• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[05.09.1972] Hey can I come over and be weird at your house?

[05.09.1972] Hey can I come over and be weird at your house?
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
01.08.2025, 02:02  ✶  
Posiadłość rodziny Burke

- Nawet sobie nie wyobrażasz, ile w tym Egipcie mają piasku - zakomunikował Atreus radośnie, rozsiadając się w głębokim fotelu. Miał swój ulubiony, no przecież, ustawiony gdzieś bliżej okna, jakby odrobinę więcej naturalnego światła miała jakoś przegnać ogólnie smętną atmosferę, jaka panowała wszędzie w Little Hangleton. Jego zdaniem nie ważne było czy znajdowano się na ulicy, w Lesie Wisielców, w sklepie z kociołkami czy własnym domu - lata, nie, wieki starannej czarnoksiężniczej pracy przesiąknął każdy cal miasteczka wręcz na wskroś. Czasem dziwił się, że Ministerstwo nie podjęło trudnej decyzji, by eksmitować stąd wszystkich mugoli i zadbać o to, by było to miejsce przeznaczone tylko i wyłącznie dla czarodziejów. Ale cóż, najwyraźniej wszystkie przypadkowe zniknięcia na Mglistych Mokradłach, w przeklętym Zagajniku i Matka jedna raczyła wiedzieć gdzie jeszcze, to było za mało na męskie decyzje.

- W każdym razie, chodziliśmy sobie z kuzynem to tu to tam, jak mieliśmy trochę wolnego czasu i znalazłem ci tam coś takiego - oznajmił dumny z siebie, wskazując na ustawioną na stoliku skrzyneczkę. Była niewielka; niska, wzdłuż może paręnaście centymetrów, ale brak gabarytów nadrabiała wykonaniem. Różne rodzaje drewna zostały ze sobą skomponowane, tworząc barwną mozaikę, na której pyszniły się na wieczku zdobne scenki egipskich bogów. - Sprzedawca powiedział, że zawiera w sobie tysiąc i jedną tajemnicę. Musisz przyznać, że brzmi to zachęcająco, prawda? - ręce zbłądziły w kierunku kieszeni, szukając chłodu papierośnicy i ukojenia, które dawały schowane w niej papierosy. Zgrabnymi ruchami wyciągnął jedno i drugie, oferując jednego gospodarzowi, a potem odpalił swojego od różdżki. - Ale niestety, ja się nie znam. W każdym razie brakuje kluczyka i sam nie byłem w stanie jej otworzyć, więc cokolwiek się tam kryje to otwieranie jej może być przygodą samą w sobie. Tylko jej nie liż, proszę, bo nie chciałbym żeby się okazało, że ma na sobie klątwę przenoszoną drogą oralną, chociaż Basilius powiedział, że wyglądała na bezpieczną...
jebać gobliny soł macz

he is – an a b y s s

Zielono-niebieskie bystre tęczówki spoglądają na otaczający go świat z rezerwą, chociaż gdzieś głęboko można dostrzec błysk, który towarzyszył im nieustannie jeszcze kilka lat temu. Przeważnie porusza się o lasce – bez niej kuleje – ciągnie protezę za sobą, bo ta na zawsze pozostanie obca. Jest wysoki (191 centymetrów wzrostu) oraz postawny, a szerokie barki dalej przypominają te należące do doświadczonego w boju pałkarza. Mówi spokojnie; nigdy nie podniesie na swego rozmówce głosu. Jego ubiór jest do bólu praktyczny i zwyczajny, a palce, oprócz sygnetu rodowego nie przyozdabia biżuteria. Pachnie pergaminem, dymem żarzącego się w pracowni ognia i miętą.

Caius Burke
#2
01.08.2025, 03:23  ✶  

Nikomu by się do tego oczywiście nie przyznał, ale gdy Atreus wyjeżdżał z kraju to jakoś mu było smutno. Od małego byli ze sobą dość blisko, bo dane im było przebywać w swoim towarzystwie chociażby podczas wystawnych bali, gdy odseparowani od dorosłych buszowali po zakamarkach pięknych posiadłości w poszukiwaniu przygód albo raczej kłopotów. W dorosłym życiu widywali się równie często; zazwyczaj na zakrapianą alkoholem partyjkę kart albo po prostu by podyskutować na do bólu męskie tematy. Sam Caius może i był trochę zepsuty, bo klątwy którymi się otaczał, mimowolnie wpływały na jego psychikę, ale dla swoich kolegów z lat młodości pozostawał niezmiennie taki sam –  szczerze przyjazny.

Z zaangażowanie słuchał historii Bulstrode; on od jakiegoś czasu uwięziony był na Wyspach Brytyjskich, bo ojciec z roku na rok był co raz starszy, więc Caius zmuszony był przejmować płynące z bycia głową rodziny obowiązki. Jakoś bardzo mu to właściwie nie przeszkadzało, bo nie lubił się pocić, nie przepadał za upałami ani robactwem, które panoszyło się w dzikich krajach, ale gdzieś głęboko, pod warstwą spokoju ducha, ukrywała się jakaś cząstka rządna przygód. Musiał się jednak ograniczyć do pracy w sklepie, a ta nierzadko potrafiła być równie emocjonująca.

– Ahhh, to dla mnie? Chyba się wzruszę. – odparł sarkastycznie, chociaż w tonie jego głosu gościła nuta wdzięczności. Uważnie obserwował ozdobne pudełeczko, do każdego przedmiotu podchodził z rozwagą, bo gdy jeszcze brakowało mu doświadczenia i do swej pracy podchodził bez większego namysłu, kilkukrotnie prawie stracił łapę. No, ale skoro Atreusowi udało się je przywieźć z Egiptu do Anglii to raczej nie została na nie nałożona żadna poważna klątwa.

Swą dłoń skierował w stronę obiektu, a jego palce leniwie musnęły chropowatą powierzchnie drewna, pewien był, że i w Anglii znalazłby się niejeden miłośnik mitologii egipskiej, któremu mógłby prezent upchnąć za całkiem sporą ilość galeonów, przedmiot jednak wzbudził jego ciekawość, potrafił docenić piękne przedmioty nawet jeśli zostały stworzone tylko i wyłącznie żeby cieszyć oko.

– Skoro aż tak Cię to boli to będę je lizał w samotności, Twoja strata – oznajmił bez zająknięcia, na chwilę oderwał dłoń od nowej zabawki, wziął od kolegi papierosa i również odpalił go za pomocą różdżki – Chociaż mam wrażenie, że jeszcze trochę i na tego typu uciechy oralne nie będę miał czasu – westchnął ciężko, wydychając jednocześnie sporą chmurę szarego dumy, który szybko ulotnił się do góry, gdzieś w stronę zdobionego sufitu - Ojciec co raz bardziej naciska na znalezienie żony. Mniej więcej dwa razy w tygodniu umawia mnie na spotkania z panienkami z dobrych domów i oczywiście nie jest mi dane z nimi porozmawiać sam na sam, bo gdzieś blisko zawsze znajduje się jakaś stara ciotka, która zachowuje się jak cerber u bram Hadesu. One są wszystkie zresztą takie same; zero ambicji, zero marzeń tylko dom, gromadka dzieci i paw w ogrodzie, a ja z każdym spotkaniem tylko utwierdzam się w przekonaniu, że zdechnę jako kawaler na zapleczu Borgina & Burke. – zakończył swój wywód, Caius marzył o rodzinie to prawda, ale nigdy nie interesowały go te plotkujące, czystokrwiste panny, potrzebował kogoś przebojowego i zabawnego, co by uświetnił jego dni żartem chociażby, wydawało mu się, że zasługiwał na coś więcej niż do bólu posłuszna kobieta z dobrej rodziny.
Po chwili, ponownie ujął pudełeczko w swoje dłonie i zbliżył je do swego ucha, by właśnie przy nim potrząsnąć nim delikatnie. Coś tam się znajdowało; może biżuteria? Może dawno zapomniane przez wszystkich pierścienie i wiosiory, a może coś zupełnie bezwartościowego jak garstka szarych kamieni. Wszystko było możliwe, chociaż osobiście liczył na srebro, bo tego w mniemaniu Caiusa, nigdy nie było za wiele.



Ah, there he is.
That motherfucker.
What a tool.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
01.08.2025, 04:38  ✶  
Caius nie musiał się do niczego tak zwyczajnie przyznawać, bo Atreus niektóre rzeczy zwyczajnie wiedział. Widział, otwierając szeroko swoje trzecie oko, z przyzwyczajeniem i pewną nowo nabytą uważnością, wpatrując się w kolorowe halo, które unosiło się dookoła przyjaciela. Może i nie zegnali się rzewnie drugiego września, ale znali się na tyle długo, by Bulstrode zdążył posmakować tych drobnych momentów, które mogły świadczyć o zażyłości. Tych cienkich, włożonych między stronnice lat zakładek, drobnych podkreśleń słów w różnorakich barwach. Ale tak samo jak Burke o tym nie mówił, tak samo milczał w jego towarzystwie auror, uznając że było to najlepsze rozwiązanie dla dostrzegania tego, co dla innych było zwyczajnie nie do pomyślenia.

Dlatego przywoził mu prezenty - bo dostrzegał i dzielił z nim te emocje. Bo wiedział, że przyjaciel zwyczajnie doceni te drobne gesty, a Atreus potrzebował ich wręcz desperacko, kiedy stworzone przez jego rodzinę i kolegów fundamenty wszechświata, powoli były podmywane przez dziejącą się w kraju wojnę, politykę, magię i huragan zwany Brenną.
- Tylko nie płacz, bo jeszcze popsuje od wilgoci - prychnął, przyglądając się jego spokojnej reakcji. W jednym się zgadzali - jeśli udało mu się to przewieźć przez granicę i do tego czasu nic mu nie było, najwyraźniej puzderko nie było niczym niebezpiecznym. Przynajmniej w teorii i przynajmniej z zewnątrz, bo cokolwiek kryło się wewnątrz, mogło wymykać się jakimś celnym procedurom.

Atreus tak samo cieszył się, jak i żałował faktu, że urodził się jako najmłodsze dziecko swoich rodziców. Nie, nie dziecko. Syn. Zazdrościł trochę Orionowi, że najprawdopodobniej to jemu przypadnie dbanie o dobre imię ich rodziny i pilnowanie ich tajemnic. Jakoś ta odpowiedzialność znaczyła dla niego więcej, niż mógłby przypuszczać, jakby cały jego egocentryzm miał magicznie urosnąć jeszcze bardziej, po włożeniu na palec seniorskie sygnetu - a on poczuć się od tego cholernie dobrze. Jego wewnętrzna ambicja darła się niemożliwie na tę wizję, ale z drugiej strony - gdzie tam leżała jego upragniona wolność? Jego niezależność i nieumiejętność dostosowania się do odgórnie narzuconych zasad. Atreus grał całe życie, próbując tak samo kantować przy karcianym stoliku, jak i na korytarzach Ministerstwa. Dobierał często ludzi tak, żeby jak najwięcej na tym zyskać, a bycie głową rodziny, dbanie o jej reputację, wciskałoby go w niewygodne ramy. Gdyby zajął miejsce ojca chociażby w lipcu, to kto włożyłby Philipowi Nottowi świeczkowego penisa w nos? No nikt. Nie było nikogo takiego odważnego i nawet jebany Alexander by sobie o tym nie pomyślał.

- Ah, zaproponowałbym ci moją siostrę, ale jesteś kompletnie nie w jej typie - westchnął, niby to nagle ubolewając na tym faktem, ale jak prawdziwy brat, absolutnie nie chciał by któryś z jego kolegów wiązał się z Florence. To, ze on też by tego absolutnie nie chciała, to już była inna sprawa. - Oj już bez takich dramatyzmów, no doprawy. Aż tak marzy ci się jakaś ambitna panna? Moze ten dom i dzieci, no nawet ten paw w ogrodzie... Ba! Dwa pawie, niech im będzie, to jakaś gwarancja spokoju ducha? - Bulstrode nigdy nie był szczególnym fanem aranżowanych małżeństw, albo raczej zwyczajnie o nich nie myślał. Jego rodzice podchodzili do tematu bardzo specyficznie, bo krążąca w żyłach matki krew Prewettów sprawiła, ze ona i jej mąż zwyczajnie założyli się o to, który z ich synów pierwszy stanie na ślubnym kobiercu. Jak na razie prowadził Atreus, trochę z dumą, a trochę ku zawodowi Enidy, bo może i się oświadczał, ale nic z tego nie wychodziło. - Słuchaj mnie teraz - pochylił się dla odmiany w przód, przyjmując bojową postawę. - Victoria Lestrange, hmm? Niezła pani auror, ambitna, żadnego nudnego domu z dziećmi - wyrzucił z siebie pierwsze, co przyszło mu do głowy. Nie ważne było teraz, że Vika była teoretycznie zajęta. - Jak nie ona, to ma przecież dwie siostry. Primrose? Znasz Primrose, chodziła z nami do szkoły i była ze mną na roku. Niezła była, co? A niedawno wróciła z Francji. No i jeszcze Daphne. Niby trochę młodsza, ale pracuje w Ministerstwie, to może i ma jakieś ambicje. Masz jeszcze taką Bellatrix Black też, całkiem wolna no i dobra partia dla ciebie. Uuu, a może Cassandra Dolohov? Trochę stara, ale nie powiesz że nie ambitna. Napisała jakieś tam książki i niedawno wróciła do Anglii - Electrę automatycznie wykreślił z tej listy, bo były pewne granice. Podobnie Geraldine, bo nie zamierzał się na nią natykać jeszcze w domu Caiusa. Wystarczyło, że kradła mu ubrania w jego własnej kamienicy. - Hmm, o w sumie, aj cholera jakoś dużo tych co do kraju powracały, ale razem z nami z wyprawy egipskiej wróciła moja kuzynka, Jacqueline. Niby była wcześniej zamężna, ale teraz jest wdową. Bardzo fajna, no i widziała więcej jak pawie, więc nie musisz się martwić o ptaki. Mam wymieniać dalej? mam jeszcze parę.
jebać gobliny soł macz

he is – an a b y s s

Zielono-niebieskie bystre tęczówki spoglądają na otaczający go świat z rezerwą, chociaż gdzieś głęboko można dostrzec błysk, który towarzyszył im nieustannie jeszcze kilka lat temu. Przeważnie porusza się o lasce – bez niej kuleje – ciągnie protezę za sobą, bo ta na zawsze pozostanie obca. Jest wysoki (191 centymetrów wzrostu) oraz postawny, a szerokie barki dalej przypominają te należące do doświadczonego w boju pałkarza. Mówi spokojnie; nigdy nie podniesie na swego rozmówce głosu. Jego ubiór jest do bólu praktyczny i zwyczajny, a palce, oprócz sygnetu rodowego nie przyozdabia biżuteria. Pachnie pergaminem, dymem żarzącego się w pracowni ognia i miętą.

Caius Burke
#4
03.08.2025, 22:59  ✶  

Z taką porządną, mądrą kobietą to może i by przeżył te pawie – oczywiście musiałby być przydatne również pod jakimś innym względem, bo Caius za stworzeniami wszelkiego rodzaju po prostu nie przepadał – całkowicie na poważnie zastanawiał się czy taki paw mógłby dostarczać pocztę, ale nie znał się kompletnie ani na ptakach, ani na ssakach, ani na robakach, na smokach, pegazach czy nundu oraz innych demimozach. Demontory znał, o, ale nawet jeśli raczej nie obawiał się mroku to chyba złym pomysłem było to by trzymać w ogrodzie coś, co w każdym momencie może pozbawić cię duszy. Chociaż z Caiusa to już nie do końca było co wysysać.

– Zawsze wydawało mi się, że z tymi kobietami to powinno być łatwo, jest sobie jakaś panna, wasi rodzice umawiają was na jedno, drugie, trzecie spotkanie, jeśli jest dobrze to bierzesz ją sobie za żonę, a jeśli jest źle to umawiasz się z inną i nikt nie jest pokrzywdzony, ale o czym ja mam z nimi niby rozmawiać, o pogodzie? – rzekł odrobinę podminowany, raz, jeden jedyny raz mu się spodobało, ale kiedy zaczął mówić o goblinach o tym, jak dążą do upadku czarodziejskiego społeczeństwa i przekonany był, że panienka podziela jego poglądy, bo kiwała swą blondwłosą główką ochoczo z każdą celną tezą wypowiadaną przez Burke, no ale tak nie było, bo jak się okazało, odmówiła dalszych spotkań, bo nagle zaczęło jej przeszkadzać bruneta kalectwo.

O szlamach i zdrajcach krwi w czasie rzeczonej rozmowy nie wspominał ograniczając do psioczenia na zarządzające Gringottem istoty, co by potencjalnej partnerki tak od razu do siebie nie zniechęcić. Rozmowy o wyższości czystokrwistych przeważnie odkładał na dużo później, w tym przypadku na po ślubie, bo wtedy partnerka nie miała, jak od niego uciec.

- Z całym szacunkiem i poszanowaniem dla obydwu pań, bo to są zdecydowanie bardzo ambitne, zdolne i zasługujące na szczęście kobiety, ale i wdowy, a ojciec nigdy nie pozwoli mi na relację z wdową – przemilczał to, że Jacqueline była matką przynajmniej jednego, ale możliwe, że i dwójki dzieci, nie był pewny nie znał panny Greengrass zbyt dobrze, czuł, że stać go na coś lepszego niż ktoś, kto ma za sobą poważny związek, zresztą nie chciał konkurować z kimś kogo już na tym świecie nie ma, bo o ile większość czystokrwistych małżeństw było aranżowanych to para często ostatecznie zakochiwała się w sobie. Tak było chociażby w przypadku rodziców Caiusa.

– Ale podoba mi się Twój tok myślenia. Teraz skupmy się na konkretach – zatrzymał się na chwilę i znów się zamyślił, rozważając swe kolejne opcje – Pomówmy może o pannie Black, bo owszem to jest całkiem dobra partia, ale nie wydaje Ci się, że ma w sobie aż za dużo ambicji – uniósł jedną z brew do góry, pytająco. Nie ładnie było mówić o nieobecnych brzydko, ale Blackowie wzbudzali w Caiusu dziwny niepokój. Doceniał rodzinę za otwartość w poglądach, ale te wszystkie małżeństwa pomiędzy kuzynami, to jak wszyscy byli do siebie podobni pod względem wizualnym, bo nie zważając na nic, łączyli się między sobą w pary. – Bierzesz sobie taką, a potem teść naciska żeby Twój pierworodny syn ożenił się z swoją kuzynką – dodał, jego mina wprost wyrażała zniesmaczenie.

– Ze wszystkich, które wymieniłeś to chyba młodsze siostry Lestrangę wydają się najbardziej odpowiednie, a Primrose to nawet zna się na uzdrowicielstwie, więc jakby trzeba było to naprawi pokiereszowane ciało i nie trzeba stać w kolejce do św. Mungu, na równi z hołotą – myślał w tym wszystkim oczywiście tylko o sobie, nie zastanawiając nad tym co on miał potencjalnym partnerkom do zaoferowania. W końcu miał o sobie wyjątkowo wysokie mniemanie nawet jeśli trudno mu się było poruszać bez laski, zupełnie jak jego stupięcioletniemu pradziadkowi.

– Sam powinieneś się nad ożenkiem zastanowić, mój przyjacielu. Ja wiem, że wam młodszym synom niezbyt się śpieszy do małżeństwa, ale potem obudzisz się z ręką w nocniku i do wyboru będziesz miał same brzydkie, kulawe albo chore na umyśle. – zakończył z uśmiechem.

Wzrok Caiusa znów powędrował w stronę skrzyneczki leżącej na stole, z każdą kolejną minutą przedmiot wzbudzał w nim co raz większe zainteresowanie, nie no, teraz to już musiał go otworzyć. Przydałby się co prawda jakiś specjalista od mechanizmów, ale co dwa półgłówki to już jeden cały mózg, prawda?

– To co, otwieramy? - ujął pudełeczko pomiędzy szczupłe palce, z dwojga złego jeden z nich był aurorem, drugi znawcą klątw, co złego mogło się wiec stać? (Wszystko.)



Ah, there he is.
That motherfucker.
What a tool.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
04.08.2025, 05:20  ✶  
Atreus miał trochę kiepskie wzorce w domu, żeby z taką łatwością stwierdzić że te wszystkie randki powinny być łatwe i przeprowadzane polubownie. Nie nazwałby matki trudną, bo dla niego była synonimem świetnej zabawy, ale zauważał te momenty, kiedy jego ojca bolała zanadto głowa, albo z miejsca zaciskał oczy na jej niektóre pomysły. Podejrzewał więc, ze cokolwiek działo się między nimi zanim na palcu Enidy znajdowała się obrączka, to nie miało wiele wspólnego ani z umawianiem przez rodzinę ani z łatwością.

Dlatego według niego Caius troche wydziwiał. Znajdował problem tam, gdzie niezbyt znajdował go jego przyjaciel, bo Atreus stawiał zwykle na to, co można było luźno określić dobrą zabawą. Ciężko było mu się do tego przyznawać, biorąc pod uwagę że zdawał sobie lepszą sprawę z tego co czuł, ale chyba właśnie dlatego tak go do Brenny między innymi ciągnęło - bo była magnesem na kłopoty i nie mogło być z nią nudno.

- Cóż... jeśli ją ta pogoda ciekawi? - zaryzykował, chociaż widać było po ściągniętych brwiach, ze nie do końca go ta metoda przekonywała. Nigdy się chyba jednak do końca nie zastanawiał, co dokładnie mówi; zdarzało mu się pleść zwyczajne głupoty, byleby tylko zatkać niezręczną ciszę, która wypełniała przestrzeń między nim a drugą osobą, ale umiał też zwyczajnie słuchać. Wybierać te drobne wskazówki, porozrzucane w poszczególnych słowach. W jego głowie wyglądało to bardzo zręcznie i wręcz wysublimowanie, ale był zwyczajnym cwaniakiem, który dodatkowo polegał na trzecim oku. - Nie wiem co mam ci powiedzieć, nie rozmawiaj z nimi o goblinach? - bo to było zwyczajnie ryzykowne. Sam Bulstrode może i też nie przepadał za tymi pomarszczonymi, pokurczonymi kreaturami które aż świerzbiło, żeby kogoś ojebać ale nie chwalił się tym na prawo i lewo. Inaczej, nie robił z tego podstawy swoich konwersacji.

- Patrzcie go, jaki wybredny - prychnął, ale nawet jeśli mówił właśnie o jego kuzynce, to dość dalekiej. Na tyle by niezbyt obchodziło go bronienie jej właśnie. Dobrze, że w tej całej liscie potencjalnych kandydatek nie doszedł do Lorien, bo by się Caius mu tu chyba załamał całkowicie. Parodniowa wdowa była chyba gorsza jak taka odleżana.

- Hm, Bellatrix? Czy ja wiem... mało cokolwiek o niej słychać - zastanowił się, ale nie przypominał sobie o niej niczego ciekawego. Ot, pracowała jajko amnezjatorka i... i co właściwie? Oni jeszcze byli z tym Rodolphusem czy może się jednak rozeszli? Potem natomiast Atreus parsknął śmiechem. - No tak. Tak jakby małżeństwo z kuzynką było takie nietypowe, nikt tego nie robił i patrzono na to krzywo. Już bez przesady. Czysta krew, hmmm? Czystszej jak z kuzynką się nie da - próbował zachować poważną twarz, ale głos sam osunął się w drwinę. Przypadkowo, na prawdę; ostatni był do tego, by naśmiewać się z brania kuzynek za żony, ale Burke miał chyba dzisiaj nastrój do żartów. Albo raczej - jakby miał warunki wybrzydzania. Był bardziej rygorystyczny jak niejedna swatka czy zakochana w synku matka.

- Jesteś do bólu pragmatyczny. Gdzie zabawa? Gdzie dreszczyk emocji? Może chociaż jakiegoś uczucia? Primrose chyba do tego najbliżej, przynajmniej jak zdenerwujesz to zmieni się jej kolor włosów. Od razu ciekawiej - oparł łokieć o podłokietnik, a brodę na dłoni. Jakby się bardziej postarać, to Prim by pewnie i cały teatrzyk odegrała, biorąc pod uwagę jej umiejętności. Rozbawiony uśmieszek nie zgadł, nawet kiedy Caius poruszył temat ożenku samego Atreusa. - Aż tak mi do tego nie śpieszno. Jeszcze nie ostygłem po Elaine. Cierpliwości - zaciągnął się. Jego relacja z Elaine, jego daleką kuzynką, należało dodać, była równie krótka do burzliwa. Koledzy jego w szczególności chyba byli świadomi tego, jak w ogóle wkroczyli w stan narzeczeństwa; bo Bulstrode nie mógł się im nie pochwalić, że cała sytuacja była kosmicznie śmiesznym wynikiem zakładu i faktu, że panna Prewett przegrała z nim karty. I hop, musiała przyjąć jego złośliwe zaręczyny. A potem trwali ze sobą tych parę miesięcy, próbując dojść do porozumienia i Atreus był nawet przekonany że im się to uda. Może gdyby nie musiała wyjechać na nowo z kraju to mieliby lepsze perspektywy. Ale też i bardziej wyboistą drogę, biorąc pod uwagę, że na Beltane magia związała jego i Brennę. To by dopiero była katastrofa.

Nie chciał też Caiusowi mówić wprost, że biorąc pod uwagę aktualny rozwój sytuacji i jeśli tendencja się utrzyma, przetrwawszy wszystkie potknięcie i niedopowiedzenia, to następne jego zaręczyny zwalą go z nóg. To było dalekie wybieganie w przyszłość, ale jak mógł o tym nie myśleć, kiedy Arcykapłanka kowenu powiedziała mu kiedy powinien zrobić sobie dzieciaka, żeby był przyszłym zbawicielem świata? Brenna jednak... Brenna była wszystkim tym, czego może się nie wypierał i przeciwko czemu nie stał, ale co zaburzało cały porządek jego małego wszechświata. Była do niedawna ukochaną jego drogiego przyjaciela. Była wrogiem jego drugiego, tego który najbardziej złamał mu serce. Od dawno na salonach, złośliwe ciotki konserwatywnych rodów określały Longbottomów szlamolubnymi i Atreus wiedział, do czego to mogło doprowadzić. I jak zwykle przymykał oczy, starając się na te fakty nie patrzeć. Nie chciał jednak, żeby teraz go tu Burke oceniał. Żeby kręcił nosem na niego i rozpoczął w głowie jakiś misterny proces poluzowywania więzi. Bo do szlamolubnego było zbyt blisko do zdrajcy krwi.

- Muszę być pierwszy, bo mi się matka z ojcem założyli. Ojciec obstawia Oriona, mama mnie. Wiesz jak jest, trzeba wygrać - rzucił z głupim uśmiechem, jakby dla niego ten wyścig to była bardzo poważna sprawa. Trochę tak było, ale tylko dlatego że nie umiał przegrywać.

- Otwieraj. Nie mogę się już doczekać żeby zobaczyć co jest w środku - błysnął jeszcze raz do przyjaciela zębami, ale nie poruszył się, pozwalając mu czynić honory.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (2012), Caius Burke (1323)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa