Fernah przystanęła nieopodal witryny sklepowej, z której to przed momentem wyszła. Promienie słońca mile połaskotały jej twarz, więc nie powstrzymując się, przymknęła oczy i odchyliła nieco głowę. Wiosna, wiosna, ach to ty!
Pewnie i delektowałaby się dłużej tą pogodą, ale na ziemię sprowadziła ją bardzo prosta rzecz. Mianowicie jej brzuch zaburczał tak głośno i żałośnie, że aż przechodzący obok czarodziej spojrzał na nią badawczo, czy nie zmienia się w jakiegoś stwora.
Nie miała zamiaru się tłumaczyć, że nocny dyżur wyssał z niej jakiekolwiek siły oraz apetyt. Z tym, że to drugie powróciło akurat, kiedy zaczerpnęła „świeżego” londyńskiego powietrza. Wsunęła dłonie do kieszeni, a nos schowała za brązowym szalikiem, bo jednak nadal było chłodno. Tak uzbrojona pomaszerowała w stronę Dziurawego Kotła, gdzie najczęściej spożywała posiłki, o ile jej organizm odpowiednio głośno i dobitnie się o nie upomniał.
Dziurawy Kocioł przywitał ją miłym ciepłem, bijącym od wielkiego kominka oraz na wpół wypełnioną salą. Skierowała swe kroki od razu do kontuaru, w trakcie rozbierają się z szalika i charakterystycznej kurki pilotki. Z lekkim, typowym dla siebie uśmiechem podeszła do lady i przywitała się z nurkującym za nią czarodziejem.
– Cześć Silas, jak się masz?Po Fernie widać było, że miała za sobą naprawdę ciężką i na pewno nieprzespaną noc. Lekko opuchnięte i podkrążone oczy, trochę mętny wzrok i rozczochrane włosy, które w warkoczu trzymały się głównie na słowo honoru.