• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[25.03.72, rano, Posiadłość Longbottomów] W mojej kuchni mieszka demon

[25.03.72, rano, Posiadłość Longbottomów] W mojej kuchni mieszka demon
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
14.11.2022, 14:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2023, 21:28 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie "Piszę, więc jestem"



Ostatnio działo się wiele. Tak wiele, że to zaczynało być momentami za dużo nawet dla samej Brenny – chociaż przeczuwała, że musi po prostu się przyzwyczaić, bo jak w chińskim przekleństwie, żyli w ciekawych czasach. Ich życia mogły więc być tylko ciekawe, a i tak powinni być wdzięczni, jeżeli nie okażą się przy okazji bardzo, bardzo krótkie.
Pozostawało więc tylko jedno: nie zwalniać tempa. Po szaleństwie przed balem, szaleństwie związanym z balem, szaleństwie z problemami z eks Mavelle i szaleństwie powiązanym z Zakonem i śmierciożercami, przyszła pora na zajęcie się kolejnym szaleństwem: mianowicie tym kuchennym. W sobotni poranek Brenna poderwała się więc z łóżka skoro świt, ogarnęła się, na wszelki wypadek zabębniła kilka razy w drzwi Erika, by ten przypadkiem nie zaspał (i przypomniała mu jeszcze, że ma nic nie jeść), a potem pognała na dół do kuchni, podjąć parę niezbędnych środków bezpieczeństwa. Otwierając okna i usuwając z niej co cenniejsze przedmioty, zastanawiała się, czy to objawy paranoi czy zdrowego rozsądku.
I czy właściwie woli, żeby okazało się, że żadnego problemu nie ma, przez co będą świecić oczyma przed Flintem, czy jednak że ten problem jest.
Punktualnie za pięć dziewiąta, o której umówili się z Castielem, wyszła przed posiadłość Longbottomów, a potem przeszła na skraj sadu, który ją otaczał. Czary otaczające posiadłość utrudniały zbliżenie się do niej, wejście więc do niej, gdy nikt cię nie wprowadzał zakrawało o cud. Podparła się o jedną z jabłoni, czekając aż na wiodącej tutaj ścieżce zmaterializuje się klątwołamacz. Nie zdążyła się uczesać, a ubrała się dość byle jak – w przydużą, czerwoną bluzę, wyblakłe trampki i stare dżinsy, absolutnie celowo, by nie było ich szkoda, gdyby przypadkiem przesiąkły wonią dymu po kuchennych eksperymentach. Albo się przypaliły. Ten strój mógł wyglądać dość zabawnie w kontraście z jej domem: ogromną posiadłością, porośniętą bluszczem, w której obecnie mniej lub bardziej stale mieszkało kilkanaście osób. Godryk miał kilkoro dzieci, a ich własne potomstwo lubiło wciąż uznawać dom w Doliny Godryka za swój… i ten właśnie takim był. Nie wspominając już o tym, że dawał schronienie i kilku osobom spoza rodziny.
- Cześć! – zawołała, odbijając się od pnia i machając Flintowi, ledwo się pojawił. – Gotowy na kuchenne egzorcyzmy? Przyznaję, od samego rana zastanawiam się, czy ta klątwa nie jest podstępna i w twojej obecności się nagle nie utajni, żeby zrobić ze mnie i Erika wariatów… Ale mam kilka zdjęć kuchni po gotowaniu mojego brata, tak w ramach materiałów dowodowych.
Oczywiście, po swojemu, zaczęła paplać, gdy tylko Castiel podszedł. Jednocześnie ruszyła przez sad w stronę domu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#2
14.11.2022, 19:51  ✶  
Bez mapy uznałby, że się zgubił. Wielokrotnie składał wizyty w Dolinie Godryka jednak dom Longbottomów był tak ukryty, że nawet gdyby stał obok okna to nie zorientowałby się, że to tutaj. Teleportował się dwadzieścia minut drogi stąd i resztę trasy pokonał pieszo, obserwując przy tym gęstwiny leśne, mech, drzewa, krzaki i ledwie widoczną ścieżkę. Zanim podjął decyzję wysłania zaklęcia patronusa do Brenny to zauważył ją z oddali. Uniósł wysoko rękę na znak, że ją widzi i przyspieszył kroku. Ostatnie kilka dni był w biegu bo jednak załatwienie niezbędnych przedmiotów do przeprowadzenia badania diagnostycznego wymagało nieprzyzwoicie dużo papirologii. Na całe szczęście wszystko poszło sprawnie i miał ze sobą niezbędny ekwipunek, coś dla Brenny i dla Erika. Lubił tę kontrolę a jeszcze bardziej uwielbiał to uczucie narastającej ekscytacji na myśl o odnajdywaniu tego, co nieoczywiste. Zdawał sobie sprawę, że może trafić na pustkę i okaże się, że nie potrzeba tu klątwołamacza a jedynie nauczyciela gotowania jednak jeśli jego rzut okiem (i czarem) uspokoi Brennę to nic nie stoi na przeszkodzie, aby im pomóc. Starał się nie myśleć o tym, że spotka Erika pierwszy raz od dłuższego czasu. To była "zbyt" popularna jednostka jak na jego możliwości społeczne, a do tego miał do niego dosyć poważną sprawę i dlatego to spotkanie nie było łatwe. Jeśli pomoże mu to istnieje szansa, że ten w odwecie będzie bardziej skory wysłuchać jego propozycji. Potrząsnął głową i resztę metrów dobiegł truchtem.
- Cześć, po objętości tego szopa na głowie wnioskuję, że dopiero się obudziłaś? - zażartował posyłając jej odrobinę złośliwy uśmiech. - Jestem gotowy jak nigdy. - poklepał dłonią czarną walizeczkę, w której trzymał wszystko, co potrzebne. Ruszył żwawo obok niej i nie próbował nawet zapamiętać drogi bo wiedział, że to niemożliwe. Zerkał na jej profil jak opowiadała z przejęciem o swoich odczuciach.
- Nawet jeśli nic się w kuchni nie wydarzy to badanie mi wszystko powie. - o tak, lekki stres, taki tam sobie. Dotąd nigdy nie przeprowadzał badania wykrycia klątwy na kimś, kto już potężną klątwę na sobie ma i to od lat. Tego akurat nie musieli wiedzieć.
- Plan jest taki, że gdy zajmę strategiczne miejsce w waszej kuchni i ty zaczniesz coś gotować to po upływie trzech-czterech minut poproś Erika aby ci pomógł. Będę mieć różdżkę w pogotowiu aby w razie czego osłonić wasze głowy. - zapewnił bo nie będzie wszak stać bezczynnie. Będzie obserwował zachowanie otoczenia i natężenie anomalii magicznych przy pojawieniu się samego zainteresowanego. Kiedy znaleźli się już w środku to jakoś tak odruchowo wyprostował ramiona i odczekał stosowny moment aż pojawi się Erik. Miał nadzieję, że umieścił na twarzy wyluzowany uśmiech a nie skrępowany grymas uśmiecho-podobny.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
15.11.2022, 01:11  ✶  

Od sławetnego balu w posiadłości minął już tydzień i dopiero niedawno młody Longbottom doszedł do wniosku, że udało mu się odzyskać wystarczająco dużo energii, aby mieć siłę i cierpliwość na kolejną dawkę wrażeń. Gdy obudziło go głośne pukanie do drzwi, wydał z siebie tylko donośne mruknięcie i skrył głowę wśród poduszek, nie przyjmując kompletnie do wiadomości tego, że powinien wstać, aby doprowadzić się do porządku. W końcu to była sobota, chyba mógł sobie pozwolić na poranną labę, czyż nie? Po co ona tak lata wte i we wte, pomyślał, starając się wrócić do krainy Morfeusza, co skutecznie mu jednak utrudniała bieganina Brenny, którą rozpoznawał po rytmie chodzenia.

Nagle podniósł się do pozycji półleżącej, kiedy gdzieś w odmętach umysłu zaświeciła mu się czerwona lampka. Przecież oni się na coś umawiali. Czy to nie tego dnia miał ich odwiedzić łamacz klątw, aby zbadać fenomeny, do których dochodziło w kuchni? Erik westchnął ciężko i rzucił się na poduszki. Nie można było tego już odwołać? Albo przełożyć na inny termin? Perspektywa spędzenia popołudnia w łóżku wydawała mu się teraz jeszcze bardziej pociągająca. Skrzywił się z niezadowoleniem, gdy zdał sobie sprawę, że raczej za wiele tutaj nie wskóra. Ignorując swe negatywne myśli, postanowił wygrzebać się z pościeli.

Przygotowanie się do wizyty Castiela zajęło mu nieco dłużej, niż zakładał, głównie przez to, że w ogóle nie przygotował sobie poprzedniego dnia żadnych ubrań, więc latał od jednej komody do drugiej, zahaczając przy okazji o szafę, starając się znaleźć coś względnie neutralnego. Wolał nie wyskakiwać w pełnym garniturze, biorąc pod uwagę, że nie wiadomo było, jak kuchnia dzisiaj na niego zareaguje.

Koniec końców postawił na prostotę połączoną z elegancją. Biała koszula z podciągniętymi lekko rękawami, szara kamizelka swetrowa, szare wzorzyste spodnie i nieco już znoszone ciemne buty. Cóż, tyle musiało wystarczyć. Po przygotowaniu się do spotkania Erik zszedł na dół, jednak nie znalazł tam Brenny. Zerknął na zegar stojący w holu, próbując przypomnieć sobie, o której godzinie właściwie miało dojść do tego „badania”.

Na odpowiedź nie musiał długo czekać, gdyż niedługo główne drzwi do posiadłości uchyliły się i stanęła tam jego zguba, przyprowadzając za sobą także ich gościa. Detektyw podszedł do nich i uścisnął na powitanie dłoń Castiela.

— O, jesteście. Już myślałem, że mnie wszystko ominęło. — Uśmiechnął się lekko, starając się poniekąd ukryć to, że dalej był nieco senny. Niby wolałby być bardziej przytomny podczas tego drobnego testu, jednak chyba już wolał mieć to z głowy, skoro specjalnie wstał z łóżka w sobotę rano. — Zanim przejdziemy do sedna sprawy, chce tylko powiedzieć, że sprawa na pewno nie jest tak zła, jak ją przedstawiła Brenna. Bo jestem pewny, że opowiedziała tę historię w najgorszy możliwy sposób. Kuchnia po prostu za mną nie przepada.

Wiedząc, że siostra od razu zacznie zaprzeczać i spróbować zrzucić winę na niego, obrócił się na pięcie i ruszył w stronę kuchni. Wprawdzie nie przedstawiono mu jeszcze całego planu, ale wątpił, aby dokonywali pomiarów i innych tego typu przymiarek w korytarzu lub w salonie. Bądź co bądź, ale to nie tam występowały problemy natury magicznej, z którymi musiał się zmagać.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
15.11.2022, 01:52  ✶  
- No co ty. To jest najnowszy krzyk mody. Uważam, że wyglądam w tej fryzurze szałowo. Jeszcze się przekonasz, za dwa miesiące wszystkie czarownice będą się tak nosić – odparła Brenna z powagą, przeczesując włosy palcami. Chociaż pewnie faktycznie przypominały szopa. Albo mugolską miotłę. I to mimo tego, że Brenna była na nogach od ponad godziny, upewniając się, że wszelkie kuchenne wypadki nie eskalują.
- Jestem za. W ten sposób zaczniemy od… małego potencjału niszczenia. Znaczy się, gdyby od razu Erik zaczął gotować, byłoby groźnie, fajerwerki, płonące garczki, kto wie, co jeszcze? Stój w pobliżu drzwi, dobrze? Bardzo, bardzo ładnie proszę. Miałabym wyrzuty sumienia, gdyby coś ci się stało – powiedziała, wprowadzając go do domu.
Pod pewnymi względami byli do siebie podobni. Pod innymi bardzo różni. On choćby lepiej się zwykle prezentował, tak jak teraz. Jego prosta elegancja mocno kontrastowała z jej imagem „jestem dzikuską z lasu albo właśnie uciekłam z mugolskiego dworca”. Uśmiechnęła się lekko na tę myśl, bo nijak jej to nie przeszkadzało: ba, była dumna z brata.
Chociaż na pewno by mu tego nie powiedziała, zwłaszcza teraz, gdy może był jeszcze odrobinkę zirytowany.
– No co ty, jesteś bohaterem dzisiejszego przedstawienia – poinformowała, wbrew jego przemyśleniom jednak nie zaprzeczając. Po co, skoro już wszystko opowiadała Castielowi, a ten zaraz się przekona… A może tylko nie chciała go obecnie drażnić i stosowała pewną taryfę ulgową?
Wmaszerowała do kuchni za bratem. Było to pomieszczenie spore, w którym wygodnie mogły gotować nawet trzy osoby – i dobrze, zważywszy na to, ilu ludzi mieszkało w ich domu. Zapewne te rozmiary były pozostałością po dawnych czasach, gdy bogacze trzymali albo armię skrzatów, albo służących. Większość mebli wykonano z drewna, a stół w razie potrzeby mógł posłużyć jako dodatkowy blat lub miejsca do szybkiego posiłku, gdy ktoś nie chciał iść do jadalni. Brenna usunęła rano z kuchni co cenniejsze naczynia oraz otworzyła okno.
Teraz pomaszerowała dziarskim krokiem do przygotowanych już akcesoriów. Naszykowała rano składniki, patelnię oraz garnki. Poczekała chwilę aż Castiel zajmie miejsce, które uzna za strategiczne. Potem nastawiła wodę na herbatę w czajniku. Ruchem różdżki zaczęła podgrzewać lekko patelnię, wrzuciła na nią masło i wszystko szło dobrze…
…aż nie odwróciła się do brata, na moment odwracając wzrok od patelni. Masło momentalnie zaczęło skwierczeć, a gwizdek wypadł z dzióbka czajnika.
Na razie jednak dopiero się zaczynało.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#5
15.11.2022, 07:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.11.2022, 07:32 przez Castiel Flint.)  
Niepokój Brenny próbował łagodzić uśmiechem. Wierzył jej w ten barwny opis, widział na jej twarzy głębokie przejęcie ale panikowanie czy niepotrzebne martwienie się nie przyniesie im niczego dobrego.
- Jeśli coś się komuś stanie to mam ze sobą jedną fiolkę eliksiru wiggenowego. Poradzimy sobie z kuchnią. - był tego bardzo pewien, w końcu wrogiem ma być anomalia kuchenna więc troje dorosłych czarodziejów poradzi sobie z tym bez problemu.
Po wejściu do ich domu uścisnął rękę Erikowi, zauważając bijący między dwójką Longbottomów kontrast. Nie omieszkał porównać twarzy Erika do tego, co pamiętał. Wyglądało jakby całkiem nieźle mu się powodziło, mimo wiszącej w powietrzu wojny.
- Fakt, opis był bardzo dokładny i barwny ale nie zaszkodzi dmuchać na zimne. Jakkolwiek to zabrzmi to chciałbym abyś wszedł do kuchni wtedy kiedy Brenna cię zawoła. Chcę widzieć wszystko dokładnie, od samego początku aż do końca. - wyjaśnił zwięźle kiedy przekraczali próg. Więcej nie patrzył im w oczy tylko stanął tuż obok komory zlewu, tyłem do szafki a przodem do reszty pomieszczenia. Jak wcześniej obiecał ciemnoszara różdżkę trzymał w dłoni i leniwie nią obracał. Zerknął przelotnie na Brennę kiedy masło zaczęło syczeć a gwizdek odskoczył.
- Odczekaj proszę dwie minuty i niech wejdzie ci pomóc.- stukał palcami o drewno różdżki, a na końcu języka miał już zaklęcie spowalniające bądź chroniące. Wciąż nie do końca wierzył, że to jakaś kuchenna klątwa bo takowe nie istnieją. Mogą być najwyżej efektem ubocznym czegoś innego ale nie ma co gdybać, trzeba działać. Sprawdzi pomieszczenie jak tylko skończy się prezentacja codziennego zachowania naczyń. Zajął się obserwacją.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
17.11.2022, 00:29  ✶  

Powszechną wiedzą było, że w przypadku rodzeństwa Longbottomów było coś szczególnego, a konkretnie w tym, jak ich osobowości zdawały się uzupełniać, gdy tylko znajdowali się w niewielkiej odległości od siebie. Chociaż w wielu kwestiach zdania mieli odmienne i zapewne byliby w stanie drzeć ze sobą koty, dopóki (niecałe pięć minut później) nie ustaliliby warunków zawieszenia broni, tak w towarzystwie, być może nieświadomie, wyśrodkowywali poniekąd siebie nawzajem.

Spontaniczność i żywa energia Brenny sprawiała, że Erik wydawał się bardziej przystępny, a on swoją kulturą i dobrymi manierami uszlachetniał siostrę, potwierdzając, że należy się z nią liczyć, jak bardzo by nie odstawała od samego czubka elity czarodziejów czystej krwi. Może i była z nich dziwna para, ale na razie ten mechanizm całkiem nieźle funkcjonował. I oby ten stan rzeczy trwał możliwie jak najdłużej.

— Faktycznie, tylko tego mi brakowało. Zostania bohaterem dnia. Znowu. — Wykonał teatralny młynek oczami, jednak odmówił wdania się w dalszą dyskusję na ten temat. Wprawdzie wiedział, że nie to miała na myśli, ale ciężko mu było powstrzymać się przed wymierzeniem jej tego małego prztyczka w nos. — Dobrze, że tym razem przynajmniej widownię mamy mniejszą. A może po prostu zapomniałaś mi o czymś powiedzieć?

Nad wyraz intensywną rozmowę na temat ostatniego balu mieli już za sobą, jednak nie miał zamiaru tak po prostu przejść z tym incydentem do porządku dziennego. W dalszym ciągu próbował wydedukować, skąd się u niej wzięła taka buta, żeby wystawić własnego brata na sprzedaż i nie pisnąć nawet słowem. Uśmiechała się tylko i zachowywała tak, jakby to wszystko była część wielkiego planu, który wdrażała w życie od dłuższego czasu. Cóż, przynajmniej sierotki coś z tego mają, pomyślał, starając się trzymać nerwy na wodzy.

— Zrobię, jak mówisz — potwierdził, stawiając kolejne kroki w stronę kuchni. Chociaż miał ostatnio sporo wątpliwości do pomysłów swojej siostry, tak miał też świadomość tego, że nie przyjęłaby pomocy od byle kogo. A to z kolei wiązało się z tym, że Erik nie widział powodu, aby wtrącać się w etykę pracy profesjonalisty. Przynajmniej dopóki wydawała mu się ona względnie logiczna.

Zatrzymał się przed wejściem do kuchni, przepuszczając najpierw do środka resztę tego małego pochodu. Zgodnie z umową, trzymał się, na razie z daleka, obserwując jedynie wydarzenia dziejące się w pomieszczeniu z bezpiecznej odległości. Oparł się ramieniem o ścianę, taksując uważnym wzrokiem Castiela. Odkąd mijali się na co dzień na szkolnych korytarzach, minęło trochę czasu, ale nie na tyle, aby całkowicie zmienić wygląd Flinta. Wyglądał na starszego, owszem, ale nie zmienił się kompletnie. Dalej przypominał siebie.

— To już? — spytał i zbliżył się do progu. W tym momencie gwizdek oderwał się od dzióbka czajnika i spadł z łoskotem, aby koniec końców potoczyć się, aż pod nogi ich gościa. Świetnie, skomentował w myślach Erik. — Ekhm... Uznam to za tak, okej?

Dla świętego spokoju poczekał na odpowiedni komunikat od Castiela i dopiero wtedy dołączył do siostry przy pracach kuchennych. Za swój cel obrał patelnię, pozwalając, aby Brenna w tym czasie doprowadziła do ładu czajnik, który postanowił odmówić współpracy przy eksperymencie. Gdy tylko zaczął obsługiwać jeden z kuchennych przyrządów, szuflady jednego z kredensów wysunęły się nagle i wyskoczyło z niego kilka widelców i łyżeczek, które zaczęły przeskakiwać z jednej szuflady do drugiej. Co jak co, ale dawno tutaj nie było takiego przedstawienia.

— Jak widzisz wszystko jest pod naszą całkowitą kontrolą — skomentował z przekąsem.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
17.11.2022, 00:52  ✶  
- Zawsze jesteś moim bohaterem – odparła Brenna, klepiąc go po ramieniu. Nie przejmowała się chyba też za bardzo tym, że dla Castiela rozmowa rodzeństwa mogła być dziwna. Chociaż czy cokolwiek w przypadku Brenny faktycznie byłoby dziwne? Chyba tylko, gdyby wzięła różdżkę i poszła maszerować w rytm piosenki „Raz, dwa, zabiłam dziś mugola, nanana”. – Solennie obiecuję, że wszystkie plany dotyczące twojej osoby będą ci przedstawiane pisemnie, w trzech egzemplarzach, z wypunktowaniem za i przeciw. Ale jeśli życzysz sobie sprzedać mnie komuś jako kucharkę na najbliższy tydzień, nie będę protestować.
Prawdopodobnie już za jakiś czas miał znaleźć taki business plan odnośnie książki o jego skromnej osobie. Pewnie w normalnych okolicznościach Brenna by jeszcze z tym poczekała, ale przy tym, co działo się, gdy Voldemort szalał po Anglii, a razem z nim śmierciożercy – o tym, jak są blisko, i jak realne jest zagrożenie, przekonała się całkiem niedawno – nie było czasu do stracenia. Co jeżeli ona umrze na przykład jutro, a razem z nią wszystkie plany uczynienia Erika symbolem nowego postrzegania wilkołactwa? Ustanowienia fundacji jego imienia, w ramach której opracowywano by lek na likantropię?
…czy naprawdę planowała takie rzeczy? Szczera odpowiedź brzmiałaby: nie. Problem z Brenną polegał na tym, że w jej przypadku od pomysłu, wpadającego czasem do głowy jako absurdalna idea, której – wcale – nie – zamierzała – realizować do nagłej realizacji bywało całkiem blisko. Wszystko zaś eskalowało szczególnie po tym, jak Voldemort ogłosił swój manifest. Zdawało się, że od tamtej pory Brenna spieszy się ze wszystkim jeszcze bardziej niż wcześniej. Zawsze usiłowała robić kilka rzeczy jednocześnie, ale teraz było ich po kilkanaście.
Zabrała się za gotowanie – jajecznicy konkretnie, którą uznała za w miarę nieszkodliwą - a gdy Erik wkroczył do kuchni, jakoś tak odruchowo, jedną dłonią sięgnęła po różdżkę. Uśmiechnęła się do Castiela przepraszająco, kiedy chwilę później szuflady zaczęły same się otwierać, a sztućce protestować. Pozostawiła Erikowi patelnię, sama sprawnie, ruchem różdżki, rzucając zaklęcie na czajnik. Konkretnie czar unieruchamiający. Dopiero potem wycofała ten rozgrzania i przesunęła go nieco na bok.
- To trzeba przyznać, wszystko pod kontrolą. Na razie jeszcze nic nie zapłonęło, nie stopiło się ani nie wybuchło – przytaknęła beztrosko, jakby sytuacja ani trochę jej nie martwiła. Chociaż trochę się denerwowała, głównie z obawy, że jeżeli coś wybuchnie, to jeszcze oberwie Flint. Wprawdzie ostatnio nie dochodziło do bardzo poważnych wypadków kuchennych, ale też inna sprawa, że nikt w domu od dawna nie pozwalał Erikowi przygotowywać niczego więcej niż wody na herbatę.
Chociaż teraz nawet woda była problemem. Brenna zaczynała mieć wrażenie, że sytuacja eskalowała.
- Hej, myślicie, że te łyżeczki zaraz zaczną tańczyć? Czytałam kiedyś taką książkę, o magicznym zamku - dodała jeszcze, być może chcąc trochę rozluźnić atmosferę. Trzeba przyznać, że takich rzeczy to jeszcze tutaj nie obserwowała! Ostatnio, gdy Erik wszedł do kuchni, po prostu spłonęły tosty...
- Czy jesteśmy gotowi na ostateczny test klątw oraz prawdziwy egzamin przetrwania? Czyli Erik ma uruchomić piecyk? Czy może ja jednak to zrobię, tak na początek? – spytała, wodząc spojrzeniem pomiędzy Flintem a Erikiem. Podeszła zresztą do rzeczonego piecyka, chociaż na razie niczego nie ruszała, obserwując poczynania brata. Na swój sposób ciekawa, czy jajecznica po prostu się zwęgli, czy też dojdzie do jakichś dodatkowych przypadków…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Łamacz Klątw i Naukowiec
Najbardziej cywilizowany z rodu Flintów. Mierzy 176 cm wzrostu, niebiesko-zielone oczy, pokazuje się zawsze gładko ogolony. Nie podnosi głosu, mówi spokojnie i ma problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

Castiel Flint
#8
17.11.2022, 18:07  ✶  
Będąc świadkiem tak barwnego dialogu ociekającego uczuciem nie sposób było się nie uśmiechnąć. Przeskoczył spojrzeniem z jednego na drugie i stwierdził, że mógłby spędzić cały dzień na słuchaniu ich i obserwowaniu - nie znudziłby się przez wiele godzin.
- Gdzie mam wypełnić wniosek na wypożyczenie umiejętności kulinarnych Brenny? - zapytał Erika, wtrącając się perfidnie w ich przekomarzanie. O ile ze strony Erika czuł się skrępowany jego "wielkością" (dosłownie i w przenośni) tak Brenna to równoważyła wprowadzając barwy, wesołość i energię. Podrapał się po policzku i chwilę później, trochę zakłopotany swoją odzywką, wszedł do kuchni. Nie musiał długo czekać na efekty. Nawet ośmiolatek zauważyłby, że przyborom kuchennym najzwyczajniej w świecie odbiło. Mimo wszystko nie mógł tych "zasług" przypisać Erikowi bowiem rozpoczęło się to zanim dał mu sygnał, aby wszedł do środka. Nie mógł teraz skupić się na próbie rozładowania atmosfery - wyczuwał nerwowość Longbottomów - bowiem zainteresowały go tańczące sztućce. Czekał tak półtorej minuty zanim powiedział głośno:
- Stop. Nie ruszajcie się. - unosząc jednocześnie dłoń w powietrze. Czekał aż znieruchomieją tam, gdzie stali.
- Dajcie mi chwilę. - poprosił i uniósł wyżej podbródek. Podniósł dłoń z różdżką ku górze i wypowiadając łacińską dwuczłonową inkantację wypuścił pod sufit błyszczącą na zielono małą kuleczkę. Skierował ją w okolicę otwartych szuflad i obserwował, nasłuchiwał. Czekał tak długo aż sztućce "znudziły się" bądź "straciły energię" - nawet jeśli miało to trwać siedem minut. Powoli ruszył przez całą kuchnię, stawiając krok za krokiem i przenosząc jasną kulkę z miejsca na miejsce. Gdy czar mijał Erika nabrał brązowo-brunatnej barwy i rozprysł się, co zostało skomentowane westchnieniem Castiela. No tak, sonda wykrywająca nie powinna zbliżać się do wilkołaka. Wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, jakąś krytyczną uwagę względem siebie.
- Bren, mam nietypową prośbę abyś wycofała się do progu kuchni. Póki co nie mogę w stu procentach przypisać tego obecności Erika więc to on musi tu zostać ze mną. - było mu obojętne co zrobi, byle był tu sam - pomijając oczy Castiela. Przeniósł powoli spojrzenie na rodzeństwo Longbottom, najpierw na dziewczynę.
- Jeszcze tylko kilka minut, proszę. - gdyby buntowała się i sprzeciwiała to miał nadzieję, że Erik się tu wstawi i wpłynie jakoś na swoją siostrę. Przeniósł na niego wzrok.
- Przygotuj sobie śniadanie. Pozwól, że przez cały ten czas będę trzymał na tobie czar wykrywający. Jeśli coś się stanie to powinienem zobaczyć czy to w tobie jest czynnik wyzwalający. - zrobił jeden krok w tył i kolejna inkantacja rozbrzmiała w kuchni. Pojawił się podobny czar tylko znacznie, znacznie większy. Z krańca ciemnoszarej różdżki wydobyło się w stożku jasnozielone światło. Kiedy Cas skierował je na 3/4 wysokości Erika (no za wysoki człowiek, czar nie jest w stanie go całego objąć) to tak jak poprzednie zabulgotało i zmieniło swoją barwę jakby chcąc wykrzyczeć "klątwa znaleziona!" - choć nie tej szukali. Tym razem zaklęcie było podtrzymywane więc tam gdzie szedł Erik, szedł i Castiel, trzymając się do metra odległości z różdżką skierowaną w okolice jego ramienia. Nie, nie patrzył za ich plecy na resztę kuchni więc gdyby nóż chciał ich zamordować to prawdopodobnie były najłatwiejszą ofiarą. Skupiał się na intensywnym wpatrywaniu w trwający wciąż czar. Szukał w tej brunatnej poświacie czegoś jeszcze, choćby najmniejszego błysku jak tylko Erik zajmie się kuchennymi czynnościami.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
17.11.2022, 19:37  ✶  

Zdecydowanie był zadowolony z tego, że nie został zbesztany przez siostrę za to, że wyciąga ich personalne problemy przy gościach. Z drugiej strony, czy to faktycznie było to coś, co mogli zachować w tych czterech ścianach? Na balu była całkiem spora ilość reporterów i dziennikarzy, artykuły na temat tego cyrku mieli pewnie spisane od początku do końca jeszcze zanim opuścili teren posiadłości. Równie dobrze mogliby dyskutować o tym w ministerialnym atrium i nie robiłoby to nikomu różnicy.

— Nie przeciągaj struny. Wiem, że jestem Twoim ulubionym bratem, ale do bohatera jeszcze mi trochę brakuje — mruknął, chociaż gdy do jego uszu dotarła propozycja Brenny, jego oczy lekko zabłyszczały. Bądź co bądź, gdy coś było spisane na papierze, czarno na białym, dużo trudniej przychodziło wprowadzenie jakichś nieoczekiwanych zmian na ostatnią chwilę. Za dużo zachodu, za duże ryzyko wykrycia. — Brzmi to kusząco, nie powiem.

Z radością powitał komentarz Castiela, który postanowił wtrącić się do ich wymiany zdań. Cóż, dzięki temu dał mu kolejną (ostatnią, przysięgam!) szansę na wbicie siostrze jeszcze jednej szpileczki. Nie potrafił się powstrzymać. To wszystko przez ten incydent związany z licytacją kolacji, inne opcje nie istniały. W końcu niemożliwe by było, aby ktokolwiek kiedykolwiek zdołał nawet lekko spaczyć serce złotego chłopca Brygady Uderzeniowej!

— Na razie jest w stanie decydować sama o sobie. Na pewno chętnie przygotuje odpowiedni dokument. Uwielbia mieć porządek w papierach. — Uśmiechnął się przesłodko. — Chociaż na Twoim miejscu bym się spieszył. Nigdy nie wiadomo, kiedy wyjdzie za mąż, a wtedy może nie być już tak z łatwo z dostępnością jej usług cateringowych. Bądź co bądź, wybór sukni ślubnej, dworku, w którym odbędzie się wesele i cała reszta tych jakże fascynujących działań potrafi przytłoczyć.

Cóż, może faktycznie było to nieco... niecodzienne, ale przecież w innych domach czarodziejów też na pewno dochodziło do takich incydentów. Sieć fiuu, częste korzystanie z magii na terenie posiadłości... Energia magiczna musiała pozostać w powietrzu, przecież nie znikała ot tak, prawda? Chociaż w sumie kto ją tam wie, pomyślał Longbottom, bo w gruncie rzeczy mógłby więcej powiedzieć na temat sztuki oratorstwa czy pojedynkowania się.

Postanowił w dalszym ciągu stosować się do zaleceń eksperta.Obserwował uważnie wyczarowaną przez Flinta kulkę. Nie znając jej zastosowania, ciężko mu było ocenić, co też miała wybadać, jednak na pewno rzuciła mu się w oczy jej nagła zmiana barwy, gdy ta przelatywała obok niego. Brązowy.

— Co to ma oznaczać? Kolor aury? — rzucił od niechcenia, nie bardzo wiedząc, jak się odnieść do tej nieoczywistej informacji. Że też nie wymyślono jeszcze zaklęć badawczych, które były w stanie artykułować swoje znaleziska. Za pomocą patronusów można było przesyłać wiadomości wypowiedziane na głos, więc czemu nie w przypadku innych czarów i uroków? Zerknął na Brennę. — Jest okej, druga głowa mi jeszcze nie wyrosła. I nic nie wybuchło, więc chyba możemy spróbować...

Wzruszył ramionami, ale na wszelki wypadek postanowił nie podchodzić do piecyka. Kuchnia wydawała się nie być tego dnia w humorze, więc wolałby... Co tu dużo mówić, przeżyć, to badanie. Przygotował sobie składniki do przygotowania dwóch tostów. Z początku szło mu nawet nieźle, jednak gdy już składał danie do kupy, aby je podgrzać, usłyszał z boku niepokojący odgłos. To piecyk, który postanowił się nagle odpalić!

Co więcej, nóż, którym Erik smarował chleb, podniósł się na parę centymetrów, jakby oceniał, pod jakim kątem najlepiej będzie uderzyć. Korzystając z nieuwagi Longbottoma, zajętego uaktywnieniem się piecyka, nożyk poleciał w stronę mężczyzny, aby w końcu... Wbić się w tost niczym ostrzeżenie od szatana lub diabła jakiego. Odwrócił się, słysząc chrupnięcie. Skrzywił się, zerkając z niesmakiem na siostrę.

— Wcześniej się tak nie działo — rzucił, tak jakby było to najlepsze usprawiedliwienie pod słońcem.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
17.11.2022, 19:55  ✶  
- Dostaniesz cały business plan – przyobiecała solennie. Jeśli zaś chodziło o gotowanie… Tak naprawdę pewnie i bez balu, gdyby Erik oznajmił, że hej, koniecznie, ale to koniecznie musisz pomóc moim znajomym przy przygotowaniu posiłków przez najbliższy tydzień, po prostu westchnęłaby cierpiętniczo i się tym zajęła. Skrzat półkrwi, jak nic.
Na słowa o małżeństwie jej brwi powędrowały w górę. Nie miała pojęcia, co mu strzeliło do głowy: chyba ta kolacja strasznie zalazła mu na skórę i nie pomagało nawet dwa tysiące galeonów dla biednych sierotek, skoro miał tak absurdalne pomysły. Brenna zasadniczo od dawna nie wątpiła, że zostanie starą panną – o ile w ogóle dożyje trzydziestki. Mężczyźni nigdy za nią się nie uganiali, a jej nie przyszło nawet do głowy, aby z kimś próbować flirtować – w porównaniu z tymi wszystkimi uroczymi damami czystej krwi.
- Natychmiast po twoim ślubie, braciszku – oświadczyła, wspinając się na palce, by pocałować go w policzek. – Tradycyjnie to najstarszy brat powinien stanąć na kobiercu pierwszy. Obiecuję, że urządzę ci wesele stulecia.
I miał to jak w banku. Jeżeli kiedyś znajdzie panią Longbottom, wesele będzie spektakularne. (No dobrze, chyba że Erik i jego żona uznają, że wolą skromną uroczystość, to będzie to skromna uroczystość, ale i tak zaplanowana do najdrobniejszego szczegółu!) Jak dobrze, ze nie czytała w myślach, nie widziała przyszłości ani aur, bo gdyby o pewnych rzeczach się dowiedziała, to pewnie nawet ona, ze swoim nader swobodnym podejściem i przyjmowaniem życia takiego, jakim było, mogłaby się trochę przerazić.
– Lepiej tobie niż mnie. Wyobrażasz sobie mnie z dwiema głowami gadającymi na raz? Ze sobą w dodatku? Ochrypłybyśmy obie. A inni, jak zaczęłybyśmy gadać do nich równocześnie, to dopiero mieliby przerąbane… - skomentowała jeszcze pomysł na wyrastanie drugiej głowy. Jak dobrze, że kuchenna magia nie działała w ten sposób… Kątem oka jednak mówiąc obserwowała kulę, którą wyczarował Flint, zaintrygowana. Akurat na łamaniu klątw nie znała się zbyt dobrze, więc było w tym coś fascynującego. Nie miała też pojęcia, w jaki sposób zinterpretować zmianę barwy: nie wiedziała, jak ta kula działa, nie skojarzyła więc modyfikacji koloru z klątwą wilkołactwa brata.
Kiedy Castiel poprosił, żeby się wycofała, westchnęła tylko i ruszyła do drzwi. Trochę się bała zostawić ich w kuchni samych – Flint nie wiedział, czego się spodziewać, mógł więc nie zareagować odpowiednio wcześnie… Ale to on był tutaj klątwołamaczem, więc nie zamierzała kwestionować jego decyzji.
- Kiedy Erik jest dalej niż dwa metry od kuchni nigdy nic się nie dzieje – dodała jeszcze, ustawiając się tuż za progiem. Podparła się o ścianę, gotowa wpaść do środka, gdyby usłyszała jakieś odgłosy.
Na dziwny świst i słowa Erika, że wcześniej się tak nie działo, zajrzała z powrotem do kuchni, a jej wzrok szybko odszukał nóż.
- Nie patrz tak na mnie, ja mam rączki tutaj – powiedziała, unosząc dłonie, na dowód, że nie rzucała żadnych zaklęć sterujących sztućcami, by udowodnić swoją tezę o klątwie. Zresztą, to wypadków dochodziło i wtedy, kiedy jej nie było w domu! Sam przyznawał, że gdy towarzyszył gotującej Dorze, to szuflady i miotła protestowały przeciwko jego obecności.
Przeniosła spojrzenie na Castiela. Jeśli była zaniepokojona, dość dobrze się z tym kryła. Przez moment zdawała się nieomal rozbawiona, jakby samym wzrokiem chciała powiedzieć: i co ty na to? Dalej nie wierzysz w kuchenne klątwy?
Niektórzy zaklinali egipskie piramidy, by nie wdarli się tam mugole.
Najwyraźniej tutaj ktoś zaklął albo Erika, albo ich kuchnię.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (5027), Erik Longbottom (5845), Castiel Flint (5588)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa