• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[Północ, z 11.08 na 12.08] Historia lubi się powtarzać

[Północ, z 11.08 na 12.08] Historia lubi się powtarzać
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
29.07.2024, 10:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:55 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Pokłosie fabuł czarnoksiężnika z Mokradeł oraz dwóch dni nad jeziorem Windermere
Procedurę mieli już opanowaną, ale przeszłe doświadczenia wcale nie sprawiały, że Brenna martwiła się mniej. Była wciąż trochę zła na siebie, nie tylko za wszystkie błędy popełnione w Windermere, ale też dlatego, że czarnoksiężnika nie wzięli żywcem – i pomyśleć, że jego śmierć wtedy ją wręcz cieszyła – a jej głowę wypełniała wizja dziesiątek czaszek, rozsianych jak Anglia długa i szeroka. Zabijających ludzi swoją mroczną aurą, chwytających dusze, niszczących okolicę.
W tej chwili jednak z tym nie mogła niczego zrobić, skupiła się więc na załatwieniu dla Sebastiana wywoływacza duchów (tym razem nie udało się z Trelawneyem, bo Jamil Anwar przepadł gdzieś w Walii albo coś zżarło go na Nokturnie, a Brenna nie chciała ryzykować z kimś, kto byłby spoza Ministerstwie, a miałby jakieś mocne powiązana na angielskim gruncie), załatwieniu potrzebnych zgód, zabezpieczeniu z jednym z ministerialnych specjalistów od pieczęci pomieszczenia – tego samego, w którym pracowali ostatnio. Wejście w tryb zadaniowy, zwłaszcza że zadań było więcej niż tylko te dotyczące czaszki, pomagało nie myśleć o tym, co zrobiło się źle i co jeszcze powinno się hipotetycznie zrobić, aby historia nie powtórzyła się po raz trzeci.
Znowu mieli pracować nocą. Po pierwsze, nawet jeśli wyciekło o sprawie i tak o wiele więcej szczegółów niż powinno, to lepiej było nie dodawać do tej historii kolejnych. Po drugie, Brenna miała takie dziwne wrażenie, że otwieranie drogi do Limbo to skomplikowania procedura i lepiej, żeby nikt nie rozpraszał Macmillana. Po trzecie wreszcie – o tej porze w Ministerstwie były głównie dyżury Departamentu Przestrzegania Prawa i ci co bardziej szaleni pracownicy Departamentu Tajemnic. Mniej osób, które ewentualnie coś mogłoby opętać albo zabić, gdyby schrzanili sprawę.
Czekała w pobliżu wyznaczonej sali, położonej na jednym z dolnych poziomów Ministerstwa – na Macmillana i na aurorów z czaszką. Wywoływacz duchów już stał w pobliżu, wyraźnie trochę zdenerwowany.
– Cześć – rzuciła, mierząc Sebastiana spojrzeniem, kiedy się pojawił. – W środku są pieczęcie, kilka dodatkowych, względem ostatniego razu – powiedziała, wskazując na drzwi kciukiem. – Podobno żaden duch się nie przeciśnie, mam nadzieję, że to prawda. Świece, kadzidła, ziółka, tutaj pełna lista zasobów i zabezpieczeń, mniej więcej to samo, co ostatnio, plus kilka rzeczy dodatkowych, jeśli coś się nie zgadza to… dobra, mam nadzieję, że wszystko się zgadza, bo jak trzeba będzie to załatwię i inne, ale o północy w środku tygodnia to wolałabym nie wyciągać nikogo z łóżka… a tutaj formularz do podpisu – oświadczyła, wręczając Macmillanowi najpierw jedną kartkę, z wypisanymi środkami zabezpieczającymi, świecami, jakie zostały zamówione i kadzidłami, które miały ułatwić rytuał. I potem drugą – z taką samą umową, jaką ostatnio dostał Jamil, włącznie z klauzulą poufności, bo tym razem nie zamierzała zdawać się na to, że ministerialna umowa ogólna wystarczy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#2
31.07.2024, 23:12  ✶  
Poprzednie dzień upłynął Sebastianowi przede wszystkim na modlitwie i dochodzeniu do siebie po wydarzeniach z Windermere. Spodziewał się ponownego wezwania do Ministerstwa Magii w każdej chwili: lepiej było zająć się sprawą drugiej kryształowej czaszki, jak najszybciej. Przecież nie będziemy czekać do Samhain, powtarzał sobie bezgłośnie, aż nazbyt dobrze świadom tego, że akurat w okresie jesiennym Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów będzie zmagał się ze zgoła innym problemem niż transport udręczonych dusz do magicznych zaświatów. Bądź co bądź, czas płynął nieubłaganie. Zwłaszcza dla Zimnych.

A już przede wszystkim dla Patricka. Macmillan dalej czuł nieprzyjemne skurcze w żołądku, ilekroć przypominał sobie ich niezbyt przyjemną wymianę zdań w ruinach kościołach w lesie nieopodal ośrodka turystycznego. Kto przesadził? Auror? Egzorcysta? Może w końcu osiągnęli tej poziom, gdzie mieli dość przytyków na temat tego, że non stop pakowali się w niebezpieczne sytuacje bez większego przygotowania? Nie żeby nie było w tym prawdy, skomentował w myślach, maszerując przez podziemne korytarze Ministerstwa Magii, zmierzając ku dosyć dobrze znanej mu już sali.

— Dobry wieczór? Dobrej... nocy? — odpowiedział niepewnie na pytanie Brenny, lustrując wzrokiem towarzyszącego jej przywoływacza. — Tobie też oczywiście.

Ech, że też Jamil musiał zapaść się jak kamień w wodzie i zniknąć z powierzchni ziemi. Zdecydowanie wolałby pracować z kimś, kogo już znał, a przede wszystkim z krewnym. Chociaż z drugiej strony... Chłopak w Beltane padł ofiarą ducha i musiał przetrwać egzorcyzmy. To mogło zostawić na nim jakieś piętno. Może dlatego wycofał się z dotychczasowych prac? Sebastian pokiwał powoli głową, odbierając od brygadzistki zbiór papierzysk.

— Wydali ci może jeszcze przy okazji skład świeczek? — spytał niemrawo, przesuwając palcem po kolejnych pozycjach na liście.

Mimowolnie oczekiwał, że znajdzie tam coś, co nie będzie pasowało do jego wizji czy preferencji w związku z tego typu rytuałami. Wolał też nie babrać się z produktami niskiej jakości, które mogły po prostu nie wytrzymać presji ze strony zaklęć i czarów, jakie będzie musiał ze sobą spleść w celu uchylenia przejścia do zaświatów. Z drugiej strony, akurat z tym mógł zaufać pannie Longbottom. W pracy akurat była całkiem dokładna. Może nawet do przesady.

— Albo wiesz, co? Nieważne. — Westchnął przeciągle, składając dokument na pół, a potem raz jeszcze go zaginając, aby na koniec wepchnąć go do kieszeni. Skrzywił się ostentacyjnie na widok klauzuli poufności, jednak podpisał ją zawiłą parafką. Niech ma, skoro tak jej na tym zależy. — Na rynku rzadko kiedy występują świece z serdecznikiem... Raczej dodają go do medykamentów na zaburzenia trawienia. Z duchami ma raczej niewiele wspólnego. — Uniósł wzrok na Brennę. — Jestem uczulony.

Zerknął w stronę drzwi do sali, w której obecnie przetrzymywano kryształowej czaszki. Czy standardowe protokoły, jakie wykorzystali podczas ostatniego rytuału, wystarczą? Jak dotąd nie znaleziono śladów potwierdzających jego podejrzenia, że ten artefakt mógł być inny od poprzedniego. Może więc ten jeden raz trafi im się łut szczęścia i wszystko pójdzie jak z płatka.

— Na kogo jeszcze czekamy?
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#3
01.08.2024, 00:08  ✶  
Pewnie brzmiało to trochę buńczucznie, ale Patrick nie martwił się aż tak, jak powinien, kiedy kierował się w stronę podziemi Ministerstwa Magii, by po raz kolejny wziąć udział w rytuale wypuszczenia tkwiących w kryształowej czaszce duchów w zaświaty. Tak, pewnie pojawienie się kolejnej kryształowej czaszki, już po śmierci czarnoksiężnika, który ją stworzył, powinno go zaalarmować, ale… ale jakaś część jego umysłu zakładała, że tych czaszek od zawsze mogło być więcej. Skoro szaleniec raz zdecydował się na to, żeby taką stworzyć, to dlaczego nie miałby spróbować ponownie? No i na pewno, stworzenie jej musiał okupić serią prób i błędów. Brzmiało to wszystko bardzo makabrycznie, ale gdy Steward o tym myślał, wydawało mu się raczej naturalną konsekwencją raz powziętych postanowień, niż czymś nierealnym.
No i jak bardzo nie byłby poirytowany na Seabstiana, nadal uważał go za najlepszego specjalistę w dziedzinie kontaktów z Limbo, jaki tylko istniał. Jeśli ktoś miał sobie poradzić z uwięzionymi w czaszce duchami to z pewnością on. Ten drugi specjalista, ten którego miała załatwić Brenna, wydawał się Patrickowi niemal nieistotny.
Swoją drogą: Brenna Longbottom była niezmordowana. Po grzebaniu się w ruinach kościoła w Windermere, on potrzebował długiego, gorącego prysznica, świeżych ubrań i kilku godzin snu, żeby dojść do siebie. A ona? Czy ona w ogóle spała? Czy też zadowoliła się prysznicem i kubkiem czarnej herbaty?
Na widok dwóch z trzech sylwetek czekających na wejście do pomieszczenia, w którym mieli odprawić rytuał, Patrick poczuł ukłucie wyrzutów sumienia. W przypadku brygadzistki wiązał się on z faktem, że po raz kolejny pozostawił wszystko na jej głowie, zamiast ściągnąć z jej ramion przynajmniej część organizacyjnego ciężaru. Co do Sebastiana… to nie tak, że auror uważał, by przesadził w ruinach, ale teraz – czysty i wyspany – był w stanie bardziej usprawiedliwić przyjaciela i stanąć po jego stronie. Łatwiej mu też było przyjąć, że irytacja, strach i zmęczenie mocno nadszarpnęły nerwy egzorcysty. No i… no i zwyczajnie go lubił. A sympatia, w przypadku Patricka była niezwykle potężną bronią.
Uśmiechnął się z zakłopotaniem podchodząc do nich jeszcze bliżej.
- Na mnie – odpowiedział Sebastianowi, bo tak naprawdę do jego uszu doleciał jedynie koniec ich wymiany zdań. – I na Atreusa. Zakładam, że będzie tu lada chwila. Jakieś przemyślenia? Rady? – zapytał, spoglądając na całą trójkę. – Udało wam się choć trochę odpocząć? – Tu pytanie zadał już bezpośrednio do Brenny i Sebastiana. Głos miał spokojny, przyjazny. Bez śladów irytacji, strachu lub zmęczenia. Tak, zdawał sobie sprawę, że powinien porozmawiać z obydwojgiem na zupełnie inne tematy, ale… ale to raczej nie był na to ani odpowiedni czas, ani miejsce.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
01.08.2024, 03:56  ✶  
Nie musieli długo na niego czekać, bo Atreus pojawił się zaraz w ślad za Patrickiem, wyłaniając zza najbliższego zakrętu i po raz ostatni zaciągając się trzymanym w dłoni papierosem. Dogasił go, wyrzucił i zatrzymał się przy reszcie, spojrzeniem przebiegając po ich twarzach, w końcu też uśmiechając lekko, w ten nieco znużony sposób.
- No, to jesteśmy chyba w komplecie, prawda? - bo o ile zrozumiał, to właśnie tak się miał prezentować ich skład na dzisiaj; on, Brenna, Patrick i Macmillan. A no i jeszcze wywoływacz. Wydawało mu się, że pięć osób to już nieco tłok, ale nie zamierzał im się ze swoimi przemyśleniami jakoś wciskać w to równanie. No i czemu akurat wywoływacz - nie byli tutaj po to, żeby tego wszystkiego się pozbyć?

Sam Bulstrode wyglądał na nieco zmęczonego życiem i jak na komendę, w pewnym momencie przetarł dłonią twarz. Windermere, a dokładniej to parogodzinne przegrzebywanie kupy piachu w poszukiwaniu czaszki, okropnie go wymęczyło. Nawet prysznic i parę porządnych godzin snu niewiele w tym temacie było w stanie zmienić, ale przynajmniej odrobinę poprawiły jego samopoczucie.
- Hmm, skoro już podobno mieliście do czynienia z podobnym przypadkiem, to czego możemy się spodziewać? - zapytał, bo w przeciwieństwie do nich, z poprzednią sprawą miał wspólnego tyle co nic. O mokradłach słyszał, ale nigdy na nie nie trafił, a przez to ich temat zwyczajnie zignorował, pomijając może pobieżne przejrzenie czegoś w archiwum po tym, jak Florence mu o nich wspomniała. Po prawdzie też, Atreus chyba nigdy nie był obecny przy jakichkolwiek egzorcyzmach czy wywoływaniu duchów, które dla niego powinny zostać dokładnie tam gdzie powinny, czyli w zaświatach, a jeśli trafił na jakiegoś to nie interesował się nim póki mu nie przeszkadzał. W końcu czemu by miał? Już w Hogwarcie młodzi czarodzieje przyzwyczajali się do bytności tych istot i tego, że nie każdego ducha należy z miejsca eksterminować.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
01.08.2024, 08:05  ✶  
Niby też powinna się spodziewać: w pracowni czarnoksiężnika było przecież więcej materiałów, takich jak ten, którego użyto do stworzenia czaszki. Przeczesywali Little Hangleton i jego okolice w poszukiwaniu podobnych anomalii, zakładając, że ktoś tak szalony i bezlitosny, mógł namieszać bardziej niż na mokradłach. Ale mimo całego czarnowidzenia, o które lubił oskarżać ją Erik, nie oczekiwała chyba, że czaszka spoczywała gdzieś jeszcze od paru lat, pod ich nosami. Posadziła wczoraj dwóch biednych, bumowych stażystów w archiwach, domagając się, by przeszukiwali zgłoszenia zaginięć z ostatniego roku, i szukali wzorców związanych z miejscem czy czasem. Mrówcza, nudna robota w czasach gdy intensywnie działał Voldemort, a w Kniei roiło się od widm, ale teraz nie chciała już zdawać się na Departament Tajemnic, który położył łapę na pracowni, sama zaś nie miała czasu ma takie grzebanie, bo musiała ponadrabiać sprawy, zanim wyjadą do Afryki z Viką.
Cóż, nikt im nie obiecywał, że praca w bumie będzie ekscytujaca. Często oznaczała właśnie mozolne grzebanie w dokumentach albo godziny obserwacji.
- Mam, tutaj - odparła, wyciągając z teczki kolejną kartkę. Wypisane na niej zioła Brennie niewiele mówiły, bo z zielarstwa nigdy nie była asem i zatrzymała się na etapie przeciętnego absolwenta Hogwartu, który owszem, egzaminy zdał, ale teraz rozpoznawał jadowite tentakule głównie z wdzięczności, że jedna pogryzła przy niej Borgina. Przesunęła wzrokiem po liście, szukając serdecznika. - Nie, ani śladu serdecznika. Chyba że to jedna z tych roślin, które mają dziesięć nazw, a ja nie wiem, że to jedno i to samo - powiedziała, przyjmując papiery z powrotem od Macmillana i wsuwając je do teczki.
Też wolałaby mieć tutaj Anwara, głównie dlatego, że dobrze poradził sobie ostatnio, ale nie mogła za uszy wyciągnąć go z wykopalisk w Walii. Ma pewno nie w tak krótkim czasie. Musieli więc pracować na tym, co ostatecznie mieli.
- Cześć - przywitała się z aurorami, unosząc na nich spojrzenie znad dokumentów. Nie była zła, że ona ogarniała te przygotowania: nie spędziła kilku godzin w ruinach, które wysysały energię i mąciły w głowach, nie potrzebowała więc odpoczynku tak, jak oni. Teraz też zmierzyła obu uważnym spojrzeniem, jakby chcąc ocenić, czy wyglądają lepiej niż w Windermere. Nie była nawet już zła na Patricka, że poszedł do tego lasu bez niej, chociaż się jej to straszliwie nie podobało. Ale akurat jemu nie planowała za to zmywać głowy. Nawet irytacja na Sebastiana zdążyła przygasnąć i zmienić się jedynie w konkluzję, by tam, gdzie trzeba trzymać gębę na kłódkę, poszukać do współpracy kogoś innego. - Jasne, wszystkie w porządku - zapewniła.
Rad nie miała - tych raczej udzielać mogli specjaliści o duchów i rytuałów niż ona. Jeśli chodziło o to, czego się spodziewać... to tu już mogła co nieco powiedzieć.
- Em... myślę, że szczegóły to najlepiej wyjaśni Sebastian, ale tak w skrócie to... pan Digby i Sebastian muszą osłabić granicę między światami, pan Digby wyciągnąć z czaszki dusze, a Sebastian odesłać je na drugą stronę. A że otwieranie drogi do Limbo to nie taki spacerek, to mamy ich zabezpieczać, żeby nic nie wybuchło, nikogo nie opętało, a jakby poszło bardzo źle, bardzo szybko zablokować drzwi. Ostatnio tarcze z zaklęć i pieczęcie wystarczyły.
Nie chciała siać niepotrzebnego niepokoju, więc już o tym, że tym razem może nie być tak kolorowo, i że kto wie, czy w czaszcze nie tkwi więcej dusz, albo jej złowieszcza magia nie jest silniejsza, skoro pewnie leżała w tej ziemi dłużej, nie wspominała. O tym chyba akurat wszyscy wiedzieli i po to te środki ostrożności, aby wyszli stąd żywi, nieopętani i żaden duch nie spierdolił im do któregoś Departamentu. Stanleya już nie było, to i nie kusiło jej, żeby takiego zostawić mu w szufladzie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#6
02.08.2024, 20:50  ✶  
Niechęć związana z działalność Departamentu Tajemnic była jedną z tych rzeczy, które łączyły Brennę i Sebastiana. Chociaż Longbottom mogła być sfrustrowana tym, że zręcznie wyrywają jej dostęp do źródła potencjalnie ważnych informacji, tak egzorcyście narazili się przede wszystkim... Brakiem współpracy z innymi wydziałami. Dalej czuł niesmak w ustach na wspomnienie małej utarczki z nimi w Kniei Godryka, kiedy to razem z ekipą Laurenta Prewetta szukali jakichś śladów po Widmach.

W pierwszej chwili wyprostował się naturalnie, gdy Patrick zjawił się tuż obok, jednak widok jego rozchmurzonej miny pozwolił mu się nieco zrelaksować. Cóż, akurat tej dwójki się tu spodziewał, chociaż zakładał, że Longbottom będzie chciała przyciągnąć tu też parę innych osób związanych z incydentem w Windermere.

— Dużo się modliłem w wolnym czasie. Mam też parę przemyśleń, ale raczej nie zdadzą się nam one teraz na zbyt wiele — przyznał, zerkając kątem oka w stronę drzwi. Po jego głowie krążyło parę koncepcji związanych z tym, co dokładnie powinien zrobić z czaszką, jednak niektóre z nich niezbyt przypadały mu do gustu. Zwłaszcza że podejrzewał, z jaką reakcją spotkałoby się to ze strony Brenny i Patricka. Cóż, po prostu będzie musiał wykazać się większą kreatywnością w nadchodzących dniach. — A co do rad... Miejcie oczy dookoła głowy i skupcie się na tym, co robicie najle… na chronieniu moich tyłów.

W przypadku pracowników Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów lepiej było mówić konkretnie. Gdyby faktycznie kazał im robić, to co wychodziło im w tej robocie najlepiej, to pewnie zobaczyłby, jak cała trójka próbuje wejść do Limbo za duszami z kryształowej czaszki. A może nawet wcześniej. Mały diabełek w głowie Sebastiana zarechotał wrednie na tę myśl, jednak twarz Sebastiana dalej przedstawiała typowe dla niego znudzenie przyprószone co najwyżej odrobiną zaniepokojenia.

Skinął Atreusowi głową, gdy ten zdecydował się do nich dołączyć. Wyglądało na to, że zebrała się tutaj cała śmietanka towarzyska Brygady Uderzeniowej i Biura Aurorów. Nie umknęło także jego uwadze to, że miał u swego boku aż dwójkę Zimnych, którzy mieli zaraz znaleźć się bezpośrednio przy oknie prowadzącym do Limbo. Z jednej strony obawiał się, jak stan dwóch mężczyzn może wpłynąć na przebieg rytuału, a z drugiej... Podsycało to tylko jego akademicką ciekawość.

— Przy poprzedniej czaszce mieliśmy sporo szczęścia — wytłumaczył, gdy Atreus zaczął wypytywać o szczegóły operacji. — To, co tutaj robimy, to niekoniecznie czysty egzorcyzm. Przejście do Limbo otwiera się naturalnie tylko dwa razy do roku, a więc podczas Beltane i Samhain. Przy pomocy znaków runicznych, eliksirów, całej reszty wyposażenia i mojej ekspertyzie spróbujemy zasymulować obrządek uchylający drzwi do zaświatów. Nie jest to standardowa usługa mojego biura, ale dużego wyboru nie mamy. Dusze zamknięte w naczynią cierpią, a trzymanie artefaktu na półce w magazynie do października wcale tego bólu nie uśmierzy. — Westchnął cicho, poprawiając zapięcia torby przewieszonej przez ramię. — Wy jesteście jednym z moich zabezpieczeń. Na wypadek, gdyby któraś dusza wymknęła się spod kontroli. Możecie się modlić, możecie zachować ciszę... Chociaż osobiście uważam, że w waszym wypadku parę pieśni pochwalnych ku czci Matki nie zaszkodzi, a wręcz może bardzo pomóc.

Nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił na to uwagi. Zerknął pytająco w stronę przywoływacza przyprowadzonego tu przez Brennę. Spodziewał się, że i on miał jakieś wymagania czy też zalecenia dotyczące swojej pracy i tego, czego oczekiwał po swoich współpracownikach w ramach tego małego zlecenia.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#7
15.08.2024, 22:34  ✶  
Patrick wsunął ręce do kieszeni spodni. Przysłuchiwał się słowom Brenny i Sebastiana, myślami błądząc wokół wydarzeń w Windermere. Wiedział, nie – źle to brzmiało – czuł, że powinien wyjaśnić brygadzistce swoje dziwne zachowanie tam. Ani to było do niego podobne, by uciekał od pracy, ani by potem bez słowa wyjaśnienia szedł z Atreusem w las na poszukiwania źródła czerni. Na dobrą sprawę, gdyby spotkał samego siebie i nie wiedział co powodowało zachowaniem, byłby na siebie potężnie poirytowany. Brenna zasługiwała na wyjaśnienia. Tylko może jeszcze nie teraz, gdy w żyłach niemal wszystkich zebranych tutaj buzowały ledwie minione wydarzenia. Za parę dni. Przysiądzie się do niej na stołówce albo zgarnie ją na patrol i tam wyjaśni jej powody swojego zachowania.
Podobnie zrobi z Sebastianem. Wpadnie do jego kanciapy z kubkiem gorącej czekolady i wyjaśni, że tamtego dnia miał naprawdę ciężki dzień i trochę puściły mu nerwy. W obliczu potencjalnego końca lepiej nie chować niepotrzebnej urazy.
Ale jeszcze teraz. Teraz powinni zająć się czaszką.
- Przemyśleń dotyczących czaszki i tego jak czarnoksiężnik umieścił w niej kilka dusz czy… - zaczął pytającym tonem i urwał, zdając sobie sprawę, że najpewniej to tym tropem lub w jego okolicach krążyły myśli Macmillana. Nie musiał ciągle zastanawiać się nad tym, czy za kilka miesięcy Zimni naprawdę staną się zimni.
Na widok nadchodzącego Atreusa kiwnął mu głową na przywitanie. I znowu, gdy Brenna i Sebastian wyjaśniali Bulstrode’owi czego mógł się spodziewać, zamilkł, tym razem kierując wzrok na pana Digby’ego. O ile dobrze kojarzył ten czarodziej niezwykle mało mówił. Ale teraz Steward zastanawiał się jak często ten człowiek brał udział w takich wydarzeniach. Jeśli nie aż tak często, może słowa tamtej dwójki miały i jemu dodać trochę otuchy?
Jak dla Patricka poprzednim razem było raczej nudno. I patrząc z boku, być może nudno i bezpiecznie, nie brzmiało szczególnie pasjonująco, ale dobrze oddawało profesjonalizm Sebastiana. Żadnych fruwających i próbujących kogoś opętać duchów. Tylko skupienie, modlitwa, rytuał i spokój.
Swoją drogą była w tym pewna ironia, z której całkiem dobrze zdawał sobie sprawę, że oto kolejny raz miał brać udział w rytuale, który otwierał przejście do Limbo. Pozostawało mu mieć nadzieję, że w jego przypadku powiedzenie „do trzech razy sztuka” nie będzie wiążące.
- Chyba nie ma sensu przedłużać – odezwał się zaraz po tym, jak Sebastian przestał mówić. – Wchodzimy do środka? Im szybciej to zaczniemy, tym szybciej skończymy.
Albo tym szybciej dopadną nas jakieś mniejsze lub większe kłopoty – ale tego już nie powiedział na głos.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
22.08.2024, 20:46  ✶  
Bulstrode przerzucił spojrzenie na Brennę, kiedy ta pierwsza pokwapiła się, by nieco wyłożyć mu z czym właściwie mieli się tutaj teraz zmagać. - Brzmi prosto, jak spacer o poranku po fajki - mruknął, bo taki pobieżny opis tego co mieli dzisiaj w planach, nadawał całej sprawie dziwacznej wręcz banalności. Ale Atreus nie miał złudzeń co do tego, że jeśli coś miało dzisiaj jebnąć, to na bank to zrobi i z sielankowego osłabiania granicy między światami cała sytuacja zrobi się o wiele bardziej skomplikowana.

Nie zamierzał jednak wycofywać się ze swojego zblazowanego komentarza, kiedy to Macmillan zabrał głos. Osobiście, nie miał nic przeciwko temu żeby czaszka poczekała do Samhain - skoro nikt nie miał zamiaru pozwolić mu rozbić jej młotkiem, to równie dobrze mogła siedzieć w zabezpieczonej sali, o ile tak zadecydowałby ktoś na górze. Bo jakkolwiek dużo strachu i cierpienia nie kryły w sobie zamknięte wewnątrz dusze, przykrywała to wszystko ciemna, gęsta masa czarnej magii, zamykająca wszystko szczelnie.
- Mam nadzieję, że takie przyśpiewki nie wytrącą cię z rytmu. Głupio by było, gdyby Matka pozwoliła kogoś opętać za fałszowanie, bo nigdy nie byłem specjalnie dobry w pieśniach religijnych - rzucił tylko w odpowiedzi, niby trochę sobie żartując, ale kiedy matka za dzieciaka postanowiła go trochę obyć z religijnością, spał w najlepsze w kowenowej ławeczce już sekundę po tym kiedy chórek zaczynał śpiewać.

Wysłuchał jeszcze, co miał do powiedzenia Digby, o ile w ogóle wywoływacz zamierzał coś od siebie dorzucać, a następnie odwrócił się od towarzyszy i pchnął drzwi do sali, gdzie mieli przeprowadzać tę całą zabawę. Patrick miał rację, nie było sensu tego przedłużać.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
22.08.2024, 21:49  ✶  
No doprawdy, wredne oszczerstwa – Brenna przecież nigdy, ani razu, nie wbiegła do Limbo, wbiegać nie próbowała i wcale nie miała ochoty się tam wybierać ani w ogóle mieć z nim cokolwiek wspólnego. Jasne, jakby ktoś jej powiedział, że ej, tu masz wyrwę prowadzącą do Limbo, jak w nią wejdziesz, może umrzesz, a może znajdziesz ostateczny sposób na zniszczenie Voldemorta, to by tam weszła bez namysłu. Ale jednak taki scenariusz był bardzo mało prawdopodobny.
– Jasne. Tyłów i przodów, was obu. Trzymamy się w pobliżu drzwi, by jakby co szybko je otwierać i jeszcze szybciej zamykać – zgodziła się. – A pieśni pochwalne to jednak dziś daruję, jeszcze Matka się zdenerwuje i walnie mnie jakiś piorun albo co.
Zwróciła pytające spojrzenie na wywoływacza, gdy Sebastian na niego zerknął. Mężczyzna nieco nerwowym gestem potarł dłonie.
– Wolałbym, abyście nie śpiewali[/b] – powiedział suchym tonem, spoglądając nie na nich, a na czaszkę. [i] – Brak gwałtownych ruchów, nie gadać zbyt głośno, żeby mnie nie rozproszyć. Docenię tarczę, na wszelki wypadek. Jeśli krzyknę, by uciekać… uciekamy. Czaszka zostaje w kręgu pieczęci, powinien wystarczyć. Mam nadzieję.
– Ostatnio wszystko przebiegło pomyślnie, panie Digby.
– A tym razem może być różnie – stwierdził pan Digby, nie zmieniając tonu ani o jotę, a potem też skierował się do pomieszczenia.
Wyglądało dokładnie tak, jak ostatnio. Puste, jeśli nie liczyć naszykowanych pudełek ze świecami i komponentami oraz run i pieczęci, wymalowanych w trzech kręgach na podłodze, ale pokrywających także tu i ówdzie ściany oraz przede wszystkim drzwi i próg. Brenna ustawiła się po jednej stronie wejścia i wyciągnęła różdżkę, przyglądając się jak Digby zaczyna wyciągać świece (każdą z nich oglądał uważnie, jakby chciał się upewnić, że nie ma tu jakiegoś defektu), a następnie zabrał się za ustawianie ich w idealny krąg: tak jak pieczęcie miały chronić, tak ten ze świec umożliwić wywoływaczowi i egzorcyście skupienie mocy i ukształtowanie je w ten… nieco nietypowy sposób. Czaszka miała trafić w sam środek tego układu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#10
22.08.2024, 22:46  ✶  
— Jak bardzo by mnie to nie bolało, tak Pani Księżyca dała wam wolną wolę, żebyście mogli z niej korzystać. Nawet jeśli przez to jawnie odmawiacie chwalenie jej imienia i darów, jakie regularnie zsyła na ten świat — odparł takim tonem, jakby był o krok od zapędzenia ich do salki katechetycznej i wygłoszeniem przydługiego wykładu na temat tego, które z nich najbardziej potrzebuje bóstwa w swoim sercu. — Niech nas bogowie mają w opiece w tych mrocznych czasach.

Skinął głową na uwagę Patricka.

— Bardziej gotowy już nie będę — stwierdził, zerkając z niezadowoleniem na ministerialnego przywoływacza. Jak to tak rezygnować z pieśni ku czci Matki? Ktoś tu ewidentnie zbyt rzadko uczestniczył w obrzędach religijnych kowenu, skoro nie rozumiał, jak pozytywny wpływ może wywrzeć wpływ bogini na miejsce odprawiania egzorcyzmów. — Chyba że pan ma coś przeciwko temu, panie Digby.

Zerknął pustym wzrokiem na mężczyznę, a kiedy wszyscy byli już gotowi do przejścia do głównej sali, pchnął drzwi i wszedł do środka. Skrzywił się lekko na zaduch panujący w pomieszczeniu, jednak darował sobie wszelkie komentarze na temat wywietrzenia sali przed przeprowadzeniem rytuału. Przeciągi bywały problematyczne podczas rytuałów. Co bardziej przesądne kapłanki kowenu wierzyły, że powietrze z zewnątrz niosło ze sobą energię, która mogła zanegować tę, która już znajdowała się w danym miejscu. Zdecydowanie nie potrzebowali teraz czegoś takiego.

Podobnie jak podczas swojej ostatniej wizyty, Sebastian zaczął kreślić na podłodze różdżką uproszczony schemat run, który prowadził od środka sali ku jednej z bocznych ścian. Każdy ze znaków jarzył się srebrzystym światłem, jednak było one przytłumione. Ostatni, a zarazem największy znak znalazł się na ścianie. Jeśli ktoś z zebranych zdecydował się podejść bliżej, mógł usłyszeć ciche, ledwo możliwe do wychwycenia buczenie, sugerujące silne naładowania energią magiczną.

— Cóż, to chyba możemy zaczynać — oznajmił, zatrzymując się przy umiejscowionej w centrum pomieszczenia czaszce. Nawet ''uwięziona'' w Ministerstwie Magii wydawała mu się równie przerażająca, jak w lesie wokół mugolskiego ośrodka wypoczynkowego. — Panie Digby, ufam, że będzie pan w stanie utrzymać pierwsze dusze w ryzach.

Po tych słowach Macmillan opadł powoli na kolana i zaczął odprawiać modły w języku łacińskim. Brenna i Patrick mogli kojarzyć niektóre frazy z ich poprzedniej operacji, jednak tym razem mężczyzna modlił się bardziej personalnie, prosząc Matkę o wybaczenie i pożałowanie niewinnych dusz uwięzionych w czarnomagicznym artefakcie. Z każdym kolejnym słowem egzorcysty, powierzchnia czaszki zaczęła pokrywać się coraz intensywniejszym blado-srebrnym światłem.

(Charyzma) Jak dobrze Sebastianowi idą egzorcyzmy x2
Rzut PO 1d100 - 69
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 96
Sukces!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2167), Atreus Bulstrode (1563), Patrick Steward (1944), Sebastian Macmillan (2245)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa