List wysłany przez Louvaina do Cassandry Fawley niewątpliwie przyśpieszył całą sprawę, wyłączając konieczność spotkania się z kobietą twarzą w twarz, jeszcze w Spectrum i przekonania jej do tego, że oto przyszedł czas by właściwie wsparła organizację. Ale Nicholas i Rodolphus nie mogli całkowicie uniknąć jej towarzystwa; jej rodzina nie mogła sobie pozwolić na to, by ktoś z zewnątrz zgłębiał tajemnice ich Mauzoleum, albo może raczej sama Cassandra nie mogła dopuścić do tego by ich obecność tutaj została zauważona. Dlatego o wyznaczonej porze czekała na nich przy furtce na tyłach terenu gdzie stało mauzoleum.
Słońce zaszło już dawno i jak przystało na Little Hangleton, atmosfera była ponura. Powietrze było chłodne i wilgotne, a do tego jakoś dziwnie zastane, czego poczucie zdawało się zwiększać im bliżej ogrodzenia się znajdowali. Zaczynała też snuć się mgła, unosząc się dość nisko i ciągnąc pasmami przy ziemi, a z niej wyrastały ponure sylwetki częściowo ogołoconych krzewów i drzew. Te chyba nigdy w pełni nie porastały zielenią w tym miejscu, jakby miasteczko wzbraniało z przyzwyczajenia od wszystkiego co nawiązywało do życia i jego odnowy.
Mauzoleum wznosiło się za nagimi kikutami, w wyraźny sposób ocinając czarną plamą na tle nocnego nieba, za sprawą pełnej tarczy księżyca, który zaledwie dwa dni temu był w pełni. Dzięki niemu było cokolwiek widać, nawet bez użycia różdżki, bo latarnie po tej stronie wioski były albo zaniedbane, albo ktoś celowo ich nie rozpalał, właśnie na takie okazje jak ta. A kiedy Nicholas i Rodolphus znaleźli się przy furtce, klamka pod naciskiem dłoni wpuściła ich z miejsca do środka, gdzie przywitała ich siedząca na kamiennej ławeczce sylwetka Cassandry.
- Was dwoje? - zapytała głucho, podnosząc spojrzenie najpierw na jednego, a potem na drugiego śmierciożercę. Lestrange wspominał jej, ze miała przysłużyć się sprawie, ale po prawdzie nie padło nic na temat tego z kim miała do czynienia. Równie dobrze ich dwójka mogła być dokładnie taka sama jak ona i drobnymi przysługami wspierać samego Czarnego Pana.