10.03.2025, 10:09 ✶
wiadomość pozafabularna
// Wykorzystuję Znajomość Półświatka (III), żeby mieć pod opieką Scarlett Mulciber na Podziemnych Ścieżkach// Zaczynamy tak na 5 minut przed wielkimi pożarami - preludium z zadaniem dotyczącym “Tego, co działo się w chwili, kiedy z nieba zaczął sypać się popiół.”
Eurydyka miała to do siebie, że żyła w dziwnych godzinach. Późno w nocy, wczesnym rankiem, popołudniami. Czas tu nie miał znaczenia. Dni zlewały się w tygodnie. Tygodnie w miesiące. Świt, południe, północ. Galeria trwała w niezmiennym narkotycznym śnie szaleńca. Zawsze pogrążona w półmroku oświetlana jedynie kolorowymi naściennymi grzybkami, których było tu całkiem sporo (szczególnie tych w fioletowo-różowo-niebieskich odcieniach); pełna unoszącego się papierosowego smogu; cuchnąca tanim winem, farbami i opium. Szemrane towarzystwo popijające mało wyszukane trunki właśnie szykowało się do zorganizowania kolejnej krwawej walki szczurów. Gdyby Baldwin śledził te dziwaczne zawody odkryłby, że na prowadzeniu jest aktualnie dwukrotny zwycięzca Big D. ale jak burza idzie też dużo mniejszy i bardziej zwinny Rattata Joe.
Jednym słowem - Eurydyka była idealnym substytutem przedszkola. Zwłaszcza dla takie przedszkolaka jak jego mała Frida.
- The taste of love is sweet, when hearts like ours meet.- Zanucił do spółki z Cash’em trzymając dziewczynkę za obie rączki, gdy ta bujała się w jedną i drugą stronę w tak muzyki. Uznał, że później się zastanowi, gdzie zgubiła buta, bo aktualnie na jej nóżkach tkwił tylko jeden trzewiczek. Przynajmniej już-nie-tak-białe skarpetki miała obie. Zresztą wziął ją ubraną z Necronomiconu całkiem przyzwoicie w starej, błękitnej sukieneczce od Lorraine. Złoty wieniec, który dostał na Muzie (z reguły przybity do ściany nad freskową panną z BUMu, leniwie kręcącą się w swoich żótych taśmach) tkwił w jasnych włosach Fridy.
Cholera wie skąd w ich szafie grającej znalazła się ta płyta, ale skoro Młoda zdecydowała, że 8. września miał się stać wieczorem, w którym w Eurydyce rozbrzmi “30 największych przebojów country” Baldwin nie miał serca jej odmawiać. Pierwszy i jedyny pijaczyna, który próbował muzykę przełączyć właśnie leżał spetryfikowany zaklęciem na zapleczu. Więcej odważnych się nie znalazło, a na każdą werbalną skargę Malfoy wskazywał na schody i z szerokim uśmiechem “zapraszał wypierdalać jak się nie podoba”. Zresztą nie potrzeba było wiele, bo z jakiegoś powodu podpite towarzystwo szybko podłapało klimat.
W końcu wziął ghoulkę na ręce i podszedł do baru, za którym jak zwykle wdzięczyła barmanka tego przybytku.
- Chciałoby się ją schrupać.- Stwierdziła Sabrina, przesuwając w jego stronę nieszczególnie czystą szklankę z ognistą whiskey. W odpowiedzi skinął głową w stronę siedzącej przy zawalonym kartkami, pergaminami i kredkami stoliku Scarlett, a wampirzyca niechętnie nalała alkoholu do drugiego naczynia. Skubnęła ostrymi pazurami Fridę za uszko, na co dziewczynka wtuliła się w opiekuna nieco mocniej.
- Słuchaj Brina, sprawę mam.- Mruknął, biorąc do ręki jedną szklankę, a drugą wręczając Fridzie. - Nie pij tego.- Powiedział nieco ostrzej, nim dziewczynka zdążyła wsadzić nos w alkohol.- Damy to Scarlettce.
Ghoulka pokiwała poważnie głową, przytulając do siebie szkło mocniej, wyraźnie przejęta swoją misją. Odwrócił z powrotem głowę w stronę wampirzycy.- Daj mi znać jeśli Ojciec się pojawi, okej?
Blondynka wzruszyła lekko ramionami, mrucząc pod nosem “pewnie”, choć jej mina zdradzała, że planuje o prośbie zapomnieć za dwie-trzy minuty. Ale to mu musiało wystarczyć na razie.
Wrócił do stolika.
- Spójrz Scar, złapałem najładniejszą kelnerkę w całym lokalu.- Oświadczył, odstawiając swoją szklankę na jeden z kilku rysunków czegoś co chyba było mutacją psidwaka, akromantuli i centaura. Wolał nie ryzykować pytaniem czyje jest to arcydzieło. Pochylił się, żeby przyklejona do niego jak mały miś koala dziewczynka mogła wręczyć Mulciberównie szklankę.