• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn Chinatown [02.09.1972] Tattooed in Reverse | Daphne & Victoria

[02.09.1972] Tattooed in Reverse | Daphne & Victoria
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#1
25.02.2025, 23:24  ✶  

2 września 1972, popołudnie
– Daphne & Victoria –


Odkąd wyprowadziła się z domu pod koniec lipca, niemalże z hukiem (a na pewno z bombą dla rodziców, że najprawdopodobniej umrze do Samhain, o ile czegoś nie wymyśli, i że ma dosyć tego, w jaki sposób próbują układać jej życie i jaka wielka to jest katastrofa, i że tego już koniec), Daphne widziała raptem kilka razy i to tylko przelotnie. Na korytarzu w pracy, na chwilę w domu, gdy pojawiła się, odebrać kilka dni temu z domu najmłodszą z sióstr, Livię, zabierając ją na wielkie zakupy szkolne na Pokątną, a potem, gdy odbierała młodą, by odstawić ją na Hogwart Express… Victoria zdystansowała się, poniekąd celowo, bo miała serdecznie dość machinacji i macek rodziców, zwłaszcza matki, jej pomysłów i późniejszego niezadowolenia, gdy coś szło nie po jej myśli – w końcu wielka kłótnia 7 lipca, w dniu zerwania zaręczyn, była tą kroplą, która przelała szalę goryczy i sprawiła, że Victoria postanowiła zrobić wszystko, żeby stanąć na nogi na własnych warunkach; nikogo jakoś nie obchodziło, jak ona się z tym zerwaniem zaręczyn czuje, z tym, że poniekąd dostała kosza, a to, jak bardzo Rookwood złamał jej serce (choć nie tym, to też była tylko już taka kropka nad „i”), zostawiła dla siebie, prawie nikomu się do tego nie przyznając. W momencie, gdy wynosiła się z domu, była w dość opłakanym stanie psychicznym i potrzebowała tego dystansu jak powietrza. Z drugiej strony dystansowała się zupełnie przypadkowo, rzucana w wir zdarzeń – w pracy, gdzie nie było za dużo wytchnienia, zwłaszcza po niedawnej śmierci i pogrzebie jej partnera u aurorów, ciągłego poszukiwania informacji o tym, jak można wykorzystać jej Zimny stan, albo jak się go pozbyć, jeśli rzeczywiście jej zagrażał (bo informacje miała sprzeczne…), i eksperymentowaniem na eliksirach, jakoś tego czasu nie było wiele, więc… działo się to naturalnie.

Ale to nie znaczyło, że nie kochała swoich sióstr. Że za nimi nie tęskniła… Że się nie martwiła. Martwiła – bardzo, zwłaszcza wiedząc, co czaiło się w cieniach drzew Kniei Godryka. Naprawdę ulgą było to, że Olivia była już w Hogwarcie i (Victoria zerknęła na zegarek na nadgarstku) w tej chwili powinna kończyć swój pierwszy dzień drugiego roku nauki. Tęskniła za Primrose, której nie widziała od dawna, i która ominęła dużo z tego cyrku, który wydarzał się właśnie w Anglii, a o perypetiach życiowych i miłosnych najstarszej siostry mogła czytać tylko plotki… albo to, co ktoś przekazywał jej listownie. I była też Daphne, chyba najspokojniejsza z ich czwórki, najcichsza – chociaż Victoria nigdy nie nazwałaby jej szarą myszką. O nią też się martwiła, o to, jak silny wpływ będzie miała teraz matka, czy nie przekieruje swoich ambicji na siostry, skoro z najstarszą się nie udało (i miała na tyle siły, by się postawić, czym… chyba w jakiś sposób imponowała rodzicielce, nie umiała określić tego dziwnego błysku w jej oczach)?

Propozycja spotkania pojawiła się nagle… ale Victoria zrobiła absolutnie wszystko, by mieć na to czas. Być może spacer ulicami Londynu to było najlepsze miejsce, jakie mogły wymyślić – neutralne, z dala od wścibskich uszu. Tori, jak zawsze przed czasem, czekała na Wawrzynka, elegancko siedząc na jednej z ławek. I uśmiechnęła się, gdy tylko zobaczyła czarownicę, na którą czekała. Wstała od razu i odruchowo poprawiła materiał dłuższej sukienki, by lepiej się układał, chociaż nie robiło to absolutnie żadnej różnicy.

– Daphne! – nie mogła sobie odmówić, by przytulić siostrę… choćby tylko na chwilkę, bo zaraz chciała się odsunąć, kontakt z jej ciałem był dla większości ludzi bardzo nieprzyjemny: lodowata, niczym trup, a może nawet i bardziej, bo wręcz zionęła tym nienaturalnym zimnem. – Pięknie wyglądasz – pochwaliła i odsunęła się, jakby chciała w ten sposób łatwiej dojrzeć całą sylwetkę siostry i pokiwała niespiesznie głową. – Jak dzień? – to była sobota, więc Daphne pewnie spędziła ten czas w domu? A może nie? Może robiła jakieś nadgodziny w Ministerstwie…?

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (644)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa