• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[07.08.1972] - Warownia Longbottomów | Cedric & Dora

[07.08.1972] - Warownia Longbottomów | Cedric & Dora
The Healing Light
some superheroes
wear a white coat
Przystojny, wysoki (180 centymetrów wzrostu), trochę wychudzony uzdrowiciel o łagodnym usposobieniu. Nieśmiały, trochę za cichy, ale bardzo sympatyczny. Widać po nim od razu, że zdecydowanie za dużo czasu spędza w zaciszu swojej pracowni alchemicznej, ale pomimo kilku dziwactw wplecionych tu i ówdzie, wzbudza sympatię i szacunek. W pracy nosi szpitalny fartuch. Poza pracą również ubiera się w jasne kolory.

Cedric Lupin
#1
22.07.2024, 23:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.09.2024, 15:15 przez Cedric Lupin.)  
Pierwszy dzień po powrocie spędził bez ruchu w łóżku, ciągle odtwarzając ich rozmowę. Starał się wynaleźć jakiekolwiek błędy, ale pomimo usilnych starań nie widział niczego. Było dobrze, naprawdę dobrze. Relacje z innymi ludźmi nigdy nie były jego mocną stroną, ale z nią było inaczej. Nie czuł się niezręcznie, nagle wszystko było łatwe. Jasne, wychodzenie na miasto wciąż było wyzwaniem, ale jednak próbował. Vior potrafiła wyciągnąć go z tej nory, zdawała się nawet lubić spędzany wspólnie czas. Dlaczego więc w Windermere nagle uciekła? Pierwszy raz od kilku miesięcy otworzył się na nową relację. Tylko po to, żeby się na tym przejechać, niezwykle boleśnie.
Zdawało mu się, że pójście do pracy będzie dobrym rozwiązaniem jego problemów. Skupienie się na pacjentach i ich dolegliwościach miało pomóc oderwać się od dręczących go myśli. Jakkolwiek mocno by się nie starał, ciągle wracał do tego cholernego wyjazdu nad jezioro. Badając kaszlące staruszki wciąż miał przed oczyma ten cholerny domek. W przerwach pomiędzy pacjentami raz za razem powtarzał w głowie jej słowa. Nie pomógł również obiad, w trakcie którego spotkał się z bratem. Oczywiście nie chodziło o sam ten fakt, bo relacje mieli dobre. W dodatku wieści, które otrzymał, były wręcz fantastyczne. Zaręczyny były może nieco nagłe, ale cieszył się szczęściem Camerona. Niestety ich rozmowy mimowolnie zeszły na temat Vior. Był to już ostatni gwóźdź do trumny, który robił go do reszty. Ostatkiem sił dotrzymał do końca zmiany, ale potem zawinął się z Munga. Chyba pierwszy raz wyszedł stamtąd idealnie punktualnie. Nawet się z nikim nie pożegnał. Po prostu wybiegł, nie wiedząc nawet, gdzie zmierza.
Pałętał się po ulicach Londynu przez kilka godzin, próbując się uspokoić. Szło mu dość średnio, o czym mógł świadczyć fakt, że kilka razy się rozkleił. Zapewne przyciągał tym do siebie uwagę, ale nawet na to nie patrzył. W jego głowie istniał w tej chwili tylko ten felerny wyjazd. Powtórzył ich rozmowę tysiące razy, ale wciąż nic to nie dawało. Potrzebował z kimś porozmawiać. Nigdy nie lubił się żalić i był ostatnią osobą, która prosiła kogoś o pomoc, ale czuł, że tym razem po prostu nie da rady. Jego myśli niemal od razu pokierowały się w stronę Dory, najbliższej przyjaciółki. Zawsze była w stanie poprawić mu humor, a poza tym była naprawdę mądra. Szczerze wierzył w to, że pomoże mu znaleźć w tym wszystkim jakiś sens. Problem był jednak taki, że się nie zapowiedział. Nie wiedział nawet, czy jest w domu, czyli w Warowni. Postanowił jednak spróbować. Dotarcie do Doliny Godryka nie zajęło mu zbyt wiele czasu, chwała niech będzie teleportacji. Co prawda pierwsze podejście skończyło się klapą, bo po prostu nie ruszył się z miejsca, ale kolejna zaprowadziła go prosto pod bramy domostwa Longbottomów. Zadzwonił dzwonkiem, a gdy go wpuszczono, przywitał się ze skrzatką, po czym ruszył w stronę ogrodu, gdzie Dora często przebywała. Gdy już tam dotarł, rozejrzał się lekko, szukając jej wzrokiem.
— Doooora? Wiem, że się nie zapowiedziałem, ale może masz chwilę? O ile tu jesteś — zawołał nieco niepewnie, mając nadzieję, że dziewczyna go usłyszy.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#2
28.08.2024, 21:05  ✶  
- Tutaj jestem!
Dora wychyliła się zza rabatki, prawie się na tej trawie kładąc plecami, bo do tej pory siedziała sobie ze skrzyżowanymi nogami na ziemi i spryskiwała roślinę eliksirem na ślimaki i inne drobne stworzenia, które tylko czekały żeby zjeść wszystko, co sobie zasadziła tego lata.

Może i nie spodziewała się zobaczyć dzisiejszego dnia Cedrica, ale jego niezapowiedziana wizyta absolutnie jej nie przeszkadzała. Crawley chętnie spotykała się z ludźmi, tym bardziej że większość czasu i tak spędzała w Warowni i nigdzie się nie wybierała. Zaraz też z tej ziemi się poderwała, naprędce otrzepując spódnicę z resztek trawy, kiedy podskoczyła do Lupina i na powitanie wpadła na niego, zamykając w uścisku. Kiedy go jednak puściła, zaraz przyjrzała mu się z pełną uwagą, obdarzając go też jasnym, ciepłym uśmiechem. Po chwili trochę zelżał, a w spojrzenie wkradła się pewna podejrzliwość.
- Strasznie marnie wyglądasz - zawyrokowała po chwili zastanowienia. - Coś się stało? Źle się czujesz? - niby była ku temu możliwość, ale chyba gdyby się źle czuł to mama albo tata zaraz by mu coś podali z apteki, albo chociaż Cameron by mu coś powiedział, skoro obydwoje pracowali w szpitalu. Albo już nawet sam by pewnie coś wziął. Po chwili zastanawiania się nad wszystkimi możliwościami związanymi ze złym samopoczuciem wynikającym z problemów zdrowotnych, Dora odrzuciła tę opcję, koncentrując się się bardziej na problemach duszy. - Kiepski dzień? - zapytała wreszcie zmartwiona.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
The Healing Light
some superheroes
wear a white coat
Przystojny, wysoki (180 centymetrów wzrostu), trochę wychudzony uzdrowiciel o łagodnym usposobieniu. Nieśmiały, trochę za cichy, ale bardzo sympatyczny. Widać po nim od razu, że zdecydowanie za dużo czasu spędza w zaciszu swojej pracowni alchemicznej, ale pomimo kilku dziwactw wplecionych tu i ówdzie, wzbudza sympatię i szacunek. W pracy nosi szpitalny fartuch. Poza pracą również ubiera się w jasne kolory.

Cedric Lupin
#3
09.09.2024, 15:50  ✶  
Warownia po części była dla niego niejako drugim domem, w którym spędzał sporą część każdych wakacji, gdy jeszcze uczęszczał do Hogwartu. Żył w dość dobrych relacjach z Longbottomami, ale także ich lokatorami. Grono zaiste liczne, a przy tym zacne, ale można śmiało stwierdzić, że Cedric najbliżej był zawsze z Dorą. Za dziecka godzinami przesiadywali na świeżym powietrzu, obserwując i dokumentując znajdowane rośliny, rozmawiając przy tym o wszystkim, co tylko wpadło im do głowy. Wraz z biegiem czasu zaczęły się pojawiać obowiązki, które takie wyjazdy i spotkania, ale kontakt i tak zachowali. Nie zawsze był on często, ale nie zmieniło to ich relacji, przynajmniej w jego oczach. Dora wciąż była jedną z bliższych, jeśli nie najbliższą przyjaciółką, której ufał prawie bezgranicznie.  Był w stanie powierzyć jej swoje największe sekrety, chociaż tych akurat nie było zbyt wiele. Pomagała mu również w ciężkich chwilach, jak chociażby wtedy, gdy rozstał się z Dandelion. Nie było to dla niego łatwe wydarzenie, ale Crawford pomogło mu się jakoś pozbierać i powoli przejść do porządku dziennego. Wszystko było w miarę w porządku, aż do momentu, gdy poznał Vior. Z początku raczej o tym nie rozpowiadał, ale gdy spotykali się coraz częściej, Dora była pierwszą, która się o tym dowiedziała. Tak samo o wyjeździe do Windermere. Tak właściwie to tylko jej powiedział, że taka sytuacja będzie miała miejsce. Tylko jej ufał na tyle mocno, żeby podzielić się tak delikatnymi tematami. Bo chociaż starał się temu zaprzeczać, to zdecydowanie zaczął czuć w stronę Vior coś więcej. Dora z pewnością to widziała.
Teraz czuł się jak skończony pajac i oferma. Nie czuł się dobrze z myślą, że znowu będzie zrzucał na nią swoje problemy, ale z drugiej strony naprawdę tego potrzebował. Była jedyną osobą, której był w stanie o tym wszystkim opowiedzieć, przynajmniej w tej chwili.
W pierwszej chwili obawiał się, że będzie musiał jej szukać po Warowni, ale przyjście do ogrodu okazało się strzałem w dziesiątkę. Na szczęście.
— Dora, miło cię widzieć — rzucił ciepło, chociaż głos lekko mu się łamał. Niby chciał o tym wszystkim opowiadać, ale nie wiedział, czy ma na to siły. W ciszy przytulił przyjaciółkę, ciesząc się, że nie jest w tym wszystkim chociaż sam.
Nie zdziwiło go, że od razu dostrzegła, że coś jest nie tak. W końcu znali się naprawdę dobrze, a tak poza tym to był tragiczny, jeśli chodziło o ukrywanie emocji. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, nerwowo zaciskając dłonie w pięści. Teraz nieco żałował, że nie ogarnął się jakoś bardziej przed przyjściem. Wtedy był za bardzo pochłonięty przeżywaniem złamanego serca, ale teraz było mu po ludzku głupio, że przyszedł tutaj ubrany niczym bezdomny.
— Kiepski dzień. W sumie to kilka ostatnich dni — zaczął w końcu, powoli formułując kolejne słowa. — Pamiętasz o tym, jak ci mówiłem, że planuję zrobić krótki urlop? Ten nad jezioro? Ten, co miałem pojechać z Vior — po tonie głosu dało się wyczuć, że jest na granicy tego, żeby się rozkleić. — No to pojechaliśmy i... chyba coś źle zrobiłem. Przyjechaliśmy na miejsce, pogadaliśmy chwile, ale potem... Vior uciekła? Wieczorem wróciła do domu — na koniec spojrzenie wbijał we własny buty, nie mając odwagi spojrzeć Dorze w twarz. Nerwowo bawił się przy tym dłońmi, dzięki czemu rozmówczyni mogła zauważyć, że te są obdarte i nie do końca dobrze opatrzone.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#4
01.10.2024, 07:49  ✶  
Żałowała, kiedy Cedricowi połamało się serce po rozstaniu z Dandelion i cieszyła się niezmiernie, widząc go zadowolonego z życia, kiedy był z Vior. Obserwowanie zachodzącej w niej zmiany było niezwykle ciekawe i fascynujące, tym bardziej że Dora od zawsze zdawała się nie pojmować konceptu romantycznej miłości i trochę podchodziła do tego w naukowy sposób, ale absolutnie się do tego nikomu nie przyznawała bo nie chciała, żeby komuś było przez to przykro. Szczególnie Cedricowi.

Ale nie potrzebowała przeżyć na własnej skórze tego rodzaju zadurzenia i związku, żeby widzieć kolejne jego znaki. Wcześniej ponury Lupin wyraźnie się zmieniał, na nowo prezentując te same zachowania kiedy był zakochany w Dandelion. Ale miłość miała to do siebie, że podążała utartymi schematami i nie było to przecież nic złego - dlatego że te znajome zakamarki dawały świadectwo tego, jak wspaniałym można było być pod jej wpływem człowiekiem.

Jasne, miłość mogła wypaczać, ale Dora nigdy nie doszła do tego typu wniosków. We wspaniały sposób kochali ją rodzice. Tak samo rodzeństwo, to z krwi i kości, ale też to przybrane - bo przecież w ten sposób traktowała Longbottomów, z którymi zżyła się od dziecka. I nigdy, przenigdy nie przeszło jej przez głowę, że to co mogło zabić jej matkę to też było miłość. Ale jej o wiele bardziej wypaczona i zepsuta wersja. Taka, co pożera w całości i nie zostawia nic za sobą.

- Ojej - westchnęła, skubiąc w zatroskaniu paznokcie. - Tak, pamiętam - powiedziała łagodnie, widząc jak Cedric coraz bardziej skręca się w sobie. Usiadła więc, bo miała wrażenie że nawet jeśli ta rozmowa nie będzie długa, to przynajmniej będzie dla niego trudna. Poklepała ogrodową ławeczkę, żeby zrobił to samo. - Uciekła? - powtórzyła, ściągając brwi we współczującym wyrazie. Ale troszkę tez konsternacji no bo... ale jak to uciekła? - Może... opowiedz co się wydarzyło po kolei? Może stało się coś na co wcześniej nie zwróciłeś uwagi?


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cedric Lupin (1042), Dora Crawford (543)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa