Schyliłem się i zsuwając ciężkie, mokre buty - starałem się nie nakapać zbyt mocno na posadzkę, nie brudząc jej błotem bardziej niż to już się stało, nawet jeśli skrzaty z pewnością miały to szybko uprzątnąć. Byłem tego pewien, nawet jeżeli nie było ich w zasięgu wzroku, to z pewnością krzątały się w pobliżu. Gdzieś w głębi domu, co kilka chwil, odzywały się delikatne skrzypnięcia drewna - może to była konstrukcja uginająca się pod naporem wichury, a może echo bicia serca samego budynku, który nigdy nie dawał się poznać do końca, jednak prócz tego, późnowieczorne milczenie rozciągało się w korytarzach, przerywane tylko bębnieniem deszczu o szyby i stukotem gałęzi szarpanych na oślep przez wiatr.
Ruszyłem przed siebie. Korytarz tonął w ciemnościach, jedynym światłem była mdła, mleczna poświata księżyca, ledwo przedzierająca się przez ciężkie, deszczowe chmury. Cienie wydłużały się na ścianach, a każdy krok odbijał się głucho od drewnianej posadzki. Było w tym coś dziwnie kojącego - w tej ciszy wewnątrz, zestawionej z wściekłością żywiołu za murami. Mój oddech był spokojny, równy - już nie miałem, dokąd się spieszyć. Minęło trochę czasu od tamtego wieczoru - wieczoru, który zmienił układ sił, zasady, może i sam sens tego, gdzie się znajdowałem i dlaczego. Nie sypiałem już w mojej sypialni na piętrze. Formalnie wciąż należała do mnie - była pełna moich rzeczy, zarówno tych potrzebnych mi do pracy, co i drobiazgów z przeszłości, ale nie ciągnęło mnie tam wieczorami. Po co miałbym tam wracać, skoro to, co ważne, znajdowało się niżej? Przywykłem do tego, że nogi same mnie niosły w stronę gościnnej sypialni. To była dziwna świadomość - że wszystko zmieniło się, a jednocześnie nie potrzebowało żadnych słów, ani wyjaśnień. Nie zamierzałem udawać, że nie byliśmy blisko. Przeciwnie - ta bliskość była jak odruch - coś naturalnego, wynikającego z samego bycia obok siebie, i właśnie dlatego, kiedy uchyliłem drzwi, nawet się nie zastanawiałem. Wystarczyło tylko spojrzenie na sylwetkę kobiety stojącej na tle ciemnego okna.
Podszedłem do Prudence - bezszelestnie, nawet podłoga nie skrzypnęła lekko pod moim ciężarem - i bez namysłu objąłem ją od tyłu, powoli, jakby to było coś oczywistego. Moje ramiona wsunęły się pod jej piersi, a broda spoczęła na jej włosach. Były miękkie, przyjemne w dotyku, delikatne. Zupełne przeciwieństwo mnie - mokrego, zimnego od deszczu. Czułem, jak moja kurtka niemal od razu przykleiła się do jej pleców, a woda z mankietów spłynęła po jej dłoniach. Była w tym pewna perfidia, bo wiedziałem, że przynoszę chłód tam, gdzie ona miała ciepło, ale to była perfidia z rodzaju tych niewinnych, raczej drobna zaczepka niż świadoma złośliwość wobec kogoś, kto z pewnością się tego nie spodziewał. Zaciągnąłem się zapachem jej włosów, nie do końca świadomie, ten gest nie miał planu, nie kryła się za nim żadna szczególna intencja. Było to czyste poddanie się chwili, urokowi bliskości, która narzucała się sama. Ta przelotna cisza między nami rozciągnęła się na krótką chwilę, ale nie była niezręczna - wręcz przeciwnie, smakowała jak napięcie, które rośnie, zanim padnie pierwsze zdanie w dialogu.
- Co knujesz? - Wymruczałem cicho, nachylając się tuż przy jej uchu. Mój głos zabrzmiał chrapliwie, wydobywał się z głębi klatki piersiowej, nie musiałem mówić głośno - wystarczyło to pomrukliwe, lekko zaczepne pytanie. Słowa były przesycone ciepłem oddechu i wilgocią, którą przyniosłem ze sobą z zewnątrz.
Przycisnąłem ją odrobinę mocniej do siebie, a chłód z moich ubrań jeszcze bardziej zderzył się z jej ciepłem. Było w tym coś dziwnie przyjemnego - kontrast, który potęgował wszystko, co się działo. Wpatrywałem się w półmrok przed nami, w ciemne kontury drzew szarpanych za oknem, a jednak całą uwagę miałem skupioną na niej. Na tym, że była tu, mogłem czuć jej zapach, miękkość włosów pod brodą. Nie zastanawiałem się nad tym, dlaczego to robię - nadal, po tylu dniach - nie potrzebowałem odpowiedzi. Bliskość przyszła sama, bezmyślnie, była jedynym logicznym następstwem nocy, burzy i ciszy, która panowała w rezydencji.
!Strach przed imieniem
![[Obrazek: 4GadKlM.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=4GadKlM.png)