28.11.2024, 19:36 ✶
Mimo że dopiero co się zaczął sierpień, tego dnia nie było najcieplej, nie było też znowuż tak zimno. Jedynie bardziej ponuro, jakoś depresyjnie. Chociaż nie była pewna czy to za sprawą samej pogody czy "dusznej" atmosfery jaka zdawała się wisieć w okolicy.
Wstąpiła do baru, chcąc nieco osłodzić sobie ten dzień. Co prawda miała nie pić, ale przecież chciała tylko się nieco rozgrzać.
Pub "wisielec" kojarzył jej się dość meliniarsko, ale miał swój klimat i niespotykany urok. W dodatku nie tak daleko stąd był las wisielców - czyli stały punkt jej wędrówek.
Już z daleka jej jasny wzrok wyłapał znajomą sylwetkę. A zaraz kolejną, już mniej znajomą.
Pierwsza należała do jej kuzyna. Co prawda nie znali się za dobrze, a jednak na tyle dobrze, aby poznać go bez trudu.. Bystry wzrok blondynki spoczął na towarzyszce kuzyna, która rozchichotana niemalże nie wisiała mu na szyi, wyglądając na zaiście oczarowaną.
Mulciber zmrużyła ślepia, skupiając się na swoim kuzynie, aby rzucić nici powiązań. To co zobaczyła było dalekie od ideału.
No proszę proszę, Ambroś w towarzystwie lambadziary - przemknęło jej przez myśli.
Dumnie zadarła nos, ruszając pewnym krokiem do towarzystwa.
-Pani wybaczy, ten Pan jest zajęty - mruknęła, stając między ów dwójką- także możesz sobie iść...
-Że... słucham?
-Powiedziałam wypierdalaj, czego nie rozumiesz, złotko? - mruknęła beznamiętnie, obserwując jak kobieta pierw szuka wzrokiem ratunku, a chwilę później staje się wręcz purpurowa ze złości. Nie znalazła poparcia, toteż obróciła się na pięcie, odchodząc pośpiesznym krokiem.
-Popsułam Ci randkę, kuzynie? - Zagaiła, a na jej usta wkradł się szelmowski uśmiech, gdy wysunęła papierosa z jego ust -Wiem, że nie...- odpowiedziała miękko za niego, usadawiając się przy barze, zaraz zaciągając się jego papierosem. Oczywiście, że wcześniej sprawdziła co łączy ów dwójkę. Może i była nieco oderwana i patologiczna, ale nie zwyzywałaby kuzynowi dziewczyny, no...nie bez powodu. Wiedziała, że ten nie był szczególnie zainteresowany, zaś jego ex koleżanka aż za bardzo, ale nie jego pięknym wnętrzem, korzyściami płynącymi z relacji z nim. Smutne. Ale taka była cena popularności i uroczej buźki. Zresztą co go broni, Ambroś potrafił nawijać makaron na uszy.
-i po co marnujesz czas na motłoch? - mruknęła, podsuwając w swoją stronę popielniczkę - jeszcze Cię zarazi jakimś syfem... - mruknęła niby z pretensją, ale na jej usta wpłynął zadziorny uśmiech.
Założyła nogę na nogę, podpierając policzek na ręce, którą z kolei podparta była o ladę.
Jasne tęczówki zalały go spojrzeniem, wpatrując się w niego wręcz uparcie. Tak lustrując go wzrokiem chciała wyłapać różnicę między nim, a nim sprzed ostatniego spotkania, a jednak nie wyglądał jakby jakoś bardzo się zmienił. Może ciut urosły mu włosy.
-Tęskniłeś? - zagaiła w końcu, mrużąc ślepia, aby nadać im kociego wyrazu - oczywiście, że tęskniłeś... masz w końcu coś z masochisty - prychnęła rozbawiona - jak mógłbyś nie tęsknić za ukochaną kuzynką od strony znienawidzonej matki - dźgnęła delikatnie palcem jego ramię - Słyszałam, że jak ładnie się uśmiechniesz do barmanki to uda ci się załatwić nam zniżkę na whisky... - zagaiła wesoło - jest tobą zainteresowana, widzę jak łypię na ciebie wzrokiem, chooociaaż - westchnęła teatralnie - pewnie też roznosi zarazy... - nachyliła się w jego kierunku - To jak kuzynie? Użyjesz swojego uroku osobistego? - skinęła głową w kierunku młodej kobiety, która udawała bardzo zajętą polerowaniem szklanki i usilnie próbowała ukryć, że zerka w ich kierunku.
Wstąpiła do baru, chcąc nieco osłodzić sobie ten dzień. Co prawda miała nie pić, ale przecież chciała tylko się nieco rozgrzać.
Pub "wisielec" kojarzył jej się dość meliniarsko, ale miał swój klimat i niespotykany urok. W dodatku nie tak daleko stąd był las wisielców - czyli stały punkt jej wędrówek.
Już z daleka jej jasny wzrok wyłapał znajomą sylwetkę. A zaraz kolejną, już mniej znajomą.
Pierwsza należała do jej kuzyna. Co prawda nie znali się za dobrze, a jednak na tyle dobrze, aby poznać go bez trudu.. Bystry wzrok blondynki spoczął na towarzyszce kuzyna, która rozchichotana niemalże nie wisiała mu na szyi, wyglądając na zaiście oczarowaną.
Mulciber zmrużyła ślepia, skupiając się na swoim kuzynie, aby rzucić nici powiązań. To co zobaczyła było dalekie od ideału.
No proszę proszę, Ambroś w towarzystwie lambadziary - przemknęło jej przez myśli.
Dumnie zadarła nos, ruszając pewnym krokiem do towarzystwa.
-Pani wybaczy, ten Pan jest zajęty - mruknęła, stając między ów dwójką- także możesz sobie iść...
-Że... słucham?
-Powiedziałam wypierdalaj, czego nie rozumiesz, złotko? - mruknęła beznamiętnie, obserwując jak kobieta pierw szuka wzrokiem ratunku, a chwilę później staje się wręcz purpurowa ze złości. Nie znalazła poparcia, toteż obróciła się na pięcie, odchodząc pośpiesznym krokiem.
-Popsułam Ci randkę, kuzynie? - Zagaiła, a na jej usta wkradł się szelmowski uśmiech, gdy wysunęła papierosa z jego ust -Wiem, że nie...- odpowiedziała miękko za niego, usadawiając się przy barze, zaraz zaciągając się jego papierosem. Oczywiście, że wcześniej sprawdziła co łączy ów dwójkę. Może i była nieco oderwana i patologiczna, ale nie zwyzywałaby kuzynowi dziewczyny, no...nie bez powodu. Wiedziała, że ten nie był szczególnie zainteresowany, zaś jego ex koleżanka aż za bardzo, ale nie jego pięknym wnętrzem, korzyściami płynącymi z relacji z nim. Smutne. Ale taka była cena popularności i uroczej buźki. Zresztą co go broni, Ambroś potrafił nawijać makaron na uszy.
-i po co marnujesz czas na motłoch? - mruknęła, podsuwając w swoją stronę popielniczkę - jeszcze Cię zarazi jakimś syfem... - mruknęła niby z pretensją, ale na jej usta wpłynął zadziorny uśmiech.
Założyła nogę na nogę, podpierając policzek na ręce, którą z kolei podparta była o ladę.
Jasne tęczówki zalały go spojrzeniem, wpatrując się w niego wręcz uparcie. Tak lustrując go wzrokiem chciała wyłapać różnicę między nim, a nim sprzed ostatniego spotkania, a jednak nie wyglądał jakby jakoś bardzo się zmienił. Może ciut urosły mu włosy.
-Tęskniłeś? - zagaiła w końcu, mrużąc ślepia, aby nadać im kociego wyrazu - oczywiście, że tęskniłeś... masz w końcu coś z masochisty - prychnęła rozbawiona - jak mógłbyś nie tęsknić za ukochaną kuzynką od strony znienawidzonej matki - dźgnęła delikatnie palcem jego ramię - Słyszałam, że jak ładnie się uśmiechniesz do barmanki to uda ci się załatwić nam zniżkę na whisky... - zagaiła wesoło - jest tobą zainteresowana, widzę jak łypię na ciebie wzrokiem, chooociaaż - westchnęła teatralnie - pewnie też roznosi zarazy... - nachyliła się w jego kierunku - To jak kuzynie? Użyjesz swojego uroku osobistego? - skinęła głową w kierunku młodej kobiety, która udawała bardzo zajętą polerowaniem szklanki i usilnie próbowała ukryć, że zerka w ich kierunku.