05.11.2022, 20:50 ✶
1969
Florence i Seraphina
Londyn
Kto by przypuszczał, jakie wydarzenie tego dnia sprawi, że jego życie będzie musiało się zmienić. Jej tego dnia absolutnie nie miało, ale kto by spodziewał się, że będzie w stanie podnieść się ze swojego miejsca, wyjść na ulicę i skończyć życie w miejscu, gdzie do tej pory przechodził codziennie bez zagrożenia? W większości wypadków mogła się przecież spodziewać, że to nie było coś, co nie szykowało się w ogóle, prawda była taka, że bezpośrednich zamieszek się w ogóle nie spodziewała. Gdy ruszyła na miasto, wyobrażała sobie że przejdzie się dziś do miejsca w którym oddała biżuterię do wyczyszczenia, potem odwiedzi znany sklep z kawą, w którym zazwyczaj składała większe zamówienie na ziarna do kasyna, a następnie nagrodzi swoją ciężką pracę lodami w budce przy jednym z rogów Alei Horyzontalnej.
Panika przyciągnęła jej ciekawość, tak więc gdy ludzie potykali się o siebie, uciekając od zamieszania oraz paniki, obijając się wręcz o ściany, tak by jak najszybciej uciec od tego, co się działo, a nawet jeżeli niektórzy już nawet nie wiedzieli, co się dzieje, podążali za tłumem, bądź tym bardziej chcieli schować się, nie wiedząc, co się dzieje i szukając schronienia przed tym, co nadejść miało. A Seraphina, wbrew zdrowemu rozsądkowi, przemieszczała się w stronę skąd ludzie uciekali, nie do końca wiedząc, co ciągnie ją tam, jak muchę do miodu, ale jednak kierując się w stronę gdzie panika wydawała się jedynie rosnąć, nie wygaszać.
Postawiła pierwsze kroki, rozglądając się po ludziach którzy leżeli na ziemi – część z nich poruszała się, starając się trzymać za miejsca, które bolały, tamować krwawienia, czy po prostu uważając, że ułożenie dłoni w bolącym miejscu pozwoli im zatrzymać docieranie tego bodźca chociaż przez chwilę. Inni zaś leżeli nieruchomo – czy byli martwi, czy jednak tylko nieprzytomni, tu nie miała najmniejszego pojęcia.
Dostrzegła wyciągniętą w jej kierunku rękę jednego z mężczyzn leżącego na ziemi i przykucnęła przy nim, pozwalając aby bruk, krew oraz błoto odcisnęły się na białym materiale sukienki. Pochyliła się, próbując usłyszeć, co mężczyzna chciał jej powiedzieć, po chwili unosząc głowę kiedy usłyszała kolejne kroki.
- Jest pani może medykiem? – zwróciła się do nieznajomej, próbując dociec z kim miała do czynienia.