10 września 1972r.
Niemagiczny Londyn / Opuszczony dom
Ta noc okazała się być koszmarem. Koszmarem, który przeżyli. Znacznie więcej szczęścia miał Tristan. Czy może, było to szczęście w nieszczęściu? Mugolak, który dla śmierciożerców i konserwatywnych czarodziei czystej krwi, powinien zginąć. Byłoby tak, gdyby pozostał kolejne doby pod gruzami. Bez dostępu do wody. Bez pożywienia. Bez możliwości wołania o pomoc. Powiadają, że miłość przetrwa wszystko. I to ona go uratowała. Ona była jego życiem. Dzięki niej, żyje. A jej imię, brzmi Olivia.
Gdy tylko udało się uwolnić z pod gruzów, oboje teleportowali się do Szpitala św. Munga. Niestety, na kolej swoją musieli poczekać. A dokładniej Tristan, gdyż jego noga, wymagała pilnego opatrzenia. Dla Tristana, widok tylu poszkodowanych czarodziei i mugolaków, był szokujący. Jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył takiego zdarzenia. Przez moment nawet zawahał się, czy powinien tutaj być. Tylko dzięki upartości swojej ukochanej, pozostał i poczekał kilka godzin, aż jeden z uzdrowicieli zainteresował się ich obecnością i mógł udzielić odpowiedniej pomocy. Leczeni byli osobno, ale słowami i tłumaczem Tristana pozostawała Olivia. Gdy nie mógł inaczej, jak tylko pisemnie, gestami czy językiem migowym, porozumieć z uzdrowicielem.
Ward i Quirke pozostali w Mungu na obserwacji. W przypadku Tristana, z powodu poważnego uszkodzenia nogi, aby mieć pewność, że nie wdała się infekcja. Rana była wewnętrzna, złamane kości wymagały "naprawy". Dzięki magicznym ziołom, eliksirom i magii, uszkodzenia powinni zregenerować się szybciej niż w przypadku zwyczajnych mugolskich praktyk leczniczych. Mimo to, były auror miał zalecenie, aby nie przeciążać nogi. Nałożony został opatrunek i dostał drewnianą kulę ortopedyczną, aby wspomóc sobie chodzenie. Pomniejsze rany, udało się wyleczyć z pomocą podstawowych zaklęć i eliksirów. Na zagojenie się nogi, dostał odpowiednią maść i eliksir.
Nie chcąc zajmować miejsce w szpitalu magicznym, Tristan z Olivią opuścili go rankiem 10 września, aby znaleźć nowe miejsce do całkowitego zregenerowania sił i tymczasowego zamieszkania. Jej mieszkanie, jak i jego, nie nadawały się do przebywania i nocowania. Na mieście panowała dziwna cisza, jak i poszukiwania zaginionych. Czyszczenie zniszczonych terenów. Niektóre miejsca wciąż trawił ogień, albo dogasał. Czy może wybuchł gdzieś nowy. Pogoda także nie sprzyjała, jakby wtapiała się w klimat zniszczeń i rozpaczy.
Po niedługich poszukiwaniach, zważając na stan nogi Tristana, zatrzymali się w opuszczonym domu, przez jakąś rodzinę. Trudno było stwierdzić, na pierwszy rzut oka, do kogo należał. Mugolaków? Mugoli? Czy innych czarodziei? Nie wyglądał też od razu na dotknięty klątwą. Choć panował w nim bałagan, Tristan spoczął na pokrytej kurzem od pyłu kanapie, aby dać odpocząć swojemu organizmowi.
Skąd więc ten pył, kurz, skoro domu nie strawił ogień? Musiała runąć jakaś ściana. Być może tylna, albo boczna. I jedno z pomieszczeń, mogło jej nie posiadać. Wciąż było czuć przewiew powietrza. Nie mieli też jak doprowadzić się do porządku. Ubrania zabrudzone. Gdzieś może było rozdarcie materiału. Na włosach popiół i kurz. Choć w Mungu dostali pożywienie i wodę. Tak teraz, musieli radzić sobie sami. Jakby, zaczynali wszystko od nowa. Lecz nie tak Tristan wyobrażał sobie ich wspólny początek.
Nie, kiedy za nim ciągnęła się trauma ognia...
!Trauma Ognia