29.07.2024, 10:29 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:55 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Pokłosie fabuł czarnoksiężnika z Mokradeł oraz dwóch dni nad jeziorem Windermere
Procedurę mieli już opanowaną, ale przeszłe doświadczenia wcale nie sprawiały, że Brenna martwiła się mniej. Była wciąż trochę zła na siebie, nie tylko za wszystkie błędy popełnione w Windermere, ale też dlatego, że czarnoksiężnika nie wzięli żywcem – i pomyśleć, że jego śmierć wtedy ją wręcz cieszyła – a jej głowę wypełniała wizja dziesiątek czaszek, rozsianych jak Anglia długa i szeroka. Zabijających ludzi swoją mroczną aurą, chwytających dusze, niszczących okolicę.
W tej chwili jednak z tym nie mogła niczego zrobić, skupiła się więc na załatwieniu dla Sebastiana wywoływacza duchów (tym razem nie udało się z Trelawneyem, bo Jamil Anwar przepadł gdzieś w Walii albo coś zżarło go na Nokturnie, a Brenna nie chciała ryzykować z kimś, kto byłby spoza Ministerstwie, a miałby jakieś mocne powiązana na angielskim gruncie), załatwieniu potrzebnych zgód, zabezpieczeniu z jednym z ministerialnych specjalistów od pieczęci pomieszczenia – tego samego, w którym pracowali ostatnio. Wejście w tryb zadaniowy, zwłaszcza że zadań było więcej niż tylko te dotyczące czaszki, pomagało nie myśleć o tym, co zrobiło się źle i co jeszcze powinno się hipotetycznie zrobić, aby historia nie powtórzyła się po raz trzeci.
Znowu mieli pracować nocą. Po pierwsze, nawet jeśli wyciekło o sprawie i tak o wiele więcej szczegółów niż powinno, to lepiej było nie dodawać do tej historii kolejnych. Po drugie, Brenna miała takie dziwne wrażenie, że otwieranie drogi do Limbo to skomplikowania procedura i lepiej, żeby nikt nie rozpraszał Macmillana. Po trzecie wreszcie – o tej porze w Ministerstwie były głównie dyżury Departamentu Przestrzegania Prawa i ci co bardziej szaleni pracownicy Departamentu Tajemnic. Mniej osób, które ewentualnie coś mogłoby opętać albo zabić, gdyby schrzanili sprawę.
Czekała w pobliżu wyznaczonej sali, położonej na jednym z dolnych poziomów Ministerstwa – na Macmillana i na aurorów z czaszką. Wywoływacz duchów już stał w pobliżu, wyraźnie trochę zdenerwowany.
– Cześć – rzuciła, mierząc Sebastiana spojrzeniem, kiedy się pojawił. – W środku są pieczęcie, kilka dodatkowych, względem ostatniego razu – powiedziała, wskazując na drzwi kciukiem. – Podobno żaden duch się nie przeciśnie, mam nadzieję, że to prawda. Świece, kadzidła, ziółka, tutaj pełna lista zasobów i zabezpieczeń, mniej więcej to samo, co ostatnio, plus kilka rzeczy dodatkowych, jeśli coś się nie zgadza to… dobra, mam nadzieję, że wszystko się zgadza, bo jak trzeba będzie to załatwię i inne, ale o północy w środku tygodnia to wolałabym nie wyciągać nikogo z łóżka… a tutaj formularz do podpisu – oświadczyła, wręczając Macmillanowi najpierw jedną kartkę, z wypisanymi środkami zabezpieczającymi, świecami, jakie zostały zamówione i kadzidłami, które miały ułatwić rytuał. I potem drugą – z taką samą umową, jaką ostatnio dostał Jamil, włącznie z klauzulą poufności, bo tym razem nie zamierzała zdawać się na to, że ministerialna umowa ogólna wystarczy.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.