17.01.2025, 14:57 ✶
28.08 - popołudnie
Ogród był wściekle trudny do utrzymania. Rośliny totalnie dostawały w łeb, a Dora, które zwykle pomagała mu (szczególnie, kiedy chodziło o jej ukochany zagonek) gdzieś zniknęła. Miał dużo na głowie. Warsztat rósł, ale nie mógł porzucać pracy w ogrodzie dla zbudowania własnego domu. Do jesieni zostało jeszcze sporo czasu, więc nie denerwował się.
Moment przerwy od pacyfikowania dziko rozrastających się gałęzi, od bluszczu który zbyt zachłannie obrósł jego własny domek, moment wytchnienia w towarzystwie kóz, które nie nadążały za rosnącą trawą. To był dobry czas. Słońce świeciło na ogorzałą i lepką od pracy twarz siedzącego na progu warowniowego domku ogrodnika mężczyznę. W jego sękatych dłoniach znajdował się podłużny kawałek drewna, który właśnie wygładzał papierem ściernym. Jego własna różdżka leżała obok, nieco grubiutki, kasztanowy niedźwiadek o nieregularnych kształtach. Zdawało się, że chciał wykonać jej kopie.
Pogwizdywał, chociaż melodia bardziej przypominała śpiew ptaków, niż to co można byłoby znaleźć w radiu. Był skupiony na pracy. Odłożył twardy kawałek papieru nastroszonego drobinkami piasku, by wziąć niewielkie dłutko i zacząć swoją pracę. Chociaż nie, nie nazwałby tego pracą. W ten sposób się odprężał, pozwalał myślom nie uciekać zbyt daleko, strachowi zbyt mocno się nie zagnieździć. Usłyszał jakiś ruch w okolicy i zadarł głowę. Błękitne oczy momentalnie wypatrzył znajomą sylwetkę.
– Hej Bee! – zawołał ją i pomachał energicznie swoją nieco zbyt długą, szczupłą ręką. Rękawy płowej koszuli w kratę były zawinięte i odsłaniałe dość szczupłe przedramię, w żaden sposób nie zdradzające siły, którą dysponował chłopiec z Kniei. Choć już nie chłopiec. Już mężczyzna.
– Zobacz, próbuję zrobić taką podłużną, no taką jak różdżka figurkę niedźwiedzia. Myślisz, że jej się spodoba, czy wolałaby kotka jednak? Wiesz... bardzo chciałbym, żeby ona chciała niedźwiedzia, ale nie chcę jej tez zmuszać i no nie wiem to decyzja w końcu na całe życie prawda? – Od czasu feralnego obiadu, którego nie było, nie mieli w sumie okazji porozmawiać. Teraz gdy Sam pracował ponad miarę tak w ogrodzie, ale też przy meblach, by zdobyć pieniądze i zbudować swój nowy warsztat, nie miał też czasu za bardzo pisać. – W ogóle mam te drewniane krążki o które prosiłaś, są w Warsztacie, możemy się przejść, co myślisz? – zaproponował. Jego twarz nie przestawała się uśmiechać, co było widać nawet przy nazbyt długim zaroście.