• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14
[1969] Florence i Seraphina | Marsz Praw Charłaków

[1969] Florence i Seraphina | Marsz Praw Charłaków
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#1
05.11.2022, 20:50  ✶  

1969
Florence i Seraphina
Londyn


Kto by przypuszczał, jakie wydarzenie tego dnia sprawi, że jego życie będzie musiało się zmienić. Jej tego dnia absolutnie nie miało, ale kto by spodziewał się, że będzie w stanie podnieść się ze swojego miejsca, wyjść na ulicę i skończyć życie w miejscu, gdzie do tej pory przechodził codziennie bez zagrożenia? W większości wypadków mogła się przecież spodziewać, że to nie było coś, co nie szykowało się w ogóle, prawda była taka, że bezpośrednich zamieszek się w ogóle nie spodziewała. Gdy ruszyła na miasto, wyobrażała sobie że przejdzie się dziś do miejsca w którym oddała biżuterię do wyczyszczenia, potem odwiedzi znany sklep z kawą, w którym zazwyczaj składała większe zamówienie na ziarna do kasyna, a następnie nagrodzi swoją ciężką pracę lodami w budce przy jednym z rogów Alei Horyzontalnej.
Panika przyciągnęła jej ciekawość, tak więc gdy ludzie potykali się o siebie, uciekając od zamieszania oraz paniki, obijając się wręcz o ściany, tak by jak najszybciej uciec od tego, co się działo, a nawet jeżeli niektórzy już nawet nie wiedzieli, co się dzieje, podążali za tłumem, bądź tym bardziej chcieli schować się, nie wiedząc, co się dzieje i szukając schronienia przed tym, co nadejść miało. A Seraphina, wbrew zdrowemu rozsądkowi, przemieszczała się w stronę skąd ludzie uciekali, nie do końca wiedząc, co ciągnie ją tam, jak muchę do miodu, ale jednak kierując się w stronę gdzie panika wydawała się jedynie rosnąć, nie wygaszać.
Postawiła pierwsze kroki, rozglądając się po ludziach którzy leżeli na ziemi – część z nich poruszała się, starając się trzymać za miejsca, które bolały, tamować krwawienia, czy po prostu uważając, że ułożenie dłoni w bolącym miejscu pozwoli im zatrzymać docieranie tego bodźca chociaż przez chwilę. Inni zaś leżeli nieruchomo – czy byli martwi, czy jednak tylko nieprzytomni, tu nie miała najmniejszego pojęcia.
Dostrzegła wyciągniętą w jej kierunku rękę jednego z mężczyzn leżącego na ziemi i przykucnęła przy nim, pozwalając aby bruk, krew oraz błoto odcisnęły się na białym materiale sukienki. Pochyliła się, próbując usłyszeć, co mężczyzna chciał jej powiedzieć, po chwili unosząc głowę kiedy usłyszała kolejne kroki.
- Jest pani może medykiem? – zwróciła się do nieznajomej, próbując dociec z kim miała do czynienia.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#2
06.11.2022, 17:47  ✶  
Florence nie brała udziału w Marszu. Nie interesowały jej prawa charłaków - podobnie jak nie była zainteresowania ciskaniem w charłaków zaklęć ani wypisywaniem haseł przeciwko ich istnieniu. Nie można było powiedzieć, że Bulstrode zupełnie nic nie wie o polityce - ta czasem zresztą objawiała się pod postacią pacjentów, jak wtedy gdy na oddział trafiały ofiary pojedynków o honor (lub jego brak) Ministra Magii - ale nigdy w nią nie ingerowała.
Tego dnia znalazła się na ulicy Pokątnej niedługo przed swoją zmianą. Jej celem była apteka, w której odbierała wcześniej złożone zamówienie: i wcale, ale to wcale nie była zadowolona, że w celu dotarcia na miejsce, musiała przebijać się przez gęstniejący powoli tłum.
Z torbą pełną mikstur, miała szczery zamiar wyjść na zewnątrz, mimo masy ludzi, przemierzających Pokątną. Otworzyła nawet drzwi, ale ledwo zderzyła się z jedną z kobiet w grupie, cofnęła się nagle do wnętrza sklepu, przemocą wciągając za sobą dziewczynę. Chwilę później gdzieś rozległy się krzyki, ludzie zaczęli na siebie nawzajem najpierw, a - Florence wiedziała - gdyby panna została na zewnątrz, właśnie runęłaby pod nogi uciekających i prawdopodobnie została stratowana. Zamieszanie na zewnątrz narastało, dość szybko parę co bardziej trzeźwych osób wdarło się też do samej apteki, próbując umknąć przed zaklęciami i równie groźną paniką. Właścicielka - dość trzeźwo, może chcąc pomóc, a może w obawie przed zniszczeniem sklepu - gdy w środku zaczęło robić się nadmiernie tłoczno, otworzyła tylne drzwi, wiodące do zaułka na tyłach, a główne zablokowała.
Niemal każdy trzeźwo myślący człowiek natychmiast oddaliłby się w swoją stronę, korzystając, że zaułek łączył się z ulicą, której nie wypełnił spanikowany tłum. Niemal. Florence zazwyczaj myślała dość trzeźwo, ale problem polegał na tym, że była uzdrowicielką. Taką z powołania. Ruszyła więc na około z powrotem: do miejsca, z którego ledwo chwilę wcześniej umykali ludzie. Oczyma wyobraźni (a może oczyma jasnowidza...?) już widziała stratowanych: rannych, martwych.
I faktycznie, nie było wiele lepiej niż sobie wyobrażała. Wprawdzie najgorsze zamieszanie albo się skończyło, albo przeniosło gdzieś indziej, tutaj jednak zostały efekty.
Zakasała szatę i niemal biegiem ruszyła do Seraphiny. Nie przyjrzała się jej, nawet jeżeli więc kiedyś gdzieś na siebie wpadły, nie mogła skojarzyć kobiety. Całą jej uwagę pochłaniał mężczyzna.
- Tak. Sprawdź tę kobietę dalej czy żyje. Jeśli tak, nie pozwól się jej ruszać - rzuciła. Czy Seraphina musiała posłuchać? Oczywiście, że nie, mogła równie dobrze ją zignorować albo sobie pójść. Florence wydała rozkaz niemalże odruchowo, ot przyzwyczajona w świętym Mungu, nawet się nad tym nie zastanawiając, przyjmując, że skoro ta tu klękała, to prawdopodobnie chciała pomóc. Sama sięgnęła po różdżkę, a jej spojrzenie przesunęło się po mężczyźnie. Gdzie, do diabła, byli uzdrowiciele i brygadziści? Tu mogła udzielić tylko doraźnej pomocy: jeżeli zostały uszkodzone płuca albo żebra...
Zacisnęła na moment wargi, a potem wykonała skomplikowany ruch różdżką, tamując krwawienie. Noga wyglądała na złamaną, jej nastawienie i wyleczenie musiało jednak poczekać.
- Ferula - mruknęła, zadawalając się wyczarowaniem bandaży i szyny, które usztywniły kończynę.
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#3
12.11.2022, 01:47  ✶  
Nikt chyba nie zdziwił się, widząc ją tutaj, że pierwszy raz znajdowała się w takiej sytuacji. Nic dziwnego, żadna z niej była awanturniczka, więc czemu miałaby znajdować się często w chwili, gdy krew lała się i to wcale nie metaforycznie. Przyjmowanie bodźców nie wydawało się łatwe z jej chorobą, teraz było jednak zupełnie zaskakujące, a nawet obecność jej kuzynki jak się okazało gdy nieznajoma podeszła bliżej nie wydawała się pomóc. Oczywiście, gdy ona tak bardzo pochłaniała się widokiem tego co działo się dookoła, jej kuzynka od razu przystąpiła do akcji. Wszystko to było w jej wykonaniu takie proste i szlachetne, że można by nie zgadywać, że spędziła w takich sytuacjach większość życia ratując ludzi na oddziale w Mungu.
Lecz Seraphina pierwszy raz miała styczność aż z taką przemocą i czuła, że nie jest to pierwszy raz i nie ostatni gdy jej umysł nie zrozumie. I teraz też wiedziała, że jej uczucia przelewały się właśnie przez nią tak szybko, ze nie dałaby rady określić, co jednak dokładnie czuła w tym momencie. Złość? Nie, tej w ogóle nie było. Obawę? Tak, ta zdecydowanie się pojawiała ale i znikała co chwilę i w takich wypadkach nigdy nie wiedziała, czy nie łączy się z ekscytacją. Ekscytacją, że coś w końcu się dzieje ale i obawą, czy dziać się nie będzie jej samej. Niezrozumieniem, bo przemoc powinna być ostatnim środkiem, gdy już nic nie da się zmienić, dzierżonym na pierwszy ogień przez niekompetentnych i niedoświadczonych. A teraz chyba przede wszystkim czuła skonfundowanie – tym, co miało się stać i tym, co miało się wyrobić.
Podniosła się ze swojego miejsca, spoglądając na poplamioną czerwienią suknię. Czasem sam materiał wydawał się rozświetlać otoczenie bielą, w tym wypadku jednak niczym gąbka nasiąkał czerwienią co raz mocniej i co raz bardziej. Gdy postąpiła parę kroków w stronę kobiety, którą wskazała jej Florence, dostrzegła, że chociaż jej klatka piersiowa się unosiła, wiedziała, że nie będzie to na długo jeżeli panna Bulstrode czegoś nie zrobi. Wyciągnęłaby własną różdżkę, ale co dokładnie miałaby rzucić? Zamiast tego kucnęła na ziemi przy kobiecie, trzymając ją tak aby nie pozwolić jej wstać.
- Tak? Czy nie? Nie wiem jak to się robi…. – Niewiele razy w swoim życiu nie była czegoś pewna, ale to był jeden z takich przypadków.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#4
13.11.2022, 00:45  ✶  
Mężczyzna próbował coś mówić, ale Florence przerwała mu stanowczym tonem, krótko informując, że nie dolega mu już nic poważnego i niedługo zostanie zabrany do Munga. Szybki rzut oka w jego przyszłość, okupiony atakiem migreny, pozwalał mniemać, że za godzinę wciąż będzie żywy, mogła więc biec dalej.
Dopadła Seraphiny i kobiety. Dopiero klękając przy nich, spojrzała wreszcie na twarz Prewett - i to tylko dlatego, że rozpoznała jej głos, bo w pierwszej chwili całą swoją uwagę skupiała na rannej. Otworzyła lekko usta, zdumiona, bo Seraphina była jedną z ostatnich osób, które spodziewałaby się tu zastać. Nie zadawała jednak głupich pytań w rodzaju "jak się tu znalazłaś?" ani nie wygłaszała stwierdzeń w rodzaju "och, Seraphina, to ty?!", bo w tej chwili nie było na to czasu.
- Jesteś ranna? - spytała zamiast tego, spoglądając na czerwień, barwiącą sukienkę Seraphiny. - Dasz tutaj radę? - upewniła się jeszcze. Była specjalistką raczej w leczeniu urazów pomagicznych, łamaniu klątw i zdejmowaniu skutków zaklęć niż chorobach genetycznych, ale każdy uzdrowiciel musiał liznąć i innych specjalizacji, a ona interesowała się chorobą Milforda nijako prywatnie. Nie na tyle, by faktycznie w pełni pojmować wszystkie skutki uboczne, ale na tyle, by dość mgliście zdawać sobie sprawę z tego, że przebywanie tutaj mogło być dla Seraphiny trudniejsze niż dla całkiem zdrowej osoby.
A było trudne nawet dla Florence, która w tej chwili chciałaby znaleźć się przynajmniej w trzech miejscach jednocześnie.
Pochyliła się nad kobietą, kontrolując jej stan i zmięła w ustach przekleństwo. Urazy wewnętrzne, jak nic, pomyślała. Dlaczego, och dlaczego to nie mogło być po prostu jakieś zaklęcie albo klątwa? W tym Florence się specjalizowała, urazy powstałe wobec zadeptania były już czymś, co wymagało od niej więcej trudów...
- Nie naciskaj zbyt mocno, nie dotykaj klatki piersiowej - poprosiła w odpowiedzi na pytanie, czy "robi to dobrze", kiedy kobieta jęknęła i spróbowała się poruszyć. Florence wyszeptała zaklęcie, najpierw jedno, później drugie. Nie przerwała, chociaż gdzieś zza rogiem rozległy się jakieś trzaski, coś, co mogło równie dobrze świadczyć o tym, że Brygada właśnie kogoś aresztowała, ktoś korzystał z zamieszania i włamywał się do jednego z pobliskich sklepów albo że sprawcy zamieszania jednak wcale nie znikli...
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Seraphina Prewett (735), Florence Bulstrode (838)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa