Rozliczono - Ambroise Greengrass - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Nadszedł świt. Niebo zaczęło rozjaśniać się kolorowymi barwami, słońce nieśmiało pojawiało się na horyzoncie. Noc mijała, a oni jeszcze nie zdążyli wrócić do rezydencji. Wyszli z psami, całą noc włóczyli się po okolicy. Nigdzie się przecież nie spieszyli. Nikt ich nie szukał, mogli robić to na co mieli ochotę.
Powoli zbliżali się w kierunku domu, psy szły przed nimi - również nieco zmęczone, bo w końcu całą noc biegały po okolicznym lesie, czy klifach. Yaxley spodziewała się, że gdy tylko wejdą do sypialni to padną i prześpią najbliższe kilka godzin, oni pewnie zrobią to samo.
Pogoda była kapryśna. Nie dało się nie wyczuć w powietrzu zbliżającej się jesieni, tak właściwie to ten poranek mógł świadczyć o tym, że pojawiła się już i nie zamierzała odpuszczać. Wiatr był nieco zimny, w powietrzu czuć było wilgoć, ale nie było jeszcze najgorzej, te najtrudniejsze, szare, deszczowe dni miały dopiero nadejść.
Nie wspominali już o tym, co wydarzyło się poprzedniego wieczora. Wszystko, co miało zostać powiedziane zostało powiedziane, nie było sensu skupiać się na tych nieprzyjemnych rzeczach, zamiast tego mogli cieszyć się swoim towarzystwem, nie było to niby nic wielkiego, chociaż wcale nie było to takie oczywiste, bo jeszcze kilkanaście dni temu nie mieli szansy tego robić. Dobrze było wrócić do starych przyzwyczajeń.
- Idziemy do środka, czy jeszcze usiądziemy na tarasie? Jest całkiem przyjemnie. - Tak właściwie kawa o tej porze smakowała najlepiej. Powoli świat budził się do życia, ptaki zaczynały coraz głośniej śpiewać, słońce posuwało się coraz wyżej na niebie, a większość osób jeszcze spała. Nikt nie mógł przeszkodzić im w podziwianiu tego widoku.
Mogli pozwolić sobie na spędzenie jeszcze chwili na zewnątrz, nie zasypiali na stojąco, więc nie było z nimi tak źle, mimo nocy pełnej wrażeń. Wydawało jej się to być całkiem dobrym pomysłem, wolała jednak się upewnić, że Roise myśli tak samo. Nie zamierzała na siłę tutaj z nim zostawać.