• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[8.09.1972] We don't belong | Rodolphus, Stanley

[8.09.1972] We don't belong | Rodolphus, Stanley
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#1
13.05.2025, 17:41  ✶  

8 września 1972

The church of F.E.A.R
The church of failure
The church of fools
So call me a nothing
Call me a something
Treat me cruel


Spalona Noc powoli dobiegała końca. Pożar powoli zaczynał uginać się pod działaniami ludzi - nie tylko pracowników Ministerstwa Magii, lecz także zwykłych obywateli, którzy tłumnie ruszyli do tego, by ratować nie tylko swoje dobra, lecz także dobra sąsiadów i samych sąsiadów. Ludzie nagle postanowili się zjednoczyć i sobie pomagać, chociaż podczas całej nocy nie brakowało także osób, które skakały sobie do gardeł, pragnąc zrzucić na innych winę za to, co się działo. Obserwował to z uśmiechem, malującym się pod maską. Zdążył deportować się z Londynu już dwa razy i wrócić tylko po to, by pokazać się pod swoją prawdziwą twarzą i pokazać, że jako przykładny pracownik Ministerstwa Magii również pomaga - chociaż tak naprawdę nie pomagał wcale, a po prostu obserwował ludzi, którzy mogliby zagrozić ich krwawej rewolucji. A teraz... Teraz należało zadbać o to, by kolejne ich cele nie podniosły się z ziemi, gdy tylko na niej wylądują.

Po raz kolejny tego dnia stanął ramię w ramię ze Stanleyem, obserwując chaos, który rozciągał się przed nimi. Stali na jednym z dachów ulicy Pokątnej, patrząc z góry na to, co się działo. Ludzie wciąż biegali jak mrówki, które tylko czekały na to, by przy pomocy szkła powiększającego zacząć ich przypalać. Lestrange obserwował otoczenie uważnie, wypatrując... Cóż - najłatwiejszych celów.
- Brygadzista - powiedział cicho, wskazując na jedną z alejek. Młody mężczyzna, chyba w wieku Rodolphusa, odgarniał właśnie gruzy na ulicy (czyżby te same, które on sam przeniósł dzisiejszej nocy?), jakby próbował się do kogoś dokopać. - Zawsze jednego mniej.
Przechylił głowę, wpatrując się w Borgina, jakby tylko czekał na znak, tak jak wtedy Alexander, który rzucił się na ich pierwszą ofiarę niczym pies gończy.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#2
13.05.2025, 18:45  ✶  

Spalona Noc może i chyliła się ku końcowi, a większość pożarów zdążyła już wygasnąć. Nie gasł jednak zapał Śmierciożerców do tego, aby wyrządzić jak najwięcej krzywdy i zniszczeń. Mieli jeszcze kilka chwil i nie mogli ich zmarnować - musieli działać.

Vulturis mógł się do końca nie rozumieć z Viperą. Mogli się też nie zgadzać ze wszystkim. Jednego jednak nie można było im odmówić - dogadywali się całkiem nieźle w kwestiach roboty, którą należało wykonać.

Kiedy tak stali i przyglądali się okolicy, dusza wypełniała się radością, szczęściem czy zadowoleniem. Dało się dostrzec dobrze wykonaną robotą, której podjęli się tego wieczora.

- Brygadzista - powtórzył, zgadzając się z Rodolphusem. Stanley rozpoznałby ich z kilometra, wszak sam był jednym z nich. Może nawet znał tego funkcjonariusza? Nie miało to większego znaczenia, ponieważ był po drugiej stronie barykady, a Borgin wyznawał prostą zasadę - jesteś z nami albo przeciwko nam. Tego właśnie powinni się trzymać.

- Fakt - pokiwał głową - Proponuję szybką robotę - przeniósł wzrok na swojego towarzysza - Spróbujesz mu zresetować łepetynę... Ale tak wiesz... Solidnie. A jak nie pójdzie to ja go spróbuję posłać na drugą stronę - zaproponował, a raczej przedstawił plan ich działania. Nie było tutaj żadnych haczyków, a ich ofiara i tak była zajęta jakimiś podrzędnymi rozkazami, które zlecili mu jego przełożeni. Wielka szkoda, że najpewniej odebrał ich polecenia po raz ostatni.

- Komu w drogę, temu czas, nie? - zapytał retorycznie, a następnie wskazał głową w kierunku ich ofiary. Rodolphus miał zagrać główne skrzypce, a Stanley miał mu tylko wtórować czy robić za chórek. Przynajmniej na samym początku tego duetu.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#3
13.05.2025, 20:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.05.2025, 20:46 przez Eutierria.)  

W Londynie panował chaos - słodki chaos, który powodował, że dotychczasowy znany czarodziejom porządek burzył się niczym domek z kart pod wpływem małego podmuchu wiatru. Stalowoszare oczy Rodolphusa wypatrywały kolejnych ofiar, a jego umysł nie był zaprzątany przez wątpliwości. Czy nie rozumieli się ze Stanleyem? Czy działali inaczej? Czy naprawdę ta różnica wieku, która ich dzieliła, była aż tak wyraźna? Mogli nie być kolegami od kieliszka - szczególnie że jeden z nich praktycznie w ogóle nie pił - mogli nie iść każdej nocy w mordercze tango, by po wykonanej robocie zapalić papierosa i poklepać się po ramieniu. Mogli nie przyklaskiwać sobie za dobrze wykonaną robotę ale łączyło ich więcej, niż chcieliby to przyznać. Łączył ich nie tylko wspólny cel, który teraz im przyświecał. Łączył ich także nieżyjący Robert, łączyły ich poglądy - łączyła ich więź, która została nawiązana w chwili, gdy znaleźli się w tej pieprzonej piwnicy z Mulciberami. Stanley był jednym z nich, był spuścizną Mulciberowską, a Rodolphus... Cóż: zawsze miał słabość do Mulciberów.
- Z przyjemnością - niemalże mlasnął, wypowiadając słowa, w których kryła się rozkosz. Nie nawykł do wykonywania rozkazów innych, chyba że te rozkazy były mu po drodze. A ten, który wypowiedział Stanley, nie był nawet rozkazem per se: była to słodka propozycja, na którą z chęcią przystał. Pod maską Śmierciożercy był prawdziwym sobą - nie Rodolphusem Lestrange, który zmieniał mu twarz. Nie Niewymownym, którego kiedyś mijał na korytarzach Ministerstwa: to, z jaką lubością oddawał się torturom osób po drugiej stronie barykady i jak bardzo potrafił być okrutny, nie używając przy tym fizycznej przemocy, różniło się diametralnie od tego, na jakiego pozował w życiu codziennym. Teraz, jako Vipera, nie musiał już udawać kogoś, kim nie był.

Deportował się z budynku w chwili, w której Borgin skończył mówić, kulturalnie dając mu powiedzieć wszystko, co miał na myśli. Był w końcu dżentelmenem, prawda? Szkoda że nie było tu Alexandra, na pewno by potwierdził te słowa. Celował w uliczkę, w której znajdował się brygadzista. Trzask aportacji był wyraźny i głośny, a młody chłopak drgnął. Lestrange w tej samej chwili już celował w niego różdżką. Czekał tylko na kontakt wzrokowy.
- Dobry wieczór - przywitać się zawsze wypadało, szczególnie gdy zaraz po przywitaniu miał zamiar rzucić zaklęcie, dzięki któremu siłą wedrze się do umysłu tego chłopaka. Plan był prosty: wleźć mu do głowy na tyle brutalnie i boleśnie, żeby ten zgiął się w pół. Żeby wyciągnąć każde jego wspomnienie, poprzeglądać trochę z nich, może odkryć co takiego w Ministerstwie robili gdy zaczęła się spalona noc?

Rzut na zauroczenie 4K + legilimencja
Rzut PO 1d100 - 84
Sukces!
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#4
18.05.2025, 17:49  ✶  

Plan był i wszystkim dobrze znany - rozdaj rozkazy i patrz zafascynowany.

Rodolphus aportował się w kierunku mężczyzny, a Stanley nie zamierzał też czekać na specjalne zaproszenie. W kilka chwil później również znalazł się na dole, chociaż na razie miał zamiar przyglądać się jego działaniom.

- Dobry wieczór - odparł zaskoczony i nieświadomy funkcjonariusz, a następnie podniósł wzrok w kierunku Śmierciożercy - Eee... - zdążył z siebie wydać krótki dźwięk ale było już za późno. Lestrange zdążył się już rozgościć w jego umyśle, zamieniając ją w przytulny apartamentowiec o rozmiarach jakichś 6 metrów kwadratowych. Czy to mogło się źle skończyć dla Vipery? Być może ale czy miał się czymś przejmować?

Borgin przyglądał się przez kilka chwil, a następnie podszedł powoli do swojego kompana, rozglądając się po okolicy. Chciał mieć pewność, że nikt ich nie zaskoczy, a podział obowiązków był prosty na razie - jeden robił, drugi obstawiał. Skoro spotkali jednego funkcjonariusza, a oni nigdy nie chodzili w pojedynkę, gdzieś musiał znajdować się jego partner z patrolu. W końcu sam pamiętał jak to było z Aidanem - zawsze łazili we dwójkę, co było zgodne z panującymi zasadami w tejże instytucji.


Percepcja po okolicy
Rzut O 1d100 - 13
Akcja nieudana


- Jak będzie potrzeba, daj znać. Poczęstuje naszego umundurowanego kolegę cruciatusem - zakomunikował, przedstawiając swoje możliwości Rodolphusowi. W teorii mógł go poczęstować avadą, ale wolał się na razie powstrzymać. Dopóki nie było konieczności na środki ostateczności, mogli się wstrzymać.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#5
19.05.2025, 11:08  ✶  

Tak częste korzystanie z legilimencji nie było pozbawione wad, oczywiście. Wchodzenie ludziom do głowy i wyciąganie ich wspomnień mogło się prędzej czy później odbić na psychice Rodolphusa, chociaż patrząc na to, co Lestrange wyrabiał tej nocy: czy cokolwiek mogło mu bardziej zaszkodzić? Wydawało się, jakby miał dwie osobowości. Jedną z nich był Rodolphus Lestrange, opanowany Niewymowny, kochający kuzyn, który dla rodziny zrobi wszystko. Zaangażowany w sprawy Ministerstwa, pełen pasji pracownik, który robi nadgodziny nie dlatego, że ktoś mu tak każe, lecz dlatego że jest zafascynowany tym, co dzieje się w umysłach ludzi. Młody, ambitny, stonowany lecz jednocześnie uprzejmy, gotowy pomóc, jeżeli ktoś go o to poprosi.

Druga osobowość była z kolei kompletnym jego przeciwieństwem. Vipera był brutalny, krzywdził dla własnej przyjemności. Korzystał ze swoich umiejętności nie tylko po to, by osiągnąć cel - krzywdził dla zabawy, niczym kot który bawi się najpierw ofiarą, zanim dokona mordu. Czerpał niewyobrażalną przyjemność z krzyków i prób kontrowania jego własnych zaklęć, drżał gdy druga strona charczała, próbując łapczywie nabrać powietrza w usta, chcąc by ból się skończył. Nie robił tego tylko po to, by pokazać siłę ich Mistrza: robił to dla własnej zabawy. Był pierdolnięty, chaotyczny, agresywny i niebezpieczny.

Odpowiedziałby coś Stanleyowi, ale był zbyt zajęty pakowaniem się do głowy ich nowemu koledze. Już wcześniej to zrobił z tym robalem, którego napotkali razem z Alexandrem. I widać było, że stawianie legilimencji oporu potrafi być dla ofiary bardzo, bardzo bolesne. Mężczyzna próbował krzyczeć, lecz Lestrange zatkał mu usta dłonią, odzianą w czarną rękawiczkę. Na jego różdżce wciąż były ślady krwi.
- Najlepsze zostawimy na koniec - odpowiedział towarzyszowi, przekrzywiając lekko głowę. Manipulował energią, by rozgościć się w umyśle ofiary, wleźć tam z buciorami i wyciągnąć jakiekolwiek wspomnienia, które mogłyby im się przydać. Mało ich jednak było. - Bezużyteczne ścierwo.
Niemalże wypluł te słowa, gdy odkrył co działo się w Ministerstwie - nic nowego, jeden wielki chaos. Biegali jak mrówki, próbowali zorientować się w sytuacji. Najwyraźniej ten tutaj nie wiedział zbyt wiele, był po prostu maleńkim, nic nie znaczącym pionkiem. Lestrange przerwał grzebanie mu w mózgu niemalże z odrazą.
- Nic ciekawego, możesz działać - powiedział chłodnym, tonem, robiąc krok w tył. Brygadzista leżał w tej chwili na ziemi i próbował się pozbierać, lecz Lestrange odkopnął jego różdżkę jednym krótkim ruchem nogi, tak na wszelki wypadek. - Widziałem twojego partnera. Gdzie jest teraz?
Zapytał cicho, rozglądając się po okolicy. Widział we wspomnieniach mężczyzny, że ci się rozdzielili chwilę temu, ale przecież w każdej chwili mógł wrócić.

Rzut na percepcję - rozglądanie się po okolicy
Rzut N 1d100 - 35
Akcja nieudana
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#6
19.05.2025, 20:45  ✶  

Nie tylko Rodolphus stawał się inną osobą po okryciu twarzy maską, a swego ciała szatą. Robili to wszyscy. Każdy z osobna i każdy po kolei. Z jednej strony mogli być miłymi, pełnymi empatii członkami magicznej społeczności. Z drugiej strony byli jej największą zakałą i rakiem na jej tkance, który powoli wżerał się coraz głębiej, a następnie zajadał się tym, co było mu serwowane - słabymi jednostkami.

Stanley chciałby powiedzieć, że był inny. Że nie czerpał zadowolenia z krzywdy, które wyrządzali innym. Że robił to z rozkazu, a nie z własnych pobudek. Niestety. Skłamałby. Czerpał przyjemność z cruciatusa. Spoglądał z zawadiackim uśmieszkiem na to jak cierpieli inni - jak błagali o litość, jak skręcali się z bólu.

Nie różnili się niczym. Oni wszyscy byli niczym krople wody w jeziorze - tacy sami.

- Niech tak będzie - zgodził się z Viperą, chociaż powiedział to pod nosem, więc Rodolphus mógł tego nie usłyszeć. Nie tak, że ukrywał coś przed nim. Wręcz przeciwnie ale Lestrange był już zajęty swoim hobby, które zakrawało o podróże po nieswoich umysłach. Na całe szczęście, Borgin, był na to przygotowane i za w czasu wyszkolił się w sztuce oklumencji, więc mógł się czuć odrobinę bezpieczniej, a przynajmniej na razie.

Vulturis był jednak zawiedziony. Nie mógł dostrzec drugiego brygadzisty, które musiał się gdzieś tutaj ukrywać. Próbował słuchać swojego kompana. Szło mu to co najmniej średnio, ponieważ był bardziej skupiony na dostrzeżeniu najmniejszego ruchu w okolicy. Nie mogli zostać zaskoczeni. Nie na jego warcie. Nie dzisiaj.

Ofiara vel brygadzista, który miał mniej szczęścia, nie potrafił powiedzieć zbyt wiele. Najpewniej był to jakiś żółtodziób, a to była jego pierwsza, poważniejsza akcja. Szkoda, że raczej ostatnia, ponieważ to Vipera decydował o tym, jak kto skończy dzisiejszego wieczora. Może nawet nie sam Rodolphus, a jego chore zapędy, które prowadziły go ku nieuniknionemu - zniszczeniu, zatraceniu swojej duszy w spaczeniu. Niestety, ponownie, Vulturis nie był mu wcale innym człowiekiem - też powoli zmierzał w tym kierunku, chociaż próbował się bronić. Z marnym skutkiem... ale próbował.

- No wyłaź zajączku... - mówił pod nosem, jakby chciał zachęcić drugiego funkcjonariusza do ujawnienia swojej pozycji - Pokaż się leśniczemu... - kontynuował, skanując okolicę spod swojej maski - Nie możesz się ukrywać cały wieczór... - komentował. Trochę dla siebie, trochę dla tłumu, którego tutaj nie było.



Percepcja po okolicy
Rzut O 1d100 - 11
Akcja nieudana


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#7
21.05.2025, 13:45  ✶  

Stanley albo go nie słuchał, albo po prostu nie słyszał. Gdy Lestrange wyszedł z umysłu brygadzisty, dając znak drugiemu śmierciożercy, ten nie podjął się zadania - wciąż się rozglądał, ale to może i lepiej? Rodolphus mruknął coś do siebie pod nosem, a potem, nie dostrzegłszy nikogo w zaułku, powrócił spojrzeniem do leżącego na ziemi brygadzisty. Już wcześniej Borgin pokazał, że jego pierwszą myślą jest ochrona innych, z którymi pracuje: wtedy, gdy się aportowali w innej części Londynu i rzucił na nich tarczę. Wtedy Rodolphus prychnął pod nosem, ale chcąc nie chcąc musiał przyznać, że to był u mężczyzny dobry odruch. Oddał mu więc tę sprawę we własne, śmierciożercze łapki.

Sam uniósł różdżkę, uśmiechając się niewidocznie pod maską.
- Nie chcesz powiedzieć? Szkoda. Może zaklęcie cruciatus ci w tym pomoże? - zadał to pytanie na głos dlatego, że chciał zobaczyć jak oczy leżącego na ziemi brygadzisty rozszerzają się w przerażeniu. Nie słuchał jego protestów: po prostu zaklęcie rzucił.

Rzut Rodolphusa na nekromancję 2k, cruciatus, na Brygadzistę nr 1
Rzut N 1d100 - 85
Sukces!


W tym czasie Stanley, który nie dostrzegał ruchu za gruzami z boku, odwrócił na chwilę spojrzenie, by skanować otoczenie wzrokiem. I właśnie tę sekundę wykorzystał partner brygadzisty, wystrzeliwując ze swojej różdżki pęd energii magicznej, która miała uderzyć w stojącego bliżej Borgina.

Rzut NPC brygadzisty nr 2, 3K, w kierunku Stanleya
Rzut Z 1d100 - 44
Slaby sukces...
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#8
23.05.2025, 16:12  ✶  

Albo nie chciał usłyszeć tego, co chciał mu przekazać Rodolphus. Nie mniej jednak musiał się zamyślić, wszak nie zignorował by słów swojego kompana. Zwłaszcza jeżeli rozchodziło się o jakąś ważną sprawę, której byli oddani tego wieczora.

A może chodziło o bezpieczeństwo? W końcu nie chcieli, aby ktoś ich zaskoczył. Niestety ich percepcja zawodziła dzisiejszego wieczora - musieli być zaślepieni żądzą mordu i pożogi, która napędzała ich do dalszego działania.

Stanley niczego nie dostrzegł. Uznał, że ten brygadzista musiał być samotną owieczką, która została pozostawiona na pastwę własnego losu. To był wielki błąd, ponieważ Vulturis zdążył przenieść swój wzrok na Viperę i wtedy nastąpił atak z zaskoczenia.

Borgin poczuł wiązkę magii na swoich plecach, która mimowolnie sprawiła, że wykonał kilka kroków do przodu, opierając się o jedną ze ścian. Cios może nie był zbyt silny, ale wystarczający, aby spowodować ból czy nawet ranę, której nie mogli teraz się przyjrzeć. Musieli działać.

- Sukinkot - odkaszlnął, spoglądając w kierunku miejsca, które przed chwilą oberwało - A więc tam się kryłeś - dodał, a następnie skierował swoją różdżkę w kierunku brygadzisty, który postanowił się ujawnić ze swojej kryjówki. Adrenalina, która przyćmiła ból, pozwoliła działać Vulturisowi. Nie czekając na kolejny cios czy specjalne zaproszenie, postanowił skorzystać ze sprawdzonej metody - cruciatusa.


Nekromancja na crucio
Rzut PO 1d100 - 50
Sukces!


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#9
28.05.2025, 11:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.05.2025, 11:38 przez Rodolphus Lestrange.)  

Brygadzista, którym zajmował się Rodolphus, zawył z bólu. Wrzeszczał tak głośno, że zaraz mógłby ściągnąć na nich kolejny patrol. Ale czy to w sumie byłoby źle? W tej chwili tak miłował chaos, tak bardzo chciał siać zniszczenie, że miał to głęboko gdzieś. W końcu miał "plecy" w postaci Stanleya, który...
- Co jest? - odwrócił się, momentalnie przerywając zaklęcie i zostawiając mężczyznę w spokoju. Widział jak Stanley obrywa zaklęciem, ale widział też jak wyprowadza kontratak. - Masz szczęście, że nic mu się nie stało.
Niemalże wypluł te słowa w kierunku "swojego" brygadzisty, a potem zasadził mu kopa w żebra.
- Mieliśmy inne plany, ale teraz... - Lestrange znowu podniósł różdżkę. - Sprawdzimy czy od bólu można oszaleć.
Uśmiechnął się paskudnie, zanim nie rzucił na mężczyznę crucio po raz kolejny. Chciał słyszeć jego krzyki, chciał doprowadzić go do obłędu - nieważne ile czasu to zajmie.

Rzut Rodolphusa na nekromancję 2k, cruciatus, na Brygadzistę nr 1
Rzut N 1d100 - 9
Akcja nieudana


Nie udało się, mężczyzna nadal leżał. Strach jednak w jego oczach był wyraźny - wiedział, że był na przegranej pozycji, bo słyszał jak jego towarzysz wyje z bólu. Próbował uciekać, ale był wolny. Jak ślimak, którego należało zgnieść butem.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#10
11.06.2025, 17:57  ✶  

Cruciatus był jednak nie zawodną bronią, która przynosiła rezultaty. To był as w rękawie, który był zarówno efektywny ale i efektowny, wszak ofiara padła na ziemię i skręcała się w bólu - próba posłania brygadzisty na ziemię zakończyła się sukcesem.

Vulturis upewnił się, że drugi z funkcjonariuszy nie wstanie przez jakąś chwilę, a następnie zaczął spoglądać w miejsce, które oberwało jakąś magiczną strzałką.

Na pierwszy rzut oka nie wyglądało jak coś poważnego czy zagrażającego życiu. Oczywiście był to osąd powierzchowny, bez wiedzy specjalistycznej czy zaglądnięcia pod szatę, którą był odziany.

- Rób co z nimi chcesz i zwijajmy się stąd - oznajmił Viperze, a w międzyczasie przejechał ręką po możliwej ranie. Trochę jakby próbował coś tam wyczuć, a trochę jakby nie wierzył, że jednak mógł pozostać trafiony.

Niby odczuwał ból, a z drugiej zaś czuł się całkiem dobrze. Czyżby dalej działała na niego adrenalina?

- Albo mogę ich jeszcze popieścić cruciatusem... - zaoferował, wskazując swoją różdżką na jednego, a później na drugiego brygadzistę - [a]Tak, aby ześwirowali już do końca[/b] - przeniósł wzrok na swojego kompana - Bo o to Tobie chodzi, czyż nie? A może źle zrozumiałem? - zapytał retorycznie, chociaż znał odpowiedź na to pytanie. Lestrange był skończonym sadystom, który czerpał garściami z porażek innych. Czy można było mu się dziwić? Pewnie tak... Ale to już było zadanie drugiej strony konfliktu.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (1559), Rodolphus Lestrange (1727)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa