• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[03.08.1972] Wiewiórki i pióra | Atreus & Victoria

[03.08.1972] Wiewiórki i pióra | Atreus & Victoria
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#1
04.01.2025, 17:34  ✶  

To był wyjątkowo dziwaczny dzień, bo czas mijał do pewnego momentu wręcz absurdalnie wolno, by nagle przyspieszyć gwałtownie. Po tym, jak Victoria posłała do Harper Moody wiadomość o nieszczęsnych piórach z loterii Lammas z informacją, że zajmą się tematem z Atreusem, zrobili szybie rozeznanie wśród aurorów i brygadzistów, którzy tego dnia patrolowali kiermasz. Łatwo było w ten sposób wyłuskać dane organizatorów przedsięwzięcia i dalej – osób, które zajmowały się samą loterią i obsługiwały stoisko z dwoma kołami fortuny.

To była równie żmudna robota, co ślęczenie nad tymi raportami, chodzenie po nitce do kłębka, ale jednocześnie było w tym coś znacznie więcej: właśnie dlatego ten czas przyspieszył i ani się obejrzeli, a minęły kolejne dwie godziny. Godziny, w trakcie których Victoria zaczęła odczuwać pewną irytację względem tego, że nikt na etapie organizacji nawet nie sprawdził tych typów od loterii, czy są legalni, skąd te ich fanty, cokolwiek. Wyglądało to tak, jakby nikogo to nie interesowało prócz samej inicjatywy, najwyraźniej wystarczająco światłej, bo wystarczyło powiedzieć, że losy będą tanie i już wszystko zostało przyklepane.

Z drugiej strony podczas loterii na Beltane zrobili w zasadzie to samo, nie? Dopuścili do niej goblina oszusta, który tak psuł krew Atreusowi, aż się gotował na samą myśl i gotów był wybuchnąć. „Zadziwiające” – myślała sobie Victoria, która odkryła, że do Bulstrode’a wystarczy powiedzieć całkowicie niezobowiązująco słowo „goblin”, a on już się odpalał, i było w tym coś tak zabawnego, że gdyby nie powaga sytuacji, a podźgałaby go tym kijem jeszcze trochę.

I w ten właśnie sposób wylądowali w dokach, w okolicach Tower of London. Musieli się wcześniej przebrać w bardziej mugolskie stroje, żeby tak się nie rzucać w oczy, ostatecznie była to okolica, po której kręciło się całkiem sporo mugoli, nawet wieczorem. Victoria schowała sobie odznakę do kieszeni, tak jak różdżkę, miała też na ramię narzuconą torebkę i właśnie zamierzała nasmarować sobie ziołową maścią na rany i blizny wierzch lewej dłoni – ten sam, gdzie wcześniej wyryła piórem najpierw część raportu, a potem swoje imię i nazwisko. Nie zamierzała dopuścić, żeby do blizn po cięciu nożem w trakcie snu, które na tym wierzchu się srebrzyły, doszedł jeszcze jakiś absurdalny napis.

– To co, idziemy popytać do knajpy? Tu jest chyba jakaś tawerna, o ile mnie pamięć nie myli – bo dowiedzieli się tyle, że wiewióry łatwo znaleźć w dokach. Ale co, mieli patrzeć po kolorach włosów i głupawym wyrazie twarzy? Przy okazji wyciągnęła do Atreusa rękę z metalowym puzderkiem z maścią, sugerując, że też może sobie skorzystać.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
27.02.2025, 01:27  ✶  
Zbieranie informacji faktycznie mogło wydawać się robotą żmudną i prawie tak uciążliwą jak pisanie raportów, ale mimo wszystko Atreus wolał to pierwsze od tego drugiego. Powolne pozyskiwanie kolejnych fragmentów układanki, podążanie za rozwiniętą szpulką nici, dawało o wiele większą satysfakcje niż stawianie literek na rolkach pergaminu - tym bardziej że był prawie pewien, że nikt tego potem dokładnie nie czytał. A przynajmniej nie tych spraw nudnych i prostych.

Fascynujące to było, że faktycznie nikt z organizatorów całego kiermaszu nie mrugnął na osoby zajmujące się loterią. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że udało im się przemycić na teren imprezy czarnomagiczne przedmioty i opchnąć je uczestnikom? Ktoś na którym etapie popełni karygodny wręcz błąd, ale nawet jeśli nie powinien, to Atreus zwyczajnie cieszył się z tego potknięcia. Jakże mógłby nie? Gdyby nie ono, dalej ślęczałby za biurkiem, obwarowany Bardzo Ważnymi Dokumentami, które zasłaniały Lestrange widok i składając papierowe samolociki z głupimi liścikami. Znaczy, pisząc raporty.

Niekoniecznie spodziewał się doków. Może w jakiś sposób zawsze przyjmował, że wszelkie podejrzane sprawy prowadzić będą do Nokturna, tak samo jak i wszystkie drogi podobno prowadziły do Rzymu. Nie był pewien, czy była to najprawdziwsza prawda, ale na potrzeby porównania był w stanie w to całkowicie uwierzyć.

Tak naprawdę, to w jego głowie wszystkie drogi prowadziły do goblinów, ale skoro już jakiegoś złapał na Beltane, to miał nadzieję że przynajmniej ten etap mają w tym momencie za sobą.

Wziął od Victorii puzderko z maścią, rozglądając się mimowolnie dookoła, jakby oczekiwał ze te sławetne wiewióry im zaraz wyjdą zza rogu. Pokiwał głową, nabierając trochę specyfiku i rozsmarowując.
- Flintowie mają tutaj swoją knajpę, całkiem spoko miejsce. Ale wątpię, żeby to tam chowały się nasze wiewiórki. Chyba za spokojnie tam. Ale w takim razie wystarczy iść za pijackimi przyśpiewkami, jak się spodziewam - oddał jej pudełeczko i zwyczajnie zaczął iść w kierunku, który wydawał mu się najwłaściwszy.
Czarodziejska legenda
Long is the day and long is the night, and long is the waiting of Arawn
W mitologii walijskiej Pan Zaświatów zwanych Annwn, bóg terroru i zemsty. Dziś nazywany jest Królem Annwn, albo Królem Piekła. Przemierza niebo na karym rumaku w zastępie Cŵn Annwn, Psów Annw - białych jak śnieg ogarów, polując na ludzkie, potępione dusze. Podczas Cad Goddeu, Wojny Drzew, wywołanej przez kradzież jednego z psów Arawna, został pokonany przez Amaethon i jego brata, Gwydiona.

Arawn
#3
02.05.2025, 22:05  ✶  

Szaro-bure miasto przestawało być monochromatyczne, kiedy lato trwało w rozkwicie. Zmierzch powoli zabierał w swoje posiadanie każdy zakamarek Londynu, ale słońce walczyło jeszcze o swoje prawo do władania nieboskłonem. Błękit zamieniał się powoli w granat, przechodząc przez róż, pomarańcz i fiolet. Te barwy uliczki zawdzięczały nie niebu, a kolorom strojów, w jakich panoszyli się mugole. O chodniki stukały obcasy, woń ciężkich perfum przeplatała się z wonią cydru i piwa, a to zaś powietrze mieszało ze specyficznym zapachem wilgoci doków. Tu nie pachniało fiołkami. Mdląca plątanina tych zapachów wielu wrażliwych przyprawiłaby o mdłości. Gdy dzień dogasał, a ostatni pracownicy zarzucali liny do cumowania, smród rzeki ujmował swoją nieczystością. Prostacki brak poszanowania mugoli do natury w jednej, pięknej mieszance zapachów.

W większości zaprawione kamieniem, betonem i brukiem miejsce ustępowało drewnu. To skrzypiało, wspominając lepsze czasy, a muskające fale snuły kołysankę wieczoru. Gwar z pobliskich knajp, typowych, angielskich barów, ginął, kiedy tylko podeszło się bliżej portu. Tutaj już robiło się cicho. Na jednej łajbie paliło się właśnie światło i wasze oczy mogły wychwycić, że przy stoliku siedzi trzech gości. Chyba rozkładali karty, rozmawiając o czymś przyciszonym głosem. Gdzieś za wami właśnie rozbrzmiały gwizdki milicji. Słychać było stukot końskich kopyt. Ale co mogliście o tym wiedzieć? Przecież żadne z was nie było wybitnie obyte z mugolskim światem. Za to co było dla anglików klasyczne: bójki. Pewnie mugolska wersja BUMowców wzięła się właśnie za jakichś nadmiernie pijanych.

Ostatnia dwójka marynarzy odstawiła właśnie na jeden ze statków skrzynie. Jeden z nich otarł czoła. Znużeni nie zeszli od razu - przysiedli na pakunkach. Jakaś grupka czterech mężczyzn właśnie mijała tutejsze magazyny dokowe - niskie budynki o szerokich (niemal jak od stodoły) drzwiach. Jedne z tych drzwi były zwykłe, stały otworem. Opierał się o nie jegomość wątpliwej urody, o kwadratowej szczęce, który charknął, splunął i odpalił skręcaną ręcznie fajkę. Z wnętrza tych drzwi widać było światło, ale przez to, że korytarz szybko skręcał - wgląd na zawartość tego zabudowania była poza waszym zasięgiem wzroku.

Pozorny spokój tego miejsca był jeszcze naruszany przez te ostatnie, krzątające się tutaj dusze. Było kogo pytać. Było o co pytać. W końcu dwójka rudowłosych musiała się rzucać w oczy. KTOŚ musiał coś widzieć. Albo chociaż - słyszeć.



death.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
29.06.2025, 20:40  ✶  

Pewnie tego nie czytali, albo tylko rzucali pobieżnie okiem… tych raportów znaczy, a potem przychodził taki losowy moment, jaki miał miejsce w Biurze kilka godzin temu i nawet najnudniejsza sprawa mogła się okazać ważnym kawałkiem wielkiego obrazka, nawet jeśli małym puzzlem… I dlatego Victoria zawsze się do raportów przykładała (i nie była to szkoła Atreusa, który tak lubił uśmiechać się buńczucznie i mówić, że pod jego czujnym okiem i dzięki jego wskazówkom tak dobrze nauczyła się je pisać. Zwłaszcza gdy przez dwa lata, gdy on już aurorem był, ona jeszcze się szkoliła i to był idealny moment by takiego jeszcze-nie-aurora trochę wykorzystać… doskonale wiedziała, że Bulstrode wykorzystałby każdą sytuację, byle się od tego wymigać i zwalić to na kogo innego).

Jak to mówią – pod latarnią jest najciemniej – więc być może nie powinno ich to tak dziwić, że to nie na Nokturn zaprowadził ich trop. Ulica Śmiertelnego Nokturnu to było przecież pierwsze miejsce, które zaczęliby sprawdzać, gdyby nie znaleźli żadnych lepszych informacji – a jednak i ona była nieco zdumiona, że wylądowali właśnie tutaj. W dokach. A teraz szli… może nie zupełnie spacerowym tempem, ale też nie szybkim marszem, do przodu.

Marszczyła nos na zapach Tamizy w tym miejscu. Nawet jeśli teraz przykrywany przez lekko ziołową poświatę z maści, którymi wysmarowali sobie dłonie, to nadal ten zatęchły nawet trochę smród i tak się przebijał.

– Okej, to może knajpę zostawimy sobie na ostateczność jak nic nie znajdziemy – zaproponowała i odebrawszy od Atreusa swoje puzderko z maścią, wrzuciła je do torebki. Obserwowała. Byli tu jeszcze ludzie, marynarze zapewne, a przynajmniej część z nich. I żaden rudy jak wiewióra, ale te żarówy rzucały się w oczy, byli charakterystyczni. Nie dość, że z koloru włosów, to chyba dodatkowo byli bliźniacy. – Chodź, może popytamy tutaj – skorzystała z okazji, by szturchnąć Bulstrode’a łokciem. Słyszała w tle gwizdek, ale póki co nie zawracała sobie tym głowy, gdy skręciła w jeden z krótszych pomostów, do którego zacumowany był statek. – Ahoj! – krzyknęła i uniosła dłoń, by osłonić sobie oczy przed ostatnimi promieniami słońca. Zaczepiła właśnie tych, którzy grali na swojej łajbie w karty. – Przepraszam, możemy zająć chwilkę? – nie dało się, kurwa, zaprzeczyć, że z pewnością Victoria wyglądała, jakby ni cholerny tu nie pasowała – była zdecydowanie za ładna jak na te doki, nawet jeśli w tych dziwacznych, mugolskich ubraniach, w których ni cholery nie czuła się swobodnie.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
13.07.2025, 00:52  ✶  
W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach, będący mieszanką stęchłej wody, zbutwiałego drewna, chyba ryb - chociaż Atreus nie był pewien kto odważny by łowił ryby w Tamizie - a także noszonych przez przechodniów perfum. Razem stanowiły wachlarz zapewniający silne doznania, ale starał się nie zwracać na to większej uwagi, przekierowując uwagę na wizualne aspekty ich otoczenia. Na kolorowe ubrania, zawilgotniałe zaułki i chylące się przy ulicy budynki, pośród których jak na złość nie dało się zauważyć rudej czupryny w liczbie dwóch. Szkoda, że to nie było właśnie takie proste - że już na pierwszym rogu znaleźliby tych gagatków i mogliby ich serdecznie zaprosić na przesłuchanie. Coś też czuł, po tym co powiedziała Victoria, że jak na złość pewnie znajdą ich w ostatnim miejscu gdzie przyjdzie ich szukać.

Kiwnął głową, kierując kroki w ślad za nią, bo równie dobrze mogli zacząć od pierwszego lepszego przechodnia, albo w tym przypadku - od pierwszego lepszego zacumowanego statku. To, czego się jednak nie spodziewał, to radosne ahoj, które opuściło jej usta. Powstrzymał się, żeby nie parsknąć, wywrócić oczami, albo w głos się zaśmiać, bo jak o tym pomyślał, sytuacja aż prosiła się o dobre, proste i równie stereotypowe powitanie marynarzy. Uśmiechnął się zatem grzecznie.

Nie chciał z nikim iść w konkury, szczególnie z Victorią, która była kobietą, ale również wyglądał niczego sobie. Brakowało mu jednak w twarzy zakapiorowatości i żłobionych przez życie na wodzie bruzd. Pewnie też o parę razy za mało zatruł się zepsutą rybą, albo był o krok od szkorbutu. Mugolskie ubrania też były trochę w zbyt dobrym stanie jak na spracowanego mężczyznę, ale pasowały do pierwszego lepszego przechodnia, który śpieszył przez doki do spraw, które nie oscylowały dookoła wody.
- Szukamy takich dwóch chłopaczków - zaczął, kiedy panowie zwrócili na nich uwagę, ale on sam nie patrzył na nich, a na rozkładane karty, jakby sam palił się do niego żeby do nich się przysiąść i zagrać. - Ciężko ich w sumie przeoczyć, bo oboje są rudzi i załatwiają sprawy razem. Widzieliście kogoś takiego?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (640), Victoria Lestrange (819), Arawn (364)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa