—02-03/09/1972—
Egipt, Kair
Jasper Kelly & Anthony Shafiq
![[Obrazek: iUlXGA0.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=iUlXGA0.png)
I sat before my glass one day,
And conjured up a vision bare,
Unlike the aspects glad and gay,
That erst were found reflected there -
The vision of a woman, wild
With more than womanly despair.
Her hair stood back on either side
A face bereft of loveliness.
It had no envy now to hide
What once no man on earth could guess.
It formed the thorny aureole
Of hard, unsanctified distress.
![[Obrazek: iUlXGA0.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=iUlXGA0.png)
I sat before my glass one day,
And conjured up a vision bare,
Unlike the aspects glad and gay,
That erst were found reflected there -
The vision of a woman, wild
With more than womanly despair.
Her hair stood back on either side
A face bereft of loveliness.
It had no envy now to hide
What once no man on earth could guess.
It formed the thorny aureole
Of hard, unsanctified distress.
Egipt.
Ambasada.
Ruch.
Działo się wiele. Pośród dusznej atmosfery początków września w krainie tak bliskiej pustyni, w mieście wypełnionym mugolami, gdzie do magicznych dzielnic wchodziło się nieco inaczej niż w Anglii. Byli gośćmi, byli więc prowadzeni jak po sznurku przez rosłych ochroniarzy. Brak swobody, sztywna etykieta, powitania, poznawania, słowa od linijki, doskonale spreparowane. Kambodżańska delegatura przybyła po południu, Anthony był wiecznie nieobecny, ze spotkania na spotkanie, zupełnie jakby ktoś kto układał mu harmonogram ani na moment nie przewidział czegoś takiego jak "wolne". Jasper mógł zwyczajnie stracić nadzieję, że będą mieli szansę porozmawiać w spokoju, chociażby tak jak we Francji, gdy nawet podczas rodzinnej kolacji, Shafiq niezmiennie trzymał fason.
Zupełnie jakby rozmawiał z kimś zupełnie obcym, nie ze swoimi rodzicami.
Każdy miał osobne pokoje, luksusowe, wysycone orientalnym bogactwem. Goście ambasadora Shafiqa mieli wszystko co najlepsze, poza... spokojem.
Jessiego obudziło dziwne szarpnięcie, choć może to zmiana klimatu czy wspomnienie wypitego wina. Nie problem było znaleźć łazienkę, ale dopiero gdy mył ręce zdał sobie sprawę z czegoś bardzo dziwnego - lustro było matowe.
Nagle do pokoju dobiło pukanie, dość nerwowe, intensywne. Niepewne.
Stłumione Jasper? dobiegło z drugiej strony i chłopak mógł rozpoznać głos swojego wuja. Jeśli mu otworzył, zobaczył mężczyznę w wygodnej sukmanie, na którą narzucił jedwabny szlafrok przewiązany dość szerokim pasem. Jego srebrne oczy w których odbijało się światło kilku magicznie zapalonych świec zdradzały niepokój, a przydługie włosy pozostawały w nieładzie.
– Och... a więc też tu jesteś? Cholera... Tego właśnie się obawiałem. – Poruszył się nerwowo z nogi na nogę, jego stopy ukryte były w złotych ciżemkach o lekko zakrzywionych ku górze noskach. – Szybko, bierz różdżkę, nie mamy czasu. – Ponaglił go i poszedł do kolejnych drzwi by pukać do jednego z jego rodzeństwa. Nikt jednak mu już nie odpowiedział.