Pojawiła się przed wejściem do Zaczarowanego Ogrodu chwilę przed umówioną godziną. Panna Figg nie znosiła się spóźniać, więc zazwyczaj zjawiała się w miejscach spotkań przed czasem. Jakoś tak już miała. Ceniła i swój czas i innych, zależało jej zresztą na tym, aby być braną na poważnie.
Wygładziła swoją pomarańczową, okropnie krótką sukienkę, gdy znalazła się przed bramą. Pomysł wybrania się w to miejsce z Corneliusem wydawał jej się być całkiem właściwy, w końcu należał do rodziny, nikt nie znał tych ogrodów tak dobrze jak oni. Co najważniejsze, jak ona był członkiem Towarzystwa Herbologicznego, więc razem mogli przyjrzeć się sprawie - o co prosiła Mirabella, chyba nie mogła znaleźć sobie lepszego towarzystwa do tych badań.
Nie znała jakoś zbyt dobrze mężczyzny, jednak wydawał jej się profesjonalistą, zresztą miała przyjemność korzystać z jego pomocy przy poszukiwań kota w Dolinie i mimo, że wydawało jej się, że z początku podchodził do sprawy dość sceptycznie, to dosyć szybko wykazał się ogromnym zaangażowaniem, dzięki czemu wspólnymi siłami udało im się znaleźć mruczka.
Spodziewała się, że kolejna współpraca może być równie owocna, dlatego w końcu zdecydowała się do niego napisać i zapytać go o to, czy nie miałaby ochoty jej w tym towarzyszyć. Na szczęście się zgodził, inaczej pewnie zrobiłoby się jej bardzo głupio.
Dzień należał do tych całkiem przyjemnych, można było wyczuć w powietrzu zbliżającą się jesień, słońce jednak nadal całkiem przyjemnie grzało, dzięki czemu nie musiała ubierać na siebie żadnego okrycia wierzchniego. Tylko tę oczojebną, pomarańczową sukienkę z długim rękawem, ale o bardzo krótkiej długości. Panna Figg miała tendencje do wybierania tych bardzo pstrokatych kolorów, nie znosiła niknąć w tłumie, co w przypadku jej skromnego wzrostu było bardzo prawdopodobne, nadrabiała więc krzykliwym ubiorem.
Wiatr rozwiewał jej włosy, więc co chwilę wyciągała je z oczu. Czekała na to, aż pojawi się jej towarzysz, w dłoni trzymała niewielki pakunek, w którym znajdowały się drobne bezy, w kształcie kwiatów. To też było dla niej bardzo typowe, zawsze zabierała ze sobą na spotkania swoje słodkości, uwielbiała karmić znajomych, a Cornelius chyba też już należał do tego grona.
Próbowała nieco zainteresować się tematem nim się tutaj pojawiła, ale nigdzie nie znalazła informacji o podobnych anomaliach, co jeszcze bardziej wzbudziło w niej ciekawość. W końcu takie sytuacje nie zdarzały się zbyt często.