• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[12.09.1972] Another Life | Rodolphus, Stanley

[12.09.1972] Another Life | Rodolphus, Stanley
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#1
01.07.2025, 12:51  ✶  
12 września 1972
Głębina

Cichy trzask, zwiastujący przybycie tutaj kogoś przy pomocy teleportacji, rozległ się w pomieszczeniu, w którym ostatnio Stanley przyjmował Rodolphusa. Było to ile, kilka miesięcy temu? Wtedy, gdy przed Lammas Lestrange pomagał Borginowi zmienić rysy twarzy tak, by ten mógł szwendać się po terenie, niebędącym Ścieżkami czy Nokturnem, bez ryzyka, że któryś z Brygadzistów czy Aurorów go rozpozna i postanowi zwinąć z powrotem do Ministerstwa. Wtedy wszystko poszło gładko, tak samo jak przywrócenie normalnej twarzy Stanleya, gdy było już po wszystkim. Czy Borgin popełnił błąd, pokazując Rodolphusowi, gdzie się ukrywa?

Raczej nie. Lestrange być może i nie był wylewny, jeżeli chodzi o rozmowy, lecz do tej pory trzymał gębę na kłódkę. Działali we wspólnej wierze w lepsze jutro, dodatkowo mieli inne powiązania, które wychodziły to tu, to tam, przypadkowo lub też nie. Nie miał interesu w tym, by pozbywać się Stanleya i spruć się do Victorii, która przecież była częścią systemu i na pewno by zareagowała. Chociaż... Gdy o tym pomyśleć, to jego kuzynka byłaby ostatnią osobą, która by sprzedała Borgina. Mogła uważać, że stoi po właściwej stronie, po stronie prawa, ale miała tę ogromną zaletę, że gdy opuszczała Ministerstwo, to zostawiała ministerialne sprawy za zamkniętymi drzwiami. Była przeciwieństwem Brenny, która nie potrafiła nigdy odpuścić i zawsze musiała wpakować się w sytuacje, które wymagałyby krzyczenia, że jest brygadzistką i proszę się odsunąć, bo zaraz będzie musiała kogoś zaaresztować.
- Jak się czujesz? - gdy pojawił się przed biurkiem Stanleya, nie silił się na żadne dzień dobry czy inne powitania. Wcześniej Borgin wysprzęglił się do Richarda, nazywając go wujkiem, a Lestrange nie był głupi i szybko połączył kropki. Było w tej sytuacji wiele niewiadomych, ale wszystko wskazywało na to, że nieżyjący już Robert był jego ojcem. A przecież pod koniec sierpnia Mulciber postanowił opuścić ten świat, więc wypadałoby zadbać o ten kontakt, który im zostawił. W kieszeni spodni spoczywała talia kart tarota, którą znalazł przypadkiem na ulicach Little Hangleton i niewiele myśląc postanowił ją zgarnąć. Karty jak karty, sam w nie nie grywał, a o tarocie wiedział tyle, co nic, ale uznał że spotkanie z Borginem może przebiec w nieco luźniejsze atmosferze. Teraz, gdy popiół opadł na ulice Londynu, trzeba było upewnić się, że ci, z którymi współpracował, nadal mieli po kolei w głowie.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#2
01.07.2025, 19:45  ✶  

Dzisiejszy dzień zapowiadał się na całkiem normalny. Stanley miał w zamiarze zjeść trochę Francisowych knedliczków, sprawdzić jedną czy drugą księgę, która pomagała mu pilnować budżetu "Głębiny", a następnie przejść do rzeczy miłych i przyjemnych - krzyżówek.

Wszystko szło po dobrej myśli, wszak zdążył już się posilić, a obowiązki związane z prowadzaniem własnego lokalu były niemal na ukończeniu, aż tu nagle bum. Ktoś miał czelność znaleźć się w środku i co gorsza, nie zapowiedział się u barmana, a wtargnął do samego biura właściciela. Dramat.

To musiał być ktoś z tupetem. Ktoś, kto pozwalał sobie na zbyt dużo. Ktoś, kto nosił głowę wyżej, niż powinien.

Borgin tylko podniósł wzrok na chwilę, aby rzucić okiem na swojego gościa. Musiał się upewnić czy powinien sięgnąć po swoją broń czy też nie.

Rodolphus Lestrange Uniósł brew w zdziwieniu na te odwiedziny Czego Twoja spaczona dusza pragnie? Zastanawiał się szczerze, nie mając pojęcia o planach swojego "towarzysza nocy" z którym spędził trochę czasu podczas pamiętnej przebudowie Londynu.

Im dłużej się zastanawiał nad celem jego wizyty, tym bardziej nie chciał tego robić. Wolał nie wiedzieć co siedziało mu w głowie.

- No proszę. Wtargnięcie z włamaniem - rzucił z pewnym przekąsem w głosie, powracając do swojej księgi - Wiesz, ze na to sa paragrafy w Kodeksie Karnym? - zapytał, a w międzyczasie zamoczył pióro w kałamarzu z atramentem aby dopisać jakieś zdanie w swoich notatkach. Zdążył jeszcze dmuchnąć powietrzem z ust, a następnie przymknął rejestr.

- Wszystko w porządku - odpowiedział - Czym zawdzięczam sobie wizytę takiej osobistości? - zapytał, wskazując mu miejsce na przeciwko swojego biurka. Stanley zdawał sobie sprawę, że Rodolphus biegał tamtej nocy jakby miał sraczkę, więc musiał go czekać blichtr i chwała za jego osiągnięcia. Tak przynajmniej sądził Borgin.

- Napijesz się czegoś? Zapalisz? - zaproponował, a sam w międzyczasie sięgnął po nikotynowego przyjaciela, którym miał zamiar się uraczyć. Sprawnym ruchem wyciągnął popielniczke, a następnie podpalił papierosa przy pomocy metalowej zapalniczki.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#3
01.07.2025, 19:54  ✶  
- Nie tylko ty możesz być czarnym charakterem w tej bajce, Borgin - odpowiedział lekkim tonem, zajmując naprzeciwko. Kącik jego ust uniósł się nieznacznie, ale oczy pozostały czujne i bystre. Miał dosyć zapowiadania się u Mucliberów slash Borginów, to uwłaczało jego godności. Poza tym nie chciał, by ten konkretny MulciberoBorgin zdążył się do tej wizyty przygotować. Jeszcze by się naćpał jakimiś eliksirami czy zaklęciami jak Cynthia i nie mógłby z niego czytać jak z otwartej księgi. Sięgnął do kieszeni po talię, którą znalazł wcześniej na ulicy. - Nie palę, dziękuję. Woda będzie odpowiednia.
Rzucił, lekko przekrzywiając głowę. Zabębnił opuszkami palców o swoje udo, wpatrując się w Stanleya z uwagą.
- Zamierzasz na mnie donieść? - cmoknął z rozbawieniem, a jego oczy na moment zalał szczery, dobry humor. Zachowywał się zupełnie, zupełnie inaczej niż wtedy, gdy biegał po Londynie jak kot na pustyni. Czy czekała go wieczna chwała, albo chociaż pochwała? Nie wiedział, ale nie dbał o to. Wszystko to, co robił podczas Emberfall, było podyktowane chęcią przysłużenia się magicznej społeczności tak, by mogli niedługo wszyscy obudzić się w nowym, lepszym świecie. - Tylko nie zapomnij się podpisać w liście do Harper. I mapkę jej narysuj, żeby na pewno tu trafiła.
Lestrange położył talię na biurku przed Stanleyem. Milczał przez chwilę, jakby próbował zebrać słowa, ale w zasadzie to... Nie wiedział, co powiedzieć. Nie było mu przykro, że Robert nie żył. Nie współczuł także Stanleyowi, bo po czasie dostrzegł, jak toksyczną i chorą postacią był Mulciber. Dobrze, że gryzł piach. Ale jednocześnie nie chciał go zostawiać bez zapewnienia, że może i do tej pory było im nie po drodze, ale jednak troszczył się w swój chory, pokrętny sposób.
- Rozmawiałeś ostatnio z Richardem? - zagaił więc tak samo lekko, chociaż na sam dźwięk tego parszywego imienia cały się spiął.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#4
01.07.2025, 20:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.07.2025, 21:01 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Normalnie jakby widział Anthony'ego. Jeden i drugi wyszczekany. Duma większa, niż przystało, a do tego ten arogancki ton, który sugerował, że to on jest panem świata.

- Jeżeli ja jestem czarnym charakterem w tej bajce, to Ty musisz być całą hordą nekromantów, którzy kryją się pod postacią Rodolphusa Lestrange'a - skwitował, bo po prostu nie umywał się do siedzącego przed nim młodzieńca. Okej, fakt - Borgin sam nie był stary ale był starszy od swojego gościa, więc miał prawo nazywać go "młodzieżą" czy czymś w tym stylu.

Czy jego zapowiedź by coś zmieniła? Raczej nie. Jedyne co to mógłby przyszykować siatkę na wszelki wypadek, co by mu się tutaj Rodolphus za bardzo nie rozchulał, a tylko tego mu brakowało w dniu dzisiejszym.

- Mhm - odparł niczym przemęczony kelner, który ma już dość swojej zmiany w restauracji - Jeszcze może chcesz do tego sałatki z oliwą, bo Ci tytoń źle działa na skórę? - zapytał pół serio, pół żartem. Nie szło trafić za nim, więc lepiej było się upewnić, że zajączkowi niczego nie zabraknie.


Przyglądał się, a nawet słuchał tych wymysłów Lestrange'a, które wolały o pomstę do samego Merlina, czy też cruciatusa za gadanie głupot. Kogo jak kogo ale Borgina oskarżać o donosicielstwo, to powinno być karane z urzędu.

- Tak. Dokładnie to zrobię. Może chciałbyś się jeszcze podpisać pod listem i życzyć Harper wszystkiego najlepszego? - zaproponował, kontynuując przepychankę słowną z Rodolphusem - Może jeszcze mam jej zapytać co będzie na obiad, abyś przypadkiem nie zgłodniał w Departamencie Tajemnic? - dodał, przejmując się losem młodszego kolegi. Tylko tego brakowało aby im tam zmar(z)ł z głodu, a jako niemowa - czy tam inny niewymowny - mógł mieć problem z poproszeniem o drugą porcję.

Stanley zaciągnął się papierosem, wstał od biurka i wychylił się za drzwi aby szybko zamówić u Francisa to, co było potrzebne. Zajęło to może kilka, góra kilkanaście sekund.

W międzyczasie słuchał kolejnych wypocin Le Dziwnego, aż powrócił za biurko i zasiadł ponownie, będąc gotowym na kontynuację tej pogawędki.

- Może tak, a może nie. Przyszedłeś z jakąś sprawą czy chcesz napisać o mnie książkę? - dmuchnął dymem w kierunku swojego rozmówcy - Skończmy te uprzejmości i przejdźmy do sedna, bo na razie to zdążyłeś tu wparować i zacząłeś wypytywać niczym ta stara jedzą z Biura Aurorów pod koniec czerwca - podsumował swoją wizję odnośnie zachowania Rodolphusa.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#5
01.07.2025, 20:35  ✶  
Rodolphus przyłożył dłoń do klatki piersiowej, bardziej po lewej stronie. Skłonił lekko głową na znak podziękowania.
- Twoje komplementy to miód na moje serce - odpowiedział z błyskiem w oku. - Na skórę, serce, płuca i krtań.
Doprecyzował, bo przecież papierosy były szkodliwe. Jako Niewymowny badał mózgi i nie było dla nikogo żadnym zaskoczeniem, że rozpowszechniał wszem i wobec swoją opinię na temat szkodliwości alkoholu - zresztą badania te przeprowadzili nawet mugole. Alkohol niszczył komórki mózgowe w zastraszającym tempie, na dodatek fatalnie wpływał na funkcjonowanie całego organizmu. Papierosy podobnie, chociaż atakowały inne organy.
- Czemu nie. Ma urodziny? Wyślę jej prezent na biurko - odpowiedział bez cienia złośliwości, lekko wydymając usta. Spoważniał jednak, gdy Stanley przeszedł do rzeczy. Cenił w nim to, bo sam nie lubił gadać po próżnicy. Wiedział jednak doskonale, że większość społeczeństwa nie tyle co to lubiła, a tego wymagała. Small talk, pierdolenie o Szopenie i inne jak ci mija dzień, których szczerze nie znosił, bo w ogóle nie interesowała go odpowiedź rozmówcy. Teraz jednak było nieco inaczej. Odchrząknął. - Chodzi o nasze spotkanie latem. Być może nie zwróciłeś na to uwagi, ale wymsknęło ci się wujowanie do Richarda Mulcibera.
Powiedział, bo i nie miał zamiaru tutaj plątać czy mataczyć. Chciał jasno zaznaczyć, skąd wie to, co wie, i skąd mogą brać się jego przypuszczenia. Nie chciał, by Borgin podejrzewał, że go sprawdza po nocach, jakby nie miał nic innego do roboty.
- Robert nie żyje. Chciałem się upewnić, w jakim jesteś stanie. Być może plany dotyczące Moody wzięły w łeb razem ze śmiercią Roberta, ale to nie oznacza, że odetnę tę cienką nić która nas połączyła i kopnę cię w dupę - wzruszył ramionami. Może i nie uwierzy w jego słowa, może uzna je za nieszczere - w końcu większość słów, które wypowiadał, były kłamstwem, ale teraz w tej chwili nie miał żadnego interesu w tym, by kłamać. - Z Robertem łączyły mnie co prawda wyłącznie interesy, ale odczułem boleśnie jego brak. Nie chcę sobie wyobrażać, co musiałeś czuć, gdy doszły do ciebie informacje o jego śmierci.
Musiał wiedzieć - jeżeli nie został o tym poinformowany wcześniej przez Richarda, to sam pewnie się natknął na tę informację.

Lestrange wziął w dłoń talię tarota i obrócił ją w palcach, przyglądając się jej znużonym wzrokiem. W dupie miał te karty, ale zawsze lepiej było mieć coś w dłoni podczas rozmowy - a że nie palił, to mógł zająć się tym.
- Więc ponawiam pytanie: jak się czujesz?
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#6
01.07.2025, 21:21  ✶  

Rodolphus miał bardzo ciekawe podejście do komplementów, a raczej do ich odbioru. Wszystko wskazywało na to, że musiał za młodu upaść na tą swoją twarzoczaszkę i mu się coś pod tą klepką zmieniło. Szkoda tylko, że w sposób negatywny.

Na słowa o urodzinach Harper, tylko wzruszył ramionami, bo tak szczerze to miał w poważaniu czy ta jędza miała urodziny czy też nie. Liczył się tylko jeden fakt, który mówił, że sprawiedliwość musiała dopaść Moody. Borgin na to czekał jak na nic w swoim życiu. Zemsta była słodka

Słuchał jednak dalej Lestrange'a, licząc, że może teraz powie coś ciekawego. Coś, co rzeczywiście mogłoby go zainteresować.

- Jeszcze żebym jakoś szczególnie się z tym krył - odparł - Nie mniej jednak gratuluję spostrzegawczości i pamięci. Twoja percepcja nie zawodzi. To pewnie dzięki Twojej diecie cud i powstrzymywaniu się od wszelkich używek - pokiwał głową - Trzymaj tak dalej - uśmiechnął się pod nosem i już chciał mu podać dłoń niczym dyrektor na zakończenie szkoły, który wręcza uczniowi świadectwo z paskiem i książkę "Lessie wróć" jako nagrodę czy inny słownik śląsko-walijski.

Borgin patrzył z niedowierzaniem na twarzy na słowa młodzieńca. Od kiedy on był taki troskliwy? A może raczej - co chciał i czemu się jeszcze z tym nie ujawnił?

- No właśnie zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem nie powinienem się powiesić jak tak słucham Twoich słów. Zupełnie jakbyś miał mi przypomnieć, że powinno mi być smutno czy też powinienem mieć jakąś żałobę - rzucił z ciężkim westchnięciem, bo już miał dość pytań odnośnie tego jak się czuł i w ogóle - Dobrze, że kurwa tej liny to mam pod dostatkiem - wspomniał, ponieważ taki był fakt. Lina stanowiła część wystroju Głębiny, więc nie narzekał na niedostatek tego towaru.

- Teraz czujesz się spełniony? - zastukał melodycznie w blat - Dopisałeś rozdział książki? - kontynuował serię pytań retorycznych - Nie czułem zbyt wiele, bo Roberta znałem może z trzy miesiące, a na nazywanie ojcem, to trzeba sobie jednak zasłużyć - wyjaśnił po krótce - Już więcej zasług w moim wychowaniu miała Lorien w Ministerstwie, niż sam stary Mulciber - dokończył, a w międzyczasie do środka wszedł Francis, który postawił przed Lestrangem szklankę z wodą. Borgin kiwnął mu głową w podziękowaniu, a następnie sięgnął po kolejną fajkę, wszak ta pierwsza zdążyła się już wypalić.

- Rozdawaj tego pokera, a nie - zachęcił go do działania.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#7
21.07.2025, 10:29  ✶  
Na wzmiankę o swojej diecie i trzymaniu się z daleka od używek, uśmiechnął się lekko. Był przyzwyczajony do przytyków tego typu: co prawda mało kto jeszcze wiedział, że odstawił mięso, ale on również niespecjalnie się z tym krył. Od małego mówił, że jedzenie to paliwo dla ciała i umysłu, dlatego nie było sensu spuszczać się nad konkretnymi daniami. Co było nieco śmieszne, zważywszy na to, jak bogaty był ród Lestrange i co zwykle lądowało na ich talerzach.
- Nie musisz być tak opryskliwy, Stanley - powiedział, lekko przechylając głowę. Wyciągnął talię kart i zaczął ją machinalnie tasować, wpatrując się gdzieś powyżej ramieniem Borgina. - Nie piszę książek, skazanych na wydawnicze porażki.
Słuchał go jednak uważnie, a na wspomnienie Lorien uniósł brew. Lorien Mulciber... Uśmiechnął się kącikiem ust na wspomnienie tej maleńkiej kobiety. Kiwnął głową, przyjmując do wiadomości fakt, że Stanley nie musiał nosić żałoby. Ludzie byli różni, on sam był z Mulciberem bardziej związany, a zamiast żałoby nosił w sercu ulgę. Zaczął rozdawać karty.
- Rozumiem, że twoja defensywna postawa wynika z faktu, że nie jestem pierwszą osobą, która o to pyta? - zapytał spokojnie, przerzucając karty na dwie niewielkie kupki oraz na środek. Karty do tarota. I zamierzali nimi grać w pokera. Żaden z nich nie był kurwa głupi, ale najwyraźniej ta rozmowa lub po prostu atmosfera sprawiła, że oboje uznali, że to zajebisty pomysł.

W tym czasie z kieszeni na koszuli Rodolphusa wysunęła się papierowa figurka. Odziana w czerń, z szaro-białymi łapkami. Najpierw łapki, potem głowa odziana w czarny kapturek. Rozejrzała się z ciekawością po gabinecie Borgina, aż w końcu utkwiła w nim wzrok. Stanley musiał ją rozpoznać: Lorien miała masę takich w swojej maleńkiej makiecie Azbakanu. Dementorek wychynął z kieszeni i umościł się na ramieniu Lestrange'a.
- Jeżeli po tej krótkiej rozmowie chcesz się powiesić, to stracisz niepowtarzalną okazję na serię wywodów na temat szkodliwości opium i alkoholu - cmoknął niby to z rozbawieniem, niby to z troską. Dementorek na jego ramieniu zatrząsł się w bezgłośnym śmiechu. Lestrange zajrzał w swoje karty, a Dementorek podfrunął do nich i umościł się na jednej. Rodolphus zdawał się kompletnie go ignorować. Za to papierowy dementor ewidentnie wgapiał się w Stanleya tak, jakby miał zaraz dostać kociej mordy.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#8
21.07.2025, 19:59  ✶  

Ja Ci kurwa dam opryskliwy, Ty gówniarzu mały, zafajdany Przeklinał w myślach Rodolphusa, klnąc na niego i zastanawiając się nad jednym. Powinien już w niego wjeżdżać z pięściami, czy jeszcze za chwilę? To było pytanie wieczoru, a podpowiedź prowadzącego, mówiła, że należało się jeszcze wstrzymać. Dać mu ostatnią szansę na sprostowanie i wyjście z twarzą. Takie to trochę dwuznaczne w obecności Borgina.

Stanley ciężko westchnął, a następnie spojrzał w kierunku podłogi, którą miał pod swoimi stopami. Pokręcił przecząco głową z dezaprobatą na poczynania tego młodzieńca. Co miał mu powiedzieć? Po prostu brakowało mu słów.

- Tak. Brawo. Rozgryzłeś mnie w pełni - przeniósł z powrotem wzrok w kierunku Lestrange'a - Powiedziałbym Ci abyś spierdalał... Ale jesteśmy dżentelmenami, prawda? Więc powiem, że tak. Taka jest prawda. Nie jesteś pierwszą i pewnie też nie jesteś ostatnią osobą, która to zrobi. Bardzo wiele osób zaczęło się nagle mną interesować - przyznał - I nie chodzi mi o samą Harper Moody - wyjaśnił, przypominając o swojej ulubienicy z Ministerstwa. Nie mógł zapomnieć o Brennie, chociaż ona była jego ulubienicą z brygady, a tamta wiedźma z biura Aurorów.

Nie przyszli tutaj na jakąś terapię wsparcia czy inne kółko Anonimowych (Z)Avadowców. Mieli ważniejsze rzeczy do roboty, ot chociażby grę w pokera. Nic więc dziwnego, że Borgin oczekiwał rozdania jak kolejnej dawki nikotyny we własnym krwioobiegu.

Z niedowierzaniem patrzył na te całe sztuczki Rodolphusa. Skąd on te wszystkie, dziwne rzeczy brał? Jakieś dementorki w kapturkach, chuje-muje, dzikie węże. Czy on naprawdę nie miał co robić po godzinach?

- To akurat brzmi jak pozytyw - stwierdził, podnosząc własne karty - Wymień jakiś negatyw tego powieszenia się, a przyznam Ci rację - uśmiechnął się na tę jego troskę. Udawaną czy nie, ale jednak troskę. Tylko czy to była troska, a może jakaś z masek, które przyjmowali Śmierciożercy? Nikt nie chciał pokazać prawdziwego "ja".

Borgin zastukał melodycznie w blat stołu, unosząc brew w zdziwieniu. Jak mamy tym grać w pokera? Nie wiedział jeszcze. Nie miał jednak zamiaru się tym zamęczać, wszak miał inny pomysł.

- Masz otwarcie? - podniósł wzrok z nad kart, strzepując popiół do popielniczki - Przypomnę, że jest od pary dam w górę - dodał, skupiając wzrok na tych kurwikach w oczach Rodolphusa, całkowicie ignorując dementorka.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#9
21.07.2025, 20:34  ✶  
Stanley mógł wyklinać Rodolphusa ile wlezie - zarówno w myślach, jak i słownie, ale w obu tych przypadkach Lestrange po prostu wzruszyłby ramionami. Borgin mógł mówić co chciał, ale wbrew pozorom Rodolphus był całkiem dobrym obserwatorem oraz, przede wszystkim, znawcą mózgu. Chcąc nie chcąc musiał zagłębić się w psyche ludzką i poznać jej arkana. Mechanizmy wyparcia oraz mechanizmy obronne były dla niego czymś tak oczywistym, jak jedzenie jajecznicy na śniadanie. Najlepiej bez szczypiorku, bo potem waliło z ust.
- Jesteśmy u ciebie, możesz mówić co chcesz - powiedział całkiem niewinne, przekładając jedną z kart. Przez chwilę milczał, jakby naprawdę się zastanawiał nad tym, co powinien teraz zrobić. Poker pokerem, ale chyba nikt nie przewidział, że do pokera ktoś będzie używał tarota, prawda? Przecież nie dało się tymi kartami grać, chyba że ktoś miał niezłe delulu, tak jak aktualnie ta dwójka. - Nic dziwnego. Wszyscy ci, których znasz i którym na tobie zależy, się martwią. O ile znali ten mały niuans z twojego życia.
Powiedział, marszcząc brwi gdy dementorek prychnął na jego poczynania. Papierowy gnojek spłynął na biurko Stanleya, gdy Lestrange wyciągał jedną z kart i przekładał ją w palcach.
- Lorien będzie przykro, gdy to zrobisz - podał pierwszy powód, unosząc wzrok znad kart. Wolną dłonią sięgnął do kieszeni marynarki, a potem wyciągnął na biurko galeona. Uśmiechnął się przy tym leciutko, kącikiem ust, gdy przesuwał monetę w stronę Stanleya. - Wchodzę.
W tym czasie dementorek przesunął się w stronę Borgina. Raz, drugi - człapał tymi swoimi nóżkami a miękka papierowa szatka muskała drewno. W końcu jednak stworzonko (figurka? Jak zwał, tak zwał) postanowiło podlecieć do Borgina i usiąść mu na jednej z dłoni.
- Nie chciałbyś chyba dołożyć się do jej smutku, prawda? W gruncie rzeczy to dobra kobieta, która przyciąga nieszczęścia. Swoją drogą podejrzewam, że ta mała łajza została mi podarowana przez nią tylko po to, by uprzykrzać mi życie - powiedział, kiwając lekko głową w stronę dementorka. Ten w odpowiedzi uniósł zaciśniętą piąstkę, jakby mu groził, a potem bezczelnie zajrzał Stanleyowi w karty.

Jak oni mieli, kurwa, tym grać? Lestrange patrzył na swoje karty niby beznamiętnie, ale widział przed oczami... Głupca i Wisielca. Od biedy można je było uznać za damy, nie?
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#10
21.07.2025, 20:58  ✶  

Oczywiście, że byli u niego. Nikt inny nie mógł się poszczycić tak pięknym przybytkiem. Nie było drugiego takiego lokalu na całym Nokturnie, a co dopiero Podziemnych Ścieżkach. Kto inny mógłby wpaść na taki genialny pomysł, aby do karczmy o wystroju morskim, zatrudnić Czecha mówiącego "ahoj", który nie miał dostępu do większych zbiorników wodnych we własnej ojczyźnie? Nikt inny, tylko Stanley Andrew Borgin był w stanie połączyć takie kropki w całość, stworzyć szlaczek, który nie wyjeżdżał po za linię i voila, w ten oto sposób, Frantisek był wiernym pracownikiem byłego brygadzisty.

- Niuansów w moim życiu to było tyle, że jednak mógłby być z tego niezły bestseller. Zapewniam Cię - uśmiechnął się zawadiacko w kierunku Lestrange'a - A zresztą, kto ma wiedzieć, ten wie i tak to lepiej zostawmy - skwitował, stawiając ewidentną kropkę na końcu zdania. Borgin i jego tajemnice to był dział zakazany. Taki, którego nie chciał udostępniać Rodolphusowi. Prawdę mówiąc to nie chciał go udostępniać nikomu i pomagała mu w tym oklumencja. To były jego wspomnienia, jego grzechy i jego wyrzuty - tylko tyle i aż tyle.

- Przynajmniej miała by piękna pamiątkę po mnie - rzucił, obserwując karty, które Lestrange odłożył na bok. Drugim okiem obserwował zaś małe stworzonko, które zmierzało w jego kierunku - Widzisz. Przechodziłem akurat przez Nokturn i natrafiłem na wspaniałą poduszkę, która przedstawiała niejako portret wspaniałego ojca, jeszcze lepszego męża, oddanego brata i dobrego wujka - zaciągnął się papierosem, kiwając przy tym głową - A obok leżała taka z wyglądem Roberta, więc wziąłem jedną dla Lorien i jej posłałem. Niestety nie dostałem od niej odpowiedzi na ten jakże piękny prezent. Szkoda - westchnął, odkładając filtr do popielniczki.

Borgin chrząknął, chcąc zwrócić uwagę "tego, czegoś", że nie wypada tak patrzeć w karty. Nie miało to jednak szans na powodzenie, patrząc na to, kto był właścicielem tego ustrojstwa.

- Gryzie to? - zapytał - Odłóż otwarcie na bok. Później mam zamiar je sprawdzić - wytłumaczył, a następnie położył galeona, aby móc przystąpić do dalszej rozgrywki - Wchodzę - zakomunikował. Jak mam ułożyć z tego jakąś figurę? Mam jakieś kieliszki, kółko, dziwną pałkę, więcej pałek i wieżyczkę. Nosz kurwa jego mać denerwował się, widząc swoje karty, który odpowiednio mówił - Piątka Kielichów, Koło Fortuny, Trójka Buław, As Buław i Wieża. Te pałki to chyba będą się liczyć jako para, a może jako dwie pary, bo w sumie to 4? Stanley pokręcił przecząco głową Nie wiem. Będę blefować

- Wymieniasz jakieś karty? - zapytał, oddając pierwszego Rodolphusowi.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (3707), Rodolphus Lestrange (3674)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa