• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[08 IX 1972] A mury runą | Stanley & Anthony

[08 IX 1972] A mury runą | Stanley & Anthony
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#1
17.04.2025, 22:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.06.2025, 22:37 przez Stanley Andrew Borgin.)  
8 września 1972, ulica Śmiertelnego Nokturnu
Stanley Andrew Borgin & Anthony Ian Borgin

Stanley miał mieszane uczucia co do obecności Anthony'ego podczas dzisiejszego wieczoru gier i zabaw. Z jednej strony cieszył się, że będzie mógł mieć na niego oko, a w razie czego będzie mógł mu dopomóc czy ochronić. Z drugiej zaś obawiał się jednego - młody Borgin dostanie uszczerbku na zdrowiu, co przełoży się na przeciwności losu, których woleli uniknąć. Wystarczyło, że starszy Borgin miał problemy z prawem i Tosiek mógłby ich uniknąć - tak samo jak unikał blondynek.

Nie mniej jednak, nie było przebacz. Znajdowali się właśnie na Nokturnie i mieli jeden cel - zatamować ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Utrudnić poruszanie się po niej tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Zadanie może nie należało do zatrważająco ciężkich i trudnych, ale nie mogli do niego podejść jak do jakiejś błahostki. Musieli docenić przeciwnika - nawet jeżeli miałyby to być cegłówki czy inne sterty gruzu, który się tutaj znajdował. Nie mogli pominąć ognia, który buchał z lewej i prawej. Po prostu musieli na siebie uważać.

- Zaczniemy tutaj - powiedział, dobywając swojej różdżki - Będziemy progresywnie przesuwać się w kierunku Horyzontalnej. Nie powinno pójść nam jakoś bardzo źle - kontynuował - To raczej najprostsze z rzeczy, które przyjdzie nam dzisiaj zrobić - stwierdził, poklepując Anthony'ego po plecach. Trochę aby dodać mu otuchy, a trochę jakby chciał samemu sobie jej dodać.

Vulturis pokonał jeszcze kilka kroków, omijając przy tym jakieś zwalisko. Spojrzał w głębię zrujnowanego budynku, kręcąc przecząco głową. Dało się dostrzeć, że coś chodzi mu po głowie.

- Lynx... - zwrócił się do swojego kuzyna, nie odwracając się do niego. Dalej obejmował wzrokiem zniszczenia, które tutaj powstały, a to był dopiero początek tego wieczoru.

- Pamiętaj o jednym. Nie ważne co tu się wydarzy, a usłyszysz, że masz spierdalać... - spojrzał przez bark w kierunku Lynxa - To masz spierdalać. Wyraziłem się wystarczająco jasno? - uniósł palec do góry, aby podkreślić swoje następne słowa - To nie prośba. To rozkaz - dodał, kończąc dyskusję na ten temat w jej zarodku. Stanley nie miał zamiaru słuchać jakiegokolwiek tłumaczenia czy wymówek - Anthony musiał być posłuszny w tej kwestii i nie było przebacz. Młody Borgin, przyszły nestor, miał wrócić do domu w jednym kawałku.

- A teraz przejdźmy do działania. Pozwolisz, że zacznę - zakomunikował i czym prędzej ruszył do roboty. Vulturis skierował swoją różdżkę w kierunku jakiejś stery kamieni, cegieł i czego tylko popadło, a następnie postarał się - spróbował - rozrzucić je po Nokturnie. Tutaj miał powstać jeden, wielki harmider.


Translokacji jakichś śmieci na środek ulicy
Rzut O 1d100 - 53
Slaby sukces...


- Hmm... To może być niewystarczające - przyznał, widząc efekty swojej pracy. Kilka podobnych, a może odrobinę lepszych akcji i Nokturn zostanie rumowiskiem.


Edycja zgodnie z adnotacją od MG:

O ile sterta śmieci, gruzu, kamieni i czego tylko popadło była całkiem spora i masywna, tak zaklęcie translokacji rzucone przez Vulturisa, już takie nie było. Nie mniej jednak udało się przenieść "jakąś" część tego rumowiska. Określenie jakąś było perfekcyjne, ponieważ było to zbyt mało jak to sobie założył Stanleya, a jednak wystarczająco dużo na to, jak to zaklęcie udało się wykonać. Było to jednak ciągle za mało, aby można było powiedzieć o całkowitym zablokowaniu Nokturnu.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Kapryśny Dziedzic
"Have some fire. Be unstoppable. Be a force of nature. Be better than anyone here and don't give a damn about what anyone thinks."
Anthony jest wysokim i dobrze zbudowanym facetem, schludnym i przeważnie elegancko ubranym, zważywszy na swoją pozycję.. Ma burzę brązowych, niesfornych włosów - delikatnie kręconych i duże oczy. Gdy się uśmiecha, czasem pojawiają mu się dołeczki w polikach i ma ten charakterystyczny, zadziorny wyraz twarzy. Lubi nosić zegarki, na palcu ma sygnet rodowy. Jeśli nie korzysta z teleportacji, spotkać go można na motorze.

Anthony Ian Borgin
#2
17.04.2025, 22:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.06.2025, 14:44 przez Anthony Ian Borgin.)  
Ogniska im się kurwa zachciało.
Było nieznośnie parno, a w powietrzu unosił się smród. Maska ciążyła mu na twarzy, irytowała go niemiłosiernie, ale nie marudził. Nie powinien narzekać, skoro mógł pracować ze Stanleyem, bo we dwóch mogli zrobić wszystko. Przesunął palcami po materiale ciemnego kaptura, który opadał na jego głowę, dając całemu temu kostiumowi jeszcze bardziej mroczny i morderczy obraz. Na Merlina, ktoś powinien powiedzieć Louvainowi, że powinni zainwestować w lepsze ubrania, jakiegoś krawca. Westchnął, skupiając się jednak na tym, po co tu przyszli. Nie było to łatwe.
-Okay. - zgodził się grzecznie, unosząc dłoń i poprawiając czarną rękawiczkę, znów skrzywił się pod maską na podmuch gorąca. Sięgnął podobnie jak Borgin starszy po różdżkę, zaciskając ją mocno w palcach. Zdanie faktycznie nie było skomplikowane, ale Londyn pogrążony był w chaosie i należało zachować ostrożność. Aurorzy mogli pokazać się wszędzie, a ostatnie, co było im teraz potrzebne, to potyczka. - To będzie długa noc, co? Mam nadzieję, że Rosie jest bezpieczna. - mruknął cicho do brata, mimowolnie prostując się pod wpływem jego klepnięcia. - Nie muszę widzieć Twojej słodkiej buźki, żeby wiedzieć, jak protekcyjnie na mnie patrzysz.
Rzucił z przekąsem, wywracając oczami. Wciąż traktował go jak dziecko, a Tosiek był przecież poważanym komornikiem, przyszłą głową departamentu skarbu, a nawet narzeczonym. Na lisa mruknął, podążając wzrokiem za tym, co wskazywał.
- Nie. Nie będę spierdalał i nie zostawię Cię samego. Koniec tematu, pogódź się z tym. - odparł tonem, który nie zniósłby sprzeciwu i zrobił kilka kroków do przodu, rozglądając się dookoła. - Weźmy się do roboty.
Wiedział, że zaraz zacznie mu prawić monologi o tym, dlaczego powinien go słuchać i jak będzie wściekły, gdy nie zrobi tego, czego od niego chciał. W tej kwestii jego ukochany brat był niczym zacięta płyta. Anthony nie zamierzał jednak tchórzyć. Rozkazywać to mógł sobie swoim blondynkom w sypialni.
- Nieźle, ale potrzebujemy więcej. Jeśli to nie wyjdzie, zawsze możemy wysadzić tamtą ścianę ceglaną, ogień tam nie dotarł jeszcze. - zaproponował, unosząc dłoń, gotowy do rzucenia czaru. Hipnoza nie była tu użyteczna, jego umiejętności główne też, zostały więc zaklęcia i magia praktyczna. Skierował rdzeń magicznego patyka na stosik, niewerbalnie rzucając czar, który miał mocniej utrudnić pokonywanie ulic, zwłaszcza w pośpiechu. Mogli też zawsze poprzesuwać jakieś duże, drewniane fragmenty i podpalić je tak, żeby całkowicie zablokować wejścia do pobocznych uliczek. Teraz jednak Anthony skupił się na cegłach.

Rzut na ukształtowanie podmuchu, który przesunie stertę cegieł na środek ulicy
Rzut Z 1d100 - 19
Akcja nieudana


edytowane zgodnie z adnotacją

Gdy różdżka zakręciła w powietrzu w odpowiedni sposób, a Tosiek chcąc nie chcąc skupił się na inkantacji, poczuł delikatne drgnięcie powietrza, ale przypominało ono jedynie łagodny, lekki wiaterek. Taki, który wpada wczesną wiosną przez uchylone okno, subtelnie kołysząc materiałem zasłon - nie było mowy, aby mógł ruszyć cegły. Prychnął, unosząc brew i skrzyżował ręce na piersiach, pełen dezaprobaty. W myślach już szukał winnego. - To przez ten chaos i te maski.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#3
18.04.2025, 22:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.06.2025, 22:39 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Niesubordynacja. Upartość. Pewnego rodzaju pycha. Te wszystkie słowa zostały właśnie przypięte do Anthony'ego Iana Borgina w oczach Stanleya. Chciał tylko jego dobra. Chciał dla niego jak najlepiej. A on? Próbował wchodzić w jego buty. Próbował być jak on, chociaż nie powinien był tego robić - jeden Borgin z wyrokiem był wystarczający, dwóch to byłby przerost formy nad treścią.

Vulturis nie chciał się kłócić ze swoim kuzynem. Nie widział w tym większego sensu - nie mogli dojść do porozumienia na tym szczeblu.

- Ściana brzmi jak dobry plan - zgodził się, a następnie skierował różdżkę w ich przyszłą "ofiarę", o ile można było tak nazwać kawałek murowanej powierzchni - Cegły wylecą z impetem w kierunku ulicy, a i ogień zajmie środek - dodał - Jak chcesz to potrafisz - pochwalił Lynxa. Gdyby sytuacja była inna, mógłby sobie pozwolić na krótki śmiech na takie słowa. Niestety nie było im do śmiechu w tej chwili.

Starszy z Borginów wycelował różdżkę w budynek, który wytypował chwilę temu. Nie zrobił jednak nic - stał po prostu z wyciągnięta dłonią. Trochę jakby zastygł. Zastanawiał się nad czymś? Na pewno - walczył ze swoimi myślami.

- Na przyszłość... - zwrócił się do Lynxa, wsłuchując się w przepiękny dźwięk ognia, który trawił okolice - Nie wymawiaj imion czy nazwisk osób na których Ci zależy. Nie wiesz kto to słyszy. Nie wiesz czy za rogiem kogoś nie ma. Nie wiesz czy nikt nie powiąże kropek, a to doprowadzi do Ciebie - wyjaśnił. Chodziło mu o oczywiście o słowa Anthony'ego, które wypowiedział o Rosie. Mógł użyć innych słów, aby opisać osobę o którą mu właśnie chodziło.

Nie czekał długo na odpowiedź. Zamachnął się różdżką i tym razem posłał zaklęcie w kierunku ściany. Stanley liczył, że uda mu się ja rozsadzić albo chociaż uszkodzić przy pomocy ciśnienia.


Kształtowanie na ciśnienie, aby wysadzić ścianę
Rzut N 1d100 - 29
Akcja nieudana


- Zrób po prostu to samo - stwierdził, rozgarniając dym sprzed swojej twarzy. Nie miał jeszcze pojęcia jak mu poszło, wszak zawiało dymem z okolicy, który przysłonił efekty pracy Vulturisa. Z jednej strony było to denerwujące, ponieważ ograniczało wizję. Z drugiej zaś pomagało im się skryć wśród odmętów Nokturnu.

Nieopodal dało się usłyszeć jak budynek się zawalił - stropy musiały nie wytrzymać pod naporem ciężaru i ognia.

Pożoga trwała w najlepsze.


Edycja zgodnie z adnotacją od MG:

Borgin nigdy nie był jakimś wielkiem fachowcem, który specjalizował się w kształtowaniu. Sądził jednak, że da radę stawić czoła nieruchomemu obiektowi jakim była murowana ściana. Pomylił się. Wiązka magii, która wyleciała z jego różdżki, nie uszkodziła muru, a jedynie zostawiła na nim lekki ślad, który sugerował tylko dwie rzeczy - brak sukcesu i ujmę na honorze Śmierciożercy.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Kapryśny Dziedzic
"Have some fire. Be unstoppable. Be a force of nature. Be better than anyone here and don't give a damn about what anyone thinks."
Anthony jest wysokim i dobrze zbudowanym facetem, schludnym i przeważnie elegancko ubranym, zważywszy na swoją pozycję.. Ma burzę brązowych, niesfornych włosów - delikatnie kręconych i duże oczy. Gdy się uśmiecha, czasem pojawiają mu się dołeczki w polikach i ma ten charakterystyczny, zadziorny wyraz twarzy. Lubi nosić zegarki, na palcu ma sygnet rodowy. Jeśli nie korzysta z teleportacji, spotkać go można na motorze.

Anthony Ian Borgin
#4
21.04.2025, 21:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.06.2025, 14:50 przez Anthony Ian Borgin.)  
Anthony był specyficzny, czasem okropnie nieznośny, a czasem człowiek był wdzięczny, że miał kogoś takiego w swoim życiu. Jego albo się lubiło, albo nie i nie było absolutnie niczego pomiędzy. Stanley nic nie mógł poradzić, że w pewien sposób zajmował pozycję ojca w głowie Tośka, że był idealizowany i młody Borgin za wszelką cenę chciał być taki, jak on. Z wiekiem zdawał sobie sprawę, że nie we wszystkim było to możliwe, bo istniały dziedziny życia i cechy charakteru, które mieli skrajnie różne, ale wciąż go naśladował, czasem bezmyślnie. I faktycznie, nie było możliwości, aby dogadali się w tej sprawie, bo obydwoje byli równie uparci. I wierzyli w to, co podpowiadało im zarówno serce, jak i umysł.
- Miałem dobrego nauczyciela. - odparł już bardziej charakterystycznym dla siebie, nieco łobuzerskim głosem, odwracając twarz w stronę brata. Prawda była taka, że Anthony nigdy nie był magiem bojowym, miał zupełnie inny zestaw umiejętności i wszelkie sprawy natury brutalnie magicznej, zwykle rozwiązywał Stasiek, ale nawet on powinien poradzić sobie ze ścianą. A może nie, skoro podmuch wiatru nie wyszedł? To wszystko przez martwienie się o Rosie.
Sytuacja była brzydka, śmierdząca i niebezpieczna. Ogień trawił Londyn, mroczny znak palił skórę i chociaż brunet wcale nie chciał do końca brać w tym syfie udziału, musiał. I nie mógł tak po prostu teleportować się do swoich przyjaciół czy narzeczonej, aby sprawdzić, czy są bezpieczni. Dziś musiał być wysłannikiem Czarnego Pana, Lynxem, a nie Antkiem. Musiał nosić tę paskudną maskę.
- Okay. Dzięki za wskazówkę. Jestem za nią odpowiedzialny, byłoby źle, gdyby coś się jej przeze mnie stało. - zauważył, podchodząc bliżej kuzyna. Poza trzeszczącym płomieniem, czasem hukiem i zduszonym krzykiem, kaszlem gdzieś z daleka, byli w tej alejce zupełnie sami, otoczeni ciepłem i całą paleta odcieni pomarańczowego i żółtego, które czasem zdawały się przechodzić w diabelską czerwień. -  Może powinna mieć pseudonim.
Ściana nie drgnęła pod wpływem zaklęcia Staśka, ale nie szkodzi. Czasem, gdy emocje lub myśli stawały na drodze czarodziejowi, różdżki nie reagowały prawidłowo. Przytaknął, unosząc swoją i wykonując odpowiedni ruch ręką, rzucił zaklęcie, mając nadzieję, że ściana się rozsypie, a cegły — być może z ich małą pomocą, zablokują drogę. Dym był coraz gęstszy, nieopodal musiał być jakiś sklep z ziołami, bo poza spalenizną, czuł lawendę i chyba tymianek, pomijając oczywiście swąd spalonych ciał, zarówno małych, jak i dużych mieszkańców Nokturnu. Wiedział, że ofiar będzie wiele.

Rzut wysadzenie ściany
Rzut Z 1d100 - 27
Akcja nieudana


edytowane zgodnie z adnotacją

Huk sprawił, że zaraz po rzuceniu czaru, obrócił głowę, a następnie rozejrzał się dookoła. To nie był efekt wywołany przez jego próbę rzucania czarów, bo ta spełzła na niczym, wywołując kolejną falę niezadowolenia. Poczuł, jak bransoletka z czarną perłą zakołysała się na jego nadgarstku, skryta pod materiałem rękawiczki i peleryny. Wciąż byli tu sami. Oni i płomień. A dokoła, w różnych dzielnicach, wielu było takich, co miało równie pracowitą noc. - Oby i nasze grzechy pochłonął ogień. - zacisnął usta, spoglądając mimowolnie w stronę dłoni w której zaciskał swoje narzędzie pracy - inne niż zwykle, ale nie powinien narzekać. - No i może nasze braki w umiejętnościach magii praktycznej też.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#5
28.04.2025, 20:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.06.2025, 22:43 przez Stanley Andrew Borgin.)  

To był błąd. Jeden, wielki błąd, ponieważ Anthony nie powinien był być brać Stanleya jako przykład do naśladowania. To była tragiczny pomysł, który nie mógł wróżyć niczego dobrego. Było już jednak za późno, aby próbować to zmienić, wszak młody Borgin był niereformowalny.

Dobrze, że Tosiek myślał o bezpieczeństwie swojej narzeczonej. Szkoda niestety, że robił to tak późno. Szkoda, że przyszło mu to do głowy wtedy, kiedy Londyn już płonął, a on sam był trybikiem, który napędzał tę maszynę zniszczenia. Bardzo szybko przyszły mu zmartwienia do głowy - normalnie popis prędkości i zaradności. Niestety było już na to za późno. Gdziekolwiek znajdowała się jego narzeczona, musiała sobie radzić sama - Lynx był zajęty tego wieczora.

- Byłoby źle... - powtórzył, zgadzając się z kuzynem. Mogło to zabrzmieć jakby próbował się o coś uczepić. Ale czy tak rzeczywiście było?

- Jak już będziesz chciał jej wymyślić jakieś pseudonimy - zwrócił się do swojego wspólnika, kręcąc z niedowierzaniem zarówno na brak postępu w ich sprawie, jak i na postępowanie przyszłego nestora - I chcesz aby miała szansę to przeżyć... To trzymaj ją z dala od tego wszystkiego - poradził. Cóż innego miał uczynić? Nie mógł zrobić nic więcej. Nie mógł zrobić nic mniej. Bezpieczeństwo Roselyn zależało w głównej mierze od Anthony'ego Iana Borgina, który tytułował się jej narzeczonym - to on był odpowiedzialny za to, aby nie spadł jej włos z głowy.

Vulturis przeszedł pod ścianę, która przeżyła serię wybuchów dwójki Śmierciożerców. Co jest z tobą nie tak... Zastanawiał się, przejeżdżając ręką po jej chropowatej powierzchni. Wokół było pełno dymu, ogień tańczył ze wszystkich stron, a Stanley nie pojmował tego - dlaczego nie mogli jej zniszczyć? Co szło nie tak?

- Wiele sobie życzysz... - stwierdził, a następnie odwrócił się na pięcie, aby odejść na bezpieczną odległość. Borgin nie poddawał się tak prosto, więc nie zamierzał pozwolić, aby jakaś murowana ściana mogła świętować zwycięstwo w pojedynku z jego osobą. O nie, nic z tych rzeczy.

- Jeżeli wyjdziemy zwycięsko z tej wojny, to nikt nie będzie nas z niczego rozliczał - odpowiedział na słowa młodego Borgina, celując różdżką w ścianę, która stała się ich nemesis - Jeżeli zaś przegramy... Lepiej niech ten ogień pochłanie nas wszystkich, aniżeli naszego grzechy... - dodał, robiąc sprawny ruch ręką, któremu wtórowała cicha inktantacja.

Teraz musiało się udać. Vulturis nie wierzył, że mogło być inaczej. Fundamenty tej ściany musiały być już naruszone, tak jak naruszone były nerwy Stanleya na to wszystko.


Kształtowanie na ciśnienie, aby wysadzić ścianę
Rzut N 1d100 - 59
Sukces!


Edycja zgodnie z adnotacją od MG:

Druga próba wysadzenia ściany była już dużo lepsza. Honor został odrobinę zrehabilitowany. Magia, która została rzucona z impetem pomiędzy cegłówki, trafiła w punkt centralny, który następnie rozsadził od środka mur. Budulec rozprysł się po Nokturnie, uderzając we wszystkich kierunkach świata.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Kapryśny Dziedzic
"Have some fire. Be unstoppable. Be a force of nature. Be better than anyone here and don't give a damn about what anyone thinks."
Anthony jest wysokim i dobrze zbudowanym facetem, schludnym i przeważnie elegancko ubranym, zważywszy na swoją pozycję.. Ma burzę brązowych, niesfornych włosów - delikatnie kręconych i duże oczy. Gdy się uśmiecha, czasem pojawiają mu się dołeczki w polikach i ma ten charakterystyczny, zadziorny wyraz twarzy. Lubi nosić zegarki, na palcu ma sygnet rodowy. Jeśli nie korzysta z teleportacji, spotkać go można na motorze.

Anthony Ian Borgin
#6
04.05.2025, 20:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.06.2025, 14:52 przez Anthony Ian Borgin.)  
Ciężko było mieć pretensje o jego upór, gdy cecha ta zdawała się płynąć praktycznie razem z krwią w ich żyłach. Był w ten sam sposób zawzięty, co jego młodszy brat i siostra, a także Stanley. Pewnie obydwoje mieli trochę tego za dziadkiem, trochę za matkami. Zaraz obok lojalności, była to chyba najsilniejsza cecha w ich charakterach. Ktoś mógłby się kłócić, że takich rzeczy nie da się dziedziczyć, ale Anthony nie mógłby się z tym zgodzić – nie bez powodu istniało przysłowie o jabłkach i jabłoni, a do tego, była też kwestia wychowania. Kto z kim przystaje, takim się staje. Więc Borgin senior mógł mieć pretensje tylko do siebie.
Rosie nie była kobietą, którą trzeba było prowadzić za rączkę i chronić przed całym złem świata, umiała sobie poradzić sama. Miała kolce, a przede wszystkim była bardziej rozsądna, niż Anthony. Martwił się, owszem – mógł lepiej o nią zadbać, ale całkiem zapomniał o tym wielkim podpaleniu, zajęty własnym życiem. A gdy znak zapłonął na skórze i przyszło ubrać te okropne, paskudne ubrania ze srebrną maską na czele, było już zbyt późno. Zamierzał później zakręcić się w miejscach, gdzie mogłaby być, ale musiał trzymać dystans. Ostatnie, czego ich dziwna relacja potrzebowała to Roselyn z wiedzą, że młody dziedzic Borginów był śmierciożercą. Nie byłaby zachwycona, bo nawet jeśli zdawała się niezbyt interesować takimi polityczno-wojennymi sprawami, mając na głowie puszcze, była dobrym człowiekiem. Wpędzało go to w poczucie winy, bo powinien trzymać się z daleka, a nie korzystać z tej olbrzymiej przysługi, którą mu dała.
Przytaknął, unosząc brew pod zakrywającym twarz srebrem, a jego oczy zwróciły się w stronę kuzyna. Powstrzymał się od komentarza odnośnie do tego, jak bardzo nie wychodziły im dzisiejsze zaklęcia.
- Żartowałem przecież, stary. Jaki Ty poważny jesteś. - wywrócił oczami, machając nawet nieco ręką na Stanleya, jak zwykle żartując. - To nie jej świat. Obawiam się, że nim gardzi. Dopóki wszystko jest w takiej początkowej fazie, to w porządku, ale potem, będę musiał ją zostawić. Dla jej własnego bezpieczeństwa. I wiesz, patrzeć z mroku, czy jak to tam piszą w tych babskich książkach, co to nasza wspólna znajoma kiedyś tak czytała namiętnie.
Nie będzie to łatwe i pewnie samemu sobie zrobi krzywdę, ale jaki miał wybór? Gdy mu na kimś zależało lub chciał dotrzymać danego słowa, nie było miejsca na egoizm. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś się stało czarownicy. Wiedział, że mógł poprosić Staśka o pomoc, że on był dużo lepszym i bardziej skutecznym cieniem od niego samego, ale tą sprawą Tosiek musiał zająć się sam. Sam tak cudownie wybrnął z prostej kradzieży, to musiał spić nadmiar pianki z piwa, czy jak to było. Pokręcił głową do własnych myśli, cały ten ogień dookoła i pomarańczowa łuna chyba napawały go jakąś formą inspiracji.
- Może ktoś z naszej rodziny ją postawił, wydaje się równie uparta i odporna. - zażartował cicho, stając obok brata ze skrzyżowanymi na klatce rękoma, chociaż w jednej z dłoni wciąż zaciskał różdżkę. Magia lubiła płatać figle, zwłaszcza gdy nie zgrywała się z tym, co dusza czarodzieja chciała lub nie chciała zrobić, tak przynajmniej słyszał i nawet jeśli nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiał, zdanie to tkwiło w jego głowie od lat. Z czarami, to jak z ludźmi, nic nie było proste. Zauważył różnicę w jego posturze i cmoknął pod nosem rozbawiony, jakby świadom niemego wyzwania, które Stanley tej kamiennej strukturze rzucił. Cofnął się więc, nie chcąc przypadkiem oberwać cegłą lub elementem drewnianym, a przy okazji rozejrzał się, czy aby na pewno nikt nie zmierzał w ich kierunku. Jedną z największych jego modlitw dzisiejszego wieczora, zaraz obok tej dotyczącej bezpieczeństwa Rosie, była niechęć do spotkania Brenny i Atreusa, bo żadnego z nich nie mógłby skrzywdzić.
- Wydaje mi się, że nawet jeśli wygramy, wciąż będziemy rozliczeni. Prędzej lub później. - mruknął pod nosem, wzdychając ciężko. Odwrócił głowę w stronę płomieni, przyglądając się im chwilę, czując ciepło tańczące po twarzy. Do tego okropnego zapachu już zdążył się przyzwyczaić. Idąc śladem brata, również skorzystał z inkantacji i rzucił czar zaraz po nim, przyglądając się, jak kamień drży, a potem wybucha – Stasiek musiał się wkurwić, skoro wyszło. Nie był pewien, co z jego zaklęciem, ale miało w tej szybkiej, wybuchowej rozbiórce pomóc.


Rzut na wysadzenie ściany
Rzut Z 1d100 - 12
Akcja nieudana


edytowane zgodnie z adnotacją


Niestety, nie pomógł. I teraz już pomijając wkurwienie wynikające z oczywistych dla oczu porażek magicznych, chciało mu się z tego wszystkiego śmiać. Świat płonął, płomyki tańczyły dookoła na zgliszczach, a on, Anthony Borgin nie mógł rzucić zaklęcia, które wyburzyłoby ścianę.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#7
13.05.2025, 19:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.06.2025, 22:49 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Tego dnia nie było miejsca na żarty. To nie był żaden trening. To nie były też żadne ćwiczenia. Nie było miejsca na pomyłkę, wszak na każdym rogu czyhała śmierć. Nie miała znaczenia strona, bo obydwie były równie narażone.

- To się jeszcze okaże - skomentował w odniesieniu do słów młodszego Borgina, które głosiły o pozostawieniu Roselyn w spokoju. Anthony chyba nie zdawał sobie sprawy z powagi własnych słów. Ciekawe czy miałby taką samą odwagę, aby powiedzieć to prosto w oczy nestora ich rodu?

Na całe szczęście udało się pokonać ścianę po dłuższej potyczce. Nie był to najbardziej zacięty pojedynek, ale był wystarczająco ciężki, aby rozsierdzić Vulturisa. Na brodę Merlina... ile można było wysadzać jedną ścianę?

Niby źle, że nie bardzo szło im torowanie tej trasy, a jednak dobrze, ponieważ był to dom dla części z nich - Śmierciożerców - i nie chcieli sobie niszczyć domostw. Pokątna i Horyzontalna nadawała się do zburzenia, a Nokturn? Nokturn powinien zostać w niemal nienaruszonym stanie. Przynajmniej według Borgina.

- Obyś się mylił Lynxie - zwrócił się do swojego kuzyna - Obyś się mylił - powtórzył. Stanley nie chciał wierzyć, że słowa Anthony'ego mogłyby się okazać prorocze. A może jednak powinien był w to uwierzyć? Chociaż odrobinę?

Vulturis zamachnął się różdżką, a następnie spróbował cisnąć w jedną ze ścian, która również miała upaść tego wieczora.


Kształtowanie na ciśnienie, aby wysadzić ścianę na odchodne
Rzut N 1d100 - 81
Sukces!


Edycja zgodnie z adnotacją od MG:

Praktyka czyniła mistrza, a więc kolejna ściana nie miała prawa się ostać. Impet z jakim uderzyło zaklęcie był na tyle silny, że cegłówki się pogruchotały w drobne kawałki, niszcząć cały majestat kamienicy, która stała tu jeszcze przed chwilą.


- Dobra. Zwijamy się - zakomunikował, a może wręcz rozkazał. Nie było sensu w przedłużaniu ich obecności na tejże ulicy - byli potrzebni gdzie indziej.

Mogli nie zrobić zbyt wielkich szkód, ale nie mieli też czasu, aby paradować tutaj dłużej. Każda kolejna minuta narażała ich na interwencję służb bezpieczeństwa, które krążyły gdzieś po okolicy, a dało się dosłyszeć dźwięki walonych ścian czy wszechobecnego ognia. Jeszcze by tego brakowało, aby musieli stanąć we szranki wraz z Brenną... Chociaż może byłoby to na swój sposób ciekawe...


Koniec sesji


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (1809), Anthony Ian Borgin (1735)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa