• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 10.09 Charlotte & Anthony] and the more we quiet our ire

[Jesień 72, 10.09 Charlotte & Anthony] and the more we quiet our ire
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#1
17.07.2025, 18:52  ✶  

—10/09/1972—
Anglia, Londyn
Charlotte Kelly & Anthony Shafiq
[Obrazek: EkQ6a9M.png]

No one quarrels here, no one has learned
the yell of discontent—instead, here in Sumter
we learn to grow silent, build a stone
of resolve, learn to nod, learn to close
in the flame of shame and anger
in our hearts, learn to petrify it so,
and the more we quiet our ire,
the heavier the stone; this alchemy
of concrete in the vein, the sludge
of affront, until even that will calcify
and the heart, at last, will stop,
unassailable, unmovable, adamant.



Miasto wciąż spowite było mrokiem - magiczne chmurzyska nie odpuszczały swojego posterunku, zastraszając swoją mroczną prezencją w niemej obietnicy, w lęku, że zaraz znów zacznie spadać na głowy ludziom popiół.

Nie miał twarzy umazanej ani magiczną farbą, ani sadzą, ale znać było, że podobnie jak wszyscy wokół, tak i pan Anthony Shafiq nie dosypia i jak wszyscy wokół pan Anthony Shafiq znalazł się w kryzysie. To oczywiście nie był kryzys bezdomności, ani kryzys żałoby - szczęśliwie nikt z najbliższych mu osób nie odszedł tamtej przeklętej nocy. Przynajmniej nie w sensie dosłownym.

Domyślał się, że spotkanie z kuzynką nastąpi, choć nie sądził, że będzie to miało miejsce tak szybko. Z pewną ulgą przyjął jednak jej rozkaz sugestię, że mogliby spotkać się w porze lunchowej. Zorza szczęśliwie ocalała po Pożodze, a właściciele dokładali wszelkich absolutnie starań, żeby udawać normalność. Ich bogata klientela bardzo dużą miała trudność w zrozumieniu sformułowania "nie da się", gdy chodziło o miejsce w którym zwykle się stołowali.

– Charlie, królowo... – ucałował jej dłoń, gdy zajęli swój stolik. Część lokalu była wyłączona z użycia, karta skrócona do niezbędnych dań, ale kucharze Zorzy dwoili się i troili, aby z tego co było dostępne na rynku czynić najwspanialsze dania. Z resztą... Zadra nie obejmowała całego kraju, to nie było tak, że nagle Voldemort pozbawił ich podniebienia trufli, czy owoców morza! W jakiś sposób jednak - całkiem sprytny, to musiał przyznać - krem z białych warzyw wyparł elitarne bouillabaisse pokryte morską pianką o smaku kawioru. Przynajmniej na jakiś czas. Zniknęły też rośliny, wystrój zdawał się bardzo modernistyczny i... tchnął magią kształtowania i transmutacji. Pozory... ale czy nie tego wszyscy potrzebowali? Jak najszybszego powrotu do normalności?

– Powolne powroty do normalności... Mieliście jakiekolwiek roszady w swoim Departamnecie? – padło pytanie, gdy zamówili swój posiłek. Bezpieczne otwarcie tej rozgrywki, bo już z wymienionych listów Anthony domyślał się co będzie finalnym przedmiotem ich rozmowy. On wolał jednak przesunąć swojego białego piona o dwa pola. W pewien sposób, było to odruchowe. – Jasper bardzo mi pomógł wczoraj rano. Niedługo potem jak się widzieliśmy grupa czarodziei w ramach samosądu oblała mnie magiczną farbą, pewnie Ci mówił... – Czy wspomniał też o tym jak Anthony rozpłakał się nad butelką eliksiru przeciwogniowego? Bardzo liczył na dyskrecję nieswojego chrześniaka w tej materii..  – Bardzo się cieszę, że Twoje latorośle bez większych komplikacji przetrwały wczorajszą... – zmarszczył czoło na moment, a potem rozprostował je łagodnym masażem chłodnych opuszków bardzo bladych palców. –...przedwczorajszą pożogą. – Odetchnął miękko i upił Bardzo Zimnej i Lekko Bomblowanej wody. Choć jego mieszkanie ocalało, a dom stracił okna, miał wrażenie, że pół jego słownika poszło z dymem. Umysł wciąż pozostawał spowity mgłą, gardło drapało, choć starał się kontrolować odruch.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#2
17.07.2025, 19:16  ✶  
W normalnych okolicznościach Charlotte do ekskluzywnej restauracji ubrałaby się tak, by zwracać na siebie uwagę. Nie przekraczając granic dobrego smaku, oczywiście, ale odrobinę bardziej wyzywająco niż nosiła się większość czarownic i na pewno wybierając coś w kolorach, które przyciągałyby spojrzenie. Ale noszenie masek i gra pozorów nie były jej obce: jeśli chciała być postrzegana jako ta zwykle uprzejma naukowiec, nie mogła paradować w jaskrawych czerwieniach na gruzach dotychczas znanego im świata. Poza tym może odrobinę kierował nią i szacunek do Anthonyego, który na pewno przejmował się tym wszystkim – i to bardziej niż ona, bo owszem, to nie tak, że nic nie interesowało ją, co się stało, ale jej emocje opadły wraz z popiołami, kiedy tylko upewniła się, że dzieci i letni chłopcy są cali i zdrowi.
Charlotte często odczuwała za mało. Anthony czasem zdawał się odczuwać za dużo.
Dlatego też pojawiła się w ciemnej szacie, jak na siebie dość skromnej, ale wszak wyznawała zasadę, że ładnemu we wszystkim ładnie.
– Tony – przywitała go, uśmiechając się mimowolnie na gest i przywitanie, chociaż uważne spojrzenie jasnych oczu przemknęło po jego twarzy, jakby szukając oznak zmęczenia. Po niej nie było tego widać, zadbała o to za pomocą pudrów i podkładów, chociaż też prawdą było, że owszem, była zmęczona, ale nie aż tak jak wiele innych osób. Tak, mieli więcej pracy w Departamencie i tak, ich mieszkanie gwałtownie domagało się remontu, ale to nie mogło odebrać Charlotte spokojnego snu. – Mój drogi, mam nadzieję, że odpocząłeś po tym, jak postanowiliście bardzo bohatersko ratować Londyn?
Nie dodała „i bardzo głupio”, które pewnie padłoby wobec Jonathana: ostatecznie Anthony pewnie w dużej mierze znalazł się tam z powodu przyjaciół, a prawda była taka, że i ona dobrą godzinę usiłowała znaleźć Morpheusa, teleportując się po kraju i nie zwracając uwagi na płomienie.
– Zaskoczyło mnie, że to miejsce wznowiło funkcjonowanie tak szybko, choć pewnie nie powinno – stwierdziła w pewnym zamyśleniu, gdy zajęli miejsca. – Jakieś będą na pewno, ale na razie trudno powiedzieć. Niektórzy nie pojawili się w pracy, ale czy są martwi, ranni, aresztowani, czy po prostu utknęli przy jakiejś fascynującej runie, którą ten popiół zostawił im na ścianach? Tego dowiemy się wkrótce – oświadczyła. Nie udawała nawet, że jakoś się przejmuje: oczywiście, żałowałaby straty niektórych współpracowników, czy to z uwagi na ich pomocność, czy bo byli geniuszami i ich za to szanowała, a na wieść o śmierci innych uśmiechnęłaby się, skrywając twarz za dłonią. Ale póki nie była pewna, kto przetrwał, a kto nie, nie widziała sensu w zamartwianiu się na zapas. – Ganianie z magiczną farbą, kiedy wokół trwają pożary. Zastanawiam się, co musi mieć w głowie ktoś, kto pomyślał sobie „och, Londyn płonie, wezmę teraz do ręki do wiaderko z farbkami, żeby nim kogoś oblać” – parsknęła, z odrobiną pogardy, przeglądając kartę dań, nim zamówiła jedno z nich.
A potem znów uniosła spojrzenie na Tonyego.
Bo tak, przedmiotem ich rozmowy nie miały być jakieś tam ataki Voldemorta, a coś znacznie istotniejszego, mianowicie dlaczego on i Jonathan nagle zaczęli przebijać własne rekordy dramatyzowania, co oznaczało, że biją już rekordy nie tylko światowe, ale międzygalaktyczne. Ich wiadomości zdecydowały wprowadziły Charlotte w tryb zadaniowy, a tym zadaniem było zorientowanie się, o co do licha w tym wszystkim chodzi.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#3
19.07.2025, 23:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.07.2025, 23:57 przez Anthony Shafiq.)  
Skrzywił się nieco w przepraszającym uśmiechu, gdy w pewnym sensie jednak mu to wypomniała.
– Kto by się spodziewał mm? – odpowiedział nieco wymijająco, bo prawda była taka, że on sam po sobie by się tego nie spodziewał. Znów - pozostać w Ministerstwie, razem z Lorien i Robertem przejąć ster, zorganizować sztab antykryzysowy, spijać śmietankę później, niedługo później... To była okazja, fala z którą mógł popłynąć, ale... Morpheus nie cofnął się w czasie - to znaczy cofnął się, ale nie na tyle, by ich ostrzec. Później, gdy już był świadkiem tej straszliwej sceny, rozumiał czemu tak się zadziało, ale w tamtym momencie... Nie był w stanie myśleć o niczym innym. O tym, że Morpheusa nie ma i że Jonathan... nie wrócił do Ministerstwa. Cóż. Wciąż czuł gorycz na języku, dlatego też zamówił słodkie cytrusowe wino. Białe.

– Mnie również zaskoczył ten fakt, ale gdzieś jeść trzeba, a tak długo jak są ludzie, którzy mogą wydawać złoto, tak długo będą miejsca w których to złoto będzie można wydawać. Sądzę, że to bardzo... ludzkie. – zamyślił się, ujmując nóżkę kieliszka, czekając na to, aż trunek zostanie podany. Unikał wzroku Charlie, jakby czuł się winny. I w sumie była to prawda. Jeźdźcy zawsze trzymali się razem nawet jeśli któreś z nich jechało do innego kraju, czy w ogóle na inny kontynent. Tymczasem jego złamane serce doprowadziło do złamania tego dziecięcego sojuszu. Przetrwali tak wiele, czy na prawdę nie był w stanie przełknąć dumy i odpuścić?

– Mam podobne zmartwienie z pracownikami własnego Departamentu. Wieczne roszady, milion wniosków urlopowych, ale nie robię problemów... Działaliśmy dobrze do tej pory, będziemy dobrze działać i teraz. Przy tej ilości biurokracji i tak wiele spraw po prostu jest w stanie załatwić mój podpis. Ale Departament Tajemnic... Pewnie te Tajemnice, które macie do zbadania obecnie objęte są... tajemnicą? – próbował żartować, ale może było jeszcze za wcześnie na żartowanie ze spalonej nocy? Może żarty o tym byłyby od razu... spalone? Ale czy podobnie nie było za wcześnie na lunch w luksusowej restauracji? Żałoba narodowa trwała, ale życie toczyło się dalej.

– Też uważam to za absurd. Tym bardziej, że ostatecznie wielu czystokrwistych również ucierpiało. Szczerze mówiąc, miałem wrażenie że to opłaceni podżegacze, którzy mieli pogłębić konflikt klasowy... Z drugiej strony wszędzie ostatnio wietrzę spiski, próbuję nieco wystopować, ale... – pojawił się kelner z butelką i karafką wody. Anthony umilkł, uśmiechając się życzliwie, ale też z dystansem, bardzo czujnie obserwował mężczyznę i nie wrócił do rozmowy, póki ten nie odszedł. – O czym to ja... a tak... spiski. Hmm... No nie jest to łatwy czas i nie będzie łatwy. Najważniejsze jednak, że nasza mała patchworkowa rodzina przetrwała. – Wzniósł toast za to, mając na myśli kuzynkę, jej dzieci oraz cóż, wszystkich bez wyjątku ojców chrzestnych.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#4
22.07.2025, 09:12  ✶  
– Ja na przykład? Obawiam się, że w twoim przypadku wyjaśnienie „wskoczyłem w te płomienie, bo Morpheus to zrobił” ani trochę by mnie nie zaskoczyło. Chociaż mam nadzieję, że to zrobiłby raczej Johny, a ty wpadłbyś na to, że „zawołam Charlotte, bo jeśli ona wskoczy w te płomienie, nic sobie nie zrobi” – powiedziała Kelly, mrużąc lekko oczy na tę jego wymijającą odpowiedź. Anthony był człowiekiem wielu sprzeczności, przynajmniej w jej oczach. Czasem samolubnym, knującym i dbającym o swój interes, czasem przejmującym się tak bardzo i zachowującym się z taką empatią, że miewała ochotę prychnąć i spytać, czy nie myślał o dołączeniu do konwentu Macmillanów. Nie, nie była jakoś niesamowicie zaskoczona, że znalazł się w mieście podczas pożarów, nawet jeżeli wydawało się, że pozostanie w bezpiecznym gmachu Ministerstwa.
– Więc cieszmy się tym. Uwielbiam ludzkie rzeczy, zwłaszcza jeśli zaliczymy do nich krewetki i dobre wino – skwitowała słowa Anthonyego. Charlotte jak na kogoś przywołującego duchy bywała osobą mocno przyziemną: kochała ładne ubrania, dobre jedzenie, śliczne rzeczy. Może tym bardziej, że kiedyś je miała, później musiała z nich zrezygnować, a wreszcie je odzyskała – może nie w takim zakresie, jak bogacze, ale to tez tylko pozwalało docenić je mocniej, gdy mogła kupić sobie drogą sukienkę, ale musiała wybrać między dwiema równie ładnymi, bo zakup obu na raz przekroczyłby jej budżet. – Och, znasz nas, Niewymownych. Musimy otaczać się aurą tajemnicy, żeby nikt nie zorientował się, że w nadgodzinach, za które słono płaci Ministerstwo, gramy w bierki… – powiedziała, z pewnym rozbawieniem, czekając aż kelner odejdzie od stolika. Dopiero potem podjęła, nieco przyciszonym głosem. – Większość badań prawdopodobnie nie obejmuje moich kompetencji. Ale kilka osób zginęło w sposób, który może wskazywać na różne nowe formy magii, więc może będę mogła z nimi… pokonwersować – stwierdziła, dość krótko. Była Niewymowną, nawet jeśli jej sposób bycia na to nie wskazywał, nie opowiadała więc o szczegółach w restauracjach: Tony i tak usłyszał w tej chwili dużo więcej niż powiedziałaby komukolwiek innemu.
– Hm… – zamyśliła się na moment, przeciągnęła palcem po kieliszku, gdy wspomniał o elementach wywrotowych. – Jeśli takich ataków było więcej… elementy wywrotowe by mnie dziwiły, bo chyba musieliby wiedzieć o pożarach wcześniej? Ale może hipnoza, imperius albo zaklęcia zauraczające? Lub wielosokowy: zdaje się, że rozdawali go na Lammas, kompletni idioci – prychnęła. Nie że była wielbicielką mugolaków: nie miała nic przeciwko niemu głównie dlatego, że jeden został jej mężem. Ale i nie ceniła ich jakoś szczególnie. Wierzyła, że zaatakowali by Tonyego, choćby dlatego, że był bogaty i uprzywilejowani. Ale takie bieganie z farbą? Z farbą?! Gdy wokół były dym i płomienie?! A większość farb była łatwo palna?! – Ale porzućmy te dywagacje na mało istotne tematy, jak pożary Londynu i zajmijmy się tym, co naprawdę ważne…
Charlotte urwała. Odchyliła się nieco do tytułu, mocniej opierając o oparcie i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, wpatrując się w Tonyego.
– Ty i Jonathan. Wiesz, że i tak się dowiem, co się dzieje. Nie zmuszaj mnie do wyciągania ciężkiej artylerii i przysłania do ciebie zapłakanej Rity.

!Strach przed imieniem
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#5
22.07.2025, 09:12  ✶  
Chociaż nie doznajesz żadnych omamów słuchowych, nie jesteś w stanie wydusić z siebie Jego imienia. Kogo? Sam-wiesz-kogo... T-tego, którego imienia nie wolno wymawiać... Tego, który zasiał w ludziach strach.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#6
28.07.2025, 11:38  ✶  
O tak...

...tego powinien się spodziewać od samego początku tej konwersacji i skłamałby, gdyby powiedział, że się nie spodziewał usłyszeć pytania tak szybko.

Wychodząc ze swoją drogą kuzynką na lunch, obmyślał oczywiście taktyki, rozwidlał ich nici konwersacji, znając jej upartość, jak i swoją - niemniejszą. Starsza z ich dwójki była dla niego niegasnącą inspiracją jeśli chodziło o sztukę perswazji przez zastraszanie, a on miał dużo, dużo więcej lat, żeby dawać się tak zastraszać.

Z drugiej strony to co wydarzyło się między nim a Jonathanem, bezpośrednio dotykało Charlottę i jej dzieci. Byli w końcu aniołami stróżami, ojcami chrzestnymi, opiekunami, pocieszycielami, ojcowskimi wzorcami dla dzieci, które tego ojca zostały na pewnym etapie pozbawione przez okrucieństwo losu.

Więc tak, już wcześniej Jasperowi mówił o konieczności przearanżowania stołu do rodzinnych spotkań tak, żeby obaj mężczyźni nie musieli siedzieć obok siebie.

Upił wina.

Westchnął, ale nie odwrócił wzroku. Zamiast tego obdarzył wdowę Kelly ciężkim spojrzeniem bardzo zmęczonych oczu. Bez maski, bez udawanego spokoju i kojącego uśmiechu. Było mu ciężko. Skłamałby, gdyby powiedział, że przechodzi to wszystko łatwo.

– Jonathan... – zawahał się, imię przeszło mu przez gardło z trudem. Nie zamierzał się skarżyć na cały worek złośliwości, które jego zastępca wylał na niego od rana. Oczywiście Charlie mogłaby uznać, że Anthony przesadza, ale ten wiedział doskonale, że jego ex przyjaciel wiedział doskonale gdzie wbić szpilę tak, żeby nie pozostał ani jeden ślad, który można byłoby pokazać podczas obdukcji. Jak z tym przeklętym zaproszeniem dla Clemensa, a Shafiq dziś rano złapał się na myśli, że żałuje, że teatr mimo wszystko nie spłonął...

– Wiesz, jestem przyzwyczajony do tego, że Ty przydzielasz nam zadania, biorąc pod uwagę nasze umiejętności i możliwości. Przełknąłem te zagraniczne szkodniki w Twojej korespondencji, bo wiedziałem już wcześniej od Jonathana, o jakie pijawki chodzi. – Mówił cicho, jego głos stał się matowy, zdystansowany, a przez to - może nieco zbyt łatwy do odczytania jako taki, w którym dystansu nie było wcale. – Jest to jednak dla mnie...– bolesne? trudne? Urwał myśl. Trudności były słabościami. A okazywanie słabości było ryzykiem, na które przecież nie mógł sobie pozwolić.– Po powrocie z Egiptu spotkaliśmy się i mieliśmy szczerą rozmowę na temat naszych oczekiwań wobec obecnego poziomu naszej współpracy. Dla obu była to rozmowa wysoce niesatysfakcjonująca, podjęliśmy więc decyzję, że nasze drogi powinny się rozejść. – Jonathan podjął decyzję, że nie jestem wart jego przyjaźni – tak to zapamiętał, ale nie chciał w ten sposób o tym mówić, szczególnie nie kuzynce, która miała swoje sposoby na to, aby podejmowane decyzje były zmieniane. – Być może podczas naszego nocnego biegu po Londynie powiedziałem kilka słów, które przypieczętowały tę sprawę. Sądziłem, że będę przeniesiony z Oddziału, do nowej jednostki, ale Jenkins wycofała się z pomysłu więc... Cóż, dla obopólnego spokoju, sam się przeniosę... gdzieś indziej. – Dlaczego wino w kieliszku kończyło się tak szybko? Nie czekając na kelnera - wszak i tak mieli kiepską dziś obsadę - dolał sobie sam. Chciał dolać też Charlie, ale jej naczynie pozostawało pełne.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#7
28.07.2025, 18:05  ✶  
- Ładne słowa, Tony. Gładkie. Dyplomatyczne - pochwaliła Charlotte, unosząc kieliszek do ust, by upić nieco, zanim odłożyła go na stolik, ze śladem szminki odciśniętym na brzegu. – Zawsze byłeś bardzo dobry w takich przemowach, mój miły. Ale pamiętasz, że przez trzy lata studiowałam prawo? – przypomniała.
Tony potrafił ładnie mówić, potrafił obracać słowa w dłoniach, potrafił sprawić, że jego rozmówca ostatecznie dostawał jedno, wielkie nic, ale tak pięknie opakowane, że pośród tych wszystkich cudnych wstążeczek nie zauważał nawet, że tak naprawdę nie dostał odpowiedzi na pytanie. Charlotte jednak, tak jak wspomniała, uczyła się prawa: a poza tym znała Anthony’ego zbyt długo, aby nie dostrzegła pewnych wzorów w jego zachowaniu. Nasłuchała się bardzo wielu słów, których jedynym celem było ukrycie sedna.
Nie, nie było mowy, aby kupiła tę przemowę, brzmiącą jak gładka informacja dwóch polityków, którzy prowadzili razem partię, a teraz postanawiają zacząć dwie osobne, z powodu różnicy interesów.
– Dlaczego wasza rozmowa była taka niesatysfakcjonująca? Co takiego któryś z was zrobił, że nagle obaj wydajecie się skłonni rwać szaty i skakać z rozpaczy z mostów, kiedy dwa tygodnie temu wszystko było w porządku? – spytała, zerkając jeszcze za kelnerem, by przypadkiem ten nie zaskoczył jej, przynosząc zamówienie i nie usłyszał odrobinę za dużo. W końcu oficjalnie lepiej było trzymać się wersji, że to spotkanie w interesach dwójki pracowników Ministerstwa: Charlotte w końcu nie chciała narobić Anthony’emu jakiś problemów. Był jedną z bardzo niewielu osób na świecie, którym kłopotów… no dobrze, nadmiernych kłopotów, bo ich odrobina bywała ciekawa… nie chciała sprawić.
– Jenkins – westchnęła, zbywając to ruchem dłoni. – Ta kobieta… cóż, jakoś mnie nie dziwi, że coś sobie wymyśliła, a potem nagle się wycofała. Nie zdziwiłabym się, gdyby przekazała ten pomysł jakiemuś… hm… młodemu, obiecującemu i pełnemu energii – powiedziała, wydymając usta, i to w porównaniu z pogardliwym tonem wyraźnie świadczyło, że nie ma na myśli niczego pozytywnego. Nie, nie chodziło o wypomnienie Tonyemu wieku, wszak była starsza, a raczej o przytyk wobec gustów Eugenii oraz nepotyzmu, którego nie wypowiedziała tak całkiem wprost. – Powiedziałabym, że mógłbyś z powodzeniem założyć własną firmę, zajmującą się badaniami i współpracą i bez niej, ale wiem, że zawsze lubiłeś politykę. A wracając do ciebie i Jonathana…
To nie tak, że perypetie Anthonyego z pracą jej nie interesowały, ale Charlotte ani myślała dać się zbić z tropu i odejść od tego tematu, który obchodził ją jednak najbardziej.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#8
13.08.2025, 15:21  ✶  
Nie spodziewał się absolutnie niczego innego od swojej kuzynki, zupełnie, jakby rozgrywali tę samą partię szachów kolejny i kolejny raz, znając na pamięć ruchy przeciwnika, celowo wprowadzając go w te same zasadzki... Jaki był wynik tej gry? Ile razy kobieta, która z powodzeniem mogła być królową całej zagubionej we mgle nacji, wygrywała, kładąc swoje na przysłowiowym wierzchu?
– Jakże mógłbym zapomnieć. – Uśmiechnął się, upijając wina, nie rozgrywając tego nadmierną słodyczą, ani ociupiną sarkazmu. Ostatecznie ich informacyjna walka nie była konfrontacją dwóch politycznych przeciwników, a członków rodziny, nade wszystko wieloletnich przyjaciół.

Był świadom, że Charlie chciała dla niego jak najlepiej. Chciała dla nich jak najlepiej.

nagle obaj wydajecie się skłonni rwać szaty i skakać z rozpaczy z mostów...
...uśmiechnął się. Mimowolnie. Poza wszelką kontrolą. Nie powinien, a przecież kobieta zupełnie nieświadomie podała mu łyżeczkę miodu w tej wysyconej goryczą spalenizny sytuacji. A więc Jonathan też cierpiał, choć ni jak nie widać tego było podczas dzisiejszego poranka w biurze. Głośniejszy. Będący Bardziej niż zwykle. Sarkastyczny. Punktujący. Czy tak właśnie zachowywał się obrażony Selwyn? Czy Anthony kiedykolwiek doświadczył wcześniej na swojej skórze obrażonego Selwyna? A jednak obaj rwali szaty. Obaj cierpieli.

Chociaż tyle.

– Coś wymyślę, z Ministrą czy bez niej. Awaryjnie zawsze mogę zakręcić się koło Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów i nie wiem... wyjechać. – W głowie dudniło mu myślami o Hiszpanii, o małej mugolskiej winnicy, która czekała na niego. Winnicy, której grona przypominały mu bez przerwy jak gorzkie potrafiło być życie.

Z rozmyślań wyrwało go pytanie Niewymownej, powracające do konfliktu, o którym tak bardzo chciał zapomnieć, ale żadna z okoliczności nie była sprzyjająca. Nie mógł się upić. Nie mógł wyjechać. Nie mógł porzucić biura, skoro szczątki osobistej ambicji krzyczały, że nie może Selwynowi dać tej satysfakcji, dać zadość słowom o tym, jak bezużyteczny jest dla OMSHM-u. Momentalnie zacisnęła się jego ostro zarysowana szczęka, zapatrzył się w kryształ, którego nóżkę rozmasowywał długimi patykowatymi palcami.

Cisza nabrzmiała, wydłużała się nieznośnie. Wiedział, że Kelly nie odpuści.
– On... – zaczął, gdy umysł wił się szukając właściwych słów, właściwej składni, ale też właściwego powodu, dla którego rozmowa we Francji była aż TAK bolesna. –...on uważa, że jestem bezużyteczny. I może ma racje. Tak jak Jenkins. Tak jak Ty. – Podniósł ku niej szare oczy i choć jego twarz zdawała się wyzuta z emocji, przechodził przez nią cień głębokiego zranienia, ego, które skruszało, być może zmiękczone skutecznie grillem, który zaserwował wszystkim osobnik każący nazywać się Lordem.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#9
18.08.2025, 19:41  ✶  
- Jeśli potrzebowałbyś wsparcia, wiesz, gdzie mnie szukać. Jestem pewna, że mógłbyś bez problemów stworzyć coś dla rzemieślników, skoro już tak mocno siedzisz w handlu albo jakąś firmę międzynarodową - stwierdziła, przypatrując się mu bacznie, i marszcząc lekko czoło, gdy wspomniał o wyjeździe. Wiedziała, że sytuacja jest dość poważna, ale że aż tak?
Przez myśl przeszło jej, że może nie chodziło o Jonathana: może Spalona Noc wstrząsnęła Shafiqiem bardziej niż Charlotte się spodziewała.
Chwilowo jednak postanowiła odsunąć to na bok i skupić się na jednym problemie na raz. Po kolei. Masowe ataki, pożary i ogólna zagłada poczekają aż roztrząsą to, co naprawdę ważne i...
...bezużyteczny.
Aż zamrugała na słowa Anthonyego. 
Gdyby Charlotte zawsze mówiła na głos to, co myśli, byłaby persona non grata nie tylko pośród bardziej konserwatywnych rodów czystej krwi, ale mogłaby też rywalizować o tytuł najbardziej znienawidzonej osoby w całym społeczeństwie czarodziejów. Przy swoich letnich chłopcach gryzła się w język trochę rzadziej niż przy ogóle społeczeństwa, ze względu na to, że Tony był jedną z niewielu jednostek pod tym niebem, do których żywiła jakiś szacunek, tym razem jednak nie wystrzeliła tego, co przyszło jej do głowy najpierw.A były to słowo, które pewnie doprowadziłyby do zawału jej matkę.
Mianowicie "...ale co ty pierdolisz?!"
Zamiast wygłosić tę jakże niekulturalną uwagę, upiła zamiast tego kolejny łyk i zebrała myśli, zanim odstawiła kieliszek. O ile wcześniej nie rozumiała sytuacji, o tyle teraz czuła się zupełnie zagubiona, i w relacjach między Shafiqiem i Selwynem, i co ona miała do tego: pomysł, że Anthony mógłby ją podejrzewać o udział w jakimś nielegalnym podziemiu nie przyszedł jej do głowy (a i po prawdzie pewnie miałaby problem ze zrozumieniem, w czym tu kłopot, w Departamencie robiła czasem gorsze rzeczy...).
- Tony, skarbie, skąd pomysł, że ludziom, których uważam za bezużytecznych mówię, że mogliby spokojnie założyć własną firmę, bez Ministra Magii? To znaczy... - zawahała się i zaraz uzupełniła, skoro już miała być tutaj tym, czym bywała tak rzadko, czyli Absolutnie Szczerą Osobą. - Dobrze, czasem mówię im takie rzeczy, ale wtedy kłamię, a teraz mówię prawdę - dodała uczciwie.
Niektórym mówiła takie rzeczy, bo chciała uchodzić za sympatyczną współpracownicę. Albo bo naigrywała się z nich w duchu. Ale jeśli szło o Anthony'ego, miała w niego znacznie więcej wiary niż w przeciętną jednostkę.
- Trudno mi uwierzyć, że Jonathan naprawdę powiedział coś takiego, w kontekście innym niż wybór nowej szaty, bo tutaj faktycznie wiele byś mu nie pomógł. - Selwyn był kolorowym ptakiem, a Shafiq miał raczej styl wampira z gotyckich powieści, poza tym miał ten sam problem, co Jessie, którego Charlotte ze względu na daltonizm nie puszczała wciąż do sklepu samego. - Dlaczego uważasz, że ma cię za bezużytecznego? Skąd pomysł, że j a mam cię za bezużytecznego? Bo jeśli chodzi o Eugenię, to i tak nikogo nie obchodzi jej zdanie - wymruczała ostatnie słowa tak ledwo słyszalnie, bo lubiła swoją pracę i jednak nie chciała z niej wylecieć.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#10
23.08.2025, 12:10  ✶  
Być może Charlotte miała rację.

Być może Spalona Noc odcisnęła na nim większe piętno niż chciałby przyznać, betonując słowa wypowiedziane w emocjach, nie dając przestrzeni na odetchnięcie, przemyślenie spraw, nie dając przestrzeni emocjom na opadnięcie, a umysłowi na przemyślenie.

Wszystko co mówiła Kelly było racjonalne. To i wiele, wiele innych argumentów przemawiających za tym, że konflikt jest irracjonalny, a jedna rozmowa nie powinna na szli stawiać całej wieloletniej znajomości.

Ale Anthony ledwie spał od połowy sierpnia, finalizacja umowy, wyjazd do rodziców, gwałtowne próby nadrobienia dwóch lat zaniedbań wobec wojny domowej, chroniczny lęk o najbliższych i...

Jonathan, który powiedział "do niczego się nie nadajesz". A potem przyszła Spalona Noc, która potwierdziła tylko te słowa. Ostatecznie Shafiq był dyplomatą, politykiem. Używał siły argumentów, a nie argumentów siły.

- Tak powiedział i nie chodziło o nową szatę. Trudno Ci uwierzyć mi może mniej. Przez ostatni rok rzadko bywałem w biurze, a wcześniej też... - uciekł wzrokiem ku witrynie, by móc ułożyć sobie myśli. Zaniedbał biuro, zaniedbał Jonathana. Zaniedbał siebie i był bezużyteczny na froncie. Nie był w stanie magią nawet podnieść głupiej walizki. - No i to całe bohaterskie ratowanie, nie było w żaden sposób moim udziałem. Byłem tylko balastem włóczącym się za nimi po Londynie. Nie wysiedziałbym co prawda w Ministerstwie, nie po tym, co przewidział w sierpniu Morpheus, ale wciąż... jestem beznadziejnym czarodziejem. - szare oczy powędrowały ku jego własnym dłoniom. Starzał się... może? Ale patrząc na formę przyjaciół, w końcu jego rówieśników. - Ta firma konsultingowa to ciekawe przedsięwzięcie. Mam dużo kontaktów. Jeśli z Konfederacją nie wyjdzie, brzmi to jak bardzo dobry pomysł. Dzięki Charlie... - mocząc usta w winie zmienił nagle temat i zwrócił się ku bezpieczniejszym wodom. - Może nawet tak było by lepiej. Poza uroczymi ślepiami naszej drogiej Eugenii. Ten projekt nawet nie zdążył się dobrze ukorzenić, ale lubiłem ideę... zamiany branży.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (29), Anthony Shafiq (3046), Charlotte Kelly (2828)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa