• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[1.09.1972, Epping Forest] Stay alive | Faye, William

[1.09.1972, Epping Forest] Stay alive | Faye, William
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#1
05.12.2024, 15:06  ✶  
1 września 1972, południe
Epping Forest

Ach, Epping Forest, Epping Forest. Kto lepiej mnie zrozumie, niż Ty?

Ostatnie tygodnie były dla Faye trudne, chociaż ona sama zastanawiała się, czy słowo "trudne" nie było eufemizmem. Dość powiedzieć, że uznano ją za ofiarę jednej z anomalii, która krążyła po Dolinie Godryka, a potem maglowano ją w Ministerstwie, bo przecież złamała co najmniej trzy zakazy pod koniec sierpnia. Jej praca w teorii nie wisiała na włosku, nikt nigdy nie dał jej do zrozumienia, że to, co się stało pod koniec miesiąca, jakkolwiek wpłynie na jej współpracę z Ministerstwem Magii. Lecz mimo zapewnień, czuła ogromny niepokój.

Nie rozumiała, co się stało - nikt tego nie rozumiał. Nie była w stanie przekazać innym tego, co czuła. Wiedziała jednak jedno: zawiodła. Zawiodła brata, zawiodła Lazarusa, zawiodła sąsiadów, zawiodła rodziców i zawiodła samą siebie. Do tej pory mogła poszczycić się wyjątkowym darem, pozwalającym jej na zachowanie świadomości podczas przemiany w jej drugie ja, ale to, co stało się w sierpniu, całkowicie zachwiało jej pewnością siebie. Nie miała pewności, że to się nie powtórzy. Zaczynała obawiać się, że może stanowić zagrożenie - a ostatnim, co Faye by chciała, to kogokolwiek skrzywdzić. Świadomie nie zrobiłaby nikomu krzywdy i do tej pory myślała, że nieświadomie również. Że w przeciwieństwie do niektórych osób ona była tą, która była z natury dobra. Ale może jednak się myliła? Może to nie klątwa likantropii nad nią ciążyła, lecz klątwa rodziny Travers? Bracia i rodzice ostrzegali ją, że tak może być. Że kiedyś zrozumie, co znaczy ich nazwisko. Czyżby ten moment właśnie nadszedł?

Faye kopnęła kamyk, który przypałętał się pod jej ciężki, podkuty but. Była jesień, odmawiała uznawania września za część lata. Nie mogła doczekać się jesieni z wielu powodów, a jednym z nich była pogoda. Chłód, który wkradał się pod kurtki i płaszcze, targał włosy i przynosił woń mokrej, leśnej ściółki oraz świeżo opadniętych liści. Tego potrzebowała, żeby ukoić zszargane nerwy.

Była w środku lasu - podążała własną, wyłącznie sobie znaną ścieżką. Poruszała się wolno, ślimaczo wręcz, wcale się nie spiesząc. Wiedziała, gdzie znaleźć purpurowe ropuchy i miała do ich leża jeszcze kawałek. Mogła wykorzystać ten czas, by chłonąć las całą sobą. Przez ramię przewieszoną miała plecak, w którym znajdowały się niezbędne przyrządy do tego, by zebrać ich kijanki. Nie planowała łapać dorosłych okazów - głównie dlatego, że były zbyt duże, by przetransportować je bez większego problemu. Ale kijanki? To zupełnie inna para kaloszy. Robiła to już nie raz i nie dwa, więc nie obawiała się, że coś pójdzie nie tak. Mogła więc pogrążyć się w swoich rozmyślaniach, prąc do przodu powolutku. Krok za krokiem, nie spodziewając się, że może tu kogoś spotkać. Kto normalny z własnej woli pchał się bowiem na bagna, które właśnie przekraczała?
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#2
08.12.2024, 00:55  ✶  
Ci, którzy znali Williama Lestrange, zapewne nie zgodziliby się ze stwierdzeniem, że wychodzi z domu często; nawet by im do głowy nie przyszło, aby połączyć taką myśl z jego osobą. Will wychodził regularnie, chociaż nie w miejsca, które zaprzątałyby myśli dusz towarzystwa. Unikał tłoku i gwaru miast. Wilgotna duchota londyńskich kawiarni przyprawiała go o zawrót głowy i to bynajmniej nie z zauroczenia; prawdopodobnie z powodu kwitnącego pod ozdobną tapetą grzyba i parunastu rodzaju pleśni.

Lato odchodziło w niepamięć szybkim krokiem, ustępując miejsca chłodnym powiewom jesieni; drzewa, wciąż zazielenione wspomnieniem sierpnia, łapały ostatki promieni słonecznych przed wrześniową feerią kolorów.

Większość lata spędził zbierając składniki na eliksiry, tym razem jego wyjście nie miało być niczym innym jak rutynowym uzupełnieniem braków w fiolkach i słoiczkach. Koncepcja podległa stanowczej zmianie, gdy już na wejściu do lasu natrafił na gęsto rosnące grzyby. Z początku podszedł do nich nieco niepewnie - nauczony wieloletnim doświadczeniem, zdawał sobie sprawę, że przeróżna magia może czaić się nawet w najbardziej niepozornych przedmiotach; po Beltane, gdzie do przedziwnej chatki w gęstwinach lasu przywiał go niemożliwie silny wiatr, stał się odrobinę bardziej przezorny (nie zmienia to faktu, że był jak kot wodzony za nos ciekawością).

Ukucnął i przymrużył oczy przyglądając się solidnym okazom grzyba, a zza pazuchy wyciągnął niewielki notatniczek począwszy energicznie go kartkować. Z nosem wciśniętym w notes, przycupnięty przy zgrai grzybów, szybko odkrył, że las powitał go zgrają borowików. Chwilę dywagował nad tym po co mu tak właściwie cały kosz grzybów, ale chęć odkrycia jakie okazy mógłby znaleźć w głębi Epping Forest bardzo szybko wygrała. Wyciągnął z kieszeni niewielki nożyk i zwinnie zapakował znalezisko. Nim się spostrzegł, całkowicie zaniechał poszukiwania w lesie składników i oddał się przyjemności grzybobrania.

Nie zatrzymał się nawet, gdy gleba pod kaloszami zaczęło robić się grząska. Wielka Brytania ma to do siebie, że opady nie są niczym wyjątkowym, a gleba w lasach pozostaje wilgotna. Gdyby nie skupił się aż tak bardzo na zapełnianiu kieszeni grzybami, zapewne szybko zorientowałby się, że nieumyślnie przyszwędał się na tereny bagienne. Chcąc kontynuować plądrowanie naturalnych skarbów lasu, poczuł sprzeciw ze strony jednego z kaloszy. Zmarszczył brwi i spojrzał w dół, spostrzegając, że połowa jednego z butów ugrzęzła w błocie. Drugie i trzecie pociągnięcie nogą również nie zadziałało.

Westchnął nazbyt głośno i korzystając z faktu, że drugą nogę wraz z obuwiem miał wciąż mobilną, wysunął stopę z kalosza i odskoczył w stronę jednego z drzew. W tym samym momencie spostrzegł, że nie jest na łonie natury sam.

W oczach Lestrange'a na próżno można było doszukiwać się zażenowania czy zawstydzenia. Spojrzał kobiecie prosto w oczy, w jednej ręce trzymając notes, a w drugiej lnianą torbę z prawdziwkami.

- Zbieram grzyby i zgubiłem kalosz - zakomunikował, zupełnie jakby nie było to oczywiste - Też zbierasz? Nie wiedziałem, że nastąpił taki wysyp i to tak wcześnie, dopiero co zaczął się wrzesień - wciąż nie stawiając nogi na podłożu, odskoczył nieco dalej od zniewolonego w bagnie kalosza. Wydawał się tym absolutnie nieprzejęty.

- Chyba, że to twoje bagno i mnie z niego wyganiasz - dopowiedział i nie wyglądało na to, aby żartował i spodziewał się zaraz usłyszeć 'Wynocha z mojego bagna!'.


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#3
08.12.2024, 20:14  ✶  
Faye lubiła zbierać grzyby, jednak nie przyszłoby jej do głowy, że mogą pojawić się już teraz, w takim miejscu. Z reguły na swoje grzybobrania chodziła w Szkocji, gdzie miała swoje miejscówki, o których nigdy nikomu nie mówiła. Kochała las i kochała naturę, a za grzyby marynowane w occie dałaby się pochlastać najbardziej paskudnym zaklęciem. To jednak nie była Szkocja, a chociaż było faktycznie dość wilgotno, to nie przyszłoby jej do głowy, by szukać grzybów na bagnach. Bo przecież właśnie w ich stronę zmierzała. Drażnił ją nieco fakt, że las tak naprawdę miała tuż pod nosem, ale Ministerstwo go zamknęło: niby nie powinna się dziwić, bo przecież sama natrafiła na jedno z tych stworzeń, przez które zakazano im wchodzić do Kniei, ale... Jej wewnętrzny wilk wciąż się buntował i obnażał kły.

Gdy usłyszała ciche plaśnięcie, sugerujące że coś wpadło w grząski grunt, machinalnie zwróciła głowę w tamtym kierunku. Nie wyciągała różdżki, bo ten odgłos na pewno nie wydało zwierzę. Może spadła tu gałąź albo szyszka? Na pewno nie zwierzak, z ich odgłosami była zaznajomiona. Przez chwilę jednak nie wiedziała, czy oczy nie płatają jej figla, bo przecież powinna być tu sama. A nie była - w niewielkiej odległości jawiła jej się sylwetka nieznajomego mężczyzny, który najwyraźniej zgubił buta.
- Eeee, nie - powiedziała głupio, marszcząc brwi z namysłem. - Nie moje bagno i nie moje kalosze, grzyby też nie moje.
Odpowiedziała, przesuwając wzrokiem po grząskim bajorku, które postanowiło pochłonąć kalosza nieszczęśnika. Dobrze, że nie było tu aż tak niebezpiecznie, by jego but zrobił ciche plop i zniknął po wsze czasy pod błockiem.
- Przyszłam tu łapać żaby, grzyby nie rosną na bagnach, wie pan? - ostrożnie ruszyła w stronę bagniska, które zaatakowało Williama. Nie pakowała się jednak w nie jak skończony debil, tylko stanęła na jeszcze solidnym, stabilnym gruncie, a potem wyciągnęła różdżkę. - Obrodziło? Wcześniej niż zwykle.
Jej głos wyrażał szczere, dziecięce wręcz zdziwienie. Jakie były szanse, że dwóch grzybiarzy spotka się akurat na bagnach? Cóż, bliskie zeru chyba.

Faye machnęła różdżką, chcąc wydostać kalosz Lestrange'a przy pomocy jednego z prostszych zaklęć translokacyjnych.

Translokacja x2
Rzut O 1d100 - 60
Sukces!

Rzut O 1d100 - 70
Sukces!
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#4
12.10.2025, 21:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.10.2025, 21:28 przez William Lestrange.)  
Rozejrzał się dookoła, zupełnie jakby potrzebował potwierdzenia kobiety, że faktycznie znajduje się na bagnach. Zmarszczył lekko brwi; w prawie niezauważalnym grymasie gościł niepokój, resztki groteski wydarzeń Beltane wciąż zamieszkiwały rubieże umysłu, uaktywnione leśnym fenomenem, bo w istocie, cóż to za zjawisko?

Wykorzystując chwilę skupienia, przechwycił zwinnie lecącego w ich stronę kalosza. Nie zastanawiał się długo nad swoim szczęściem, nie podważał też całego zajścia - wolał to niż dostanie obłoconym buciorem prosto w głowę. Po co tak właściwie próbował go łapać? Czy po spędzeniu z Helloise lata obudził się w nim element fizyczny, sadzenie grządek i zdrowy tryb życia? Szczerze wątpił, ale kalosz, przynajmniej był złapany. Brud mu nie przeszkadzał, ale mokra skarpetka już tak, przynajmniej na dłuższą mete. Skoro miał dziś tak dobry dzień, wpierw znalazł grzyby, potem przechwycił lecący w jego stronę przedmiot, to może i wyczyszczenie obuwia będzie udane?

2x Rozproszenie, edit: jeżeli mu wyszło, założył kalosza, jeżeli nie, stał z nim tak i gadał
Rzut N 1d100 - 20
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 26
Akcja nieudana


- Dzięki - odparł, znów, z nutą paniki, jakby zapomniał, że w ogóle z kimś rozmawia. Uśmiech posłany w stronę kobiety był skrepowany, niezbyt właściwie można go tez było porównać do zwyczajowych grymasów - policzki Lestrange'a wydawały wysilać się i tworzyć dołeczki w sposób nienaturalny dla regularnej ekspresji twarzy mężczyzny.

- Wspaniale, miejmy nadzieje, że nie jest to też niczyje inne bagno i, że nie zażąda moich bagiennych grzybów. Przywiązałem się do nich - prawdą było, że po komentarzu nieznajomej chciał sprawdzić właściwości zebranych, jak mu się wcześniej wydawało, borowików. Bo cóż skłoniło je, aby rosnąć w takim miejscu? - zbieram składniki do eliksirów. Knieja jest aktualnie poza zasięgiem, a też tu jest mi bliżej - kontynuował, niezrażony.

- Nie zauważyłem, że dotarłem aż na bagna, tak po prawdzie - przyznał, również niezbyt się kłopocząc. Właściwie jego ton nie wyrażał żadnej innej emocji niż dziwnie narzuconego entuzjazmu, jakby poczuwał się w obowiązku, aby nie traktować rozmówczyni monotonem, bo została mu już w zżyciu zwrócona uwaga, że takowymi praktykami odrzuca od siebie ludzi.

- Żaby? Brzmi ekscytująco. Do badań? Czy ... tak po prostu? - spojrzał na nią z czystą ciekawością w oczach - Albo do sprzedaży? Muszę przyznać, że na pewno jakaś żaba tez mi się przyda. Dopóki nie odpowiesz mi na pierwsze pytanie wolę nie wnikać w szczegóły do czego takiego by mi się przydała, nie chciałbym urazić twoich uczuć, jeżeli - machnął ręką w powietrzu, pstrykając, starając przypomnieć sobie słowo, jakie najbardziej odda jego aktualne odczucia - jeżeli udamawiasz te żaby i prowadzisz jakieś takie wiesz, terraria. One chyba żyją w terrariach, jeżeli nie są w naturze, prawda? Nigdy nie hodowałem żadnych stworzeń - przyznał, o wiele bardziej będąc pochłonięty konceptem żab i grzybów, niż personaliów poznanej osoby.

Po chwili, olśniło go jednak.

- A właśnie, nie znamy się, oczywiste, William - podał rozmówczyni rękę, nie siląc się na zbytnio skostniałe powitania czy utrzymywanie dystansu. Nie użył nazwiska, bo było dla niego nieistotne.

- Co do tych grzybów, interesuje cię dywagowanie na temat czemu tak wcześnie, tak dużo i na bagnach? - dopytał, nie chcąc zanudzać. Zdawał sobie sprawę, że niektórzy woleli zgoła inne tematy, aby umilić sobie dzień.


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: William Lestrange (1035), Faye Travers (800)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa