Zlecenie pochówku dotyczyło zajęcia się czterema pogrzebami... tylko czy to, co dostarczono do Necronomiconu można było nazwać ciałami? Twoim pierwszym i najbardziej oczywistym skojarzeniem były wydmuszki. Dostarczone do zakładu pogrzebowego zwłoki to skorupy - delikatne, łatwe do zniszczenia, trudne do przemienienia w coś, co dałoby się zaprezentować szeregowi oczu w otwartej trumnie.
Zadanie było trudne, ale nudne. Dla obu stron.
Przy jednym z drewnianych stołów siedziała Victoria, której przydzielono niesamowicie żmudną pracę, jaką było pilnowanie tego miejsca przed potencjalnym zagrożeniem. Jakim? Kto właściwie miałby zagrozić właścicielce domu pogrzebowego i cóż takiego miałby uczynić ze znajdującymi się tutaj szczątkami? Ciężko było stwierdzić - z drugiej strony wokół zdarzenia zadziało się już tak wiele, że nie do końca dziwiła przezorność władz. Zwłaszcza że miały być to pierwsze pogrzeby po żmudnej serii badań i trzymaniu tychże osób w kostnicy długo ponad cierpliwość ich rodzin. To dobrze, że wreszcie wszyscy powiązani z tym czarodzieje będą mogli zaznać spokoju. Banał, tak?
W domu pogrzebowym było cicho. Wokół roznosił się zapach wosku i starych książek. Trzy z ciał przykryte były ciemnym suknem. To był dzień, ale słońce nie wkradało się do wnętrza przez zasłaniający Necronomicon, o wiele wyższy budynek. Victorio, mimo zamkniętych okiennic mogłaś przysiąc, że jeden z materiałów poruszył się. W momencie, w którym Lorraine była odwrócona do niego tyłem. Niewątpliwie zmarszczyłaś brwi i przyjrzałaś się temu uważniej i tak - kolejne drgnięcie. Cisza stała się cięższa, bo powietrze wokół was zgęstniało momentalnie.