• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[2-3.09 Jasper & Anthony] I sat before my glass one day

[2-3.09 Jasper & Anthony] I sat before my glass one day
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
06.12.2024, 23:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.03.2025, 21:20 przez Anthony Shafiq.)  

—02-03/09/1972—
Egipt, Kair
Jasper Kelly & Anthony Shafiq
[Obrazek: iUlXGA0.png]

I sat before my glass one day,
And conjured up a vision bare,
Unlike the aspects glad and gay,
That erst were found reflected there -
The vision of a woman, wild
With more than womanly despair.

Her hair stood back on either side
A face bereft of loveliness.
It had no envy now to hide
What once no man on earth could guess.
It formed the thorny aureole
Of hard, unsanctified distress.



Podróż.

Egipt.

Ambasada.

Ruch.

Działo się wiele. Pośród dusznej atmosfery początków września w krainie tak bliskiej pustyni, w mieście wypełnionym mugolami, gdzie do magicznych dzielnic wchodziło się nieco inaczej niż w Anglii. Byli gośćmi, byli więc prowadzeni jak po sznurku przez rosłych ochroniarzy. Brak swobody, sztywna etykieta, powitania, poznawania, słowa od linijki, doskonale spreparowane. Kambodżańska delegatura przybyła po południu, Anthony był wiecznie nieobecny, ze spotkania na spotkanie, zupełnie jakby ktoś kto układał mu harmonogram ani na moment nie przewidział czegoś takiego jak "wolne". Jasper mógł zwyczajnie stracić nadzieję, że będą mieli szansę porozmawiać w spokoju, chociażby tak jak we Francji, gdy nawet podczas rodzinnej kolacji, Shafiq niezmiennie trzymał fason.

Zupełnie jakby rozmawiał z kimś zupełnie obcym, nie ze swoimi rodzicami.

Każdy miał osobne pokoje, luksusowe, wysycone orientalnym bogactwem. Goście ambasadora Shafiqa mieli wszystko co najlepsze, poza... spokojem.

Jessiego obudziło dziwne szarpnięcie, choć może to zmiana klimatu czy wspomnienie wypitego wina. Nie problem było znaleźć łazienkę, ale dopiero gdy mył ręce zdał sobie sprawę z czegoś bardzo dziwnego - lustro było matowe.

Nagle do pokoju dobiło pukanie, dość nerwowe, intensywne. Niepewne.

Stłumione Jasper? dobiegło z drugiej strony i chłopak mógł rozpoznać głos swojego wuja. Jeśli mu otworzył, zobaczył mężczyznę w wygodnej sukmanie, na którą narzucił jedwabny szlafrok przewiązany dość szerokim pasem. Jego srebrne oczy w których odbijało się światło kilku magicznie zapalonych świec zdradzały niepokój, a przydługie włosy pozostawały w nieładzie.

– Och... a więc też tu jesteś? Cholera... Tego właśnie się obawiałem. – Poruszył się nerwowo z nogi na nogę, jego stopy ukryte były w złotych ciżemkach o lekko zakrzywionych ku górze noskach. – Szybko, bierz różdżkę, nie mamy czasu. – Ponaglił go i poszedł do kolejnych drzwi by pukać do jednego z jego rodzeństwa. Nikt jednak mu już nie odpowiedział.

Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#2
07.12.2024, 11:21  ✶  

Ciężko było na to wszystko patrzeć.


Z przyklejonym na twarzy uśmiechem, który ktoś inny mógłby bez wahania określić, jako uśmiech zadowolenia, przetrwał cały dzień powitań, poznawania i słów od linijki. W takich momentach klepał się w myślach po plecach, że chciało mu się za dziecka obserwować mamę i czegoś się od niej zdołał nauczyć. Może nie na takim samym poziomie, ale był to poziom zadowalający. Przetrwali ten dzień, pełen etykiety i wbijającej się w kręgosłup sztywności, ale wzrok cały czas uciekał w tym samym kierunku.


Ciężko było patrzeć na tak zabieganego Anthony'ego.


Oczywiście, wyjazd do Egiptu to nie były wakacje, na których mogliby się wyciągnąć na leżaczkach z jakimś drinkiem, pojeździć na wielbłądach albo zapłacić jakiemuś ulicznemu artyście, żeby ich namalował na tle piramid, ale może Jasper po prostu nie zdawał sobie sprawy, ile pracy wiązało się z takim wyjazdem.


Od spotkania do spotkania, bez chwili na oddech. A najgorsza w tym wszystkim była świadomość, że Jessie nie miał możliwości jakkolwiek mu pomóc. Nie mógł zastąpić go podczas spotkań, zapewne nie mógł mu również towarzyszyć, by Anthony nie był w tym wszystkim całkowicie sam.


Spokój był tym, czego każdy z nich potrzebował po tym pełnym sztywności dniu, ale ciężko było szukać go w spotkaniach, etykietach, pośród tych wszystkich luksusów i bogatych pokoi. Bogactwo, do którego Jasper nie był przyzwyczajony, wręcz go przytłaczało, nie pozwalając mu na rozkosz spokojnego snu.


Obudziło go dziwne szarpnięcie, chociaż może była to jakaś dziwna reakcja organizmu na zmianę klimaty? Z ciężkim westchnieniem zrzucił z siebie okrycie i przeszedł do łazienki, ale dopiero, gdy mył ręce, jego umysł zwrócił uwagę na jedną anomalię. Lustro było matowe.


Przez pierwsze kilka sekund, może minut, po prostu wpatrywał się w taflę, bo może po prostu para osiadła na lustrze? Nie było jedna możliwości, by była to para wodna. Jasper pochylił się i, ignorując wszelkie głosy rozsądku, które mogłyby wrzeszczeć mu w głowie, że nie powinien tak po prostu zbliżać się do jakichś anomalii i ich dotykać, zbliżył twarz do lustra. Nie widział w jego tafli nic. Nie wiedział swojej twarzy, nie wiedział swoich włosów, ani swoich oczu. Dosłownie - nic.


Pukanie do drzwi oderwało jego uwagę od lustra. Stuknięcia czołem o matową powierzchnię prawie nie poczuł, więc otwierając drzwi, za którymi stał wuj, jego twarz zdradzała jedynie zaskoczenie tak późną wizytą.


-No... Uhm... Tak, też tu jestem - powiedział, trochę zdziwiony wypowiedzą wuja. -Wszystko w porządku, wuju?


Nie od razu zapytał, dlaczego Anthony był zaniepokojony. Po prostu chwycił różdżkę i wyszedł z pokoju, w prostej koszulce i wygodnych spodniach, w których spał, z bosymi stopami, zamykając za sobą drzwi. I dopiero na korytarzu, patrząc ze zdziwieniem, jak Anthony próbował obudzić również jego rodzeństwo, pozwolił sobie na pytania.


-Wuju, co się dzieje? Na co nie mamy czasu?

the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
09.12.2024, 22:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.03.2025, 21:20 przez Anthony Shafiq.)  
Cisza po drugiej stronie drzwi tylko na moment uspokoiła Anthony'ego. Zaraz potem jednak przypomniał sobie o istnieniu ciotecznego siostrzeńca w swojej przestrzeni i jego brwi ściągnęły się niepokojem.

- Nic nie jest w porządku Jasper, musimy jak najszybciej opuścić Ambasadę i iść znaleźc jadeitowy targ. Weź różdżkę, ale spróbuj prosze nic nie czarować na razie. Wytłumaczę Ci po drodze. - rzucił enigmatycznie, i w kilku bardzo długich krokach przeszedł kolejne kilka metrów do kolejnych drzwi. Sprawdzał tylko ich korytarz, gdzie była cała delegacja. Finalnie okazało się, że byli tylko oni, na tej nieoczekiwanej rodzinnej wycieczce.

Szli pieszo. Hotel zdawał się być opustoszały. Gdy znaleźli się na głównym holu, chłopak miał szansę zauważyć (i przypomnieć sobie przy tym), że nie tylko jego lustro było "dziwne". Wielkie przeszklone ściany były teraz matowe. Odbijały conieco z otoczenia, nie było to jednak odbicie jakkolwiek wyraźne, ledwie plamy kolorów i ruch - ich ruch, dwóch osób przemieszczających się przy akompaniamencie szurania stóp.

Buty były bardzo niewygodne. A potem skręcili w inną stronę, niż Jasper zapamiętał, że jest recepcja i wyjście. I zegary. Ich liczby były.. nie w tą stronę.

- Niestety, nie wiem... to może moja siostra. Wykorzystała to, że jestes tu po raz pierwszy, a ja nigdy nie dawałem się jej złapać. Nie wiem jak nas nakuła, ale oto jesteśmy. Witaj w egipskiej krainie luster Jasperze. Mamy tylko kilka godzin, by znaleźć drogę do domu, ale co to dla nas, czyż nie? - próbował mieć lekki ton, ale widać było po jego twarzy zmęczenie i irytację, choć oczywiście chłopak nie był adresatem żadnej z tych emocji.

Niedługo po opuszczeniu hotelu znaleźli się w mugolskim parku choć... może nie do końca mugolskim? Pośród strzelistych palm, rozbudowanych fontann i eleganckich kompleksów restauracyjnych włóczyły się cienie. Dziwne. Smętne. Zszarzałe. Shafiq bardzo starał się na nie nie patrzeć. Nie przywoływał żadnej magii, parł przed siebie pieszo.

Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#4
11.12.2024, 20:47  ✶  

Niejedno pytanie cisnęło się w tym momencie na język młodego czarodzieja i tysiąc myśli szumiało w jego głowie, wygrywając nierówną walkę ze zmęczeniem i dezorientacją. Chłopak stał na korytarzu jakby zatrzymany w czasie, w piżamie, z różdżką w dłoni i z bosymi stopami. Ruszały się jedynie jego oczy, śledzące każdy ruch wuja, zachowującego się dziwnie.


Pytania jednak nie padły. Jasper ruszył się, na moment wracając do pokoju, by zabrać buty, i wrócił do wuja z miną wyrażającą jeszcze większe zdziwienie.


W jednym momencie, kiedy wuj nie patrzył, po prostu pociągnął się za policzek, mocno zaciskając na nim palce. Poczuł to, odczucie było nieprzyjemne, chociaż nie tak złe, jak wtedy, kiedy Theo udało się przekonać matkę, że go Jessie narozrabiał i Charlotte ciągała go tak za policzek. Ból potwierdził, że to nie był sen. Byli tu - gdziekolwiek to tu było - razem, obaj, jeden zdezorientowany, drugi zirytowany.


Jego palce drgały, stukając o uchwyt różdżki, kiedy przechodzili przez hol. Wszystko dookoła wyglądało... Normalnie, chociaż nie do końca tak, jak wyglądało jeszcze za dnia. I te lustrzane ściany.


Jasper podszedł do jednej z nich, marszcząc brwi, bo nie widział swojego odbicia, a jedynie ruchome plany różnych barw, układających się w kształt jego sylwetki. Gdzieś z tyłu majaczyła plama imitująca Anthony'ego. Jessie nie dotykał ściany. Stal w pewnej odległości, jakby spodziewał się, że w każdej chwili coś mogłoby z tej ściany wyskoczyć prosto na niego. Podniósł rękę i pomachał nią powoli - plama odpowiedziała mu tym samym gestem. Z zaciśniętymi ustami wrócił do wuja.


-Dlaczego siostra wuja miałaby nas tu zamykać? - spytał, chociaż nie spodziewał się otrzymania żadnej odpowiedzi.


Siostra Anthony'ego, o ile faktycznie była to jej sprawka, miała niejedną okazję, by ich nakłuć. Jasper parsknął krótkim śmiechem.


-Kilka godzin na znalezienie drogi do domu? Damy radę - powiedział, próbując przesłać chociaż trochę swojego optymizmu (nie do końca szczerego, ale tak bardzo potrzebnego) wujowi.


Zaraz jednak uśmiech zniknął z jego twarzy i policzki mu jakby pobladły.


-Chwila... Jeżeli jesteśmy tu tylko my, to... Pozostali... Ich to nie dotyczy, prawda? Są bezpieczni? - bo przecież Rita, Theo, Morpheus...

the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#5
20.12.2024, 12:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.03.2025, 21:20 przez Anthony Shafiq.)  
Szczęka Anthony'ego lekko poluzowała się na słowa Jaspera, do tej pory mocno zaciśnięta w niemej wściekłości na zaistniałą sytuację. Spojrzał na ciotecznego siostrzeńca z czułością i lekkim, choć krzepiącym uśmiechem.

– Na pewno się uda. Zbyt wiele czytałem o tym miejscu, wiem dokąd iść.. nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie dysponujemy tą wiedzą. – Nagle zamrugał, jakby zdał sobie sprawę z tego, że w sumie on wie, a niekoniecznie jego młodszy towarzysz. – Witaj po drugiej stronie lustra, Jasperze. W świecie w którym prawo to lewo, a lewo to prawo. W świecie, w którym możesz zajrzeć w głąb siebie i jak Narcyz utopić się we własnym odbiciu. W zależności od kultury i regionu świata, owa kraina może wyglądać nieco inaczej. Tu w Egipcie, za posrebrzaną barierą są różne byty, duchy, które nie życzą Ci dobrze, zwłaszcza, że jesteś obcy na ich ziemi. Choć oczywiście zapytane, wyparłyby się wszystkiego. W końcu ich goście, żyją prawa...? – pytanie wybrzmiało bardzo cynicznie, gdy ruchem głowy Shafiq wskazał cienie sunące między drzewami po parku. – Próbują wrócić do Ambasady, ale nie znajdują drogi. Dlatego hotel jest pusty, a park pełny. Powinienem się tego spodziewać po niej ale... – rzucił jeszcze przepraszające spojrzenie Kelly'emu. – Nie sądziłem, że się odważy. Nie sądziłem, że wybierze sobie jedno z Was za cel. Ale tak, pozostali są bezpieczni. Sprawdziłem pozostałe pokoje. Jesteśmy tu tylko my.

Wyszli z parku i opustoszałymi ulicami dotarli do ciasnej uliczki, która z każdym krokiem zdawała się zwężać, niemal dotykać ich poszarzałymi piaskowymi ścianami. Im chcieli iść dalej, tym zdawało się, że w ogóle nie odeszli od miejsca początkowego.

– Szlag... – warknął Anthony, czuć było presję w jego głosie. Zagrożenie wcale nie minęło, a czarodziej pozostawał czujny, gdy w końcu stanął i przymknął oczy. – Dobrze Jasper. Musimy obaj chcieć przejść jak najmniej. Spróbujesz. Tylko kroczek do przodu. I Bardzo Nie Chcesz Iść Dalej, niż ten jeden krok? Spróbujesz? – Zimna i lekko spocona dłoń chwyciła chłopaka za jego rękę. – Na trzy. Raz, dwa... – świst branego powietrza, Anthony nie otworzył oczu.

– ...trzy. – niemal wyszeptał i zrobił mały krok w przestrzeń, która zdawała się nie do przebycia.

Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#6
28.12.2024, 21:59  ✶  

Kąciki jego ust uniosły się w bardziej widocznym uśmiechu, bo chyba udało się wuja trochę uspokoić. Może nie na tyle, by bez obawy szukać wyjścia z tego miejsca, ale na tyle, by szczęka nie zaciskała się tam mocno. A to był już mały plus.


Świat po drugiej stronie lustra, tak? Gdyby Jessie usłyszał o takowym w innych okolicznościach, byłby bardzo zainteresowany. Czy nie było fascynującym istnienie miejsca, w które w swoim podobieństwie do tego świata było tam bardzo inne? Prawo to lewo, lewo to prawo. Matowe lustra nie ukazywały odbicia, ale Świat mógł cię, jak to powiedział Anthony, utopić (cóż za okropna wizja) w obrazie własnego Ja!


Słuchał uważnie słów wuja, a chociaż wyraz jego twarzy tego nie zdradzał, w jego głowie kotłowało się multum myśli.


Egipska Kraina wyglądała właśnie tak, ale, jak mogły wyglądać te z innych kultur i regionów? Jeżeli nie było tam duchów, które wrogim spojrzeniem podążały za obcym, choć usta nigdy tej wrogości by nie wyraziły, to co tam było?


Może krainy wręcz wyrwane z dziecięcych baśni, z których nikt nie chciał już wracać, a jeżeli już wracał, to trącił zmysły i resztę swojego życia spędził w Lecznicy Dusz, dopóki nie zabierze go starcza śmierć lub pętla na szyi? Czy może idealne odwzorowanie ich świata, jednak inność ukazałaby się w formie emocji i zachowań ludzi, zamieszkujący tę krainę? Wszystko na opak. Dobrzy staliby się złymi, źli dobrymi. Ukochany brat patrzyłby na brata z pogardą, najlepszy przyjaciel byłby katem... Zmarli żyliby dalej, podczas gdy po żywych zostałyby jedynie fotografie, pamiątki i wspomnienia... A jeżeli w którym z tych światów Ned Kelly...


Chyba za daleko wybiegł ze swoimi rozmyślaniami i Anthony mógł zauważyć, że jego cioteczny siostrzeniec zaczął jakby odpływać. Wciąż go słuchał, to było pewne, ale coraz głębiej pogrążał się w swoich rozmyślaniach. Takie momenty zawieszenia częściej zdarzały mu się w dzieciństwie, szczególnie po śmierci ojca, ale, na szczęście, młody czarodziej szybko "wrócił" do swojego wuja.


Fascynujące miejsce, ale nie było teraz na to czasu. Musieli się stąd wydostać.


-Nikt nas jeszcze zabić nie próbował, więc chyba nie jest aż tak źle - powiedział lekkim tonem, bo chociaż nie w ten sposób wyobrażał sobie noc w Egipcie, to cała ta sytuacja nie była winą wuja.


Reszta była bezpieczna i to liczyło się najbardziej.


Wejście w ciasną uliczkę nie było decyzją, która sam z własnej woli by podjął, ale szedł za wujem, który ten świat znał o wiele lepiej, niż on. Szedł spięty, zaciskając lies i tak mocno, że paznokciami prawie przebijał skórę, gdy ściany zdawały się zbliżać i Jessie mógłby przysiąc, że czuł, jak z każdym kolejnym krokiem przed siebie czuł, jak jego ramiona ocierały się o ścianę. Tak bardzo nienawidził zamkniętych, ale też ciasnych miejsce.


-Przejść... Jak najmniej... Brzmi jak proste zadanie - powiedział, unosząc głowę i szukając uspokajającego bodźca w postaci nieba.


Przejść jak najmniej... Postawić tylko jeden, tak bardzo cholernie niechciany krok do przodu.


Drgnął, gdy chłodna dłoń Anthony'ego chwyciła jego rękę, i postawił mały krok, którego Wcale Postawić Nie Chciał.


Wujowa siostrzyczka miała ciekawe poczucie humoru.

the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#7
25.01.2025, 00:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.03.2025, 21:20 przez Anthony Shafiq.)  
Jeden krok. Wystarczył tylko jeden by świat nagle zaczął pachnieć intensywnie kurkumą i papryką. Wystarczył jeden krok by otoczył ich tłum ludzi przekrzykujących się na wzajem i próbujących ustalić ceny. Tylko waluta była dziwna, a ludzie podbijali ceny w absurdalnym tempie, zamiast je obniżać. Dywany, które nie latały, ale szurały po ziemi. Kamienie zawieszone na rzemieniach, matowe jakby ktoś celowo umaczał je w pyle. Dziwaczne obrazy odstręczające swoją odmiennością, biżuteria, która zdawała się normalna ale...

...Anthony objął opiekuńczym skrzydłem nie swojego chrześniaka, wciąż nieco niższego niż starszy czarodziej.
– Pięknie! Wiedziałem, że się nam uda. – Poczochrał pieszczotliwie czuprynę Jessiego i nawet jeśli kłamał, to robił to zbyt umiejętnie by wychwycić fałszywą nutę w jego głosie. – Tu już nie powinno być takich niespodzianek. Musimy przejść się po targu i znaleźć... wydaje mi się handlarza z kluczem. Będzie chciał mało, ale obrazi się jeśli nie podbijemy ceny. – Mówił spokojnie, choć zgubił już swój uśmiech, rozglądając się czujnie po zebranych. Wyglądali prawie normalnie. W barwnych ubraniach, w słowach, śmiechu. Tylko oczy... wszystkie tęczówki były tak ciemne, że można byłoby pomyśleć, że są czarne. Ach nie... one były czarne.

– Czy jesteś gotów za wolność oddać jedno ze swoich wspomnień Jasper? One i tak przemijają, ale... – odetchnął, rozcierając jego ramię tak jakby ten gest i jemu przynosił odrobinę komfortu. – ... nie wiadomo, które wciągnie. Może to być coś ważnego. – Przełknął ślinę, próbując znaleźć jakiekolwiek dobre wyjście z tej sytuacji. – Chyba, że masz lepszy pomysł na podbicie stawki. Tylko nie lata życia. Istoty tutaj... podchodzą do tego bardzo... mm... powiedziałbym europejsko. Zawsze przychodzą po odbiór swojego długu. – Nagle zatrzymał się w poszukiwaniach, w tym rozglądaniu po okolicy i wskazał mu wolną ręką jeden ze straganów, umieszczonych po przekątnej targowiska. Mężczyzna który go prowadził, dla odmiany miał normalne oczy, ale jego skóra była niebieska. – Nie daj się nabrać. Każde z życzeń ma cenę. My chcemy tylko klucz. – Szepnął jeszcze i ruszył z nim w miejsce konfrontacji. To tylko zakupy.

To aż zakupy.

Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#8
27.01.2025, 16:00  ✶  

Jasper nie wiedział, czego miałby spodziewać się po postawieniu tego jednego kroku, którego tak bardzo nie chciał postawić, ale targ nie bardzo go zaskoczył. Na jego twarzy pojawił się jedynie delikatny grymas, wywołany zapachem przypraw, ale była to jedyna zmiana na jego twarzy. Rozejrzał się, posłuchał kilku nakładających się na siebie głosów i aż jęknął w myślach. No pięknie...


Uśmiech, jedynie odrobinę wymuszony, pojawił się na jego ustach, gdy ramię Anthony'ego otoczyło go, a potem dłoń wuja poczochrała mu i tak nieułożone włosy. Nawet ich nie poprawił.


-I podejrzewam, że kiedy my podbijemy cenę, on zrobi to samo, tak? - spytał, ponownie się rozglądając. -A podbijać cenę może tak długo, aż damy mu coś naprawdę cennego, mylę się?


Nie miał przy sobie nic, poza swoją różdżką, co mógłby oddać handlarzowi. Różdżka była cenna, oczywiście, i może nawet nadawałaby się jako zastaw, ale...


-Jedno z moich wspomnień... - mruknął, marszcząc brwi.


Cholera... Gdyby mogli wybrać wspomnienie, za które wykupiliby klucz, byłoby o wiele łatwiej. Wystarczyłoby wybrać jakieś żenujące albo mało istotne wspomnienie, dorobić do niego ckliwą historyjkę, jakie to ono nie jest ważne i jaki ogromny wpływ miało na ich życie, i byłoby po sprawie. Ale jeżeli to handlarz miał wybrać to wspomnienie... Za dużo było wspomnień, które chciał zachować, by ryzykować utratę ich.


-A może po prostu obiję mu mordę - wymsknęło mu się. Zreflektował się jednak chrząknięciem - nie mówił, oczywiście, poważnie, chociaż takiej opcji nie wykluczał. -Chyba nikt, kto ma chociaż trochę zdrowego rozsądku, nie oddałby handlarzowi lat życia. Ani nie obiecał przysługi. Dwie najgorsze opcje, które można wybrać. Tutejsze istoty mogą normalnie przechodzić do naszego świata?


Co mógł zaproponować, by miało to odpowiednią cenę, ale nie ciągnęło się potem za nim konsekwencjami?


-Samochód go raczej nie zainteresuje? - rzucił słabym żartem, podążając za wujem.

the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#9
06.03.2025, 15:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.03.2025, 21:20 przez Anthony Shafiq.)  
Szli, pędzili, Anthony konsekwentnie ignorował przedziwne stragany pełne kuriozalnych, makabrycznych, zbyt intensywnych do oglądania rzeczy. To byłoby kuszące, hipnotyczne i tracące ich niezbędny czas na to, by umknąć z pułapki. Wiedział zbyt wiele o tych klątwach by dać się złapać. Widział w upiornych duszach krążących wokół drzew parku otaczających Ambasadę zbyt wiele straconych historii, straconych żyć.

Śmiał się nawet z propozycji ciotecznego siostrzeńca, doceniając jak ten próbuje przynieść mu komfort w trudnej sytuacji. Ciężar odpowiedzialności za jego życie był słodki od lat, ale Shafiq czuł się winny, że nie przewidział tak paskudnego ruchu ze strony Jackie. Nim więc dotarli do sprzedawcy, którego oczy wraz z gałkami były czarne jak bezgwiezdne niebo podczas nowiu, zatrzymał się gwałtownie i przytulił go mocno do siebie.

– Nie targuj się, to pułapka – szepnął do chłopaka troskliwie. – Jedno wspomnienie, to mała cena. Cały czas coś zapominamy. – uśmiechnął się pocieszająco, choć udawał i to bardzo, bo było wiele wspomnień, które pielęgnował troskliwie latami. Wiele wspomnień, których nigdy, przenigdy nie chciałby stracić. Myślodsiewnia. Kupi ją po powrocie, to pewne.

Odetchnął i poklepał Jaspera po ramionach.

– Jak zastrzyk. Damy radę. – Pocieszał jego czy siebie?

Zaraz potem odwrócił się do handlarza i przemówił do niego po arabsku, chwilę potem jednak mężczyzna uśmiechnął się bardzo, bardzo szeroko, eksponując szczękę, której mleczne zęby lśniły srebrzyście.
– Wy nie pierwsi goście z kontynentu. Mogę pomóc, oczywiście. Wystarczy że spojrzenie w moje lustro – Pochylił się, by spod lady wyciągnąć ramę. Całą sceneria wokół zamgliła się lekko, kupcy i ich klienci zwolnili nieznacznie, dźwięki stały się przytłumione.

– Ja mogę pierwszy – mruknął Anthony, powstrzymując się by nie otrzeć spoconych dłoni o materiał swojego ubrania.

Rzut Emocje 1d25 - 19
Las (Harmonia)


Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#10
12.03.2025, 18:52  ✶  

Czasami oczy same podążały w stronę tych wszystkich stoisk i straganów, pełnych dziwnych i jeszcze dziwniejszych cudactw, zapewne kryjących w sobie niezwykłe, może nawet dramatyczne, historie, prawdziwe, czy wymyślone. Wzrok lgnął do tych wszystkich kolorów, kształtów i znaczenia, przez które w głowie coraz głośniejsza stawała się myśl, nakazująca zatrzymać się. Zatrzymać się, ale tylko na chwilkę, i patrzeć. Chłonąć te kolory i wsłuchiwać się w historie, o których nikt miał się nigdy nie dowiedzieć, czy były prawdziwe, i tracić cenny czas. A tego wcale nie mieli tak dużo, jak może by chcieli, i Jasper podążał pośpiesznym krokiem za wujem, upominając się w myślach za każdym razem, gdy jego wzrok uciekał z wujaszkowych pleców.


Ulgą był dla niego śmiech Anthony’ego, dla którego sytuacja, w której się znaleźli, była bardziej stresująca, niż dla niego. I w czasie, w którym zbliżali się do jednego ze sprzedawców, Jasper znów zaczął zadawać sobie w głowie pytania, których nie chciał jeszcze zadawać Anthony’emu. A może nie powinien ich nigdy zadawać…


Czy to faktycznie siostra Anthony’ego wywinęła im taki psikus? Dlaczego? Co takiego stało się między nimi, że siostra jego wuja chciałaby zrobić im taki żart? I chyba najważniejsze pytanie - jak udało jej się sprawić, że wraz z Anthonym znalazł się tu również on? I tylko on, bo reszta Delegacji Brytyjskiej najpewniej wciąż smacznie spała w swoich sypialniach. Jasper zazdrościł im, że mogli dalej odpoczywać w wygodnych łóżkach, ale jednocześnie cieszył się, że Anthony nie był tu sam. Z kimś u boku zawsze łatwiej było odnaleźć spokój w nieciekawych sytuacjach.


Omal nie uderzył w plecy Anthony’ego, gdy wuj tak nagle się odwrócił, i na chwilę jakby zesztywniał, otoczony ramionami. Poklepał go lekko po plecach i uniósł lekko brwi w odpowiedzi na słowa wuja.


-Gdybym zaczął, wyszlibyśmy na tym gorzej, niż źle - stwierdził ściszonym głosem, bardziej do siebie, niż jako odpowiedź.


Porównanie do zastrzyku nie było może najtrafniejsze, bo zastrzyków Jasper nie lubił, ale można było uznać to za dobrą próbę pocieszenia.


Wuj podszedł do lustra pierwszy. Cała sceneria dookoła nich zmieniła się niepokojąco i Jasper zacisnął pięści, gdy handlarz spojrzał na niego wyczekująco.


Rzut Emocje 1d25 - 24
Gwiazdy na niebie (Sen na jawie/Daydreaming)
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Anthony Shafiq (2342), Jessie Kelly (2481)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa