• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[06.08.1972] Toksyczny Rodzic | Richard i dzieciaki

[06.08.1972] Toksyczny Rodzic | Richard i dzieciaki
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#1
30.07.2024, 17:10  ✶  

6 sierpnia 1972r. – ranek 8:00
Niemagiczny Londyn | Kamienica Mulciberów


Nie przespał całej nocy. Nie było go nawet w swoim pokoju. Przesiedział w gabinecie. Papierośnica była opróżniona. Popielniczka pełna. Rozmyślał. Próbował się uspokoić. Sam list od Stanleya, nie uspokoił go na tyle, aby nie przejmować się, gdzie jest jego brat.

Wschodzące słońce próbowało przebić się przez ciemne kotary gabinetu. Richard siedział na fotelu przy stoliku gościnnym. Gapiąc się pustką zazdrości w znienawidzony mebel, jakim było biurko ojca. Jakby chciał wzrokiem go spalić. W dłoni trzymał szklankę z końcówką whisky na jeden łyk. Na drugiej dłoni opierał głowę, opierając się łokciem o podłokietnik. Koszulę miał wyciągniętą ze spodni. Był jakby, wczorajszy. Miał jednak świadomość, że musi się ogarnąć. Codzienne śniadanie musiało się odbyć zgodnie z harmonogramem ustaleń Roberta. Musiało być wszystko jak w zegarku. Co do minuty. Spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku, gdzie godzina wskazywała piątą nad ranem. Miał czas. Choć te parę godzin musiał się przespać. Powinien.

Dopił whisky, odstawiając szklankę na stoliku. Ruszył w stronę wyjścia, ale zatrzymał się po paru krokach. Odwrócił się, aby zlustrować gabinet. Trochę bałaganu narobił. W przypływie furii, zazdrości.

- Belenos!
Zawołał skrzata. Ten od razu zmaterializował się w gabinecie. Zauważając iż jego pan nie wyglądał za dobrze.
- Posprzątaj.
Wydał suche polecenie. Bez emocjonalne, brzmiące niczym rozkaz. Skrzat rozejrzał się, aby zorientować się co ma sprzątać. Wystarczyłoby kilka zaklęć, pozbierania rzeczy, wyrzucenia.
- Pospiesz się!
Wydarł się na niego, a Belenos aż spiął ze strachu ruszając do roboty. Użył zaklęcia, które rozwalone rzeczy z biurka, wróciły na powrót na swoje miejsce. Zebrał rozbite szkoło szklanki od alkoholu. Postawił przewrócony fotel biurowy. Próbował oczyścić ścianę, widząc mokrą plamę. Opróżnił popielniczkę, zabrał używaną szklankę do wyczyszczenia. Upewniwszy się, że to wszystko, stanął przed Panem, czekając na kolejne rozkazy.

Richard obserwował jego pracę, oceniając krytycznie jego działania. Choć był tak samo sprawny co Selar, nie miał mu nic do zarzucenia. Ale po tym jaki numer Robert mu wywinął, był wściekły na wszystko, wszystkich.

- Skoro nie ma Selar, przejmiesz jej obowiązki. Posiłki mają odbywać się w tych samych godzinach co zawsze. Dopilnuj, żeby dzieciaki stawiły się punktualnie.
Wydał kolejne polecenie. Nawet, jeżeli była dzisiaj niedziela.
- Będzie tak jak Pan rozkaże.
Odpowiedział skrzat, zrobiwszy ukłon. Richard odesłał go gestem dłoni. Aby ruszył się wykonywać swoje obowiązki. Rozejrzał się jeszcze po gabinecie, po czym ostatecznie opuścił go, udając do swojego pokoju. Zamknął drzwi, położył się na łóżku. Przez parę minut, patrzył w sufit. Zamknął oczy, leżał tak przez jakiś czas, czuwając. Przynajmniej, choć trochę, organizm i umysł odpoczęły.

Po krótkim czuwaniu, czy może nawet i lekkiej drzemce, otworzył oczy i spojrzał na zegarek na ręce. Kwadrans przed siódmą. Westchnął i wstał z łóżka. Udał do łazienki, gdzie odświeżył się, uczesał lecz nie golił. Pozwolił sobie na zapuszczenie zarostu. Wracając do pokoju, ubrał się w czyste ubrania. Ciemne jeansy, niebieska koszulka z kołnierzem krótkim rękawem. Wyjął ze swojej szuflady nową paczkę papierosów i uzupełnił papierośnicę. Z poprzednich spodni, przełożył rzeczy jak dokumenty, pieniądze czy różdżka. Wyszedł z pokoju i zszedł do jadalni.

W samym pomieszczeniu była już przygotowana zastawa dla czterech a nie sześciu osób. Tradycyjnie szczytowe, dwa po prawej stronie przy oknie, jedno po lewej od wejścia. Najpewniej mogłoby to zaskoczyć dzieciaki. Dwóch członków rodziny było nieobecnych. O czym nawet ich skrzat o tym wiedział. Prorok Codzienny, leżał jak zawsze przy miejscu szczytowym, gdzie siadał Robert. Tam teraz tymczasowo miejsce zajmować będzie Richard. Tam też się zbliżył. Nie siadał jeszcze. Obserwował, jak powoli pojawiały się na stole przygotowane do śniadania dzbanki z kawą i herbatą. Rogaliki, wędliny ,sery, inne pieczywo. Warzywa, kiełbaski, jajka i inne przetwory do smarowania. Standardowe śniadanie, jak w większości dniach.

Spojrzawszy na zegarek, było kwadrans przed ósmą. Przyjdą na czas? Czy się spóźnią? Richard zajął szczytowe miejsce przy stole, w oczekiwaniu na dzieciaki, sięgnął po dzbanek z kawą i nalał sobie do kubka. Upił łyk, aby sprawdzić czy była dobra. Znośna. Odstawił naczynie na miejsce. Oparł się łokciami o blat stołu i zaczął masować sobie skronie, zamykając oczy. Cierpliwie czekał. W nastroju nie był najlepszym. Dla dobra dorosłej młodzieży, lepiej, aby nie drażnili go dzisiaj.

sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#2
30.07.2024, 18:23  ✶  
Noc nie była łatwa. Charlie, tuż po tym, jak poprzedniego wieczora podał ojcu życiorys do zaakceptowania i uzyskał pozytywną opinię, musiał zająć się zrobieniem wystarczającej liczby kopii, by móc roznieść je po Pokątnej i okolicach. Mógł wykorzystać do tego magię, lecz własnoręczne przepisywanie tych samych słów zdawało się być karą, którą sam sobie wymierzył za rozczarowanie ojca i rodziny. Nie było to wystarczająco bolesne, ale przepisywał je długo, długo w noc, aż oczy zaczęły piec od nikłego światła świeczki, a pióro stawiało więcej kleksów, niż było to akceptowalne. Następnie sen nie przychodził długo, a gdy już nadszedł, był przerywany i niespokojny; wydawało mu się nawet, że w ciemności nocy słyszy krzyki i trzaski, jakby ktoś rozbijał się piętro niżej, a następnie wyzywał skrzata. Spodziewał się jednak, że to wytwór jego wyobraźni, obciążonej stresem dnia poprzedniego. Bo kto miałby nie spać, gdy słońce jeszcze nie wstało?

Poranek przyszedł później, niż Charles planował. Po niespokojnym śnie ciężko było mu zebrać się z łóżka, lecz wciąż miał dość czasu, by przygotować się do wyjścia. Po porannej toalecie założył swoją najlepszą koszulę, modny, wąski krawat i ciemną marynarkę do pary z zaprasowanymi w kant spodniami, by prezentować się jak najlepiej podczas poszukiwania pracy. Wziął to sobie naprawdę do serca i nie zamierzał rozczarować ojca po raz kolejny. Miał ledwie siedem dni, lecz był pewien, że wróci z pracą wcześniej i zaskoczy rodziciela. Będzie mógł oświadczyć ojcu, że gotów jest się wyprowadzić choćby i zaraz! Musiał się jeszcze spakować.

Chociaż nie miał chęci na jedzenie, śniadanie nazywano najważniejszym punktem dnia. Miał nadzieję, że w domu nikogo jeszcze nie spotka - nie wuja i nie ciotkę. Był ostrożny, gdy z teczką w rękach, wypełnioną odręcznie pisanymi życiorysami, cicho schodził po schodach, a następnie zakradał się do jadalni, by zajrzeć, ocenić sytuację. Serce na moment podeszło mu do gardła, gdy zobaczył mężczyznę nad kubkiem kawy, w porę jednak zrozumiał, że to ojciec.

Tata nie wyglądał dobrze i Charlie poczuł, jak do ziemi przygniata go poczucie winy. Nie wziął nawet pod uwagę faktu, że Richard może mieć inne zmartwienia, aniżeli niesforny syn i jego wybryki, które prowadzą do kolejnego rozłamu w rodzinie. Zapukał lekko w futrynę, by zwrócić na siebie uwagę. Nie chciał zaskoczyć ojca.

- Dzień dobry, tato. - Przywitał się. Było jeszcze przed ósmą. Dziesięć minut. - Wychodzę, roznieść podania o pracę. - Podniósł teczkę, by udowodnić swoje zamiary. - Wrócę później, smacznego.

W chwilę zrezygnował ze śniadania. Po drodze złapie jakiś sausage roll w pobliskiej piekarni. Zresztą, tam też powinien zostawić życiorys.

Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#3
31.07.2024, 01:05  ✶  

Zegar tykał, minuty mijały. Czas upływał wolno, albo szybko. Koncentrując się, uspokajając, z zamkniętymi oczami masując skronie, słyszał ruch w tym domu. Na schodach. Nikt się nie wyjebał. Usłyszał pukanie we framugę. Uchylił powieki słysząc słowa młodszego syna. Opuścił jedną rękę, aby skierować poważne dość spojrzenie w jego kierunku.

- Charles. Jest niedziela. Nie rozniesiesz dzisiaj podań o pracę. Mówiłem ci wczoraj, że zrobisz to w poniedziałek. Zajmij miejsce przy stole.
Zwrócił się do syna na tyle spokojnie, na ile w obecnej chwili pozwalał mu stan psychiczno-nerwowy. Jego słowa brzmiały jako polecenie, nie zaś prośba.

Doceniał poświęcenie syna, który wziął sobie ostrzeżenia i groźby do serca, wziął się od razu do pracy. Widać to było po tym, jak starannie i dokładnie przygotował swój życiorys. W paru nielicznych miejscach, Richard wskazał mu zdania do poprawy. Nie spodziewał się jednak tego, że chłopak postanowi już teraz udać się na poszukiwanie pracy, kiedy w ten jeden dzień tygodnia, większość usług, poza mundurowymi i szpitalem, nie funkcjonowały. W mugolskich dzielnicach nie ma mowy, aby tam szukał pracy. Więc lepiej jakby został dzisiaj w domu. Zajęcie dla niego się znajdzie.

Przyglądając się chłopakowi, nie tylko się ubrał odpowiednio, ale i wyglądał na przemęczonego. Także nie spał w nocy? Trudno.

sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#4
31.07.2024, 11:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.07.2024, 11:27 przez Charles Mulciber.)  
Ciężar opadł na samo dno żołądka, gdy ojciec podniósł na niego spojrzenie. To nie był jego kochany, surowy, lecz wyrozumiały tatuś, a wrak, którym stał się Richard przez jedną noc i bez wątpienia zmienił się w tę przemęczoną, żałosną istotę przez działania własnego syna i przyniesione z nimi zmartwienia. Charles odrzucił teczkę na stół, natychmiast zapominając o życiorysach. Były rzeczy ważniejsze, niż poszukiwanie pracy. W paru krokach znalazł się przy ojcu, odsunął krzesło i opadł obok, dłoń opierając lekko na ramieniu Richarda, przesuwając ją zaraz na łopatki mężczyzny.

- Tato... - Zaczął, choć zupełnie nie miał pojęcia, co mówić. Wahał się przez dłuższą chwilę. - Tato, wyglądasz, jakbyś dzisiaj niewiele spał. - Skomentował w końcu, ostrożnie, bo wiedział, że to wyłącznie jego wina. Nie miał pojęcia, jak Richard zareaguje na tę niespodziewaną troskę. - Wyglądasz na bardzo zmęczonego. Leo ma świeczki na zasypianie, może moglibyśmy je od niego pożyczyć, jeśli potrzebujesz? Żebyś po śniadaniu chociaż się zdrzemnął?

Nigdy nie sądził, że zobaczy ojca w takim stanie. Wydawał się zestresowany, złamany... pokonany. Ktoś taki, jak Richard Mulciber, nie giął się tak łatwo pod problemami. Charles tym razem przesadził. Tym razem sam powinien uciec z domu i nigdy więcej nie pokazywać twarzy. Nagle skakanie z klifu na powrót stało się atrakcyjną wizją, gdy parę dni bólu wynagrodzone byłoby przez następujący po nich wieczny spokój dla całej rodziny. 

Podsunął krzesełko nieco bliżej i oparł skroń o ramię ojca w karykaturze dorosłego przytulenia, nawet jeśli nie wiedział, czy Richard tego potrzebuje i chce. Przełknął ciężko, chcąc powstrzymać jakiekolwiek drżenie głosu, jakikolwiek ścisk w gardle. Tym razem musiał być silny dla ojca.

- Chciałem zacząć z pracą jak najszybciej. Roznieść podania do kawiarni, małych sklepików, żeby dostać cokolwiek już teraz. - Przyznał się, nie mając pojęcia, czy jego chęci sprawią, że ojciec poczuje się choć odrobinę lepiej. Nie znał prawdziwej przyczyny Richardowej depresji, nawet jeśli to on był jej bezpośrednim źródłem. W tym równaniu, nie brał nawet pod uwagę obecności Roberta. - Załapać się gdziekolwiek, żeby móc wyprowadzić się i szukać czegoś lepszego, kiedy już... nie będziesz musiał na mnie patrzeć i o mnie myśleć.

Nie dostrzegł czterech nakryć zamiast sześciu. Skupił się na ojcu.

Widmo

Leonard Mulciber
#5
31.07.2024, 18:22  ✶  
Dni mijały, a atmosfera w domu wydawała się nie poprawiać, przez co Leonard uznawał za właściwe omijanie wspólnych śniadań tak często, jak to tylko możliwe. Któż mógł przypuszczać, że wyjazd do Anglii przyniesie ze sobą tyle płytkich problemów. Co innego jednak było oglądać rodzinę kilka razy do roku, a co innego obcować z nią na co dzień. I prawdę powiedziawszy? Miał tego powoli dość. No, może nie tak znowu powoli. Od jakiegoś już czasu, chociaż gdy akurat był w pracy, rodzinna codzienność przestawała dla niego szczęśliwie istnieć na resztę dnia. Nawet brak obecności wuja Roberta jakoś niewiele zmienił, choć Leo szczerze liczył na coś zupełnie innego.
Nie mając w każdym razie zmiany aż do południa, koniec końców głodny zrezygnował z udawania, że go nie ma i zwlekł się na dół do jadalni. Wciąż był w piżamie, ale nie mierziło go to osobiście. Choć trzeba przyznać, że już od wejścia poczuł się jakoś nieswojo. Zwłaszcza widząc brata siedzącego przy ojcu, przystrojonego niczym mugol wychodzący do kościoła.
- ...Mamy jakąś okazję, o której zapomniałem? - zapytał od progu, chociaż po grobowej minie ojca kusiło go, żeby zapytać, czy ktoś nie umarł i czy nie wybierają się na pogrzeb.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#6
01.08.2024, 11:44  ✶  

Nie potrzebował w tej chwili jakiejś litości od własnego dziecka, czy też wsparcia. Charles jednak słusznie zauważył, że Richard nie spał w nocy. Dokładniej mówiąc, całej nocy. Od samego rana był nerwowy, wkurwiony, wszystko go drażniło. Starał się jednak swoje nerwy ograniczyć. Jakoś nad nimi panować. Czy może też doskwierał mu ból głowy? Bardzo możliwe. W końcu karafka w gabinecie stała pusta.

Rzucenie teczki na stół rozdrażniło go bardziej, że zamknął na moment oczy, masując skroń dalej. Słyszał, jak odsuwane jest krzesło. Otworzył oczy i spojrzał na Charlesa, kiedy poczuł jego dotyk na swoim ramieniu. Potem znów przed siebie. Nie skomentował żadnego ze słów młodszego syna. Nie potrzebował żadnych cholernych świec aby go usypiały.

Gdy Charles przesunął krzesło blisko niego, oparł głowę, irytacja w Richardzie rosła. Jak wskaźnik ciśnienia.

- Zaczniesz od jutra. Nie będę się powtarzał.
Odpowiedział ostrzejszym tonem. Posłał mu spojrzenie nieznoszące sprzeciwu. Na dzisiaj miał dla niego zajęcia. Niedziela, niby dzień wolny, ale nie do końca. Nie dla dzieciaków.
- Usiądź normalnie przy stole.
Wydał kolejne polecenie. A wtedy do pomieszczenia wszedł Leonard. Richard zlustrował go krytycznie. Przy czym spojrzał na zegarek. Jeszcze miał czas. Powrócił uwagą na starszego syna.
- Masz pięć minut, aby wrócić tutaj ubrany jak na porządnego członka rodziny przystało.
Zwrócił uwagę Leonardowi, że nie życzy sobie aby w piżamie siadał do stołu, dnia dzisiejszego i w kolejnych. Skoro nie miał dzisiaj żadnej pracy w szpitalu, czy porannej zmiany, niech dostosuje się odpowiednio do panujących tutaj zasad. Jeżeli zacznie mu pyskować, wyrzuci go w tej piżamie za drzwi kamienicy. Richard nie wyglądał dzisiaj na takiego, co by żartował.
Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#7
01.08.2024, 12:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.08.2024, 12:14 przez Sophie Mulciber.)  
Sophie zawsze wstawała na czas. Nie zasypiała na wspólne śniadania, ponieważ ani ojciec ani wuj, nie tolerowali spóźnialstwa. Kazała skrzatom codziennie budzić się dwie godziny przed posiłkiem, żeby móc poleżeć jeszcze chwilę w łóżku. Nadal była wściekła na Selar i Belenosa. Nie życzyła sobie, aby skrzaty wchodziły do jej pokoju, więc budziły ją pukając do drzwi sypialni. Mulciberówna w kilku niemiłych słowach odkrzykiwała im wtedy, że już wstała i żeby sobie poszły.
-Dzień dobry wuju, dzień dobry Leo, dzień...- Spojrzała na Charles'a, który wystroił się niczym szczur na otwarcie nowego sklepu na Nokturnie.-Charlie? Idziesz na randkę? Z tą dziewczyną z Lammas?- Zapytala, posyłając mu nieco wredny uśmieszek. Nie wiedziała jeszcze, że kuzyn musi się wynieść. Dokuczała mu z powodu wywiadu, to oczywiste, ale nie poruszała tego tematu przy ojcu ani wuju.
Sophie przystanęła obok Leonarda i stanęła na palcach, żeby przytulić policzek do jego policzka.
-Ale ty dzisiaj nigdzie nie idziesz? Programy w szachy?- Zapytała, ściskając go za szyję. Na ten moment był jej ukochanym kuzynem, bo wstawił się za nią na lammas. Bedzie musiała wcisnąć go gdzieś do swojej listy. Może przed wujem Alexandrem? Jeszcze nie była pewna.
-A gdzie tata i Lorien? Jest za trzy ósma.- Spojrzała na wuja pytająco i zmarszczyła brwi, bo nagle zdała sobie sprawę, że wujek zajmował miejsce jej ojca.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#8
01.08.2024, 12:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.08.2024, 14:17 przez Charles Mulciber.)  
Pojawienie się Leonarda w wejściu tylko zepsuło całą atmosferę. Brat, zamiast uszanować gościnność wuja, przyszedł do jadalni w piżamie, co samo w sobie stanowiło pewnego rodzaju potwarz. Charlie był pewny, że gdyby nie bezmyślność Leonarda, ojciec nie zareagowałby tak ostro. Może wstydził się zaakceptowania wsparcia, gdy najstarsza latorośl mogła dostrzec słabość?

- Tak jest, ojcze. - Przyjął do wiadomości decyzję Richarda i odsunął się, choć powoli, samemu nie chcąc kończyć tego okazania bliskości. Teraz, gdy były między nimi problemy, tym bardziej powinni trzymać się razem! Charles posłusznie poprawił krzesło i usiadł prosto, zabrał też teczkę i z braku lepszych pomysłów, chwilowo objął ją i przytulił do piersi. Chciał zacząć poszukiwania pracy jak najszybciej, tego samego dnia, przejść się po Pokątnej i zostawić życiorys w każdym otwartym miejscu. Wyglądało jednak na to, że będzie miał czas, by porobić więcej kopii.

Głębokie, niepocieszone westchnienie wydobyło się z gardła Charlesa. Potoczył spojrzeniem po śniadaniu, lecz zupełnie nie miał apetytu i kawa tym razem również będzie musiała wystarczyć. By jednak do tego doszło, musieli poczekać na resztę domowników.

Podniósł niemal błagalne spojrzenie na Sophie. To nie był czas na żarty.

- Nie mam żadnej dziewczyny. - Przypomniał jej, lecz spojrzeniem strzelił ku ojcu, oczekując reakcji na stwierdzenie kuzynki. Kobiety to ostatnia rzecz, którą powinien się teraz zajmować! Brenna, zresztą, chyba w ogóle nie widziała w nim mężczyzny. Może słusznie?

Nie pytał, gdzie jest wuj i Lorien, ale gdy Sophie o tym wspomniała, jasnym okazało się, że nakryć nie wystarczy dla wszystkich. Znaczyło to, że Robert i Lorien nie życzyli sobie jeść z rodziną, choć Charles nie wiedział jednak jeszcze, jak daleko ta niechęć zaszła.

- Mogę zjeść w pokoju. - Zaproponował wielkodusznie, nie chcąc wprowadzać niepotrzebnego zamieszania nawet przy posiłkach. - Spędzę dzień poza domem. Wuj i ciocia nie muszą mnie unikać.
Widmo

Leonard Mulciber
#9
01.08.2024, 18:06  ✶  
Brwi Leonarda wystrzeliły w górę, gdy tylko usłyszał ton ojca. To... Niekoniecznie było coś, z czym miał ochotę się zmagać z samego rana. Zdecydowanie nie. Niewiele brakowało, a wywróciłby oczami, ale całe szczęście właśnie w tym momencie zjawiła się również Sophie.
- ...Dobry? - odparł odrobinę skonfundowany w pierwszej chwili, bo dziewczyna nagle zachowywała się, jak porządnie wychowany psidwak. Ta cała czułość i w ogóle. Nie do końca był do niej przyzwyczajony, ale powiedzmy, że był ją w stanie zaakceptować. 
- Idę, ale dopiero wieczorem. Więc jeśli myślisz, że jesteś w stanie stawić mi czoła, pewnie, czemu nie?
Czy to możliwe, że aż tak urzekł ją tamten rzut chujoświeczką? Oczywiście skłamałby, gdyby spróbował powiedzieć, że sam nie czuł się z tego powodu odrobinę dumny. No i mógł zawsze powiedzieć, że zrobił to w dobrej wierze, a nie przez zwyczajną złośliwość, czy nawet wręcz mściwość.
- Ale poważnie, dość już tych uścisków, bo jeszcze się przyzwyczaję - miał w końcu jakieś trzy minuty, żeby się przebrać, huh?
Byłby w sumie od razu ruszył narzucić byle co na grzbiet, gdyby Charlie nie wyrzucił z siebie czegoś, co nieco zagotowało nim gdzieś w środku.
- Nie bądź niedorzeczny - fuknął w stronę brata, lekko marszcząc przy tym brwi. - Wuj i ciotka nie są dziećmi. Jeśli mają coś przeciwko tobie przy posiłku, mogą to powiedzieć wprost, zamiast bawić się w unikanie. Na pewno mieli jakiś inny powód. 
Ostatnie dodał tylko i wyłącznie po to, żeby nie drażnić przypadkiem ojca. Osobiście nie za bardzo interesowało go, czy para zamierzała pojawić się na śniadaniu, czy też nie.
- ...idę się przebrać. Wracam za moment.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#10
02.08.2024, 11:22  ✶  

Pojawiła się i Sophie. Miał dzieciaki w komplecie, ale nie do końca. Leonard postanowił zlekceważyć pewne zasady dobrego smaku i wychowania, aby do śniadania pojawić się w piżamie a nie odpowiednio ubranym. Richard wyjątkowo dzisiaj nie był w nastroju, że musiał starszemu synowi zwrócić uwagę. Czas uciekał, a on wdawał się w dyskusje z Sophie. Czas wolny na granie w szachy? Czy powinien go im dawać? Czy może odebrać?

- Zostajesz przy stole.
Zwrócił się do Charlesa, dając wyraźnie do zrozumienia, że przy tym śniadaniu chce mieć wszystkich. Następnie przeniósł spojrzenie takie same, jak na chłopaków w kierunku Sophie. Poważne i nerwowe. Nie spał całej nocy, irytowało go wszystko.
- Wyjaśnię podczas śniadania. Nie będę się powtarzał każdemu z osobna.
Nie zamierzał jej teraz wyjaśniać, gdzie jest Robert i Lorien. Zrobi to raz, ale jedno z upartych członków rodziny, nie spieszy się do przestrzegania zasad.
- A ty się streszczaj.
Pogonił Leonarda. Pokazując mu swój zegarek na lewym nadgarstku, stukając palcem wskazującym drugiej dłoni na tarczę, co miało dać mu do zrozumienia, że czas ucieka. I jeżeli nie ogarnie się, to poniesie konsekwencje z samego rana.

Nie wnikał na razie o jaką dziewczynę chodziło. Dużo przemieszczało się ich przez stoiska jakie mieli na Lammas. Mógł mieć co prawda podejrzenia. Ale może warto zapytać? W oczekiwaniu na Leonarda. Tak, zarejestrował spojrzenie Charlesa, który liczył widocznie na reakcję.

- Charles nie ma teraz czasu na dziewczyny. Ale możecie powiedzieć o kogo chodzi?
Zapytał Sophie, ale również przyjmie odpowiedź od Charlesa. Warto byłoby wziąć to pod uwagę z kim się spotyka. Wiedział o jednej, którą jego młodszy syn poznał na widowisku randkowym. Czy była to ta sama, czy może inna?


Deadline odpisów: 5.08 (poniedziałek), północ / dowolna kolejka, 1 post na turę
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (205), Richard Mulciber (7039), Sophie Mulciber (962), Charles Mulciber (4807), Leonard Mulciber (2667)


Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa