Spotkanie miało miejsce już w toku parady, na chwilę przed wybuchem zamieszek. Marko wyciągnął z kieszeni paczkę fajek i poczęstował jedną Theona. — Na odstresowanie — spróbował ocenić, czy chłopak wydawał się spięty tym, co miało nadejść. Zdecydował, że nie powie mu, w jak brutalne gówno zamierza go wplątać, póki chłopak nie pobrudzi sobie rąk. Tak było bezpieczniej dla Marko. — Chłopaki wmieszali się w tłum i czekają na sygnał — pociągnął z peta, by nabrać nikotyny do płuc. — Masz, załóż to — przedmiot, który mu przekazał, przypominał nieco połączenie mugolskiej kominiarki i maski w kształcie czaszki, ewidentnie zakupiony w jednym z tych magicznych sklepów z zabawkami. — Jak narobią trochę dymu na miejscu, dając nam przestrzeń do działania, naszym zadaniem będzie dyskretnie zawinąć z tłumu jednego z tych klaunów w paradzie — Marko spojrzał mu w oczy, jego ton nie znał sprzeciwu. — Nie trzęś się tak. Nikomu nic złego się nie stanie — powiedział z przekonaniem w głosie, bo czymże było symboliczne morderstwo na 'nikim' dla faceta, w którego domu z sufitów zwisają zasuszone ludzkie głowy?
Z pozycji, którą udało im się zająć, mieli dość dobrą widoczność na przechadzający się główną ulicą tłum. Od kilku minut zdarzało się co jakiś czas słyszeć jakieś obelgi, które przedzierały się przez postulaty marszujących. Sytuacja nabrała interesującego rozwoju, gdy okazało się, że w tłumie nastąpiło poruszenie. — Patrz, zaczęli robić na ulicach syf i ludzie się wkurwili — podjął Marko, kończąc dopałkę i przydeptując ją butem. Założył wtedy swoją maskę, lecz nim zdążył rzucić jakiekolwiek zaklęcie, ktoś ubiegł go w inicjatywie — sytuacja w przemarszu się zintensyfikowała. W zasadzie na ich korzyść. — Periculum — wypuścił z różdżki flarę sygnalizacyjną, której rezultat nadszedł w mgnienie oka. Jeśli tłum był wcześniej podburzony, to teraz miało dojść do prawdziwego przewrotu. — Czekamy chwilę i wkraczamy do akcji. Opłaciłem właściciela pobliskiej restauracji, żeby przymknął oko, gdy wciągniemy jednego przez lokal na tyły, stamtąd dalej Cię pokieruję. Tylko go przypadkiem nie zabij. Wiesz, co robić, gdy wyjdziemy zza winkla — najważniejsze było wykorzystanie powstałego chaosu, by nie dać się zauważyć. — No, jazda. Będę Cię osłaniać — zapewnił Marko, ustępując chłopakowi pierwszeństwa.