• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[26.08.72] Nowe szaty królowej

[26.08.72] Nowe szaty królowej
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#1
08.11.2024, 09:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.11.2024, 09:47 przez Charlotte Kelly.)  
To nie tak, że Charlotte Kelly nie miała uprzedzeń. Miała ich całą masę. Ale te wobec mugolaków rozwiały się w niej już dawno temu – nie tyleż nawet pod wpływem męża, ile pod wpływem przekonania, że większość ludzi, niezależnie od statusu krwi, to idioci. Czystą krwią zasłaniali się ci, którzy nie mogli pochwalić się niczym poza nią (a ona, rzecz jasna, miała – przynajmniej we własnym mniemaniu – mnóstwo rzeczy, którymi mogłaby się pochwalić, absolutnie oszałamiający wygląd i bystry umysł stanowiły zaledwie początek listy) albo musieli leczyć jakieś kompleksy.
Dlatego nie miała żadnych oporów, aby złożyć zamówienie u projektanta mugolskiego pochodzenia. Był tańszy od Rosierów, nie będzie patrzył na nią z góry (czy raczej próbował patrzeć, było to trudne przy Charlotte, która nie dość, że wysoka, to nie stroniła od obcasów i lubiła sprowadzać ludzi do parteru), a mógł ukazać się utalentowany.
Lepiej, żeby okazał się utalentowany, bo inaczej ona będzie bardzo, bardzo zirytowana.
Kelly przystanęła przed właściwym adresem w mugolskim Londynie i przesunęła na czoło wielkie, przeciwsłoneczne okulary, by spojrzeć na fasadę budynku krytycznym okiem. Nie spodobał się jej specjalnie, ale Charlotte ogólnie mało co się podobało, zwłaszcza w niemagicznym Londynie. Może poza większą swobodą w modzie: ta czarodziejska w Anglii, odkąd przemieszkała parę lat w Ameryce, zdawała się Kelly obrzydliwie konserwatywna. Dlatego teraz, korzystając z tego, że nie paradowała po mugolskich ulicach, gdzie pewne rozwiązania modowe musiała porzucić, aby nie być niemodną, miała na sobie sukienkę elegancką, doskonale uszytą, ale zdecydowanie krótszą niż powinna nosić szanująca się dama z czarodziejskiej socjety i obcasy zdecydowanie wyższe niż nosiła większość czarownic.
– No cóż, panie Remington, oby było warto się tutaj fatygować – mruknęła Charlotte do siebie, która przyszła tutaj, ponieważ chciała sukienki. Sukienki specjalnej, nie tylko dość ładnej, aby pasowała do Kelly (która rzecz jasna, jak już udowodniła synowi, wyglądała pięknie nawet w worku, ale zdecydowanie wolała nosić naprawdę piękne stroje), ale która też nie spłonie, przynajmniej tak od razu, gdy Charlotte zachce się podpalić coś w okolicy.
Na przykład jakiegoś… wampira.
A potem zapukała.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#2
14.11.2024, 19:38  ✶  
Mieszkanie z matką miało swoje wady, lecz zdecydowanie więcej było zalet. To pani Laura Remington dbała o dom (przy pomocy pani gosposi, która sprzątała i gotowała), to ona opłacała rachunki i spraszała mugolską śmietankę towarzyską, której niektórzy członkowie znaleźli się wśród klientów Lorenza. Matka była też towarzystwem w długie wieczory i, wsparciem, którego potrzebował każdy mały, kochany synek, taki jak Enzo. Po śmierci ojca mieli tylko siebie i pozostały po nim majątek.

Na pierwszy rzut oka posiadłość była zdecydowanie zbyt duża na dwie osoby. Kamienica przylegała do innych, sama w sobie była jednak dworkiem w bogatej dzielnicy Londynu. Mieszkanie w Greenwich było wygodne, modne i ekstrawanganckie. Niczego więcej Remington nie potrzebował od swoich mugolskich korzeni. W tymże dworku znajdował się również jego krawiecki zakład, gdzie tworzył swoje kreacje i gdzie przyjmował klientów, tak mugolskich, jak i czarodziejskich. Pani Kelly nie miała być wyjątkiem.

- Gustawo, ja otworzę! - Zawołał głos z wnętrza, lecz mimo tego, gdy drzwi uchyliły się, to stała w nich kobieta: czarnoskóra, niska i przysadzista, dojrzała, ubrana w ciemną suknię i fartuszek na niej. Nim zdążyła się odezwać, ten sam męski głos ciągnął zza jej pleców. - Gustawo, miała Gustawa nie otwierać! Ach, Gustawo...

Gustawa uniosła lekko brwi, odsunęła się i pozwoliła Enzo stanąć naprzeciw gościa. On również był wysoki, lecz brakowało mu obcasów. Widok tak wysokiej kobiety był odświeżający.

- Pani Kelly! Zapraszam, zapraszam do środka! Ależ dzisiaj zimno, nieprawdaż? Jak się pani miewa? Gustawo! Zrobi Gustawa herbatę. Czy może woli pani kawę? - Krawiec przerzucał polecenia z pytaniami i nie wydawał się tym ani trochę onieśmielony. Szeroki uśmiech, ukazujący szparę między zębami, miał zwalać z nóg każdą pannę, i może nawet wdowę.

Lorenz przepuścił kobietę w drzwiach. Wnętrze było zdecydowanie mugolskie, lecz eleganckie, jasne, z elementami art deco, niemal zapomnianego w tych czasach! Pani Remington miała rękę do wystroju, o ile nie było to dzieło jakiegoś architekta.

- Prosto po schodach, na piętro, dziękuję bardzo.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#3
15.11.2024, 16:44  ✶  
Kąciki ust Charlotte uniosły się w wyuczonym, przyjaznym uśmiechu, chociaż widok przysadzistej kobiety w fartuszku wywołał u niej myśl mało przyjazną, mianowicie Ach, tak, mugolska wersja domowego skrzata, ciekawe, czemu taką ma czarodziej…. Oczywiście, Charlie nie pozwoliła, aby jakakolwiek niechęć pojawiła się na jej twarzy, która dzięki dobrym genom, drogim kremom, regularnie kupowanym dla niej na urodziny i święta przez przyjaciół i starannemu makijażowi (niemal niewidocznemu – wiele czasu kosztowało zrobienie sobie makijażu, który zdawał się nie istnieć), nie zdradzała, że pani Kelly przekroczyła już czterdziestkę.
– Pan Remington, jak miło pana spotkać – zaświergotała radośnie, gdy tylko się pojawił, zastanawiając się przy okazji, czy nigdy nie słyszał o magii estetycznej i zaklęciach stomatologicznych, no naprawdę, tak łatwo mógłby zlikwidować sobie tę szczerbę! – Nie jest tak źle, do jesieni zostało jeszcze trochę czasu. Chociaż nie mogę powiedzieć, żeby jej nadejście mnie smuciło, słyszałam, że tegoroczne, jesienne kolekcje płaszczy będą wyjątkowo oryginalne – powiedziała, wkraczając krokiem modelki do mieszkania i rozglądając się po nim ciekawie. Głównie próbując stwierdzić, na ile było po nim widać, że mieszka tutaj czarodziej. Czy Enzo próbował się maskować ze swoimi zdolnościami, zwłaszcza jeśli miał tutaj niemagicznego skrzata, znaczy się tfu, Gustawę? Na razie wszystko wyglądało bardzo… mugolsko. Ale może były to tylko pozory? Salon domku Kellych w Stanach też wyglądał mugolsko, na wypadek, gdyby w drzwiach stanął jakiś sąsiad – dopiero w innych pokojach pojawiały się magiczne przedmioty i dodatki…
– Ach nie, nie trzeba – zapewniła, w duchu sobie myśląc, że ona to chyba nie ufa kawie, którą miałaby przygotować Gustawa. Czy mieli tutaj prawdziwie ekskluzywne mieszanki? Co gdyby Charlotte dostała jakieś błoto, udające kawę, i musiała się uśmiechać, udając, że tak bardzo jej smakuje? W duchu to aż się wzdrygnęła na samą myśl… – Wprost nie mogę się doczekać, aby zobaczyć pańskie projekty. Polecił mi pana znajomych z Ministerstwa, wspomniał chyba coś o nowej gwieździe na firmamencie czarodziejskiej mody… – stwierdziła, posyłając mu kolejny uśmiech, zanim skierowała się ku schodom, aby zacząć się po nich wspinać.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#4
03.12.2024, 16:49  ✶  
W uśmiechu Gustawy nie było więcej szczerości, aniżeli w wygięciu ust przez Charlotte. Gosposia widywała dziwne osoby odwiedzające panicza Remingtona i nie była zaskoczona widokiem kolejnej klientki. Pokiwała głową w uznaniu dla jej obecności i wycofała się, prawdopodobne do kuchni, by przygotować zamawianą herbatę.

- I herbatniki, bardzo proszę! - Zawołał za nią Enzo. - Dziękuję, Gustawo!

- Przyniosę do pana pracowni.

- Dziękuję, Gustawo.


Wnętrze, choć zamieszkane przez czarodzieja, było zdecydowanie mugolskie. Na próżno było szukać w nim magicznych gadżetów, a wszystko było tak zwyczajne, jak to tylko możliwe. Enzo nie był zwyczajny, położył dłoń na piersi i ukłonił się lekko. Nie pchał rąk, a tym bardziej ust, do dopiero poznanej kobiety, nawet jeśli nie był najbardziej pościągliwym z mężczyzn.

- Pani Kelly, to sama przyjemność. - Odpowiedział jej grzecznie, przepuszczając przodem. Charlotte miała wgląd w przestronny, jasny salon, utrzymany w pastelowych odcieniach, z puchatym dywanem, wygodnymi kanapami, niskim, kawowym stolikiem. Mimo braku magii, miejsce musiało być komfortowe na tyle, na ile to tylko możliwe bez użycia czarów. - Proszę, zapraszam. Proszę uważać, podłoga jest świeżo pastowana, może być śliska. Jeśli pani pozwoli, zaoferuję ramię? - Zaproponował lekko, znajdując się tuż za nią, w razie, gdyby miała przewrócić się na brzozowy parkiet. Jej obcasy z pewnością zaznaczały każdy krok głośnym stukiem. - Jesienna kolekcja zapowiada się tak obiecująco! Widziałem próbki projektów państwa Rosier, niesamowite formy. Sam chciałbym coś zaproponować, jeśli będzie pani zainteresowana. W odróżnieniu od ubrań państwa Rosier, moje powstają w tylko jednej, oryginalnej sztuce, dobranej do potrzeb klienta. Zaszczytem byłoby ubierać tak piękną, elegancką modelkę. Lubi pani burgund? Ma pani urodę, którą podkreśliłby burgund lub butelkowa zieleń. A może miałaby pani na myśli inne kolory? Nie wiem, czy jestem gwiazdą, ale zrobię wszystko, by pani poczuła się jak gwiazda.

Schody nie były strome, jak w większości angielskich domów, gdzie musiano dbać o zachowanie przestrzeni. Stopnie pięły się ku górze i zakręcały, prowadząc na piętro, wyszykowane w podobnym stylu. Podwójne drzwi skrywały miejsce, które kiedyś musiało być swego rodzaju bawialnią, lecz teraz stało się pracownią krawca. Dopiero tam Charlotte mogła wyczuć magię. Bele materiału znajdowały się pod jedną ze ścian, ułożone wedle koloru i faktury, dwie maszyny do szycia ustawiono centralnie dla łatwego użycia, były też stojaki, manekiny, pudełka nici, igieł, koralików, wszystkiego, czego potrzebowałby krawiec. Zaklęte nożyce ocierały się o ostrzałkę, zaś jedna z igieł poprawiała mankiet złocistego płaszcza, rozłożonego na stole, wszywajac drobną falbankę, tak maleńką, że ledwie widoczną z daleka, stanowiącą jednak śliczny szczegół z przy bliższym przyjrzeniu się. Wystarczyło machnięcie różdżki Enzo, by płaszcz wraz z igłą i nożycami poderwał się z blatu i spoczął na ramionach jednego z manekinów.

- Proszę wybaczyć bałagan. - Zawołał Enzo, choć bałaganu nie było. W kącie, parę centymetrów nad ziemią, unosiły się złoto-białe kreacje, które nieco zagracały pracownię. - To kreacje na jutrzejsze wydarzenie Muzy. To taki zaszczyt, móc pracować ze znamienitymi artystami... Ależ proszę, proszę usiąść. - Wskazał jej fotel obity czerwonym aksamitem. - Porozmawiajmy o tym, czego pani oczekuje.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#5
06.12.2024, 10:43  ✶  
Spojrzenie Charlotte przesunęło się po salonie. Ktoś taki jak ona bardzo rzadko nie znajdował żadnych uchybień w otoczeniu i tutaj też uważała salon za „pozbawiony ducha”, bo cóż, nie był magiczny. Może nie darzyła niechęcią mugolaków, nie oznaczało to jednak, że nie miała mugoli za gorszych od isebie. Ale przynajmniej dobór dodatków oraz paleta kolorystyczna wskazywały na to, że Enzo Remington ma gust i nie będzie trzeba obrażać się na nikogo śmiertelnie za polecenie jej tego projektanta.
Oczywiście, na jej twarzy próżno by szukać dezaprobaty. Charlotte uśmiechała się promiennie, i tylko ktoś bardzo dobrze ją znający mógłby dopatrzeć się w jej jasnych oczach chłodu.
– Proszę się nie obawiać, na pewno się nie przewrócę, ale jak mogłabym odmówić tak rycerskiej propozycji? – zaćwierkała, podpierając się lekko o jego ramię. Nie było mowy, aby potknęła się na obcasach: mogłaby w nich poruszać się nawet po zamrożonym jeziorze, bo nie była szczególnie sprawa fizycznie, ale tę umiejętność opanowała w stopniu mistrzowskim. – Burgund zdaje mi się kolorem mocno Gryfońskim, chyba że połączonymi go z jakimiś innymi barwami. Bardzo chętnie przekonam się, co ma pan do zaproponowania, panie Remington. Jestem pewna, że będę w tym wyglądała doskonale.
Bo rzecz jasna, przynajmniej we własnym mniemaniu, wyglądała idealnie nawet w worku. Jeśli szło zaś o Rosierów… cóż, oni też projektowali ubrania tylko w tej jednej, jedynej sztuce, niestety: Charlotte niezbyt mogła sobie na takie kreacje na zamówienie pozwolić, a większość ich projektantów nie chciałoby niczego specjalnie dla niej uszyć. Dostawała czasem coś w prezencie, mogła raz do roku pozwolić sobie na zakup czegoś od nich z górnej półki, ale raczej nie było to projektowanie specjalnie dla niej.
Między innymi dlatego była gotowa sprawdzić, co do zaoferowania ma projekt raczej mniej wybrzydzający w kwestii tego, jaki status rodzinny ma jego klientela.
Czuć się jak gwiazda?
Ona zawsze tak się czuła.
Kąciki jej ust uniosły się nieco wyżej, gdy weszli do pracowni. Tak, to już mogła zaaprobować, a jedna z kreacji przygotowanych na kolejny wieczór przyciągnęła jej uwagę. Wprawdzie trochę szkoda, że te suknie tancerzy były aż tak ładne, jeszcze odciągną uwagę od jej córeczki, ale ostatecznie Rita na pewno będzie tam i tak błyszczała najjaśniej, więc…
– Bardzo pasują do tematu koncertu – zapewniła, ruszając w stronę fotela. – Och, to może być nieco nietypowe. Zależy mi, aby kreacja była odporna na ogień. Nie ma przed nim chronić, rzecz jasna, wiem, że to mogłoby być trudne do osiągnięcia, ale chciałabym, aby nie spłonęła sama. A przynajmniej aby nie spłonęła zbyt szybko.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#6
12.12.2024, 14:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.12.2024, 14:30 przez Enzo Remington.)  
Niemagiczny salon pani Remington nie był wystarczający, by sprostać wymaganiom Charlotte, lecz nie wydawał się tym poruszony. Wciąż wpuszczał przez okna miękkie światło ulicy, kusił wgodnymi siedzeniami i atmosferą, którą mógł zapewnić tylko dom rodzinny, nawet tak niewielkiej rodziny, jak Remingtonowie. Charlotte nie musiała wiedzieć, że za wystrój odpowiada zupełnie mugolska matka Lorenza, a on sam mógł tylko chłonąć oferowane mu przykłady architektury wnętrz.

Enzo uśmiechnął się równie promiennie, co jego nowa towarzyszka, oferując ramię tak, jak obiecał. Ładnie wypastowany parkiet rzeczywiście był dość śliski, ale nie stanowił dla nich żadnej przeszkody, gdy wspinali się razem po schodach.

- Może rzeczywiście ma pani rację. Kto by pomyślał! Tyle lat po szkole, a my wciąż myślimy kategoriami Hogwartu. - Zastanowił się na głos. - Odbierano nam możliwość wyrażania siebie poprzez ubiór, lecz dzieląc na tym polu, naznaczając, gdy nie rozumieliśmy jeszcze, z czym się to wiąże... Droga pani, jeśli burgund jest dla pani zbyt gryfoński, z pewnością znajdziemy inny odcień.

Po wprowadzeniu kobiety do swojej pracowni, Enzo złapał za obity czerwonym materiałem fotel i podsunął go tak, by gość mógł wygodnie usiąść. Komentarz na temat kreacji dla Muzy nie był może wprost komplementem, ale Enzo zdecydował, że za takiego go uzna.

- Bardzo dziękuję! To moje pierwsze zlecenie na taką skalę. - Przyznał się. - Tak się cieszę, że panna Avery, moja serdeczna przyjaciółka, zaufała mi do tego stopnia! Będzie pani jutro obecna na Muzie? - Podpytał, jednocześnie sięgając po szkicownik. Miał zwykły papier i zwykły ołówek, więcej nie potrzebował. Ostatecznie też znalazł sobie miejsce na zwykłym, drewnianym krześle. - Oczywiście, odporność na ogień to kwestia zdobycia odpowiedniego materiału, to nie powinno być problemem. Droga pani, proszę mi opisać, czego pani oczekuje. Jaka długość, fason, styl? Proszę się nie krępować.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#7
16.12.2024, 14:19  ✶  
– Czy to takie dziwne? – spytała Charlotte, rozsiadając się wygodnie i obserwując Enzo z uśmiechem, błąkającym się po ustach. Ciężko było powiedzieć, co takiego chodziło teraz pani Kelly po głowie, ale po prawdzie ją ogólnie przejrzeć było trudno: miała ciężki charakter i umiała doskonale kłamać, a choć nie byłaby zapewne dobrą aktorką na deskach teatrów, to jej codziennie postępowanie często szło w parze z wcielaniem się w różne role, na potrzeby chwili. – Domy często kształtują całą przyszłość. Nie chodzi tylko o to, co reprezentują, ale też w jakie… towarzystwo się wpada, a to naturalnie odbija się na każdym naszym kroku w dorosłości.
Nie, żeby sama nie poślubiła Gryfona.
Ale to był właśnie doskonały powód, żeby na nich często narzekać i wzdychać, prawda?
– Sama się nie wybieram, ale moja córka znajdzie się wśród występujących.
Charlotte chętnie wręcz prowokacyjnie wchodziła tam, gdzie jej nie chciano i gdzie nie była mile widziana z powodu wydziedziczenia, ale jej pojawienie się na koncercie Muzy mogłoby położyć się cieniem na występie Rity. A jeżeli pani Kelly miała na kogokolwiek uważanie, to tymi osobami były jej dzieci oraz trójka hogwarckich przyjaciół. Nie chciała, aby Ritę zdeprymowały jakieś nieprzyjemne plotki i uwagi, które mogłyby zostać wywołane przez pojawienie się matki.
– Jestem pewna, że pańskie kreacje uświetnią całe wydarzenie, panie Remington. Żałuję, że ich nie zobaczę podczas koncertu.
Och tak, tutaj była szczera i faktycznie rozżalona. Jak bardzo chciałaby zobaczyć miny Crouchów i Parkinsonów, gdy zorientują się, kto uszył kreacje dla czystokrwistych występujących! Bawiłaby się przednio. Może powinna poprosić Jonathana, aby zrobił parę zdjęć?
– Hm… – Charlotte zamyśliła się na długą chwilę, bo pytanie Enzo nie było łatwe. Jak by mogło, skoro ona doskonale wyglądała we wszystkim? Na szczęście zawsze była kobietą zdecydowaną, oszczędziła więc im długiego powtarzania „no nie wiem” czy zmieniania zdania sto pięćdziesiąt razy. – Nie suknia balowa, nie strój po domu. Zależy mi na czymś w miarę uniwersalnym, w czym mogę wyjść na ulicę, przyjść na skromne przyjęcie albo na obiad w restauracji. W związku z tym sugerowałabym w miarę prosty krój, oczywiście z tradycyjnymi dla nas ozdobami, ale raczej w kierunku elegancji niż nadmiernego przepychu. Kolor również powinien być uniwersalny. Może głębokie odcienie niebieskiego? Och, wiem, Krukoni, ale mam wrażenie, że bardziej zawłaszczyli błękity, a możemy połączyć je ze srebrem i szarością albo odrobiną fioletu i myślę, że efekt będzie odpowiedni.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#8
26.12.2024, 12:01  ✶  
- Dziwne? - Enzo nieelegancko złapał Charlotte za słówko. - Och, nie wiem, droga pani. To, co jest dziwne, a co nie, zwykliśmy oceniać na podstawie własnych przyzwyczajeń. I o ile zrozumiem grupowanie dzieci nastawionych na koleżeństwo, tak jak w Hufflepuffie, które często okazują się, proszę wybaczyć uproszczenie, słabszymi jednostkami... - Remington uniósł dłonie, aby w powietrzu zaznaczyć palcami cudzysłów, podkreślając, że jego słowa nie są dokładne. - ...o tyle nie rozumiem, co ma na celu przydzielanie do jednego domu uczniów, którzy wynoszą z domu antymugolskie przekonania. Czy Slytherin nie sprzyja dalszej radykalizacji? - Zadał pytanie, choć nie spodziewał się dostać na nie odpowiedzi, bo przecież ta była oczywista, przynajmniej dla Enzo. - Tak, jak pani mówi. Domy kształtują przyszłość, a wraz z nią dalsze podziały. - Zakończył politykować, kręcąc lekko głową. Nigdy nie było tajemnicą, że jest mugolakiem, ale dotąd nie wypowiadał się głośno na tego typu tematy.

Podszedł do jednej ze swoich półek i wyciągnął coś, co mogło wyglądać jak książka. Duża, bo zdecydowanie szersza i dłuższa niż przeciętny pergamin, była zbyt wiotka, by została złożona z papieru. Zaraz odkryła swoje tajemnice, gdy ruchem różdżki krawiec posłał ją w pobliże klientki, by ta mogła łatwiej dostrzec, co było w środku - kolory! Każda z kart była kawałkiem materiału w innym kolorze. Odcienie następowały po sobie w kolejności nadanej przez tęczę, od jaśniejszych do ciemniejszych. Księga otworzyła się na burgundzie.

- Proszę mi wybaczyć, nie przyszła tu pani słuchać moich wywodów. - Enzo uśmiechnął się, porzucając wcześniejszy poważny ton. - Narzekanie jednego człowieka nie zmieni sposobu, w jaki szkoła funkcjonuje już od milenium! Za to mam nadzieję, że wpłynę na uświetnienie wydarzenia Muzy chociaż odrobinę! A pani córka? Ach, droga pani, nie mogę doczekać się występów! Jestem przekonany, że przy występie pani córki wszystkie te kreacje zupełnie stracą na znaczeniu. To przecież wartość prawdziwego talentu. - Refleksja przyszła dopiero po chwili, bo co, jeśli występ Rity okaże się klapą? Enzo musiał jednak wierzyć w Raphaelę, jej ciotkę i ich zdolności organizatorskie. Przecież nie pozwoliliby na występ byle każdemu, kto zgłosi się do udziału? To była Muza, nie gminny konkurs piosenki! - Jeśli nie woli pani poczekać do relacji w Proroku, być może mógłbym pokazać parę z gotowych strojów? - Zaproponował, bo zawsze chętny był do chwalenia się własnymi wyrobami. Po to istniały - by je podziwiać!!

Ostatecznie przeszli jednak do konkretów i Enzo musiał się skupić by oczyma wyobraźni zobaczyć to, co opisywała mu Charlotte. W tym samym momencie karty próbnika barw przeskoczyły na odcienie niebieskiego, pokazując nieco popielaty błękit, niemal ten sam, którym posługiwał się Beauxbatons.

- Czy wolałaby pani suknię, garsonkę, może coś pośredniego? Teraz panuje moda na boho, powrót do korzeni, powrót do natury! - Wyliczał. - Aczkolwiek, proszę mi wybaczyć, nie wiem, czy będzie to dla pani odpowiednie. Pani uroda jest bardziej konserwatywna, chciałoby się rzec, zupełnie niezależna od tego, co teraz jest lubiane. Uniwersalna i nie opierająca się trendom. - Mówił, a nie były tu puste komplementy. Remington nie udawał flirtu, a mówił to, co naprawdę uważał, patrząc na panią Kelly nieco z ukosa. - Jak grecka statua, pozostająca w kanonie piękna mimo stuleci.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#9
29.12.2024, 17:08  ✶  
Charlotte uśmiechnęła się, pięknym uśmiechem, gdy Enzo wspomniał o tych słabszych jednostkach. Nie zamierzała informować go o tym, że sama była Puchonką: może Tiara Przydziału miała tamtego dnia gorszy dzień, a może zdecydowała się przydzielić pannę Crouch do domu Helgi, bo dostrzegła w niej pracowitość, pewien wrodzony spokój i chęć błyszczenia w grupie. A może Charlie tak dobrze grała miłą dziewczynkę, że zwiodła tą grą nawet słynną Tiarę? Charlotte, mająca o sobie bardzo wysokie mniemanie, nie wątpiła jednak, że nie stało za tym uznanie jej za jednostkę słabszą.
A mając odrobinę zdrowego rozsądku wiedziała, że powodem nie było koleżeństwo.
– Uczniowie Slytherinu są przede wszystkim sprytni i ambitni, ale tak naprawdę wracamy tutaj do podziału, który powstał tysiąc lat temu. Każdy Dom grupuje adeptów, których chciał uczyć konkretny założyciel. A Salazar uważał, że istotna jest czystość krwi – stwierdziła, wygodnie rozsiadając się w hotelu i obserwując Enzo z pewnym naukowym niemalże zainteresowaniem. Ach, jakiż ten chłopiec pełen był entuzjazmu, ideałów i najwyraźniej jeszcze z zapędami do zmieniania świata! Charlotte była pewna, że prędzej czy później zderzy się ze ścianą, i nauczy się, że świat nie tak łatwo zmienić – zwłaszcza będąc mugolakiem właśnie. Nie zamierzała jednak gasić jego entuzjazmu, bo dlaczego by miała? Świat zrobi to za nią. Nawet jej mąż musiał swego czasu ograniczyć swoje ambicje, gdy okazało się, że może raczej pracować dla kogoś niż prowadzić własny interes.
– Och, jestem pewna, że Rita zachwyci swoim talentem nawet ubrana w worek – stwierdziła Charlotte beztrosko. Występ jej córki klapą? Taka myśl nawet nie postała Charlotte w głowie, a gdyby domyśliła się, że Enzo brał to pod uwagę, istniała realna groźba, że spróbowałaby go zamordować. Rita była piękna, utalentowana i nie istniała możliwość, aby jej występ nie wyszedł czy choćby został przyćmiony przez innych artystów: a przynajmniej tak uważała Charlotte. – Ale nie wątpię też, że pańskie kreacje będą bardzo pomysłowe i chętnie rzucę okiem – zapewniła, dalej grając swoją rolę. Bo Charlotte nie będąc ani trochę miłą, doskonale opanowała udawanie takiej osoby.
Gdy naprawdę byłeś miły i uczynny, twoje życie stawało się trudne.
Ale gdy tylko udawałeś taką osobę, i odrzucałeś maskę w dogodnych dla siebie momentach, mogłeś ugrać bardzo wiele.
– Nie, nie garsonkę. Garsonki są nadto… zachowawcze. – A poza tym obawiała się, że projekt Enzo będzie nadto przypominał modę mugolską. Ostatecznie zamawiała u niego coś pierwszy raz i nie zamierzała ryzykować, że strój, który miał być kompatybilny z ognistą krwią Parkinsonów, nie spełni jej wygórowanych wymagań. – Zdecydowania sukienka, inspiracja greckimi wzorcami, skoro już pan je przywołał, nie jest tu niemile widziana: prosty krój, dekolt w kształcie V albo wody, podkreślona talia i ozdoby na pasku… a kolor wydaje się całkiem odpowiedni, sądzę, że będzie pasował do moich oczu – zdecydowała, spoglądając na próbnik.
Czarodziej
Your life is your canvas, and you are the masterpiece.
Metr osiemdziesiąt dwa, o czarnych włosach i oczach. Ma charakterystyczną szparę między jedynkami. Ubiera się w modne, ekstrawaganckie rzeczy. Jest głośny, wygadany i wszędzie go pełno.

Enzo Remington
#10
02.01.2025, 20:57  ✶  
Enzo nie mógł mieć pojęcia, że jego niefortunnie użyte określenie klientka mogła odebrać jako obrazę. Daleki był od dzielenia uczniów, czy też grup uczniów na lepsze i gorsze, bo rozumiał, że każdy dom miał swoje zalety. W jego próbie dyskusji nie o to jednak chodziło.

- Ma pani rację: tysiąc lat temu. Tysiąc lat to dość, by unowocześnić te standardy. - Westchnął z rozczarowaniem całą tą sprawą. - Dzisiejszy podział działa, ale to nie znaczy, że nie moglibyśmy opracować czegoś lepszego. - Mówił, lecz jednocześnie hamował swoje prawdziwe myśli i te bardziej radykalne poglądy. Podział Hogwartu nie działał, prawdopodobnie nigdy nie działał. Samo dzielenie uczniów wydawało się zupełnie niepotrzebne i krzywdzące!

Bardziej interesował go temat wydarzenia, które miało nadejść kolejnego dnia. Nie miał jeszcze pojęcia, jak wielką tragedią okaże się wydarzenie Muzy, dlatego chwilowo mógł jeszcze napawać się pięknem i wspaniałością swoich wyobrażeń o święcie sztuki.

- Będę pamiętał, by zwrócić na Ritę szczególną uwagę. - Obiecał, chwytając znów za swoją różdżkę. - Proszę rzucić okiem. Co pani sądzi?

Większość kreacji była skończona i Enzo nie planował dalszych ulepszeń, dlatego Charlotte jako pierwsza mogła przyjrzeć się niemal skończonej garderobie. Wszystkie kreacje były utrzymane w odcieniach bieli i złota, z lejącymi się falbanami, lekkimi szyfonami i koronkami. Upięknione motywami roślinnymi, miały uświetnić Sen Nocy Letniej i Remington był naprawdę dumny z tego, co udało mu się stworzyć. Zabezpieczające stroje materiały zsunęły się, odkrywając dzieła, które w równym rzędzie przesunęły się przed Charlotte niczym modelki na wybiegu. Oczy Lorenza błyszczały.

- Proszę być ze mną szczerą. - Poprosił, ale po wymalowanej na twarzy euforii widać było, że jest niesamowicie dumny ze swojej pracy.

Dopiero po tym, jak stroje wróciły na swoje miejsce, by oczekiwać jutra, krawiec mógł skupić się na swojej klientce. Siadł przy biurku na powrót, łapiąc w dłonie ołówek.

- Proszę wybaczyć mi uwagę, ale przy pani kształcie szczęki, o wiele korzystniej wyglądać będzie woda lub łódka. Jeśli byłby to dekolt V, musiałby być bardzo głęboki. - Mówił, szkicując przed sobą pierwszy pomysł. - Czy zgodzi się pani na asymetrię? Zdecydowanie musimy podkreślić talię, proponowałbym klosz z wysokim paskiem w stylu lat trzydziestych, o ile nie woli pani czegoś węższego? Jest pani wysoka, trzy czwarte będzie akurat. Proszę rozważyć nieco ciemniejszy odcień niebieskiego... - Obrócił się w kierunku swoich beli z materiałami, by przywołać szafirowy z tłoczonym drobnym nieregularnym deseniem.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Charlotte Kelly (2337), Enzo Remington (2277)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa