• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Cassandra i sąsiedzi] Początek nieszczęścia

[Jesień 72, 8-9.09 Spalona Noc, Cassandra i sąsiedzi] Początek nieszczęścia
Czarodziej
Opowiem Ci historię
Jest daleki i zaczarowany świat
Kiedyś do niego znałam drogę
W dobrą pogodę i grad
Gdy na nią spojrzysz, możesz odnieść wrażenie, że byle podmuch wiatru jest zdolny ją przewrócić. Przy wzroście 169 cm, waży 59 kg. Dość filigranowa, szczupła sylwetka dodaje jej delikatności, podkreślonej tylko przez jasną cerę oraz delikatne piegi, którymi opsypana jest cała jej twarz, ramiona i dekolt. Szare oczy spoglądają na świat bystro, ale i całkiem wesoło. Jasnorude włosy najczęściej związuje dla własnej wygody w luźny warkocz bądź kucyk. Poza pracą uwielbia nosić eleganckie sukienki oraz spódnice.

Cassandra Cavendish
#1
08.05.2025, 21:32  ✶  
8.09, kilka minut po 20, dom Cassandry

Wszystko zaczęło się tuż przed zmierzchem. Ona jednak zwróciła uwagę na to, co za oknem dopiero po ósmej. Szykowała się do randki i to nie byle jakiej, bo z człowiekiem, który miał nazwisko, rozpoznawalność, wygląd oraz masę kobiet dookoła, które bardzo chętnie by się zamieniły z nią miejscami. Nic dziwnego, że dopadła ją lekka trema oraz zdenerwowanie całą sytuacją. Narzekając nad kolejnymi sukienkami, z których wciąż nie mogła wybrać tej odpowiedniej oraz starając się stworzyć elegancką fryzurę z rudych loków, zwyczajnie nie patrzyła przez okno. Zatrzymała się w pół kroku dopiero wtedy, gdy dojrzała swoje własne odbicie w szybie. Zrobiło się ciemno. Zbyt ciemno, jak na ten wieczorny moment.

W pierwszej chwili sądziła, że zaraz spadnie naprawdę potężna ulewa. Nic jednak tego nie zapowiadało, żadna prognoza pogody, jaką słuchała. Ludzie na zewnątrz także nie chowali się przed deszczem, a zaciekawieni spoglądali w niebo. Zauważyła jednak, że coś spada na parapet, na który padało także światło z jej pokoju. Ściągnęła brwi i otworzyła okno, wystawiając rękę. Czarne płatki opadły lekko i bezszelestnie, a gdy roztarła jeden palcami, zrozumiała, że patrzy na popiół. Dlaczego z nieba leci popiół? przemknęło jej przez myśl, a w umyśle zagościł niepokój.

Głośny krzyk z ulicy momentalnie przyciągnął jej uwagę. Uniosła głowę, dostrzegając pomarańczowe błyski płomieni i rozświetlany przez nie dym, wznoszący się słupami w górę. Pożary. Dużo pożarów. Na kilka sekund znieruchomiała, gdy zdziwienie walczyło z szokiem. Otrzeźwił ją kolejny krzyk z ulicy. Była aurorem, a chociaż tutaj musiała się pilnować przed używaniem czarów, to nic nie mogło jej powstrzymać przed pomocą potrzebującym. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że później sama także będzie potrzebować pomocy. Zamknęła okno, złapała różdżkę i płaszcz, po czym wybiegła na zewnątrz, rozglądając się, kto krzyczał oraz dlaczego. Czarna sukienka z dekoltem, którą dało się dostrzec przez rozpięty płaszcz oraz upięte elegancko loki i lekki makijaż sprawiały, że nie pasowała do rozpętującej się paniki oraz ciężkiego, zadymionego powietrza. Na szczęście, jej bezpośrednia okolica się jeszcze nie paliła, ale nie miała pojęcia jak oraz kiedy się to zmieni.
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#2
10.05.2025, 09:21  ✶  
Czarne chmury zebrały się nad Londynem, a wszyscy spodziewali się zwykłej burzy. Zwykłej - niezwykłej, być może zagęszczenie tych kłębiących się czarnych poduch przesłaniających zachodzące słońce wskazywał, że będzie to bardzo intensywna burza.

Nikt nie wiedział, a już z pewnością nikt z mugoli, którzy nie mieli szans, aby z początkiem ubiegłego miesiąca doświadczyć przedziwnej wizji, którą boginii Matka próbowała przestrzec obdarzonych darem jasnowidzenia czarodziejów.

Jesienna pożoga przyszła przed równonocą. Jesienna pożoga przyszła pożreć tych, których obrał sobie na cel Czarny Pan, choć ogień był najzachłanniejszym z żywiołów. Raz zaprószony z chęcią pożerał ile się dało, zwłaszcza w tak zatłoczonym mieście.

Piekło jednak dopiero miało się nadejść, teraz strwożeni Anglicy stali dopiero u jego progu.

Cassandra gdy tylko wypadła na ulice, zobaczyła, że w ciągu kamienic w których mieszkała wybuchł pierwszy pożar w odległości kilkunastu metrów od jej miejsca zamieszkania. Szybki rzut okiem doświadczonej pani śledczej pozwolił jej dostrzec wiele szczegółów dziejącej się przed jej oczami sceny. Ulica została zablokowana dwoma samochodami. Stłuczka zdawała się niegroźna, czerwony ford musiał gwałtownie odbić ze swojego pasa i zderzyć się z nadjeżdżającym z naprzeciwka niebieskim vauxhallem. Roztrzęsiona Teresa - sąsiadka Cassandry - właśnie dociskała do rosłej piersi swojego pierworodnego Toma, który blady jak ściana wpatrywał się w wozy.

Gapie zatrzymywali się, nie wiedząc jeszcze za bardzo co począć, z forda wygrzebał się skołowany trzydziestolatek, ale zdawało się, ze kierowca niebieskiego wozu wciąż pozostaje w samochodzie, opierając głowę o kierownicę. Ktoś z oddali gdzieś krzyczał. Dochodziły do nich echa syren wozów strażackich, które - o czym czarownica już wiedziała - niekoniecznie musiały jechać przez ulicę. Przez myśl przeszło jej jeszcze jedno... czy dom, który właśnie płonął nie należał do państwa Mallory? Rodziny mugolaków, która prowadziła na Alei Horyzontalnej sklep z umagicznionymi sprzętami domowymi?
Czarodziej
Opowiem Ci historię
Jest daleki i zaczarowany świat
Kiedyś do niego znałam drogę
W dobrą pogodę i grad
Gdy na nią spojrzysz, możesz odnieść wrażenie, że byle podmuch wiatru jest zdolny ją przewrócić. Przy wzroście 169 cm, waży 59 kg. Dość filigranowa, szczupła sylwetka dodaje jej delikatności, podkreślonej tylko przez jasną cerę oraz delikatne piegi, którymi opsypana jest cała jej twarz, ramiona i dekolt. Szare oczy spoglądają na świat bystro, ale i całkiem wesoło. Jasnorude włosy najczęściej związuje dla własnej wygody w luźny warkocz bądź kucyk. Poza pracą uwielbia nosić eleganckie sukienki oraz spódnice.

Cassandra Cavendish
#3
18.05.2025, 15:55  ✶  
W pierwszej chwili miała ochotę złapać się za głowę i załamać. Chaos. Jeden wielki chaos. A przecież to był dopiero początek. Była jednak aurorem, działanie w stresie to coś, co miała codziennie w pracy. Pierwszy szok mijał więc szybko, a w głowie powoli rodził się plan działania - taki wstępny, ale zawsze lepsze coś, niż nic.

Jeszcze raz rozejrzała się po ulicy. Mniej szary samochód zderzył się z bardziej szarym samochodem, ale nie wyglądało to na wielką tragedię. Niemniej, szok ludzi był całkowicie zrozumiały. O wiele bardziej martwił ją sam pożar. I to, że bardzo szybko mógł przenieść się na inne domy. Sama jednak niewiele mogła zrobić. A mimo wszystko, musiała.

– Pani Tereso. Tu niedługo też może być niebezpiecznie, ogień szybko przeskakuje. Prosze myśleć o sobie i dziecku, póki jest czas. Stanie na ulicy nie pomoże. – Podeszła bliżej sąsiadki, uśmiechając się uspokajająco, a i mówiła też spokojnie, lecz stanowczo i konkretnie. Tak, by słowa dotarły bezpośrednio do Teresy i lekko ją otrzeźwiło w całym tym chaosie. Skinęła kobiecie głową, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę kolizji samochodowej.

– Hej, ty! – Zawołała, wskazując wyraźnie na jednego z gapiów, by nie było żadnej wątpliwości, że komunikat jest skierowany wyłącznie do niego. Nie miała zamiaru dopuścić do tego, by wszyscy spychali odpowiedzialność na kogoś obok, bo źle się wyraziła. – Sprawdź, czy wszystko z nim w porzadku! – Wskazała na mężczyznę, który wysiadł z samochodu o własnych siłach. To, że wyglądał tak, jakby nic mu nie było, jeszcze niczego nie oznaczało. Sama zaś podbiegła do samochodu, w którym nadal znajdował się drugi z kierowców.

– Halo, wszystko w porządku? Słyszy mnie pan? – Rzuciła pytaniami, otwierając drzwi od strony kierowcy. Na chwilę uniosła głowę, a jej wzrok padł na płonący dom. Państwo Mallory? Nie miała żadnej pewności. Rozdwoić się także nie umiała. Potrzebowała czasu, bardzo rozpaczliwie. I wiedziała, że tego jednego nie dostanie, ani teraz, ani nigdy. Najpierw jednak mężczyzna w samochodzie, skór już przy nim stała. Schyliła się i zajrzała do środka, chcąc ocenić stan osoby w środku.
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#4
23.05.2025, 12:42  ✶  
Z wnętrza płonącej kamienicy rozległ się głuchy trzask, natychmiast zagłuszony przez syk ognia i pękające szkło. Wiatr zmienił kierunek – płomienie, dotąd wznoszące się pionowo, wychyliły się w bok i objęły sąsiedni dach, gdzie suche dachówki zajęły się ogniem niemal natychmiast. Z dymu wystrzelił płonący skrawek materiału – zasłona albo firanka – i opadł na bruk, wzniecając kolejne małe ognisko wśród porzuconych papierów i śmieci. W powietrzu unosił się duszący zapach przypalonej farby i przypalonego tłuszczu. Ktoś upuścił plastikowe wiadro z wodą – turlało się bezładnie po chodniku, gubiąc zawartość - wodę, która z pewnością nie wystarczyłaby.

Trzeba przesunąć te wozy! Inaczej straż pożarna nie dojedzie! – krzyk dotarł do aurorki, spoglądającej na nieprzytomnego kierowcę. Jego głowa oparta o kierownicę wozu była zalana czerwienią. Mimo prób nawiązania kontaktu pozostawał nieprzytomny, nieobecny – jakby oddzielony od świata cienką zasłoną krwi. W samochodzie szczęśliwie nie było nikogo więcej. Za jej plecami, ludzie do których mówiła wcześniej automatycznie wykonywali jej polecenia, bo choć nie należała do mugolskich służb, jej postawa i ton trenowane latami doświadczeń pracy w terenie robiły swoje, a w przerażeniu łatwiej było podążać za autorytetem nawet jeśli nie był on poparty odznaką.

Nad dachami zaczęły krążyć ptaki – niektóre zdezorientowane, inne w popłochu uciekały w kierunku rzeki. Ile potrzeba by nad głowami panikujących ludzi zaczęli latać na miotłach magowie, próbujący zorientować się co się dzieje?

Od drugiej części ulicy - tej która jeszcze nie była naznaczona pożarem ryczała syrena wozu strażackiego, klakson próbował zmusić ludzi od zniwelowania zatoru. Część sąsiadów próbowała nieudolnie gasić pożar. Żadna z osób na miejscu nie wyglądała na zdolną do opanowania sytuacji. Ogień gasł na chwilę – tylko po to, by powrócić silniejszy. Jakby miał własną wolę. Jakby odpowiadał atakiem na atak. Rzut oka w tamtym kierunku, pozwolił Cassandrze dostrzec jeszcze jeden bardzo niepokojący omen. Na ścianie ciągu kamienic pojawiły się dziwaczne czarne smugi pełzające tak, jakby macki rodem wprost koszmaru. Tyle że dla wiedźmy, zwłaszcza takiej na co dzień walczącej z czarnoksiężnikami, ów koszmar był swego rodzaju normą choć nigdy na taką skalę. Beltane... rozdardło świat, otworzyło przejście do równoległego wymiaru w którym część jej kolegów walczyła o przetrwanie. Odbyło się to jednak z dala od oczu mugoli, gdzie tylko mieszkańcy Doliny Godryka utyskiwali wciąż po działalności amnezjatorów. Teraz jednak było inaczej... Teraz wszystkich spotykał gniew niebios, domowa wojna czarodziejów rozlała się poza granice magicznej części Londynu.
Czarodziej
Opowiem Ci historię
Jest daleki i zaczarowany świat
Kiedyś do niego znałam drogę
W dobrą pogodę i grad
Gdy na nią spojrzysz, możesz odnieść wrażenie, że byle podmuch wiatru jest zdolny ją przewrócić. Przy wzroście 169 cm, waży 59 kg. Dość filigranowa, szczupła sylwetka dodaje jej delikatności, podkreślonej tylko przez jasną cerę oraz delikatne piegi, którymi opsypana jest cała jej twarz, ramiona i dekolt. Szare oczy spoglądają na świat bystro, ale i całkiem wesoło. Jasnorude włosy najczęściej związuje dla własnej wygody w luźny warkocz bądź kucyk. Poza pracą uwielbia nosić eleganckie sukienki oraz spódnice.

Cassandra Cavendish
#5
03.06.2025, 22:24  ✶  
Westchnęła, patrząc na nieprzytomnego mężczyznę. Tyle dobrego, że nie wydawał się jakoś poważnie ranny. Może więc nic poważnego mu nie będzie. Nie miała zamiaru używać czarów na ulicy pełnej mugoli, bo prędzej czy później ktoś by coś zauważył, a jej ciężko by się było z tego wytłumaczyć. Poczuła, że wiatr zmienił kierunek i cicho zaklęła. Kolejny okrzyk zmobilizował ją jednak do działania. Nie mogła tu tak stać i patrzeć. Przechyliła się i odpięła pas, a potem złapała i wyciągnęła powoli mężczyznę, by go przeciągnąć na chodnik.
– Zepchnijcie te samochody! A ty, pilnuj go aż się obudzi! – Wskazywała kolejne osoby i wydawała kolejne polecenia, by jakoś ogarnąć chociaż fragment tej katastrofy.

Spojrzała w niebo, cicho się modląc, by czarodziejom nie odbiło tak, jak mogłoby. Miała tu spory bałagan i bez martwienia się o łamanie zasad tajności. Jeszcze raz spojrzała na ulicę i wyprostowała się, przesuwając spojrzenie na płonące budynki. Po czym zamarła, obserwując czarne smugi pełznące po ścianach. To właśnie one przeraziły ją najbardziej, sprawiając, że dosłownie ją sparaliżowało na dobrych kilka chwil.

Wreszcie ocknęła się z tego stuporu, z pomocą jakiegoś głośniejszego okrzyku kogoś z ulicy. Westchnęła i momentalnie ruszyła w stronę płonących budynków. Tam też trzeba było pomóc. Nie wiedziała jeszcze jak, ale trzeba się tym zająć. Nie umiała sobie odpuścić. Biegiem ruszyła w stronę domu państwa Mallory, by zobaczyc, czy oraz jak może pomóc.
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#6
13.06.2025, 18:44  ✶  
Dom państwa Mallory stał jeszcze, choć jego dach trzeszczał groźnie, a szczytowa ściana zaczęła się wybrzuszać pod naporem gorąca. Czarna smuga, którą wcześniej widziała na murze, teraz rozwidlała się po elewacji jak pajęczyna sadzy — nie naturalna, ale też nie całkiem magiczna. Coś pośrodku, jakby naruszenie równowagi.

Z wnętrza domu dobiegło głuche dudnienie, a potem krzyk kobiety. Nie była pewna, czy to Gemma czy sąsiadka z kolejnej kamienicy, ale to wystarczyło, by zgromadzeni na chodniku ludzie zamilkli. Jeden z mugoli, młody chłopak w sportowej kurtce ściskał aparat fotograficzny i wycelował obiektyw w płonące okna.

— Nie rób zdjęć, idioto! — warknęła stojąca obok kobieta, gdy z głównego wejścia wypadł na chodnik Henry Mallory - mugolak, który wraz z żoną - również mugolaczką, wolał pracować wśród mugoli, mimo szansy, którą dawała mu ich magiczna natura. Teraz jednak nie zachowywał się "jak mugol", wręcz przeciwnie - ściskał mocno hebanową różdżkę, w jego oczach czaiły się determinacja i strach.

Początkowo jej nie zauważył. Wybiegł przed dom i obejrzał się na płomienie.
– KURWA MAĆ GEMMA UCIEKAJ STAMTĄD! BĘDZIE CORAZ GORZEJ! TO NIE JEST ZWYKŁY POŻAR KURWA! – zaczął krzyczeć niemal rozpaczliwie, gdy uniósł dłoń, ale gdzieś instynktem się rozejrzał i nieco struchlał widząc nadbiegającą do niego Cassandrę. Nie znali się, ledwie z widzenia, ale magowie mieszkający na jednej ulicy...

Cassandra dodatkowo była aurorką, a on właśnie zamierzał złamać najważniejsze międzynarodowe prawo magiczne. Zawahał się.

– Błagam, musi mi pani pomóc, Gemma nie chce opuścić mieszkania, mówi, że ru... że ee... że ogień nie sięgnie naszego domu, bo jest zabezpieczony. Ale te chmury, ten popiół... proszę!

Przez drzwi wylewali się ludzie z cennymi rzeczami złapanymi pod pachę. Ale Gemma była pewna swego. Były runy, które potrafiły obronić dom przed ogniem. Czy te runy jednak mogły wytrzymać coś takiego?
Czarodziej
Opowiem Ci historię
Jest daleki i zaczarowany świat
Kiedyś do niego znałam drogę
W dobrą pogodę i grad
Gdy na nią spojrzysz, możesz odnieść wrażenie, że byle podmuch wiatru jest zdolny ją przewrócić. Przy wzroście 169 cm, waży 59 kg. Dość filigranowa, szczupła sylwetka dodaje jej delikatności, podkreślonej tylko przez jasną cerę oraz delikatne piegi, którymi opsypana jest cała jej twarz, ramiona i dekolt. Szare oczy spoglądają na świat bystro, ale i całkiem wesoło. Jasnorude włosy najczęściej związuje dla własnej wygody w luźny warkocz bądź kucyk. Poza pracą uwielbia nosić eleganckie sukienki oraz spódnice.

Cassandra Cavendish
#7
19.07.2025, 19:17  ✶  
Kryzys gonił kryzys i to dosłownie. Gdy już jej się wydawało, że opanowała, chociaż promil sytuacji, nagle ktoś krzyczał o czymś nowym. W tej chwili naprawdę poczuła, że to będzie bardzo długa noc, chociaż nie miała pojęcia, jak długa i jak skończy się dla niej samej. Póki co, zostawało działanie - z punktu do punktu, od osoby do osoby, od zdarzenia do zdarzenia. Nie było czasu na zastanawianie się, musiała wyrywać sobie sekundy na jakiekolwiek myśli o tym, co robić - ale tak poza tym, to zostawała wyłącznie improwizacja oraz działanie.

Mimo to, gdy dobiegła do domu Mallorych i usłyszała krzyk, na kilka sekund ją zamurowało. Jej wyobraźnia, zapewne podobnie jak wszystkich dookoła, momentalnie zaczęła podsuwać najgorsze możliwe obrazy. Nie poruszyła się do momentu, w którym na ulicy nie pojawił się pan Mallory. Błyskawicznie zauważyła, że ściskał w dłoni różdżkę i nieco zbladła. To jednak nie był najlepszy moment na pouczenia czy mandaty - doskonale przecież rozumiała stan, w jakim znajdował się mężczyzna i wiedziała, że rozsądne myślenie nie jest teraz jego mocną stroną. Podbiegła więc do mężczyzny i złapała go za ramiona, by swoją sylwetką zasłonić przedmiot, którego mężczyzna nie powinien trzymać.

— Uspokój się — rzuciła wyraźnie i stanowczo, nie puszczając mężczyzny. Przeniosła wzrok na różdżkę, by mógł sam wpaść na pomysł, że może jednak wypadało ją schować. — Nie rób niczego głupiego publicznie, bo brakuje tu jeszcze bardziej panikujących mugoli. — Spojrzała na płonący budynek, a chwilę później prosto w oczy pana Mallory'ego i powiedziała to, co mężczyzna tak bardzo chciał usłyszeć: — Pomogę. Oczywiście, że pomogę. Ale pan musi zachować spokój. — Ostatnie słowa wypowiedziała ponownie z wyraźnym naciskiem. Panikowali wszyscy dookoła, a ona nie miała sił, by pilnować każdego. Zwłaszcza że sama mogła potrzebować pomocy z zewnątrz, a szybciej otrzyma ją od kogoś z różdżką niż bez niej.

Skinęła mężczyźnie głową i, póki nikt nie próbował jej zatrzymać, wbiegła do budynku, w którym mieszkało małżeństwo. Na szczęście, budynek jeszcze nie płonął, ale to nie znaczyło, że było bezpiecznie. Rozglądała się uważnie, brnąc dalej i gdy tylko zniknęła z mugolskich oczu, wyjęła różdżkę i trzymała ją w gotowości - do obrony samej siebie, domu bądź poszukiwanej osoby.
— Pani Mallory! — Zawołała raz i drugi, rozglądając się za kobietą. — Pani Mallory! Runy mogą zadziałać na ogień, ale nie na gorąco i walące się ściany! — Nie miała pojęcia, czy rozsądne argumenty zadziałają na kobietę. Ba, nie miała pewności, czy cokolwiek zadziała. Każdy chciał wierzyć, że jego dom jest jego twierdzą, lecz dzisiejszego wieczoru tak się właśnie nie działo. Naruszone zostały ich podstawowe prawa do spokoju oraz ochrony, dlatego nie dziwiła się, że niektórzy nie chcieli tego przyjąć do wiadomości.
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#8
11.08.2025, 12:37  ✶  
Jej słowa nie uspokoiły wciąż zaniepokojonego o los żony mężczyzny, ale zdziałały przynajmniej tyle, że ten nie chciał pogwałcić podstawowego prawa międzynarodowego czarodziejów. Skinął jej głową posłusznie i dołożył tyle swojej pomocy, że odsunął tych, którzy chcieli powstrzymać młodą dziewczynę przed wtargnięciem na teren posesji, której rzeczywiście i całkiem realnie groziło zawalenie. Nie miała munduru, przez otaczających ją mugoli nie była odbierana, jako członkini służb, ale biegnąc słyszała tłumaczenia Mallory'ego, że to daleka kuzynka, która pewnością znajdzie posłuch u tej głupiej starej raszpli.

W korytarzu powitał ją gryzący, nienaturalny dym, który rozpełzał się po całej kamienicy. Z góry dochodziły niepokojące dźwięki - trzaski i głuche uderzenia, oraz narastający huk rozpełzającego się po poddaszu pożaru. Czasu było coraz mniej, podobnie jak możliwości na ucieczkę, nawet jeśli mieszkanie czarodziei było na parterze.

Drzwi do środka lokum Państwa Mallory były zamknięte, ale nie zakluczone, więc aurorka bez trudu dostała się do środka. Niewielkie mieszkanko było urządzone ze smakiem, balans użyteczności i zdobień dawał wrażenie przytulności. Ściany wypełniały nieruchome (dla utrzymania pozoru) fotografie małżonków, przestrzenie zapełniały sprzęty mugolskie, ale też kilka rozwiązań magicznych, które odpowiednio ukryte nie wzbudziłyby w odwiedzających sąsiadach podejrzeń. Jak runy ochrone, wplecione wprawnie w dekoracje z powodzeniem nazywaną "etniczną".

– Powiedziałam, że nigdzie się stąd nie wybieram! – zawołanie z kuchni, nawet nie wiedząc do kogo. – Nigdzie! Nie zamierzam! Wiesz dziewucho ile musiałam zapłacić za te runy!? Wszystko poszło z mojej jednej pensji bo ten stary dziad uważał, że nie są nam do niczego potrzebne. Jeśli stąd wyjdę to udowodnię mu że miał rację! – niewiasta była mocno zapieczona w swojej opinii, choć ewidentnie skruszała, gdy stanęła w progu i zdała sobie sprawę z tego, że rozmawia z aurorką. Nie miały zbyt często do czynienia (i chwała boginii Matce, w końcu ani ona ani mąż nie byli zaplątani w jakieś czarnomagiczne aktywności), wciąż jednak widok funkcjonariuszki napawał słuszną trwogą. – Ale.. ale.. to nasz dom... na pewno nie jest aż tak źle, zaraz przyjedzie straż i zgasi poddasze, ja... ja nie mogę... – wahała się wyraźnie, ale nie brzmiała już na tak przekonaną jak ledwie minutę temu.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Dearg Dur (1322), Cassandra Cavendish (1352)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa