśmiechu i aż uniosła dłoń, by trochę mimowolnie przejechać w zamyśleniu palcem po brodzie.

– Godziną się nie przejmuj, jestem przyzwyczajona. Reszta tego domu zresztą też – piła tu do tego, co napisał jej w liście, kiedy wyrażał swoją nadzieję? Zaniepokojenie? Późną porą wizyty. Nie raczyła mu wtedy pisać, żeby nie zwracał na to uwagi, wolała to zostawić na rozmowę twarzą w twarz. – Nie jesteś pierwszym wampirem, z którym mam do czynienia – może to nie było jasne? Jej wydawało się, że jest, no chyba, że miał ją za jakąś wariatkę, która ot tak zapragnęła się zająć kwestią, której nikt nie ruszał. – Ale tamten jest trochę starszy. W sensie… hmm… Dłużej jest wampirem – bo czy starszy był od Astarotha tak poza tym? Może… trudno jej było powiedzieć, oboje wyglądali młodo – może nawet zostali przemienieni w podobnym wieku. – To będzie trochę niedyskretne pytanie, ale muszę to wiedzieć. Zostałeś przemieniony w wypadku zaklęcia, czy przez innego wampira? – chciała to wiedzieć, bo być może to wpływałoby jakoś na ich cechy? Na to, co się działo? Może powinna brać to pod uwagę… Wampiry potrafiły się między sobą tak bardzo różnić, ale pewne rzeczy miały całkowicie wspólne, dlatego chciała go wypytać jak najdokładniej, żeby móc przyjąć jakąś taktykę. No i… chciała go wypytać czy jeśli został przemieniony przez wampira, to czy miał z nim kontakt. Czy ktoś nad nim czuwał, czy może został pozostawiony samemu sobie? Może potrzebował jakichś wskazówek?

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#4
20.07.2024, 22:22  ✶  
Oglądałem sobie salon, za bardzo obawiając się tego spojrzenia Victorii. Wpatrywała się we mnie, obserwowała moje zachowanie, co jeszcze bardziej wprawiało mnie w dyskomfort. Oceniała? Czy tylko obserwowała...? Właściwie, to powinienem wyluzować, nie popadać w jakąś paranoję. Jakby nie patrzeć, od tego tu była, a ja po to tu się zjawiłem, żeby na mnie patrzeć, mnie tycać kijkiem i sprawdzać jak zareaguję, a potem... potem robić to coś mi, kto tam wiedział co dokładnie...
Wziąłem głęboki wdech i zadałem to pytanie, po którym zaczęła mówić. Zrobiło się mniej drętwo.
- Tak-tak. Możesz nawet skrócić do Asa albo Aska... Jak ci będzie wygodniej - zaproponowałem, bo też nie miałem jakiegoś typowego imienia. Rodzice dorwali je z głębin jakichś ksiąg po nie wiadomo czym. Czasami sprawiało ludziom trudność, ale głównie poza granicami kraju, ale tam to w sumie każdego imienia mogliby się przyczepić. Chociaż imię Victoria było chyba ponad tym, tak myślę.
Nie ukrywałem również, że ulżyło mi, kiedy skrzatka pojawiła się obok. Zauważalnie mi ulżyło i nawet pozwoliłem sobie na bardziej beztroski uśmiech, szczególnie że Victoria również potrafiła się uśmiechnąć i nie zbeształa mnie za uwagę o mojej czarującej osobie.
Fakt, mogłem się domyślić i pocieszyć faktem, że skoro obrała taką drogę, to nie była jej pierwsza taka znajomość. W sensie, że z wampirem.
Pokiwałem głową. Właściwie co chwila nią kiwałem, przyjmując kolejne informacje od niej. Potwierdzałem, że słucham...? Chyba tak.
- Myślę, że podczas naszych spotkań padnie o wiele więcej niedyskretnych pytań... Nie ma co się bawić w takt - zauważyłem z lekkim uśmiechem. Zabrzmiało to niczym stwierdzenie, ale bardziej pytałem może, bo jednak Victoria była ode mnie starsza, była kobietą i tu rządziła, byliśmy na jej terenie, więc raczej powinienem się dostosować. Cóż, mimo wszystko chciałem tej współpracy, bo nie podobała mi się moja nowa natura.
Stresowało mnie to, ale też nie chciałem się na domiar złego stresować faktem, że mogę walnąć jakieś faux pas. Powinienem się chyba... bardziej otworzyć przed Victorią, przede wszystkich nie stresować, najlepiej potraktować jako bliższą koleżankę, której mogę powiedzieć wszystko...? Spróbować chociaż. Kto by pomyślał, że Astaroth Yaxley będzie się obawiał rozmowy z kobietą, a jednak... Śmierć serio wywróciła wszystko do góry nogami. Może uda nam się to odwrócić...? To wszystko? A może nawet samą śmierć? Ciekawe, czy to byłoby możliwe, biorąc poprawkę na to, że jednak umarłem. Czy gdybyśmy to odwrócili, to byłbym martwy? Definitywnie?
- Zostałem przemieniony przez innego wampira... Ale nie mam z nim kontaktu, jeśli chciałabyś poznać podobieństwa między nami czy go tu ściągnąć. Uciekł... - podjąłem ponownie, chcąc odpowiedzieć na jej pytanie. Niechętnie o nim mówiłem, bo był obrazą mojej męskiej i łowieckiej dumy, ale też obawiałem się, że może po mnie wrócić i mnie w jakiś sposób wykorzystać. - I nawet jeśli by ponownie powrócił, to myślę, że nie zechciałby nam pomóc. Konflikt interesów... Możliwe, że zrobił to na złość naszej rodzinie, bo chcieliśmy go dorwać - dodałem, żeby nie miała wątpliwości. Wpatrywałem się w nią badawczo. Ciekawy byłem jak na to zareaguje.
- Ten drugi wampir też będzie brał udział w badaniach...? I od jak dawna jest wampirem? Panuje nad sobą? Od samego początku czy od jakiegoś czasu? - zapytałem ją, właściwie zalałem ją gradem pytań. Czytałem pełno ksiąg o wampirach, ale wszędzie było coś innego i nie poruszali ważnych dla mnie kwestii, tylko jakieś ogólnikowe informacje, że piły krew. Geniusze. A tu? Miałem dostęp do informacji niemalże z pierwszej ręki. Może nie będę sam? Jak obsypiemy się w futrze, to będzie nas dwóch?
- W jaki sposób widzisz... te spotkania? Przyznam szczerze, że nawet nie rozmyślałem o czymś podobnym, szczególnie o karierze badawczej i to natury istot magicznych, ale... Wow. Może babcia będzie dumna - zaśmiałem się, choć gdzieś z tyłu głowy miałem wciąż te obcinanie kończyn.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#5
22.07.2024, 20:06  ✶  

Kiwnęła głową, z pewną przyjemnością przyjmując, że mogą porzucić te wszystkie formalne zwroty, zupełnie tutaj teraz niepotrzebne. Tak na pewno łatwiej będzie prowadzić rozmowę, bez tego niepotrzebnego dystansu na zasadzie dwójki zupełnie obcych sobie ludzi. Chyba nie była od niego jakoś bardzo dużo starsza? Nawet jeśli jej zawód związany był ze sporą estymą, to nie byli tutaj teraz na spotkaniu na polu zawodowym, i nawet nie na biznesowym… A na pewno nie do końca.

– W porządku – dobrze, mogli więc odsunąć na bok takt i po prostu walić prosto z mostu, Victoria nie miała nic przeciwko. Mogło się to wydawać dziwne, jeśli patrzyło się na nią jak na damulkę z dobrego domu, grzeczną córeczkę mamusi i tatusia, bez zająknięcia wykonującą ich polecenia… ale tak było kiedyś. Zaś jej ciągły, nienasycony głód wiedzy i rozwiązywania różnych zagadnień, które przychodziły jej do głowy, ten analityczny umysł, będący w ciągłym biegu, wiecznie w ruchu, nie pozwalał na to, by bawić się w jakieś domysły i zawoalowane teksty niewinnej kobietki, którą przecież nie była.

– Przykro mi – powiedziała krótko, patrząc na Astarotha, gdy opowiadał tę niezbyt długa historię jego… narodzin. Powtórnych narodzin jako dziecię nocy. – Nie, nie chciałabym go tu ściągać. Po prostu zastanawiałam się, czy powinnam brać pod uwagę różną formę… hmm… przemiany w wampira. Czy to by na coś wpłynęło, na przykład na to, co na ciebie działa, a co nie i tak dalej – bo gdy dowiedziała się, że jej wtedy jeszcze przyszły narzeczony to wampir, to przeczytała sporo książek na ten temat… a potem weryfikowała to wszystko na w rzeczywistości, co Sauriel chyba całkiem lubił – te jej pytania i atencję. – No i zastanawiałam się, czy zostałeś pozostawiony samemu sobie, czy może ktoś cię uczy tego wszystkiego, wiesz. Ale widzę, że musisz wszystko odkrywać sam – co oczywiście nie było złe… Ale zostać zabitym, przemienionym i całkowicie opuszczonym w takiej sytuacji musiało być naprawdę okropne.

W tym momencie skrzatka znowu się pojawiła z trzaskiem, położyła na stoliku filiżankę z herbatą, o którą poprosiła Victoria, a potem ukłoniła jej się, zerknęła tymi swoimi wielkimi, zielonymi oczami na Astarotha i zaraz zniknęła, zostawiając ich znowu samych. Ciemnowłosa wychyliła się do stolika i złapała za uszko filiżanki, przysuwając ją do siebie, by zaraz wziąć malutki łyk.

– Na pewno nie chcesz? – zapytała raz jeszcze i lekko zmrużyła oczy w uśmiechu, a zaraz wygodnie oparła się o fotel, ponownie wpatrując się w Yaxleya. Biedny był – tak sobie pomyślała, gdy tak na niego patrzyła. Osamotniony, wylękniony, zwyczajnie było jej go szkoda.

– Hmmm… Nie wiem czy będzie, jeszcze z nim o tym nie rozmawiałam. To znaczy rozmawiałam dawno temu, że spróbuję coś zrobić, ale niedługo później wydarzyło się Beltane i ten cały cyrk, więc musiałam to odłożyć, a on pewnie zdążył o tym zapomnieć – bo trochę się pozmieniało po drodze, były rzeczy ważne i ważniejsze, czas też inaczej miała w pewnym momencie rozplanowany… Ale w końcu się za to zabrała na poważnie, a bodźcem do tego było… że ten drugi wampir chciał się zabić na słońcu. I w imię czego? A niedługo później zerwali zaręczyny i teraz było między nimi dziwnie, o. – Jest wampirem od… Trzech lat chyba. Teraz nad sobą panuje, jest prawdziwym mistrzem samokontroli, naprawdę – dał radę wytrzymać nawet, gdy czuł jej krew w powietrzu. Dużo, dużo krwi. Ale kiedyś…? – Z tego co opowiadał, to kiedyś tak nie było. Poodcinał się przez to od znajomych i tak dalej – ale był też przy nim jego wampirzy ojciec, którego również miała okazję poznać. Krótko bo krótko, ale poznała. Czegoś więc go pewnie nauczył, nawet jeśli Sauriel szczerze go nienawidził, a jej zabraniał się z nim kontaktować. – Ale na pewno go zapytam czy chce w tym brać udział. Tylko… dam mu jeszcze trochę czasu – bo Sauriel był humorzasty, czego Astaroth nie miał prawa wiedzieć, ale Tori uśmiechnęła się do niego miło.

– Aktualnie pracuję nad eliksirem pozwalającym wyjść na słońce. Co prawda możecie brać eliksir ochrony przed ogniem, na słońcu zaczynacie płonąć, na to nie ma rady, ale przynajmniej się nie spalacie, tylko, że to mało wyrafinowana metoda, nie wiem czy próbowałeś się z takim eliksirem – zaczęła i odłożyła na moment filiżankę na spodek. – Głównie będzie to wyglądać tak, że ja będę próbowała uwarzyć eliksir, mam kilka różnych pomysłów, ale wolałabym zająć się jednym na raz. W każdym razie po skończeniu go trzeba będzie go przetestować… No w tym wypadku wypić i wyleźć w dzień na słońce – skrzywiła się lekko. – W kontrolowanych warunkach i tak dalej, ale może się zdarzyć, że nie wyjdzie, wtedy będę myślała nad tym, jak ulepszyć formułę i trzeba będzie zacząć od początku. Wiem, że to wam najbardziej doskwiera… więc od tego chciałam zacząć – paplała i paplała, ale choć na co dzień Victoria zdawała się być stoickim milczkiem, to wcale nie było tak, że nie miała nic do powiedzenia. – Chciałabym ci zadać kilka pytań, żeby porównać to co wiem i ewentualnie spisać sobie różnice, żeby móc wyciągnąć dobre wnioski i ewentualnie coś ulepszyć. Albo no nie wiem, może jest coś, co doskwiera tobie, a o czym do tej pory nie miałam pojęcia.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#6
23.07.2024, 22:26  ✶  
Faktycznie, wszystko musiałem odkrywać sam. Co prawda, rodzina towarzyszyła mi, ale głównie w momentach pożywiania się, co z kolei nie było dla mnie komfortowe i przyjemne, nie traktowałem tego nawet jako wsparcie, więc cieszyłem się, że w pewnym momencie czuwanie nad własnym życiem i zdrowiem przejęła Kimi. Nie musiałem gryźć przypadkowych osób, a też nie przypatrywał się temu nikt z rodziny. A Kimi to była Kimi, swojska laska. I potrafiła przywalić, że mogłem niejednokrotnie się zdziwić.
Prowadziłem pamiętnik, ale nie byłem pewien, czy chciałem się z nim dzielić z Victorią. Tam było pełno osobistych wyznań, dużo emocji - niepewności, przerażenia, chaosu, bo pisywałem go w tych gorszych momentach, żeby potem do tego wracać, niczego nie zapomnieć w natłoku myśli.
- Może jednak... Jeśli nie sprawi to problemu - poprosiłem, jednak decydując się na filiżankę herbaty. Zwykle zajmowałem nią ręce, kiedy się stresowałem, a w tej chwili stresowałem się sporo. Nie potrafiłem się całkowicie wyzbyć tego uczucia, szczególnie że wracaliśmy również do początków mojego wampiryzmu. Nie chciałbym nikomu tak rozerwać szyi.
Oczywiście znowu pokiwałem głową. Ten drugi wampir niekoniecznie musiał brać udział w badaniach, ale to nic. Najważniejsze, żebyśmy osiągnęli chociaż drobne sukcesy. Małymi krokami... Metoda prób i błędów. Dam radę. Szczególnie że po trzech latach tamten wampir był mistrzem samokontroli. Może również się dotrę? Nauczę? Może pragnienie nie będzie mi wciąż doskwierać...? Albo nie z tą intensywnością. Byłoby super.
- Coś o tym wiem... - przyznałem na te słowa o odcinaniu się od znajomych, skreślanie przy tym wszelkich planów. Nastąpiła chwila zadumy, a zaraz ponownie kiwnąłem głową. Tak, niech porozmawia z nim w swoim czasie. Może będzie chciał, może nie. Jedno było pewne - ja zamierzałem wziąć w tym udział, chociaż nawet nie konsultowałem tego z nikim z rodziny. Zamierzałem spróbować. Zresztą, byłem już dorosły. I martwy. Nie musiałem się przed nikim tłumaczyć. I nawet jak byłem smarkaty i żywy, to też jakoś innymi się nie przejmowałem. Tata mnie tego nauczył...? Czy może bardziej mama?
Otworzyłem szeroko oczy. Koniec zadumy. Kompletnie nie spodziewałem się, że ktoś mógłby próbować tak ekstrawaganckich, ryzykownych rozwiązań. Próbowałem sobie siebie wyobrazić, że wychodzę na słońce po zażyciu eliksiru ochronnego przed ogniem... Czy płonięcie w takim przypadku bolało? Jakieś pieczenie? Świąd? Gorąco się robiło...?
- Przyznam szczerze, że odkąd obudziłem się... martwy, nie próbowałem wystawiać nawet dłoni na słońce, więc zażywanie eliksiru ochronnego przed ogniem nie przyszło mi do głowy. Czy to jest odwracalne...? To płonięcie? Ciało się regeneruje? Zakładałem, że to takie... ostateczne - przyznałem, wzruszając ramionami. W książkach pisali jedynie o płonięciu na słońcu. Bez szczegółów, których do dziś nie chciałem sprawdzać na własnej skórze, ale niebawem będę musiał. Może nawet przed testowaniem eliksirów by zweryfikować próbę? - Cóż, raz się żyje! Hah. - odparłem, starając się pocieszyć samego siebie. Głupi żart na rozładowanie napięcia w sercu. Będzie dobrze. Musiało być dobrze.
- Jestem do twojej dyspozycji, oczywiście. Pytaj, co tylko potrzebujesz - zacząłem i się zawahałem. Może to była bardziej oznaka mojej słabości, skoro się nie kontrolowałem, ale... może jednak można byłoby mnie jakoś w tym wesprzeć? - Myślałem trochę o tym, co chciałbym zmienić i... przede wszystkim doskwiera mi to nienasycenie, które prowadzi do braku kontroli. Miło by było, gdybym miał nad tym władzę, nad głodem, ale obawiam się, że to prędzej kwestia doświadczenia... Ale też się zastanawiałem nad substytutem krwi? Dla mnie to niewdzięczne kogoś gryźć, zadawać ból... dla krwi - wyznałem, drapiąc ramię i patrząc gdzieś w bok. Niełatwo było mówić o własnych słabościach, a jeszcze ciężej było się przyznawać głośno do wampiryzmu i problemów z tym związanych, szczególnie tych z pożywaniem się. W domu o tym nie rozmawialiśmy, był niejako tematem tabu, szczególnie podczas kolacji. Chociaż, tak z perspektywy czasu, szło mi coraz lepiej. Wcześniej nawet nie wypowiedziałbym głośno słowa krew.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#7
26.07.2024, 08:47  ✶  

Przyglądała mu się jeszcze przez chwilę, z tym swoim zagadkowym uśmiechem, aż w końcu raz jeszcze zawołała skrzatkę, prosząc ją tym razem o filiżankę herbaty dla Astarotha. Na swoją nie musiał długo czekać, bo chwilę później Strzałka kładła na stoliku przed nim porcelanowy talerzyk pasujący do filiżanki, wymalowany w zieleń i czerwień – liście i róże, i przysunęła też do niego cukiernicę, po czym ukłoniła się i zniknęła.

Victoria pomyślała sobie, że to chyba powinno uspokoić gościa – to, jak szybko skrzatka reagowała i pojawiała się wywołana. A skrzaty posiadały naprawdę sporą moc w tych swoich małych ciałkach – sama widziała na oczy, jak rozłożyła Brennę i Sauriela na łopatki.

Miała nadzieję, że Sauriel jednak dołączy do tego przedsięwzięcia, ale nie chciała się Astarothowi spowiadać z tej relacji. Że byli zaręczeni nie było tajemnicą, ale że zerwali zaręczyny… Victoria mało o tym mówiła, brak pierścionka był wskazówką, ale Samej nie wyglądał na kogoś, kto w ogóle interesował się tymi wszystkimi zawirowaniami kto z kim i dlaczego. No i raczej nie było żadną powszechną wiedzą, że syn Rookwoodów to wampir… i od tygodnia nie byli już zaręczeni i na relacja była… no była dziwna. Victoria nie wiedziała, jak na nią patrzeć i oczekiwać.

Patrzyła na niego z pewną dozą współczucia, bo potrafiła sobie wyobrazić, skąd to odcinanie się od znajomych. Strach przed spojrzeniem w oczy własnemu odbiciu w lustrze, nienawiść do samego siebie, bo żeby nadal żyć trzeba było krzywdzić innych, może obrzydzenie, że to musi być krew… i ten głód. Nienasycony niczym głód, którego młodziutki wampir nie potrafił kontrolować.

– Zażycie eliksiru ochrony przed ogniem wygląda tak, że po tym jak wyjdziesz na słońce, zaczynasz normalnie od niego płonąć. Po prostu ten ogień nic ci nie robi i dalej żyjesz – wyjaśniła mu krótko, najprościej jak potrafiła, by zrozumiał o czym tu rozmawiali. – To skuteczne, no ale upierdliwe jakby na to nie patrzeć, no i zwraca się na siebie niepotrzebną uwagę. Ale w krytycznych momentach może się przydać – dlatego… w sumie warto, żeby miał ze sobą chociaż jedną sztukę, tak na wszelki wypadek… zanotowała sobie, żeby później mu wysłać fiolkę. – A ja chcę stworzyć coś, dzięki czemu wyjście na słońce nie powodowałoby w ogóle tego płonięcia – żeby tak po prostu mogli wyjść w słoneczny dzień, bez konieczności skrywania się w cieniu. – Poza tym no… możesz się opatulić od stóp do głowy, tak żeby żaden kawałek ciała nie wystawał i też wyjść w dzień. Tylko też wyglądałby głupio – Sauriel tak się czasami oblekał; długie spodnie, koszule, rękawiczki, kapelusz i szalik na twarzy… ale w jakim momencie było to komfortowe? No żadnym.

– Obawiam się, że to faktycznie może być kwestia przyzwyczajenia i doświadczenia. Nienasycony głód jest chyba wpisany w waszą egzystencję – ona też go czuła w tym jednym wspomnieniu własnej babci. Czuła ten głód namacalnie, jakby towarzyszył jej zawsze i był czymś normalnym. Czuła też brak głodu… w jednym konkretnym przypadku, ale o tym z nikim nawet nie porozmawiała. – Ale zobaczę co da się zrobić. Może udałoby się go trochę zmniejszyć, żeby był łatwiejszy do kontrolowania na początku? – myślała o tym, ale do tej pory było to gdzieś na końcu jej listy. Ale może właśnie powinna to przesunąć na początek… żeby Astaroth nie był taki groźny i tak się nie bał, że zrobi komuś krzywdę. – O substytucie krwi też myślałam… tylko nie wiem, czy to by pozwoliło na całkowite jej wyeliminowanie – obawiała się że nie…. To ją też zastanowiło – czy Astaroth w ogóle wiedział, jak wielką krew miała tutaj moc. – Wiesz dlaczego wampiry piją krew? Czy ta koncepcja jest ci nie do końca jasna? – zapytała, gotowa wyjaśnić mu, dlaczego uważała, że to nie może zostać całkowicie wyeliminowane.

– Powiedz mi… czy próbowałeś jeść nazwijmy to normalne jedzenie? – można było zauważyć, że Victoria bardzo uważała, by nie nazwać niczego związanego z wampiryzmem jakąś abominacją, odstępstwem, innością, nienormalnością i tak dalej – głównie dlatego, że sama to zaakceptowała i nie uważała za nic złego, ani jako powód do dyskryminacji. Czasami jednak nie była pewna jak nazwać pewne rzeczy, by było to mocno zaakcentowane.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#8
27.07.2024, 23:16  ✶  
- Dziękuję - odparłem na uraczenie herbatą. Na razie ani drgnąłem, chociaż najchętniej to dorwałbym się nawet do wrzątku, byleby zająć czymś ręce. Zamiast tego obejmowałem własne ramiona. Mimo wszystko dodawało mi to odrobiny otuchy i powstrzymywało przed nadmierną gestykulacją.
Z pewną wdzięcznością słuchałem tych porad odnośnie wampirzego bycia. Victoria musiała dobrze znać tamtego drugiego wampira, a może robiła z nim wywiad naukowy... tym samym tez go dobrze poznając. Cóż, niezależnie od ich relacji, w którą nie zamierzałem wnikać, przynajmniej nie w tej chwili, nie na tym etapie, dobrze było posłuchać doświadczeń innego wampira. Tak sobie pomyślałem, że mógłbym na wszelki wypadek mieć przy sobie taki eliksir, choć nie byłem pewien, czy świadomie wyszedłbym na słońce żeby to przetestować na własnej skórze. Co będzie, jeśli jednak ja zareaguję inaczej? Huh. Nie chciałem nawet o tym myśleć.
A z tym odzieniem to również nie był zły pomysł, ale bardziej na jesienno-zimowe klimaty by również nie zwracać nadmiernej uwagi gapiów.
- Byłoby świetnie, gdybym mógł normalnie funkcjonować za dnia - przyznałem głośno i tym samym zapaliła się we mnie nadzieja, że może któregoś dnia wrócę do normalności. Nie będę się bał słońca, nie będzie dokuczał mi głód. Będę tylko zimny i martwy, ale nie zmienię się w kupkę popiołu. - I z tym głodem... Tworzyłaś już wcześniej jakieś eliksiry? Bo to brzmi obiecująco, tylko pytanie, jakie są na to szanse? Jakie są rokowania...? Ja... nie będę ukrywał, że się na tym nie znam. Nawet nie przyszło mi do głowy, że coś takiego można by stworzyć - kontynuowałem, chcąc być z nią w pełni szczerą. Skoro mieliśmy razem współpracować, to powinna wiedzieć, co potrafiłem, a czego nie. Również chciałem wiedzieć na jak niepewny grunt się właśnie pakowałem. Oby było jak najstabilniej, ale... Mimo wszystko... Dam radę. Będzie dobrze.
- Tak, mogę normalnie jeść, ale wszystko jest dla mnie bez smaku... I alkohol na mnie nie działa. Jedynym wyjątkiem jest krew... Ona z kolei działa na mnie aż za mocno, dlatego mnie tak ciągnie wciąż, do tego uczucia... Ale jedzenie mogę jeść, tylko nic nie wnosi istotnego, poza wyglądaniem normalnie podczas rodzinnych obiadów - odpowiedziałem, w końcu pękając i sięgając po tę filiżankę. Zapewne właśnie miałem zdradzić swój własny trick. Tak, czułem si bardziej normalny, kiedy piłem herbatę. Co z tego, że z reguły miałem gdzieś herbatki, kiedy byłem przerośniętym smarkiem? Upiłem łyk i odstawiłem filiżankę na stolik.
- I dlaczego wampiry piją krew? Przeczytałem na ten temat tyle książek, że mam papkę z mózgu. Każdy pisze coś innego, a też nie będę ukrywał, że molem książkowym to nie jestem i było to dla mnie szczególnie bolesne. Z reguły są legendy o tym, że ktoś przelał czyjąś krew i dlatego został obciążony klątwą krwi, ale nie wiem, ile w tym prawdy... I to raczej nie ma naukowego podłoża - wyrzuciłem z siebie. Tak bardzo czułem się samotny z tym wszystkim, pozbawionym wiedzy, że się katowałem nad księgami, z których nie dostawałem żadnych konkretów, tylko zlepek ogólnikowych informacji albo ballady. - Czy tu chodzi o to, że daje życie ludziom, to, że płynie sobie wesoło przez całe ciało? - zapytałem po chwili niepewnie, jak gdybym był przed psorką na zajęciach w Hogwarcie. Widziałem skutki, jakie przynosiło moje spijanie. Oni wszyscy słabli. Może była esencją życia?
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#9
13.08.2024, 12:28  ✶  

Nietrudno było zauważyć, że Astaroth się denerwował, jedyne co to Victoria nie była do końca pewna źródła tego zdenerwowania. Czy to dlatego, że rozmawiał z obcą sobie osobą o swojej przypadłości? Dlatego, że był w obcym miejscu? Czy może denerwował się, że nagle straci nad sobą kontrolę i nie wytrzyma napięcia? Victoria miała wrażenie, że przez to, jaka zimna była, jakim lodem wokół siebie wręcz ziała (nie bez przyczyny nazwano ich w końcu Zimnymi), to była przez to mniej apetyczna dla wampirów, skoro nie mogli poczuć tego charakterystycznego ludzkiego ciepła…

– Zrobię co się da – to nie była obietnica, ale jednak naprawdę miała na myśli to, że chociaż spróbuje. Wiedziała, że to właśnie brak możliwości wyjścia na słońce, oglądania go bez strachu, najbardziej wampirom doskwierał. Ta tęsknota za jego ciepłem… Zmuszenie do życia w ciągłym mroku nie mogło być proste. – Pytasz czy kiedykolwiek tworzyłam jakieś eliksiry? – uśmiechnęła się do niego uprzejmie. – Lestrange to rodzina alchemików, tym właśnie zajmuje się większa część rodziny: warzeniem eliksirów. A inna część jest lekarzami, albo robi jedno i drugie – co prawda zdarzały się wyjątki, jak choćby popularne bliźnięta Loretta i Louvain, którzy w ogóle nie tykali eliksirów, ale tym właśnie byli Lestrange, mistrzami eliksirów. – I oczywiście, że warzyłam eliksiry, nie porywałabym się na coś, czego nie znam i nie lubię. Ale tworzenie nowych, tak zupełnie od zera, bez wskazówek i przepisu to inna sprawa. Nie będę cię tym zanudzać, ale wiem co robię. Rokowania są takie, że albo na coś wpadnę i się uda, albo nie. Ale eliksiry pozwalają zakrzywiać znane nam prawa natury, więc dlaczego nie miałyby podziałać również na was? – mogły przyspieszać gojenie ran, potrafiły zrastać kości, ba, dało się w ten sposób je nawet odtworzyć od zera, więc dlaczego miałyby nie pozwolić wampirowi wyjść na słońce? Ogień zabijał też ludzi nie dotkniętych wampiryzmem, a jednak istniał eliksir ochrony przed ogniem… – Największą wprawę mam w eliksirach nasennych, jeśli pytasz o moje doświadczenie. Ale gdyby nie to, że pracuję w Ministerstwie, to mogłabym się spokojnie utrzymać z eliksirów. Robię je na zamówienie dla znajomych, albo z polecenia. Geraldine to jakaś twoja kuzynka? Ją możesz zapytać, regularnie ją zaopatruję – Victoria nie połapała się, że Astaroth i Geraldine to rodzeństwo głównie ze względu na kolor ich włosów, no i rzadko kiedy wdawała się w jakieś prywatne rozmówki z Gerry – to była relacja czysto biznesowa. Ona załatwiała jej składniki, ona robiła dla niej eliksiry, prosty układ.

– Okej… Niesamowite, jak wampiry potrafią się różnić między sobą. Magia jest niesamowita – odparła, patrząc na Astarotha, bo oto znalazła pierwszą różnicę między nim, a Saurielem, na którego alkohol zdecydowanie normalnie działał. I który normalnie czuł smak jedzenia, chociaż oczywiście również nie miało to dla niego żadnej wartości poza nie wyglądaniem jak kretyn przy stole z rodziną podczas obiadu, albo po prostu smakowaniem czegoś dobrego. – Pytałam, bo chciałam się upewnić, że jak ci podam eliksir, to go nie zwymiotujesz – to byłby spory problem, nad którym musieliby na początku popracować… Ale skoro mógł normalnie pić czy jeść, to w porządku.

– Wampiryzm to nie jest żadna klątwa, z którą można pójść do klątwołamacza i wrócić do punktu wyjścia. To w ogóle nie jest klątwa w rozumieniu dosłownym, chociaż możesz oczywiście tak myśleć metaforycznie. To… nieudane zaklęcie nekromancji mające wskrzesić człowieka, tak powstają wampiry. Albo może właśnie udane, skoro udało się sprawić, że martwy człowiek może znowu chodzić i mówić, myśleć i czuć – może właśnie udane, ale niepełnie, niedopracowane, bo to nie była taka prosta sprawa… wskrzesić człowieka. Zabawa z życiem i śmiercią… tak właśnie powstał pierwszy wampir i wiele kolejnych. – Oczywiście wampir nie musi rzucać zaklęć nekromancji żeby stworzyć nowego wampira, ale to już wiesz. A czemu pijecie krew? Właściwie to zgadłeś. Człowiek żyje, bo posiada w sobie energię, która znika z ciała przy śmierci. Ty więc tej energii nie posiadasz i pijesz krew, która jest jej nośnikiem, żeby… no cóż, żyć – nie wiedziała, jak to łatwiej wyjaśnić, więc miała wielką nadzieję, że Astaroth zrozumiał ten krótki wykład. – Musisz ją pić, bo inaczej umrzesz drugi raz. Dlatego obawiam się, że nawet jeśli jakimś cudem uda mi się stworzyć zamiennik krwi, to on może nie być wystarczający. Nie na dłuższą metę. Bo obawiam się, że bez wchodzenia w nekromancję, napełnienie go energią może być zwyczajnie niemożliwe, a nekromancja, jak wiesz, jest zabroniona – i sama na tym cierpiała, potrzebowała jej, żeby żyć, odwrócić stan zimna, w którym się znalazła… Coś tam o nekromancji wiedziała, poza teorią o wampiryzmie, to zajmowała się zawodowo łapaniem czarnoksiężników, którzy jednak się nekromancją często parali. Ale sama nie miała wielkiego doświadczenia praktycznego – co nie znaczyło, że nie miała go wcale.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#10
15.08.2024, 16:47  ✶  
Huh. Właśnie o to mi chodziło, o tworzenie nowych eliksirów. Warzyć praktycznie każdy warzył, a przynajmniej musiał ogarnąć podstawy podstaw w Hogwarcie... Potem ta wiedza, co prawda, mogła gdzieś zaniknąć, jeśli ktoś tym się na co dzień nie zajmował - patrz: ja. Ale Lestrange faktycznie miewali na tym punkcie fioła, słychać było w głosie Victorii, że ona też znała sztukę warzenia i tworzenia nowych eliksirów od podszewki, więc... byłem w dobrych rękach? Szczególnie że Geraldine się u niej zaopatrywała. Raczej siostra nie była z tych, którzy korzystaliby z półśrodków, ryzykując niepowodzeniem przy spożywaniu eliksirów.
Odstawiłem filiżankę, kiwając głową, choć to nie do końca tak... Geraldine była ze mną spokrewniona, ale nie była moją kuzynką. Zamierzałem wyprowadzić Victorię z domysłów.
- Geraldine to moja siostra... Nie ma potrzeby pytać. Wierzę ci. Słyszę, że świetnie się na tym znasz... i to lubisz. To dobrze. Jestem zdecydowany, żeby wziąć udział w tym badaniu, ale wolałbym również, żeby... te eksperymenty zostały między nami - przyznałem i zaraz poprosiłem. Nie chciałem mieszać w to siostry. Nie byłem pewien, czy by mnie od tego odwodziła, czy też zachęcała do wejścia na tę niepewną ścieżkę, ale nie chciałem tego sprawdzać, poza tym Ger miała własne sprawy, własne problemy. Wolałem, żeby zaprzątała sobie głowę sobą, a nie mną. I tak dodawałem jej wiele trosk. Nie chciałem dorzucać do tego ognia kolejnych drew. Za bardzo jej krwi napsułem. Chociażby często wyobrażałem sobie, co musiała czuć, kiedy znalazła mnie martwego... I kiedy się obudziłem już taki martwy, ale żywy. Z pewnością wciąż na okrągło to przeżywała.
- Czyli jednak potrafię czytać - zaśmiałem się z samego siebie dla rozładowania własnego spięcia. Podrapałem się po ramieniu i spojrzałem na Victorię. Przyszło mi coś do głowy... - Nie chcę zanadto zwracać uwagi, a często... potrzebuję eliksiru wiggenowego i uzupełniającego krew. Z reguły przyjaciółka kupuje je u różnych losowych sprzedawców. Czy nie byłoby problemem, gdybym mógł się zaopatrywać u ciebie? - zapytałem Victorii. Nie byłem pewien, jak będzie u niej z czasem, skoro pracowała w Ministerstwie, miała swoich stałych klientów na eliksiry, a jeszcze rozpoczynała projekt z eliksirami dla wampirów, ale wiedziała o mnie i o mojej przypadłości. To mogło być pomocne. Warto było zapytać, więc zapytałem.
- Chciałabyś już dziś rozpocząć jakieś próby czy na razie pozostajemy przy wywiadzie...? - dopytałem ją, zastanawiając się czy też właśnie obawiając tych testów, ale dzięki temu mogłem poznać więcej swoich mocnych stron jako wampira, a także tych słabszych. Jednocześnie się tego obawiałem, ale również napełniało mnie to ciekawością, niemałym podnieceniem. Szczególnie że Victoria znała już naturę wampirów. Z pewnością miała mieć wszystko pod kontrolą. Ona i ta skrzatka, za którą się rozejrzałem, ale jej nie było. Z pewnością była w pogotowiu.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (4574), Astaroth Yaxley (3336)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa