12.11.2024, 19:35 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.11.2024, 19:36 przez Jonathan Selwyn.)
—27-28/08/1972—
Anglia, Little Hangleton
Jonathan Selwyn & Anthony Shafiq
![[Obrazek: BlMqhh4.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=BlMqhh4.png)
Świeci woda o północy,
Księżyc okna przewiał wskroś.
Pełen mocy i niemocy
Księżyc okna przewiał wskroś.
Bezimienne i ponure
Idą ku mnie poprzez chmurę:
Mrok - po pierwsze, blask - po wtóre,
A po trzecie - jeszcze ktoś.
Gdy tak słucham przyczajony,
Ktoś zapukał raz i raz,
W moje wrota z tamtej strony
Ktoś zapukał raz i raz,
Kto tam puka w moje wrota?
«To - my: Wicher i Tęsknota,
I ja - Ciemność spopod płota,
Otwórz prędzej, bo już czas!»
![[Obrazek: BlMqhh4.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=BlMqhh4.png)
Świeci woda o północy,
Księżyc okna przewiał wskroś.
Pełen mocy i niemocy
Księżyc okna przewiał wskroś.
Bezimienne i ponure
Idą ku mnie poprzez chmurę:
Mrok - po pierwsze, blask - po wtóre,
A po trzecie - jeszcze ktoś.
Gdy tak słucham przyczajony,
Ktoś zapukał raz i raz,
W moje wrota z tamtej strony
Ktoś zapukał raz i raz,
Kto tam puka w moje wrota?
«To - my: Wicher i Tęsknota,
I ja - Ciemność spopod płota,
Otwórz prędzej, bo już czas!»
Przeklęci niech będą nawet najbliżsi jego sercu Krukoni i ich wmawianie mu, że jego obawy to tylko paranoja i nerwy w strzępkach, gdy ta paranoja bezczelnie pojawiła się przed nim i wygłaszała uwagi o tym, że dobrali się w pasujące do siebie szaty!
Po dość dramatycznie zakończonym wydarzeniu Jonathan szybko teleportował się pod kamienicę, w której w jednym z apartamentów mieszkała Charlotte z dziećmi, aby upewnić się, że Rita i Jessie bezpiecznie dotarli na swoje miejsce, jak i aby dyskretnie rzucić przyjaciółce kto postanowił przybyć na to wydarzenie z Francji, potem skoczył do swojego domu, aby upewnić się, że nikt nieproszony do niego nie zagladał, przebrać się, napisać do Morpheusa, czy żył i uprzedzić skrzata domowego, co powinien zrobić, gdyby ktoś próbował wtargnąć do kamienicy, a następnie jeszcze szybciej transportował się do Little Hangleton.
Twoja paranoja rośnie w siłę, masz nerwy w strzępkach.
Akurat! Teraz miał wszelkie prawo martwić się o bliskich i już był święcie przekonany, że doskonale wiedział, kto stał za atakiem na Anthony'ego. A jeśli już był jeden atak, to drugi...
Może to dlatego, gdy tylko stanął twarzą w twarz z Shafiqiem od razu dopadł do niego i próbował oszacować, czy czarodziej przypadkiem nie miał żadnych nowych obrażeń.
– Wszystko dobrze? Nikt tu nie zagladał? Żadnych podejrzanych ludzi? – pytał, trzymając delikatnie przyjaciela za ramię, przesuwając wzrokiem po jego twarzy, aż wreszcie puścił go i zaczął chodzić w kółko. – I widzisz i to jest wasz problem. Krukonów! Wmawiacie innym, że coś nie ma prawa się wydarzyć, bo przecież brzmi jak z jakiejś książki, a potem wydarza się i dziwicie się, bo jak kto, przecież Krukon zawsze ma rację! Dom Roweny Ravenclaw! Bardziej dom Roweny Racjonalizujmy Wszystko do Poziomu Abstrakcji bo Pieprzeni Gryfoni na Pewno Się Mylą!
I z tymi słowami opadł na pierwszy lepszy mebel, na który można było dramatycznie opaść i ukrył twarz w dłoniach. Nie był zły. Nie na Anthony'ego. Był... Rozemocjonowany. Zmartwiony. I zmęczony. Zmęczony stresem i nerwami. Zmęczony obawami co teraz będzie i troską o bliskich. Zmęczony tym, że od urodzin sprawdzone kadzidełka nasenne działały sporadycznie, częściej albo każąc mu czekać długo na sen, albo fundując mu koszmary. No i zmęczony wyrzutami sumienia, którym nie pomagał pewnie fakt, że teraz stresował Anthony'ego bez wyjaśnienia co tak naprawdę się wydarzyło.
– On tam był Tony – wyszeptał słabo, podnosząc głowę, tak aby patrzeć teraz na przyjaciela. Czarne spodnie i czarna koszula (ale ze slotymi gwiazdkami przy mankietach, nie był takim desperatem, aby ubierać się całkowicie na czarno) pewnie jedynie komplementowały jego obecnie bardzo ponury nastrój.
Po dość dramatycznie zakończonym wydarzeniu Jonathan szybko teleportował się pod kamienicę, w której w jednym z apartamentów mieszkała Charlotte z dziećmi, aby upewnić się, że Rita i Jessie bezpiecznie dotarli na swoje miejsce, jak i aby dyskretnie rzucić przyjaciółce kto postanowił przybyć na to wydarzenie z Francji, potem skoczył do swojego domu, aby upewnić się, że nikt nieproszony do niego nie zagladał, przebrać się, napisać do Morpheusa, czy żył i uprzedzić skrzata domowego, co powinien zrobić, gdyby ktoś próbował wtargnąć do kamienicy, a następnie jeszcze szybciej transportował się do Little Hangleton.
Twoja paranoja rośnie w siłę, masz nerwy w strzępkach.
Akurat! Teraz miał wszelkie prawo martwić się o bliskich i już był święcie przekonany, że doskonale wiedział, kto stał za atakiem na Anthony'ego. A jeśli już był jeden atak, to drugi...
Może to dlatego, gdy tylko stanął twarzą w twarz z Shafiqiem od razu dopadł do niego i próbował oszacować, czy czarodziej przypadkiem nie miał żadnych nowych obrażeń.
– Wszystko dobrze? Nikt tu nie zagladał? Żadnych podejrzanych ludzi? – pytał, trzymając delikatnie przyjaciela za ramię, przesuwając wzrokiem po jego twarzy, aż wreszcie puścił go i zaczął chodzić w kółko. – I widzisz i to jest wasz problem. Krukonów! Wmawiacie innym, że coś nie ma prawa się wydarzyć, bo przecież brzmi jak z jakiejś książki, a potem wydarza się i dziwicie się, bo jak kto, przecież Krukon zawsze ma rację! Dom Roweny Ravenclaw! Bardziej dom Roweny Racjonalizujmy Wszystko do Poziomu Abstrakcji bo Pieprzeni Gryfoni na Pewno Się Mylą!
I z tymi słowami opadł na pierwszy lepszy mebel, na który można było dramatycznie opaść i ukrył twarz w dłoniach. Nie był zły. Nie na Anthony'ego. Był... Rozemocjonowany. Zmartwiony. I zmęczony. Zmęczony stresem i nerwami. Zmęczony obawami co teraz będzie i troską o bliskich. Zmęczony tym, że od urodzin sprawdzone kadzidełka nasenne działały sporadycznie, częściej albo każąc mu czekać długo na sen, albo fundując mu koszmary. No i zmęczony wyrzutami sumienia, którym nie pomagał pewnie fakt, że teraz stresował Anthony'ego bez wyjaśnienia co tak naprawdę się wydarzyło.
– On tam był Tony – wyszeptał słabo, podnosząc głowę, tak aby patrzeć teraz na przyjaciela. Czarne spodnie i czarna koszula (ale ze slotymi gwiazdkami przy mankietach, nie był takim desperatem, aby ubierać się całkowicie na czarno) pewnie jedynie komplementowały jego obecnie bardzo ponury nastrój.